Historyjka

Dział przeznaczony do prezentacji własnej twórczości: wierszy, rysunków i tym podobnych.
Awatar użytkownika
aga100
Posty: 49
Rejestracja: czw, 07 kwie 2011, 15:22

Post autor: aga100 »

Michael zmęczony podróżą, nie miał sił, by zaprotestować. Poczłapał smętnie do kuchni i krótkim spojrzeniem, ocenił sytuację. Kuchnia była w dramatycznym stanie. Pod grubą wartswą kurzu, nie dało się rozrurznić lodówki od kuchenki mikrofalowej.
-Till! Chodź tu i pomóż mi sprzątać!-krzyknął w stronę drugiego pokoju.
-Ich habe keine Lust...-usłyszał, jak Till odśpiewuje mu w odpowiedzi.
-Michael II, chodź ino tutaj!-spróbował gdzieś indziej, jednak teraz, nawet nie usłyszał odpowiedzi.
-Till II!-chwycił się ostatniej deski ratunku.
-Nie teraz! Rozpalam ognisko!-odpowiedział.
'Ognisko?'pomyślał zdziwiony Michael, jednak postanowił nie denerwować się jeszcze bardziej i zdecydował, że posprząta sam. Z zadowoleniem stwierdził, że z kranu leci ciepła woda. Wziął szmatkę i zabrał się do czyszczenia.
Trzy godziny później, jedna szafka nadawała się do użytku. Oczywiście tylko z zewnątrz. Michael otworzył szufladę i ze zdziwieniem stwierdził, że coś znajduje się w środku. Przetarł to szmatką i zobaczył okładkę płyty. Widniał na niej pomarańczowy kwiat i...
-Till!-zawołał-patrz, co tu jest!
Till leniwie wtoczył się do kuchni i niechętnie spojrzał na to, co trzymał Michael. Momentalnie się ożywił i powiedział radośnie:
-To jest przeciż ''Herzeleid''! Till II, od dzisiaj słuchasz tylko tego!-zawołał i pobiegł do swojego klona, by mu zademonstrować, co już musi nauczyć się śpiewać.
-No, tak...-wymamrotał Michael i wrócił do sprzątanie. Z pokoju obok można było usłyszeć:
-Nie, nie, nie! W ogóle się nie starasz! Zaakcentuj słowa 'wollt', 'Bett', 'Flammen' i 'sehen'!-zdenerwowany Till nie mógł znieść, że Tillowi II tak źle idzie śpiewanie, jednak wytrwale kontynuował jego edukację. Tymczasem do kuchni wbiegł Michael II, rękami zasłaniając sobie uszy.
-Michael, zrób coś! Oni tak długo będą?-zapytał zdesperownay.
-Coś mi się zdaje, że tak. Spokojnie, przyzwyczaisz się.-Michael chciał go pocieszyć, ale Michael II, nie wyglądał na ani trochę bardziej szczęśliwego. - albo wiesz co, mam pomysł. Możemy ich zagłuszyć.-Michael uśmiechnął się porozumiewawczo do Michaela II i dodał - no to co, ''ABC''?
Mchaelowi II od razu poprawił się humor. Michael od dawna nie śpiewał ''ABC'', jednak dobrze pamiętał tekst i melodię. Zanim zaczęli śpiewać, usłyszeli jeszcze z sąsiedniego pokoju:
-Że, co?! I ja to mam zaśpiewać?! - Till II miał pewne opory, by zapoznać się z całym tekstem do ''Laichzeit''. Obaj Michaele postanowili jak najszybciej zacząć śpiewać.
-You went to school to learn girl, things you never knew before like "I" before "E" except after "C" and why 2 plus 2 makes 4 - duet Michaelów starał się śpiewać jak najgłośniej, by nie słyszeć wokalnych starań Tilla II, którego głos nie miał nic wspólnego z głosem jego dorosłego sobowtóra. W istocie udało im się to, jednak pojawił się pewien problem, gdy do Tilla II, dołączył się Till. Teraz bardziej było słychać:
-Er liebt die Mutter, und von der Seite, den Fisch gibt er ihr selbst!-''Laichzeit'' było dość dynamiczną piosenką, jednak z wokalistą w postaci Tilla II, w ogóle nie przypominało swojej orginalnej wersji, więc słuchanie jej było udręką i dla Michaelów i dla Tilla, więc po chwili można było jeszcze usłyszeć:
-Stop, stop! Wystarczy na dzisiaj!-Till uciszył Tilla II i teraz Michaelowie śpiewali sami, jednak coś im przerwało. Obejrzali się za siebie i zobaczyli Tilla siłującego się z lodówką.
-Trzy godziny temu, prosiłem cię, żebyś zrobił mi obiad, a ty nawet nie uruchomiłeś lodówki!
Ostatnio zmieniony śr, 01 cze 2011, 17:09 przez aga100, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
Pretty Young Thing
Posty: 54
Rejestracja: czw, 31 mar 2011, 16:54

Post autor: Pretty Young Thing »

Wreszcie lodówko-zamrażarka stanęła otworem.
-Aaaaaaa!!!!!-krzyknął Till i natychmiast ją zamknął.
-Co tam było?!-spytał zaintrygowany Michael.
-Nie chcesz wiedzieć...ruszało się.
Po tych słowach zapadła ostateczna decyzja. Lodówka z trudem została wywalona na dwór, łącznie ze swoją zawartością. W kuchni na szczęście odnaleźli stare suchary. Były tak twarde, że ledwo dało się je pogryźć. Natrafili też na duży zbiornik na wodę pitną, cały czas wypełniony w połowie.
Po pseudo-obiadokolacji wszyscy zasiedli przed ogniskiem rozpalonym przez Tilla II na podłodze jakiegoś pustego pomieszczenia. Wnieśli tam fotele, by było wygodniej. Ogień szybko pochłaniał resztki tektury z pustych opakowań po chipsach oraz zeschłe od dawna szczątki rośliny doniczkowej.
-Niech ktoś opowie bajkę...-zaproponował nieśmiało Till II.
Starszy Till zaczął więc swoją opowieść, prawdopodobnie wymyślaną na poczekaniu. Po chwili jednak wszyscy doszli do wniosku, że nie nadaje się ona dla dzieci. Za dużo w niej było mocno kontrowersyjnych wątków.
Michaelowi poszło lepiej; opowiedział historię o tym, jak to był tajnym agentem i musiał rozprawić się ze swoim szefem. Chłopcy, oczywiście, nie uwierzyli mu.
-Niezła historyjka.-stwierdził Michael II.-Ale ja już idę spać.-następnie ziewnął przeciągle i odszedł w kierunku swojego pokoju.
Przez chwilę panowała cisza. Po chwili wszyscy podskoczyli, słysząc krzyk:
-Co to jest?!!
Naraz zerwali się i pobiegli sprawdzić, co się stało. Michael II stał na środku korytarza i oddychał w przyspieszonym tempie.
-Coś tam było.-wyjąkał, wskazując przed siebie.
W ciemności ujrzeli świecące na czerwono punkciki.
-To tylko Irysek!-powiedział uspokojony Michael.-Nic ci nie zrobi.
Wyszedł naprzeciw, aby udowodnić im swoje słowa. Wtedy usłyszeli ryk, kojarzący się z najstraszliwszym potworem z koszmarów. Całą czwórką cofnęli się od stworzenia, które na pewno nie było chomikiem. Mrugnęło ślepiami i zniknęło w mroku.
-To...to...to chyba było w lodówce...-wydukał Till, cały czas sparaliżowany strachem.
-Jak się tu dostało?
-Drzwi nie były zamknięte na zamek.
-Umrzemy!!-wrzasnął Till II i pobiegł skryć się do pokoju Michaela II.
Właściciel sypialni, niezadowolony, zabębnił w drzwi, ale ze środka nie było żadnej odpowiedzi. Usłyszeli tylko telewizor, wyświetlający właśnie powtórkę serialu "Moda na sukces" po hiszpańsku.
-Cokolwiek to jest, nie może tu sobie dłużej mieszkać bezkarnie. Trzeba to coś schwytać.-zadecydował Michael stanowczo.-Potrzebny będzie sprzęt.

Następnego dnia, po częściowo nieprzespanej, acz spokojnej nocy, wszyscy zebrali się w salonie. Mieli na sobie najgrubsze ubrania, jakie zdołali znaleźć oraz kawałki blachy. Miała to być ochrona przed tajemniczym stworzeniem. Każdy otrzymał także jakąś część zastawy stołowej do obrony. Najbardziej majestatycznie wyglądał Till z rondlem na głowie, patelnią w jednej i długim nożem w drugiej ręce. Na sobie miał kawałki czegoś, co kiedyś mogło być maską skutera śnieżnego.
Michael, uzbrojony w wałek do ciasta i spory widelec, dowodził akcją. Ich celem było znalezienie kryjówki stwora i unieszkodliwienie go. Dwaj chłopcy również brali udział w polowaniu, jednak każdy w zupełnie innym nastroju: Michael II podniecony, a Till II przerażony.
Awatar użytkownika
aga100
Posty: 49
Rejestracja: czw, 07 kwie 2011, 15:22

Post autor: aga100 »

Całą czwórką ruszyli w stronę ciemnego korytarza. Michael na czele, za nim Michael II, a na końcu dwaj Tille obok siebie, ponieważ Till II trzymał się jak najbliżej swojej dorosłej wersji. Michael trzymał w prawej ręce pochodnie, ponieważ skończyły im się baterie do latarki. Po krótkim czasie stracili z oczu początek korytarza. Brnęli w ciemność, coraz mniej pewnie. Nagle, Michael usłyszał głuche tąpnięcie i przytłumiony krzyk. Przerażony, odwrócił się, by sprawdzić, co się stało. Zobaczył Tilla, który najwidoczniej musiał się o coś potknąć, bo leżał na podłodze, jednak to nie było najgorsze, bo można było również zobaczyć wystającą z pod niego rękę. Till, który dopiero teraz zdał sobie sprawę, co się stało, zszedł z Tilla II. On, cały siny, złapał hałst powietrza. Po chwili wróciły mu kolory, jednak po tym incydencie, postanowił raczej iść sam. Kontynuowali wędrówkę, gdy nagle Michael powiedział:
-Hej, słuchajcie, tam chyba coś jest...w każdym razie coś się tam świeci! - Till podszedł do Michaela i przyjżał się światłu, po czym stwierdził:
-To nie pozostaje nam nic innego do roboty, jak iść i zobaczyć, co tam jest!-ruszyli w stronę światła. W miarę zbliżania się, zaczęli rozróżniać pojedyncze kształty. W końcu podeszli wystarczająco blisko, by stwierdzić, że na fotelu, na środku groty, która stanowiła zakończenie korytarza siedział...
-Bruce Dickinson!-zawołał zdziwiony Till, widząc legendarnego wokalistę Iron Maiden, który trzymał w ręku smycz, na której końcu była dziwna postać. Była wysoka, nienaturalnie chuda, miała dziwaczną czuprynę, czerwone, świecące oczy i bardziej przypominała zombie niż człowieka. Przed nim szamotał się, próbując zerwać smycz sam Eddie The Head, czyli słynna maskotka Iron Maiden. Oczy Bruca, który widocznie był w transie, nic nie wyrażały. Cały czas patrzył się w ścianę, jakby nic do niego nie docierało. 'Ja to mam szczęście do zdziwaczałych metalowych piosenkarzy' pomyślał Michael, kontemplując sytuację. Tymczasem Till podszedł do Bruca i dugnął go w głowę. Nic to nie dało, więc postanowił spróbować czegoś innego.
-Michael, daj tylko tą pochodnię!-zawołał do niego.
-O nie...nie masz zamiaru chyba...
-Mam zamiar-przerwał mu.
-Nie...musi być jakiś inny sposób!-powiedział Michael.
-Może jest, ale minie trochę czasu, zanim go znajdziemy, więc daj mi tą pochodnię!
-Nie!
-Tak!
-Nie!
-Tak!
Tymczasem, gdy Michael i Till się kłócili, Michael II pociągnął Tilla II do Eddiego. Till II stawiał czynny opór, jednak nie pomogło mu to i pochwili stał twarzą w twarz z szmoczącym się Eddim. Sparaliżowany strachem zastygł jak słup soli, gdy Michael II starał się podejść do Eddieo jak najbliżej.
-Założysz się, że go dotknę?-zapytał ze szczwanym uśmiechem.
-Nie-odpowiedział Till II i zwrócił się w odwrotnął stronę, jednak Michael II go zatrzymał. Ich poczynaniom ciągle towarzyszył akompaniament złożony z 'tak' Tilla i 'nie' Michaela.
-Mam już tego dość! Daj mi spokój!-Till II poszedł w stronę Bruca i kopnął go z całej siły. Zauważył, że jedna jego powieka drgnąła. Po chwili mrugnął. Po parunastu sekundach ziewnął i przeciągnął się. Zuważył Tilla II i Michaela II i zwrócił się do nich.
-Tamci dwaj...-powiedział wskazaując na Michaela i Tilla-to właściwie o co się kłócą?
Zaskoczeni Michael II i Till II nie byli w stanie wydusić z siebie słowa, więc Bruce zadecydował:
-Dobra, sam się spytam...-wstał z fotela, wciąż trzymając smycz z Eddim.
-Hej...przepraszam...czy wy może...-kłótnia Tilla i Michaela przybrała na sile, więc nawet go nie zauważyli. Till odgrażał Michaelowi:
-Nawet nie wiesz z kim zadzierasz...-powiedział tajemniczo i jego oczy zaświeciły się na czerwono.
-Till...-co jest z twoimi oczami?-zapytał przerażony Michael.
-Spokojnie, to tylko gadżet z teledysku-wyciągnął sobie soczewki kontaktowe i jego oczy były normalne, jednak po chwili, nie wiadomo skąd wyciągnął olbrzymią strzelbę, której ostatnio często używał podczas koncertów.
-Till, skąd ty...-Michael był coraz bardziej zdezorientowany.
Awatar użytkownika
Pretty Young Thing
Posty: 54
Rejestracja: czw, 31 mar 2011, 16:54

Post autor: Pretty Young Thing »

Nikt nie zdążył się zorientować, co Till chce zrobić ze strzelbą, ponieważ w tym momencie przeciwległa ściana groty...wybuchła! Ktoś musiał podłożyć tam dynamit. Po chwili ujrzeli światełko w tunelu i poczuli mrożące zimno. Na tle bieli (wprawdzie panowała wtedy noc polarna, ale na dworze miało właśnie miejsce zajawisko zwane zorzą) zobaczyli cień postaci. Kiedy ich oczy przyzwyczaiły się do jasności, rozpoznali idącego ku nim mężczyznę z kilofem w ręku.
Kiedy on też ich zobaczył, zatrzymał się gwałtownie.
-A wy kim jesteście?-spytał, w pełni zdziwiony.
-Mieszkamy tam.-odrzekł Michael, wskazując za siebie.
-A ja jestem na wycieczce krajoznawczej.-dorzucił Bruce.
-Nazywam się Scrooge McDuck.-odezwał się nowo przybyły.-Poszukuję tutaj złota.
-Na Antarktydzie?
-Owszem.
Nikt już nic więcej nie powiedział. McDuck chyba chciał się wycofać na zewnątrz, ale rzucił jeszcze ostatnie spojrzenie na resztę. Jego wzrok zatrzymał się na Michaelu. Zamrugał gwałtownie i drżącymi rękoma odszukał w kieszeni okulary. Włożył je i dopiero wtedy krzyknął:
-Michael Jackson!!!
Rzucił się na swojego idola, bo rzeczywiście był jego wielkim fanem. Mike odskoczył i skrył się za Tillem.
-Ej, co ja jestem? Twój osobisty ochroniarz?-Till nie był zachwycony z narzuconej mu roli.
-To niesamowite!-krzyczał dalej Scrooge.-Michael Jackson na środku lodowej pustyni! A to dopiero sensacja! A do tego w jakim towarzystwie! Muszę szybko zadzwonić do kolegów!
Wykonał kilka telefonów. Po treści jego rozmów można było poznać, że oprócz zamiłowania do złota jest również dziennikarzem. I właśnie spraszał ich więcej.
-Wiecie co-wyszeptał Michael.-spadamy stąd.
Nikt nie miał nic przeciwko. Wrócili tylko do środka po ciepłe kurtki i wybiegli w noc. McDuck musiał tu czymś przyjechać. Po chwili dojrzeli skuter śnieżny. Jakimś cudem (na szczęście Bruce'a z nimi nie było-gdzieś się zapodział po drodze) zmieścili się w czwórkę na pojeździe. Till-kierowca ruszył, jadąc po śladach zostawionych wcześniej przez Scrooga. Tym sposobem w niedługim czasie dojechali do brzegu morza, gdzie przy pomoście cumował kuter rybacki. Bez zastanowienia wpadli na pokład.
-Co się dzieje?-spytał kapitan, który właśnie pojawił się w polu widzenia.
-Proszę nas stąd zabrać.-poprosił Michael.-Wszystko jedno gdzie, byle szybko.
-Ale ja muszę czekać na mojego zleceniodawcę.
-Zapłacimy potrójnie.
Wreszcie kapitan zgodził się. Wypłynęli pospiesznie na pełne morze, omijająć liczne lodowe kry.

Po wielogodzinnym rejsie dotarli do wybrzeży jakiegoś lądu.
-Co to za miejsce?-spytał kapitana Michael II.
-To Australia.-odpowiedział.-Za niedługo dobijemy do portu w Melbourne.
-Całkiem nieźle.-ocenił Michael.-Wyjedziemy z miasta w jakieś mniej zaludnione regiony i będzie niezła kryjówka.
Awatar użytkownika
aga100
Posty: 49
Rejestracja: czw, 07 kwie 2011, 15:22

Post autor: aga100 »

