Najsłabsze Ogniwo
Moderators: DaX, Sephiroth820, MJowitek, majkelzawszespoko, LittleDevil
- Moonwalker27
- Posts: 68
- Joined: Sat, 01 Oct 2011, 20:16
- Location: Tczew
- Moonwalker27
- Posts: 68
- Joined: Sat, 01 Oct 2011, 20:16
- Location: Tczew
- Moonwalker27
- Posts: 68
- Joined: Sat, 01 Oct 2011, 20:16
- Location: Tczew
- Tiger Lilly
- Posts: 153
- Joined: Thu, 18 Oct 2007, 20:56
- Location: Szczecin/Wrocław
NO Goin' Places
Trudny to powrót, bo po długiej przerwie ciężko się wraca. Ile to już czasu siedzę z otwartą kartą forum? Czekam aż w mej głowie zrodzi się wiekopomny post otwierający NO z jedną z moich ulubionych płyt The Jacksons. Taki ciut melomański, merytoryczny, zwięzły, a jednocześnie trafiający w sedno. I nic. Zatem post ten będzie o tym dlaczego nie warto odkładać pewnych rzeczy na później. I o tym dlaczego warto do tych odłożonych wracać.
Ktoś mi ukradł z miesiąc. Ze smutkiem próbuję pogodzić się z tym co zauważyłam w tym roku trochę za późno. Zaczęło się od sklepowych wystaw. Płaszcze, szaliki i kozaki? Jak to?! Przecież są wakacje! Do zeszłego tygodnia wychodziłam z domu w japonkach i z mokrymi włosami. Chciałam w ten sposób oszukać naturalną kolej rzeczy, nie zauważać wieczornego chłodu, ani widocznych już tu i ówdzie brązowych liści. MOJE lato się jeszcze nie skończyło. Dlaczego tak bardzo buntuję się przeciw jesieni? Nie jestem jakąś zagorzałą miłośniczką upałów (o nie!), a moim ulubionym miesiącem wcale nie jest lipiec. Może kwiecień? Chodzi o to, że nadchodząca jesień to dla mnie czas trudnych powrotów do niedokończonych niegdyś spraw. Do pracy magisterskiej, która powinna powstać ponad dwa lata temu. Do kursu na prawo jazdy, bo zaraz po maturze było takie piękne lato, a ja byłam taaaka zakochana i szkoda mi było marnować czas na nudne zajęcia z teorii
I jeszcze do kilku pomniejszych spraw, nie wspominając o tych bieżących. I zamiast wziąć kalendarz, wszystko zaplanować i zacząć działać, ja czekam w sposób straceńczy i całkiem już beznadziejny na jakiś cudowny powrót lata. Jeszcze tydzień. Jeszcze miesiąc... Więc chodzę od ładnych kilku dni i marudzę. Użalam się nad swym losem. Jak ja z tym wszystkim sobie poradzę i jak ja to wszystko zdążę? A tu Kaem ogłasza mi w jakichś, zapewne miłych, okolicznościach przyrody, że niczym Feniks z popiołów mam powstać na forum i poprowadzić NO "Goin' Places". - Krzysiek, nie ma mnie na forum, nikt mnie tam nie zna, nikt mnie tam nie pamięta, umawialiśmy się na to NO lata temu... Taka mnie więcej była moja pierwsza reakcja. Bo trudno się wraca do rzeczy, które kiedyś odłożyło się się później. O dziwo, nawet wówczas, gdy są one przyjemne. Nawet wtedy, gdy je lubiliśmy. Nawet wtedy, gdy za nimi tęsknimy.
Rozpoczynamy rozgrywkę. W pierwszej rundzie startuje 9 utworów. Głosujemy na najsłabszy z nich. Głosować można przez 3 dni, czyli do środy do 22.00*. Proszę byśmy podawali uzasadnienie naszego wyboru. Głosów bez uzasadnienia nie będę uznawać. Zapraszam do głosowania
* nie dotyczy prowadzącego - będzie mi się zdarzać podsumowywać po czasie i doliczać mój głos.

Runda 1
Oto kandydaci do eliminacji:
Music's Takin' Over
Goin' Places
Different Kind Of Lady
Even Though You're Gone
Jump For Joy
Heaven Knows I Love You, Girl
Man Of War
Do What You Wanna
Find Me A Girl
Mój głos na Heaven Knows I love You gdyż ponieważ nudne to to trochę. Nie mam nic przeciwko tej piosence jakoś szczególnie, ale chórki braci są zawsze poważnym argumentem za głosowaniem przeciw, wbrew i za unicestwieniem. Więc skoro do wyboru to lub "Jump for Joy", to głosuję wielce przebiegle i strategicznie!
Trudny to powrót, bo po długiej przerwie ciężko się wraca. Ile to już czasu siedzę z otwartą kartą forum? Czekam aż w mej głowie zrodzi się wiekopomny post otwierający NO z jedną z moich ulubionych płyt The Jacksons. Taki ciut melomański, merytoryczny, zwięzły, a jednocześnie trafiający w sedno. I nic. Zatem post ten będzie o tym dlaczego nie warto odkładać pewnych rzeczy na później. I o tym dlaczego warto do tych odłożonych wracać.
Ktoś mi ukradł z miesiąc. Ze smutkiem próbuję pogodzić się z tym co zauważyłam w tym roku trochę za późno. Zaczęło się od sklepowych wystaw. Płaszcze, szaliki i kozaki? Jak to?! Przecież są wakacje! Do zeszłego tygodnia wychodziłam z domu w japonkach i z mokrymi włosami. Chciałam w ten sposób oszukać naturalną kolej rzeczy, nie zauważać wieczornego chłodu, ani widocznych już tu i ówdzie brązowych liści. MOJE lato się jeszcze nie skończyło. Dlaczego tak bardzo buntuję się przeciw jesieni? Nie jestem jakąś zagorzałą miłośniczką upałów (o nie!), a moim ulubionym miesiącem wcale nie jest lipiec. Może kwiecień? Chodzi o to, że nadchodząca jesień to dla mnie czas trudnych powrotów do niedokończonych niegdyś spraw. Do pracy magisterskiej, która powinna powstać ponad dwa lata temu. Do kursu na prawo jazdy, bo zaraz po maturze było takie piękne lato, a ja byłam taaaka zakochana i szkoda mi było marnować czas na nudne zajęcia z teorii

Rozpoczynamy rozgrywkę. W pierwszej rundzie startuje 9 utworów. Głosujemy na najsłabszy z nich. Głosować można przez 3 dni, czyli do środy do 22.00*. Proszę byśmy podawali uzasadnienie naszego wyboru. Głosów bez uzasadnienia nie będę uznawać. Zapraszam do głosowania

* nie dotyczy prowadzącego - będzie mi się zdarzać podsumowywać po czasie i doliczać mój głos.

Runda 1
Oto kandydaci do eliminacji:
Music's Takin' Over
Goin' Places
Different Kind Of Lady
Even Though You're Gone
Jump For Joy
Heaven Knows I Love You, Girl
Man Of War
Do What You Wanna
Find Me A Girl
Mój głos na Heaven Knows I love You gdyż ponieważ nudne to to trochę. Nie mam nic przeciwko tej piosence jakoś szczególnie, ale chórki braci są zawsze poważnym argumentem za głosowaniem przeciw, wbrew i za unicestwieniem. Więc skoro do wyboru to lub "Jump for Joy", to głosuję wielce przebiegle i strategicznie!

Last edited by Tiger Lilly on Wed, 19 Oct 2011, 22:02, edited 1 time in total.
When everything starts to fall
So fast that it terrifies you
When will you hit the wall?
Are you gonna learn to fly?
So fast that it terrifies you
When will you hit the wall?
Are you gonna learn to fly?
- Moonwalker27
- Posts: 68
- Joined: Sat, 01 Oct 2011, 20:16
- Location: Tczew
- marcinokor
- Posts: 897
- Joined: Wed, 31 Mar 2010, 17:07
- Location: Ustroń
Do What You Wanna
Cóż jestem okropny, bo przecież jak mogę głosować na jedną z dwóch piosenek na tej płycie napisaną przez The Jacksons i to w 1. rundzie! Ale ma to swoje uzasadnienie. Bracia przez Motown nie mieli doświadczenia w pisaniu piosenek, dlatego na albumach The Jacksons i Goin' Places ich utwory nie są genialne (pomijając Blues Away). Co do piosenki to miał to być fajny taneczny kawałek z chwytliwą melodyjką. No właśnie miał być. Na tej płycie jest zdecydowanie więcej fajnych kawałków. Obstawiałem jeszcze smętne Even Tough You're Gone, ale postanowiłem, że będę na to głosował w drugiej rundzie.
Cóż jestem okropny, bo przecież jak mogę głosować na jedną z dwóch piosenek na tej płycie napisaną przez The Jacksons i to w 1. rundzie! Ale ma to swoje uzasadnienie. Bracia przez Motown nie mieli doświadczenia w pisaniu piosenek, dlatego na albumach The Jacksons i Goin' Places ich utwory nie są genialne (pomijając Blues Away). Co do piosenki to miał to być fajny taneczny kawałek z chwytliwą melodyjką. No właśnie miał być. Na tej płycie jest zdecydowanie więcej fajnych kawałków. Obstawiałem jeszcze smętne Even Tough You're Gone, ale postanowiłem, że będę na to głosował w drugiej rundzie.

To się nazywa oglądalność tematu. Wczoraj było 548062, dziś już 549624. No nieźle, nawet jak 1/3 to boty. Przy okazji oglądalności, wiedzieliście, że serial The Jacksons An American Dream, oparty na książce Katherine Jackson, był jednym z najczęściej oglądalnych biografii muzycznych w latach 90. w USA?
Mnie na tej płycie podobają się przede wszystkim ballady, choć mam jednego faworyta w szybszych nagraniach. W ogóle na tej płycie jest kilka momentów w sam raz na koncert Bez prądu.
A głos oddaję na Jump For Joy. Dość sympatyczny, wpisujący się w późniejszy Michaelowy eskapizm, ale okrutnie banalny tekst. Piosenka też nieszczególna. Bardziej zafunkcjonować może jako przyśpiewka. Nie jest charakterna, ma jedynie rozpoznawalny tytuł. Jedyne obiecujące klawisze na koniec, jakby w stylu Minneapolis sound, zostały wyciszone. Za to nagranie należy się co najwyżej dziewiątka.
The Jacksons: An American Dream became one of the most popular and successful music-biography miniseries of the 1990s. Part 1 of the miniseries was the third highest-rated program broadcast during the week of November 9–15 with a 21.1 rating. Part 2 of the miniseries was watched by 38.4 million viewers in 22.3 million households becoming the highest-rated program broadcast during the week of November 16–22 posting a 23.9 rating, and 36 share. Overall, the miniseries was watched in 38.3 million households and posted a 22.3 rating and 33 share.
Oj, nie zgadzam się, bo Style Of Life też jest świetne. W ogóle bardzo lubię ich pierwszy album. Tam jest sporo charakternych piosenek. Goin' Places jest trudniejszy do rozróżnienia, bo bardziej uśredniony i jednolity, tym bardziej przyglądam się przebiegowi tej edycji NO.marcinokor wrote:dlatego na albumach The Jacksons i Goin' Places ich utwory nie są genialne (pomijając Blues Away)
Mnie na tej płycie podobają się przede wszystkim ballady, choć mam jednego faworyta w szybszych nagraniach. W ogóle na tej płycie jest kilka momentów w sam raz na koncert Bez prądu.
A głos oddaję na Jump For Joy. Dość sympatyczny, wpisujący się w późniejszy Michaelowy eskapizm, ale okrutnie banalny tekst. Piosenka też nieszczególna. Bardziej zafunkcjonować może jako przyśpiewka. Nie jest charakterna, ma jedynie rozpoznawalny tytuł. Jedyne obiecujące klawisze na koniec, jakby w stylu Minneapolis sound, zostały wyciszone. Za to nagranie należy się co najwyżej dziewiątka.
