Proces Conrada Murraya [koment.]

O Michaelu rozmowy luźne.

Moderatorzy: DaX, Sephiroth820, MJowitek, majkelzawszespoko, Mafia

Awatar użytkownika
Louie
Posty: 188
Rejestracja: śr, 01 lip 2009, 19:26
Skąd: Warszawa

Post autor: Louie »

Nie feruję wyroków. Piszę, że wszystko wskazuje na uzależnienie, a nie że na 100% był uzależniony. Niemniej jednak o uzależnieniu w latach '90 wiemy, a z tego się nie wychodzi, tak jak nie wychodzi się z alkoholizmu. Poza tym w moim odczuciu ewentualne uzależnienie nie jest niczym złym, dyskwalifikującym czy krzywdzącym.

Natomiast Ty @neto jeszcze przed wyrokiem sądu wydałaś wyrok na lekarza. Ok, mam o nim podobne zdanie... ale jak już tak się pilnujemy, żeby wyroków nie ferować, to warto pozostać w tym konsekwentnym.

Zresztą od tego czy Michael był uzależniony zależeć może ocena lekarza. Jeśli bowiem był uzależniony, to fakt że trafił na takiego konowała nie był przypadkiem. Gdyby to nie był Murray, byłby inny idiota, który zgodziłby się na leczenie bezsenności anestetykami. Jeśli szukasz kogoś kto wybuduje Ci dom za pół darmo, w końcu kogoś takiego znajdziesz, ale na 100% będzie to typ spod ciemniej gwiazdy. Podobnie tutaj.
Jeżeli Michael nie był uzależniony i Murray pchnął go w takie "leczenie", to wtedy tylko i wyłącznie on ponosi odpowiedzialność za to co się stało.

Ja mam wrażenie (nie pewność), że to że Michael znalazł sobie akurat Murraya nie było przypadkiem.
You're just another part of me

In this way are we learning
Or do we sit here yearning
For this world to stop turning round
It’s now or never
Awatar użytkownika
Billie Jean
Posty: 60
Rejestracja: wt, 13 maja 2008, 19:11
Skąd: Warszawa

Post autor: Billie Jean »

Louie pisze:Za wszelką cenę próbujecie udowodnić, że Michael nie był uzależniony od leków, chociaż wszystko wskazuje na to, że z co najmniej uzależnieniem psychicznym mieliśmy tu do czynienia.
Wszystko czyli co? Bo wyniki autopsji na to nie wskazują, a one są w tej sprawie kluczowe. Nie chodzi tu o obronę MJ, tylko o obronę faktów. Gdyby istniał niezbywalny dowód, iż problemem MJ było uzależnienie, przyznałabym to, bo nie mam żadnych problemów z percepcją świata. Problem tkwi w tym, że dowodów na uzależnienie nie ma, a zażywanie czegoś w celu leczenia (z braku lepszego określenia, bo w tym przypadku trudno jednak mówić o leczeniu) nie świadczy o uzależnieniu. Czy jeśli ktoś przewlekle chory zażywa jakieś leki, to jest od nich uzależniony? Niekoniecznie, musi je brać, żeby funkcjonować i gdyby wyzdrowiał, możemy przypuszczać, że odstawiłby je. I wierzę, że dokładnie tak to wyglądało w przypadku Michaela. Zwłaszcza, że propofol fizycznie nie uzależnia, a jego branie jest niezwykle niebezpieczne, bolesne i kłopotliwe.

Zdaję sobie sprawę z tego, że media, obrona murray'a, rodzina Jacksonów i inni bez przerwy powtarzają, że Michael to ćpun i robią wszystkim pranie mózgu, ale nie oznacza to, że takie są fakty. Od rodziny Michael odizolował się dawno temu, kontaktował się z tymi ludźmi raz na ruski rok, a oni nagle świetnie orientują się w jego problemach? Jasne... Co tylko się sprzeda. :-/
Louie pisze:Uzależnienie jest rzeczą ludzką. To żadna ujma na honorze. To żadna patologia.
Ale do patologii w większości przypadków prowadzi.
Louie pisze:Protestuję, bo takie podejście do sprawy prowadzi do społecznego wykluczenia osób z problemem uzależnienia. Takie podejście sprawia, że ludzie tacy boją się przyznać do swoich problemów tak przed innymi, jak i przed sobą. A przecież jest to absolutnie podstawowa kwestia żeby zacząć z uzależnieniem walczyć.
Nie dramatyzujmy, bo nikt tu nikogo nie alienuje ani nie przekreśla. Muszę chyba bardziej uważać na dobór słów.
Louie pisze:Może właśnie nieumiejętność przyznania się Michaela przed samym sobą do tego, że ma poważny problem, było jedną z przyczyn tej tragedii?
Niemożność uporania się z bezsennością doprowadziła do tragedii. I kilka innych rzeczy, które się z nią zbiegły, m.in. this is it.
Obrazek
Awatar użytkownika
Louie
Posty: 188
Rejestracja: śr, 01 lip 2009, 19:26
Skąd: Warszawa

Post autor: Louie »

Zwłaszcza, że propofol fizycznie nie uzależnia, a jego branie jest niezwykle niebezpieczne, bolesne i kłopotliwe.
... a ja po raz kolejny powtórzę, że uzależnienie psychiczne jest równie ważnym problemem, co uzależnienie fizyczne. Co z tego, że hazard fizycznie nie uzależnia? Powiesz, że hazardzista "musi uprawiać hazard, żeby jakoś funkcjonować"? Ups! To definicja uzależnienia.

Rozumiem problemy z bezsennością. Ba! Rozumiem doskonale skąd się brały i jakim musiały być koszmarem dla Michaela. Niemniej jednak, na litość, bezsenności nie leczy się propofolem! A o stosowaniu anestetyków przez Michaela w celu zasypiania słyszeliśmy już w czasie History Tour! Wtedy ja byłam pewna, że to wymysł mediów, ... ale teraz? Obawiam się, że ten "genialny" pomysł nie wyszedł od Murraya i został Michaelowi "sprzedany" wiele lat wcześniej. Jeśli Michael wierzył, że bez tego nie zaśnie i nie może funkcjonować, jeśli szukał lekarza, który zgodzi się to podawać, to to jest dowód właśnie na uzależnienie psychiczne.
Zdaję sobie sprawę z tego, że media, obrona murray'a, rodzina Jacksonów i inni bez przerwy powtarzają, że Michael to ćpun i robią wszystkim pranie mózgu, ale nie oznacza to, że takie są fakty. Od rodziny Michael odizolował się dawno temu, kontaktował się z tymi ludźmi raz na ruski rok, a oni nagle świetnie orientują się w jego problemach? Jasne... Co tylko się sprzeda.
No widzisz! Właśnie o to mi chodzi. Twoim problemem nie jest to, że nie pozwalasz nam snuć przypuszczeń. Twoim problemem jest to, że uważasz uzależnienie za coś co w jakiś sposób dezawuuje człowieka. Słowo "ćpun" ma zabarwienie wyraźnie pejoratywne! Jeżeli nabierzesz przekonania, że Michael był uzależniony to tak właśnie go ocenisz? To właśnie w ten sposób wydasz wyrok, że to złe i niegodne? Tak, właśnie Ty wydasz wyrok nie próbując znaleźć się w jego butach i zrozumieć przez co przechodził!

Ale do patologii w większości przypadków prowadzi.
To co czego prowadzi uzależnienie nie jest winą uzależnionego! Tak jak nie jest winą kleptomana, że kradnie.

Niemożność uporania się z bezsennością doprowadziła do tragedii. I kilka innych rzeczy, które się z nią zbiegły, m.in. this is it.
Nie. Do tragedii doprowadziły: wścibstwo ludzkie i odpowiadające na nie brukowce, nadużywanie zaufania, niesprawiedliwe oskarżenia, nienawiść, nagonka, traktowanie jak dojnej krowy itp. itd. Do tragedii doprowadziło wszystko to, co działo się od początku lat '80. Fakt, że to tyle trwało. Fakt, że Michael tak długo to znosił, świadczy o jego ogromnej sile, przy całej jego wrażliwości. Ja stając w jego obronie stawałam się obiektem tak nasilonego ataku i nienawiści, że tylko mogę mieć cień wyobrażenia na temat tego przez co przechodził. Gdybym ja żyła jego życiem, do tragedii doszłoby już w 1993 roku.
You're just another part of me

In this way are we learning
Or do we sit here yearning
For this world to stop turning round
It’s now or never
Awatar użytkownika
Jeanne
Posty: 323
Rejestracja: śr, 04 mar 2009, 14:33
Skąd: Starachowice

Post autor: Jeanne »

A ja z kolei nie chciałabym, żeby świadome uzależnienie od leków było mylone z chorobą, jaką jest bezsenność.