Za niedługo ich oczom ukazały się oszklone drapacze chmur, mosty o wymyślnych kształtach i inne tego typu konstrukcje.
-Choby Nowy Jork-ocenił rzeczoznawczo Till, który nie mniej niż trzy miesiące temu wrócił z trasy koncertowej po Stanach. Wpłynęli do głównego kanału, w którym aż roiło się od kutrów takich jak ten, na którym oni płynęli.
-Na morzu panują niemal takie same zasady jak na ulicy-zauważył Michael, gdy niewielka motorówka wymusiła na nich pierwszeństwo, a ich kapitan zaczął wyzywać sternika od niedzielnych żeglarzy. Kanał prowadził wzdłuż głównej ulicy w centrum Melbourne. Na brzegu wszyscy zauważyli stadion, na którym widocznie przygotowywany był dzisiaj jakiś koncert. Gdy podpłynęli bliżej, przeszczęśliwy Till zawołał:
-Kiss! Kiss!-po czym dodał do kapitana-proszę nas tu wysadzić!
-Till, myślałem, żeby może wyjść na ląd trochę dalej od centrum, żeby się nie rzucać w oczy...-zaczął nieśmiało Michael, ale Till mu przerwał:
-Nie marudź i zakładaj kaptur, żeby cię nikt nie poznał. Wychodzimy!-zarządził i całą czwórką zeszli do niewielkiego prywatnego portu, który był akurat najbliżej stadionu. Till wciągnął powietrze i powiedział zadowolony:
-Ech, Australia, kraj kangurów i hajfiszy...
-Że jak?-domagał się sprostowania Michael II.
-Rekinów-wyjaśnił Till-uwielbiam na nie polować-dodał ze złowieszczym uśmiechem.
-Nie będzie żadnego polowania na hajfisze i chodzenia na koncerty! Jesteśmy tu, żeby się ukryć!-protestował Michael, ale Till już popędził do najbliższego konika, po bilety. Po chwili wrócił z bananem na twarzy i rozdał im wejściówki, mówiąc:
-Na płycie! Jak wejdziemy na cztery godziny przed początkiem, to staniemy zaraz przy scenie!
-Aż tak ci zależy na tym koncercie?-zapytał, zdziwiony ślepym entuzjazmem Tilla, Michael II.
-Oczywiście! Wiecie ile oni mają efektów pirotechnicznych na scenie?-Till był zszokowany ich niewiedzą-może chociaż ty...?-zwrócił się do Tilla II.
-Przyznam, słyszałem o nich, ale...-zaczął.
-Właśnie, są świetni!
-Nie, chciałem powiedzieć, że są mi obojętni.-oczy Tilla momentalnie zrobiły się wielkie jak spodki ze zdziwienia, po czym wymamrotał:
-W jakim ja towarzystwie żyję...ale na pewno po dzisiejszym występie zmienicie zdanie-dodał wesoło. Michael był ciągle sceptyczny co do tego pomysłu. Zastanowił się, po czy pomyślał 'Co nam zaszkodzi odrobina szaleństwa?'
-Dobra-zgodził się-ale nie wychylaj się-dodał po chwili do Tilla.
-Okej...

Koncert zaczynał się w ten sam dzień. Tak jak powiediał Till, stali zaraz przy scenie, jednak nie bez wyrzeczeń.
-Till, ale ja naprawdę muszę iść do łazienki. Poszę, pozwól mi!-błagał zdesperowny Till II, jednak Till był głuchy na jego prośby.
-Nie, bo potem się już nie znajdziemy!
-Ale przecież wiem, że jesteście zaraz przy scenie! Proszę, nie wytrzymam dłużej!
-No dobra, idź-uległ Till, po czym Till II jak szalony pobiegł w stronę toytoyów. Michael czuł się dziwnie będąc na koncercie jako widz, a nie jako gwiazda, jednak było to dla niego dość ciekawe doświadczenie.
-Patrzcie, nikt mnie nie prosi o autograf!-zdziwiony tajemniczym zjawiskiem Michael zaczął się narwowo obracać w kółko w poszukiwaniu tłumu fanów biegnących w jego stronę, jednak się zawiódł-nikogo nie było. 'Acha, to pewnie przez kaptur' zorientował się i już zaczął go ściągać, jednak Till, który to zauważył, rzucił się w jego stronę i go powstrzymał.
-Weź się w garść! To nie twój koncert! - zawołał do niego, po czym Michael wrócił do siebie, po chwili dezorientacji. Till II wrócił z łazienki i razem w czwórkę, stali przed sceną, czekając na gwiazdę wieczoru. Po paru zespołach supportujących na scenie światła zgasły i na jej środku, oświetlony pojedynczym snopem światła, stanął umalowany na biało-czarno Gene Simmons ze swoim basem-toporem. Oszalały z radości Till piszczał na całe gardło. Uszy Michaela zaczęły przy tych piskach płonąć żywym ogniem. Po paru piosenkach, jakże widowiskowych, Tommy Thayer, gitarzysta prowadzący, powiedział do mikrofonu:
-A teraz poprosimy na scenę kilku naszych fanów-rozanielony do granic możliwości Till zaczął skakać z radości przy barierce, ale Michael zawołał do niego:
-Till, nawet się nie waż...-jednak było już za późno. Till został wybrany jako jedna z pięciu osób poproszonych na scenę. 'Przecież go prosiłem!' pomyślał zdesperowany Michael, jednak teraz nie mógł już nic zrobić. Till szalony ze szczęścia ruszył na scenę, jednak gdy znalazł się na niej, zarządzono przerwę. Usłyszeli od ochroniarza, że mają przejść za kulisy. Tam już czekali na nich Gene Simmons, Tommy Thayer, Paul Stanley i Eric Singer.
-Więc-zaczął Gene-kto z was chce śpiewać?
-Ja! Ja! Wybierz mnie!-Till nie chciał dać szansy odezwania się całej reszcie fanów.
-Dobra, spkojnie, zaśpiewasz-powiedział lekko onieśmielony Tommy, który Tilla nie kojarzył, z resztą jak cała reszta zespołu. Póżniej wybrano gitarzystę, perkusistę basistę i gitarzystę rytmicznego, po czym wypchnięto ich na scenę. Till od razu poczuł się jak ryba w wodzie, a zwłaszcze dzięki swojej koncertowej strzelbie, którą znowu nie wiadomo skąd wyciągnął. Wśród widowni zauważył rozwścieczonego do granic możliwości Michaela, jednak dopóki miał chwilę czasu przed swoim show, zwrócił się do niby-instrumentalistów:
-Czy ktoś z was potrafi na czymś grać?-zapadła cisza, w której słychać było cykanie świerszczy, jednak po chwili amator-gitarzysta zorientował się, że ktoś coś do niego mówi.
-Ekhem-odchrząknął-znam akord D.-Till chwycił się za głowę, po czym powiedział do wszystkich:
-Wiecie co? Nie róbcie nic.
-A to czemu nie? Ty myślisz że co, ty lepiej wystąpisz? Jesteś takim samym amatorem jak my! A ta strzelba to szczyt kiczu!-zawołał niby-perkusista. Till uśmiechnął się z politowaniem i postanowił z nimi nie dyskutować. Odwrócił się do widowni i spojrzał na Michaela. Jego wzrok mówił nie wiele więcej, niż ''masz przerąbane!'', więc Till postanowił trochę przedłużyć występ. Za nimi, na scenie, pojawił się Gene Simmons, który podszedło do mikrofonu i powiedział:
-Bądźcie wyrozumiali dla tych oto śmiałków-tu wskazał na Tilla i resztę fanów-i powitajcie ich gromkimi brawami!-zachęcona przez Gene'a widownia zaczęła wiwatować, a sam Gene usunął się ze sceny. Perkusista zaczął wybijać jakiś wzięty z kosmosu rytm, jednak Till powstrzymał go ruchem ręki i zaczął recytować do mikrofonu jedyną piosenkę która mu przychodziła do głowy i nie potrzebowała akompaniamentu. Przynajmniej na początku.
-Ein kleiner Mensch stirbt nur zum Schein, wollte ganz alleine sein. Das kleine Herz stand still fur Stunden, so hat man es fur tot befunden. Es wird verscharrt in nassem Sand, mit einer Spieluhr in der Hand- i w tym momencie Till stanął. Kompletna czarna dziura. Nie umiał sobie przypomnieć ani linijki tekstu. 'Trema?' pomyślał zdziwiony. Popatrzył się na Michaela i z jego wzroku wyczytał 'Wiedziałem, że tak będzie!'. Till próbował sobie przypomnieć chociaż jedną zwrotkę jakiejkolwiek piosenki, ale nawet żadnen tytuł nie przychodził mu do głowy! Spojrzał ze strachem na resztę fanów z instrumentami i ulotnił się tak szybko jak umiał. Starał się niezauważony zejść ze sceny, jednak przed kilkunastotysięczną widownią, nie było to proste. Wpadł za kulisy i porwał sweter jakiegoś pracownika obsługi technicznej. Po drodze minął spacerującego Gene'a Simmonsa, ale nie zwrócił na niego uwagi. Wybiegł z koncertu i wrócił na kuter, aby w coś się przebrać. Kiedy stwierdził, że nie zostanie rozpoznany wśród publiczności, wrócił do Michaela, Michaela II i Tilla II. Zdziwiony i rozzłoszczony Michael zapytał się go:
-Co ci odbiło?! No jeszcze rozumiem, żeby się pchać na scenę, ale żeby z niej wybiegać? Mam nadzieję, że tego nie będą puszczali w telewizji!-oburzył się Michael. Dla niego takie zachowanie było nie do pomyślenia!
-Z tym że...zapomniałem tekstu-powiedział zawstydzony Till i zarumienił się jak dziewczynka w przedszkolu.
-Jak to zapomniałeś tekstu?! Przecież sam go napisałeś osiem lat temu! I przypuszczam, że od tego czasu parę razy go słyszałeś-Michael był zdziwiony brakiem profesjonalizmu Tilla.
-Ale...nie pamiętam żadnej piosenki. Zero! Null!-narzekał Till.
Awatar użytkownika
Pretty Young Thing
Posty: 54
Rejestracja: czw, 31 mar 2011, 16:54

Post autor: Pretty Young Thing »

