Interpretuj tekst!

Dyskusje na temat działalności muzycznej i filmowej Michaela Jacksona, bez wnikania w życie osobiste. Od najważniejszych albumów po muzyczne nagrody i ciekawostki fonograficzne.

Moderatorzy: DaX, Sephiroth820, MJowitek, majkelzawszespoko, LittleDevil

Awatar użytkownika
homesick
Posty: 1239
Rejestracja: wt, 15 sty 2008, 14:35
Skąd: spode łba

Post autor: homesick »

Margareta pisze:Poza tym po co od razu "radykalnie się zmienić"? Nie da się zmienić całej swojej natury, a jedynie to co uwiera ciebie samego/samą i innych.
nie wierze w drobne zmiany, po takim małym retuszu człowiek i tak prędzej czy później wraca do punktu wyjścia. zasadna naczyń połączonych i homeostazy ;p

prawdziwa zmiana zazwyczaj spowodowana jest zupełnym przewartościowaniem życia, wewnętrznym wstrząsem pozytywnym lub negatywnym, może to być miłość albo choroba, albo śmierć kogoś bliskiego, w każdym razie trzeba dostać porządnie po tyłku, żeby zmienić siebie i dokonać czegokolwiek.
anja pisze:Tak, tak, są nawet takie teorie, że altruizm to zawoalowana forma egoizmu czego dowodzi socjobiologia.
w istocie, każdy musi skądeś czerpać ten pozytywny haj i przekonanie o własnej wyjątkowości i byciu potrzebnym.

niby proste do ogarnięcia biologiczne mechanizmy, no ale najtrudniej walczyć z własną naturą.
'the road's gonna end on me.'
Awatar użytkownika
Margareta
Posty: 1017
Rejestracja: sob, 22 sie 2009, 15:54
Skąd: południe kraju nad Wisłą

Post autor: Margareta »

Miałam na myśli to, że nie da się zmienić całej swojej osobowości, tzn. "wymienić" duszę na taką jaką byśmy chcieli.
A walka o byt?
Czy to dobre usprawiedliwienie, aby nie widzieć tych "którym brakuje jedzenia", aby "udawać, że nie widzę ich potrzeb"?
Z tym tzn. pomaganiem to też nie jest takie proste. Można np. rzucić banknot żebrzącemu na ulicy, ale nie wiadomo czy tych pieniędzy nie utopi w litrze czystej.
zapraszam i polecam: http://msfeliciam.blogspot.com/
Obrazek
Awatar użytkownika
ona
Posty: 218
Rejestracja: ndz, 24 sty 2010, 19:28

Post autor: ona »

Myślałam raczej, że większość komentarzy będzie w stylu "Ach, głęboki tekst, tak, tak to ważne, trzeba zacząć od człowieka w lustrze". A tu takie zaskoczenie. Spojrzenie na pomoc z zupełnie innej strony. W sumie nigdy nie zastanawiałam się nad tym, że pomoc innym jest w rzeczywistości pewną próbą połechtania swojego ego. Ale chyba rzeczywiście tak jest. Chyba rzeczywiście jedną z przyczyn pomagania innym jest chęć pomocy sobie, poczucia, że jest się dobrym człowiekiem. Ale z drugiej strony - od zawsze wiadomo, że szczęście mnoży się gdy się je dzieli. Więc nie powinno nas dziwić, że czujemy się lepiej pomagając innym - świadomość, że zrobiliśmy coś dobrego pomaga nam żyć ze sobą i cóż, nie powinniśmy się tego wstydzić.
A przesłanie piosenki strasznie mi się podoba. Może i jest wyłożone kawa na ławę, zresztą podobnie jak w przypadku np. "Keep the faith", ale kurcze, o takich sprawach właśnie powinno się mówić wprost. Heal the world, start with the man in the mirror - to nie są puste frazesy, to pewne hasła, które w jakiś sposób zakodowują się w umysłach ludzi. Kiedy słucham takich piosenek to naprawdę nabieram chęci do działania, do zmian. I Michael nie przypadkowo przecież wykonywał je na koniec - chciał, żeby ludzie jego koncertów wyszli z dobrą energią, gotowi do zmiany świata ale przede wszystkim siebie. I do mnie to trafia :)
Awatar użytkownika
Margareta
Posty: 1017
Rejestracja: sob, 22 sie 2009, 15:54
Skąd: południe kraju nad Wisłą

