To co napisze jest wyłącznie moją subiektywną opinią...
Mam wew. przekonanie na podstawie obserwacji przez swoje życie...że fascynują nas ludzie, którzy w jakimś stopniu są odbiciem nas samych.Niekoniecznie dokładnie tacy sami, ale będący wzorcem jaki nas pociąga i do jakiego chcielibyśmy dążyć.
Czy Michael jest dla mnie jakiś inny niż 25lat temu????nie sadzę.Nabrał innej jakości, inne rzeczy dostrzegam w Jego życiu, co pewnie wynika że i ja jestem na innym etapie.Czy można kogoś znać mimo, że żyje tysiące kilometrów od Ciebie???.....może to kontrowersyjne, ale ja uważam że tak.
Między ludźmi istnieje miłość platoniczna i istnieje też coś takiego jak braterstwo dusz, pierwiastek na poziomie niewytłumaczalnym dla innych osób.Gdzieś od początku podskórnie czujesz, że to jest właśnie tak a nie inaczej....a życie tylko potem to potwierdza.Może dlatego żadne rewelacje nie spowodowały mojego zwątpienia.Michael był taki jak był od początku ze swoimi wadami i zaletami.Nie gloryfikuje go i nie potępiam.Akceptuje go w całości bezwarunkowo.Jest constans w moim życiu.Czy oddałabym za Niego życie????egzaltacja jest przywilejem nastolatków.Wszystko jest zwykle wtedy albo straszne albo genialne.Ja już to widzę inaczej.Kiedy stanęłabym przed murem próbowałabym go obejść.Nawiązując do wcześniejszej wypowiedzi...jeśli napadliby Go bandyci....starałabym negocjować albo ich przekupić
Życie jest cudownym darem, jest wyjątkowe, niepowtarzalne.Każdy z nas ma jakieś zadanie na tym świecie, nawet jeśli tego nie zauważamy.To nie musi być wymiar poziomu Michaela Jacksona (
, który jak wiadomo wszystko robił z grubej rury). to może być nieświadome uratowanie komuś życia, bycia wsparciem dla drugiego człowieka, sprawienia czyjegoś uśmiechu.
Nie wolno nigdy mówić...ja to jestem nikim a taki MJ to jest ktoś.Bóg nas stworzył na swoje podobieństwo i jesteśmy doskonali tak jak on tyle , że na swój sposób...trzeba tylko wierzyć mocno w siebie i pracować nad sobą...i to nie moje słowa tylko Michaela.
Dla mnie Michael jest kimś wyjątkowym,
bo dał mi nieświadomie z siebie więcej niż ktokolwiek kogo znam.Dał mi mnóstwo emocji, radości ,motyli w brzuchu i trzęsących się rąk,pocieszenia, pozytywnych wibracji, uśmiechu, nadziei i miłości i tego, że wciąż mnie coś kręci i jeszcze mi się chce.Jest moim katalizatorem w najczarniejszych godzinach, wsparciem w strachu i znakiem w trudnych decyzjach.Trudno to wytłumaczyć, ale tak jest.Nikt z najbliższych mi ludzi, rodziny, dziecka tego nie potrafił.Pewnie wynika to też z tej duchowości w kontakcie.Nigdy nie byłam narażona na odbiór złych humorów Michaela i kłopotliwych sytuacji.Łączy nas czysta miłość, niezakłócona codziennością , która zwykle nie jest kolorowa.
Czy oddałabym za Niego życie.....jeśli byłoby mi to przeznaczone to pewnie tak.Ja wierze, że właściwie to co się dzieje jest poza naszą kontrolą.Wydaje nam się , ze mamy władzę, ale to pozory.
Wiem tylko, że nawet tamta strona, o ile istnieje, wydaje mi się przyjaźniejsza przez Niego.Nie boje się tak już śmierci, ale chcę celebrować życie po to, aby wprowadzać te wszystkie mądre rzeczy o których mówił Michael.Bo ja wierze, że to ma sens i należy ciągle próbować....ciągle.
A najlepszym dowodem, że warto próbować jest to, że takie wyznania o Michaelu piszą ludzie młodzi, których nie było na świecie kiedy Michael był Megakrólem Pop Rock and Soul.To jest dla mnie najwspanialszą muzyką na uszy...
ta Jego nieśmiertelność mimo masy pomyj i gnoju jaki wylewano na niego przez lata.
A forum.....jestem sobą , piszę co czuje i basta.Każdy ma do tego prawo.
Człowieku, naucz się tańczyć, bo inaczej aniołowie w niebie nie będą wiedzieć, co z tobą zrobić - Św. Augustyn