Michael zażywał te leki, bo były mu potrzebne. Zwykła bezsenność naprawdę dużo różni się od bezsenności chronicznej, a w tej drugiej niestety trzeba wspomagać się lekami, jeśli pacjent chce zasnąć. Propofol i benzodiazepin powodują szybkie zaśniecie, ale podawane w odpowiednich dawkach nie powodują uzależnienia.

Gdyby MJ nie był chory, myślicie, że zażywałby te leki? Organizm potrzebuje snu, a w przypadku MJa zmęczenie spowodowane próbami i wizja ich kontynuowania następnego dnia wzmagały potrzebę odpoczynku. Zażywanie leków nasiliło się właśnie z czasem podpisania umów o koncerty.
Awatar użytkownika
Louie
Posty: 188
Rejestracja: śr, 01 lip 2009, 19:26
Skąd: Warszawa

Post autor: Louie »

W tym problem, że propofol jest anestetykiem, a nie lekiem na bezsenność - chroniczną czy nie.
A ja z kolei nie chciałabym, żeby świadome uzależnienie od leków było mylone z chorobą, jaką jest bezsenność.
A znasz kogoś kto się świadomie uzależnił? Jak to się robi? Pewnego dnia podejmuje się decyzję: od dziś się uzależniam!
Naprawdę przeróżne są powody uzależnień, ale żeby ktoś chciał się uzależnić to pierwsze słyszę.
You're just another part of me

In this way are we learning
Or do we sit here yearning
For this world to stop turning round
It’s now or never
Awatar użytkownika
@neta
Posty: 1057
Rejestracja: czw, 16 lip 2009, 0:42
Skąd: z innej bajki

Post autor: @neta »

Louie pisze:Natomiast Ty @neto jeszcze przed wyrokiem sądu wydałaś wyrok na lekarza. Ok, mam o nim podobne zdanie... ale jak już tak się pilnujemy, żeby wyroków nie ferować, to warto pozostać w tym konsekwentnym.
moja prośba Loui.....nie"tykajmy się" proszę , bo to nie jest przyjemne i działa negatywnie.
Wyrażajmy asertywnie swoją opinię i tyle ok?bez wycieczek osobistych.
Co do mojego zdania czy opinii na temat lekarza to jest ono poparte faktami przedstawionymi przez bezstronnych pracowników na składaniu zeznań w sądzie..Porównywanie pracy i umiejętności lekarza w wykonywaniu tak podstawowych rzeczy jak CPR w przypadku kardiologa a stwierdzanie czy ktoś był uzależnionym czy ćpunem to dwie rożne bajki.

ps znam kogoś kto się świadomie uzależnił....każdy kto bierze narkotyki bo powszechnie wiadomo, że to substancja zakazana i powoduje uzależnienie.Podkreślam narkotyki a nie leki.Jest mnóstwo kampanii społecznych na ten temat.
Bierzesz...jedziesz na własne ryzyko.
Człowieku, naucz się tańczyć, bo inaczej aniołowie w niebie nie będą wiedzieć, co z tobą zrobić - Św. Augustyn
triniti
Posty: 468
Rejestracja: pt, 30 paź 2009, 14:09

Post autor: triniti »

Louie pisze:W tym problem, że propofol jest anestetykiem, a nie lekiem na bezsenność - chroniczną czy nie.
Propofol nie jest lekiem na bezsenność, ale może być stosowany przy leczeniu ostrych przypadków bezsenności:

Propofol - wywoływanie snu. Skuteczność i bezpieczeństwo w podawaniu leku u osób cięrpiących na chroniczną bezsenność.


argo pisze:Jeszcze uzupełnienie zeznań dr Richelle Cooper


Walgren - "Czy CM poinformował o jakichkolwiek innych lekach poza lorazepamem?' RC- 'Nie'.
CM powiedział, że był świadkiem zatrzymania akcji serca. Co to znaczy? RC mówi, że jest to zaobserwowanie zatrzymania akcji serca i to zdarzenie krytyczne ma miejsce, kiedy jesteś z pacjentem. Ma to miejsce wtedy, gdy serce pacjenta i oddychanie ustaje. Oznacza to, że jesteś na miejscu i widzisz jak to się dzieje.