Post autor: Margareta »

ona pisze:Myślałam raczej, że większość komentarzy będzie w stylu "Ach, głęboki tekst, tak, tak to ważne, trzeba zacząć od człowieka w lustrze". A tu takie zaskoczenie.:)
Moim zaskoczeniem było raczej to, że sądziłam, że od razu po publikacji nowego tekstu do interpretacji wszyscy "rzucą się" na niego i prześcigną w publikacji swoich rozważań na temat jego przesłania. Tym bardziej, że to przecież taki wielki przebój, ikonowy, obiekt kultu.
ona pisze:A przesłanie piosenki strasznie mi się podoba. Może i jest wyłożone kawa na ławę, zresztą podobnie jak w przypadku np. "Keep the faith", ale kurcze, o takich sprawach właśnie powinno się mówić wprost. Heal the world, start with the man in the mirror - to nie są puste frazesy, to pewne hasła, które w jakiś sposób zakodowują się w umysłach ludzi. Kiedy słucham takich piosenek to naprawdę nabieram chęci do działania, do zmian. I Michael nie przypadkowo przecież wykonywał je na koniec - chciał, żeby ludzie jego koncertów wyszli z dobrą energią, gotowi do zmiany świata ale przede wszystkim siebie. I do mnie to trafia :)
Ja osobiście wolę mniej bezpośrednie teksty. Lepiej mi się je intepretuje.
Bo jakiego "drugiego dna" możemy doszukać się w takim "Man In The Mirror"? No właśnie - wszystko zostało wyłożone na wierzch. Można tylko rozpłynąć się w zachwycie nad słusznością przesłania, albo podjąć polemikę. Ja zważywszy, na leżącą w mojej naturze przekorę, wolę to drugie. :diabel:
Zastanawia mnie kilkakrotnie pojawiające się pojęcie "wiatru".
"Gdy dopinam kołnierz /Ulubionego zimowego płaszcza/Wiatr owiewa mój umysł", "Wakacyjna ignorancja/Tłuczona butelka /I dusza jednego człowieka /Podążają kolejno /Za wiatrem, wiesz /Bo nie mają dokąd pójść. Na pierwszy rzut oka to dosyć banalnie użyta metafora, wręcz automatycznie, ale teraz daje mi do myślenia. Czego symbolem jest ów "wiatr"? Za jakim "wiatrem" podążają wymienieni ludzie?
zapraszam i polecam: http://msfeliciam.blogspot.com/
Obrazek
Awatar użytkownika
cocainegirl
Posty: 316
Rejestracja: ndz, 01 maja 2011, 19:55
Skąd: Wrocław/Zielona Góra

Post autor: cocainegirl »

Zapewne się mylę, ale mam takie uczucie, jakby słowo ''wiatr'' w tej piosence znaczyło ''dobro'', ''pokój''. Dobro i pokój owiewa jego umysł, oni idą za dobrem, bo nie mają dokąd pójść. Takie moje małe przemyślenia. ;-)
"Łeb ścięty żydowskiego zbawiciela,
nigdy nie uniesie głowy na krzyżu."
Awatar użytkownika
kaem
Posty: 4415
Rejestracja: czw, 10 mar 2005, 20:29
Skąd: z miasta świętego Mikołaja

Post autor: kaem »

W religii katolickiej wiatr jest symbolem Ducha Św. I zmian. Również w kulturze zwyczajowej- choćby wpływ wiatru halnego na zmianę nastroju, reakcje ludzi, co mu się przypisuje.
Bitter you'll be if you don't change your ways
When you hate you, you hate everyone that day
Unleash this scared child that you've grown into
You cannot run for you can't hide from you
Awatar użytkownika
cocainegirl
Posty: 316
Rejestracja: ndz, 01 maja 2011, 19:55
Skąd: Wrocław/Zielona Góra

Post autor: cocainegirl »

Aha, więc przepraszam za moją mylną interpretację, po prostu tak mi się skojarzyło z dobrem i pokojem. :)
"Łeb ścięty żydowskiego zbawiciela,
nigdy nie uniesie głowy na krzyżu."
Awatar użytkownika
ona
Posty: 218
Rejestracja: ndz, 24 sty 2010, 19:28

Post autor: ona »

Margareta pisze:Moim zaskoczeniem było raczej to, że sądziłam, że od razu po publikacji nowego tekstu do interpretacji wszyscy "rzucą się" na niego i prześcigną w publikacji swoich rozważań na temat jego przesłania.
Ja prawdę mówiąc nie zauważyłam, że jest nowy tekst ;d