-Ekhem...-Michael II spróbował zwrócić na siebie ich uwagę.-Pragnę zauważyć, że lepiej by było się stąd zwijać. Patrzcie tam.-wkazał ręką na brzeg.
Do portu nadciągały właśnie tłumy ludzi. Wrzeszczeli i popychali się nawzajem, próbując wysunąć się na prowadzenie. Niektórzy mieli na sobie koszulki lub inne rekwizyty, które dobitnie wskazywały na to, iż są fanami Michaela.
-Ups.-Mike wyglądał na z lekka przerażonego.-Ktoś musiał mnie rozpoznać...
-No ja się nie dziwię.-przerwał mu Michael II.-Nie pamiętasz? Jak wracaliśmy tu z koncertu, to wpadłeś na jakąś dziewczynę w przejściu podziemnym. Przez ciebie rozlał jej się koktajl czekoladowy. Jako zadośćuczynienie wypisałeś jej czek na 100$, który opatrzyłeś oczywiście swoim podpisem. Jak go przeczytała, to pewnie powiedziała o tobie paru osobom. No i co teraz mamy?
-Przepraszam-wydukał Michael.-Jakoś tak z rozpędu to zrobiłem. Mogłem jej dać gotówkę.
-Dobra, lepiej się stąd wydostańmy, zanim zbierze się ich jeszcze więcej.
Wyślizgnęli się z kutra i poczęli przemykać pomiędzy łodziami, stojącymi w porcie. Tłum był już wszędzie. Kiedy tylko jakiś facet zobaczył postać w kapturze w towarzystwie trzech innych, również podejrzanych typków, natychmiast głośnym okrzykiem zaalarmował pozostałych. Wtedy uciekinierzy rzucili się biegiem przed siebie. Wpadli do jakiegoś baraku, prawdopodobnie składziku na sieci lub czegoś podobnego. Tam na chwilę odetchnęli. Nie byli tu bezpieczni na długo. Rozejrzeli się dookoła.
-Patrzcie na to!-Michael podszedł do czegoś wiszącego na drzwiach otwartej szafy.
Była to ogromna maska królika, a także reszta ubrania, które wyglądało na rozmiar Michaela.
-Z czym mi się to kojarzy...-Mike uśmiechnął się, naciągając na siebie przebranie. Przejrzał się w lustrze. Wyglądał teraz prawie identycznie, jak w teledysku "Speed demon".
Reszta również odnalazła w szafie parę strojów. Tak przebrani, wyszli na zewnątrz. Tam stała już oczywiście grupa w gotowości bojowej z aparatami w ręku. Mocno się jednak zawiedli.
-A gdzie Michael Jackson?!-krzyknął ktoś z tłumu.
-Widziałem jednego takiego jak wbiegał do środka, a później schował się w szafie.-odparł Till, ledwo mieszczący się w stroju różowej wróżki ze skrzydełkami, prawie jak z bajek o Barbie.
Parę osób wpadło do środka. W międzyczasie przebierańcy porwali stojące obok cztery rowery i pognali ku wyjazdowi z portu. Gdy byli już dostatecznie daleko zatrzymali się i z ulgą zeszli ze swoich pojazdów, których siodełka były nieprzeciętnie twarde. Znajdowali się teraz w samym centrum miasta. Wzięli taksówkę. W ten sposób zamierzali wydostać się z Melbourne. Kierowca obrzucił ich podejrzliwym spojrzeniem. Nic dziwnego. Miał przed sobą królika, wróżkę, Kermita oraz Papę Smerfa w ogromnej czapce, ledwo mieszczącej się w samochodzie. Mimo to, ruszył i wywiózł ich za miasto.
Po opuszczeniu auta, wszyscy zdjęli z siebie stroje.
-Co to jest?!-krzyknął przerażony Till II.
Wszyscy zwrócili na niego swoje spojrzenia. Jego włosy stały do góry i były czerwone.
-To od tej czapki.-swierdził Michael II, ściągając maskę żaby.-Aaaaa!!-krzyknął, gdy zrozumiał, co się stało.
Jego włosy również stały, ale dla odmiany miały kolor zielony. Podobnie rzecz miała się z Tillem i Michaelem. Rożowa fruzura Tilla oraz białe loki Michaela sterczały w takim samym nieładzie. Wszyscy popatrzyli na siebie w przerażeniu.
-Musimy to jakoś przeżyć...-powiedział Michael z bardzo nietęgą miną.-Lepiej skupmy się na znalezieniu jakiegoś miejsca do zamieszkania.
Złapali autostopa. Na szczęście kierowcą był staruszek, który już ledwo co widział. Oczywiście, nie poznał ich.
Jego niewielkim samochodzikiem dotarli do bardziej wyludnionych, pustynnych terenów. Kilka razy proponowali mu pomoc i chcięli przejąć od niego kierownicę. Za każdym razem odmawiał. Kiedy wreszcie wysiedli byli na granicy załamania nerwowego.
-Nigdy więcej nie wsiadam do samochodu, którym kieruje miły starszy pan w okularach.-zapowiedział Michael.-Czy on w poprzednim wcieleniu był kierowcą rajdowym?!
-Patrzcie.-Michael II zwrócił uwagę na dym ulatujący w niebo gdzieś w oddali.-Może tam ktoś mieszka?
-Chodźmy tam.-zadecydował Till.-Nie zamierzam spędzać nocy na pustyni.
Awatar użytkownika
aga100
Posty: 49
Rejestracja: czw, 07 kwie 2011, 15:22

Post autor: aga100 »

Wszyscy ruszyli dalej w tym kierunku, bo co mieli dalej robić? Ostrożnie miali pojedyncze kępki znikomych roślin rosnących na pustyni. Wyczerpani do cna ucieczką przed fanami Michaela brnęli w milczeniu przez suche stepy pokrywające właściwie większość Australii. Till II, który był wielkim fanem Discovery, przypominał sobie po kolei nazwy wszystkich jadowitych węży występujących na tym kontynencie. Michael II, zaczął się zastanawiać jak to się właściwie stało, że znalazł się w tak absurdalnej sytuacji? Natomiast Michael, postanowił doprowadzić do porządku swoją nową fryzurę, jednak po chwili okazało się, że nie jest to proste. Jego białe loki układały się w każdą możliwą stronę, tylko nie w tą, co miały. Till, widząc jego starania, powiedział:
-Powinienem ci dać numer do Christopha, on jest w tym mistrzem-jednak po chwili przypomniał sobie, że właśnie między innymi przed nim uciekają i zasępił się. Szli już tak z pół godziny, jednak ani trochę nie zbliżyli się do źródła dymu. Michael powoli zaczynał tracić nadzieję na to, że w tę noc prześpią chociaż godzinę, gdy nagle poczuli swąd z ogniska. Till, który już kompletnie się poddał i pochlipywał w lekkim oddaleniu od grupy, ożywił się. Wszyscy w milczeniu, jednak z nową siłą przyśpieszyli kroku. Po jakimś czasie doszli do niewielkiego zagajnika. Zza drzew prześwitywał blask ognia, co Tillowi i Tillowi II zdecydowanie przypadło do gustu. Michael jako pierwszy zakradł się pod obozowisko. 'Jak w ''Winnetou'' normalnie!' pomyślał Till, obserwując bacznie poczynania Michaela. Michael na czworaka, niemal bezszelestnie torował sobie drogę wśród krzaków. Znalazł idealne miejsce na obserwację i przygotowawszy się na dłuższe zwiady ułożył się wygodnie. Przy ognisku dostrzegł dwóch mężczyzn. Jeden, odwrócony do niego tyłem, miał kapelusz kowbojski i długie, czarne włosy. Drugi, siedzący przodem do Michaela, miał zaczesane do tyłu, blond włosy i dziwaczną brodę. Michael stwierdził ze zdiwieniem, że skądś go zna. Zastanowił się i dopiero po chwili skojarzył, że przed nim siedzi James Hetfield! 'Ten drugi, to pewnie Kirk Hammet' pomyślał Michael. Obaj mieli przewieszone przez plecy strzelby myśliwskie, a za pasem rewolwery i noże. U Kirka, Michael nawet zauważył lasso! Za nimi, stały rozsiodłane trzy konie. Michael z niepokojem stwierdził, że wiatr wieje w ich stronę, więc w każdej chwili mogły go wyczuć. Wycofał się do Tilla, Michaela II i Tilla II. W paru zdaniach przedstawił im sytuację, a na końcu z zadowoleniem stwierdził:
-Ani przez chwilę mnie nie zauważyli!-jednak Till nie zwracał już na niego uwagi i cały zdenerwowany pobiegł w stronę obozowiska.
-No i cały trud poszedł na marne!-powiedział zdegustowany Michael i popędził za Tillem. Tymczasem on, wpadł do obozu i krzyknął:
-James! Pożałujesz tego!-całkowicie zdezorientowani James Hetfield i Kirk Hammet ciągle siedzieli w tym samym miejscu, wpatrując się dziwacznie w Tilla-''Nothing else matters'' to była moja piosenka!-i rzucił się w amoku na Jamesa.
Awatar użytkownika
Pretty Young Thing
Posty: 54
Rejestracja: czw, 31 mar 2011, 16:54

Post autor: Pretty Young Thing »

Ofiara odskoczyła na bok w przerażeniu. Till zatrzymał się z bocznym poślizgiem i odwrócił z pianą na ustach. Skoczył na Hetfielda. Tym razem nie udało mu się uciec. Znalazł się w morderczym uścisku Tilla. Zrozumiał, że nie ma już ratunku. Lindemann byłby rzeczywiście udusił go na miejscu, jednak Michael przerwał im, stając pomiędzy walczącymi.
-Just beat it! No one wants to be defeated! Showin' how funky and strong is your fighter, it doesn't matter who's wrong or right!
Till i James popatrzyli na siebie z nienawiścią.
-Z powodu wrodzonej łagodności nie zabiję cię.-odezwał się Till.-Ale z chęcią przywiążę do drzewa i zostawię na pożarcie zwierzętom!
Jak powiedział, tak zrobił. Po chwili Hetfield stał już plecami do pnia, przywiązany do niego grubą liną. Natomiast Kirk wyrywał się, przytrzymywany przez Michaela II i Tilla II.
-A co zrobić z tobą?-zastanawiał się Lindemann, pocierając w zamyśleniu podbródek.-Może wrzucić do rzeki? Nie, tu nie ma rzeki. Albo sprzedać do niewoli? Aborygenom na przykład.
-Najpierw trzeba jakichś znaleźć.-zauważył Michael. Na początku był stanowczo przeciwko temu, co tu się działo, jednak później przypomniał sobie, jak to kiedyś Hammett odbił mu dziewczynę. Było to już dawno temu, ale teraz po raz pierwszy od tamtego czasu nadarzała się okazja do zemsty. No i ogólnie nigdy nie był wielkim fanem zespołu Metallica, którego przedstawicieli miał teraz przed sobą.
Tak więc Kirk został wzięty w niewolę. Jakieś dwa kilometry dalej napotkali ciemną jaskinię, wyglądającą na mieszkanie jakiegoś drapieżnika. Wrzucili tam Hammetta, związanego i zakneblowanego.
-Masz za swoje!-zawołał jeszcze Till, odchodząc.

