A propos.
Niedawno we Wrocławiu była "tramwajada".
Dla Erazmusów, czyli studentów z obcych krajów co tu przyjechali studiować.
Tramwajada polegała na tym, że wynajęliśmy im tramwaj, który przez kilka godzin jeździł po całym Wrocławiu.
Na Mikołajki to było.
A maszynista dostał strój Mikołaja i taką migoczącą mikołajową czapeczkę.
I se jeździli, a muzyka grała.
Mnie nie było, bom kurcze się pochorowała akurat wtedy, ale nic to, impreza będzie też w semestrze letnim
Jak ktoś jest z Wrocławia i widział taki tramwaj wypchany podpitymi Erazmusami w środku, krzyczącymi do ludzi, że prania nie ma* toto własnie tramwajada była.
*Erazmusi w większości mieszkaja w Ołówku (taki alademik, co obok Kredki stoi, tak się nazywają) i tam jest pralnia. I czasem pralnia nie działa. Erazmusi nauczyli się w Polsce paru przydatnych wyrażeń, wśród nich znajduje się własnie owo "prania nie ma". Znaeźli dla niego szersze zastosowanie i bywa, że używają go w kontekście spraw niemiłych acz nieuniknionych, na które się nic nie poradzi. No i w trakcie tramwajady ludzie na przystankach czasami się pytali co to za jeden, ten tramwaj, na co dowiadywali się, że "prania nie ma".
Nie ma rzeczy niemożliwych...