A co do wiatru - wiatr kojarzy się też z jakąś wolnością, nową ideą, świeżością. Wiatr może wiać w oczy, ale może też popychać, zachęcać do działania. Wiatr ogólnie jakoś kojarzy mi się, z "przewietrzeniem" umysłu, zebraniem myśli...
A propos drugiego dna. Ostatnio rozmawiałam z przyjaciółką. Mówiła, że oglądała jakiś program typu "grubi i grubsi" czy coś takiego i w tle leciało właśnie "Man in the mirror". Trochę bez sensu, jakoś nie pasowała nam ta piosenka do tematu, ale później doszłyśmy do wniosku, ze może trzeba było ją w tym wypadku potraktować dosłownie - spójrz na człowieka w lustrze i zacznij się zmieniać - weź się za siebie, stosuj diety... ;d
Ale nieee, to by była jednak profanacja tekstu ;d
Talitha
Posty: 686
Rejestracja: ndz, 06 wrz 2009, 0:13
Skąd: inąd

Post autor: Talitha »

To bardzo proste przesłanie.

Byłem ofiarą egoistycznej miłości
Przyszedł czas, bym zrozumiał
Że są tacy, którzy nie mają domu
Ani grosza przy duszy
Czy to naprawdę mogę być ja, udający, że oni nie są samotni?


Wczoraj spotkałam pewną starszą kobietę na ulicy. Źle się poczuła więc odprowadziłam ją do domu, zaparzyłam herbatę i zrobiłam wszystko to o co prosiła. To 84-letnia samotna osoba, nigdy nie miała dzieci, jej mąż zmarł wiele lat temu, pozostała jej tylko bratanica, która rzadko ją odwiedza, bo mieszka daleko. Zadbana starsza pani, która musiała być w młodości bardzo piękna, bo dostrzegłam jakąś szlachetność w jej rysach twarzy. Raz w tygodniu przychodzi do niej opiekunka z ZOZu, ale wyraźnie daje się zauważyć, że kobieta nie jest już w stanie wykonywać wielu prostych czynności, prawie nie wychodzi z domu, boi się, że zasłabnie. Nie zamierzam jej tak samotnie zostawić.

Jaki z tego wniosek? Wystarczy otworzyć szeroko oczy by dostrzec ludzi, którzy potrzebują naszej pomocy. Doskonalenie siebie nie polega tylko na skupieniu na samym sobie, to przesłanie jest zawarte wyraźnie w zacytowanym powyżej fragmencie tekstu.

Nie... jestem przekonana, że nie robię tego wszystkiego by poczuć się lepiej. To moje przeświadczenie wymagało przewartościowania. Nie traktuję moich czynów jako odbicia własnej wartości, bo człowiek już jako istota jest wartością samą w sobie, niezależnie od tego czy postępuje dobrze czy źle, to nie ma żadnego znaczenia! To czy jest pożyteczna czy siedzi bezczynnie - CZŁOWIEK=NAJWIĘKSZA WARTOŚĆ NA ŚWIECIE, a wraz z nim każde najmniejsze istnienie.

Wszystko jest rzeczą względną, nigdy nie wiemy co tak naprawdę w swej głębi stanowi dobro. Często zdarza się, że pod płaszczykiem zbrodni kryją się światłe intencje, nie nam to oceniać, szydzić ani osądzać. Na ludzkie postępowanie składa się mnóstwo czynników, niezaplanowanych odruchów, celowych krzywd nakierowanych na cel i wielu związanych z tym uczuć, które stanowią o postępowaniu. Wyrzućcie te wszystkie definicje etyki czy moralności - są g*wno warte! Należy oddalić wszystko co ogranicza, wszystko to, co stoi nam na drodze do uzyskania wolności. Wolność stanowi najwyższą instancję. Bariery, których trzeba się pozbyć. I nie chodzi mi tu o drugiego człowieka - on nigdy nie jest przeszkodą, jest mostem do poznania samego siebie, to właśnie on-potrzebujący może sprawić, że staniemy się lepszymi ludźmi. Nie z powodu egoizmu, tylko z uzmysłowienia sobie jego potrzeb, otworzenia się na niego, przepływu energii. Bardzo trudno jest mi to wytłumaczyć, to wszystko nie wynika z negatywnych pobudek.

W gruncie rzeczy nic nie wiemy, kompletnie nic, szczególnie w dzisiejszej rzeczywistości. Ślepo naśladujemy się wzajemnie, bez chwili namysłu goniąc za ideami, lepszym życiem... Tak trudno przystanąć i zastanowić się chwilę... "Do czego to prowadzi?" - odpowiedzieć sobie na to pytanie. Mieć, nie być. Zdobywać, nie poznawać - te słowa definiują dzisiejszy sposób życia. To bezustanne tkwienie w negatywnych emocjach, które nas wewnętrznie wypalają i sprawiają, że nabieramy przekonania, że trzeba czynić jeszcze więcej niedorzeczności by przebić się przez jakieś wyimaginowane bariery - tak naprawdę ich nie ma, tylko trzeba to sobie uzmysłowić, a my nie mamy na to czasu, bo uganiamy się za jakimiś głupotami. Jeśli nauczymy się jak właściwie doskonalić siebie, zdobędziemy największe bogactwa tego świata, "im wyżej wzlecimy, tym dalsze horyzonty ujrzymy" - czyż to nie prawda? :)

PS. Słowa: Spójrz na siebie i dokonaj zmiany są moim zdaniem interpretowane przez wielu zbyt dosłownie. "Spójrz na siebie" oznacza zastanowienie się, kontemplację, zagłębieniu się w samego siebie by odkryć to, co jest najważniejsze. Nie jest dosłownym powierzchownym spojrzeniem na swoje postępowanie. Zmiana następuje wewnątrz człowieka, a to dzieje się za jego przyczyną jest tylko skutkiem. Spojrzenie na siebie i zmiana to wewnętrzna transformacja.
Ostatnio zmieniony pn, 16 maja 2011, 20:57 przez Talitha, łącznie zmieniany 2 razy.
Awatar użytkownika
give_in_to_me
Posty: 500
Rejestracja: ndz, 17 sty 2010, 12:37
Skąd: Wrocław

Post autor: give_in_to_me »

kaem pisze:W religii katolickiej wiatr jest symbolem Ducha Św.
Ogólnie w chrześcijaństwie, nie tylko w katolicyzmie wiatr może symbolizować Trzecią Osobę w Trójcy Św. :)
kaem pisze:I zmian.
Wystarczy przypomnieć sobie piosenkę Scorpionsów "Wind of Change" i jej polityczne znaczenie w Polsce w latach 80-tych chociażby- takie tam odwołanie popkulturowe :-)

A wracając jeszcze do chrześcijaństwa, to MITM ma na wskroś ewangeliczne przesłanie, wszak Jezus zawsze podkreślał, że każdy będzie indywidualnie odpowiadał za swoje czyny, ile to było jego napominań, by nie sądzić innych, bo ci odmierzą taką miarą, jaką ty mierzysz ludziom. Przypomnijmy sobie także jego narzekanie na lans i obłudę faryzeuszy, udających takich świętych przed innymi, mimo że to było tylko na pokaz, jednak do ustawiania innych byli pierwsi.

Hm, tak współcześnie, choćby dla człowieka wierzącego to jest raczej kwestia na ile ja jestem skłonny do napominania innych, by wzięli się za siebie, a na ile raczej zmierzam do dokonania tej wspomnianej przez anję autorefleksji, czyli co ja robię dla innych i co czynię, by świat był lepszym miejscem. Jakim jestem małżonkiem, partnerem, rodzicem, przyjacielem, dzieckiem, pracownikiem, sąsiadem?

Faktycznie, brzmi trochę jak refleksja z kazania, jednakże ogólnie dzisiaj, szczególnie w naszym kraju, mało w nas autorefleksji, bardzo często nasza wiara polega na sprawdzaniu, jak określone "normy" spełniają inni, zamiast zajrzeć wgłąb własnej duszy i bez ściemy i wybielania ocenić samego siebie. I potem jak nasuwa się jakaś dalsza refleksja, już ogólnie nad światem, że jest ciężko, to podstawowe jest pytanie- co ja sam mogę zrobić, by było lżej. Ktoś tu miał w podpisie cytat, chyba z Tołstoja, że wszyscy chcą zmienić świat, nikt nie chce zmienić siebie. Prawda to. I nie chodzi wcale o jakieś wielkie wewnętrzne głębokie przemiany, o których homesick pisała, nie bawimy się w interpretacje postaw bohaterów romantycznych (Gustaw-Konrad-Kordian i takie tam), chodzi o drobne zmiany w życiu codziennym, typu: mniej krzyczę na domowników, mniej zrzędzę, staram się pozytywnie podchodzić do ludzi w pracy (klientów, współpracowników), etc.

