Historyjka

Dział przeznaczony do prezentacji własnej twórczości: wierszy, rysunków i tym podobnych.
Awatar użytkownika
Pretty Young Thing
Posty: 54
Rejestracja: czw, 31 mar 2011, 16:54

Post autor: Pretty Young Thing »

Till pchnął staruszkę do środka. Obaj wpadli za nią do chatki. Michael rozejrzał się i zaniemówił. Gdyby był postacią z komiksu, nad jego głową pojawiłby się właśnie znak zapytania. Wnętrze domku przypominało salę przedszkolną. Wszędzie walały się pluszaki, klocki i inne zabawki. W rogu stało niewielkie łóżeczko i stół do przewijania, a na środku krzesełko do karmienia. Siedział na nim Till II ze śliniaczkiem zawiązanym pod szyją. Na blacie przed sobą miał miskę z jakąś papką.
-Pomóżcie mi!!-krzyknął zrozpaczony, zrzucając swój niedoszły obiad na podłogę.
Till wycelował miotacz ognia w czarownicę. Nie wyglądała na przerażoną.
-Biedny, mały Till.-zwróciła się do niego.-Na pewno od dawna nic nie jadłeś. Zaraz przygotuję ci pyszną zupkę mleczną. A później położymy cię do łóżeczka, przykryjemy kocykiem i będziesz sobie spał. I zaśpiewam ci kołysankę.
-Aaaaaaaaaaaaa!!!!!-Till rzucił miotacz i wybiegł z krzykiem na zewnątrz. Kobieta pognała za nim, wywijając w powietrzu pojemnikiem z zasypką dla niemowląt.
Michael tymczasem, coraz bardziej zaskoczony sceną rozgrywającą się przed chwilą, podszedł do Tilla II i uwolnił go z krzesełka.
-Powiedz mi-poprosił go.-dlaczego obaj tak bardzo się jej boicie? Przecież taki Till, na przykład, miał przewagę. Ale, mimo wszystko, uciekł.
-Może rzeczywiście w prawdziwym świecie ona nie jest taka groźna.-przyznał Till II.-Ale w snach za każdym razem stajemy się małymi dziećmi i nie możemy nic zrobić. A ona chce nas zamęczyć tymi swoimi okropnymi zupkami, kołysankami i wszystkim...Obaj mamy uraz po tych snach.
Razem wyszli na zewnątrz. Till i czarownica ganiali dookoła drzewa. Nie wyglądało na to, by miało się to szybko skończyć.
-Ej, patrz!-Till II zwrócił na coś uwagę Michaela.
Na wewnętrznej stronie drzwi do chatki wisiał plakat. Przedstawiał on...Michaela z okładki płyty "Thriller".
Mike popatrzył na czarownicę. Dopiero teraz zauważył kilka istotnych szczegółów. Spod długiego płaszcza prześwitywała koszulka z Michaelem z "Bad". Na dłoni kobieta nosiła pojedynczą, białą rękawiczkę. Jej pognieciony kapelusz mógł mieć kiedyś pewien charakterystyczny kształt...
-Musiała mnie nie zauważyć.-stwierdził Michael.
Podszedł do nich. Teraz wiedźma zmieniła taktykę. Zawróciła gwałtownie. Till wpadł na nią z tyłu. W ten sposób został złapany. Lecz kiedy tylko staruszka zobaczyła osobę stojącą obok...
-MICHAEL JACKSON!!!!!!!!-krzyknęła i rzuciła się na swoją nową ofiarę.
Michael zasłonił się prowizoryczną tarczą, zrobioną z fragmentu maski samochodu, walającego się obok. Czarownica, zaskoczona nagle powstałą na swojej drodze przeszkodą, uderzyła w nią z impetem i osunęła się na ziemię, powalona siłą uderzenia.
-Dziękuję!-Till prawie upadł na kolana. Widać, że koszmary musiały go prześladować naprawdę długo.
Wszyscy wrócili w pośpiechu do wioski. Ponieważ czarownica mieszkała zbyt blisko, nie mogli tu dłużej zostać. Było zbyt niebezpiecznie, pod pewnymi względami.
Awatar użytkownika
aga100
Posty: 49
Rejestracja: czw, 07 kwie 2011, 15:22

Post autor: aga100 »

Wspólnie postanowili, że następnego dnia, z samego rana, wyruszą w bardziej cywilizowane okolice. Till i Till II stwierdzili, że dzisiaj będą spać w jednej chatce. Obaj byli sparaliżowani strachem tak, że Till nawet nie był w stanie sam przejść z jednej chatki do drugiej. Chcieli jak najszybciej opuścić wioskę, więc dość wcześnie położyli się spać. Michael był naprawdę zdziwiony tym, co wydarzyło się przez ostatnie kilka godzin. Obudził się wcześnie, niecałą godzinę przed wschodem słońca. Sięgną po komórkę, by zobaczyć ile czasu jeszcze zostało do dzwonka. Poszukał klawiatury...''Acha, to komórka dotykowa''pomyślał, gdy po paru minutach szukania nie znalazł jej. ''Nienawidzę ich''. Gdy w końcu doszedł do wniosku, co trzeba zrobić, by ją włączyć, zobaczył, że ma parę nieodebranych połączeń od Tilla i Tilla II. Zaniepokoił się, jednak zdał sobie sprawę, że pewnie obudzili się w środku nocy i bali się ciemności. Na wszelki wypadek odsłuchał wiadomość, którą mu nagrał Till na pocztę głosową. W słuchawce rozległ się głos...:
-Michael...! Hilfe! Ona wróciła! Nie...! Tylko nie...smoczek!-tu wiadomość się urywała. Michael przestraszył się, już na serio. Pobiegł w stronę ich chatki. Otworzył drzwi, jednak w środku było ciemno...
-Till? Till II? Jest tu kto?-odpowiedziała mu cisza. Wzrokiem próbował przeniknąć ciemność. Przypomniał sobie, że ma przy sobie latarkę, którą dostał na wszelki wypadek od Tilla. Wyciągną ją i włączył. Zauważył, że na rączce ma napis ''Rammstein. Dringt überhaupt kein Licht hinein''. ''No nie'' pomyslał Michael. ''Czy on nie ma niczego, co nie jest związane z Rammsteinem? Nawet na jego miotaczach ognia jest napis ''Flammpanzer III Rammstein Limited Edition''.
-Jest tam kto?-zapytał jeszcze raz. Oświecił latarką puste łóżko Tilla. Przeszedł do drugiej części chatki. Na łóżku Tilla II również nikogo nie było. Michael poczuł się jak w horrorze. Obejrzał się za siebie. Za nim stała niska postać w czerni. Okazało się, że to nie kto inny, jak czarownica. Zaświecił jej latarką na twarz.
-Przestań mnie razić w oczy! A tak przy okazji, dobrze, że przyszedłeś-powiedziała-nie mogę już z nimi wytrzymać!-wskazała na drzwi do łazienki. Z nich, na czworaka wypełzła dwójka małych chłopców, wołająć:
-Mutti! Mutti! Milch!-Michael przerażony chwycił się za głowę.
-No to odczaruj ich, albo coś w tym stylu!-powiedział zdenerwowany do niej.
-Nie ma szans, ale według moich przemyśleń, jeżeli zwykle stawali się normalni, kiedy się budzili, to teraz muszą zasnąć. To powinno zadziałać. A teraz pa!-wybiegła, zostawiając Michaela samego z dwoma Tillami.
-Poczekaj! A jak to nie zadziała?-krzyknął za nią, ale ona już dawno zniknęła w krzakach, poza wioską. Tymczasem jeden z Tillów(trudno ich było rozróżnić)podszedł do Michaela i pociągną go tłustą rączką za nogawkę i wybełkotał:
-Essen! Ja...
-O nie...Michael II-zawołał zrozpaczony Michael, który już dawno zapomniał, jak być tatusiem. Nie sądził, że Michael II będzie w tym lepszy od niego, ale jak coś zrobi nie tak, to będzie mógł na niego zwalić. Po chwili Michael II staną w drzwiach ze zdziwioną miną.
-To chyba nie...
-Tak.
-No nie...i co teraz?
-Musimy ich zmusić, żeby zasnęli. Oczywiście nie musimy się z tym spieszyć, bo kiedyś na pewno zasną, ale jednak...lepiej by było już się ich pozbyć.
-Nie umiem opiekować się dziećmi!-poskarżył się Michael II.
-Jakoś sobie damy radę-pocieszył go Michael. Posadzili Tillów na łóżku i zaczęli im śpiewać kołysanki.
Awatar użytkownika
Pretty Young Thing
Posty: 54
Rejestracja: czw, 31 mar 2011, 16:54

Post autor: Pretty Young Thing »

Niestety, uśpienie tej dwójki okazało się być niemożliwe. Obaj bez przerwy domagali się różnych rzeczy. Kiedy dostali jeść, chcieli pić. Gdy się napili, nabrali ochoty na zabawę. O spaniu nie było mowy.
Wreszcie Michaele usiedli na podłodze zrozpaczeni. Problem nie polegał już na tym, by jak najszybciej uśpić dzieci. Można przecież poczekać, aż same zasną. Chodziło o to, że Michael i Michael II też byli już bardzo zmęczeni, a Tillowie nie dawali im spokoju.
Kiedy Till nabrał ochoty na zabawę w "Kto więcej razy trafi w Michaela II pluszakiem", wyżej wymieniona ofiara nie wytrzymała i opuściła chatkę. Najwyraźniej jednak Michaela II zaczęło gryźć sumienie, ponieważ wrócił po chwili, trzymając w ręku swojego ulubionego pluszowego misia.
Gdy Tillowie zobaczyli pluszaka, rzucili się na niego. Wyrwali go z rąk właściciela, a następnie stoczyli walkę. Stanęło na tym, że Michael poszedł po drugiego, takiego samego, którego trzymał w swojej chatce. Jego miś był, oczywiście, starszy i bardziej zniszczony. Nie przeszkadzało to jednak Tillowi. Obaj, trzymając misie, zasnęli.

Rano Till obudził się cały obolały. Nic dziwnego-leżał w kojcu dla niemowląt, w którym mieściła się tylko połowa jego ciała. Wydostał się z niego z trudem. Wtedy uświadomił sobie, że ściska w ręku misia. Z jakiegoś powodu miał wrażenie, iż wiążą się z nim jakieś ważne wspomnienia, więc posadził go delikatnie na poduszce w rozklekotanym kojcu.
Rzucił okiem na Tilla II, śpiącego obok. On też przytulał misia, ssąc kciuka. Till, wzruszony tym widokiem, ruszył na śniadanie. Nie zastał tam jednak Michaela z patelnią, tylko długi rząd ustawionych jeden obok drugiego koszyków. Michael II wyłonił się zza rogu.
-Wykonali zlecenie!-krzyknął.-Mamy twoje koszyki!
Wtedy pojawił się Michael. Niósł w rękach górę puszek z konserwami.
-Zdobyłem tylko to.-oznajmił.-A miejscowi nie mają nic do jedzenia...Właśnie! Jeszcze jedno!-wyciągnął z kieszeni paczkę orzechowych M&Msów.
Zjedli śniadanie, a następnie spakowali się. Pozostał jeszcze problem, jak zabrać te wszystkie koszyki. Po dłuższej naradzie ustalili, że Till zadzwoni do swojego szefa. Teraz nie musiał się już go obawiać.
Nie czekali długo na jego przybycie. Był on na ich tropie już wcześniej. Przyleciał dużym helikopterem, do którego zapakowano towar. Później Schultz zmierzył Tilla morderczym spojrzeniem.
-Jak coś będzie nie tak z koszykami, to wrócę!-tymi słowy pożegnał się i odleciał helikopterem.
-Jeszcze tylko pozostaje kwestia Rammsteina.-odezwał się Michael.-Teraz już mógłbyś wrócić do Niemiec, ale oni cię zabiją. Trzeba to inaczej rozegrać.
-Proponuję na początek przemieścić się stąd gdzie indziej. Czuję ich obecność w pobliżu.-Till rozejrzał się z niepokojem.
Wyruszyli piechotą w stronę jakiegoś większego miasta. Po całym dniu wędrówki dotarli do Chengdu. Tam mogli liczyć na transport lotniczy.
Na lotnisku wyczarterowali samolot i wynajęli pilota. Nie mieli żadnego konkretnego celu, więc pozwolili dzieciom wybrać kierunek. Till II stwierdził, że chciałby polecieć do Paryża, bo to w końcu takie romantyczne! Michael II zgodził się na to, ale tylko by spróbować żabich udek.
-Miało być coś bezludnego...ale niech będzie.-Michael zgodził się na tę propozycję.
Okazało się, że pilot jest wielkim fanem Rammsteina. Dzięki temu nie musieli wydawać pieniędzy, żeby mu zapłacić-wystarczył autograf Tilla.

Po przybyciu do Paryża zobaczyli w oddali wieżę Eiffela. Pierwszą rzeczą, jaka przyszła im do głowy, była kolacja-okropnie zgłodnieli.
Awatar użytkownika
aga100
Posty: 49
Rejestracja: czw, 07 kwie 2011, 15:22

Post autor: aga100 »

W pośpiechu ruszyli na poszukiwania jakiejkolwiek restauracji, bo Michael II skarżył się na ssanie w brzuchu, a Till II przeczytał w jakiejś mądrej książce, że wygłodzony żołądek je sam siebie, więc chcąc oszczędzić Michaelowi II tego strasznego losu, niemal biegiem opuścili lotnisko. Nagle, Till chwycił Michaela i zaciągnął go w ciemny zaułek.
-Co ty..-zaczął Michael, ale nie skończył, bo Till zaczął mu owijać twarz bandażem.
-Acha..-powiedzial, ale przez opatrunek nie było tego słychać. Michael zrozumiał, że są już w bardziej cywilizowanym miejscu, więc może zostać rozpoznany. Chwilę później ten sam los spotkał Michaela II, więc mogli już bezpiecznie poruszać się po mieście. Weszli do restauracji na Polach Elizejskich i usiedli przy stoliku z widokiem na ulicę.
-Więc...-zaczął Till-wersja oficjalna jest taka, że obaj jesteście po operacji plastycznej, zrozumiano?-Michaelowie przytaknęli, na znak, że zrozumieli. Till powziął sobie za punkt honoru być tłumaczem, bo nagrał przecież ''Frühling in Paris'', gdzie były całe dwa zdania po francusku! Krytycznym wzrokiem przyjrzał się menu, dla efektu zakładając okulary(właściwie nie tylko dla efektu). Till II spojrzał na niego dziwnie:
-A te okulary...to tak na serio? Czy raczej dla jaj?
-Na serio...-odpowiedział niepewnie Till, a Till II zakrył twarz w dłoniach i niemal zaszlochał:
-Oślepnę! Czego się jeszcze dowiem?
-Mam tatuaż...
-Też mi tajemnica! Ja też!-teraz Till spojrzał na niego dziwnie i wymamrotał do siebie:
-W tym wieku! Ta dzisiejsza młodzież...
Po paru minutach nadszedł kelner. Till z poważną miną zerkną na niego i wyrecytował wszystko, co potrafił powiedzieć po francusku:
-Oh non, rien de rien, oh non, je ne regrette rien, citroen, creative technologie, peugeot, renault?-kelner spojrzał na niego, jak na kogoś obłąkanego i powiedział po niemiecku:
-Panie Lindemann, proszę się nie kompromitować. Więc, co pan zamawia?-Till przez chwilę milczał, po czym oświadczył:
-Te kokosy mi zaszkodziły-i pobiegł do łazienki. Till II postanowił jednak chociaż trochę uratować ich twarz i zamówił wszystkim obiad. Obaj Michaele siedzieli przez cały czas przy stole, milcząc, jednak cała sytuacja niesamowicie ich bawiła. Mieli ograniczone możliwości mówienia, przez założone im przez Tilla bandaże. W końcu łaskawie pojawił się Till.
Awatar użytkownika
Pretty Young Thing
Posty: 54
Rejestracja: czw, 31 mar 2011, 16:54

Post autor: Pretty Young Thing »

