chociaż to chyba tesh moja wina bo non stop o nim gadalam i mam za swoje, mama nawet sie cieszyla na poczatku,że zaczełam słuchać wkoncu jakiegoś prawdziwego artysty

Moderatorzy: DaX, Sephiroth820, MJowitek, majkelzawszespoko, Mafia
Nie? Kasiu, nie znasz jej, jak tylko w radiu usłyszy słowo "Jackson" od razu włacza jej się krytyka. Mi się wydaje, że powiedziała tak żeby mieć inne zdanie od mojego i zeby wyszło na jej. Nie słucham go na full, tylko po prostu...no często, ale przerwy na inna muzyk, albo jej brak też robię. Tylko dlaczego to, że jej sie "ten facet" nie podoba ma mieć wpływ na to czy go będę słuchac czy nie... Ja jej nie wytykam [no, wczoraj mi się zdarzyło], że jak w radiu poleci Cohen, albo The Cranberries to ustawia wieżę tak głosno, że pół kamienicy słyszy...M.Dż.* pisze:nie jest jakimś ślepym krytykantem powtarzającym brukowe plotki,
Myślę, że powiedziała tak, bo desperacko próbuje odwrócić Twoją uwagę od Michael'aLuth pisze:Nie? Kasiu, nie znasz jej, jak tylko w radiu usłyszy słowo "Jackson" od razu włacza jej się krytyka. Mi się wydaje, że powiedziała tak żeby mieć inne zdanie od mojego i zeby wyszło na jej.
Maverick pisze:Nie jest to tragedia jeśli się już jest dorosłym i można machnąć ręką na mamę i jej podejście.
Myślę, że w przypadku mamy Luth to raczej takie.... ekhm... zrzędzenie zwykłe jestMaverick pisze:Natomiast w sytuacji Luth jest to raczej duży problem, zwłaszcza jeśli jej aktualnym celem życiowym jest Mjowisko 2008, a tu taki mur...
Sęk w tym, że taki numer nie w każdym domu by przeszedł....Maverick pisze:Mama wpadła do pokoju i kazała mi "natychmiast wyłączyć", na co wypadłam na przedpokój i szykując się do demonstracyjnego wyjścia rzuciłam: "Bo życie to ch**nia jest z wyjątkiem tych chwil kiedy ryczy mi w uszach muzyka, której każdą nutę kocham bardziej niż ten cały syf!!!" po czym trzasnęłam drzwiami.
A no właśnie!Maverick pisze:Natomiast mi to czasami (tylko czasami) nie wystarcza. I myślę, że podobny jest tutaj przypadek Luth. Jak w moim zyciu pojawia się coś INNEGO, gdy odkrywam dla siebie jakiś absolut, jakąś niszę skumulowanego geniuszu (forgive me), to włącza mi się tryb "misja". Będę nawracać! Tak właśnie jest z Michaelem.
Bo to taka trochę analogia z rodzicami i ich pociechami- rodzice zawsze "wiedzą", co myślimy i co chcemy, ale uważają, że po prostu sobie z tego nie zdajemy sprawy, bo jesteśmy na to za młodzi, żeby wiedzieć, co dla nas dobre, a kiedyś będziemy im za ich upór i zrzędzenie dziękowaćMaverick pisze:Tak już po prostu jest jeśli chcesz, Luth, żeby ktoś zobaczył coś, co widzisz Ty, żeby nie tylko akceptował fakt, że Ty to widzisz, ale sam też mógł tego dotknąć, bo masz uczucie, że tej osobie umyka coś niezwykle ważnego, a przecież chcesz dla mamy jak najlepiej. I się pętelka zaciska... zwykle na czyjejś szyi.
Tylko, że ja mówię: przed Michaelem moja największa pasją była muzyka celtycka, taniec irlandzki. Słuchałam/oglądałam naprawdę 24h na dobę i mama nigdy nie powiedziała na ten temat nic złego, tylko się nabijała. jedyne co, to nie pozwoliła mi pójsć do Bractwa Rycerskiego, gdzie mogłabym się zacząć tego tańca uczyć, bo faktycznie troszkę tę klase zawaliłam. A tu, przyszłam do domu, chciałam się pochwalić radością dnia, coś przypadkiem palnęłam o tym straconym dniu, a mama, że ten dzień w takim razie będzie stracony, bo jej się gościu nie podoba i z tego powodu mam natychmiast przestać go słuchać. Dziś też jak cokolwiek do mnie powie to to są dwa slowa i to tak strasznie zimne... nawet nie zareagowała na pochwałę nauczyciela i zdobycie najwiekszej ilosci punktów z testu z angielskiego, na co normalnie zareagowałaby z euforią.M.Dż.* pisze:Często wynika to ze zwykłej troski lub obawy, że latorośl za dużo uwagi poświęca JEMU, co może skończyć się problemami w nauce, izolacją itd.
