Obejrzałam to wcoraj o 4 nad ranem, nie mogłam się powstrzymać. Nareszcie Michael, któremu nie odpada nos i nie molestuje dzieci! Nie to co w South Park (swoją drogą lubię ten filmik, ale mogliby się nie czepiać. Z drugiej strony taka jest jego natura). W każdym razie całkiem fajny odcinek z nieco zaskakującym zakończeniem i w zasadzie realnym podejściem do wielu "fanów". Nie mówię tu oczywiście o forumowiczach :)
Sorry za double posting, ale chciałem odkopać temat nie tworząc nowego. Znalazłem pewien dowód na to, że MJ wystąpił w dialogach, ale tak jak w końcu po wsłuchaniu się domyśliłem, nie śpiewał piosenki: