
Przecież druga część zawiera stek inwektyw i kłamstw pod adresem Michaela, wyrażonych w sposób powszechnie uznany za obraźliwy.
Autor ma prawo do własnego zdania, ale sposób jego wyrażania w piśmie opiniotwórczym, mającym liczną rzeszę swoich czytelników, nie będącym przecież tabloidem , chyba do czegoś zobowiązuje.
Około 2001r.(nie pamiętam dokładnie)Michael wygrał proces z bulwarówką, która nazwała go dokładnie tak samo jak dziennikarz GW.."zombie"..teraz niestety to już nie jest możliwe, dlatego my powinniśmy głośno wyrażać swój protest i oburzenie, a nie cieszyć się,że artykuł w swojej pierwszej części był zgodny z faktami.
Nazywanie przez autora z lubością propofolu "mleczkiem" i zapowiedzi co zawiera ostatnia część artykułu jest nadużyciem...;Kupcie tę gazetę, a wtedy dowiecie się naprawdę ciekawych rzeczy, czego nie ma tutaj (internetowe wydanie).
Chwyt reklamowy godny Faktu i Superekspresu, znowu kosztem Michaela
