Interpretuj tekst!

Dyskusje na temat działalności muzycznej i filmowej Michaela Jacksona, bez wnikania w życie osobiste. Od najważniejszych albumów po muzyczne nagrody i ciekawostki fonograficzne.

Moderatorzy: DaX, Sephiroth820, MJowitek, majkelzawszespoko, LittleDevil

Awatar użytkownika
Margareta
Posty: 1017
Rejestracja: sob, 22 sie 2009, 15:54
Skąd: południe kraju nad Wisłą

Post autor: Margareta »

@neta pisze:Ludzie są jacy są.Mają prawo do wszystkich uczuć i zachowań bo ktoś je nam wymyślił, bo taka jest natura ludzka.A sprawiedliwość to dopiero jest po śmierci.
I to nadaje się na puentę całej dyskusji.
Ja od siebie dodam, że piosenkę "Man In The Mirror" powinni włączać sobie ci "na górze" i wziąć sobie jej przesłanie do serca. W sumie nadawałaby się na hymn kampanii partii do której jako pierwsza dojdzie, że obietnice przedwyborcze nie powinny być obietnicami bez pokrycia.
Ps. Utopijne przesłanie "Man In The Mirror" o tym żeby się "diamentralnie zmienić" pasowałoby idealnie do tych ich kampanii wyborczych. Szczerze mówiąc to bardziej nawołuje do bicia się w pierś niż do pracy nad sobą.
zapraszam i polecam: http://msfeliciam.blogspot.com/
Obrazek
Awatar użytkownika
kaem
Posty: 4415
Rejestracja: czw, 10 mar 2005, 20:29
Skąd: z miasta świętego Mikołaja

Post autor: kaem »

Margareta pisze:Zastanawia mnie kilkakrotnie pojawiające się pojęcie "wiatru".
Dwa pojmowania wiatru pojawiły się w tekście piosenki- wiatr jako zmiana (As I turned up the collar on / My favorite winter coat / This wind is blowin' my mind / I see the kids in the street with not enough to eat / Who am I to be blind? / Pretending not to see their needs) i wiatr jako metafora przypadku (A willow deeply scarred / Somebody's broken heart / And a washed out dream / They follow the pattern of the wind, ya' see / 'Cause they got no place to be). Przypadku na zasadzie "gdzie wiatr posieje". Z jednej strony jest w tym pokora, której w życiu doświadczamy w drodze do kształtowania swojego człowieczeństwa, z drugiej pojawia się pytanie o świadomość własnego istnienia, rozumienie siebie, co jest sensem właśnie tej piosenki i stało się głównym punktem dyskusji w temacie.

Chciałbym zebrać Wasze wypowiedzi, bo tworzą one pewną całość. Pojawiła się myśl, że czynienie dobra jest kierowane pobudkami egoistycznymi, by w gruncie rzeczy podnieść swoją samoocenę.
Michael Jackson pisze:I've been a victim of a selfish kind of love
It's time that I realize
Zastanawiam się, nie negując jego sensu, gdzie to rozważanie do nas prowadzi. Stwierdzamy, że to egoizm- i co dalej? Moim zdaniem skoro można zrobić coś, co czyni nas i świat wokół lepszym, to egoistyczna pobudka jest tu wtórna w ostatecznym rozliczeniu. Rozumiem adwersarzy w takim sensie, że altruizm sam w sobie nie czyni nas dobrymi, gdy wykorzystujemy go jako demonstrację do pokazania swojej wyższości nad innymi. Czynienie dobra w ukryciu, bez oczekiwania zapłaty ma swój samonagradzający sens. Robić coś więcej niż się musi we wspomnianej pokorze czyni nas właśnie lepszymi. To trudne, bo jednak uczy się nas żyć w systemie nagród i kar, co częściowo utrudnia nam później osiąganie pełni człowieczeństwa, o czym przytomnie Talitha wspomniała.
homesick pisze:źródło zmian powinno wynikać z wewnętrznego samokształcenia, poznawania siebie od tej złej i dobrej strony, próbowania jednego i drugiego, a nie czerpania od kaznodziei nawołujących z ambon albo z telewizora. ale jeśli kogoś motywuje piosenka gospel do czegoś więcej niż skakania po pokoju i podnoszenia rąk ku niebu, to proszę bardzo, byle ślepo nie zapatrywać się w idoli wszelakiej maści.
Piszecie że tekst jest zbyt oczywisty. On poddaje myśl, ale nie przedstawia sposobu jej realizacji. Jest też sloganowy (bardziej osobiste odniesienia osadzone w myśli Man In The Mirror można odnaleźć w cytowanej przeze mnie w stopce piosence Janet Jackson, You). Nie negowałbym jednak sensu takiej piosenki. To a propos Małe zmiany vs. duże zmiany- kolejnego wątku dyskusji, który sobie wynotowałem. Zgadza się- sztuka, wszelkiej maści kaznodzieje czy idole nie zmienią w człowieku wiele, ale mogą być spustem do nagromadzonych przemyśleń, które miały miejsce wcześniej. Jak droczę się z czymś w głowie od miesięcy, lat i mam trudność w zrobieniu kolejnego kroku, to taka piosenka, która poruszy mnie, może popchnąć do czegoś. I to nie tak, że nagranie czy ów symboliczny idol mnie zmienia, on akurat przyśpieszył coś, stał się katalizatorem zmian które zachodziły już od dłuższego czasu. W ogóle uważam, że zmiany to proces, a nie wydarzenie zdarzające się w konkretnym punkcie.

To powyższe twierdzenie jest dla mnie pomocne do ogarnięcia Waszej dyskusji.
Poruszyliście temat polaryzacji wartości u człowieka oraz konsekwencji. Karać, wyciągać konsekwencje czy rozumieć? Jak można wspierać, gdy należy się kara?
Odnieśliście to do zbrodni względem ludzkości, przywołaliście osoby Bin Ladena i Hitlera. Homesick napisała, że zmiany zawsze są dobre. Rzucę prowokacyjną tezę- a jak oni byli nam potrzebni? Wręcz niezbędni, by jako ludzkość dojrzeć? Tak rozumiem ideę wypędzenia w raju w zamian za prezent w postaci wolnej woli. By stać się na kształt absolutu, trzeba przejść przez wszystkie etapy (znacie pojęcie czakramów człowieka?), doznać wielu rzeczy. Rozwijamy się głównie w trudzie, rzadziej w wygodzie. Oczywiście wszystko w umiarze- nie mówię o przypadku ekstremalnych jak masochizm. Co innego nie unikać trudu, a co innego ustanowić go sobie za cel.
Margareta pisze:Oo, i tu bym się kłóciła bowiem zdarza się, że lepsze jest wrogiem dobrego. :diabel: Np. zmiana techniki wokalnej "naszego" Michaela na zautomatyzowano - charczącą, którą zaobserwowałam od płyty "Bad".
I tu właśnie przywołam myśl, że zmiany są procesem. Można myśleć, że następstwem pójścia do dentysty jest ból wywołany borowaniem, wiec zmiana jest zła. Ale jedna zmiana wywołuje kolejne, pozytywne- tu: zdrowy ząb albo przynajmniej zahamowanie choroby i ochrona reszty uzębienia. W Twoim przypadku zmiana techniki wokalnej MJ jest dla Ciebie zmianą niekorzystną, ale nie wiemy co by było, gdyby do niej nie doszło. Być może stara straciłaby na wartości, nie byłoby punktu odniesienia. Albo Michael nie nagrałby They Don't Care Abiut Us na przykład, a goniłby własny ogon i nagrywał One More Chance już w 1991 roku? To prozaiczne przykłady, ale można je odnieść do szerszego kontekstu, myślę. Dlatego rozumiem Madonnę, gdy pytana czy czegoś żałuje mówi, że nie, bo nawet jak coś jej się nie do końca udało, było impulsem do zrobienia czegoś potem, co okazało się dla niej sukcesem.
Talitha pisze:Słowa: Spójrz na siebie i dokonaj zmiany są moim zdaniem interpretowane przez wielu zbyt dosłownie. "Spójrz na siebie" oznacza zastanowienie się, kontemplację, zagłębieniu się w samego siebie by odkryć to, co jest najważniejsze. Nie jest dosłownym powierzchownym spojrzeniem na swoje postępowanie. Zmiana następuje wewnątrz człowieka, a to dzieje się za jego przyczyną jest tylko skutkiem. Spojrzenie na siebie i zmiana to wewnętrzna transformacja.
Hitler to dla wielu uosobienie zła kompletnego. Jest symbolem, pod który każdy podpina własne skojarzenia i doświadczenia. W Waszej dyskusji pojawiła się polaryzacja, moim zdaniem niekonieczna: należy zadośćuczynić krzywd, a rozumienie powoduje, że zbrodniarz może czuć się bezkarny albo mniej odpowiedzialny za swoje przewinienie.
@neta pisze:
Talitha pisze:Ojciec natomiast traktował go źle i wyżywał się nad nim oraz nad jego rodzeństwem. Hitler był ponadto wrażliwym artystą, którego bardzo rozgoryczało to iż nie dostał się do Akademii Sztuk Pięknych. Doświadczył również kilku innych rozczarowań, które utwierdziły go w przekonaniu, że musi być silny alby sięgać po to, co mu się "prawnie" należy, co uważał, że przysługuje mu jako Niemcowi (choć co ciekawe nie miał obywatelstwa), był zwolennikiem ruchów nacjonalistycznych.
znam mnóstwo osób które ma koszmarniejsze doświadczenia w życiu, w dzieciństwie i w kontaktach ale NIGDY nie posunęłoby się do tego co Hitler.
Tak samo że piją wszyscy ale tylko niektórzy zostają alkoholikami.
I ma to z silną wolą tyle samo co rozwolnienie.
Z tym przekonaniem to jest tak jak z moją dyskusją z Talithą.
Możemy pisać do siebie elaboraty, ale każda z nas uważa swoje jako słuszne i tyle.
Dla mnie to taka dyskusja w stylu czy istnieje życie pozagrobowe albo o wyższości świąt wielkanocnych nad bożonarodzeniowymi.
Uważam, że rozumienie nie oznacza akceptacji i wcale nie umniejsza odpowiedzialności. To częsty błąd w postrzeganiu takich działań. Wręcz przeciwnie, rozumienie działań krzywdziciela zwiększa odpowiedzialność. Odwołanie do dzieciństwa daje na początku ukojenie, ale potem przychodzi refleksja- jestem dorosły, popełniam świadomie decyzje, bez względu na wzorce to ja wybrałem, by zrobić tak a nie inaczej. Zrozumienie ma na celu rozbicie wszelkich zaprzeczeń i usprawiedliwień typu: "To przez nią", "Należało mu się". Bez rozbicia ów iluzji człowiek karę nie przeżyje właściwie, a przynajmniej jest mniejsza szansa by ją przeżył jako doświadczenie go zmieniające w dobrym kierunku. Bardziej prawdopodobnym jest, że poszerzy ona myślenie "oni są źli, ja dobry".
Talitha pisze:
Margareta pisze:Może jednak rację miał Michael, twierdząc, że byłby w stanie przekonać Hitlera do zmiany swojej życiowej drogi.
Jeśli czuł, że jest w stanie, to dlaczego miałabym mu nie wierzyć? ;)
Uważam, że byłoby to możliwe (wiem, że banalnie głupio brzmi chęć przekonania Hitlera do zmiany poglądów), ale bardzo, bardzo trudne.
Tak sobie myślę, że pewnie musiałby przeżyć jakieś wewnętrzne oczyszczenie, takie na maxa. Może Michael mógłby mu takie coś zafundować, kto wie
Jestem podobnie jak Wy, przekonany o tym, iż to był człowiek głęboko zaburzony. Poza tym działała zasada konsekwencji, strach przed przyznaniem się do winy na oczach milionów jako polityk- to dzieje się zdecydowanie za rzadko i błędnie odczytywane jest jako porażka. Parcie na szkło, by iść w zaparte- to właśnie pokazuje, że im później podejmuje się pracę, dyskusję, tym trudniej z niej zakręcić. Można jedynie ukarać oprawcę, ale na jego miejscu pojawi się pięciu kolejnych i będziemy coraz bardziej bezradni. Największym złem nazizmu nie był sam Hitler, a konformizm tłumu, bezkrytyczne poplecznictwo. Zło wcale nie przypisywane jedynie Niemcom, bo mogło zdarzyć się wśród innych narodowości, co potwierdza Stanfordzki Eksperyment Więzienny.

To jak wyciągać konsekwencje, by nie usprawiedliwiać, ale też nie wylewać dziecka z kąpielą, ale zmienić człowieka w lustrze, bo o tym jest ten temat?
give_in_to_me pisze:Wybaczanie to ładna rzecz, i w chrześcijaństwie i w islamie, ale jakoś zabrakło mi wśród tych "obrońców praw człowieka" jakiejkolwiek empatii w stosunku do ofiary. Ojej, mają go oślepić, to takie nieludzkie. A to, co on zrobił jakie było? Zniszczył jej życie. Tak jak mówię, powinien zgnić w więzieniu, ale nawet jeśli go oślepią-wcale mi go nie żal. Dodam, że gościu oczywiście w ogóle nie żałuje za swój czyn.
Proponuję, żeby zanim zaczniemy pochylać się na jakimkolwiek katem, najpierw pochylić się nad ofiarą, wykażemy wtedy z pewnością więcej humanizmu.
Odwoływałaś się do religii. W Biblii Kain pyta Boga o karę za morderstwo brata; czy też straci życie. Bóg jednak nie wymierza mu takowej. Jak myślicie, czemu?
Bóg pisze:Jahwe mu powiedział: "O nie! Ktokolwiek by zabił Kaina, siedmiokrotną pomstę poniesie!"
give_in_to_me pisze:Pragnienie zemsty w tej sytuacji jest naturalne
Podoba mi się idea proponowana przez Hellingera, terapeuty niemieckiego, który też uznawał katolickie wybaczanie za błąd dający ofierze przewagę, co nie zmienia układu ofiara- krzywdziciel, tylko go odwraca (przy okazji Hellinger w swojej pracy dotyka i przepracowuje często narodowe poczucie winy Niemców, widząc je w niektórych dzisiejszych kłopotach emocjonalnych, które nazywa uwikłaniami, przekazywanymi nieświadomie dzieciom przez ich rodziców). Jest on zwolennikiem myśli, by dobro nagradzać naddaniem jeszcze większego dobra, a zło karać doznaniem krzywdy, ale mniejszej.

Niedawno przypomniałem sobie film Prince'a, Graffiti Bridge. Prince nie tworzył wielkiego kina, ale robił dobre filmy muzyczne, będące obrazem towarzyszącym płycie. Filmy w zamyśle czerpiące z muzycznych obrazów Elvisa. W każdym razie pada tam takie zdanie, które w pierwowzorze miało paść z ust Madonny: When a man screams, you have to whisper. Podoba mi się, bo oddaje dokładnie to, o czym pisał Hellinger, a z czym i ja sie zgadzam. Być w kontakcie, odpowiadać, nie milczeć. Ale nie odpowiadać dokładnie tym samym, by uniknąć pętli narastającej przemocy.
Talitha pisze:Przykład nazizmu moim zdaniem doskonale pasuje do tego wątku, obrazuje jak można nieprawidłowo zinterpretować wizje zmiany świata "na lepsze", a to że tak się rozwinął świadczy tylko o tym, że jest bardzo interesujący. Warto poruszać takie tematy na forum publicznym, warto o tym dyskutować, nie widzę tu żadnego tabu.
Cała dyskusja i wnioski to dla mnie przejście od jednego pojmowania wiatru zawartego w piosence do drugiego, od przypadku do świadomego posługiwania się rozumieniem siebie. O tym dla mnie jest Man In The Mirror.

Tak na marginesie, ze wszystkich mordów najbardziej przerażają mnie wyrządzone przez dzieci. Połączenie niewinności i deprywacji jest dla mnie najtrudniejsze do ogarnięcia. Dla Michaela chyba też- w swojej idealizacji świata dziecięcego nie chciał tego widzieć.
cocainegirl pisze:prosimy o kolejny tekst
Już w tym tygodniu. :)
_________________________
Bitter you'll be if you don't change your ways
When you hate you, you hate everyone that day
Unleash this scared child that you've grown into
You cannot run for you can't hide from you
Awatar użytkownika
homesick
Posty: 1239
Rejestracja: wt, 15 sty 2008, 14:35
Skąd: spode łba

Post autor: homesick »

kaem pisze:Stwierdzamy, że to egoizm- i co dalej?
i nic, bądźmy świadomi własnych poczynań i własnych pobudek, w tym stwierdzeniu nie ma oceny, tak jest i już, nie umniejsza to czynów jakie wynikają z miłości i moi drodzy każda miłość jest egoistyczna, ofiarą owej padamy za każdym razem, nie ważne czy do samego siebie, kochanka, dziecka czy idola, stąd też mój pobłażliwy stosunek do tego tekstu, bo nie do końca podzielam widzenie autora.

kaem pisze:Robić coś więcej niż się musi we wspomnianej pokorze czyni nas właśnie lepszymi. To trudne, bo jednak uczy się nas żyć w systemie nagród i kar, co częściowo utrudnia nam później osiąganie pełni człowieczeństwa, o czym przytomnie Talitha wspomniała.
a czy dążenie do spełnienia, do pełni człowieczeństwa, do rozwoju nie jest egoistyczne, dodam że pięknie egoistycznie. ale oczywiście wychowani w kulcie poświęcenia i wyzbycia własnych potrzeb w drodze do wyimaginowanej świętości, odrzucamy egozim dla zasady, bo to takie brzydkie słowo ;p
kaem pisze:W ogóle uważam, że zmiany to proces, a nie wydarzenie zdarzające się w konkretnym punkcie.
no więc właśnie, cegiełka do cegiełki, doświadczenie do doświadczenia i można dopiero coś zbudować, coś zmienić, teksty piosenek, poezja, film to też nas buduje od środka, nasze podwaliny, z tego czerpiemy potem siłę do zmian...ale nic nie jest proste, to wszystko tylko kropelka w morzu, słowa jakiejś piosenki przypomną nam ważną rozmowę z przeszłości, odkopią jakieś stare rany i mamy ów katalizator, o którym piszesz.

kaem pisze:Odnieśliście to do zbrodni względem ludzkości, przywołaliście osoby Bin Ladena i Hitlera. Homesick napisała, że zmiany zawsze są dobre. Rzucę prowokacyjną tezę- a jak oni byli nam potrzebni?
bez sensu pytanie, zmiany odnosiłam do prywatnej sfery życia, ciężko porównać np. toksyczny związek, czy ciężką chorobę, które w rozrachunku życiowym jednak nam coś dały, czegoś nauczyły, do Holokaustu w kontekście ludzkości. wojna nie ma głębszego sensu obnaża tylko to co najgorsze w człowieku, boleśnie każe nam sobie spojrzeć w oczy, a my wcale nie chcemy się sobie od tej strony przyglądać, co widać po nagłych reakcjach oburzenia, gdy ktoś pisze o Hitlerze jak o człowieku, wrażliwym człowieku, bo zapewne taki też był. ciężko nam się z nim zrównać, lepiej widzieć w nim potwora, to bezpieczne, nie wymaga od nas głębszej refleksji. wszystko jest kwestią uwarunkowań i życiowych zbiegów okoliczności, żyjąc w tamtym czasie w Niemczech spora część osób biorących udział w dyskusji wspierałaby reżim...no proszę państwa, kto się odważy postawić siebie w takiej sytuacji, kto ma wewnętrzną odwagę zaakceptować własną małość, wady, lęki, konformizm?
dlatego zrozumienie dla Hitlera uważam za jak najbardziej na miejscu, bądźmy świadomi tykającej w nas bomby, to jest zdecydowanie bardziej kształcące i dające możliwość kontroli, aniżeli spychanie w podświadomość przykrych dla nas konstatacji. nie dajmy się zaskoczyć, trzymajmy potwora na uwięzi. każdy ma w sobie małego Hitlera.
kaem pisze:Stanfordzki Eksperyment Więzienny.
mhm..kwestia tego po której stronie by nas ustawiono, dobrze myśleć że byłoby się tym nielicznym sprawiedliwym, tym który zrezygnował z eksperymentu albo przynajmniej okazał głośny sprzeciw, ale na boga tyle o sobie wiemy ile nas sprawdzono. a tu tyle kategorycznych sadów się posypało, że pełna podziwu jestem, ale jakoś śmiać mi się chce pod nosem z pewności jaką niektórzy posiadają.

kaem pisze:W Biblii Kain pyta Boga o karę za morderstwo brata; czy też straci życie. Bóg jednak nie wymierza mu takowej. Jak myślicie, czemu?
abstrahując od biblijnych porównań i teologicznego kontekstu pytania, który mnie nie obchodzi, to odpowiedz jest najprostsza z możliwych, bo zemsta jest głupia, bezproduktywna, z poczucia pustki wprowadza nas w jeszcze większą pustkę.
kaem pisze:Podoba mi się idea proponowana przez Hellingera, terapeuty niemieckiego, który też uznawał katolickie wybaczanie za błąd dający ofierze przewagę, co nie zmienia układu ofiara- krzywdziciel, tylko go odwraca
to jest to błąd czy nie, daje ofierze przewagę czy nie, odwraca ten układ czy nie odwraca, bo nie rozumiem...jeśli jednak ów pan uważa, ze wybaczenie szkodzi ofierze to...nie mogę... głupiś pan, panie Hellinger!
wydaje nam się, że przebaczenie to poddanie się bezradności, nic bardziej mylnego, zyskujemy wtedy władzę nad własnym życiem, przewagę nad naszym oprawcą, kat nie ma już nad nami kontroli, jesteśmy wolni od tych wszystkich jadowitych uczuć, którymi nas 'zgwałcono', opuszczamy ten zaklęty krąg. wybaczamy dla siebie, dla spokoju własnego, bo nienawiść i żądza zemsty zabijają nas powioli.
i co ty z tym katolicyzmem, nie bądź taki chrześcijańskocentryczny, pojęcie wybaczenia i współczucia jest głęboko zakorzenione w kulturze wschodu, chęć zemsty prowadzi do cierpienia, dlatego należy się jej wyzbyć, żeby być szczęśliwszym człowiekiem, i nie walczyć, nie złościć się na to, na co nie mamy wpływu. to nie są złote katolickie recepty, to proste prawdy życiowe, wspólne dla wielu społeczeństw i systemów filozoficznych. w im szerszym kontekście się poruszamy tym bliżsi jesteśmy prawdy. tego typu metaforyka, podrzucana też często przez give_in_to _me w formie jakiegoś ogólnie przyjętego uniwersalizmu, wyklucza mnie z dyskusji i jak mniemam nie tylko mnie.
kaem pisze:Tak na marginesie, ze wszystkich mordów najbardziej przerażają mnie wyrządzone przez dzieci. Połączenie niewinności i deprywacji jest dla mnie najtrudniejsze do ogarnięcia. Dla Michaela chyba też- w swojej idealizacji świata dziecięcego nie chciał tego widzieć.
święta naiwności ;) dla mnie z kolei to najłatwiejsze do ogarnięcia, nigdy nie byłam tak okrutna jak w dzieciństwie, nigdy nie przychodziły mi do głowy tak makiaweliczne pomysły, nigdy też później nie doświadczyłam na własnej skórze wyrachowanego szyderstwa dla czystej satysfakcji sprawiania bólu, dzieci bawią się własnymi i cudzymi emocjami. little monsters.
ja nie wiem czy dorośli jakiś system wyparcia stosują, zapominają zwyczajnie, bo tak wygodniej?
dziecko do określonego wieku, nie ma zdolności współodczuwania, nie potrafi cudzego cierpienia przenieść na siebie, żeby zrozumieć drugą osobę i jej racje. stąd upór i wściekłość, gdy np. matka leży obłożnie chora, a dziecko czegoś chce, chce i już, widzi tylko siebie i własne potrzeby. potem jak już zrozumie, uczy się wykorzystywać przewagę jaką daje zadawanie cierpienia i do tego bawi się tym bez wyrzutów sumienia, bo tych nabywa jeszcze później albo i wcale ;)

tak podsumowując przypomniała mi się Biała Wstążka Michaela Hanekego.
film który łączy w sobie wiele wątków tej dyskusji, mówi o początkach nazizmu, których reżyser upatruje w restrykcyjnym, reżimowym wychowaniu. no i pokazuje do jakiego okrucieństwa zdolne są dzieci i jak społeczność odrzuca taką koncepcje, nie widząc zalążków zdecydowanie większego horroru, który dopiero się rodzi, właśnie w tych małych głowach, w nowym pokoleniu ;]
'the road's gonna end on me.'
Awatar użytkownika
kaem
Posty: 4415
Rejestracja: czw, 10 mar 2005, 20:29
Skąd: z miasta świętego Mikołaja

Post autor: kaem »

homesick pisze:pięknie egoistycznie
My to się zawsze spieramy o nazewnictwo, by potem dojść do wniosku, że chodzi nam o to samo.. Niech będzie "pięknie egoistycznie". Bo to tak jest, że nie chodzi o negatywną ocenę egoizmu tylko dlatego, że to egoizm, a ocenę skutków, jakie ten egoizm niesie. Paradoksem człowieka w lustrze jest to, by dojść do empatii względem ów dzieci na ulicy, trzeba wpierw rozeznać się w sobie. Paradoks, bo o ile piosenka niesie treści społeczne, to nawet w samym tytule jest kwintesencją narcyzmu. Dobrego narcyzmu? A może "narcyzmu"? Forget it. Oceniajmy następstwa.

wojna nie ma głębszego sensu obnaża tylko to co najgorsze w człowieku, boleśnie każe nam sobie spojrzeć w oczy, a my wcale nie chcemy się sobie od tej strony przyglądać
abstrahując od biblijnych porównań i teologicznego kontekstu pytania, który mnie nie obchodzi
nigdy nie byłam tak okrutna jak w dzieciństwie, nigdy nie przychodziły mi do głowy tak makiaweliczne pomysły, nigdy też później nie doświadczyłam na własnej skórze wyrachowanego szyderstwa dla czystej satysfakcji sprawiania bólu, dzieci bawią się własnymi i cudzymi emocjami. little monsters.
ja nie wiem czy dorośli jakiś system wyparcia stosują, zapominają zwyczajnie, bo tak wygodniej?
dziecko do określonego wieku, nie ma zdolności współodczuwania, nie potrafi cudzego cierpienia przenieść na siebie, żeby zrozumieć drugą osobę i jej racje. stąd upór i wściekłość, gdy np. matka leży obłożnie chora, a dziecko czegoś chce, chce i już, widzi tylko siebie i własne potrzeby. potem jak już zrozumie, uczy się wykorzystywać przewagę jaką daje zadawanie cierpienia i do tego bawi się tym bez wyrzutów sumienia, bo tych nabywa jeszcze później albo i wcale
Tekst miesiąca:
Shout
Album: Cry (2001)
Autor piosenki: Michael Jackson, Edward Riley, Claues Forbes, Roy Hamilton, Samuel Hoskins i Carmen Lampson

Obejrzyj na YT


Obrazek

Uważam, że jeśliby znalazło się na płycie, to byłaby to jedna z lepszych piosenek tej płyty (Lady)
Genialne (thewiz)
Rewelacyjny kawałek (Mandey)
Odkrywczość tego utworu polega na tym, że MJ zupełnie nieświadomie antycypował w nich nadejście brzmienia, które eksploatuje teraz Lady Gaga i jej podobni - braki w melodii tuszuje tygiel ciężkich aranżacyjnych ozdobników (lazygoldfish)
Shout cenię za niebanalny tekst, odwagę, zmianę konwencji, nie razi mnie tu ani jazgot, ani gitary, ani chaos...Ba! Uwielbiam szukanie melodii w chaosie dźwięków. Nie da rady jednak nie zauważyć braku pomysłu na całość, nie można na jednym patencie jechać przez cały kawałek. Jest transowo, wkręca na chwilę, ale nuda wieje na dłuższy dystans, nie ma zaskoczenia, nie ma ujścia tych emocji (przejście w środku kawałka baaardzo słabe) (homesick)
Shout to utwór świetny. Kawałek ostry, głośniki pieszczą gitarowe brzmienia, w których ja się lubuje (Amelia)
Wymowa utworu piękna, uświadamia nam całą brutalność otaczającego świata, ludzki egoizm i konsumpcyjne nastawienie do życia (songbird)
Nie wierzę, że się komuś ta piosenka może nie podobać... Who Is It i Shout są dla mnie jak Bogurodzica i Czarna Madonna dla Prawdziwego PolKatolika. Dla mnie Shout to majstersztyk! (siadeh_)
Ależ ta piosenka jest świetna! Szczególnie, kiedy się wreszcie nauczy "rapować" tekst. Jest przesłanie, jest energia, jest power. Ta piosenka jest taka... inna. Rockowo-rapowa, normalnie prawie rapcore, a więc Michael potrafi sobie poradzić w każdym gatunku muzycznym; no i udowadnia jak wielkie ma możliwości głosowe, bo obok "2000 Watts" jest to jeden z najniżej śpiewanych przez niego kawałków
(stranger)


Trochę historii:

Piosenka pierwotnie miała pojawić się na albumie Invincible w 2001. roku, została jednak zastąpiona przez You Are My Life.
Ostatecznie znalazła się jako B-side na singlu Cry, wydanym w grudniu 2001 poza krajem ojczystym artysty (singiel nie został wydany w USA) w wersji 12", obok innego nie wydanego wcześniej nagrania, Streetwalker, który też można znaleźć na specjalnej edycji albumu Bad, również z 2001 roku.
Niepotwierdzona wieść niesie, że jeden z członków zespołu Backstreet Boys, Nick Carter nagrał swoją wersję tego utworu na album Now Or Never z 2002 roku, ale ostatecznie utwór nie wszedł na krążek. Zespół wykonywał Shout na koncertach- nieoficjalne nagrania krążą w sieci.
Kompozycja została zsamplowana przez niezależnego artystę, Kameko w nagraniu Down And Out- kawałek znajduje się na jego debiutanckim albumie, wydanym w 2006 roku.
Shout oparty jest na beacie Teddy'ego Rileya, z piosenki Do It wykonywanej przez artystę o pseudonimie Guy.
W 2009 roku polscy fani Michaela Jacksona wybrali piosenkę Shout ulubionym utworem artysty z tych nie wydanych na regularnych albumach z wyłącznie premierowym materiałem.


This is not your ordinary record
Record
R-r-r-record
Re-record
Hit it
Wow! Wow!

Ignorance of people purchasing diamonds and necklaces
And barely able to keep the payments up on their lessons
And enrolled in a class
And don't know who the professor is
How low people go for the dough and make a mess of things?

Kids are murdering other kids for the fun of it
Instead of using their mind or their fist
They put a gun in it
Wanna be a part of a clique don't know who's running it
Tragedy on top of tragedy you know it's killing me

So many people in agony, this shouldn't have to be
Too busy focusing on ourselves
And not His Majesty
There has to be some type of change for this day and age
We gotta rearrange and flip the page

Living encased like animals and cannibals
Eating each other alive just to survive the nine to five
Every single day is trouble while we struggle and strive
Peace of mind's so hard to find

I wanna shout, throw my hands up and shout
What's this madness all about?
All this makes me wanna shout
You know it makes me wanna shout
Throw my hands up and shout
What's this madness all about?
All this makes me wanna shout, c'mon now

Problems, complications and accusations
Dividing the nations and races of empty faces
A war is taking place
No substitution for restitution
The only solution for peace
Is increasing the height of your spirituality

Masses of minds are shrouded, clouded visions
Deceptions and indecision, no faith or religion
How we're living
The clock is ticking, the end is coming
There'll be no warning
But we live to see the dawn

How can we preach
When all we make this world to be
Is a living hell torturing our minds?
We all must unite, to turn darkness to light
And the love in our hearts will shine

We're disconnected from love
We're disrespecting each other
Whatever happened to protecting each other
Poisoned your body and your soul
For a minute of pleasure
But the damage that you've done is gonna last forever

Babies being born in the world
Already drug addicted and afflicted
Family values are contradicted
Ashes to ashes and dust to dust
The pressure is building and I've had enough

I wanna shout, throw my hands up and shout
What's this madness all about?
All this makes me wanna shout
You know it makes me wanna shout
Throw my hands up and shout
What's this madness all about?
All this makes me wanna shout, c'mon now
Shout!

Problems, complications and accusations
Dividing the nations and races of empty faces
A war is taking place
No substitution for restitution
The only solution for peace
Is increasing the height of your spirituality

Masses of minds are shrouded, clouded visions
Deceptions and indecision
No faith or religion, how we're living
The clock is ticking, the end is coming
There'll be no warning
But we live to see the dawn

I wanna shout, throw my hands up and shout
What's this madness all about?
All this makes me wanna shout
You know it makes me wanna shout
Throw my hands up and shout
What's this madness all about?
All this makes me wanna shout, c'mon now
Shout!

Wow! Wow! Wow! Yeah! Shout!
Wow! Wow! Wow!
Shout!
Wow! Shout!
Wow! Shout!
Shout!

I wanna shout, throw my hands up and shout
What's this madness all about?
All this makes me wanna shout
You know it makes me wanna shout
Throw my hands up and shout
What's this madness all about?
All this makes me wanna shout, c'mon now
Shout!


Krzyk
tłum. Kelly/kato

To nie jest twoje zwyczajne nagranie
Nagranie
Nag-r-r-ranie
Nag-nagranie
To przebój
Wow! Wow!

Ignorancja ludzi kupujących diamenty i naszyjniki
I ledwie mogących zapłacić za swoje lekcje
Zapisują się na zajęcia
Lecz nie wiedzą, kto jest profesorem
Jak nisko ludzie upadną dla forsy i rujnowania spraw?

Dzieciaki mordują inne dla zabawy
Zamiast używać umysłów, bądź pięści
Oni wyciągają broń
Chcą być częścią bandy, nie wiedząc, kto ją prowadzi
Tragedią za tragedią, wiesz... To mnie wykańcza

Tak wielu cierpiących ludzi, nie tak powinno być
Zbyt wielu skupia się na sobie
Zamiast na Najwyzszym
Musi być jakaś nadzieja na zmiany dla tych dni, tych czasów
Musimy to zmienić i odwrócić kartę

Za życia zamknięci jak zwierzęta, kanibale
Pożerający się nawzajem, by przetrwać od dziewiątej do piątej
Każdy kolejny dzień sprawia problem, gdy walczymy i dążymy do czegoś
Tak trudno odnaleźć spokój ducha

Chcę krzyczeć, wznieść swe ręce i krzyczeć
O co chodzi w tym całym szaleństwie?
Przez to wszystko chce mi się krzyczeć
Wiesz? Przez to wszystko chcę krzyczeć
Wznieść swe ręce i krzyczeć
O co chodzi w tym całym szaleństwie?
Przez to wszystko chce mi się krzyczeć

Problemy, powikłania i oskarżenia
Podział na narody i rasy o pustych twarzach
Toczy się wojna
Nic nie zastąpi powrotu do normy
Jedynym rozwiązaniem, by na świecie panował pokój
Jest twa narastająca duchowość

Rzesze umysłów w ukryciu, pochmurne wyobrażenia
Oszustwa i rozterki, brak wiary, czy religii
Jak my żyjemy?
Zegar tyka, koniec się zbliża
Nie będzie ostrzeżenia
Lecz my żyjemy, by doczekać świtu

Jak możemy wygłaszać kazania
Gdy wszyscy zmieniamy ten świat
W piekło na ziemi, które torturuje nasze umysły?
Musimy się zjednoczyć, by przemienić mrok w jasność
A miłość z naszych serc będzie promienieć

Oddalamy się od miłości
Nie szanujemy siebie nawzajem
Cokolwiek zdawało się cię chronić
Zatruwało twe ciało i duszę
Dla minuty przyjemności
Lecz szkoda, jaką wyrządziłeś będzie trwać wiecznie

Dzieci rodzą się w świecie
Cierpienia i uzależnień
Wartości rodzinne są sprzeczne
Z prochu powstałeś, w proch się obrócisz
Presja narasta, a ja mam już dosyć

Chcę krzyczeć, wznieść swe ręce i krzyczeć
O co chodzi w tym całym szaleństwie?
Przez to wszystko chce mi się krzyczeć
Wiesz? Przez to wszystko chcę krzyczeć
Wznieść swe ręce i krzyczeć
O co chodzi w tym całym szaleństwie?
Przez to wszystko chce mi się krzyczeć
Krzyczeć!