Zapadł już zmrok, kiedy dotarli do niewielkiej wioski. Było to obozowisko Aborygenów. Kiedy tylko przybysze znaleźli się na ich terenie, zostali pojmani i zaprowadzeni do wodza. Jednak gdy stanęli w świetle ogniska, wszyscy dookoła zamarli. Nagle, jak na komendę, padli na kolana. Adresaci ich uwielbienia byli dość zdezorientowani, ale już po chwili zrozumieli, o co chodzi. Na ścianie jednego z domków widniało duże malowidło. Przedstawiało ono cztery postacie, dwie niższe i dwie wyższe. Jedną dość potężnej budowy. Wszystkie one miały stojące w górę kolorowe włosy, sprawiające wrażenie nażelowanych. W rękach trzymały włócznie i tarcze.
-Chyba wzięli nas za jakieś bóstwa.-stwierdził Michael.-Teraz się nam kłaniają, tylko co będzie później?
Wszyscy zasiedli na specjalnie przygotowanych dla nich tronach. Till II z nieznanych przyczyn otrzymał również ogromny owoc, niezidentyfikowanego pochodzenia. Zjadł go, z satysfakcją i wyższością spoglądając na Michaela II.
Członkowie plemienia zebrali się przy ognisku i rozpoczęli tańce. Po chwili Michael dołączył do nich, dopasowując swój styl tańca do ich ruchów. Nagle z jego kieszeni wyskoczył Irysek, niezadowolony z powodu niespodziewanych turbulencji. Chomik rozejrzał się dookoła i dołączył do tańczących. Po niedługim czasie wszyscy zgromadzili się wokół niego. Michael, który jak zwykle wpadł w trans, zarejestrował ten fakt to z opóźnieniem.
Jak się okazało, zwierzątko wykonywało najbardziej ekstremalny break-dance, jaki kiedykolwiek widzieli nawet najwięksi profesjonaliści w tej dziedzinie. Aborygeni poczęli naśladować go, chociaż nie szło im najlepiej.
Tak minął ten wieczór. Noc spędzili w wiosce.

Następnego ranka Till wstał i przeciągając się wyszedł ze swej chatki. Mówiąc szczerze, nie wyspał się na twardym, glinianym podłożu. Rozcierając bolące plecy poszedł wywiedzieć się, co jest na śniadanie.
Przy nowo rozpalonym ognisku stał już Michael, smażąc na zaimprowizowanej patelni jajka sadzone.
-Skąd to wziąłeś?-spytał Till, niedowidząc jeszcze na oczy.
-Jakbyś przeczytał "Poradnik młodego skauta", to byś wiedział.-odparł Mike, przerzucając śniadanie na talerze.
Kiedy pojawili się chłopcy, całą czwórką skonsumowali posiłek. Wszyscy nadal mieli kolorowe fryzury, ale ich włosy układały się w trochę normalniejszy sposób.
-Tu możemy przeczekać, dopóki nie zejdzie nam farba z głów, bo później pewnie się zorientują, że to nie nas powinni czcić.-rzekł Michael.-Później trzeba będzie się wynieść gdzie indziej. Ale na razie proponuję zaplanować coś na dzisiejszy dzień. Przydałoby się trochę rozrywki.
Awatar użytkownika
aga100
Posty: 49
Rejestracja: czw, 07 kwie 2011, 15:22

Post autor: aga100 »

Co do tego, Michael miał zdecydowanie rację. Wszyscy odczuwali jeszcze trudy wczorajszego marszu, więc odrobina zabawy mogłaby pomóc im o tym zapomnieć. Wszyscy zaczęli rozmyślać, co by można porobić, by uprzyjemnić sobie pobyt w tej dziwacznej wiosce. Tillowi wpadały do głowy różne dziwaczne, często dość kontrowersyjne i dwuznaczne pomysły, lecz wiedział, że jeżeli się zbyt wychylą, mogą zostać rozpoznani, więc porzucił je. Za to spowrotem zaczął się martwić swoją amnezją. Teraz nawet nazw albumów nie potrafił sobie przypomnieć, ale postanowił się z tym jeszcze nie dzielić z innymi. Siedzieli przy ognisku, zastanawiając się, co najlepiej zajęło by im czas, gdy nagle tubylec z dzikim krzykiem wbiegł pomiędzy nich, trzymając dzidę i wołając z przestrachem łamanym angielskim:
-Ratujcie się kto może! Przepowiednia się spełnia-'Jakie to szablonowe' pomyślał Michael, jednak za chwilę na malowidle, przedstawiającym podobne do nich bóstwa, zobaczył w tle szóstkę jeźdźców w plemiennych strojach, galopujących w ich stronę. Gdy się odwrócił, zobaczył dokładnie to samo, ale nie na malowidle, tylko na prawdę!
-O, nie! To mój zespół! Znaleźli mnie!-lamentował Till, który zobaczył właśnie, co się stało.
-Nie zdążymy uciec, ale możemy spróbować się gdzieś ukryć-zadecydował Michael i całą czwórką pobiegli do najbliższej chatki. Okazało się, że należała do plemiennego szamana. On, zdziwiony tym, że ktoś tak nagle wbiegł do jego domu, zdezorientowany spojrzał na nich.
-Ukryj nas! Szybko!-zawołał Michael II. Szaman zastanowił się chwilę, po czym spojrzał wymownie na szafę, która wybitnie nie pasowała tu wystrojowo, jednak idealnie nadawała się na kryjówkę. Bez zastanowienia wskoczyli tam, i zamknęli za sobą drzwi.
-Chyba...chyba nas tu nie znajdą-wysapał Till.
-Au! Tu coś jest!-narzekał Till II.
-Cicho bądź-upomniał go Michael II, ale chwilę po tym stęknął-aua! Tu coś rzeczywiście jest! To jest choinka!
-Choinka?-zdziwił się Till-co to, święta?
-Nie...tu coś dalej jest.
-Jak w ''Opowieściach z Narnii''!-ucieszył się Till II, który ostatnimi czasy żył tylko tą książką.
-Słuchajcie, to chyba nie jest Narnia!-zawołał Michael II, który postanowił jako pierwszy zbadać głębię szafy. Powoli wyszli, a ich oczom ukazał się krajobraz, którego nigdy by się nie spodziewali. Widzieli miasto, nad którym górowały kominy i szyby elektrowni. Przed nimi stała tabliczka z napisem...
-Sosnowiec-przeczytał Till na głos.
Awatar użytkownika
Pretty Young Thing
Posty: 54
Rejestracja: czw, 31 mar 2011, 16:54

Post autor: Pretty Young Thing »

W ten oto sposób znaleźli się w polskim mieście, leżącym na ziemi Śląskiej. Konkretnie rzecz biorąc, stali teraz na niewielkim placu. Znajdowały się tu również tarcze strzelnicze. Wszystko było pokryte farbą.
Po chwili zrozumieli, dlaczego. Zza budynku wyskoczyło parę osób w dziwacznych strojach, kaskach i ochronach na twarz. Trzymali w rękach dość duże pistolety.
-Paintballowcy!-krzyknął Michael i osłonił się, bo właśnie w tym momencie wyżej wymienieni zaczęli do nich strzelać kulkami z farbą. Zapewne myśleli, że są oni kolejnymi graczami.
-To ja już wolałem Australię!-krzyknął Michael II.
Wszyscy rzucili się do tyłu w stronę kępy drzew. Tam odnaleźli przejście do szafy. Naraz wypadli po drugiej stronie, wprost do chatki, w której stał...
-Hans Schultz!!!-wrzasnął Till.
-Mam cię! Gdzie moje koszyki?!-spytał jego niedoszły szef.
-Właśnie skończyłem wyplatanie! Koszyki są tam!-Till wskazał na otwarte drzwi do szafy.
Gdy Schultz zbliżył się do niej, Lindemann jednym ruchem wepchnął go do środka i zatrzasnął.
-Uciekamy!-zawołał.
Całą czwórką wybiegli na zewnątrz. Tam natknęli się na Rammsteinów. Jak się okazało, byli jednak nieszkodliwi, ponieważ Aborygeni związali ich jako nieproszonych gości.
Niedaleko, na horyzoncie ujrzeli natomiast samolot, którym przyleciał tu Hans. Pognali w tamtym kierunku. Wpadli do środka. Michael udał się do kokpitu, by przekupić pilota, aby zabrał ich stąd jak najszybciej.
-Przepraszam, chciałbym...-zaczął, lecz nie skończył. Przy sterze siedział Bruce Dickinson z Iron Maiden.
Odwrócił się i powiedział:
-A więc znów się spotykamy! Gdzie państwa zabrać?
-Eeee...daleko stąd. W jakieś w miarę odludne miejsce.
Bruce kiwnął głową i rozpoczął procedurę startową.
Michael wrócił do pozostałych. W czasie tego lotu prawie przez cały czas grali w bierki i scrabble.

