La_Pantera_Rosa pisze:Czy są tu jacyś fani Bey? Kto jedzie na koncert 25 Maja, ktory odbedzie sie w Warszawie ?:)
Jaaa się wybieram :))) Na MJ nie było szansy, Ciary nigdy się nie doczekam a Beyonce nie można sobie darować :D

Tak, to charakterystyczne zjawisko i oczywiste jest, że MJ również nie uniknął w swoim repertuarze kompozycji wyraźnie obliczonych na "hitowość". Co do tego drugiego, to sądząc po ciągłym zainteresowaniu mediów jej osobą, mam wrażenie, że jest właśnie "ogólnoświatowym fenomenem"SuperFlyB. pisze: To całe "obliczanie na hitowość" jest w sumie charakterystyczne dla całego zjawiska pop. Nasz wspólny idol też od tego nie uciekł.
W mojej opinii Beyonce zdecydowanie wyróznia się na tle całej zgrai innych gwiazd. Nie ani tworzy typowego umca umca dla białych, ani typowego, nudnego rnb.
Jedyne czego jej brakuje to bycia fenomenem na skalę światową. Owszem, w Stanach już "czymś takim" jest (toteż stwierdzam, że osiągnęła poziom Diany Ross), ale za oceanem już takiego wpływu nie wywiera. :)
No właśnie. Z tym, że to ostatnie to ogólny problem. Muzyka dobrych kilka lat temu stała się - co tu kryć - po prostu wtórna. To już nie te czasy kiedy artystę rozpoznawało się po głosie, charakterystycznym brzmieniu, itp. Teraz najlepsi są ci którzy udanie naśladują największe gwiazdy poprzednich lat. Tak jak Beyoncé naśladująca to Dianę, to Michaela, to Tinę Turner, Donnę Summer czy Ettę JamesBadM pisze:Aby stać się fenomenem na skalę światową trzeba wnieść "coś "do muzyki, a jak napisałam parę postów wcześniej Beyoncé więcej bierze niż daje.
Niestety, ale muszę się z Tobą zgodzić, muzyka popularna przeżywa kryzys...Margareta pisze:Muzyka dobrych kilka lat temu stała się - co tu kryć - po prostu wtórna. To już nie te czasy kiedy artystę rozpoznawało się po głosie, charakterystycznym brzmieniu, itp.
I takie osoby nie powinny być uznane za "światowy fenomen", co najwyżej za bardzo dobrego wykonawcę. Fenomen wprowadza muzykę na wyższe poziomy, a mnie miesza to co już wymyślono i wypuszcza pod własnym nazwiskiem. Wracając do Beyonce, bez wątpienia jest świetną piosenkarką, w to co robi wkłada masę pracy. Ona już osiągnęła swój sukces, należy do pierwszej ligi. Chodzi mi bardziej o to, że nie zyska statusu "żywej legendy" jak np. Michael czy Madonna (bo wg. mnie Madonna jest fenomenem). Beyonce bywa nazywana żeńską wersją Michaela Jacksona, a to jest dla mnie nadinterpretacją.Margareta pisze:Teraz najlepsi są ci którzy udanie naśladują największe gwiazdy poprzednich lat. Tak jak Beyoncé naśladująca to Dianę, to Michaela, to Tinę Turner, Donnę Summer czy Ettę James.
Otóż to. Z tym, że pogląd jakoby była "żeńską wersją MJ-a" wyszedł od Jaya Z. Oboje zresztą skromnością nie grzeszą, choć ona bardziej stara się jego brak ukryć.BadM pisze:Niestety, ale muszę się z Tobą zgodzić, muzyka popularna przeżywa kryzys...Margareta pisze:Muzyka dobrych kilka lat temu stała się - co tu kryć - po prostu wtórna. To już nie te czasy kiedy artystę rozpoznawało się po głosie, charakterystycznym brzmieniu, itp.
I takie osoby nie powinny być uznane za "światowy fenomen", co najwyżej za bardzo dobrego wykonawcę. Fenomen wprowadza muzykę na wyższe poziomy, a mnie miesza to co już wymyślono i wypuszcza pod własnym nazwiskiem. Wracając do Beyonce, bez wątpienia jest świetną piosenkarką, w to co robi wkłada masę pracy. Ona już osiągnęła swój sukces, należy do pierwszej ligi. Chodzi mi bardziej o to, że nie zyska statusu "żywej legendy" jak np. Michael czy Madonna (bo wg. mnie Madonna jest fenomenem). Beyonce bywa nazywana żeńską wersją Michaela Jacksona, a to jest dla mnie nadinterpretacją.Margareta pisze:Teraz najlepsi są ci którzy udanie naśladują największe gwiazdy poprzednich lat. Tak jak Beyoncé naśladująca to Dianę, to Michaela, to Tinę Turner, Donnę Summer czy Ettę James.
tutajBadM pisze:Od Jaya? O tym nie słyszałam.