Michael Jackson - Invincible (2001)
Moderatorzy: DaX, Sephiroth820, MJowitek, majkelzawszespoko, LittleDevil
Invincible nie przypadła mi do gustu od początku do samego końca. A dlaczego? Dla mnie jest "ciężkostrawna" i tyle. Wiele razy próbowałam "zaprzyjaźnić sie" z tym albumem i ...........nie wyszło. Wszystko, co na tej płycie można usłyszeć, słyszałam już gdzieś u kogoś innego. Jedyne, co mnie nadal zaskakuje w Invincible, to fakt, iz jest to twór zdecydowwanie "nie-michaelowy" i jedynie to stanowi o wyjatkowości tegoż albumu (jak dla mnie). Nie lubie mało przyprawionych potraw......., choc i to da się zjesć, ale...........
Coś strasznie kulinarna dzisiaj jestem....
Coś strasznie kulinarna dzisiaj jestem....
"Invincible" nie jest takie złe, choć pamiętam swoje rozczarowanie w 2001. Za bardzo było zbliżone dla mnie do produkcji gwiazdeczek popu (czego zresztą można było się spodziewać po Jerkinsie). Michael przestał być na tej płycie innowacyjny. Wszystko po staremu. Wcześniejsze płyty niosły coś nowego. New jack swing na Dangerous, Michael rapujący na HIStory, industrial w Morphine na BOTD... Invincible sprawiało wrażenie słodkiego popu dla grzecznych dziewczynek.
Później nawet polubiłem te piosenki. To było logiczne. Wcześniej urodziły mu się dzieci. Słodka inspiracja. On już dla mnie nie musi nagrywać kolejnych bomb pokroju Billie Jean, Jam czy Heartbreak Hotel. Zrobił wystarczająco dużo dla muzyki. A tak poza tym, ostatnio wszyscy wielcy coś cienko przędzą. Sting nagrał słabiutkie Sacred Love, Madonna cienkie American Life, Musicology Prince'a to też już nie to co kiedyś (żeby ograniczyć się do gigantów popu).
Ja sobie nawet myślę, że to nawet nie chodzi o to, że te piosenki przypominają produkcje innych gwiazdek popu, tylko owe gwiazdki niemiłosiernie wykorzystują formułę kompozycji MJ. Wystarczy posłuchać te wszystkie Britneye i inne takie i zgadywać: "gdzie ja to już słyszałem?". Pop XXI wieku stał się według mnie taką muzyką z taśmy. Pop lat 80tych, daleki od dzisiejszego wymuskania, obecnie pewnie trafiłby na półkę rock albo alternatywa i sprzedałby się góra 1-2 mln egz.
Wyżej wymienieni eksprymentują. Madonna z elektroniką, Sting z clubbingiem, Prince wraca do akustyki...
Oczywiście mam marzenia. Chciałbym na nowym krążku połączenia starego z nowym. Daru Michaela do melodii i nowych aranżacji od kogoś, z kim jeszcze nie współpracował. Oprawy dźwięku, jakiego jeszcze nie było na jego płytach. Bo on może być dalej 100% soul/pop i być jedym z wielu albo wydorośleć może i sięgnąć po delikatny brud, dysharmonię, nierówny beat, szrostkie brzmienie. Szukać. I odkryć się na nowo.
Ale jak nagra kolejne You are not alone , to się na niego obrażę, przez tydzień pozrzędzę "jak żydowska matka" (zgadnijcie z jakiego to flimu ), a później i tak będę tą płytę oswajał dla swoich uszu, aż w końcu...
Później nawet polubiłem te piosenki. To było logiczne. Wcześniej urodziły mu się dzieci. Słodka inspiracja. On już dla mnie nie musi nagrywać kolejnych bomb pokroju Billie Jean, Jam czy Heartbreak Hotel. Zrobił wystarczająco dużo dla muzyki. A tak poza tym, ostatnio wszyscy wielcy coś cienko przędzą. Sting nagrał słabiutkie Sacred Love, Madonna cienkie American Life, Musicology Prince'a to też już nie to co kiedyś (żeby ograniczyć się do gigantów popu).
Ja sobie nawet myślę, że to nawet nie chodzi o to, że te piosenki przypominają produkcje innych gwiazdek popu, tylko owe gwiazdki niemiłosiernie wykorzystują formułę kompozycji MJ. Wystarczy posłuchać te wszystkie Britneye i inne takie i zgadywać: "gdzie ja to już słyszałem?". Pop XXI wieku stał się według mnie taką muzyką z taśmy. Pop lat 80tych, daleki od dzisiejszego wymuskania, obecnie pewnie trafiłby na półkę rock albo alternatywa i sprzedałby się góra 1-2 mln egz.
Wyżej wymienieni eksprymentują. Madonna z elektroniką, Sting z clubbingiem, Prince wraca do akustyki...
Oczywiście mam marzenia. Chciałbym na nowym krążku połączenia starego z nowym. Daru Michaela do melodii i nowych aranżacji od kogoś, z kim jeszcze nie współpracował. Oprawy dźwięku, jakiego jeszcze nie było na jego płytach. Bo on może być dalej 100% soul/pop i być jedym z wielu albo wydorośleć może i sięgnąć po delikatny brud, dysharmonię, nierówny beat, szrostkie brzmienie. Szukać. I odkryć się na nowo.
Ale jak nagra kolejne You are not alone , to się na niego obrażę, przez tydzień pozrzędzę "jak żydowska matka" (zgadnijcie z jakiego to flimu ), a później i tak będę tą płytę oswajał dla swoich uszu, aż w końcu...
kaem pisze:"Invincible" nie jest takie złe, choć pamiętam swoje rozczarowanie w 2001. Za bardzo było zbliżone dla mnie do produkcji gwiazdeczek popu (czego zresztą można było się spodziewać po Jerkinsie). Michael przestał być na tej płycie innowacyjny. Wszystko po staremu. Wcześniejsze płyty niosły coś nowego. New jack swing na Dangerous, Michael rapujący na HIStory, industrial w Morphine na BOTD... Invincible sprawiało wrażenie słodkiego popu dla grzecznych dziewczynek.
Vinc nie ma po prostu charakteru, jest na jedno kopyto, mi się do dzisiaj myli kolejność niektórych utworów Nie to co dawniej, sprzecior na maxa bo zaraz będzie Come Together a przyczyn tego może być miliony - teoria dziecka , chęć wpasowania się w dzisiejsze rytmy , chęć zdobycia dzisiejszej młodzieży, spróbowanie czegoś innego, zmiana głosu :-(, brak weny, a może jest to najlepszy album w jego życiu który do mnie nie dociera - chociaż nie wierze że tak bym mógł się pomylić
A ja kupiłem tą płytę na wyprzedaży i często do niej wracam bo mnie bardzo pozytywnie zaskoczyła, tam jest (według) mnie dużo świetnych kawałków. Na moje ucho technicznie jest ona zbliżona do vinca, przynajmniej jeżeli chodzi o szybkie utwory, bardzo elektroniczne ale zdecydowanie żywsza i ciekawsza jest ta elektronika niż na vinsie. No i głos Madonny słychać wyraźnie, nie jest "zakrzyczany" przez muzykę.kaem pisze:Madonna cienkie American Life"
Skoro juz mowimy w ogole o wszystkich plytach no to coz cos wam powiem ale wiem ze za to dostane ostre joby ... ups wymsknelo mi sie..No wiec tyle sie mowi i pisze oraz krzyczy jak wspaniala plyta jest Thriller , ja naomiast uwazam ze jest ona troche przereklamowana, ale coz...Dla mnie o sto procent lepsza jest plyta BAD ma lepiej dopracowana linie melodyczna jak dla mnie ... Choc owszem plyta thriller ma ciekawe kawalki i doceniam to ze byla czyms nowym, ale uwazam ze tylko dzieki inowacyjnym teledyskom nigdy wczesniej tak nie prezentowanych zdobyla taka popularnosc iz pol no coz moze przesadzam ale wiekszosc poleciala do sklepow i ja kupila by miec cos innowacyjnego nic wiecej.Jej popularnosc tylko stad sie wziela przypuszcza ze gdyby wyszla rok czy dwa lata pozniej to juz niebylaby tak popularna.I wiec uwarzam ze jest przereklamowana , bo co ze wstydem przyznaje pare utworow z niej mnie nudza natomias BAd nie i to jest moment od ktorego pokochalam muzyke MJ'a i wogole muzyke
I z ta opinia nalezaloby sie zgodzic.Nie klocmy sie i nie rwijmy pasow jeden na drugiego.Kazdemu z nas cos innego cos sie podoba jednym to innym co inne .Taka jest sztuka .Postawmy dwie osoby przy jednym obrazie a kazda dostrzeze w nim co innego.Niektory sie vince podoba innym nie .Ja nie bede przekonywac nikogo do tej plyty wiem jedno .Mnie sie ona podoba zabojczo jest to jedna z trzech plyt ktora moge sluchac wkolko Pozostale dwie to History i BAD .Od biedy moze byc Thriller, off the wall i Dangerous , ale szerokim łukiem omijam BOTDF i nic na to nie poradzeKASIA pisze:Wychodzi poprostu na to, że mimo iż jesteśmy fanami jednego i tego samego wykonawcy, (chodzi o Michaela Jacksona), to mamy bardzo różne gusta muzyczne. I chyba się o to bić nie będziemy ?
Kultura umożliwia rozkwit najpiękniejszych zdolności człowieka
To sie wszyscy rozgadali na temat Invincible, a nie tak dawno jak ktoś założył taki temat to jakoś nikt się nie palił do komentowania. No dobrze, ja na pewno w jakimś stopniu się na Vincu zawiodłem. Pamiętam jak pierwszy raz puściłem płytkę ,poleciały pierwsze trzy kawałki i pomyślałem sobie "What the f..k ,własnie wysłuchałem trzech dziwnych (dziwnych jak na MJ) i w dodatku takich samych piosenek pod rząd" ,potem melodyjny Break of Dawn, które udało mi się wcześniej parokrotnie usłyszeć na satelitarnych stacjach radiowych i od którego zaczęła sie ta cała dyskusja. Następnie cała seria wolnych utworów ,od czasu do czasu przeplatana jakimś żywszym kawałkiem utrzymanym w konwencji pierwszych trzech, jak i ostatniego Threatened. Czyli pierwszy kontakt nie był najlepszy, no ale przecież nie można oczekiwać że pozna się i polubi płytę po pierwszym czy drugim przesłuchaniu. Zresztą przy HIStory miałem podobne uczucie niedosytu, które z czasem po prostu zniknęło. Nawet gdy, nie będąc jeszcze fanem, lecz znając BAD dostałem kasetę Dangerous i usłyszałem po raz pierwszy Jam to też moją reakcją było "Co to?". No ale wracając do naszego bohatera, nie dziwie się opinią że płyta jest "cieżka" i na jedno kopyto". To wszystko za sprawą pana Rodneya "Darkchild" Jerkinsa który postanowił z Michaela Jacksona zrobić wykonwacę inustrial RnB, jak dla mnie raczej średnio się to sprawdziło. Mnóstwo sampli ,chaotyczne dzwięki, zabawa z elektronicznie zmienianym głosem, to wszystko sprawia że utwory brzmią bardzo technicznie i jakoś tak "kanciasto", nie każdemu takie zabiegi mogą odpowiadać. Jak dla mnie przydałoby się je jakoś zmiękczyć ,nadać wyrażniejszą linię melodyczną. W 2002 roku, czyli niedługo po wydaniu Invicible czarnoskóra piosenkarka Brandy wydała teledysk "What about us" wyprodukowany rownież przez Jerkinsa, co było nader słyszalne, po jakimś czasie można było zobaczyć ten sam klip ale już podłożony do mixu wspomnianego utworu i od razu zdecydowanie lepiej sie tego słuchało. Zresztą weśmy taki "You rock my world" ,który również wyszedł spod ręki Darkchild'a, całkiem udany kawałek ale kiedy ktoś inny się za niego zabrał i stworzył Tag Team Mix to dopiero wtedy utwór ten tak naprawdę zaczął "kicks ass", chyba jedyny mix lepszy od oryginału. Oczywiście na Vincu znajdują się także wolne utwory, jest ich sporo ,chyba nawet ciut za dużo, są przyjemne dla ucha, przede wszystkim ze względu na walory wokalne Michaela lecz czasem faktycznie przesłodzone i lirycznie niezbyt skomplikowane.
Po płytę sięgam raczej rzadko, nie mogę powiedzieć że jej nie lubię czy że mi się nie podoba, bo z biegiem czasu polubiłem wszystkie te piosenki, no powiedzmy większość z nich, ale uważam że Michaela stać na więcej i myślę że się jeszcze w tym stuleciu o tym przekonamy. Nie będę oryginalny i napiszę że moje ulubione płyty to BAD i Dangerous, genialne od początku do końca, czego nie jestem w stanie powiedzieć o Invincible.
Po płytę sięgam raczej rzadko, nie mogę powiedzieć że jej nie lubię czy że mi się nie podoba, bo z biegiem czasu polubiłem wszystkie te piosenki, no powiedzmy większość z nich, ale uważam że Michaela stać na więcej i myślę że się jeszcze w tym stuleciu o tym przekonamy. Nie będę oryginalny i napiszę że moje ulubione płyty to BAD i Dangerous, genialne od początku do końca, czego nie jestem w stanie powiedzieć o Invincible.
na pewno masz rację - weźmy takiego Cheater, o archaicznym brzmieniu... puszczała go tylko ambitniejsza radiowa trójka...kaem pisze:Pop lat 80tych, daleki od dzisiejszego wymuskania, obecnie pewnie trafiłby na półkę rock albo alternatywa i sprzedałby się góra 1-2 mln egz.
myslę, że wszystko poza brakiem weny - jestem pewny, że Michael był z tej płyty naprawdę zadowolony - musiał przecież odrzucić duet z Laurynn Hill (?) A przypuszczam, że ta piosenka to nie mógł być jakiś gniot. Poza tym mamy na tej płycie 16 piosenek, co o braku weny nie świadczy :D Założę się, że Michael uważał tą płytę za swoje wielkie osiągnięcie i spodziewał się gorącego jej przyjęcia połaczonego ze spektakularnym sukcesem marketingowym...THRILLER pisze:przyczyn tego może być miliony - teoria dziecka :Smile:, chęć wpasowania się w dzisiejsze rytmy Głupi głupi... , chęć zdobycia dzisiejszej młodzieży, spróbowanie czegoś innego, zmiana głosu :-(, brak weny
nie mogę się z tym zgodzić. Powiedz mi, kto dokonałby przełomu w muzyce te "dwa lata później", gdyby nie Jackson? Jackson dokonał przełomu nie dlatego, że świat oczekiwał przełomu, że był czas na przełom, ale dlatego, że to on był geniuszem, i on wtedy wydał Thrillera. Oczywiście płyta może Ci się nie podobać i tego się nie czepiam :)Kermitek pisze:tyle sie mowi i pisze oraz krzyczy jak wspaniala plyta jest Thriller , ja naomiast uwazam ze jest ona troche przereklamowana, ale coz...Dla mnie o sto procent lepsza jest plyta BAD ma lepiej dopracowana linie melodyczna jak dla mnie ... Choc owszem plyta thriller ma ciekawe kawalki i doceniam to ze byla czyms nowym, ale uwazam ze tylko dzieki inowacyjnym teledyskom nigdy wczesniej tak nie prezentowanych zdobyla taka popularnosc iz pol no coz moze przesadzam ale wiekszosc poleciala do sklepow i ja kupila by miec cos innowacyjnego nic wiecej.Jej popularnosc tylko stad sie wziela przypuszcza ze gdyby wyszla rok czy dwa lata pozniej to juz niebylaby tak popularna.I wiec uwarzam ze jest przereklamowana , bo co ze wstydem przyznaje pare utworow z niej mnie nudza
moje wrażenie było podobne - słuchałem jej po raz pierwszy w Geant (szkoda, wolałbym tą chwilę przeżyć w domu :]) - spodobało mi się tylko 4-5 piosenekWilly pisze:Pamiętam jak pierwszy raz puściłem płytkę ,poleciały pierwsze trzy kawałki i pomyślałem sobie "What the f..k ,własnie wysłuchałem trzech dziwnych (dziwnych jak na MJ) i w dodatku takich samych piosenek pod rząd"
nie mogłem zdzierżyć tego "dziwoląga" przez 10 lat, teraz uwielbiam Jam :)Willy pisze:Nawet gdy, nie będąc jeszcze fanem, lecz znając BAD dostałem kasetę Dangerous i usłyszałem po raz pierwszy Jam to też moją reakcją było "Co to?"
mówisz może o Simon Vegas Rmx? Pytam, bo akurat taki mam :) Jeśli tak, to muszę się zgodzić - oryginalna piosenka w ogóle mi do gustu nie przypadła, jakaś taka, używając twojego określenia - "kanciasta"...Willy pisze:Brandy wydała teledysk "What about us" wyprodukowany rownież przez Jerkinsa, co było nader słyszalne, po jakimś czasie można było zobaczyć ten sam klip ale już podłożony do mixu wspomnianego utworu i od razu zdecydowanie lepiej sie tego słuchało
Właściwie to nawet nie wiedziałem jak się ten mix nazywał, teraz już wiem :], znalazłem ,potwierdzam o to mi chodziło.Schmittko pisze: mówisz może o Simon Vegas Rmx? Pytam, bo akurat taki mam :) Jeśli tak, to muszę się zgodzić - oryginalna piosenka w ogóle mi do gustu nie przypadła, jakaś taka, używając twojego określenia - "kanciasta"...
Co by nie napisać o Invincible...Jest taki moment, który mi zawsze wyrywa płuca z trzewi. Ten piękny balet "The Lost Children" i następujące po nim "Whatever Happens". Porywa, tak jak "Can't help It" na Off The Wall, "The Lady In My Life" na Thrillerze, "Liberian Girl" na Bad, "Will You Be There" na Dangerous czy "Little Susie" na HIStory albo "Fall Again" na The Ultimate Collection.
Ech...
Ech...
Hmm Invincible...
Ok- nie mam tej płyty i przyznaję się bez bicia..
Ale kilka utworów z niej sciągnęłam z Internetu i tu też przyznaję się bez bicia..