Natomiast Dr Thao Nguyen z UCLA zeznał podczas Prelim, że Murray jemu opowiedział, jak wyszedł na chwilę i kiedy wrócił Michael nie oddychał, ale miał wyczuwalny puls..
Awatar użytkownika
Louie
Posty: 188
Rejestracja: śr, 01 lip 2009, 19:26
Skąd: Warszawa

Post autor: Louie »

Dzięki triniti. Nie wiedziałam. Wygląda zatem na to, że ktoś kto Michaelowi takie leczenie zaproponował miał ku temu podstawy.

Niemniej jednak tutaj piszą o 5 dniach, które pozwalają przywrócić prawidłowy rytm czuwania i snu na pół roku, a nie o przyjmowaniu propofolu codziennie miesiącami... w domu. Mniejsza o to, bo chyba akurat co do tego wszyscy się zgadzamy.

@neta, nie było moim zamiarem urażenie Cię w jakikolwiek sposób czy jakiś atak personalny. Odniosłam się tylko do tego co pisałaś. Jeśli odebrałaś to jako atak czy sprawiło Ci to przykrość, przepraszam.

Nie napisałam, że Michael był na pewno uzależniony. Po prostu taka możliwość wydaje mi się mocno prawdopodobna i warta uwzględnienia, ale nigdzie tego kategorycznie stwierdziłam. Odniosłam wrażenie, że dla niektórych z Was taka myśl jest niedopuszczalna, bo postawiłoby to Michaela w złym świetle w Waszych oczach. A takie podejście budzi mój głęboki sprzeciw, tak ze względu na Michaela, jak i ze względu na ludzi borykających się z problemem uzależnienia (tym samym wróciłam do punktu wyjścia).

Co do świadomych uzależnień... To co? Jak narkotyk to uzależnienie świadome, a jak lek to jakieś inne uzależnienie... albo nie uzależnienie tylko terapia? A jak ktoś przyjmuje heroinę jako środek przeciwbólowy (zarejestrowana np. w UK), to może się uzależnić czy nie? Świadomie czy nieświadomie? Sądzę, że nikt się świadomie nie uzależnia. Każdy stara się zachować ostrożność z substancjami, które mogą uzależniać i nie są to jedynie narkotyki. Zresztą tę ostrożność łatwiej tracą nie ci, którzy przyjmują różne rzeczy dla zabawy, odlotu etc., a osoby z problemami, w depresji itd. Wiem, zeszłam tu trochę z tematu Michaela, ale nie lubię stereotypów. Naprawdę, nie można być takim surowym w ocenie postępowania innych.
You're just another part of me

In this way are we learning
Or do we sit here yearning
For this world to stop turning round
It’s now or never
Awatar użytkownika
Billie Jean
Posty: 60
Rejestracja: wt, 13 maja 2008, 19:11
Skąd: Warszawa

Post autor: Billie Jean »