Jeszcze mi się tak nasuwa, że mówimy często, że ludzie Zachodu przestali chodzić do kościołów, że nie uczestniczą w nabożeństwach i mszach, nie słuchają kazań. Jeśli jednak wyjdziemy z założenia, że ikony popkultury są po części naszymi nowymi kaznodziejami i świętymi, to powiedzcie mi proszę, czy te tysiące zapalniczek w górze i tysiące ludzi trzymających się za ręce podczas koncertów , choćby Michaela kiedy wykonywał MITM- czy to nie jak msza/ nabożeństwo? A chór gospel, gdzie muzyka gospel ma korzenie chrześcijańskie i sławne wykonanie MITM z rozdania Grammy w 1988 r.- nie jest symboliczne? To nic, że MJ nie był chrześcijaninem, chodzi o pewne ramy i odniesienia kulturowe, zresztą Michael to człowiek wychowany w kulturze Zachodu, która jakie ma korzenie, każdy wie.

W górę serca, Pokój z Tobą, zacznij od człowieka w lustrze, Heal The World.
Awatar użytkownika
homesick
Posty: 1239
Rejestracja: wt, 15 sty 2008, 14:35
Skąd: spode łba

Post autor: homesick »

cocainegirl pisze:Aha, więc przepraszam za moją mylną interpretację, po prostu tak mi się skojarzyło z dobrem i pokojem. :)
nie przepraszaj nigdy za własne interpretacje, są twoje a nie mylne ;)

.
.
.
.

aż wiatr ducha świętego poczułam czytając Talithe :D
Talitha pisze:Wyrzućcie te wszystkie definicje etyki czy moralności - są g*wno warte! Należy oddalić wszystko co ogranicza, wszystko to, co stoi nam na drodze do uzyskania wolności. Wolność stanowi najwyższą instancję. Bariery, których trzeba się pozbyć. I nie chodzi mi tu o drugiego człowieka - on nigdy nie jest przeszkodą, jest mostem do poznania samego siebie, to właśnie on-potrzebujący może sprawić, że staniemy się lepszymi ludźmi. Nie z powodu egoizmu, tylko z uzmysłowienia sobie jego potrzeb, otworzenia się na niego, przepływu energii. Bardzo trudno jest mi to wytłumaczyć, to wszystko nie wynika z negatywnych pobudek.
pięknie i mądrze piszesz, bardzo blisko właśnie tych nieuchwytnych rzeczy.

give_in_to_me pisze: Jeśli jednak wyjdziemy z założenia, że ikony popkultury są po części naszymi nowymi kaznodziejami i świętymi, to powiedzcie mi proszę, czy te tysiące zapalniczek w górze i tysiące ludzi trzymających się za ręce podczas koncertów , choćby Michaela kiedy wykonywał MITM- czy to nie jak msza/ nabożeństwo?
zależy na jakie koncerty chadzasz, poczucie jedności poniekąd tych samych emocji owszem, ale ja to raczej z seksem i transem kojarzę i myślę że ludzie szukają raczej ekstremalnych, oczyszczających doznań.
taka pierwotna, plemienna funkcja muzyki się wtedy ujawnia.

no i ci najwięksi kaznodzieje popkultury, idąc dalej tą analogią, zostali umęczeni przez swych wyznawców i albo realnie uśmierceni, albo dla perwersyjnej satysfakcji mas strąceni z piedestału i obdarci z niegdysiejszej sławy. historia lubi się powtarzać.

no i gdzie te zmiany ja się pytam ;]
'the road's gonna end on me.'
Awatar użytkownika
give_in_to_me
Posty: 500
Rejestracja: ndz, 17 sty 2010, 12:37
Skąd: Wrocław

Post autor: give_in_to_me »

homesick pisze:zależy na jakie koncerty chadzasz, poczucie jedności poniekąd tych samych emocji owszem, ale ja to raczej z seksem i transem kojarzę i myślę że ludzie szukają raczej ekstremalnych, oczyszczających doznań.
taka pierwotna, plemienna funkcja muzyki się wtedy ujawnia.
Ostatnio na Gadze i na Shakirze byłam. Nawet jeśli chodzi o Lady, to uwierz, koncert daleki od plemienno-seksualno-transowych uczuć i zachowań ;]

Chęć chwilowej chociaż przynależności do jakiejś wspólnoty, zapalniczki w górze czy konfetti sypiące się z sufitu na fanów jak deszcz (jak u Shakiry w Berlinie)- w sumie chyba takie koncerty mi odpowiadają. Opis innego typu, jaki mi podałaś kojarzy mi się z jednym z "alternatywnych" koncertów, na jakich była moja koleżanka jeszcze w czasach liceum, gdzie najpierw się spiła, potem rzygała a potem całowała z jakimś poznanym tam kolesiem (tak, w TEJ kolejności).