No więc właśnie, rok szkolny zaczął się trzy dni temu, wiec nie miałam ku temu okazji. A przez całe wakacje układałam sobie plan wszystkiego i powiedziałam sobie, ze ten rok przeznaczę na naukę, chociażby dla Bractwa, a w szczególnosci dla Michaela. I nie lubię, jak chcę zrobić mamie niespodziankę i w sobotę posprzątać mieszkanie, a ona rano wchodzi do pokoju i z wyrzutem do mnie: Olka dziś twój pokój ma błyszczeć. Się odechciewa wszystkiego...M.Dż.* pisze:Moja rada- spróbuj pokazać rodzicom, że bez problemu potrafisz pogodzić Michael'a z życiem codziennym, że potrafisz zrozumieć to, że komuś on może nieodpowiadać.
Na kompromis? Czyli odstawić Michaela? No dziś i wczoraj wieczorem to ja odstawiłam w ogóle muzykę [nie liczę tego co mi w uszach dzwoni], o dziwo nie było tak bardzo strasznie, ale tak na dłuższą metę...?M.Dż.* pisze:Żeby przetrwać, trzeba niestety pójść na kompromis, bo inaczej i Luth i jej mama wykończą się na wzajem nerwowo.
M.Dż.* pisze:Mój dług związany z zakupem biletu na koncert również mi umorzyli
Ze mnie może przysmażany. W każdym badź razie nocleg na wycieraczce załatwiony. Pewnie płatny jeszcze.M.Dż.* pisze:Gdybym ja tak zrobiła, podejrzewam, że ojciec zrobiłby ze mnie krwawy befsztyk
A właśnie, że nie. napisałam to już wyżej, powtórzę się dla jasności. Przyszłam do domu, chcąc się z mamą, jako moja przyjaciółką, jak to niektórzy nazywaja rodziców, tym, że Mav zrobiła coś przy czym poryczałam się ze wzruszenia. Nie ważyłam przy tym słów i palnęłam coś, na co mama zareagowała tak, jak zareagowała. Zresztą, gdybym wtedy tego nie powiedziała, to później znalazłoby się coś innego. Po prostu: jej się nie podoba - ja mam przestać słuchać. Bo tak i już. Pan każe, sługa musi. Ja bym tam na jej miejscu cieszyła się, ze nie otwieram okna jak inni i nie puszczam techna na głośnosć Culkinowską (Chodzi mi o "Are you nuts?" z BoW).M.Dż.* pisze:I myślę, że gdyby Luth po prostu chciała być tolerowana lub akceptowana przez mamę to nie byłoby większego problemu.
Ja bym nie stawiała tej emotki na końcu, bo ja wiem, że będę im dziękować, już właściwie w duchu to robię, bo gdyby nie oni, to chyba byście mnie nawet nie znali.M.Dż.* pisze:bo jesteśmy na to za młodzi, żeby wiedzieć, co dla nas dobre, a kiedyś będziemy im za ich upór i zrzędzenie dziękować![]()
Ale ja wcale nie chcę żeby się dowiedziała. Niech w radiu powiedzą, że przykręcił sobie na śrubki nos do podbródka, który z kolei ma na kolanie. Niech mama przytaknie i powie, ze wiekszego debila świat nie widział - ja już się wtrącać nie będę. Moja mama to nie jest Siostra Mav [wybacz ;*], której pokazać teledysk Thrillera, a ta moomentalnie sie zmajkelizuje. Ja się nie czepiam, niech tylko nie mówi mi czego mam słuchać, bo niestety po niej nie odziedziczylam gustu jakiegokolwiek, a już w szczególności muzycznego.M.Dż.* pisze:"Michael jest fajny, ale Ty mamo jeszcze o tym nie wiesz, więc się dowiesz"
No dobrze już. przyznam się, nie bijcie. NIE. Nie katuję. Przynajmniej tak mi się wydaje. Słucham go na mp4, czasem nawet w domu. Oglądam jego teledyski. Słucham go w wieży, dosyć głośno idzie tylko wtedy gdy odkurzam, bo sama nie lubie jak mi się trzęsą meble od hałasu. A nawet jeśli, to puszcze sobie jakośtam głośno. