Lika pisze:Jednak na pewno nie chciałabym, by za "model" posłużył tam ktoś, kogo znałam / kochałam.
Nie no, jakoś wydaje mi się mało prawdopodobne, żebym na tej wystawie znalazła jakieś znajome mięśnie.
Zresztą...usiłuję sobie wyobrazić, co by było gdybym sama sie ustawiła w jakiejś pozycji i ktoś potem odtworzył moje bebechy. Kurcze, tez bym to chętnie zobaczyła.
Nie wiem o jakich oporach mówisz.
Nie rozumiem tego, naprawdę.
Swoją drogą pamiętam, jak kiedyś byłam z tatą w muzeum tortur.
Jak z rozdziabiona japką oglądałam te wszystkie wynalazki do zadawania bólu innym ludziom.
Ale jedno najbardziej na mnie podziałało.
Oglądałam przez szybkę jakieś małe szpilki czy coś i z lekceważeniem powiedziałam, że to nic takiego.
A tata mi odpowiedział, że owszem, są małe, ale służyły np. do wbijania głęboko pod paznokcie. i jak uważam, ze to nic takiego, to żebym to sobie wyobraziła jakby to było, gdyby mi ktoś cos takiego zrobił. No i sobie wyobraziłam.
Do tej pory pamiętam to nieopisane uczucie.
Przestałam lekceważyć to, co wydawało mi się niepozorne.
Zdałam sobie sprawę, że to, co na pierwszy rzut oka wydaje się śmieszne, może być bardziej okrutne od tego, co przeraża od pierwszego spojrzenia.
Pamiętam, jak poczułam coś w rodzaju żalu do taty, że mi powiedział, żebym to sobie wyobraziła. Bo to wyobrażenie było przykre, bolało.
Ale tak naprawdę zrobił dla mnie cos dobrego.
Na dobrą sprawę ludzie nadal się torturują.
Na codzień.
Słowami, gestami...
Często ludzie lekceważą skargi, że ktoś jest niemiły, że coś powiedział, że dokuczył.
Mówią, ze na świecie są wieksze tragedie i nie ma czym się przejmować takimi drobnostkami.
A właśnie, że jest!
Oczywiście wtedy nie doszłam do takich wniosków.
Wtedy się bardziej naburmuszyłam, że tata mówi mi coś takiego.
I groźnie łypałam w stronę narzędzi za szybką.
Potrzeba czasu, żeby sobie poskładać w głowie te wszystkie puzzle.
Ale zanim sie je poskłada, trzeba je mieć.