Louie pisze:... a ja po raz kolejny powtórzę, że uzależnienie psychiczne jest równie ważnym problemem, co uzależnienie fizyczne. Co z tego, że hazard fizycznie nie uzależnia? Powiesz, że hazardzista "musi uprawiać hazard, żeby jakoś funkcjonować"? Ups! To definicja uzależnienia.
Ludzi uzależnionych od hazardu żadna przyczyna zdrowotna nie popchnęła do gry. I nie jest to żaden przytyk (bo zauważyłam, że mocno nadinterpretujesz moje słowa i widzisz w nich zabarwienie negatywne, choć go tam nie ma), stwierdzam tylko fakt. Nie widzę absolutnie żadnych przesłanek świadczących o uzależnieniu Michaela od propofolu. Chroniczna bezsenność jest najbardziej trafnym wytłumaczeniem stosowania tejże substancji i wg mnie tylko ona.
Louie pisze:Jeśli Michael wierzył, że bez tego nie zaśnie i nie może funkcjonować, jeśli szukał lekarza, który zgodzi się to podawać, to to jest dowód właśnie na uzależnienie psychiczne.
No to mamy problem czysto semantyczny polegający na tym, że dla Ciebie to jest dowód uzależnienia, a dla mnie dowód jego desperacji w dążeniu do zaśnięcia, nie mniej i nie więcej. Osobiście do udowodnienia stricte uzależnienia potrzebowałabym o wiele więcej. Wedle tego, co mówisz, jeśli boli mnie głowa przez tydzień i uważam, że jedyną rzeczą, która może mi pomóc, jest ibuprom, to jestem od niego uzależniona. Ale tak jak powiedziałam, w semantykę to my się możemy bawić do końca świata, bo w naszych oczach uzależnienie zaczyna się w innym miejscu i tego chyba nic nie zmieni.
Louie pisze:To co czego prowadzi uzależnienie nie jest winą uzależnionego! Tak jak nie jest winą kleptomana, że kradnie.
Przecież nikt nie mówi o winie. Wiadomo, że bardzo mało jest ludzi celowo doprowadzających się do patologii, a zatem ciężko ich za to winić.
Louie pisze:No widzisz! Właśnie o to mi chodzi. Twoim problemem nie jest to, że nie pozwalasz nam snuć przypuszczeń. Twoim problemem jest to, że uważasz uzależnienie za coś co w jakiś sposób dezawuuje człowieka. Słowo "ćpun" ma zabarwienie wyraźnie pejoratywne! Jeżeli nabierzesz przekonania, że Michael był uzależniony to tak właśnie go ocenisz? To właśnie w ten sposób wydasz wyrok, że to złe i niegodne? Tak, właśnie Ty wydasz wyrok nie próbując znaleźć się w jego butach i zrozumieć przez co przechodził!
Eeeee… Sądziłam, że piszemy o swoich spostrzeżeniach odnośnie procesu, a nie o moich rzekomych "problemach". Nie toleruję w dyskusji "psychoanaliz" rozmówców, dlatego nie będę komentować, tylko kulturalnie poproszę o zaprzestanie tego typu praktyk, ponieważ do niczego konstruktywnego one nie prowadzą. Powiem jedynie, że bardzo się pomyliłaś co do mnie.
Louie pisze:Nie. Do tragedii doprowadziły: wścibstwo ludzkie i odpowiadające na nie brukowce, nadużywanie zaufania, niesprawiedliwe oskarżenia, nienawiść, nagonka, traktowanie jak dojnej krowy itp. itd. Do tragedii doprowadziło wszystko to, co działo się od początku lat '80. Fakt, że to tyle trwało. Fakt, że Michael tak długo to znosił, świadczy o jego ogromnej sile, przy całej jego wrażliwości..
Oczywiście są też przyczyny pośrednie, czyli te, które złożyły się na bezpośrednie, m. in. na bezsenność. Warto zaznaczyć, że Michael borykał się z nią (bezsennością) od wielu lat, ale dopiero z powodu This is it posunął się do tak drastycznego rozwiązania, jakim było zażywanie propofolu - wiedział, że nie poradzi sobie z tak dużą ilością występów bez wypoczynku. To mówi bardzo wiele moim zdaniem. I w tym miejscu pojawił się murray ze swoimi "usługami". Uważam, ze bezpiecznym i rozsądnym wnioskiem jest stwierdzenie, iż Michael nie sięgnąłby po propofol, gdyby nie musiał koncertować. Widzę tu silną zależność. Dlatego w mojej opinii nie mamy do czynienia z uzależnieniem. Jeśli nikogo to nie przekonuje, trudno.
Dzięki za informację, jest istotna.
Louie pisze:Dzięki triniti.Niemniej jednak tutaj piszą o 5 dniach, które pozwalają przywrócić prawidłowy rytm czuwania i snu na pół roku, a nie o przyjmowaniu propofolu codziennie miesiącami... w domu.
Mogę się mylić, ale chyba nie wiadomo dokładnie, ile i jak często środek był podawany MJ.
Louie pisze:Odniosłam wrażenie, że dla niektórych z Was taka myśl jest niedopuszczalna, bo postawiłoby to Michaela w złym świetle w Waszych oczach.
Jeśli mówisz tu m. in. o mnie, to chciałam powiedzieć, że interesuje mnie tylko prawda, w związku z czym nic nie jest niedopuszczalne. : )
Obrazek
Awatar użytkownika
Jeanne
Posty: 323
Rejestracja: śr, 04 mar 2009, 14:33
Skąd: Starachowice

Post autor: Jeanne »

No cóż, bazując na dokumencie, jakim są wyniki autopsji Michaela mogę śmiało powiedzieć, że Michael nie był uzależniony od leków. Według autopsji Michael miał zdrowe wszystkie organy, co nie byłoby stwierdzone przy osobie uzależnionej od leków. Proces uzależnienia nie trwa kilka miesięcy, to jest kilka lat, kilkadziesiąt czasami, gdzie wspomaganie organizmu kończy się jego powolną, świadomą destrukcją, która prowadzi do najgorszego. Przykład: Amy Winehouse. Nie znaleziono w jej organizmie narkotyków, ale długotrwałe zażywanie doprowadziło organizm Amy do wycieńczenia.

