Przesłuchałam to no i, hmm... średnio wypada. Początek mi się podobał. Od razu w głowie tworzy się obraz jak to mogło wyglądać w rzeczywistości (Michael wychodzi z light man'a i znając go stoi nieruchomo przed publicznością w tym białym kostiumie, rozświetlony blaskiem kryształków na nim naszytych i reflektorów... ehh), dlatego mocno można się wzruszyć. Ale po pierwszych wrażeniach - im dalej, tym gorzej. Pierwszy zgrzyt pojawia się przy przemowie z O2

Jak można było wcisnąć to wystąpienie w "koncert"? Przecież to totalnie nie pasuje! Potem remix
Who is It Konstantinosa, szczerze mówiąc nie lubię go i średnio to wyszło. Bardzo ciekawa byłam
Dirty Diany (swoją drogą chyba najbardziej w czasie
TII czekałabym na ten utwór, bardzo chciałabym usłyszeć, jak Michael by sobie z nim poradził po tylu latach) no i rozczarowanie... Owszem, liczyłam na wersję live z Bad Tour, ale nie spodziewałam się, że ktoś będzie majstrował przy wokalu!

Ja rozumiem, że ten zabieg miał na celu nadanie większej autentyczności, ale ten obniżony głos brzmi po prostu okropnie! Przypomina mi to przeciąganie kasety w starej PRL-owej Emilii ;/ Remix
Scream KOSZMARNY! Michael lubił przygrzmocić gitarą elektryczną na koncertach, ale eee... "hard rock" to mi do niego kompletnie nie pasuje...
Mimo to wszystko powyższe można przeżyć, kwestia gustu po prostu. Ale absolutnie
nie godzę się z majstrowaniem przy głosie w
Speechless!!! To PROFAN! I ja ostro protestuję! Wszystko zdzierżę (chyba...), ale nie niszczenie wokalu akurat w tym utworze! o_O Obniżenie było tu fatalnym pomysłem. Są utwory Michaela, których się po prostu NIE POWINNO RUSZAĆ w żaden sposób i
Speechless jest na szczycie tej listy.
Mogło być całkiem fajnie, początek nieźle się zapowiadał, ale te w/w przeze mnie rzeczy obniżają moją ocenę (za
Speechless liczę podwójnie... no zgroza!). Po cichu liczyłam na tak świetny efekt, jak przy "Invincible World Tour", ale nie wyszło ;/ Szkoda. Mimo wszystko dzięki za link.