Bitter you'll be if you don't change your ways
When you hate you, you hate everyone that day
Unleash this scared child that you've grown into
You cannot run for you can't hide from you
When you hate you, you hate everyone that day
Unleash this scared child that you've grown into
You cannot run for you can't hide from you
Oj, ja też jestem wielkim fanem Style of Life! :) :)
Dawno mnie tu nie było, czas włączyć się ponownie do zabawy, posprzeczać się czasem i walczyć o swoje zdanie respektując przy tym opinię innych, prawdziwa gratka. :)
Goin' Places to najprawdopodobniej krążek niedoceniany przeze mnie, a to dlatego, że piosenki zawarte na tym albumie wydają mi się podobne w budowie do siebie. A tego bardzo nie lubię, nie lubię jednostajności. Ale są piosenki, które lubię bardziej i których nie znoszę. Nie znoszę szczególnie jednej - Heaven Knows I Love You, Girl i na tę pozycję oddaję swój głos. Ta piosenka od niemalże samego początku mojej przygody z MJem doprowadzała mnie do nudności, uczucia przesłodzenia a z perspektywy czasu przerodziło się to w zażenowanie. Strasznie słaba, bardzo słodka kompozycja. Coś w stylu piosenek Bee Gees. Dużo cukru, mało konkretów. O miłości można śpiewać pięknie nawet bez dodatku słodzików. Może Michael śpiewa ujmująco, ale to przeradza się w pewnym momencie w balladę rodem z tych śpiewanych pod oknem ukochanej. A w dodatku chórki... Nigdy nie byłam fanem chórków braci, ale tutaj nie sposób ich zaakceptować.
Może kiedyś wykorzystam tę piosenkę jako usypiacz...
Dawno mnie tu nie było, czas włączyć się ponownie do zabawy, posprzeczać się czasem i walczyć o swoje zdanie respektując przy tym opinię innych, prawdziwa gratka. :)
Goin' Places to najprawdopodobniej krążek niedoceniany przeze mnie, a to dlatego, że piosenki zawarte na tym albumie wydają mi się podobne w budowie do siebie. A tego bardzo nie lubię, nie lubię jednostajności. Ale są piosenki, które lubię bardziej i których nie znoszę. Nie znoszę szczególnie jednej - Heaven Knows I Love You, Girl i na tę pozycję oddaję swój głos. Ta piosenka od niemalże samego początku mojej przygody z MJem doprowadzała mnie do nudności, uczucia przesłodzenia a z perspektywy czasu przerodziło się to w zażenowanie. Strasznie słaba, bardzo słodka kompozycja. Coś w stylu piosenek Bee Gees. Dużo cukru, mało konkretów. O miłości można śpiewać pięknie nawet bez dodatku słodzików. Może Michael śpiewa ujmująco, ale to przeradza się w pewnym momencie w balladę rodem z tych śpiewanych pod oknem ukochanej. A w dodatku chórki... Nigdy nie byłam fanem chórków braci, ale tutaj nie sposób ich zaakceptować.
Może kiedyś wykorzystam tę piosenkę jako usypiacz...
Goin' Places ewoluowało u mnie od ulubionej Jacksonów po stwierdzenie czy w ogóle nie traktować tej płyty jako zbiór odrzutów z debiutu - bo gdzie jej do pozostałych albumów z lat 1976-1981 (tak, tak, również Live). Wczoraj włożyłem kompakt do odtwarzacza ponownie, posłuchałem i... nic. Nie wiedziałem czy to jest płyta dobra, czy to jest płyta zła, po prostu - koncepcja mi się rozmyła, jakakolwiek myśl się ulotniła. Najważniejsze że przez te swoje trzydzieści-, czy czterdzieści-ileś minut, nie zrobiła na mnie jakiegokolwiek wrażenia. Szybszy kawałek, który nic nie zdziałał przeplatał się z wolniejszym, który również nic nie wywiercił, wręcz - znużył postępującą ckliwością.
Ale potem przypomniałem sobie The Jacksons. I wnioski mi się nasunęły, że:
a) Goin' Places nie ma frapującego punktu zaczepienia, tzw. killerów, których na poprzedniej płycie znalazłem przynajmniej trzy, może cztery, toteż:
b) Goin' Places nie różni się poziomem od gorszej połowy płyty The Jacksons, toteż:
c) Goin' Places jest średnie, nudne, cztery na dziesięć, idę na piczforka z tego wszystkiego, monotonne ze swoją monotonnią, toteż:
d) Goin' Places - chlip! - nic mi nie już zrobi, chyba że mi się gust popsuje i sam wyłącznie ckliwym się stanę.
W obliczu tego pozostaje teraz eliminować utwory najbardziej odstające w dół od średniej, tudzież przesłodzone, bo takich to ja już nie zniosę. Heaven Knows I Love You, Girl paszoł won!
I co Ty na to, Tigierku?
Ale potem przypomniałem sobie The Jacksons. I wnioski mi się nasunęły, że:
a) Goin' Places nie ma frapującego punktu zaczepienia, tzw. killerów, których na poprzedniej płycie znalazłem przynajmniej trzy, może cztery, toteż:
b) Goin' Places nie różni się poziomem od gorszej połowy płyty The Jacksons, toteż:
c) Goin' Places jest średnie, nudne, cztery na dziesięć, idę na piczforka z tego wszystkiego, monotonne ze swoją monotonnią, toteż:
d) Goin' Places - chlip! - nic mi nie już zrobi, chyba że mi się gust popsuje i sam wyłącznie ckliwym się stanę.
W obliczu tego pozostaje teraz eliminować utwory najbardziej odstające w dół od średniej, tudzież przesłodzone, bo takich to ja już nie zniosę. Heaven Knows I Love You, Girl paszoł won!
I co Ty na to, Tigierku?
Last edited by Pank on Tue, 18 Oct 2011, 15:26, edited 3 times in total.
dzień dobry:)
Jak to L4 może okazać się błogosławieństwem.Przeprosiłam się z kompem a tu w NO Goin' Places.Uwielbiam okładkę tej płyty.Na tle Destiny , Triumph czy Victory jest naprawdę oryginalna.
Muzycznie zaś mam sentyment do Ich pierwszego albumu"The Jacksons" .
Jak zwykle pierwsze strzały są po ciemaku.W każdym kawałku można znaleźć coś co sprawia"..nie, nie mogę tego eliminować bo.."
Przychylam się do Jump for Joy. Nawet gitarka w stylu princesowskim nie pomaga.
Utwór dobry do reklamy napoju wyskokowego albo nowej lini obuwia sportowego.
Jak to L4 może okazać się błogosławieństwem.Przeprosiłam się z kompem a tu w NO Goin' Places.Uwielbiam okładkę tej płyty.Na tle Destiny , Triumph czy Victory jest naprawdę oryginalna.
Muzycznie zaś mam sentyment do Ich pierwszego albumu"The Jacksons" .
Jak zwykle pierwsze strzały są po ciemaku.W każdym kawałku można znaleźć coś co sprawia"..nie, nie mogę tego eliminować bo.."

Przychylam się do Jump for Joy. Nawet gitarka w stylu princesowskim nie pomaga.
Utwór dobry do reklamy napoju wyskokowego albo nowej lini obuwia sportowego.
Człowieku, naucz się tańczyć, bo inaczej aniołowie w niebie nie będą wiedzieć, co z tobą zrobić - Św. Augustyn
Ciekawy powrót do tego albumu. Dawno go nie słuchałam i wiele się musiało w tym czasie zmienić.
Czekałam z niecierpliwością aż skończą się dwa pierwsze utwory aby zatopić się z przyjemnością z ulubionym "Different Kind Of Lady" i... nic. Nul. Keine anything. No cóż. Shit happens.
Głoś zatem padłby na ten nijaki twór, gdyby oprócz niego na albumie nie było irytującego wyjca. Utworu ciągnącego się jak dziegieć na Bohunie.
Głos na Heavens Know I Love You, Gyyyyyyrlllll
Czekałam z niecierpliwością aż skończą się dwa pierwsze utwory aby zatopić się z przyjemnością z ulubionym "Different Kind Of Lady" i... nic. Nul. Keine anything. No cóż. Shit happens.
Głoś zatem padłby na ten nijaki twór, gdyby oprócz niego na albumie nie było irytującego wyjca. Utworu ciągnącego się jak dziegieć na Bohunie.
Głos na Heavens Know I Love You, Gyyyyyyrlllll