Może i zastanawiające są wyniki autopsji Michaela, ale jest to dokument oficjalnie wystawiony przez lekarza sądowego, więc jego podważenie jest dosyć odważne. I na nim opierają się sąd, obrona, prokuratura i wszyscy inni zainteresowani.

Część z was mówi o uzależnieniu, obrona obstaje przy samodzielnym podaniu sobie przez Michaela dawki, ja stawiam na miksturę podaną przez murraya. Wiele jest substancji, które po podaniu zabijają w mgnieniu oka. A gdy do czynienia mamy z doktorem, który pyta się ochroniarzy o CPR... Podstawowa znajomość sztuki lekarskiej (a raczej jej brak) być może zdradza jego rzeczywistą wiedzę o tajnikach medycyny i jej wytworach.

Ja staram się patrzeć trzeźwo na wszystko, nie kieruję się własnymi teoriami i wymyślonymi spiskami. Czasami niektóre fakty idealnie do siebie pasują, jak puzzle. Warto się nad tym zastanowić.
Awatar użytkownika
Louie
Posty: 188
Rejestracja: śr, 01 lip 2009, 19:26
Skąd: Warszawa

Post autor: Louie »

Ludzi uzależnionych od hazardu żadna przyczyna zdrowotna nie popchnęła do gry. I nie jest to żaden przytyk (bo zauważyłam, że mocno nadinterpretujesz moje słowa i widzisz w nich zabarwienie negatywne, choć go tam nie ma), stwierdzam tylko fakt. Nie widzę absolutnie żadnych przesłanek świadczących o uzależnieniu Michaela od propofolu.
Akurat wtedy pisałam w kontekście uzależnienia od demerolu... ale tak, faktycznie psychiczne uzależnienie od propofolu też podejrzewam. Masz prawo mieć inne zdanie.

No to mamy problem czysto semantyczny polegający na tym, że dla Ciebie to jest dowód uzależnienia, a dla mnie dowód jego desperacji w dążeniu do zaśnięcia, nie mniej i nie więcej.
Chyba faktycznie. Dlatego odróżniam uzależnienie fizyczne od psychicznego.
Osobiście do udowodnienia stricte uzależnienia potrzebowałabym o wiele więcej. Wedle tego, co mówisz, jeśli boli mnie głowa przez tydzień i uważam, że jedyną rzeczą, która może mi pomóc, jest ibuprom, to jestem od niego uzależniona.
O widzisz! A dla mnie dokładnie jest to dowodem uzależnienia psychicznego od ibuprofenu. Sama jestem migrenowcem i o migrenach wiem wiele. Np. to że przy ich okazji ludzie uzależniają się od leków przeciwbólowych. Nie tylko fizycznie, ale właśnie psychicznie. Działa to tak, że człowiek boi się ataku, a ma jeden zazwyczaj lek, który pomaga (akurat ibuprofen jest słaby, ale dajmy na to że ibuprofen). Często jeśli migrenowiec nie ma tego leku przy sobie, to sam psychicznie będzie wywoływał atak. W końcu przeradza się to w chroniczny, codzienny ból głowy i ciągłe przyjmowanie leków przeciwbólowych. Pojawiają się tzw. bóle z odbicia związane z oczyszczaniem się organizmu z toksyn oraz konieczność przyjmowania kolejnych dawek, bo pacjent nie wierzy, że coś innego może pomóc. A pomóc w takiej sytuacji może właśnie odstawienie leków,... Jasne, że migrena to nie bezsenność, ale jestem sobie w stanie wyobrazić podobny mechanizm. Zbliżają się koncerty, jedyne co w takiej sytuacji w przeszłości pozwalało Michaelowi zasnąć (choć nie leczyło), to propofol i mógł nie dać się przekonać do czegoś innego... i sama wiara w to, że nic innego nie pomoże wzmacniać mogła bezsenność. Jasne, że tego nie wiemy na pewno, ale dużo na to wskazuje. Zresztą sama podobnie to widzisz, tylko inaczej nazywasz.