-Dobrze, że cię tam nie było.-zwrócił się do Michaela.-W łazience spotkałem jakiegoś twojego oszalałego fana. Pochylał się nad pisuarem i śpiewał: "Bidet! Bidet!".
Chwilę po wypowiedzeniu przez Tilla tych słów, obok ich stolika przeszedł tanecznym krokiem mężczyzna w charakterystycznym kapeluszu i białej rekawiczce, podśpiewując:
- I need my privacy. So paparazzi, get away from me!
-Sądzicie, że on śpiewa o tym, co właśnie widzi?-spytał Michael II.
Wszyscy z niepokojem spojrzeli za siebie, na ulicę za oknem.
-Nie jest dobrze.-stwierdził Michael.
Za szybą kłębił się tłum ludzi z aparatami. Wycelowanymi w nich.
-Ktoś dał im cynk, że przylecieliśmy. Szybko! Do tylnego wyjścia!-Till ponaglał resztę energicznie.
Po drodze do drzwi odebrali od kelnera, niosącego ich talerze, posiłek na wynos. Mieli szczęście-zamówili pizzę. Tylko Till II męczył się ze swoim spaghetti z krewetkami.
Z tej strony na ulicy nikogo nie było, toteż spokojnie ruszyli w stronę wieży Eiffla, na którą zamierzali wjechać.
Kiedy stanęli u jej stóp, ujrzeli stragan. Sprzedawano tam spadochrony.
-Chodźcie! Skoczymy sobie ze szczytu!-zawołał rozochocony Till i pognał kupić sprzęt.
Wszyscy oprócz Tilla II przystali na tę propozycję. Obwieszeni linami poszli w stronę wind. "OUT OF ORDER" głosił napis na drzwiach windy. Pozostały schody. Teraz, gdy już kupili spadochrony, byli zbyt zdeterminowani, by rezygnować. Rozpoczęli wspinaczkę na górę.

Na platformie, otoczonej barierką, panował całkowity zastój powietrza. Słońce prażyło niemiłosiernie. Nad porzuconą przez jakiegoś turystę kanapką latało kilka much. Nic oprócz brzęczenia ich skrzydełek nie zakłócało ciszy.
Wtem od strony schodów rozległo się dudnienie ciężkich kroków i sapanie umierającego wspinacza. Gdy tylko stanął na platformie, runął na ziemię. Zaraz po nim nadeszło jeszcze dwóch. Till, Michael II i Till II dotarli na szczyt wieży.
Po minucie leżenia na podłodze Michael II podniósł się, ściskając kurczowo barierkę. Chwilę przyglądał się miastu w dole, a potem odwrócił głowę w bok.
-Aaaa!-krzyknął zaskoczony.
Na drugim końcu platformy stał w pełni zrelaksowany Michael, czytając gazetę. Odłożył ją i podszedł do wycieńczonej trójki.
-No, wreszcie!-powiedział.-Naczekałem się na was!
-Jak...jak..jak to możliwe, że znalazłeś się tu tak szybko?-wyjąkał Till, który odzyskał właśnie przytomność.
-I w ogóle nie jesteś zmęczony!-dodał Till II, wstając.
-To dzięki temu, że zawsze noszę ze sobą zestaw "I ty możesz zostać Spidermanem"!-odrzekł Michael, wskazując na swój wypchany plecak.
Wszyscy chwilę posiedzieli na ławeczce, a następnie pomyśleli o dostaniu się na dół. Stwierdzili, iż instrukcja obsługi spadochronów jest w całości napisana po francusku. Musieli więc sami dojść do tego, jak się je zakłada.
W końcu, po zawiązaniu kilku mocno prowizorycznych supłów i zapięciu klamer na chybił trafił, byli gotowi. Till II doczepił się do Michaela II-obaj nie ważyli za wiele, linki powinny wytrzymać.
Całą czwórką stanęli za barierką. Till, od początku najbardziej zapalony do tego pomysłu, skoczył pierwszy z radosnym okrzykiem. Za nim Michael. Till II spanikował, ale Michael II zepchnął go i polecieli w dół.
Jakimś cudem spadochrony zadziałały prawidłowo i wszyscy bezpiecznie wylądowali na ziemi (Till II na Michaelu II, Till na wózku z hot-dogami a Michael na staruszce z pieskiem na smyczy). Pozbierali się, zapłacili odszkodowanie sprzedawcy hot-dogów i ruszyli na poszukiwanie hotelu.
Na ich drodze wyrósł ni z tąd, ni z owąd najdroższy hotel w mieście- "Park Hyatt Vendome". Błagalne spojrzenia Michaela II przekonały Michaela do zasponsorowania ich pobytu w Paryżu. Mimo wszystko, nie narażając się na niebezpiecznie duże wydatki, mogli wykupić tylko najmniejszy pokój. Był on, tak czy siak, pokaźnych rozmiarów. Niestety, tylko dwuosobowy. Z łóżkiem małżeńskim.
Nikt nie chciał dzielić łóżka z którymś z pozostałych. Pozostawała jeszcze kanapa i podłoga. Ewentualnie rozkładany fotel lub leżak na balkonie. W końcu łóżko dostało się Tillowi, ponieważ bezceremonialnie rzucił się na nie wraz z butami i nie chciał wstać. Kiedy zasnął, próby zepchnięcia go zakończyły się niepowodzeniem. Till II szybko zajął sobie kanapę, Michael II fotel. Michael położył się na podłodze. Była twarda. Zbyt twarda. Wstał. Jedyną rzeczą, jaka przyszła mu do głowy, była łazienka. Tam znalazł dużą wannę. Wszedł do niej i rozłożył się, kładąc pod głowę dywanik łazienkowy. Było całkiem wygodnie.
Awatar użytkownika
aga100
Posty: 49
Rejestracja: czw, 07 kwie 2011, 15:22

Post autor: aga100 »

-Guten Morgen, Leute!-Michaela obudził okrzyk powitalny, dobiegający z pokoju. Zaskoczony podniósł głowę.
-Auuaa!-wstając, nie wziął pod uwagę, że leży w wannie, więc jego czoło zaliczyło bliskie spotkanie trzeciego stopnia z kurkiem-Till, nie możesz budzić wszystkich trochę... subtelniej? Która jest godzina?
-Pięć po ósmej. Nie wiem jak wy, ale ja idę na śniadanie!-Till zniknął za drzwiami. Michael, teraz już ostrożniej, podniósł się z wanny i wszedł do pokoju. Na kanapie siedzieli Michael II i Till II, intensywnie wpatrujący się w telewizor.
-Coś ciekawego?-zapytał Michael.
-Nie. Patrzymy się z nudów-odpowiedzieli obaj na raz. Michael spojrzał na ekran. Rzeczywiście, właścnie leciała reklama Activii po francusku.
-Nie schodzicie na sniadanie?
-Zaraz zejdziemy.
Michael postanowił, że dołączy na dole do Tilla i poszedł się ubrać. Zszedł do recepcji, aby zapytać się, gdzie konkretnie znajduje się jadalnia. Na przeciwko niej znajdowały się skórzane kanapy, a na nich... Rammstein! Michael dyskretnie wycofał się i wyszedł z hotelu. Obszedł budynek dookoła i wszedł do jadalni, przez taras.
-Till!
Till niechętnie podniósł głowę, znad właśnie pożeranej jajecznicy i spojrzał na Michaela.
-Oni tu są! Chcą cię zabić, albo zrobić jeszcze coś gorszego...-Till ze zgrozą w oczach poderwał się ze stolika i razem z Michaelem wybieł z jadalni tylnym wyjściem. Weszli do pierwszego, lepszego pokoju i zatrzasnęli drzwi.
-Więc... teraz musimy opracować strategię-zaczął Till-Proponuję dostać się na początek do pokoju.
-Niedaleko znajduje się klatka schodowa dla personelu. Możemy jej użyć.-wyszli ze swojego schronu i popędzili do wspomnianej wczesniej klatki. Po jakimś czasie dostali się do pokoju.
-Mam plan!-oświadczył Till na wejściu-Michael II i Till II pójdą razem na dół i ich czymś zajmą, a my tymczasem wymkniemy się tak, żeby nas nie zauważyli. Spotykamy się za godzinę, czyli dokładnie o... 9.23 pod Wieżą Eiffla. A i ty-wskazał na Tilla II-musisz się przebrać, bo ciebie znają.
Till II włożył czapkę, okulary słoneczne i razem z Michaelem II opuścili pokój. Już dokładnie wiedzieli, co zrobią. Niby nic, zeszli na dół i niby przypadkiem zauważyli członków Rammsteina. Z kartkami i długopisami podbiegli do nich. Till II stanął przy Richardzie i zapytał z miną niewiniątka:
-Mogę prosić o autograf, psze pana?
Richard, który miał naprawdę dobre stosunki z fanami, a nie chciał tego zepsuć, powiedział:
-Oczywiście! Jak się nazywasz?
Till II spanikował. Takiej możliwości nie wziął pod uwagę. Gorączkowo zaczął wymyslać zapasowe imię. Wypowiedział pierwsze, jakie mu wpadło do głowy:
-U... Uwe, psze pana.
-A kim chciałbyś zostać w przyszłości, Uwe?
-Piosenkarzem, psze pana.
-To się dobrze składa. Chodź tu-wziął Tilla II na kolana i zaczął mówić z miną mentora:
-Pamiętaj, że droga do zostania dobrym piosenkarzem jest ciężka... -kontynuował swój monolog jeszcze dobre parę minut. Tymczasem Michael II, z wypisanym autografem od całej reszty członków Rammsteina, niecierpliwie czekał na Tilla II, słuchającego wykładu Richarda.
- ...więc, kiedy będziesz używał miotaczy ognia na scenie, pamiętaj, aby nie celować w gitarzystę. No, idź!
Till II, już mocno znudzony, pobiegł razem z Michaelem II w stronę drzwi. Razem ruszyli w stronę wierzy Eiffla.
-Wyszli, prawda?-zapytał się Till II, Michaela II.
-Tak, zaraz na początku wykładu-Michael II usmiechnął się sarkastycznie i razem kontynuowali drogę na miejsce spotkania.
Awatar użytkownika
Pretty Young Thing
Posty: 54
Rejestracja: czw, 31 mar 2011, 16:54