Po kilku godzinach wylądowali na niewielkim lądowisku wśród gór. Dookoła rozciągał się bambusowy las.
-Gdzie dolecieliśmy?-spytał pilota Michael II.
-Jesteśmy w Chinach.-odparł Dickinson, wyciągając z kieszeni Snickersa, którego najwyraźniej zamierzał skonsumować.
Przed opuszczeniem samolotu Till II chciał jeszcze skorzystać z toalety. Jednak kiedy tylko otworzył drzwi do pomieszczenia, wyskoczył z niego Eddie. Chłopiec wybiegł na zewnątrz z krzykiem, zaskoczony tym nagłym atakiem.
Wszyscy zaczęli rozglądać się dookoła. Rzeczywiście, znaleźli się na całkowitym odludziu. Z tej wysokości dostrzegli gdzieś w dole pola ryżowe i pracujących na nich wieśniaków.
-Chodźmy tam.-zaproponował Michael.-Może pozwolą nam zamieszkać u siebie.
Zaczęli schodzić na dół bambusowym lasem. Usłyszeli, że ich samolot odlatuje. Po raz kolejny byli więc całkowicie zdani na własne nogi lub na szczęście. Ich cel znajdował się niestety dość daleko. Dojście tam musiało zająć kilka godzin. Po jakimś czasie zatrzymali się na odpoczynek.
Till II, kompletnie wykończony, położył się w zaroślach i po chwili zasnął. Niedługo potem reszta zebrała się i poszła dalej. Nie zauważyli jego nieobecności, bo zawsze zostawał gdzieś w tyle. Myśleli, że i tym razem pojawi się wkrótce. Nie oglądając się za siebie, szli dalej.
Till II obudził się pół godziny po ich wyjściu. Gdy zorientował się, że jest sam, wpadł w panikę. Zaczął biec przed siebie prawie na oślep, przedzierając się przez krzaki. Nagle potknął się o korzeń, stracił równowagę i potoczył w dół po zboczu. Na końcu wpadł do niewielkiego stawiku, zarośniętego glonami i trzciną. Wynurzył się, wypluł z ust wodę i wyczłapał na brzeg. Dalej poszedł już trochę ostrożniej. W pewnym momencie usłyszał podejrzany szelest. Zatrzymał się, nasłuchując. Po chwili zza drzewa wyłonił się człowiek z dużą strzelbą myśliwską. Celował w niego.
-Nie ruszaj się, czymkolwiek jesteś!-ostrzegł, podchodząc bliżej.
Rzeczywiście, Till II, cały w glonach nie wyglądał normalnie. Jego włosy dopełniały jeszcze tego wrażenia.
W ten sposób został on wzięty do niewoli jako ciekawy okaz chińskiej fauny. A ponieważ ze strachu całkiem stracił głos, nie mógł nawet wytłumaczyć pomyłki kłusowników.

Michael, Till i Michael II wreszcie zorientowali się, że kogoś im brakuje. Zawrócili więc w poszukiwaniu swej zguby.
Awatar użytkownika
aga100
Posty: 49
Rejestracja: czw, 07 kwie 2011, 15:22

Post autor: aga100 »

-Czy ty zawsze musisz się gdzieś tracić?-zapytał zdenerwowany Michael Tilla, przedzierając się przez zarośla, po czym dodał do siebie-czuję się jak u mnie na strychu.
-Co ty do mnie masz? W końcu to zgubił się Till II, nie ja!
-To to samo!-odparł Michael. Wędrowali już dobrą godzinę, a on czuł już od dłuższego czasu ssanie w żołądku. Rozejrzał się po okolicy, jednak zaowocowało to tylko ciosem gałęzią prosto w twarz.
-Kiedy wyjdziemy z tego gąszczu!-zdesperowany, nie miał już sił, by iść dalej. 'A mogłem teraz siedzieć na spotkaniu z królem Hiszpanii w jego rezydencji' pomyślał.

Tymczasem, Till II siedział zamknięty w klatce czakając w milczeniu na to, co miało go spotkać. Dookoła niego krzątali się kłusownicy. Pakowali zapasy, chowali namioty, a niektórzy przyglądali mu się za zdziwieniem. Raz nawet usłyszał:
-Jak natura mogła zrodzić coś tak potwornego?-mówił jeden kłusownik do drugiego, patrząc ukratkiem na Tilla II, który trochę już ochłonął i postanowił coś powiedzieć i wyjaśnić sytuację:
-Przeapraszam...-zaczął nieśmiało, ale w momencie, gdy zaczął mówić, cały obóz zbiegł się pod jego klatkę. Wszyscy, zdziwieni, wpatrywali się w niego, więc kontunuował:
-Zdaje mi się...że nie jestem potworem. Po prostu wpadłem do bagna!-gdy to powiedział, przetarł sobie ręką twarz, co z lekka przekonało kłusowników. Odwrócili się i zaczęli naradzać. W końcu jeden z nich powiedział:
-Skoro jednak nie jesteś nowo odkrytym zwierzęciem, nie będziesz nam tak przydatny jak myśleliśmy-zaczął-jednak zawsze możemy cię sprzedać na targu niewolników, choć zbyt wiele za ciebie nie dostaniemy-kłusownik odszedł w stronę namiotu. Till II, przerażony, nie wiedział co począć.

W tym samym czasie Michael, Till i Michael II, przedzierali się przez las w zupełnie inną stronę, niż powinni. Idący na czele Michael torował drogę. Idący za nim Till podśpiewywał sobie ''Wo bist du?'', a Michael II zastanawiał się, czy kiedykolwiek gdzieś dojdą. Jakby w odpowiedzi na jego pytanie, Michael krzyknął:
-Słuchajcie, tu są jakieś domy!-w przypływie radości, wbiegli na niewielką polanę w środku lasu, dziękując za to, że nie ma już wokół nich gęstego lasu. Zobaczyli małe chatki, zbudowane z drewna. Mogło ich być najwyżej kilkanaście. Z jednej z nich wyszła chinka w podeszłym wieku, trzymając w dłoniach miskę. Gdy ich zobaczyła, upuściła ją i chwyciła się za głowę, krzycząc:
-Michael Jackson! O żesz ty!-po czym puściła się biegiem przez wioskę, wołając na cały głos radosną nowinę, o przybyciu jej idola. Michael, który już zamierzał poprosić o nocleg i zapytać, czy nie widzieli Tilla II, zatrzymał się w pół kroku i powiedział po cichu do swoich towarzyszy:
-Wycofujemy się, tylko spokojnie-wszyscy dali potężnego susa w krzaki, aby ukryć się przed fanami Michaela.
-Nie możemy tu zostać?-zapytał się Michael II-przecież oni mają raczej przyjazne zamiary.
-Oj, nie wiesz, co mówisz-westchnął Till i zaczął tłumaczyć Michaelowi II, do jakich potworności mogą posunąć się rozjuszeni fani. Swoje opowiedanie ubarwił paroma cytatami z między innymi ''Blood on the dance floor'' i ''Asche zu Asche''. Michael II, coraz szerzej otwierał oczy, po czym powiedział słabym głosem:
-Ja chcę do domu.
-Spokkojnie, Till trochę przesadził-uspakajał go Michael, ale Till mu przerwał:
-O, nie. Nie wiesz, co się stało Olliemu, kiedy podczas pływania po publiczności, spadł z pontonu, prosto w tłum! Biedaczek przez miesiąc musiał być karmiony słomką!
-Może po prostu stąd chodźmy-podjął szybką decyzję Michael II, i w trójkę podjeli taktyczny odwrót.

Tymczasem, paredziesiąt kilometrów na północ, na oczywiście nielegalnym targu niewolników, Till II siedział w klatce, czekając na wyrok. Może kupi go psychopata? Pedofil? Fan Justina Biebera? Till II nie wiedział co z tego będzie najgorsze. W tym momencie podeszło no niego pięciu mężczyzn. Jeden z nich powiedział, wskazując na niego:
-Patrzcie! To chyba ten sam chłopiec, którego widzieliśmy z Tillem i Michaelem Jacksonem!-po czym za chwilę, zapytał się jednego z kłusowników-za ile on jest?
-Świnia i dwa kurczaki.
-A w przliczeniu na euro?
-Nie być żadnego przeliczania! Świnia i dwa kurczaki. Jak nie macie świni i dwóch kurczaków, to tam być stragan-powiedział wskazując na budkę obok. Po chwili wrócili ze świnią na smyczy i dwoma kurczakami.
-Jest wasz-powiedział kłusownik i otworzył klatkę z Tillem II. On, jeszcze bardziej przerażony niż wczesniej, niepewnie wyszedł na wolność. Jeden z jego wybawicieli zwrócił się do niego:
-Jak się nazywasz?-próbował silić się na przyjazny uśmiech, jednak średnio mu to wychodziło. Till II spojrzał na nich przestraszony i powiedział, pełen obaw o ich reakcję:
-Till Lindemann-ten, który pytał go o imię, wydawał się być poirytowany odpowiedzią.
-Ok, a teraz na poważnie?
-No Till Lindemann!
-Spokojnie, Rychu-powiedział drugi mężczyzna-to tylko zbieżność nazwisk. Ja kiedyś wypisywałem autograf Elvisowi.
Awatar użytkownika
Pretty Young Thing
Posty: 54
Rejestracja: czw, 31 mar 2011, 16:54

Post autor: Pretty Young Thing »

-No dobra, skoro tak się upiera, że jest Tillem, to trochę się nad nim poznęcamy, zanim znajdziemy tego prawdziwego.
Till II miał przed sobą rozwścieczony zespół Rammstein, poszukujący zagubionego wokalisty.

Tymczasem dwóch Michaeli i dorosły Till zmienili kierunek marszu i zbliżyli się już bardziej do targu. Na drodze, którą szli, natknęli się na pięcioosobową grupkę mężczyzn. Jeden z nich siedział na niedużej lektyce, ciągniętej przez małego chłopca.
-Till II!-krzyknął Michael II uradowany i podbiegł do niego. Mimo wszystko, trochę się już stęsknił.
-Mamy cię!-zakrzyknął Christoph, zeskakując z lektyki.
Wszyscy rzucili się na Tilla. Ze względu na przewagę liczebną, szybko unieruchomili go na ziemi. Michael stał obok, zdeziorentowany. Nie brał udziału w bójce, bo nie dotyczyła jego. Widząc jednak, że Richard mściwie pakuje Tillowi do ust ogromną cytrynę, wyciągnął z kieszeni Iryska.
-Wiesz, co robić.-powiedział do niego. Nie odniosło to porządanego skutku. Mike popatrzył na chomika, zdziwiony. Zwierzę spało w najlepsze na jego dłoni.
-Zawsze zwarty i gotowy...-wymamrotał Michael i odłożył go na ziemię, żeby się nie poobijał. Podszedł do walczących i odciągnął na bok Paula.
-Proszę, zostawcie go...-zrobił słodkie oczy.
-Nie, nie uda ci się drugi raz!-odparł Paul, odwracając się.
Wtedy Michael przypomniał sobie, że Christian wyznał mu kiedyś w tajemnicy, iż zawsze, gdy słyszy piosenkę "Human nature", wpada w trans. Jackson zaczął więc śpiewać pierwszą zwrotkę i patrzył z satysfakcją, jak Lorenz staje na środku drogi nieruchomo i w zachwycie podnosi oczy ku niebu. Reszta zespołu ze zdziwieniem popatrzyła na niebie, a następnie na Michaela.
-On go czaruje!-krzyknął Oliver.-Pewnie nauczył się od Osbourne'a jakichś szmańskich sztuczek! Uciekajmy, bo jeszcze i nas tak ogłupi!
Wszyscy puścili się biegiem w stronę, z której przyszli. Michael przestał śpiewać. Christian obejrzał się dookoła, a kiedy zorientował się, że reszta ucieka, pognał za nimi.
-Udało się. Kolejny raz.-stwierdził Mike.-Może wreszcie dadzą sobie spokój. Mimo wszystko takie uciekanie jest trochę bez sensu. Musisz wreszcie wrócić do Niemiec, a wtedy cię dopadną-i oni, i twój szef. Trzeba wymyślić, skąd wziąć te koszyki.
-Może ci Chińczycy, twoi fani z tamtej wioski, by nam pomogli. Jakby tak wszyscy wzięli się za wyplatanie, to na pewno by się udało.
Pchani nadzieją, zawrócili do wioski, z której niedawno uciekali. Michael II i Till II szli na końcu, opowiadając sobie dowcipy i różne zabawne anegdoty. Michael II zaoferował się nawet, że nauczy Tilla II śpiewać.
Dotarli w końcu na miejsce. Po początkowym ataku tłumu oszalałych ludzi, udało się im wytłumaczyć, żeby się uspokoili, bo wszyscy dostaną autografy. Michael został też zmuszony do rozdania każdemu po jednym Tic-tacu, które to akurat miał w kieszeni. Ze zdziwieniem odkrył, że Chińczycy nie jedzą ich, lecz chowają i zabezpieczają, jak największą świętość.
Oczywiście nikt z miejscowych nie mówił po angielsku, ale jeden z nich znał niemiecki w stopniu, który w szkole określono by mianem dopuszczający. Till porozumiał się z nim. Wreszcie otrzymał zapewnienie, że żądana ilość koszyków zostanie wypleciona. Miało to jednak zająć sporo czasu. Trochę tu jeszcze musieli zostać.
Zamieszkali w wiosce. Wieczorem jednak okazało się, że Irysek, po całym przespanym dniu, ani trochę nie jest śpiący. Michael zaśpiewał mu do snu wszystkie kołysanki, jakie znał. Bez skutku. Wreszcie, nie wiedząc, co dalej począć wywrzeszczał na całą wioskę piosenkę "Bad". Obudziło to parę osób. Niezadowolone, przyszły one poskarżyć się na hałas. Michael spławił je, wkurzony już wielce na wszystko dookoła. Wtedy zza rogu jednego z domów wybiegło kilku chłopców. Jeden z nich był ubrany jak Michael w teledysku "Bad". Zaczęli wykonywać ten utwór, naśladując wiernie choreografię oryginału. Michaelowi skojarzyło się to z dziecęcą wersją tego videoclipu-"Bader". Później wszyscy znikęli, pozostawiając go samego w ciemnościach.
Wrócił do środka. Irysek spał w najlepsze.
'No nie, czyli wystarczyło zostawić go w spokoju?!'pomyślał. Następnie położył się spać, marząc o dniu jutrzejszym, kiedy to zamierzał zjeść na śniadanie ostatniego Marsa, którego uchronił w swoim plecaku.
Awatar użytkownika
aga100
Posty: 49
Rejestracja: czw, 07 kwie 2011, 15:22

Post autor: aga100 »

Tymczasem Michael II, który obserwował poczynania chłopców z wioski, naśladujących Michaela, postanowił uświadomić im, z kim mają do czynienia. Przebywał już z Michaelem jakiś czas, więc ten zdążył go nawet nauczyć parę układów z jego przyszłych piosenek. Śmiało podszedł do nich i zapytał się tego, który udawał Michaela:
-Sądzisz, że umiesz tańczyć lepiej ode mnie? - tamten, zdziwiony, popatrzył się na swoich towarzyszy i ze spokojem odparł:
-Tak.
Michael II zrobił wyzywającą minę i powiedział ze złością:
-Tak? To ja wyzywam cię na pojedynek!
-Okej - chłopiec z wioski wstał i podszedł blisko Michaela II - nawet nie wiesz, na co się porywasz! - dodał.
-Raczej ty nie wiesz! Jutro w południe! W tym miejscu!
-Dobra!
Rozeszli się do namiotów, zdenerwowani całym zajściem. Michael II, przed snem zastanawiał się, co jutro zatańczy, ale wszystkie wydarzenia poprzedniego dnia sprawiły, że zasnął zaraz po tym, jak się położył.

Till II, cały roztrzęsiony wszystkim, co go spotkało, nie potrafił zasnąć, więc zaczął bawić się iPodem, którego podprowadził Tillowi. Na początku nie wiedział, do czego służy, w końcu przybył z początku lat siedemdziesiątych, jednak po chwili zorientował się, co to jest. Postanowił posłuchać wszystkich piosenek, które w przyszłości nagra. Zaczął oczywiście chronologicznie, od pierwszej płyty.

Till, który jakże cenił sobie spokojny sen, zamknął dokładnie drzwi chaty, zgasił światło i położył się do łóżka. Ale...coś było nie tak. Przecież nie miał swojego różowego króliczka Dyla Sowizdrzała! Wszyscy zwykle dziwili się, jak można tak nazwać maskotkę, ale było to imię ulubionej postaci z bajek Tilla! Mocno zaniepokojony, wyszedł z chaty i zaczął myśleć, gdzie go mógł zostawić. Przecież noc wcześniej jeszcze go miał. Gdy tak błądził po wiosce, natknął się na Tilla II, który rzucił się na niego, oburzony, krzycząc:
-Co to jest!?! Co to ma być? - w tym momencie wcisnął mu słuchawki na głowę i Till usłyszał, głos Sharleen Spiteri, śpiewającej ''Don't die before I do'', a zaraz potem jego głos, który powtażał za nią ten sam tekst, tylko po niemiecku.
-No tak... - Till stał zakłopotany, bo rzczywiście piosenka nie była najlepsza.
-Przecież to brzmi normalnie jak jakaś piosenka Wilków! - oburzał się Till II.
-A skąd ty znasz Wilki? Przecież ich wokalista jest młodszy ode mnie! - Till próbował zmienić temat, ale Till II musiał wiedzieć, skąd w głowie Tilla zrodził się tak szatański pomysł, żeby nagrać tą piosenkę.
-Nie zmieniaj tematu - normalnie, jakby czytał w myslach Tilla - i powiedz mi dlaczego?! - ostatnie słowo niemalże wypłakał. Klękną przed Tillem, którego dręczyły wyrzuty sumienia. W tym samym momencie podszedł do nich Michael, mówiąc:
-Ciszej, proszę was! Budzicie całą wioskę! - i dodał - Till, znalazłem Dyla Sowizdrzała. Był na dachu mojej chaty. Mogę wiedzieć, co on tam robił? - podał mu maskotkę, a Till w przypływie radości uściskał ją mocno. Była dla niego bardzo ważna. W końcu w podobnej sytuacji napisał piosenkę ''Ohne dich''! Michael powiedział do oby dwóch Tillów:
-Słuchajcie, cokolwiek dyskutujecie, zróbcie to jutro! Inni też chcą spać!
-Tak, a zwłaszcza Irysek - dodał do siebie Till, mamrocząc.
-Co tam szepczesz? - zainteresował się Michael.
-A...nic - odpowiedział Till.
-No przecież coś słyszałem!
-Zdawało ci się!
-Coś o Irysku, tak?
-Wiesz, co? Tak, o Irysku!
-Cokolwiek to było, odwołaj to!
-Nie!
-Tak!
-Nie!
-Tak!
Till myślał, że ma deja vu, ale po chwili uświadomił sobie, że oni mają tendencję do takich kłótni. Wrócił do swojej chaty, zostawiając ich samych.

Michael II otworzył oczy i momentalnie przypomniał sobie, o dzisiejszym pojedynku. Spojrzał na swój zegarek. Była dziesiąta, więc miał jeszcze dwie godziny. Wyszedł przed chatę i od razu usłyszał:
-Tak!
-Nie!
-Tak!
-Nie!
Michael II, miał już tego dość, więc oddalił się od miejsca kłótni. Po drodze spotkał Tilla II. Zapytał się go:
-Oni już tak długo?
-Całą noc. I to kłócą się o taką głupotę!
-Zostawmy ich. Wiesz, gdzie tu jest łazienka?
-Tam za rogiem.
Rozeszli się. Michael II powoli nie mógł już wytrzymać z tymi bazsensownymi kłótniami Michaela i Tilla.
Awatar użytkownika
Pretty Young Thing
Posty: 54
Rejestracja: czw, 31 mar 2011, 16:54

Post autor: Pretty Young Thing »

Wreszcie nadeszło południe. Michael II stawił się w wyznaczonym miejscu punktualnie. W ręku trzymał 7Daysa, którego ku swemu wielkemu zdumieniu znalazł w swojej chacie poprzedniego dnia. Teraz odgryzał po kawałku, delektując się jego słodkim smakiem. Czekając na przeciwnika, ćwiczył kroki, które zamierzał zaprezentować.
Wreszcie zjawił się młody Chińczyk w stroju do "Bad". Michael II popatrzył na niego pobłażliwym wzrokiem.
-Myślisz, że jak się przebierzesz, to od razu wygrasz walkowerem?-spytał.
-Nie. Ja tylko dbam o wizerunek.-odpowiedział tamten i spojrzał na niego z dezaprobatą.
Michael II skontrolował szybko stan swojego ubrania. Rzeczywiście, nie wyglądało najlepiej. Było brudne i podarte. Przynajmniej jego włosy wróciły już do normalnego stanu.
Wzruszył ramionami i ustawił się w gotowości do rozpoczęcia pojedynku. Zorientował się, że nie mają muzyki. Wtedy na plac wyszła około 10-letnia dziewczynka z głośnikiem. Za nią szła druga, identyczna, z drugim głośnikiem. W ten sposób kilkoro idących w rządku dzieci wniosło całą, ogromną wieżę i podłączyło ją do jedynego w wiosce gniazdka elektrycznego. Do radia włożono płytę i zaczęła grać muzyka. Była to piosenka "Billie Jean".
Michael II z radością stwierdził, że Michael nauczył go choreografii do tego utworu i że nie miał z nią żadnych trudności.
Obaj chłopcy rozpoczęli taneczne zmagania dokładnie w tym samym momencie, każdy w trochę inny sposób. Sędziowali Till II i jakiś dzieciak z wioski. Po jednym utworze każdy z sędziów opowiedział się po stronie swojego kolegi, więc ogłoszono remis. Ta sama sytuacja powtórzyła się jeszcze dwa razy.
-To nia ma sensu!-krzyknął wreszcie zziajany Michael II.-W ten sposób nikt nigdy nie wygra.
W tym momencie nadeszli Michael z Tillem. Cały czas popatrywali na siebie wrogo, ze względu na niedawną kłótnię. Kilkoro dzieci podbiegło do Michaela, prosząc go, by zatańczył. Nie był w stanie odmówić, włączono więc muzykę. Tym razem z głośników pleciało "Smooth criminal".
Ni z tąd, ni z owąd, w ręku Michaela pojawił się biały kapelusz. Włożył go sobie na głowę i pochylił się do samej ziemi. Michael II spróbował skopiować ten ruch, ale wywalił się w połowie. Nie dając za wygraną, dalej naśladował swoją starszą wersję. To samo robił młody Chińczyk.
Po tej piosence Michael przyznał, że obydwaj tańczą bardzo dobrze. Nie mógł określić, kto wygrał.
Wtedy do akcji wkroczył Till. Niepostrzeżenie ukradł Michaelowi kapelusz i włączył ponownie piosenkę. Spróbował wykonać podobny układ. Z dość kontrowersyjnym skutkiem, ponieważ w niektórych momentach dodawał od siebie różne elementy, co lekko zaburzało całokształt. Wszyscy patrzyli na niego w osłupieniu. Kiedy skończył, rozejrzał się i stwierdził, iż publiczność najwyraźniej jest zbyt zachwycona, by bić brawo. Przekonany o swoim triumfie nad pozostałymi, oddał kapelusz właścicielowi i odszedł do swojej chaty.
Przez chwilę panowała pełna konsternacji cisza, a później odezwał się Michael:
-Ogłaszam remis, przynajmniej tymczasowy i zapraszam wszystkich do mnie na ciastka mojego wyrobu.
Kiedy reszta rzuciła się przed siebie, ogarnięta żądzą słodyczy, Till II spytał:
-Skąd wziąłeś ciastka?
-Wszystko można zdobyć, jak się ma kontakty w kuchni.
-Jakiej kuchni?
-W pobliskiej restauracji.
-Restauracji?! W tej wiosce?!
-Nie no, nie w wiosce. Nie mówiłem wam o tej knajpce obok autostrady, tu niedaleko?
-Autostrady???!!!
Michael poczuł się dziwnie. Naprawdę zapomniał im wspomnieć o tym, że nieopodal przebiega ruchliwa autostrada?
-Chodź, pokażę ci.-zaproponował Tillowi II.
Razem udali się w kierunku lasu. Po przedarciu się przez krzaki wyszli na szutrową ścieżkę, która mogła stać się autostradą może za najbliższe 1000 lat.
-Gdzie tu widzisz restaurację?
-Tam.-Michael wskazał na zapadłą chatę, stojącą przy drodze.-Ale, faktycznie, wcześniej wyglądała jakoś inaczej...
Podeszli bliżej i otworzyli drzwi. Znaleźli się w środku. W centralnym punkcie jedynego pomieszczenia znajdował się wielki kocioł.
-Kto tu jest?-usłyszeli czyjś skrzeczący głos.
Odwrócili się gwałtownie. Till II krzyknął. Za nimi stała stara, pomarszczona kobieta, wyglądająca jak...czarownica.
Awatar użytkownika
aga100
Posty: 49
Rejestracja: czw, 07 kwie 2011, 15:22

Post autor: aga100 »

-Till!!!-krzyknął Till II-to ona!
-''Ona'', czyli kto?-zapytał zdziwiony Michael.
-Czarownica z naszych koszmarów!-odpowiedział przerażony Till II i pobiegł w stronę drzwi, jednak wiedźma chwyciła go za kołnierz i przytrzymała, mówiąc:
-Chmmm...myślałam, że jesteś starszy...ale, co tam!-po czym jednym ruchem wyrzuciła zdezorientowanego Michaela z chatki i zatrzasnęła drzwi. Z wewnątrz Michael słyszał dźwięki ryglowania na przemian z wołaniem o pomoc Tilla II. Zaczął dobijać się do środka, jednak nic to nie dawało, więc popędził do wioski po pomoc. Wbiegł do niej, wołając:
-Ratunku! Czarownica porwała Tilla II!-mieszkańcy wioski spojrzeli na niego dziwnie, wzruszyli ramionami i wrócili do swoich zajęć. Zdziwiony ich obojętnością Michael pobiegł do chatki Tilla. Wpadł do środka i zobaczył...Tilla leżącego na podłodze z mnóstwem balonów dookoła siebie i pojemnik z napisem 'hel'.
-O, cześć Michael-powiedział Till, głosem świadczącym o tym, że większość zawartości pojemnika już wykorzystał-Wiesz, jak fajnie wychodzi ''Zerstoren'', po paru balonach helu?
-Przypuszczam, ale później mi to zaprezentujesz! Musimy iść ratować Tilla II!
-Tak? A co mu się stało znowu?-zapytał znudzony Till.
-Porwała go jakaś czarownica z twoich koszmarów!-Till momentalnie zmienił nastawienie i wstał z przerażoną miną.
-O nie!-powiedział Till, jednak brzmiało to co najmniej śmiesznie-musimy mu pomóc! Jeśli to rzeczywiście ta sama czarownica...-Till znowu zaciągnął się helem i kontunuował-nie możemy go tam zostawić!
-A co dokładnie ta czarownica robiła w twoim śnie?-zapytał zaciekawiony Michael.
-Później ci powiem! Teraz poczekaj tu, idę się przygotować.-Till zniknął za kotarą, prowadzącą do drugiej części chatki, tymczasem Michael rozglądną się po zamontowanych przez Tilla dekoracjach. Nad drzwiami wisiał wielki napis ''Feuer frei!'', a nad łóżkiem ''Vor dem Bett ein schwarzes Loch''. Podłoga była oczywiście usiana przeróżnymi miotaczami ognia, ognioodpornymi płaszczami, tasakami, mikrofonami, mikrofonami-tasakami i innymi tego rodzaju gadżetami. Michael usadowił się na wielkim, skórzanym fotelu i zaczął się zastanawiać, jak długo Till zamierza się jeszcze przygotowywać do konfrontacji z czarownicą. Po chwili jednak Till łaskawie pojawił się, ubrany niczym Rambo. Wokół głowy przewiązał czerwoną opaskę, w ustach trzymał cygaro, a rolę szelek pełniły paski z nabojami do karabinów, które przewiesił na plecach.
-Jestem gotowy!-powiedział z satysfakcją, wyjmując cygaro z ust.
-Till! To przecież biedna, bezbronna staruszka!
-Nie wiesz do czego jest zdolna-odparł Till i do swojej kolekcji broni dołażył jeden z największych miotaczy ognia, leżących na podłodze. Założył okulary słoneczne i pewnym krokiem wyszedł przed chatkę. Michael podążył za nim i razem ruszyli w stronę domku czarownicy. Gdy wreszcie dotarli tam Till już chciał zapukać, gdy powiedział:
-Nie! Nie mogę! Boję się!
-Ja to zrobię tchórzu!-odpowiedział oburzony Michael i zapukał. Z wewnątrz usłyszeli głos:
-Kto tam?
-Pizze przywiozłem!-zawołał Michael i drzwi stanęły otworem. Stanęła w nich czarownica, jednak gdy zobaczyła Tilla i Michaela, powiedziała:
-To wy! Tak się dałam nabrać!-zatrzasnęła drzwi.
ODPOWIEDZ