Widziałem koncert na MTV. Głównie dla wspomnianego duetu

.
Wydawniczy początek wiosny to dla mnie okres powtórek i przypomnień.
Wszystkie tytuły, które pojawiły się od teraz na mojej półce to znane mi od dawna rzeczy. Może to taka duchowa odpowiedź na pożegnaniowe klimaty. Zbieranie tego, co było, by wiedzieć z czym wkracza się w nowe.
No a z czym?
Po pierwsze
Jeff Buckley. Grace - Legacy Edition.
Pięknie wydana, specjalna edycja płyty, z dodatkową drugą płytą z demami, DVD i wzbogaconą książeczką o nowe zdjęcia i tekst. I o ile dodatkowe nagrania są tak bardzo demo, że nie uprzyjemnią ci wolnego czasu, to sama płyta wciąż utwierdza mnie w przekonaniu, że gdyby dalej żył, byłby najważniejszym rockmanem ostatnich dwóch dekad. Polecam też pierwszy krążek z
My Sweetheart The Drunk. Zdolność do szczerego, emocjonalnego przekazu, dobry kontakt ze sobą i rozeznanie w sobie.
Grace
Po drugie
PJ Harvey To Bring You My Love i
Uh Huh Her.
Brudna szczerość w wydaniu kobiecym. Oj, jak dziś dobrze mi się z nią krzyczało
Who The Fuck! I tak dobrze uspokajało przy
The Desperate Kingdom Of Love, by przerazić się tonem piosenki
I Think I'm A Mother.
Gniew, energia i dojrzałość.
Shame
Down By The Water
Po trzecie
Laurie Anderson. Tekst z mojej stopki jest jej autorstwa.
Mister Heartbreak, Home Of The Brave i
Strange Angels. Ta ostatnia przypomina mi bajkę o Jasiu i Małgosi.
I taka też jest. Odrealniona, metaforyczna, baśniowa, czasem brutalna.
Mister Heartbreak z tego tria wypada najsłabiej, ale tam jest niezapomniany duet Laurie z Peterem Gabrielem, do którego uciekał się Jonathan Caroll w jednej ze swoich, równie baśniowych, powieści.
Wyobraźnia, patent na pomysł, zabawa sobą (i nie mam na myśli masturbacji).
Smoke Rings (Home Of The Brave)
I po czwarte, a właściwie po pierwsze.
Prince. Sign O'The Times,
Black Album i
The Hits/B-sides.
Nie miałem
Znaku Czasów na oryginale, bo zawsze było mi szkoda czasu na wersję w wydaniu dwóch płyt- każda po 30-parę minut. Spokojnie mieściła się na 1 CD- klonie. Ale to nie to samo. A Allegro daje szansę nawet na nabytek za 20 zł, wart 4 razy więcej.
To płyta z roku, w którym Michael wydał swój
Bad. Są podobne. Na SOTT też jest dużo keyboardu, wyraźnej rytmiki i sporo przebojów. Kiedyś odrzucałem tą płytę, bo keyboardowa pulsacja była dla mnie zbyt nachalna. A teraz, jak wgryzłem się w album, jest moim ulubionym. Poza tym poznałem później, co Prince wyrabia z tymi nagraniami na żywo. Jest w nich tyle życia i zakrętasów.
The Hits/B-sides. Po co mi składak? Z sentymentu, bo to od niego tak naprawdę stałem się pożeraczem absolutnym prinsich nagrań? Łeee. No ale... Poza tym, że są 4 nowe nagrania, to dodatkowo jest 3 płyta, na której są nagrania z 2 stron singli. Bo Prince, mało że nagrywa i 2 płyty rocznie, to jeszcze na każdym singlu w latach 80-tych umieszczał premierowy utwór. To, czego Michael nie raczył robić, pomimo że też ma sporo w szufladzie.
Więc mam. I miauczę sobie z kocicą w utworze
Scarlet Pussy, swinguję w
Horny Toad, marzę w
Erotic City i mam głupawkę w
La La La He He Hee. Jest też nagranie z albumu We Are The World
4 The Tears In Your Eyes oraz
How Come U Don't Call Me Anymore, które później na swój warsztat wzięła Alicia Keys i inne- w sumie 20 b-sidów. I wszystkie hity- tu głównie w wersjach skróconych, singlowych, więc na pierwsze spotkanie z Prince'm w sam raz. Nie będzie trudno. Jest piosenka o pocałunku, czerwonej korwecie, purpurowym deszczu, malinowym berecie, alfabetowej ulicy, imprezie do 1999 roku, o tym kiedy gołębie płaczą, kremie, seksownej MF, diamentach i perłach, brzoskwini, papieżu, kontrowersji, siódemce w totku, złodziejach w świątyni i innych takich. A o czym mówi tekst
Zrób mi, kochanie, domyślcie się sami. Zdjęcia do książeczki zrobił Herb Ritts- ten od
In The Closet- jeszcze jedno MJ powiązanie.
Black Album. Miałem kiedyś na kasecie. Płyta generalnie nie do kupienia. Prince ją szybko wycofał w 1988 roku z powodu obscenicznych tekstów.
Cindy C. don't U play with me? 
Później coś tam wydał WB ponownie w 1994, ale niewiele tego było.
Popędowość, nienasycenie, improwizacja, wysmakowanie, gotowość na zakręty i niespodzianki.
Sign O'The Times
Czy to wystarczy na nową drogę życia? Rafał?
_________________________________
Paradise is exactly like where you are right now
Only much much better