Post autor: Pretty Young Thing »

Pod wieżą zastali Michaela i Tilla dyskutujących o czymś zawzięcie.
-No więc powtarzam, że mam już tego dość.-powtórzył Michael.-Nie możemy bez przerwy uciekać. Trzeba załatwić sprawę z Rammsteinem raz na zawsze.
-Jak to sobie wyobrażasz?-spytał Till.-Im dłużej uciekamy, tym bardziej są wściekli. Teraz już nic nie załatwimy po dobroci.
-Tu potrzebny jest dobry plan.-wtrącił się Michael II.
-Wy i te wasze plany.-Till przewrócił oczami.-Z drugiej strony, zazwyczaj się sprawdzają...No dobra, mów, co wymyśliłeś.

Pięcioosobowa grupka muzyków szła spacerkiem w stronę wieży Eiffela. Nie byli tu na wycieczce krajoznawczej, ale dlaczego nie wykorzystać okazji, żeby trochę pozwiedzać?
Podeszli do wózka z hot-dogami i kupili po jednym. Nagle usłyszeli krzyk:
-Patrzcie! Patrzcie tam!-chłopak, który wcześniej prosił ich o autograf, wskazywał w górę na wieżę.
Zwrócili głowy w tamtą stronę. Kilkadziesiąt metrów nad ziemią unosiło się coś białego i powoli opadało w dół.
-Duch!!!-wrzasnął Paul, zasłaniając głowę rękami.
Faktycznie, wyglądało na to, że jest to ludzkie ciało z rozłożonymi na bok ramionami, fosforyzujące na biało. Zatrzymało się dwa metry od chodnika.
-Till!-krzyknął Christian z niedowierzaniem.
-Tak, to ja.-odezwał się Till. To był on. Cały biały i obdarzony umiejętnością lewitacji.
-Nie żyjesz?-spytał ze zgrozą w głosie Oliver.
-Żyję, ale tak długo przebywając z Jacksonem nauczyłem się od niego paru sztuczek. Teraz umiem zamieniać się w ducha lub zjawę. Rozpocząłem też popołudniowy kurs przemieniania się w zombie, ale jeszcze go nie skończyłem.
Rammsteinowie wyglądali na lekko skonsternowanych i onieśmielonych.
-To znaczy, że...będziesz nas straszył po nocach?-Christoph zbladł nienaturalnie.
-Tak!...no dobra, mogę was oszczędzić...ale tylko pod warunkiem, że kupicie mi nowy, ulepszony miotacz ze wszystkimi gadżetami!
Zespół zaczął gorączkowo przekonywać, iż tak się stanie, jak tylko wrócą do Berlina.
-Świetnie. A teraz żegnam was, bracia, ale pamiętajcie: miotacz, albo nie zapomnicie mnie do końca życia!-tymi słowami pożegnał się i począł unosić się w górę.
Rammsteinowie patrzyli na niego jeszcze chwilę, a potem rzucili się biegem jak najdalej od tamtego miejsca.
Tymczasem Till wczołgał się na platformę na szczycie, gdzie Michael pomógł mu ściągnąć sprzęt. Oczywiście, Lindemann przez cały czas zwieszał się na lince do wspinaczki z zestawu Michaela. Lina była na tyle cienka, że wtapiała się w tło. Teraz wystarczyło zmyć białą farbę z twarzy i zmienić ubranie.
Winda była już czynna, więc zjechali na dół, gdzie już czekali Michael II i Till II.
-Ale z tym zombie to już przesadziłeś.-stwierdził Michael.-Jeszcze będą chcieli, żebyś im pokazał, gdzie to się odbywa. A wtedy co? Pójdziesz na cmentarz i powiesz, że trzeba zaczekać do północy?
-Spoko, coś wymyślę.-Till za bardzo cieszył się perspektywą zdobycia nowego miotacza, żeby martwić się takimi sprawami.

Tego wieczoru siedzieli w kawiarni, ciesząc się ostatnim dniem tej szalonej wyprawy. Jutro zamierzali wrócić każdy do swojego domu.
-Jest jeden problem.-zauważył Michael II.-Kiedy my z Tillem II dorośniemy, to ktoś zauważy, że coś jest nie tak. Nie może być dwóch Michaelów Jacksonów i dwóch Tillów Lindemannów.
-Masz rację.-powiedział Mike.-Trzeba was odesłać z powrotem do waszych czasów.
-Wyszliśmy z wulkanu.-rzekł Till II.-Może to jest też droga powrotna.
-Warto spróbować.-stwierdził Michael.-Jutro lecimy na moją wyspę!
Awatar użytkownika
aga100
Posty: 49
Rejestracja: czw, 07 kwie 2011, 15:22

Post autor: aga100 »

Od początku dnia wśród naszej wesołej gromadki panowała atmosfera iście grobowa. Mimo, że Till II i Michael II wiedzieli, że prędzej, czy później będą musieli wrócić, korzystali ze wszelakich sposobów, by odwlec tę chwilę, w czym po cichu pomagał im Till. Rano Michaela obudziło zawodzenie z łóżka Tilla II.
- Och, mój brzuch! Jak boli! To takie nieludzkie! Nie dam rady dzisiaj wstać z łóżka! - wołał, chwytając się za brzuch, ale po zwołaniu załego zastępu lekarzy z pobliskiego, francuskiego szpitala, stwierdzono, że symuluje, mimo, że Till usilnie starał się przekonać ich, że to nowa, egzotyczna, jeszcze nie odkryta choroba i że takie rzeczy w jego otoczeniu się dość często zdarzają. Nie dało to pożądanego skutku. Lekarze, poirytowani, wyszli i zażądali wyższej zapłaty za zaangażowanie całego oddziału. Paręnaście minut później, Michael II niespodziewanie odkrył, że jest fanem Beyonce i musi zobaczyć jej koncert za dwa tygodnie, jednak Michael stwierdził, że jeszcze będzie miał masę okazji na to kiedy indziej. Było jeszcze wiele prób ze strony Michaela II i Tilla II, by zostać, jednak w końcu, po południu, wsiedli do samolotu Michaela i wystartowali z paryskiego lotniska. Michael, wiedząc o ich obawach, starał się ich pocieszyć, jednak była to sztuka której nigdy nie opanował, więc postanowił zrezygnować. Włączył telewizor i zagłębił się w Killzone 3.
- Giń, giń! - wykrzykiwał, by wczuć się w atmosferę gry, jednak protesty Tilla przerwały mu i dalej musiał grać, o zgrozo, w ciszy. W momencie dość gwałtownego uśmiercania jednego z helghastów, poczuł, że musi w tej chwili iść do łazienki. Zniknął w korytarzu, opuszczając z niechęcią grę.
Tymczasem Till śnił o swoim nowym miotaczu ognia i rozmyślał, co też jego koledzy z zespołu zrobią, by zapobiec jego straszliwej zemście. Nagle został obudzony okrzykiem dochodzącym z tyłu samolotu, łamaną angielszczyzną:
- Na ziemia! Już!
Till, znużony łamaną angielszczyzną u niemal wszystkich nieznanych mu osób, które ostatnio spotykał w samolocie, z niechęcią odwrócił głowę. Parę metrów za jego fotelem stał mężczyzna, o karnacji wskazującej na pochodzenie z Bliskiego Wschodu i o tym samym świadczącym turbanie. Jego nieogoloną od conajmniej miesiąca twarz zdobiły pojedyncze blizny, które równie dobrze mogły być z zestawu na Halloween, przez swoją nieautentyczność. W trzęsących się rękach trzymał pistolet i celował prosto w twarz Tilla.
- Ja spotkać twoja znajomy w samolot do Stany! On zapobiec mój zamach!
- Mój znajomy? - szczerze zdziwił się Till - a dokładniej? Wiesz, gdyby zacząć ich wyliczać, to trochę się ich znajdzie. Pomijając ostatnio poznanych to Marylin Manson, Jacob Hellner... - zaczął Till, ale terrorysta mu przerwał.
- Nie, nie! Nazywa się Paul! Ja sprawdzać w Internet! - dodał z dumą. - On wstając przypadkowo rozbroić bomba! Ty żałować za to!
Till nie nadążał za rozumowaniem terrorysty. Skoro to Paul rozbroił bombę, to co on ma do niego? Postanowił jednak pokojowo załatwić sprawę i porozmawiać z nim jak na cywilizowanych ludzi przystało.
- Zglanować cię? - zapytał się groźnym tonem, wstając. Podszedł do mężczyzny. Był od niego o ponad głowę wyższy - uwierz mi, mam doświadczenie w robieniu o wiele gorszych rzeczy.
Terrorysta, mimo edukacji zdobytej w książce ''Terroryzm dla bystrzaków'', która w takich sytuacjach ewidentnie odradzała robienie kroku w tył, zrobił krok w tył. Till, lekko onieśmielony niespodziewanym sukcesem, odwrócił się do Michaela II i Tilla II, którzy całe zdarzenie obserwowali z szeroko otwartymi oczami zza foteli, mówiąc:
- Widzicie? Grunt, żeby nie okazywać słabości. W tym wypadku od początku nale... - przerwał, zrobił zdziwioną minę i upadł jak długi na podłogę. Za nim stał terrorysta trzymając pistolet za lufę na wysokości głowy Tilla. Uśmiechając się złowieszczo, zaczął mówić:
- Oczywiście nie móc też czujność tracić. Teraz, gdy ja mieć was w pułapka, ja ukraść samolot i... - teraz terrorysta przerwał, zrobił zdziwionę minę i upadł. Za nim ukazał się Michael, trzymający oburącz szczotkę do czyszczenia toalety.
- Więc... - zaczął i obejrzał się na wszelki wypadek za siebie - co z nimi zrobimy?

Wspólnie zadecydowali, że terrorystę należy związać, rozbroić i na wszelki wypadek zakneblować, a Tilla czym prędzej ocucić. Kiedy już sytuacja była opanowana Till postanowił, że nie ma zamiaru przebywać z terrorystą w jednym pomieszczeniu i udał się do osobnej kabiny. Zrobili krótki przystanek w jakimś mieście na odludziu w Afryce i oddali zamachowca w spocone ręce afrykańskiej sprawiedliwości. Dalszy lot przebiegał w spokoju(mniej więcej, bo przy niektórych osobnikach znajdujących się w samolocie, trudno mówić o spokoju). Na wyspie wylądowali parę godzin później i wspólnie udali się w stronę gurującego nad dżunglą wulkanu. Oprócz Michaela, który miał pewne doświadczenia w przedzieraniu się przez gęsty las na jego strychu, mieli duże problemy, by dostać się z punktu A, do punktu B. W końcu dotarli do znanej im wioski Ozzy'ego.
- Toż to moi znajomi! - zawołał do nich wódz, przewodniczący właśnie w ceremoni zjadania pewnego turysty. Till, który od razu odnalazł się w temacie, użądził im akompaniament w postaci piosenki ''Mein Teil''.
- My tylko przejazdem - wytłumaczył Michael - idziemy odstawić ich - wskazał na Michaela II i Tilla II - do ich czasów.
- Hmmm... - zamyślił się Ozzy - nie jestem pewien, czy to tak działa.
- Till, ciszej! Nic nie słyszę! - krzyknął Michael do Tilla, po czym zwrócił się do wodza - przepraszam. Co mówiłeś?
- Że to tak nie działa! - odparł Ozzy.
- Czyli że... wulkan nie jest drogą powrotną?
- To chyba oczywiste, nie? Wrzuciłbyś kogoś do wulkanu, bo ja nie.
Awatar użytkownika
Pretty Young Thing
Posty: 54
Rejestracja: czw, 31 mar 2011, 16:54

Post autor: Pretty Young Thing »

-I co teraz zrobimy?- spytał Till jakiś czas później, gdy już opuścili wioskę.-Nie mogę ich zabrać do siebie. Reszta zespołu nie dałaby mi żyć. No i nie sądzę, żeby to było odpowiednie miejsce dla dzieci.
-Ja mam już trójkę.-odparł Michael.- A gdyby nagle pojawiło się jeszcze dwoje, dziennikarze nie daliby mi spokoju, dopóki bym nie wyjaśnił, skąd. Prawdy nie mógłbym im powiedzieć.
Po dłuższych rozważaniach tej kwestii doszli do wniosku, że Michael II zamieszka tymczasowo z Tillem, a Till II z Michaelem. W ten sposób prawdopodobieństwo, że dowiedzą się zbyt dużo o swojej przyszłości było mniejsze.
Samolotem Michaela polecieli najpierw do Berlina, by odstawić do domu Tilla i jego nowego podopiecznego. Później udali się do Kalifornii.

Na lotnisku Till II zgubił się, nieopatrznie wchodząc w sam środek wycieczki nastolatków, stojących w kolejce do odprawy bagażu. Po chwili wpadł na grubego chłopaka w okularach, trzymającego w ręku wielką watę cukrową. Razem upadli na ziemię i przez moment szamotali się. Wreszcie Till II wstał i stwierdził, iż jego twarz cała pokryta jest cukrem. Oblizał się. Chłopak tymczasem podniósł się i zaczął wrzeszczeć na Tilla II, używając przy tym mocno ekstremalnego lokalnego slangu. Zaskutkowało to całkowitym brakiem zrozumienia ze strony odbiorcy. Kiedy stwierdził, że to nie ma sensu, wyjął z plecaka kieszonkową konsolę i zaczął nerwowo przyciskać klawisze jak osoba uzależniona, którą prawdopodobnie był. Till II wzruszył ramionami i rozejrzał się w poszukiwaniu Michaela. I wtedy jego wzrok padł na Nią...Stała trzy metry dalej, jedząc hot-doga. Była olśniewająca piękna. Około dwunastoletnia blondynka w T-shirtcie z napisem "Iron Maiden" i wąskich, czarnych jeansach. Należała do grupy wycieczkowiczów.
Till II, który całkowicie stracił kontakt z otoczeniem, zrobił kilka kroków w jej stronę. I znów się wywalił. Tym razem o porzuconą przez kogoś torbę. Potykając się o nią, zahaczył stopą o klapę, tak że ta otworzyła się. Wstając, odwrócił się i zobaczył dziwne urządzenie znajdujące się w torbie. Wyświetlały się na nim cyfry, zmieniające się co sekundę.
-Bombe!!!!!- wrzasnął na cały głos po niemiecku. W hali lotniska wybuchła panika. Po chwili pojawili się ludzie z ochrony, a następnie brygada antyterrorystyczna.
Till II stwierdził, że lepiej wtopić się w tłum. Niedługo potem znalazł Michaela, czekającego ze zniecierpliwieniem na dworze przed samochodem.
-Gdzieś ty się podziewał?- spytał Michael na wstępie.-I co tam się dzieje w środku?
-To nie ja!- odparł szybko Till II, znikając we wnętrzu auta. Michael również wsiadł do środka.
-Do domu.-rzekł jeszcze do kierowcy.