Problemy, powikłania i oskarżenia
Podział na narody i rasy o pustych twarzach
Toczy się wojna
Nic nie zastąpi powrotu do normy
Jedynym rozwiązaniem, by na świecie panował pokój
Jest twa narastająca duchowość

Rzesze umysłów w ukryciu, pochmurne wyobrażenia
Oszustwa i rozterki
Brak wiary, czy religii, jak my żyjemy?
Zegar tyka, koniec się zbliża
Nie będzie ostrzeżenia
Lecz my żyjemy, by doczekać świtu

Chcę krzyczeć, wznieść swe ręce i krzyczeć
O co chodzi w tym całym szaleństwie?
Przez to wszystko chce mi się krzyczeć
Wiesz? Przez to wszystko chcę krzyczeć
Wznieść swe ręce i krzyczeć
O co chodzi w tym całym szaleństwie?
Przez to wszystko chce mi się krzyczeć
Krzyczeć!

Wow! Wow! Wow! Tak! Krzyk!
Wow! Wow! Wow!
Krzyk!
Wow! Krzyk!
Wow! Krzyk!
Krzyk!

Chcę krzyczeć, wznieść swe ręce i krzyczeć
O co chodzi w tym całym szaleństwie?
Przez to wszystko chce mi się krzyczeć
Wiesz? Przez to wszystko chcę krzyczeć
Wznieść swe ręce i krzyczeć
O co chodzi w tym całym szaleństwie?
Przez to wszystko chce mi się krzyczeć
Krzyczeć!



тълкуване на текст!
Bitter you'll be if you don't change your ways
When you hate you, you hate everyone that day
Unleash this scared child that you've grown into
You cannot run for you can't hide from you
Awatar użytkownika
Margareta
Posty: 1017
Rejestracja: sob, 22 sie 2009, 15:54
Skąd: południe kraju nad Wisłą

Post autor: Margareta »

Ponownie piosenka będą komentarzem społecznym. To taki ogólny przegląd problemów z jakimi boryka się współczesny świat. I tak z jednej strony mamy ludzi chciwych, bogacących się dla samego bogactwa, o których jest mowa na samym początku, z drugiej problem agresji i przemocy wśród najmłodszych, tak zwany wyścig szczurów, rozpad więzi i wartości rodzinnych, hedonizm i ogólna katastroficzna wizja świata. O ile jednak, jak wynika z tekstu, Michael uważa, że ludzie powinni zwrócić się ku Bogu i duchowości, ja tego zdania nie podzielam. Religia, jak się często przekonujemy, jest niestety kolejnym źródłem nietolerancji i wojen, a przecież (podobno) każda sama głosi miłość bliźniego i czynienie dobra jako wartości najwyższe.
O co chodzi w tym całym szaleństwie?
Też czasem się nad zastanawiam i nie znajduję odpowiedzi poza tą, że nic nie dzieje się bez powodu.
zapraszam i polecam: http://msfeliciam.blogspot.com/
Obrazek
Awatar użytkownika
Pank
Posty: 2160
Rejestracja: czw, 10 mar 2005, 19:07

Post autor: Pank »

Nie wiecie czy ta podmiana utworów miała jakikolwiek związek z zamachami na World Trade Center? Światowa gwiazda muzyki pop wydająca chwilę później album z utworem o chaosie na świecie, potrzebie wzmożonej duchowości - być może niektórym mogłoby się to wydać prowokacyjne. Na singlu, w dodatku wydanym poza Stanami Zjednoczonymi, bezpieczniej. Szczególnie, że Michael w ojczyźnie miał już swoiste tekstowe faux pais chociażby przy okazji They Don't Care About Us. Przewrażliwieni ludzie czuwają.
Zegar tyka, koniec się zbliża
Nie będzie ostrzeżenia
Lecz my żyjemy, by doczekać świtu
Z prochu powstałeś, w proch się obrócisz.
Z jednej strony - człowiek uczestniczący w bezsensownej, zdaje się, gonitwie za pieniędzmi, za chwilowymi przyjemnościami. To chodzenie po trupach do celu, bycie tymi pożerającymi się nawzajem kanibalami. Z drugiej strony - problemy o globalnym zasięgu i ogrom tragedii, który się z tym łączy. Wszelkie konflikty, od zbrojnych po zwykłą nietolerancję. Czyli, jak mantra, znowu podziały narodowościowe, rasowe, brak zrozumienia i empatii. A ponad wszystkim człowiek - utożsamiałbym go z Jacksonem - który wyraźnie nie może się w tym wszystkim odnaleźć. Widzi jak jego idealne spojrzenie na świat, te wyrastające w wielkim stopniu z religii, upada pod ciężarem kolejnych przykrych doświadczeń, obserwacji, doniesień - także tych tragicznych z udziałem dzieci - i będąc już bezsilnym kłębkiem nerwów, chce po prostu tylko krzyczeć. Całkiem to zdrowe, nie powiem...
Musimy się zjednoczyć, by przemienić mrok w jasność
A miłość z naszych serc będzie promienieć
Tak, i złapmy się za rękę. Oj, Michael... Duchowość jako lek na zło świata? Gdzieś, może poniekąd, odrobinę, choć naiwne to, i to bardzo. Szczególnie kiedy skleja się to z religią, ze wspomnianym Najwyższym. Bycie osobą uduchowioną w ogóle nie oznacza od razu bycia kimś osadzonym w jakimkolwiek systemie religijnym. Bardziej adekwatne w przypadku Shout byłoby raczej nawoływanie do opamiętania się, nabrania dystansu - że świat nie kończy się tylko na gonitwie, która wymaga od nas nieludzkich poświęceń. I towarzyszącemu temu braku czasu dla najbliższych, ale też - a może przede wszystkim? - dla siebie samych, naszej autorefleksji.

To miłe czasem się zaharować, sam wręcz uwielbiam ten moment kiedy po skończonym dniu, tygodniu mogę krzyknąć, jak świetnie go przepracowałem. Szczególnie kiedy cel owego zaharowania wydaje się być sensowny. To prawda, że w krótkofalowym ujęciu owa gonitwa przynosi oczekiwane rezultaty. Większe zarobki, uznanie przez pracodawcę, perspektywa awansu, lepsza pozycja społeczna. Ale jak zapominamy o celu a skupiamy się już tylko na środkach? Kiedy pracujemy po te osiem, dziesięć, dwanaście godzin na dobę, niekiedy jeszcze się dokształcając? Kiedy życie zawodowe coraz bardziej wżera się w życie prywatne? Prędzej prowadzi to często do szybkiego wypalenia. Kurczącego się poczucia bezpieczeństwa. I tracimy coś, czego możemy już prawdopodobnie nigdy nie doświadczyć.

Niedawno rozmawiałem z pewną prawniczką, która opowiedziała mi o realiach swojej pracy. O tym, jak w znanych już jej kancelariach zdarza się, że ludzie tracą ochotę do działania już w okolicach trzydziestki - mimo, że jeszcze jakiś czas temu działali na obrotach przyprawiających zwykłego śmiertelnego o ból głowy. A teraz... co im teraz z tego, co mają? A nie tak łatwo znaleźć nowy, lepszy pomysł na siebie.


Szkoda, że tak mało wiemy o tym utworze. W ogóle, złapałem się wczoraj na myśli, że Jackson po paru dobrych latach nagrał jeszcze jedno, tym razem mniej konwencjonalne, Heal The World z Man In The Mirror na raz - tylko podmiot liryczny bardziej dekadencki, sfrustrowany i przerażony bezradnością... I taka też jest muzyka - niepokojąca, szorstka, w kontekście całej dyskografii wręcz agresywna. Jak już pojawia się melodia - to daleka od bezy, której tyle na Invincible. Im więcej słucham, tym bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że rzecz to całkiem niezła i ktoś, kto dopuścił się połączenia na albumie 2000 Watts z Privacy utworem You Are My Life, powinien zostać przynajmniej brutalnie wychłostany. Szczególnie, że Shout pasowałby tam nie tylko z powodów muzycznych.
Awatar użytkownika
Margareta
Posty: 1017
Rejestracja: sob, 22 sie 2009, 15:54
Skąd: południe kraju nad Wisłą

Post autor: Margareta »

Pank pisze:Szkoda, że tak mało wiemy o tym utworze. W ogóle, złapałem się wczoraj na myśli, że Jackson po paru dobrych latach nagrał jeszcze jedno, tym razem mniej konwencjonalne, Heal The World z Man In The Mirror na raz - tylko podmiot liryczny bardziej dekadencki, sfrustrowany i przerażony bezradnością... I taka też jest muzyka - niepokojąca, szorstka, w kontekście całej dyskografii wręcz agresywna. Jak już pojawia się melodia - to daleka od bezy, której tyle na Invincible. Im więcej słucham, tym bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że rzecz to całkiem niezła i ktoś, kto dopuścił się połączenia na albumie 2000 Watts z Privacy utworem You Are My Life, powinien zostać przynajmniej brutalnie wychłostany. Szczególnie, że Shout pasowałby tam nie tylko z powodów muzycznych.
Ciekawy to utwór od strony muzycznej, jednak daleka byłabym od stwierdzenia, że przewyższa poziomem większość utworów z "Invincible". Jest taki jak one - bardzo przyzwoity, aczkolwiek ja osobiście mam wrażenie niedosytu. Brakuje mi rozmachu, dynamizmu i gniewu.
Duchowość jako lek na zło świata? Gdzieś, może poniekąd, odrobinę, choć naiwne to, i to bardzo. Szczególnie kiedy skleja się to z religią, ze wspomnianym Najwyższym.Bycie osobą uduchowioną w ogóle nie oznacza od razu bycia kimś osadzonym w jakimkolwiek systemie religijnym. Bardziej adekwatne w przypadku Shout byłoby raczej nawoływanie do opamiętania się, nabrania dystansu - że świat nie kończy się tylko na gonitwie, która wymaga od nas nieludzkich poświęceń. I towarzyszącemu temu braku czasu dla najbliższych, ale też - a może przede wszystkim? - dla siebie samych, naszej autorefleksji.
No właśnie. Duchowość bywa receptą, na przykład dla kryminalistów którzy zmienili swoje życie po tym kiedy zwrócili się ku religii, ale może też być pułapką, nie tylko w kontekście nietolerancji i wojen, ale również w kontekście sekt. W ogóle wierzę w to, że nie ma żadnej recepty na naprawę świata. W każdym razie nie ma jednej uniwersalnej.
zapraszam i polecam: http://msfeliciam.blogspot.com/
Obrazek
Awatar użytkownika
MJowitek
Posty: 2433
Rejestracja: czw, 10 mar 2005, 18:51
Skąd: Wrocław

Post autor: MJowitek »

Aghr, uwielbiam tę formę, jakby ktoś czytał na wydechu tytuły wszystkich gazet naraz. I jak tu się odnaleźć w tym zgiełku bez przecinków? To jak atak myśli, pytań bez odpowiedzi i żalu, ale nie w tę stronę chciałam tym razem iść.

Kilka luźnych myśli mi przyszło do głowy.

Pierwsza - dwie pierwsze zwrotki są między innymi o podążaniu za nieznanym liderem.
And don't know who the professor is
Wanna be a part of a clique don't know who's running it
Wykład dla bycia na wykładzie, bez świadomości kto właściwie tę wiedzę przekazuje. Może dla samej mody dokształcania się? Także duchowego. Nie pamiętam jak się nazywał guru Beatlesów w Indiach, ale pal licho czy był coś warty czy nie - naśladowcy ruszyli.
Kusząca jest też wizja bycia w paczce, ale kto nią dowodzi, czyli jaki ma cel - już nie wiadomo. Ah, te stosunki międzyludzkie, tu dogodzić, tam nie dotknąć, a jeszcze o sobie nie zapomnieć, faktycznie, czasem aż chce się krzyczeć.

Odwołania do religii i zjednoczenia mi tu osobiście nie odpowiadają, ale inni może odnajdują w tych wersach część siebie. Za to wpadanie w niemal histerię już mnie zupełnie nie przekonuje.
Every single day is trouble while we struggle and strive
Peace of mind's so hard to find
To mi przypomina (podobnie jak cały utwór) tytuły gazet donoszących o wydarzeniach z półki "zabił, oszukał, ukradł, spalił, zgwałcił, znęcał się" i tak dalej. Życie jest złe. Bój się.
Ten tekst to parodia, czy Michael też uległ fobii życia?
Nie jestem jakaś odizolowana od ludzi, ulegam wielu emocjom, ale kurcze, co innego mieć trudniejszy okres, ponakładane na siebie sprawy do rozwiązania (lub przeczekania), a co innego "każdy kolejny dzień sprawiający problem" - to już nie tylko niedobór magnezu.

Tam jest tak wiele krzyku.
I tak sobie pomyślałam, może zamiast szukać przyczyn, może zamiast prób zjednoczenia się w walce o nowy lepszy świat, po prostu przestać krzyczeć?
The only solution for peace
Is increasing the height of your spirituality
Tak odwrócić kota ogonem. Nie eliminować przyczyny, aby załagodzić krzyk, tylko od razu zacząć od skutku.

Uhm, i teraz nieco krepująca przerwa na grzebanie w makulaturze...bez wydruku bym nie trafiła szybko do tego co potrzebuję... a zatem:
Fragment z "Szamana miejskiego" Serge Kahili Kinga
Jednym z najskuteczniejszych sposobów pracy ze snami jest ich zmiana przy pomocy wyobraźni. W wymiarze duchowym są one rzeczywistym doświadczeniem, ale podobnie jak wszystkie rzeczywiste doświadczenia, wynikają z określonych przekonań i przyzwyczajeń człowieka. Pod tym względem przypominają języki, ponieważ one też bazują na konstrukcjach i wzorcach. Nawet gdyby język miał najbardziej elastyczne zasady gramatyczne i najbogatsze słownictwo, przy jego pomocy można byłoby wyrazić tylko to, co ma do powiedzenia posługujący się nim umysł. Podobnie, również wewnętrzne i zewnętrzne środowisko snów może wyrażać jedynie to, o czym myśli umysł, który je wytwarza. I tak samo, jak opanowanie innego języka, odmiennie ujmującego pewne sfery życia, może zmienić sposób myślenia, a tym samym i doświadczenia człowieka, również zmiana środowiska tworzonych przez nasz umysł snów może przekształcić wszystko, czego w nich doświadczamy. Praktycznie oznacza to, że jeżeli wprowadzamy zmiany do jakiegoś snu, to przebudowujemy również wzorce, które go wywołały i w ten sposób automatycznie zmieniamy wszystkie inne sny, które mogłyby powstać w przyszłości w oparciu o ten wzorzec. A uzdrawiając swoje środowisko wewnętrzne, uzdrawiamy także otaczający nas świat zewnętrzny.
Nie przekonuje mnie nawoływanie do trzymania się za ręce i zwracanie ku Bogu w celu polepszenia świata, ale skupienie myśli i odnalezienie pozytywów - jak najbardziej. Poprawcie mnie jeśli się mylę, ale w dobrą stronę świat pchali ludzie, którzy nie byli frustratami.


*********
A teraz podam prawdziwa przyczynę napisania tego posta. Tak ni z bańki nie chciałam z tym wyskakiwać, to najpierw potrzebowałam jakiegoś posta. Sprawa dotyczy "ów". Czasem czytam hurtem sporo postów i nie wiem skąd to sie wzięło, ale "ów" pojawia się często też przed rzeczownikami rodzaju żeńskiego. Męczy mnie to strasznie, bo to jakaś epidemia. Brałam też pod uwagę własną niewiedzę, ale kurcze w słowniku jest odmiana i rodzaju męskiego i żeńskiego.
http://pl.wiktionary.org/wiki/%C3%B3w
Nie ma czegoś takiego jak np. "ów książka", tylko "owa książka", dla liczby mnogiej też jest odmiana. Jeśli "ów" jest uniwersalne i może się pojawiać w każdych okolicznościach, to też proszę, żeby mnie ktoś uspokoił.
Ommmmmmmm.
Awatar użytkownika
@neta
Posty: 1057
Rejestracja: czw, 16 lip 2009, 0:42
Skąd: z innej bajki

Post autor: @neta »