Każdemu, co lubi ;]

homesick pisze:no i ci najwięksi kaznodzieje popkultury, idąc dalej tą analogią, zostali umęczeni przez swych wyznawców i albo realnie uśmierceni, albo dla perwersyjnej satysfakcji mas strąceni z piedestału i obdarci z niegdysiejszej sławy. historia lubi się powtarzać.

no i gdzie te zmiany ja się pytam ;]
Lubi lubi, tylko widzisz, Pysiu, nie chodzi o zmiany mas, tylko zmiany pojedynczych ludzi. Michael Jackson nie uzdrowił świata, ale może swoją muzyką czy osobowością uzdrowił i zmienił pojedyncze ludzkie serca i umysły. Otworzył je na siebie same, na innych. Poprzeglądaj forum, trochę jest tu takich indywidualnych wyznań. Nie mówię, że to są spektakularne ludzkie przemiany, takie zwykłe, małe, ciche, ale chyba dobrze, że się dzieją?

Wracając do religii- uważam, że Jezus Chrystus też nie zmienił świata "na lepsze", ale chrześcijaństwo zmieniło i nadal zmienia tysiące czy tam miliony pojedynczych ludzkich serc, bo te serca same tego chcą.

To kwestia podejścia. Już tu kiedyś wspominałam, jakiego jestem wyznania, często się powtarza w moim Kościele, że ma on za zadanie wychowywać jednostki, a nie tłumy. Jak się zabierze za wychowywanie tłumów, to zostaną mi już same pop-koncerty, bez nabożeństw ;]
Awatar użytkownika
homesick
Posty: 1239
Rejestracja: wt, 15 sty 2008, 14:35
Skąd: spode łba

Post autor: homesick »

give_in_to_me pisze:Opis innego typu, jaki mi podałaś kojarzy mi się z jednym z "alternatywnych" koncertów, na jakich była moja koleżanka jeszcze w czasach liceum, gdzie najpierw się spiła, potem rzygała a potem całowała z jakimś poznanym tam kolesiem (tak, w TEJ kolejności).
no nie do końca to miałam na myśli, choć mniej lub bardziej spójnie opisałaś moje pierwsze szczeniackie doświadczenia seksualne i żaden to powód do wstydu ani też chluby, ot doświadczenie jak każde inne.

co jednak nijak się ma do tego czego szukam w muzyce, doznawać można na różne sposoby, a muzyka od zawsze to dla mnie seksualna siła napędowa i dam sobie niejedno odrąbać, że nie tylko dla mnie.
a siła takiej energii spotęgowana doznaniami tłumu <jak najbardziej podniosłymi i pozytywnymi, a nie menelskimi> bywa oczyszczająca niemalże jak obrzęd religijny, więc wspólny mianownik zawsze można znaleźć ;)
give_in_to_me pisze:Nie mówię, że to są spektakularne ludzkie przemiany, takie zwykłe, małe, ciche, ale chyba dobrze, że się dzieją?
zmiany zawsze są dobre, bo postęp jest dobry jaki by nie był, ale nie mi oceniać pojedyńcze przypadki ludzkie.
a jak już oceniam, to nie zawsze na tak zwane nawrócenia patrzę przychylnym okiem.
przekorna dusza jestem i nie ufam ewangelizacji, sianiu dobrych nowin i takim klimatom, nie ważne czy wiąże się to z religią czy szeroko rozumianą popkulturą. tak, tej strony Michaela Jacksona też nie przyswajam.
źródło zmian powinno wynikać z wewnętrznego samokształcenia, poznawania siebie od tej złej i dobrej strony, próbowania jednego i drugiego, a nie czerpania od kaznodziei nawołujących z ambon albo z telewizora.
ale jeśli kogoś motywuje piosenka gospel do czegoś więcej niż skakania po pokoju i podnoszenia rąk ku niebu, to proszę bardzo, byle ślepo nie zapatrywać się w idoli wszelakiej maści.

