Najsłabsze Ogniwo
Moderatorzy: DaX, Sephiroth820, MJowitek, majkelzawszespoko, LittleDevil
- Sephiroth820
- Site Admin
- Posty: 567
- Rejestracja: sob, 18 paź 2008, 21:20
- Skąd: z kątowni
-
- Posty: 14
- Rejestracja: pn, 21 cze 2010, 13:14
Kochani
Czy już z wszyscy osłuchali się z nowym - starym dziełem kosmicznego Michaela?
Startujemy z nową edycją NO.
W pierwszej kolejności głosujemy na utwory z płyty w nowych aranżacjach....czyli Michael śpiewa, a orkiestra próbuje mu nie przeszkadzać i nadążyć.
Głosujemy od najsłabszego utworu, aż dojdziemy do Best of the best.
1. "Love Never Felt So Good"
autorzy: Michael Jackson, Paul Anka
produkcja: Jackson, John McClain, Giorgio Tuinfort, Anka
długość: 3:54
2."Chicago"
autor:Cory Rooney
produkcja: Timbaland, Jerome "J-Roc" Harmon, Jackson, Rooney
długość: 4:05
3. "Loving You"
autor: Michael Jackson
produkcja:Timbaland, Harmon, Michael Jackson
długość: 3:15
4. "A Place With No Name"
autorzy: Jackson, Dewey Bunnell, Dr. Freeze
produkcja: Stargate, Michael Jackson, Dr. Freeze
długość: 5:35
5. "Slave to the Rhythm"
autorzy: L.A. Reid, Babyface, Daryl Simmons, Kevin Robinson
produkcja: Timbaland, Harmon, Reid, Babyface
długość: 4:15
6. "Do You Know Where Your Children Are"
autor: Michael Jackson
produkcja: Timbaland, Harmon, Michael Jackson
długość: 4:36
7. "Blue Gangsta"
autorzy: Jackson, Dr. Freeze
produkcja: King Solomon Logan, Daniel Jones, Timbaland, Harmon, Jackson, Dr. Freeze
długość: 4:14
8. "Xscape"
autorzy: Michael Jackson, Rodney Jerkins, Fred Jerkins III, LaShawn Daniels
produkcja: Jerkins, Michael Jackson
długość:4:04
wersja delux
9."Love Never Felt So Good" (duet z Justinem Timberlakiem)
autorzy: Michael Jackson, Anka
produkcja: Timbaland, Harmon, Michael Jackson, Anka
długość:4:05
Zaczynamy!
Pierwsza runda wstępnie do przyszłej soboty czerwca..tego roku
Czy już z wszyscy osłuchali się z nowym - starym dziełem kosmicznego Michaela?
Startujemy z nową edycją NO.
W pierwszej kolejności głosujemy na utwory z płyty w nowych aranżacjach....czyli Michael śpiewa, a orkiestra próbuje mu nie przeszkadzać i nadążyć.
Głosujemy od najsłabszego utworu, aż dojdziemy do Best of the best.
1. "Love Never Felt So Good"
autorzy: Michael Jackson, Paul Anka
produkcja: Jackson, John McClain, Giorgio Tuinfort, Anka
długość: 3:54
2."Chicago"
autor:Cory Rooney
produkcja: Timbaland, Jerome "J-Roc" Harmon, Jackson, Rooney
długość: 4:05
3. "Loving You"
autor: Michael Jackson
produkcja:Timbaland, Harmon, Michael Jackson
długość: 3:15
4. "A Place With No Name"
autorzy: Jackson, Dewey Bunnell, Dr. Freeze
produkcja: Stargate, Michael Jackson, Dr. Freeze
długość: 5:35
5. "Slave to the Rhythm"
autorzy: L.A. Reid, Babyface, Daryl Simmons, Kevin Robinson
produkcja: Timbaland, Harmon, Reid, Babyface
długość: 4:15
6. "Do You Know Where Your Children Are"
autor: Michael Jackson
produkcja: Timbaland, Harmon, Michael Jackson
długość: 4:36
7. "Blue Gangsta"
autorzy: Jackson, Dr. Freeze
produkcja: King Solomon Logan, Daniel Jones, Timbaland, Harmon, Jackson, Dr. Freeze
długość: 4:14
8. "Xscape"
autorzy: Michael Jackson, Rodney Jerkins, Fred Jerkins III, LaShawn Daniels
produkcja: Jerkins, Michael Jackson
długość:4:04
wersja delux
9."Love Never Felt So Good" (duet z Justinem Timberlakiem)
autorzy: Michael Jackson, Anka
produkcja: Timbaland, Harmon, Michael Jackson, Anka
długość:4:05
Zaczynamy!
Pierwsza runda wstępnie do przyszłej soboty czerwca..tego roku
Człowieku, naucz się tańczyć, bo inaczej aniołowie w niebie nie będą wiedzieć, co z tobą zrobić - Św. Augustyn
- marcinokor
- Posty: 897
- Rejestracja: śr, 31 mar 2010, 17:07
- Skąd: Ustroń
To może ja zacznę. Głos oddaje na Do You Know Where Your Children Are. Ogólnie bardzo lubię te remiksy, ale ten jest dość słaby. Tak jak już pisałem parę razy wcześniej mamy tutaj z jednej strony klubowy kawałek w sam raz na imprezę, a z drugiej poważną historię zagubionych, wykorzystywanych dzieci. Jedno z drugim po prostu ze sobą nie gra. Poza tym ta solówka gitarowa pod koniec wydaję się wrzucona trochę na siłę i brzmi odrobinę komicznie. Żeby nie było, demo też nie jest arcydziełem. Ot, typowy Michael z ery Dangerous. Najlepsza była rockowa wersja z 2010 roku.
wersja delux
9."Love Never Felt So Good" (duet z Justinem Timberlakiem)
Niepotrzebnie uwspółcześniony przez udział Timberlake'a i "spłaszczony" przez jego wokal.
9."Love Never Felt So Good" (duet z Justinem Timberlakiem)
Niepotrzebnie uwspółcześniony przez udział Timberlake'a i "spłaszczony" przez jego wokal.
zapraszam i polecam: http://msfeliciam.blogspot.com/
-
- Posty: 253
- Rejestracja: pn, 07 sty 2008, 20:53
- Skąd: Warszawa
Do You Know Where Your Children Are, totalnie zignorowany tekst przez producentów. Zrobili z tego coś co przypomina zaledwie piosenkę, jestem zażenowany.
Nie powinienem, ale muszę się odnieść do wypowiedzi ABmoonwalker'a - twierdzenie, że A Place With No Name w remixie jest lepsze niż oryginalnie zakrawa wręcz o świętokradztwo. Szanowany Panie, to brzmi (mówię teraz o oryginale) jak klasyk, nad klasykami. Utwór wokalnie, melodycznie i aranżacyjnie dotyka perfekcji. Historia ucieczki do utopii w remixie zanikła, a powstała delikatnie rzecz mówiąc parodia - no, ale dzięki temu jest to mocno przyjazna dla radia. No, ale to tylko moja opinia.
Nie powinienem, ale muszę się odnieść do wypowiedzi ABmoonwalker'a - twierdzenie, że A Place With No Name w remixie jest lepsze niż oryginalnie zakrawa wręcz o świętokradztwo. Szanowany Panie, to brzmi (mówię teraz o oryginale) jak klasyk, nad klasykami. Utwór wokalnie, melodycznie i aranżacyjnie dotyka perfekcji. Historia ucieczki do utopii w remixie zanikła, a powstała delikatnie rzecz mówiąc parodia - no, ale dzięki temu jest to mocno przyjazna dla radia. No, ale to tylko moja opinia.
-
- Posty: 253
- Rejestracja: pn, 07 sty 2008, 20:53
- Skąd: Warszawa
Wow wow, przez 6 lat bycia tutaj nie napisałem nic kontrowersyjnego, wracam po 3 latach przerwy i nikt mnie nie rozumie :(((((
A tak na serio. Co ja poradzę, że nie przeszkadza mi co nowego wyprodukowali. Mnie cieszy, że różni producenci mają swoje wizje i chcą pokazać światu jak postrzegają niektóre piosenki. Oczywiście dopóki jest to dobrej jakości. Co ciekawe, ze wszystkich 8 to właśnie A Place With No Name wg mnie zostało najpiękniej potraktowane. Od pierwszych sekund czuję, że StarGate się starali. Mam ciarki jak tego słucham. Może rzeczywiście mam farta, że przez tę przerwę nie poznałem oryginału wcześniej. Ale oryginał traktuję jak coś w stylu Acoustic Version, a tego to potrzebuję nastroju. Przy nowym wydaniu mam pełno emocji, szczególnie w aucie (w ogóle cały album na dobrym sprzęcie brzmi cudownie).
Poza tym widzę, że na pierwszy ogień poleci Do You Know Where Your Children Are. No cóż, niby to była moja druga opcja, ale powiem wam, że na początku ciężko było mi się przyzwyczaić, ale pomijając te melodyjkę z gry komputerowej, to w trakcie refrenów, a potem od połowy to nieźle wciąga mnie ta nuta. Myślę, że gdyby tak przesłuchać kilka razy samych nowych wersji i zapomnieć o tym, co znamy od dawna, to większej ilości osób by się spodobał album.
Na razie tyle ode mnie, pozdrawiam :)
A tak na serio. Co ja poradzę, że nie przeszkadza mi co nowego wyprodukowali. Mnie cieszy, że różni producenci mają swoje wizje i chcą pokazać światu jak postrzegają niektóre piosenki. Oczywiście dopóki jest to dobrej jakości. Co ciekawe, ze wszystkich 8 to właśnie A Place With No Name wg mnie zostało najpiękniej potraktowane. Od pierwszych sekund czuję, że StarGate się starali. Mam ciarki jak tego słucham. Może rzeczywiście mam farta, że przez tę przerwę nie poznałem oryginału wcześniej. Ale oryginał traktuję jak coś w stylu Acoustic Version, a tego to potrzebuję nastroju. Przy nowym wydaniu mam pełno emocji, szczególnie w aucie (w ogóle cały album na dobrym sprzęcie brzmi cudownie).
Poza tym widzę, że na pierwszy ogień poleci Do You Know Where Your Children Are. No cóż, niby to była moja druga opcja, ale powiem wam, że na początku ciężko było mi się przyzwyczaić, ale pomijając te melodyjkę z gry komputerowej, to w trakcie refrenów, a potem od połowy to nieźle wciąga mnie ta nuta. Myślę, że gdyby tak przesłuchać kilka razy samych nowych wersji i zapomnieć o tym, co znamy od dawna, to większej ilości osób by się spodobał album.
Na razie tyle ode mnie, pozdrawiam :)
Głosuję na Do You Know Where your Children Are. Zupełnie niepotrzebnie udziwnili ten kawałek moim zdaniem. Już mogli pójść w stronę unowocześnienia brzmienia, zachowując przy tym charakter utworu (coś jak w przypadku LNFSG). Wersja z gitarą była świetna, ale nawet nie ukazała się na krążku
"Billie Jean umarła. Kto teraz potrafi tak zatańczyć i zaśpiewać ten kawałek?"
- użytkownik popularnego serwisu YouTube
- użytkownik popularnego serwisu YouTube
Myślę, że powinniśmy, żeby móc słuchać tych utworów bez przeszkód, zapomnieć że istniał ktoś raki jak Michael Jackson. Właśćwie, do czego on nam już jest potrzebny. Sorki za tę odrobine ironii, ale sama do mnie przyszła.:)
W moim przypadku ten mechanizm psychologiczny nie działa. To miał być mocny kontrargument zwolenników "nowych" brzmień. Świętokradztwo mi też nie straszne. Otóż nie. Utwory, które miałam osłuchane to jedynie Xscape i Blue Gangsta,
Nikt z nas nie znał Chicago ani Loving you. Mimo ogólnego aplauzu mój zachwyt dla LNFSG od pierwszych chwil był umiarkowany. Przy następnych odsłonach już było coraz gorzej.Czułam się robiona w trąbę.
Dopiero, jak posłuchałam dem zrozumiałam, w czym tkwił szkopuł. W związku z tym, że nie znam się na warsztacie muzycznym, to czego nie potrafiłam wyrazić, oddał w słowach Damien Shields. Muzycy okleili instrumentarium wokół wokali Michaela. Michael budował swoje utwory odwrotnie. Najpierw opracowywał sekcję rytmiczną , akordy, nakładał warstwa po warstwie i na końcu wchodził z wokalem. w wielkim uproszczeniu. Dlatego te "nowe" utwory nie maja dla mnie głębi, są popisem producenckim, nic więcej. Poza wokalem przyfastrygowanym grubym ściegiem, nic z Michaela w nich nie ma. To zależy, kto czego poszukuje. Ja to właściwie szukałam w tej płycie Michaela, a nie Timbalanda.