Mnie ten tekst przypomina słowotok i próbę rozładowania ogromnego napięcia.
Ja tak miewam czasem raz w miesiącu :surrender: .Wtedy zwykle widzę świat na czarno.Trudne dni zdarzają się każdemu szczególnie gdy biorytm emocjonalny spada.
Krzyk mnie straszy jak wszystkie nagłówki gazet w których stara się wyolbrzymiać złe rzeczy, wzbudzać niepokój i poczucie winy.
Tam świat się wali a ja sobie leże na kanapie i kiwam palcem w kapciu. :nerwy:
Wszystko to prawda ale za dużo ogólników.Nie cierpię słowa Musimy! bo mnie od razu lewe oko skacze a najważniejsze rzeczy mówi się szeptem.
Generalnie autorowi polecam meliskę, trochę dystansu i luzu.
Amen
Człowieku, naucz się tańczyć, bo inaczej aniołowie w niebie nie będą wiedzieć, co z tobą zrobić - Św. Augustyn
Awatar użytkownika
Margareta
Posty: 1017
Rejestracja: sob, 22 sie 2009, 15:54
Skąd: południe kraju nad Wisłą

Post autor: Margareta »

Tekst ten napisano najprawdopodobniej po obejrzeniu kilku serwisów informacyjnych w których przedstawia się bardzo jednowymiarową wizję świata. A więc ktoś kogoś brutalnie zabił/zgwałcił, polityk X wdał się w pyskówkę z politykiem Y, nie ma pieniędzy na to czy na tamto przedsięwzięcie, plus pocztówki z wojny w tym czy w tamtym rejonie świata. Co ciekawe, przynajmniej ze mną tak jest, że kiedy po raz kolejny słyszę, ze na świecie jest tak źle, że kryzys, że to czy tamto, to w końcu przyzwyczajam się do tego i znieczulam. Odwieczne złe wiadomości i przedstawienie jednowymiarowego obrazu świata już przestały mnie wkurzać. Pozostało mi jeszcze wkurzenie na manipulacje uczuciami, widoczne w reklamach fundacji tych czy tamtych. Pokazuje się te niepełnosprawne i chore dzieci i prosi o pomoc, ale dla mnie to wszystko jest przesiąknięte wielką hipokryzją. Tak więc jestem daleka od tego żeby "Krzyczeć" tak jak Michael.
zapraszam i polecam: http://msfeliciam.blogspot.com/
Obrazek
Awatar użytkownika
kaem
Posty: 4415
Rejestracja: czw, 10 mar 2005, 20:29
Skąd: z miasta świętego Mikołaja

Post autor: kaem »

Się nam Michael rozkrzyczał. Rozkrzyczał z bezradności, bo mu się zebrało. W życiu tak bywa czasem, że nagle pojawia się kilka problemów naraz i jak choć jeden dotyka w nas czegoś delikatnego, to pozostałe przytłaczają i albo idzie w przygnębienie albo we wściekłość. No nie? Michael oczywiście przemycił swoją ranę w postaci "complications and accusations". I pewnie mu o to chodziło. Poszedł w ogół, by jego problem stał się uniwersalny i odbiorca mógł się z autorem utożsamić. Szkoda- wolałbym, gdyby poszedł w szczegół, rozliczając się z sobą- byłoby bardziej skłaniające słuchacza do zmiany.. Michael nie popatrzył w lustro, tylko lustrem oślepił innych. Nie był chyba nigdy gotów do rozliczenia się z Michaelem Jacksonem (jak wszyscy członkowie jego rodziny; lektura książki Janet to potwierdza). Bliżej mu do kaznodziei, niż szamana, a ma przecież indiańskie korzenie. Ale przy okazji wynotował szkodliwe motywy targające człowiekiem i dostaliśmy Jacksonowe 7 grzechów głównych:
1. Ignorancję
Ignorancja ludzi (...) Zapisują się na zajęcia
Lecz nie wiedzą, kto jest profesorem
2. Bezmyślną agresję
Dzieciaki mordują inne dla zabawy
Zamiast używać umysłów, bądź pięści
Oni wyciągają broń
Chcą być częścią bandy, nie wiedząc, kto ją prowadzi
3. Materializm
Too busy focusing on ourselves
And not His Majesty
Problems, complications and accusations
Dividing the nations and races of empty faces
A war is taking place
No substitution for restitution
The only solution for peace
Is increasing the height of your spirituality

4. Brak empatii
Za życia zamknięci jak zwierzęta, kanibale
Pożerający się nawzajem, by przetrwać od dziewiątej do piątej
5. Zblazowanie
Rzesze umysłów w ukryciu, pochmurne wyobrażenia
Oszustwa i rozterki, brak wiary, czy religii
Jak my żyjemy?
Zegar tyka, koniec się zbliża
Nie będzie ostrzeżenia
Lecz my żyjemy, by doczekać świtu
6. Duchową pustkę
Cokolwiek zdawało się cię chronić
Zatruwało twe ciało i duszę
Dla minuty przyjemności
Lecz szkoda, jaką wyrządziłeś będzie trwać wieczni
7. Chaos
Wartości rodzinne są sprzeczne

..I w efekcie:
Chcę krzyczeć!
Pank pisze:Duchowość jako lek na zło świata? Gdzieś, może poniekąd, odrobinę, choć naiwne to, i to bardzo.
Ale dlaczego naiwne?
Pank pisze:Szczególnie kiedy skleja się to z religią, ze wspomnianym Najwyższym.
Wcale nie musi. Duchowość rozumiem przede wszystkim jako medytację. A nawet filozofowanie- tak dziś często głupio moim zdaniem wyśmiewane. A nie jest ono złe, pod warunkiem, że nie tkwi się jedynie w uogólnianiu. Oj, jak w dzisiejszych czasach krótkich wiadomości tekstowych i biznesowego pragmatyzmu duchowość jest potrzebna. Mam dokładnie te same co Ty, Piotrze, zasłyszane opowieści o ludziach, którym samorealizacja skoncentrowana jedyne na rozwoju zawodowym odbiła się w depresyjnym przeżywaniu otoczenia, w apatii, wycofaniu. Kiwanie palcem w kierunku przepracowanych ludzi to jednak trochę bicie piany, bo dziś ciężko realizować swoje marzenia w ramach pracy from 9 to 5. A nawet taki jej wymiar spostrzega nasz podmiot liryczny negatywnie. I słusznie, bo często takie prace są ogłupiające.
Ale od życia zawodowego dorosłe życie zacząć najprościej. Trudniej od osobistych więzi z bliskimi. Pracę łatwiej zmienić, od pracy łatwiej się oddzielić. W życiu prywatnym błędy dotyczyć mogą ludzi których kochamy- a tu już rozgrzeszanie się nie jest możliwe bez fałszywego zaprzeczania sobie. Bo o to w moim mniemaniu, w dojrzewaniu chodzi- o mierzenie się ze swoimi demonami. Z pytaniem: jak mogłem to jemu/jej (a na końcu sobie) zrobić? Pytaniem, które w życiu w końcu musi paść, a które nie ma się kończyć jedynie poczuciem winy, a czymś więcej.
Do tego jednak potrzebna jest ów duchowość. Możemy ją inaczej nazwać. Wspomnianym dojrzewaniem, autorefleksją, medytacją. Chodzi o jedno.
Ciekawe ile z tych 7 grzechów Jacksonowych dotyczyło samego Michaela? Takie pytanie jest nieuniknione, gdy stawia się je tak zwykle innym.

A krzyk często bywa zbawienny.


Propos mordujących dzieci, taki artykuł.
Bitter you'll be if you don't change your ways
When you hate you, you hate everyone that day
Unleash this scared child that you've grown into
You cannot run for you can't hide from you
Talitha
Posty: 686
Rejestracja: ndz, 06 wrz 2009, 0:13
Skąd: inąd

Post autor: Talitha »

---
Ostatnio zmieniony śr, 12 wrz 2012, 14:41 przez Talitha, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
Margareta
Posty: 1017
Rejestracja: sob, 22 sie 2009, 15:54
Skąd: południe kraju nad Wisłą

Post autor: Margareta »

Ten fragment jest ciekawy:
Oddalamy się od miłości
Nie szanujemy siebie nawzajem
Z jednej strony brakuje szacunku, odłączenie od miłości, z drugiej strony, wszędzie powtarza się, że ona jest w życiu najważniejsza. Z jednej strony "lansowanie" egoizmu, układów opartych wyłącznie na seksie, bez angażu emocjonalnego który ma chronić przed zranieniem, do czego można odnieść te słowa:
Cokolwiek zdawało się cię chronić
Zatruwało twe ciało i duszę
Dla minuty przyjemności
Lecz szkoda, jaką wyrządziłeś będzie trwać wiecznie
a w rezultacie na długo sprawia się komuś i sobie ból, z drugiej strony, indoktrynacja w drugą stronę. Nie jestem zwolenniczką ani jednej ani drugiej skrajności. Nie pownno się zapominać o miłości, ale też nie należy przeceniać jej znaczenia. Miłość jest pojęciem wymyślonym przez ludzi - równie niedoskonałym, czasem zawodzącym tak jak oni, a nie boginią będącą wcieleniem doskonałości która nad nami czuwa i ma nas w swojej opiece czy receptą na całe zło. Dlatego trochę z przekąsem uśmiecham się słuchając piosenek w których artyści zdają się przedstawiać w ten sposób.
Ciekawe ile z tych 7 grzechów Jacksonowych dotyczyło samego Michaela?
Hmm... myślę, że w jakimś stopniu materializm, biorąc pod uwagę ilość przedmiotów w jego domu. I to jakich przedmiotów! Czysty barokowy przepych, sporo też w tym narcyzmu skoro kazał siebie malować jako monarchę. I tu przechodzimy do zblazowania. Chaos... po wielu relacjach z jego życia i wypowiedzi można dojść do i tego wniosku. W ogóle dużo dwoistości w tym naszym Michaelu. Składam to na karb ascendentu w Bliźniętach w jego horoskopie, rozumiem i akceptuję, zwłaszcza, że i ja mam ascendent w tym znaku. ;-)
zapraszam i polecam: http://msfeliciam.blogspot.com/
Obrazek
Awatar użytkownika
kaem
Posty: 4415
Rejestracja: czw, 10 mar 2005, 20:29
Skąd: z miasta świętego Mikołaja