Wracając do religii- uważam, że Jezus Chrystus też nie zmienił świata "na lepsze", ale chrześcijaństwo zmieniło i nadal zmienia tysiące czy tam miliony pojedynczych ludzkich serc, bo te serca same tego chcą.
tu możnaby zacząć dłuuuuugą dyskusję, bo moje zdanie nie może już chyba być bardziej odległe, ale nie to miejsce, nie ten wątek.
'the road's gonna end on me.'
Awatar użytkownika
give_in_to_me
Posty: 500
Rejestracja: ndz, 17 sty 2010, 12:37
Skąd: Wrocław

Post autor: give_in_to_me »

home, też uważam, że muzyka to seksualna siłą napędowa, ale akurat dla mnie nie w kontekście koncertów, tylko bardziej indywidualnym, więc już się dalszymi rozważaniami nie podzielę :) Na koncertach szukam jednak czego innego.
homesick pisze:przekorna dusza jestem i nie ufam ewangelizacji, sianiu dobrych nowin i takim klimatom, nie ważne czy wiąże się to z religią czy szeroko rozumianą popkulturą. tak, tej strony Michaela Jacksona też nie przyswajam.
źródło zmian powinno wynikać z wewnętrznego samokształcenia, poznawania siebie od tej złej i dobrej strony, próbowania jednego i drugiego, a nie czerpania od kaznodziei nawołujących z ambon albo z telewizora.
ale jeśli kogoś motywuje piosenka gospel do czegoś więcej niż skakania po pokoju i podnoszenia rąk ku niebu, to proszę bardzo, byle ślepo nie zapatrywać się w idoli wszelakiej maści.
Też boję się neofitów, co to każde zdania kończą okrzykiem "hallelujah, Pan jest z Tobą" itd. i co rusz wtrącają jak Jezus zmienił ich życie. Zresztą nie tylko chrześcijaństwo- domyślam, się, że Wysokie Obcasy czytujesz i jakieś 2 tyg. temu był tam artykuł o kobiecie z warszawskiej Pragi, takiej, no powiedzmy, stereotypowej dziuni, która przeszła na islam i teraz chodzi w czadorze i tak dalej- dla mnie przerażające jest jej pojmowanie wiary, nie szukam bowiem w swoim życiu nawróceń emocjonalnych, tylko intelektualnych a w opisywanym przypadku islam wydawał się być wielką, rozłożoną w czasie huśtawą emocjonalną, która powoduje, że wszystko staje się w życiu białe lub czarne (i w tym momencie zaczarowujemy rzeczywistość, bo tak wcale nie jest).

Autorefleksja czy zmiana, o jakiej wspominam, czy to w kontekście posiadania jakiegoś idola czy autorytetu, czy nawrócenia religijnego wiąże się dla mnie przede wszystkim z analizą swojego stanu nie tylko emocjonalnego, ale również intelektualnego, jak mówię, chodzi o poukładanie pewnych rzeczy na nowo- racjonalnie i świadomie, a nie pod wpływem emocji i na "haju". Boje się totalnie "hajowych" religii czy fandomów. Zresztą, są różne religie i wyznania, które na różne rzeczy "stawiają". Nie można wrzucać wszystkiego do jednego worka, bo to upraszczanie, najczęściej podszyte niechęcią do religii jako takiej, w ogóle.

Zastanawiałam się też ostatnio, czy to nie jest tak, że idol i autorytet zapełniają mi lukę po świętych, cóż, może w każdym człowieku jest potrzeba posiadania jakiś "świętych", tylko różnie się to realizuje. Jak jeszcze byłam w Kościele katolickim, to zawsze mnie ci biedni święci denerwowali, bo byli tacy idealni, cukierkowi, obrazkowi, pokonywali wszystko albo zostawali męczennikami, a przede wszystkim byli bez wad, byli "lepsi" od innych.

Michael nie jest dla mnie żadnym świętym, choć może to jakiś erzac takowej postaci, nie wiem, może w związku z powyższym akapitem wzięła się u mnie ta dziwna skłonność do kolekcjonowania jego brzydkich zdjęć (kiedy wszystkie fanki kolekcjonują te śliczne i cukierkowe), a ja mam na kompie katalog, do którego wrzucam wszystkie rozmazane makijaże, paskudne ciuchy, plastry na palcach, plamy po bielactwie i głupie miny. Uwielbiam to, że był taki daleki od ideału, miał tyle wtop, rozumiem, że wiele w życiu spieprzył. Podziwiam go za wiele rzeczy, i jako artystę, i jako człowieka, są pewne kwestie, w których mi zaimponował czy jako człowiek ogólnie, czy po prostu jako facet, ale nie muszę stawiać go za wzór, nie muszę go naśladować. W zasadzie można powiedzieć, że koniec końców wcale nie wygrał, nie podniósł się po upadku (proces), nie zdążył tego zrobić, dzień przed śmiercią opinia o nim to było "Michael Jackson- from hero to zero", ale w sumie walę to, wcale nie musiał niczego w końcu wygrywać, niczego udowadniać żebym mogła na swój sposób go kochać. Nie znoszę nadludzi.
Awatar użytkownika
Margareta
Posty: 1017
Rejestracja: sob, 22 sie 2009, 15:54
Skąd: południe kraju nad Wisłą