No i żeby była jasność. Niezależnie od tego czy Michael był czy nie był od propofolu uzależniony, Murray nie jest tu aniołkiem bez winy. Za sam fakt podawania propofolu w domu, bez aparatury monitorującej - do czego się przyznaje - powinien stracić licencję. Prawdę mówiąc nie rozumiem dlaczego jej jeszcze nie stracił. Nie sądzę też by Michael sam sobie coś wstrzykiwał. Po to brał lekarza, żeby mieć chociaż złudzenie bezpieczeństwa tego co robi.
Eeeee… Sądziłam, że piszemy o swoich spostrzeżeniach odnośnie procesu, a nie o moich rzekomych "problemach". Nie toleruję w dyskusji "psychoanaliz" rozmówców, dlatego nie będę komentować, tylko kulturalnie poproszę o zaprzestanie tego typu praktyk, ponieważ do niczego konstruktywnego one nie prowadzą. Powiem jedynie, że bardzo się pomyliłaś co do mnie.
Przepraszam, jeśli się pomyliłam. Nie miałam zamiaru robić psychoanaliz. Jednak przyznam, że drażni mnie słowo "ćpun". Nie jest to określenie neutralne, a nacechowane wyraźnie negatywnie, czyli zawiera w sobie element ocenny. Jeśli użyłaś go nieświadomie, przepraszam.
Uważam, ze bezpiecznym i rozsądnym wnioskiem jest stwierdzenie, iż Michael nie sięgnąłby po propofol, gdyby nie musiał koncertować. Widzę tu silną zależność. Dlatego w mojej opinii nie mamy do czynienia z uzależnieniem. Jeśli nikogo to nie przekonuje, trudno.
Zgadzam się, że pewnie by nie sięgnął. Zastanawiam się tylko na ile dopuszczał możliwość innego leczenia...
Mogę się mylić, ale chyba nie wiadomo dokładnie, ile i jak często środek był podawany MJ.
... ale wiadomo jakie ilości tego Murray sprowadzał.

Przykład: Amy Winehouse. Nie znaleziono w jej organizmie narkotyków, ale długotrwałe zażywanie doprowadziło organizm Amy do wycieńczenia.
Zależy od czego jest się uzależnionym. Akurat organizm Amy był doprowadzony do takiego stanu przez alkohol i kokainę. Jeśli np. ktoś jest uzależniony od antydepresantów, to to nie prowadzi do destrukcji organów. Piszę tylko o tym, żeby nie generalizować. Nie jesteśmy lekarzami i nie wiemy dokładnie jaki wpływ, jakie leki, przyjmowane w jakim okresie mają na organy wewnętrzne...
Jeśli mówisz tu m. in. o mnie, to chciałam powiedzieć, że interesuje mnie tylko prawda, w związku z czym nic nie jest niedopuszczalne. : )
No i tutaj jesteśmy zgodni. Na tej prawdzie nam wszystkim chyba najbardziej zależy :)
[/quote]
You're just another part of me

In this way are we learning
Or do we sit here yearning
For this world to stop turning round
It’s now or never
Awatar użytkownika
buziaczek
Posty: 616
Rejestracja: czw, 15 paź 2009, 17:54
Skąd: okolice Krakowa

Post autor: buziaczek »

