kaem pisze:W religii katolickiej wiatr jest symbolem Ducha Św.
Ogólnie w chrześcijaństwie, nie tylko w katolicyzmie wiatr może symbolizować Trzecią Osobę w Trójcy Św. :)
kaem pisze:I zmian.
Wystarczy przypomnieć sobie piosenkę Scorpionsów "Wind of Change" i jej polityczne znaczenie w Polsce w latach 80-tych chociażby- takie tam odwołanie popkulturowe
A wracając jeszcze do chrześcijaństwa, to MITM ma na wskroś ewangeliczne przesłanie, wszak Jezus zawsze podkreślał, że każdy będzie indywidualnie odpowiadał za swoje czyny, ile to było jego napominań, by nie sądzić innych, bo ci odmierzą taką miarą, jaką ty mierzysz ludziom. Przypomnijmy sobie także jego narzekanie na lans i obłudę faryzeuszy, udających takich świętych przed innymi, mimo że to było tylko na pokaz, jednak do ustawiania innych byli pierwsi.
Hm, tak współcześnie, choćby dla człowieka wierzącego to jest raczej kwestia na ile ja jestem skłonny do napominania innych, by wzięli się za siebie, a na ile raczej zmierzam do dokonania tej wspomnianej przez
anję autorefleksji, czyli co ja robię dla innych i co czynię, by świat był lepszym miejscem. Jakim jestem małżonkiem, partnerem, rodzicem, przyjacielem, dzieckiem, pracownikiem, sąsiadem?
Faktycznie, brzmi trochę jak refleksja z kazania, jednakże ogólnie dzisiaj, szczególnie w naszym kraju, mało w nas autorefleksji, bardzo często nasza wiara polega na sprawdzaniu, jak określone "normy" spełniają inni, zamiast zajrzeć wgłąb własnej duszy i bez ściemy i wybielania ocenić samego siebie. I potem jak nasuwa się jakaś dalsza refleksja, już ogólnie nad światem, że jest ciężko, to podstawowe jest pytanie- co ja sam mogę zrobić, by było lżej. Ktoś tu miał w podpisie cytat, chyba z Tołstoja, że wszyscy chcą zmienić świat, nikt nie chce zmienić siebie. Prawda to. I nie chodzi wcale o jakieś wielkie wewnętrzne głębokie przemiany, o których
homesick pisała, nie bawimy się w interpretacje postaw bohaterów romantycznych (Gustaw-Konrad-Kordian i takie tam), chodzi o drobne zmiany w życiu codziennym, typu: mniej krzyczę na domowników, mniej zrzędzę, staram się pozytywnie podchodzić do ludzi w pracy (klientów, współpracowników), etc.
Jeszcze mi się tak nasuwa, że mówimy często, że ludzie Zachodu przestali chodzić do kościołów, że nie uczestniczą w nabożeństwach i mszach, nie słuchają kazań. Jeśli jednak wyjdziemy z założenia, że ikony popkultury są po części naszymi nowymi kaznodziejami i świętymi, to powiedzcie mi proszę, czy te tysiące zapalniczek w górze i tysiące ludzi trzymających się za ręce podczas koncertów , choćby Michaela kiedy wykonywał MITM- czy to nie jak msza/ nabożeństwo? A chór gospel, gdzie muzyka gospel ma korzenie chrześcijańskie i sławne wykonanie MITM z rozdania Grammy w 1988 r.- nie jest symboliczne? To nic, że MJ nie był chrześcijaninem, chodzi o pewne ramy i odniesienia kulturowe, zresztą Michael to człowiek wychowany w kulturze Zachodu, która jakie ma korzenie, każdy wie.
W górę serca, Pokój z Tobą, zacznij od człowieka w lustrze, Heal The World.