Till i Michael II weszli nieśmiało do domu, w którym pomieszkiwali czasami razem członkowie zespołu. Wydawało się, że nikogo nie ma.
-Jeśli kogoś spotkasz, nic nie mów i udawaj, że jesteś tylko złudzeniem.-powiedział Till i poszedł do garażu sprawdzić, co zrobili Rammsteinowie z jego samochodem pod nieobecność właściciela.
Michael II wybrał się na zwiedzanie reszty pomieszczeń. Na górze natknął się na wychodzącego właśnie z łazienki Paula. Mężczyzna zatrzymał się w pół kroku i wbił wzrok w chłopca.
-A ty coś za jeden?- spytał.
Michael II, kierując się po trochu poleceniem Tilla, odparł:
-Jestem Michael Jackson. Mam zdolność odmładzania się, kiedy przyjdzie mi na to ochota. A tak w ogóle to tylko ci się wydaje, że mnie widzisz.
Paul z dużą niepewnością pokiwał głową i ciągle patrząc na niepożądanego gościa skierował się tyłem do schodów. Zbiegł na dół.
Michael II podążył za nim. W salonie zastał zebranych wszystkich członków zespołu. Till najwyraźniej wyjaśnił im już częściowo sprawę.
-To wy się tu poznajcie, a ja idę zrobić kiełbaski.-rzucił Till i wymknął się do kuchni. Chyba nie chciał widzieć, co się za chwilę stanie.
Przyrządzenie jedzenia zajęło mu więcej, niż przypuszczał, ponieważ palniki kuchni okazało się być pokryte dziwną, zieloną substancją. Wyczyścił je i zabrał się do smażenia. Do salonu wszedł z talerzem pełnym kiełbasek, a tam...Nie mógł w to uwierzyć! Wszyscy siedzieli w półkolu przed Michaelem II, który stał na stole i opowiadał coś podniosłym głosem. Till odstawił talerz na stół i wsłuchując się w słowa doszedł do wniosku, że Michael II wymyśla niestworzone historie na temat swoich domniemanych dokonań i przygód. Na dodatek robił to takim tonem, że reszta wierzyła we wszystko.
-Hej! Przestań się wymądrzać i chodźcie na kiełbaski!- zawołał Till.
Wszyscy natychmiast zgromili go wzrokiem.
-Nie przeszkadzaj! -powiedział Oliver.
Wyszło na to, że Till sam zjadł kiełbaski. Sam umył naczynia. Sam obejrzał wieczorny film. Pozostali byli zbyt pochłonięci rozmową z Michaelem II, który stał się dla nich kimś w rodzaju bóstwa. W końcu Till nie wytrzymał, kiedy musiał czekać dwie godziny na zwolnienie łazienki przez Michaela II.
-Mam tego dość!- odezwał się do reszty zespołu.- On coraz bardziej mnie irytuje!
-Czego chcesz od naszego Michaela?!- spytał wyraźnie zdenerwowany Christian.-Będzie się kąpał tyle, ile mu się podoba!
'Będę miał tu ciężkie życie.' pomyślał Till i opadł na fotel.
Awatar użytkownika
aga100
Posty: 49
Rejestracja: czw, 07 kwie 2011, 15:22

Post autor: aga100 »

- Dzwonił Till - oznajmił Michael, kiedy zbliżali się wraz z Tillem II do jego domu. - Nie był zachwycony. Trochę mnie to martwi. On szybko traci cierpiwość - dodał z niepokojem
- Nie ma wyboru - stwierdził Till II. - A z resztą, za niedługo znajdziemy jekiś sposób, aby nas odesłać spowrotem.
- Tak - spowiedział bez przekonania Michael. Podjechali pod dom. Till II, od czasu opuszczenia lotniska, nie mógł przestać myśleć o swojej miłości. Ciekawe, czy słucha Rammsteina? To byłby zbieg okoliczności...
- Till II! Obudź się! - jego rozmyślania przerwał Michael. - Siedzisz już w tym samochodzie pół godziny, odkąd dojechaliśmy!
- No dobra... - Till II lekko zdziwiony szybkim upływem czasu, z niechęcią wyszedł z samochodu. Michael zaprowadził go do pokoju, gdzie miał się rozpakować i postanowił zadzwonić do Tilla.
- Hallo? - odezwał się lekko przytłumiony głoś z słuchawki.
- To ja. Co tam u ciebie?
- Człowieku! Jest trzecia nad ranem! Co może u mnie być oprócz łóżka i... i... a z resztą nie ważne.
- Acha, w takim razie... to ja może zadzwonię później.
- Też tak sądzę.
Po tej skąpej rozmowie z Tillem, Michael nie dał rady wywnioskować, w jakim stopniu ich sytuacja się zmieniła. 'Chociaż w gruncie rzeczy', myślał Michael, 'czemu to ja mam wszystkiego pilnować?'. Następne parę dni postanowił przeznaczyć na relaks i ani trochę nie przejmować się Tillem., co niestety utrudniał fakt jego obecności piętro wyżej, jednak nie przejmował się tym z wreszcie, z szerokim uśmiechem na twarzy powrócił do ''Killzone 3''.
Awatar użytkownika
aga100
Posty: 49
Rejestracja: czw, 07 kwie 2011, 15:22

Post autor: aga100 »

KONIEC(zgrozo)
Awatar użytkownika
aga100
Posty: 49
Rejestracja: czw, 07 kwie 2011, 15:22

Post autor: aga100 »

Oto... nadchodzi... jeszcze trochę... moment... już jest za winklem... CZĘŚĆ TRZECIA! (zapraszam do pisania)
Awatar użytkownika
Pretty Young Thing
Posty: 54
Rejestracja: czw, 31 mar 2011, 16:54

Post autor: Pretty Young Thing »

Wodospad, spieniona woda wpadająca do krystalicznie czystego jeziorka. Zielone liście rosnącej dookoła roślinności. Słońce w zenicie, silne uczucie gorąca. Śpiew tropikalnych ptaków. I ktoś jeszcze...

-Wstawaj! Wstawaj!- krzyknęła Paris do Michaela.- Wszystkiego najlepszego!
-A co, dziś Boże Narodzenie?- spytał rozespany Michael, ziewając.
-Żadne Boże Narodzenie, tylko twoje urodziny! Dziś 29 sierpnia!
-A, no tak. Zapomniałem.
Michael wstał i zszedł po schodach na dół. Tam już czekała na niego impreza-niespodzianka, zorganizowana przez jego rodzinę i znajomych. Odśpiewali mu „Happy Birthday”, a następnie zjedli tort i wręczyli prezenty solenizantowi. Jedna z paczek nadeszła pocztą. Był to podarunek od Tilla. Mike otworzył karton i zajrzał do środka. Kiedy zorientował się na co patrzy, szybko zamknął pudełko, ukrywając jego zawartość przed wzrokiem gości.
‘Lepiej nie pokazywać tego dzieciom.’ pomyślał.
Później poszedł się ubrać, bo cały czas miał na sobie piżamę. Patrząc w lustro stwierdził, że czas wybrać się do fryzjera, żeby zrobić coś z włosami. Zaczynał wyglądać jak człowiek dżungli.
Zszedł na dół i odnalazł Tilla II, który grał akurat w bierki z Princem. Pociągnął go na stronę.
-Znowu miałem ten dziwny sen o wodospadzie.- powiedział. –I znowu się nie dowiedziałem, kto jeszcze tam jest.
-Może powinniśmy spytać kogoś, co oznaczają te sny?- zaproponował Till II.- Jakiejś wróżki, czy coś…

Michael II tego dnia wyskoczył z łóżka z przeświadczeniem, że jego pokój będzie wypełniony prezentami. Mocno się jednak rozczarował. Mimo to, nie tracąc nadziei, zbiegł po schodach do salonu.
Mieszkanie w domu Tilla było o tyle nietypowym doświadczeniem, że Michael II często znajdował w różnych niespodziewanych miejscach przedmioty, których obecności tam w życiu by się nie domyślił. Tak samo było teraz. Na dole bynajmniej nie zastał góry prezentów ani tortu urodzinowego, ale dużą klatkę stojącą na środku pomieszczenia. Podszedł do niej i stwierdził, iż w środku znajduje się duży, majestatycznie wyglądający indyk.
Wszedł Till.
-Zum Geburtstag viel Glück!- zaśpiewaj średnio melodyjnie na wejściu.
-Kupiłeś indyka na Święto Dziękczynienia? Trochę wcześnie.
-No coś ty, to przecież prezent dla ciebie!
-Indyk??!!
-No, myślałem, że lubisz zwierzątka…
Michael II westchnął ciężko. Till miał trochę dziwny pogląd na niektóre sprawy.
-No to będziemy mieli jedzenie na najbliższe dni.- powiedział Michael II z niewesołą miną. Już sobie wyobrażał, jak właśnie imprezuje jego straszy odpowiednik.

Michael i Till II niepewnie weszli do ciemnego, pachnącego kadzidłem pomieszczenia. Na ścianach wisiały dziwaczne dekoracje. To miejsce byłoby świetną scenerią dla niejednego horroru.
-Zapraszam!- odezwał się głos z głębi. Przy niewielkim, okrągłym stoliku siedziała siwa staruszka z chustą na ramionach, pochylona nad szklaną kulą. Usiedli naprzeciwko. Michael opowiedział o swoim ciągle powtarzającym się śnie, który wzbudzał w nim dziwne wrażenie niepokoju. Wróżka wysłuchała całej opowieści i rzekła:
-To jasne. Ciągle powtarzający się sen o jakimś miejscu oznacza, że musisz się w nie udać.
-Ale ja nie mam pojęcia, gdzie jest ten wodospad!
-To niemożliwe. Jeśli śnisz o jakimś miejscu istniejącym naprawdę, musiałeś już tam kiedyś być. Albo widzieć je w telewizji. Na zdjęciu. Musisz sobie przypomnieć. Dopóki tam nie pojedziesz, twoje sny będą cię bez przerwy prześladować.
Wyszli stamtąd z niepokojem w sercach.
-Mam dziwne przeczucie, że to ma coś wspólnego z tobą i Michaelem II.- powiedział Michael.
-Może tam dowiemy się, jak wrócić do domu?
-Nie wiem, ale stanowczo trzeba pojechać do Berlina.

Till właśnie skończył oprawiać indyka, co nie było łatwe, ponieważ robił to pierwszy raz w życiu. Miał wrażenie, że coś jest nie tak, ale po chwili namysłu włożył całego indyka do mikrofalówki. Z uczuciem dobrze spełnionego obowiązku, poszedł włączyć sobie w telewizji swój ulubiony teleturniej. Po chwili dołączył do niego Michael II, ciągle niezadowolony. Nagle usłyszeli wybuch. Zerwali się i pobiegli do kuchni. Wszędzie walały się szczątki indyka, a mikrofalówka stanowczo zakończyła swój żywot.
Kiedy tak stali wpatrując się w tą krwawą masakrę, zadzwonił dzwonek do drzwi. Till poszedł otworzyć.
-Michael!- zakrzyknął, kiedy zobaczył gości.- Dobrze, że jesteś. Pomożesz nam posprzątać szczątki indyka. A tak przy okazji, może ty mi powiesz co zrobiłem źle?
Awatar użytkownika
aga100
Posty: 49
Rejestracja: czw, 07 kwie 2011, 15:22

Post autor: aga100 »

Michael powoli zaglądnął do wnętrza domu. Pierwsze wrażenie nie było najlepsze. Pomijając fakt, że kuchnia była cała we krwi, co komuś podejrzliwemu mogło się wydać dziwne, dom wydawał się być uosobieniem zniszczenia spowodowanego nieudanymi eksperymentami pirotechnicznymi i, zgrozo, genetycznymi, czego idealnym przykładem była czołgająca się pizza z czerwoną obrożą, z napisem ''Azor''.
- Pozwolisz... - zaczął powoli Michael - że nie będę się wgłębiał w tą zagadkę. Możesz na chwilę wyjść? Na dworze panują lepsze warunki do rozmowy.
- Moment - powiedział Till, zdjął różowe rękawiczki kucharskie i rzucił je w kąt. Momentalnie zostały wchłonięte przez Azora. - Nie tak to zawsze wyglądało - zaczął zpewniać Till. - Dopiero od paru lat. Więc... co cię tu sprowadza?
- Mam powody, aby podejrzewać, że wiem jak odesłać Michaela II i Tilla II do ich czasów.
- To dobrze. Biedny Michael II nie wygląda na zadowolonego z warunków. - wskazał głową na Michaela II, który nabawił cię choroby sierocej. - A propos, gdzie jest Till II?
- Siedzi w samochodzie. Nie chciałem, żeby dowiedział się zbyt wiele o swojej przyszłości.
- I tak już to za wiele nie da, ale zawsze można spróbować. Więc, co z tym sposobem?
Michael opowiediał Tillowi całą historię z wodospadem, snami i wróżką. Wbrew pozorom, Till rozpraszał się w miarę rzadko. Po skończonym opowiadaniu, oznajmił:
- No to wszystko jasne. Jedziemy szukać wodospadu.

Przed wyjazdem Till musiał przypilnować, by ktoś nie zrobił nic strasznego z jego dobytkiem, bądź by jego dobytek nie zrobił z nikim nic strasznego. Cierpliwie tłumaczył Azorowi, patrząc mu prosto w dwa plastry salami, które mogły być oczami:
- Azor, to jest Rysiu - wskazał na stojącego obok Rysia - zaopiekuje się tobą przez jakiś czas. Pamiętaj, by nie jeść jego żelu do włosów, bo jest łatwopalny. - teraz zwrócił się do stojącego obok gitarzysty:
- Rysiu, to jest Azor. Czasem boi się burzy. Nie pozwalaj mu wskakiwać na kanapę. Kiedyś podobno siedział na niej Elvis, więc ty też na niej nie siadaj. Azor może jeść tylko specjalną karmę, która jest pod zlewem. Uważaj, bo wchłania wszystko co jest na podłodze, dlatego NIGDY, ale to PRZENIGDY nie możesz nic upuścić. Odkryłem to niedawno. Kiedy zjadł moje rękawiczki, jego średnica zwiększyła się przez godzinę o dobre pół metra, więc miej się na baczności, bo przez te nowe obroże puści mnie z torbami. - Till z niechęcią oddał klucze Rysiowi, który nie stawiał nawet biernego oporu, by wokalista Rammsteina znowu opuścił zespół. Po incydencie z niby-duchem, wszyscy nagle stali się bardzo ulegli. Till wszedł do samochodu Michaela i zapytał się:
- Mamy jakiś punkt zaczepienia? Kontynent? Planetę?
- Nie za bardzo - odparł Michael.
- Więc ten wodospad może być wszędzie. Dobrze, że lubię długie podróże.
- Cześć, Till - usłyszeli z tyłu nieśmiały głos.
- Młody! Już myślałem, że się nie odezwiesz! - ucieszył się Till.
Awatar użytkownika
Pretty Young Thing
Posty: 54
Rejestracja: czw, 31 mar 2011, 16:54

Post autor: Pretty Young Thing »