Jeanne pisze: Może i zastanawiające są wyniki autopsji Michaela, ale jest to dokument oficjalnie wystawiony przez lekarza sądowego, więc jego podważenie jest dosyć odważne. I na nim opierają się sąd, obrona, prokuratura i wszyscy inni zainteresowani.
Owszem. Wyniki autopsji dla wielu są zadziwiające. Wielu spodziewało się, że organizm MJ był zdewastowany. Ale zarówno dokument z autopsji, jak i dzisiejsza wypowiedź koronera przeprowadzającego autopsję MJ, a którą słyszałam na CNN, sprzed gmachu sądu, jednoznacznie potwierdzają że MJ był zdrowy. Lekarz z całą stanowczością powiedział, że organy MJ były w dobrym stanie. Reporter sam się dziwił, że w aż tak dobrym. Zatem cały czas oficjalnie obstaje się przy tych wynikach i one są dowodem w sprawie.
Louie pisze:No i żeby była jasność. Niezależnie od tego czy Michael był czy nie był od propofolu uzależniony, Murray nie jest tu aniołkiem bez winy. Za sam fakt podawania propofolu w domu, bez aparatury monitorującej - do czego się przyznaje - powinien stracić licencję. Prawdę mówiąc nie rozumiem dlaczego jej jeszcze nie stracił. Nie sądzę też by Michael sam sobie coś wstrzykiwał. Po to brał lekarza, żeby mieć chociaż złudzenie bezpieczeństwa tego co robi.
Zgadza się. Abstahując już nawet od tego, czy ktoś uważa że MJ był uzależniony czy nie...lekarz podajacy taki a nie inny lek, w takich warunkach, nie jest bez winy. I jak słusznie piszesz, dziwne byłoby gdyby Mj miał sam sobie wstrzykiwać Propofol. W końcu miał przy sobie Murraya, lekarza któremu ufał i który podobno miał mu zapewnić bezpieczeństwo.
1958 - forever...
Awatar użytkownika
Mjfan
Posty: 109
Rejestracja: śr, 12 sie 2009, 0:45

Post autor: Mjfan »

Ochroniarz Jacksona: Bał się, że zginie na scenie

Gwiazdor ledwo się trzymał psychicznie, był pod olbrzymią presją, bał się. - 4-5 godzin przed konferencją prasową w Londynie, na której ogłosił szczegóły trasy koncertowej, panikował. Bał się zamachu na swoje życie z powodu złej prasy w przeszłości. Ale także tego, czy podoła tylu występom, które miały być pierwszymi od lat, bo był sparaliżowany ze strachu - opowiadał Fiddes.

I dodał, że muzyk z nerwów wypił wtedy pół butelki whisky. - Robiliśmy wszystko, żeby wytrzeźwiał - zapewniał w wywiadzie. Jackson do dziennikarzy wyszedł półtorej godziny po czasie.
Lekarz Jacksona nie przyznaje się do winy




Fiddes rozmawiał z nim także po feralnej konferencji prasowej - zapytał go czy jest w stanie dać tyle występów. - Odparł niemal pokornie: "Muszę to zrobić. Bo dla moich dzieci to ostatnia szansa, żeby zobaczyć tatę podczas koncertów na żywo" - cytuje "People".

calosc tu:
http://www.tvn24.pl/-1,1719522,0,1,ochr ... omosc.html
Awatar użytkownika
Wiśnia
Posty: 395
Rejestracja: sob, 16 wrz 2006, 22:17
Skąd: Żyrardów

Post autor: Wiśnia »

w tym dłuzszym nagraniu rozmowy CM I MJ smuca mnie słowa "dla mnie nie ma już nadziei" szkoda że MJ już się poddawał, mówił że cierpi . I to wiąże się wypowiedzią ochroniarza który mówił że "gwiazdor ledwo trzymał się psychicznie"
Obrazek
http://www.youtube.com/watch?v=-GMyqvkCmgk mój występ z okazji dnia nauczyciela :)
Król popu nie odszedł, zmienił tylko scenę
Awatar użytkownika
buziaczek
Posty: 616
Rejestracja: czw, 15 paź 2009, 17:54
Skąd: okolice Krakowa

Post autor: buziaczek »

Wiśnia pisze:w tym dłuzszym nagraniu rozmowy CM I MJ smuca mnie słowa "dla mnie nie ma już nadziei" szkoda że MJ już się poddawał, mówił że cierpi . I to wiąże się wypowiedzią ochroniarza który mówił że "gwiazdor ledwo trzymał się psychicznie"
Tak..Straszne są słowa "dla mnie nie ma już nadziei, ale są dla następnego pokolenia...". Bardzo przygnębiające. Ale nawet w takich momentach, w tak kiepskiej formie psychicznej, jak na owym nagraniu, MJ nie zapominał o innych, o pomocy dla potrzebujących. Mimo, że dla siebie, nie widział już chyba wyjścia z matni. Może i leki wpływały na jego psychikę, ale jak pokazuje nagranie, nie dały rady zmienić jego miłości i troski do i o ludzi.
1958 - forever...
ODPOWIEDZ