I po wschłuchaniu się w owe, z ciężkim sercem stwierdzam: Michael zapomniał o swoich korzeniach..
Ale... po usłyszeniu ostatniej fenomenalnej "We've had enough" z "TUC"- znów jestem The Full Of Hope..
I to tyle na ten temat.
Ok- nie mam tej płyty i przyznaję się bez bicia..
Ale kilka utworów z niej sciągnęłam z Internetu i tu też przyznaję się bez bicia..
I po wschłuchaniu się w owe, z ciężkim sercem stwierdzam: Michael zapomniał o swoich korzeniach..
Ale... po usłyszeniu ostatniej fenomenalnej "We've had enough" z "TUC"- znów jestem The Full Of Hope..
I to tyle na ten temat.
O tej płycie było już dużo napisane... Nie mniej jednak warto odświeżyć i ten temat.
INVINCIBLE Premiera: 2001.10.30 r.
1. Unbreakable
2. Heartbreaker
3. Invincible
4. Break Of Dawn
5. Heaven Can Wait
6. You Rock My World
7. Butterflies
8. Speechless
9. 2000 Watts
10. You are my life
11. Privacy
12. Don't walk away
13. Cry
14. The Lost Children
15. Whatever happens
16. Threatened
"Invincible", czyli pierwsza płyta Michaela XXI wieku - przyjęta nieco zbyt chłodno, co może dziwić, szczególnie gdy materiał na płytę nie jest może zbyt nowatorski, ale za to bardzo dopracowany i ciekawy w całej mieszance muzycznej serwowanej przez stacje muzyczne... Tym razem zdecydowanie dużu tu r&b, ale nie brakuje także wpływów innych gatunków muzycznych. To najbardziej chyba "dorosła" płyta Michaela, jaką kiedykolwiek nagrał. Dużo tu o miłości, romansach, kobietach (czego dowodem m.in. "Invincible", "You rock my world", czy "Speechless"), ale także o prywatności ("Privacy"), dzieciach ("The lost children"), czy naprawianiu świata ("Cry"). "Mroczności" albumowi dodaje "Threatened". I tak jak zawsze: jest szybciej i wolniej. Przebojów powinno być sporo, lecz - być może na skutek konfliktów Michaela z wytwórnią - na singiel wydano jedynie trzt utwory: "You rock my world", "Cry" oraz "Butterflies", przy czym żaden z nich nie wydany został komercyjnie w Stanach Zjednoczonych, a ostatni krążył jedynie po amerykańskich stacjach radiowych.
Płyta ta została sprzedana w ok. 8-milionowym nakładzie, co jak na obecne czasy jest wynikiem niemal świetnym. 19.03.2003 w Polsce "Invincible" zostało złotą płytą (ponad 20 000 sprzedanych płyt) - co ciekawe, w lutym 2003 r. znalazła się na szczycie najlepiej sprzedających się albumów.
Album przebywał w U.S.A. tydzień na miejscu pierwszym w rankingu najlepiej sprzedawanych płyt i 4 tygodnie na pierwszym miejscu w rankingu najlepiej sprzedawanych albumów hh / r&b, ostatecznie sprzedając się tam w ilości ok. 2,1 miliona. W Wielkiej Brytanii album osiągnął maksymalną 1. pozycję, sprzedając się w 350 tys. egzemplarzy. We Francji album znalazł z kolei 600 tys. nabywców.
INVINCIBLE Premiera: 2001.10.30 r.
1. Unbreakable
2. Heartbreaker
3. Invincible
4. Break Of Dawn
5. Heaven Can Wait
6. You Rock My World
7. Butterflies
8. Speechless
9. 2000 Watts
10. You are my life
11. Privacy
12. Don't walk away
13. Cry
14. The Lost Children
15. Whatever happens
16. Threatened
"Invincible", czyli pierwsza płyta Michaela XXI wieku - przyjęta nieco zbyt chłodno, co może dziwić, szczególnie gdy materiał na płytę nie jest może zbyt nowatorski, ale za to bardzo dopracowany i ciekawy w całej mieszance muzycznej serwowanej przez stacje muzyczne... Tym razem zdecydowanie dużu tu r&b, ale nie brakuje także wpływów innych gatunków muzycznych. To najbardziej chyba "dorosła" płyta Michaela, jaką kiedykolwiek nagrał. Dużo tu o miłości, romansach, kobietach (czego dowodem m.in. "Invincible", "You rock my world", czy "Speechless"), ale także o prywatności ("Privacy"), dzieciach ("The lost children"), czy naprawianiu świata ("Cry"). "Mroczności" albumowi dodaje "Threatened". I tak jak zawsze: jest szybciej i wolniej. Przebojów powinno być sporo, lecz - być może na skutek konfliktów Michaela z wytwórnią - na singiel wydano jedynie trzt utwory: "You rock my world", "Cry" oraz "Butterflies", przy czym żaden z nich nie wydany został komercyjnie w Stanach Zjednoczonych, a ostatni krążył jedynie po amerykańskich stacjach radiowych.