Post autor: Margareta »

homesick pisze:
give_in_to_me pisze:Nie mówię, że to są spektakularne ludzkie przemiany, takie zwykłe, małe, ciche, ale chyba dobrze, że się dzieją?
zmiany zawsze są dobre, bo postęp jest dobry jaki by nie był, ale nie mi oceniać pojedyńcze przypadki ludzkie.
a jak już oceniam, to nie zawsze na tak zwane nawrócenia patrzę przychylnym okiem.
przekorna dusza jestem i nie ufam ewangelizacji, sianiu dobrych nowin i takim klimatom, nie ważne czy wiąże się to z religią czy szeroko rozumianą popkulturą. tak, tej strony Michaela Jacksona też nie przyswajam.
źródło zmian powinno wynikać z wewnętrznego samokształcenia, poznawania siebie od tej złej i dobrej strony, próbowania jednego i drugiego, a nie czerpania od kaznodziei nawołujących z ambon albo z telewizora.
ale jeśli kogoś motywuje piosenka gospel do czegoś więcej niż skakania po pokoju i podnoszenia rąk ku niebu, to proszę bardzo, byle ślepo nie zapatrywać się w idoli wszelakiej maści.
Oo, i tu bym się kłóciła bowiem zdarza się, że lepsze jest wrogiem dobrego. :diabel: Np. zmiana techniki wokalnej "naszego" Michaela na zautomatyzowano - charczącą, którą zaobserwowałam od płyty "Bad". Ale to już kwestia indywidualnego odbioru. A tak serio, zdarza się, że zmiany na świecie nie zawsze wychodzą na dobre, a do takiego wniosku można dojść rozważywszy wszelkie ich aspekty.
Pod resztą wypowiedzi mogłabym się podpisać.
Piosenka "Man In The Mirror" to w moim odczuciu coś w rodzaju "świeckiego gospelu", podobnie jak "Keep The Faith" czy "On The Line", a ich teksty są czymś na kształt kazań. Jednakże brakuje mi w nich zabawy z konwencją oraz inwencji twórczej. Słucham innych artystów którzy w jakimś procencie odwoływali się do gospelu, czy to muzycznie, czy tekstowo (np. Curtis Mayfield - Talitha wie o kogo chodzi ;-) - polecam przesłuchać przepięknego "Future Song (Love A Good Woman, Love A Good Man") - u nich połączenie muzyki i tekstu nie tylko nie budzi u mnie przekornej chęci polemiki, ale i sprawia, że w stu procentach utożsamiam się z ich przesłaniem. U Michaela strasznie to jakieś plastikowe "upopowione", zachowacze, brzmienie spłaszczone, tekstom brakuje polotu. Szkoda, bo gdyby właśnie gdyby od "Bad" nie zaczął "przedobrzać" swojego brzmienia głosu i muzyki i zachował dawną naturalność i spontaniczność, to gdyby w póżniejszym czasie zainspirował się gospelem, wyszłoby mu moim zdaniem dużo lepsze piosenki odwołujące się do tego stylu.
Zastanawiałam się też ostatnio, czy to nie jest tak, że idol i autorytet zapełniają mi lukę po świętych, cóż, może w każdym człowieku jest potrzeba posiadania jakiś "świętych", tylko różnie się to realizuje. Jak jeszcze byłam w Kościele katolickim, to zawsze mnie ci biedni święci denerwowali, bo byli tacy idealni, cukierkowi, obrazkowi, pokonywali wszystko albo zostawali męczennikami, a przede wszystkim byli bez wad, byli "lepsi" od innych.
Mnie takiej luki nikt nie zapełnia ponieważ dobrze mi z moim agnostycyzmem i ogólnym sceptycyzmem w spojrzeniu na wiarę, religie, i wartości. Tak naprawdę za kultem świętych czy idoli kryje się nic innego jak potrzeba jakiegoś wzorca, ideału które upatruje się w tej czy w tamtej osobie.
zapraszam i polecam: http://msfeliciam.blogspot.com/
Obrazek
ODPOWIEDZ