Na lotnisku Till zdał sobie sprawę, że w sumie to nie wie, dokąd się udają. Usłyszawszy to pytanie, Michael odparł:
- Jest jedno takie miejsce, gdzie kiedyś spędzałem wakacje. Pamiętam, że był tam jakiś wodospad. Proponuję zacząć od niego.
Till, zaspokoiwszy swoją ciekawość, podszedł do automatu z batonikami, by wrzucić coś na ząb. Tam napotkał dziewczynę, której najwyraźniej maszyna złośliwie połknęła monetę. Próbowała kopniakami doprowadzić urządzenie do porządku, co nie przynosiło oczekiwanych rezultatów. Lindemann, czując przypływ męstwa i potrzeby pokazania swojej siły fizycznej i umysłowej, zbliżył się do niej, odsunął dziewczynę gestem ręki i delikatnym stuknięciem w odpowiednie miejsce odblokował monetę, która ostatecznie wpadła do środka. Z otworu na dole wyleciało Bounty i zatrzymało się przed stopami kobiety. Podniosła go z ziemi i popatrzyła na Tilla z wdzięcznością. Nagle jej oczy zrobiły się okrągłe ze zdziwienia.
-To ty! –zakrzyknęła.- Nareszcie! Tilluś! Znalazłam cię! O, tak!
- O, nie!- wrzasnął Till, przerażony. Oczywiście, rozpoznał ją. To była Dagmar, jego była dziewczyna. Dziewczyna, której przesadnym czułościom z trudem uciekł. A teraz czuł, iż ponownie wpadł w tę pułapkę. W sumie, była bardzo ładna: szczupła brunetka, włosy spływające falami prawie do pasa, błękitne oczy, usta pociągnięte różowym błyszczykiem. Najgorsze było to, że nigdy nie umiał jej powiedzieć wprost, co myśli o zdrabnianiu jego imienia na naprawdę bardzo wymyślne sposoby, ciągłym przytulaniu i całowaniu.
- Till!- zawołał Michael II gdzieś w tłumie.- Chodź wreszcie! W samolocie też będą batoniki!
- Nie wiem, gdzie lecisz, ale idę z tobą.- oświadczyła Dagmar.
Till, bezsilny w tej sytuacji, poczłapał do reszty towarzystwa. Z uwagi na pośpiech nikt nie pytał o nową towarzyszkę podróży. Dopiero na pokładzie Till wytłumaczył wszystko reszcie. Kiedy Dagmar poszła do toalety, dodał jeszcze:
- Błagam, pomóżcie mi się jej pozbyć jak tylko dolecimy, bo naprawdę nie mogę znieść jej towarzystwa.
Till II kompletnie nie rozumiał, o co mu chodzi. Jego zdaniem dziewczyna była naprawdę świetna. Nie mógł przestać na nią patrzeć. Żeby ukryć swoje uczucia, przez cały lot grał na PSP Michaela i spał.

Po przybyciu na miejsce, które okazało się być wyspą Barbados na Karaibach, zakwaterowali się w hotelu w Bridgetown. Wtedy Michael zarządził wyprawę do domniemanego wodospadu.
- Kiedy tu byłem ostatnim razem, to wyglądało mniej więcej tak: tutejszy przewodnik zorganizował wycieczkę po lokalnej dżungli. W pewnym momencie natknęliśmy się na ogromnego węża, leżącego na ścieżce. Dzieci, których trochę z nami było, z krzykiem rozbiegły się na wszystkie strony. Dorośli, w tym ja, polecieli za nimi. Nie znalazłem wprawdzie nikogo, ale trafiłem do tego wodospadu. Proponuję więc znaleźć przewodnika i zorganizować taką samą wycieczkę. Jakoś tam trafimy.
Tak też zrobili. Jednak przewodnik miał wolny termin dopiero nazajutrz, toteż musieli trochę poczekać. Nie zamierzali marnować czasu.

Tego wieczoru poszli na plażę do knajpki otoczonej palmami. Dookoła stolików chodziły kelnerki ubrane w spódniczki z trawy, noszące tace z kolorowymi drinkami. Była też lokalna muzyka na żywo. Parę turystów tańczyło. Michael zrezygnował z kamuflażu, ponieważ nie spodziewał się spotkać tłumów swoich fanów w takim miejscu. Przynajmniej żywił taką nadzieję. A naprawdę miał już dość ciągłego noszenia kaptura i dentystycznej maski, szczególnie, że to miejsce nie należało do chłodnych.
Dagmar zaciągnęła na parkiet stawiającego opór Tilla. Nie był to dobry pomysł, gdyż Dagmar, świeżo po kursie tańca, wykonując bardzo zaawansowane kroki do samby, nie dawała szans biednemu Tillowi, który potrafił jedynie kołysać się w przód i w tył.
Tymczasem Till II i Michael II podeszli do baru i bez wiedzy dorosłych zamówili po drinku z parasolką i ananasem. Obydwa napitki były podejrzanie fosforyzująco różowe. Till II po jednym łyku zrezygnował twierdząc, że chce dożyć jutra. Michael II natomiast, ambitnie dopił do końca. Następnie, widząc pełne podziwu spojrzenie Tilla II, zamówił jeszcze jednego drinka, tym razem szmaragdowego. W ten sposób wypił jeszcze dwa. Wreszcie rozejrzał się dookoła i chwiejnym krokiem poszedł podrywać dwie młode Japonki.
Till II dostał się na scenę. Stanął wśród muzyków i stwierdziwszy, iż jakiś dziwny instrument dęty stoi sobie nie używany przez nikogo, wziął go do rąk i dmuchnął. Przedmiot wydał z siebie dźwięk tak dziwny i hipnotyzujący, że Till II nie widział i nie słyszał już nic. Zaczął grać pierwszą lepszą melodię, jaka przyszła mu do głowy. Po trzech minutach, gdy wreszcie przerwał, dostrzegł wpatrzonych w siebie ludzi. Nie byli chyba do końca zachwyceni tą muzyką- połączeniem metalu, lokalnych rytmów i totalnej improwizacji.
Zawstydzony, zszedł ze sceny. Wtedy podszedł do niego starszy pan.
- To była bardzo ciekawa muzyka, mój chłopcze.- stwierdził.- Wiesz, mam dla ciebie parę rad…
W ten sposób zaczął swój długi wykład. Till II przez cały czas jego trwania siedział zrozpaczony, obserwując tańczących Dagmar i Tilla.

W tak zwanym międzyczasie Michael siedział w kącie, nie chcąc rzucać się w oczy. Z utęsknieniem spoglądał na parkiet. Czuł silną potrzebę urządzenia tu tanecznego show. I nagle podskoczył. Irysek! Michael pamiętał, że przywieźli go ze sobą, ale…co z nim było później? Chomiczek zazwyczaj chodził za nimi krok w krok, więc pewnie był gdzieś tutaj. Chwilę potem Mike odnalazł go wzrokiem.
‘Jest źle.’ pomyślał i natychmiast podbiegł do niego. Zwierzątko leżało na podłodze nieruchomo. Michael podniósł go do twarzy, by sprawdzić, co mu jest i od razu zrozumiał. Zapach oddechu Iryska bez żadnych wątpliwości sugerował alkohol. Musiał on dobrać się do jakiegoś rozlanego drinka.
To jednak nie było jedyne zmartwienie Michaela. Po chwili podszedł do niego Michael II z niewyraźną miną.
- Co się stało?- spytał Michael.
- Tamte…dziewczyny mnie- tu zastanowił się chwilę.- spławiły.- dokończył, z trudem zachowując poprawną wymowę.
- Kolejny?!- Michael nie mógł w to uwierzyć. Czy tu wszyscy byli pijani?
Szczerze rozeźlony, zaciągnął Michaela II do hotelu i kazał mu iść spać.
- Będę mu musiał kupić lekarstwo na kaca…- mamrotał do siebie, wychodząc z jego pokoju. Skierował się z powrotem do knajpki, po drodze zostawiając Iryska u siebie.
Naprawdę zadziwił go widok Tilla w roli króla parkietu z Dagmar u boku. Till II natomiast, po wywinięciu się od filozoficznej gadki staruszka przechwalał się przed kelnerkami swoimi umiejętnościami w zakresie pisania piosenek.
‘Nie wierzę.’ pomyślał Michael. Nie był w zbyt dobrym humorze, bo nazajutrz czekała go pogadanka na temat: „dlaczego alkohol jest zły”. Nie miał ochoty tu dłużej przebywać. Tak więc udał się na długi spacer wzdłuż plaży.
ODPOWIEDZ