Płyta ta została sprzedana w ok. 8-milionowym nakładzie, co jak na obecne czasy jest wynikiem niemal świetnym. 19.03.2003 w Polsce "Invincible" zostało złotą płytą (ponad 20 000 sprzedanych płyt) - co ciekawe, w lutym 2003 r. znalazła się na szczycie najlepiej sprzedających się albumów.
Album przebywał w U.S.A. tydzień na miejscu pierwszym w rankingu najlepiej sprzedawanych płyt i 4 tygodnie na pierwszym miejscu w rankingu najlepiej sprzedawanych albumów hh / r&b, ostatecznie sprzedając się tam w ilości ok. 2,1 miliona. W Wielkiej Brytanii album osiągnął maksymalną 1. pozycję, sprzedając się w 350 tys. egzemplarzy. We Francji album znalazł z kolei 600 tys. nabywców.
YOU ROCK MY WORLD Premiera singla: 8.09.2001 r.
Pierwszy i najbardziej popularny singiel z płyty "Invincible", który pierwszą na świecie premierę radiową miał pod koniec sierpnia 2001 r. w... polskim radiu RMF FM, a jeszcze kilka tygodni wcześniej w internecie. Singiel "You rock my world" był też jednocześnie pierwszym singlem Króla Popu od ponad czterech lat, kiedy to ukazał się "HIStory / Ghosts".
Singiel na listach radził sobie nieźle. W Wielkiej Brytanii zadebiutował od razu na 2. miejscu z liczbą 89 tys. kopii, ostatecznie sprzedając się w ilości 250 tys. egzemplarzy. Na tym samym miejscu singiel pojawił się w Danii, Finlandii, Norwegii i na Węgrzech. Natomiast pierwsze miejsce YRMW przypadło na Francję, Portugalię, Hiszpanię oraz Hong-Kong. W Stanach Zjednoczonych promocyjne single krążyły jedynie po stacjach radiowych. Komercyjna premiera, choć była planowana, została ostatecznie anulowana. Mimo to, utwór na listach przebojów radził sobie w miarę dobrze.
"You rock my world" Michael zagrał na żywo dwa razy - podczas jubileuszowych koncertów na MSG 8. oraz 10.09.2001 r. O ile chórki oraz instrumenty puszczono z taśmy, tak resztę piosenki Michael zaśpiewał na żywo. Podczas obu występów Michael był w białą koszulkę, białe spodnie, czarną, skórzaną marynarkę. Nie wymyślono jednak do występu żadnych nowych układów tanecznych. Podczas jednego z koncertów, pod koniec "You rock my world" towarzyszyli mu także Usher oraz Chris Tucker.
UK Single:
1. Intro / You Rock My World
2. You Rock My World (radio edit)
3. You Rock My World (instrumental)
4. You Rock My World (acapella)
European & Australian CD Single:
1. Intro
2. You Rock My World (album version)
3. You Rock My World (radio edit)
4. You Rock My World (instrumental)
5. You Rock My World (acapella)
Jedyny teledysk zrealizowany do albumu "Invincible", w którym pokazał się Michael, światową premierę miał 21.09.2001 r., z wyjątkiem U.S.A., gdzie z powodu ataków terrorystycznych na World Trade Center, premierę miał dopiero pięć dni później.
Wideoclip został wyreżyserowany przez Paula Hunter'a. W pełnej wersji trwa on prawie czternaście minut, z uwagi więc na tak długi czas, stacje muzyczne odtwarzają najczęściej jedynie skrócone, czterominutowe wersje, z których Michael, jak sam stwierdził, nie jest w żaden sposób usatysfkcjonowany. A o samym wideoclipie można powiedzieć, że jest poprawnie, wręcz idealnie wykonany, jednak nie wniósł nic nowego do twórczości Michaela. Można odszukać na nim zarówno elementy z "Beat it", "Smooth Criminal" (co ciekawe, Michael podobnie jak na teledysku z 1988 r., twarz podczas większości scen, ukrywał w cieniu kapelusza, co już kilkanaście lat później przysporzyło mu gdzieniegdzie złośliwych komentarzy), a nawet "Black or white", czy scenicznej wersji "Dangerous". Nic nie stanęło jednak na przeszkodzie, by Michael zdobył za "You rock my World" nagrody NAACP za najlepszy teledysk roku. A oprócz samego Króla Popu, w klipie pojawiły się także takie gwiazdy, jak Chris Tucker, Kishaya Dudley, Marlon Brando, Michael Madsen i Billy Drago.
Teledysk w pełnej wersji nigdy nie został wydany oficjalnie; skrócona wersja pojawiła się jedynie na edycja DVD "Number Ones" z 2003 r.
Pierwszy i najbardziej popularny singiel z płyty "Invincible", który pierwszą na świecie premierę radiową miał pod koniec sierpnia 2001 r. w... polskim radiu RMF FM, a jeszcze kilka tygodni wcześniej w internecie. Singiel "You rock my world" był też jednocześnie pierwszym singlem Króla Popu od ponad czterech lat, kiedy to ukazał się "HIStory / Ghosts".
Singiel na listach radził sobie nieźle. W Wielkiej Brytanii zadebiutował od razu na 2. miejscu z liczbą 89 tys. kopii, ostatecznie sprzedając się w ilości 250 tys. egzemplarzy. Na tym samym miejscu singiel pojawił się w Danii, Finlandii, Norwegii i na Węgrzech. Natomiast pierwsze miejsce YRMW przypadło na Francję, Portugalię, Hiszpanię oraz Hong-Kong. W Stanach Zjednoczonych promocyjne single krążyły jedynie po stacjach radiowych. Komercyjna premiera, choć była planowana, została ostatecznie anulowana. Mimo to, utwór na listach przebojów radził sobie w miarę dobrze.
"You rock my world" Michael zagrał na żywo dwa razy - podczas jubileuszowych koncertów na MSG 8. oraz 10.09.2001 r. O ile chórki oraz instrumenty puszczono z taśmy, tak resztę piosenki Michael zaśpiewał na żywo. Podczas obu występów Michael był w białą koszulkę, białe spodnie, czarną, skórzaną marynarkę. Nie wymyślono jednak do występu żadnych nowych układów tanecznych. Podczas jednego z koncertów, pod koniec "You rock my world" towarzyszyli mu także Usher oraz Chris Tucker.
UK Single:
1. Intro / You Rock My World
2. You Rock My World (radio edit)
3. You Rock My World (instrumental)
4. You Rock My World (acapella)
European & Australian CD Single:
1. Intro
2. You Rock My World (album version)
3. You Rock My World (radio edit)
4. You Rock My World (instrumental)
5. You Rock My World (acapella)
Jedyny teledysk zrealizowany do albumu "Invincible", w którym pokazał się Michael, światową premierę miał 21.09.2001 r., z wyjątkiem U.S.A., gdzie z powodu ataków terrorystycznych na World Trade Center, premierę miał dopiero pięć dni później.
Wideoclip został wyreżyserowany przez Paula Hunter'a. W pełnej wersji trwa on prawie czternaście minut, z uwagi więc na tak długi czas, stacje muzyczne odtwarzają najczęściej jedynie skrócone, czterominutowe wersje, z których Michael, jak sam stwierdził, nie jest w żaden sposób usatysfkcjonowany. A o samym wideoclipie można powiedzieć, że jest poprawnie, wręcz idealnie wykonany, jednak nie wniósł nic nowego do twórczości Michaela. Można odszukać na nim zarówno elementy z "Beat it", "Smooth Criminal" (co ciekawe, Michael podobnie jak na teledysku z 1988 r., twarz podczas większości scen, ukrywał w cieniu kapelusza, co już kilkanaście lat później przysporzyło mu gdzieniegdzie złośliwych komentarzy), a nawet "Black or white", czy scenicznej wersji "Dangerous". Nic nie stanęło jednak na przeszkodzie, by Michael zdobył za "You rock my World" nagrody NAACP za najlepszy teledysk roku. A oprócz samego Króla Popu, w klipie pojawiły się także takie gwiazdy, jak Chris Tucker, Kishaya Dudley, Marlon Brando, Michael Madsen i Billy Drago.
Teledysk w pełnej wersji nigdy nie został wydany oficjalnie; skrócona wersja pojawiła się jedynie na edycja DVD "Number Ones" z 2003 r.
CRY Premiera singla: koniec 2001 r.
Drugi singiel promujący "Invincible", tym razem będący dość typową dla Michaela balladą, i ostatni, jeżeli chodzi o komercyjnie wydane EPki. Co ciekawe na singlu, prócz tytułowego nagrania, pojawiły się dwie ciekawostki: "Shout", który powstał podczas pracy nad "Invincible" i docelowo miał się na nim pojawić (zastąpiono go jednak z czasem na "Don't walk away") oraz "Streetwalker", który powstał z kolei podczas sesji do "Bad" - dołączono go także do specjalnej edycji tego albumu.