Post autor: kaem »

marosia pisze:Zapomnieliście o rocznicy, Michaela:((((((
Tekst miesiąca:
Best Of Joy
Album: Michael (2010)
Autor tekstu: Michael Jackson

Posłuchaj na YT



Trochę historii:
Współproducentem piosenki jest Theron Feemster (bardziej znany jako Ron "Neff-U" Feemstar")- dwukrotny laureat nagrody Grammy, producent, kompozytor, muzyk i piosenkarz. Współpracował z Ne-Yo, Keyshia Cole, Busta Rhymes, Nelly, Mary J. Blige, Ashanti, Jamie Foxx, Musiq Soulchild. i Keisha White jako producent.
Neff-U z wywiadu dla programu Making Of Michael: "Nie chciał ciężkich brzmień. Szukał lekkości. Mówił: Wszyscy oczekują że w moich utworach przesadzę z produkcją; spodziewają usłyszeć mnie w mocnych, dopracowanych utworach. Ale ja chcę lekkiego brzmienia. Prostego i z jasnym przesłaniem.
Wiedzieliśmy, ze musimy dokończyć Best Of Joy. Po Jego śmierci zajęliśmy się tą piosenką. Dokończyliśmy jego wizję. Byliśmy ostatnimi producentami, którzy z nim pracowali. Dobrze wiedziałem, jakiego brzmienia dla niej szukał".
Na ostatnim koncercie z trasy This Is It, tuż przed Man In The Mirror miał zabrzmieć Best Of Joy.
Wiosną 2011 roku polscy fani Michaela Jacksona uznali Best Of Joy za #4 najlepszy utwór na płycie Michael.


Obrazek

Best of joy choć słodka, ma piękny tekst, nie bez kozery Michael chciał ją zaśpiewać na ostatnim koncercie This is it (Xander)
Best of Joy jest na pozór takie niepozorne, zaśpiewane bez spektakularnych ozdobników, bez spektakularnych tricków, a jednak ma w sobie magię (Margareta)
Prostota utworu w przypadku przeładowanego efektami Michaela jest atutem i pozwala na chwilę wytchnienia od powklejanych gdzieniegdzie na siłę dźwięków (Vesna)
BOJ jest utworem, który kojarzy się się sentymentalnie. Jakby było się w nieciekawym humorze, to wysłuchanie tej piosenki przyprawiłoby o łzy... (Phoenix)
Gdy słucham to się właśnie uśmiecham. Nie dosłownie ale czuję radość w środku (who.is.it)
Best Of Joy wpasowało się w revival soulu, który mamy w ostatnim czasie. Lekkie, nie mdłe ni ciężkostrawne, z wysublimowaną, acz świeżą produkcją Neff-U wpisuje się w ożywcze trendy czarnej muzyki. Michaelowi przypadkowo zapewne (choć może nie?) po raz jedyny w minionej dekadzie udało się wpisać w coś, co jest ciekawe i twórcze w muzyce (kaem)
To kompozycja, która poprzez swoją prostotę pięknie eksponuje barwę głosu Michaela i przywodzi na myśl najlepsze czasy w jego karierze (Ola2003)
To kompozycja, którą można albo pokochać, albo znienawidzić, a ja takie lubię najbardziej (Mariurzka)
Jeden tych utworów, których próżno już szukać w muzyce rozrywkowej… Kombinacja technik wokalnych, które przychodzą Michaelowi z taką łatwością, że chce się wierzyć we wszystko, co śpiewa. Ten utwór jest dla mnie czymś bardzo osobistym… „Wasn’t it I who said that you were free? When living seemed so hard to be”… Ciepło jakie bije z tej piosenki, troska i szczerość powodują, że choć boli to jednak, gdzieś w głębi duszy mam nieśmiały uśmiech… (M.Dż.*)



I am your joy
Your best of joy
I am the moonlight
You are the spring
Our Love's a sacred thing
You know I always will love you

I am forever
I am the one who came
When you fell down
I was the only one around you (the only one)
When things would hurt you
I am forever
Wasn't it I who said that you were free?
When living seemed so hard to be
When things would hurt you

I am forever (I am forever)
We are forever (We are forever)

I am your friend
Through thick and thin
We need each other
We'll never part
Our love is from the heart
We never say I don't need you

We are forever
I am the one who said that you were free
When living seemed so hard to be
(The only one)
And nothing would cheer you

I am forever
Wasn't it I who carried you around?
When all the walls came tumbling down
And things would hurt you

I am forever (I am forever)
We are forever (We are forever)

You are the sun that lights up the sky
When things are shady
Let come what may we do get by
I was the only one around (the only one)
When things would hurt you

We are forever (I am forever)
We are forever (I am forever)
We are forever
(What you doin', keep on)
We are forever
(What you doin', keep on, have to be strong)
We are forever
We are forever
(Alright)
I am forever
We are forever
(Alright)
We are forever
We are forever
I am forever
I am forever


Największa radość
tłum. anialim/kato

Jestem twoją radością
Największą radością
Jestem blaskiem księżyca
Ty jesteś wiosną
Nasza Miłość jest święta
Wiesz, że zawsze będę cię kochał

Jestem na zawsze
To ja przyszedłem do ciebie
Kiedy było ci źle
Tylko ja byłem obok (tylko ja)
Kiedy cierpiałaś
Jestem na zawsze
Czy to nie ja powiedziałem, że jesteś wolna
Kiedy życie wydawało się trudne
Kiedy cierpiałaś?

Jestem na zawsze (jestem na zawsze)
Jesteśmy na zawsze (jesteśmy na zawsze)

Jestem twoim przyjacielem
Na dobre i złe
Potrzebujemy siebie
Nigdy się nie rozstaniemy
Nasza miłość płynie prosto serca
Nigdy nie powiemy sobie: nie potrzebuję cię

Jesteśmy na zawsze
To ja powiedziałem ci, że jesteś wolna
Kiedy życie wydawało się trudne
(Tylko ja)
I nic nie potrafiło cię rozweselić

Jestem na zawsze
Czy to nie ja byłem obok
Kiedy twój cały świat się walił
I cierpiałaś?

Jestem na zawsze (jestem na zawsze)
Jesteśmy na zawsze (jesteśmy na zawsze)

Jesteś słońcem, które rozjaśnia niebo
Kiedy na wszystko pada cień
Niech będzie, co ma być - przetrwamy wszystko
Tylko ja byłem obok (tylko ja)
Kiedy cierpiałaś

Jesteśmy na zawsze (jestem na zawsze)
Jesteśmy na zawsze (jestem na zawsze)
Jesteśmy na zawsze
(Cokolwiek robisz, nie przestawaj)
Jesteśmy na zawsze
(Cokolwiek robisz, nie przestawaj, musisz być silna)
Jesteśmy na zawsze
Jesteśmy na zawsze
(Dobrze)
Jestem na zawsze
Jesteśmy na zawsze
(Dobrze)
Jesteśmy na zawsze
Jesteśmy na zawsze
Jestem na zawsze
Jestem na zawsze



Értelmez a szöveg!
Bitter you'll be if you don't change your ways
When you hate you, you hate everyone that day
Unleash this scared child that you've grown into
You cannot run for you can't hide from you
Awatar użytkownika
Margareta
Posty: 1017
Rejestracja: sob, 22 sie 2009, 15:54
Skąd: południe kraju nad Wisłą

Post autor: Margareta »

No i dobrze, że "szukał lekkości" bo inaczej wyszedłby kolejny koszmarek w stylu "Hold My Hand", a tak mamy coś dalekiego od bycia muzyczną jednorazówką.
Piosenka wbrew tłumaczeniu, jest skierowana do fanów jako wyraz podziękowań za wieloletnie wsparcie i za inspirację jaką dla siebie stanowili. Z perspektywy wydarzeń sprzed dwóch lat wydaje się niestety pożegnalnym listem miłosnym. :smutek:
zapraszam i polecam: http://msfeliciam.blogspot.com/
Obrazek
ODPOWIEDZ