Mamy autentyki, w których daje się odczuć poszukiwanie twórcze i wszystkie emocje na wierzchu wobec ładnie opakowanego produktu .Te emocje są szczególnie wyczuwalne w LNFSG. Jeśli nie można odtworzyć warsztatu Michael, to najlepiej odejść zupełnie od oryginałów, nie uwspółcześniać, ale stworzyć remiksy i nazwać je remiksami. Do tego dorzucić dema w formie bonusu. W tym przypadku producenci zatrzymali się w pół drogi. Bo oficjalnie to nie są remiksy.
A teraz ktoś w szybkim tempie próbuje odtworzyć utwory Michael zupełnie pomijając warsztat. Wiec mamy coś, co przypomina Michaela, ale esencja została zgubiona i ociera się o prowizorkę.
To samo spostrzeżenie dotyczy tańca Michaela
Nurtuje mnie tak różne podejście do tych p[pośmiertnych wydawnictw, i to jest chyba kwestia oczekiwań. To zależy, kto czego poszukuje w tych wydawnictwach, dlatego powinniśmy się przestać przekonywać, kto ma rację.. I tak każdy pozostanie przy swoim.:)
Dla mnie, gdzie nie ma szczerości, nie ma sztuki. Gdzie ja szukam sztuki po śmierci artysty.? Tu nie o to chodzi. Należy przestawać udawać, że Michael coś jeszcze może, jakby był żywy, nie imitować go nieudolnie, tylko tworzyć samodzielnie i bez kompleksów. Michael powinien inspirować. Imitowanie go mija się z celem i zawsze będzie groziło klapą. .
Dlatego powinnam się zamknąć. Oczywiście kierunek wyznacza rynek. Ja bym jednak wolała widzieć, jak powstaje coś autentycznego, co nie ma związku z komercją. Nawet najdrobniejsza próba, niekoniecznie coś wielkiego, ale szczerego.
po tym przydługim wstępie i zaznaczeniu, że obiektywnie album jest "ładny" ( to słowo jest moim zdaniem najbardziej adekwatne) i obiecuję, że ostatni raz przynudzam
Blue Gangsta. Czuję się kompletnie pogubiona. . A właściwe, o co chodzi? To jest jedyny remiks, w którym nie znajduję nic dobrego, w pozostałych już tak.
ABmoonwalker pisze:Myślę, że gdyby tak przesłuchać kilka razy samych nowych wersji i zapomnieć o tym, co znamy od dawna, to większej ilości osób by się spodobał album.
W moim przypadku ten mechanizm psychologiczny nie działa. To miał być mocny kontrargument zwolenników "nowych" brzmień. Świętokradztwo mi też nie straszne. Otóż nie. Utwory, które miałam osłuchane to jedynie Xscape i Blue Gangsta,
Nikt z nas nie znał Chicago ani Loving you. Mimo ogólnego aplauzu mój zachwyt dla LNFSG od pierwszych chwil był umiarkowany. Przy następnych odsłonach już było coraz gorzej.Czułam się robiona w trąbę.
Dopiero, jak posłuchałam dem zrozumiałam, w czym tkwił szkopuł. W związku z tym, że nie znam się na warsztacie muzycznym, to czego nie potrafiłam wyrazić, oddał w słowach Damien Shields. Muzycy okleili instrumentarium wokół wokali Michaela. Michael budował swoje utwory odwrotnie. Najpierw opracowywał sekcję rytmiczną , akordy, nakładał warstwa po warstwie i na końcu wchodził z wokalem. w wielkim uproszczeniu. Dlatego te "nowe" utwory nie maja dla mnie głębi, są popisem producenckim, nic więcej. Poza wokalem przyfastrygowanym grubym ściegiem, nic z Michaela w nich nie ma. To zależy, kto czego poszukuje. Ja to właściwie szukałam w tej płycie Michaela, a nie Timbalanda.
Mamy autentyki, w których daje się odczuć poszukiwanie twórcze i wszystkie emocje na wierzchu wobec ładnie opakowanego produktu .Te emocje są szczególnie wyczuwalne w LNFSG. Jeśli nie można odtworzyć warsztatu Michael, to najlepiej odejść zupełnie od oryginałów, nie uwspółcześniać, ale stworzyć remiksy i nazwać je remiksami. Do tego dorzucić dema w formie bonusu. W tym przypadku producenci zatrzymali się w pół drogi. Bo oficjalnie to nie są remiksy.
A teraz ktoś w szybkim tempie próbuje odtworzyć utwory Michael zupełnie pomijając warsztat. Wiec mamy coś, co przypomina Michaela, ale esencja została zgubiona i ociera się o prowizorkę.
To samo spostrzeżenie dotyczy tańca Michaela
Nurtuje mnie tak różne podejście do tych p[pośmiertnych wydawnictw, i to jest chyba kwestia oczekiwań. To zależy, kto czego poszukuje w tych wydawnictwach, dlatego powinniśmy się przestać przekonywać, kto ma rację.. I tak każdy pozostanie przy swoim.:)
Dla mnie, gdzie nie ma szczerości, nie ma sztuki. Gdzie ja szukam sztuki po śmierci artysty.? Tu nie o to chodzi. Należy przestawać udawać, że Michael coś jeszcze może, jakby był żywy, nie imitować go nieudolnie, tylko tworzyć samodzielnie i bez kompleksów. Michael powinien inspirować. Imitowanie go mija się z celem i zawsze będzie groziło klapą. .
Dlatego powinnam się zamknąć. Oczywiście kierunek wyznacza rynek. Ja bym jednak wolała widzieć, jak powstaje coś autentycznego, co nie ma związku z komercją. Nawet najdrobniejsza próba, niekoniecznie coś wielkiego, ale szczerego.
po tym przydługim wstępie i zaznaczeniu, że obiektywnie album jest "ładny" ( to słowo jest moim zdaniem najbardziej adekwatne) i obiecuję, że ostatni raz przynudzam
Blue Gangsta. Czuję się kompletnie pogubiona. . A właściwe, o co chodzi? To jest jedyny remiks, w którym nie znajduję nic dobrego, w pozostałych już tak.
Otóż to. Płycie "Invincible" może zarzucić producenckie popisy i tak na pierwszy rzut ucha, więcej w niej Timberlanda, ale odbyło się to za przyzwoleniem MJ-a.triniti pisze: Nikt z nas nie znał Chicago ani Loving you. Mimo ogólnego aplauzu mój zachwyt dla LNFSG od pierwszych chwil był umiarkowany. Przy następnych odsłonach już było coraz gorzej.Czułam się robiona w trąbę.
Dopiero, jak posłuchałam dem zrozumiałam, w czym tkwił szkopuł. W związku z tym, że nie znam się na warsztacie muzycznym, to czego nie potrafiłam wyrazić, oddał w słowach Damien Shields. Muzycy okleili instrumentarium wokół wokali Michaela. Michael budował swoje utwory odwrotnie. Najpierw opracowywał sekcję rytmiczną , akordy, nakładał warstwa po warstwie i na końcu wchodził z wokalem. w wielkim uproszczeniu. Dlatego te "nowe" utwory nie maja dla mnie głębi, są popisem producenckim, nic więcej. Poza wokalem przyfastrygowanym grubym ściegiem, nic z Michaela w nich nie ma. To zależy, kto czego poszukuje. Ja to właściwie szukałam w tej płycie Michaela, a nie Timbalanda
zapraszam i polecam: http://msfeliciam.blogspot.com/
- majkelzawszespoko
- Posty: 1745
- Rejestracja: śr, 06 gru 2006, 11:31
- Skąd: Katowice
NO powróciło, to i ja wracam :)
Do You Know Where Your Children Are. Wracałam do niej bardzo często. Nadal wracam, ale nie do wersji z albumu. Wyrżnięcie z kompozycji gitary Lukathera i wrzucenie zamiast niej i całego instrumentarium klaskania a'la Rubik połączonego z dźwiękami rodem z gry komputerowej jest gwałtem na muzyce, na który się nie zgadzam. Tak nie robi się muzyki, tak się ją niszczy.
Do You Know Where Your Children Are. Wracałam do niej bardzo często. Nadal wracam, ale nie do wersji z albumu. Wyrżnięcie z kompozycji gitary Lukathera i wrzucenie zamiast niej i całego instrumentarium klaskania a'la Rubik połączonego z dźwiękami rodem z gry komputerowej jest gwałtem na muzyce, na który się nie zgadzam. Tak nie robi się muzyki, tak się ją niszczy.
Czy słyszysz, jak tam daleko muzyka gra?