Singiel na listach sprzedaży radził sobie stosunkowo słabo, w Wielkiej Brytanii debiutując na 25. miejsce i ostatecznie sprzedając się jedynie w 20 tys. egzemplarzach - dwanaście razy gorzej niż "You rock my world". W pierwszej dziesiątce notowań znalazł się jedynie na Węgrzech i w Hiszpanii. W Stanach Zjednoczonych nie był w ogóle wydany.
Michael nigdy nie wystąpił na żywo z "Cry".
UK Single:
1. Cry
2. Shout
3. Streetwalker
4. Cry - wideoklip
Teledysk do ballady "Cry", którego premiera odbyła się w listopadzie 2001 r., był ostatnim videoclipem powstałym do "Invincible"; ukazywał ludzi połączonych razem rękami w różnych częściach świata. Na wideoklipie nie pojawił się Michael, przez co wielu fanów uznało te wideo za nudne. Oficjalnie zostało wydane jedynie na singlu do piosenki.
Drugi singiel promujący "Invincible", tym razem będący dość typową dla Michaela balladą, i ostatni, jeżeli chodzi o komercyjnie wydane EPki. Co ciekawe na singlu, prócz tytułowego nagrania, pojawiły się dwie ciekawostki: "Shout", który powstał podczas pracy nad "Invincible" i docelowo miał się na nim pojawić (zastąpiono go jednak z czasem na "Don't walk away") oraz "Streetwalker", który powstał z kolei podczas sesji do "Bad" - dołączono go także do specjalnej edycji tego albumu.
Singiel na listach sprzedaży radził sobie stosunkowo słabo, w Wielkiej Brytanii debiutując na 25. miejsce i ostatecznie sprzedając się jedynie w 20 tys. egzemplarzach - dwanaście razy gorzej niż "You rock my world". W pierwszej dziesiątce notowań znalazł się jedynie na Węgrzech i w Hiszpanii. W Stanach Zjednoczonych nie był w ogóle wydany.
Michael nigdy nie wystąpił na żywo z "Cry".
UK Single:
1. Cry
2. Shout
3. Streetwalker
4. Cry - wideoklip
Teledysk do ballady "Cry", którego premiera odbyła się w listopadzie 2001 r., był ostatnim videoclipem powstałym do "Invincible"; ukazywał ludzi połączonych razem rękami w różnych częściach świata. Na wideoklipie nie pojawił się Michael, przez co wielu fanów uznało te wideo za nudne. Oficjalnie zostało wydane jedynie na singlu do piosenki.
BUTTERFLIES
Trzeci i ostatni singiel z płyty "Invincible", który trafił jedynie do rozgłośni radiowych w Stanach Zjednoczonych. Choć planowano jego komercyjną edycję, ta niestety nie doszła do skutku. Co ciekawe jednak, sama Bjork wypowiadała się pozytywnie o utworze, zwracając uwagę na niezwykły wokal.
"Butterflies" na amerykańskich listach przebojów osiągnął stosunkowo wysokie miejsca, zważywszy na fakt, iż promocja była znikoma, a teledysk nie ujrzał dotąd świata dziennego. Na liście USA top 100 chart spędził aż 20 tygodni, uzyskując maksymalnie 14. pozycję i plasując się na 12. miejscu w rankingu najpopularniejszych singli r&b 2002 r. Za "Butterflies" Michael odebrał ponadto nagrodę BMI Urban ("najlepsza piosenka roku 2002").
Król Popu nigdy nie zagrał "Butteflies" na żywo.
Choć teledysk do "Butterflies" najprawdopodobniej powstał, to w ostateczności Sony lub Michael wycofali jego emisję, uznając go za nieukończony.
Trzeci i ostatni singiel z płyty "Invincible", który trafił jedynie do rozgłośni radiowych w Stanach Zjednoczonych. Choć planowano jego komercyjną edycję, ta niestety nie doszła do skutku. Co ciekawe jednak, sama Bjork wypowiadała się pozytywnie o utworze, zwracając uwagę na niezwykły wokal.
"Butterflies" na amerykańskich listach przebojów osiągnął stosunkowo wysokie miejsca, zważywszy na fakt, iż promocja była znikoma, a teledysk nie ujrzał dotąd świata dziennego. Na liście USA top 100 chart spędził aż 20 tygodni, uzyskując maksymalnie 14. pozycję i plasując się na 12. miejscu w rankingu najpopularniejszych singli r&b 2002 r. Za "Butterflies" Michael odebrał ponadto nagrodę BMI Urban ("najlepsza piosenka roku 2002").
Król Popu nigdy nie zagrał "Butteflies" na żywo.
Choć teledysk do "Butterflies" najprawdopodobniej powstał, to w ostateczności Sony lub Michael wycofali jego emisję, uznając go za nieukończony.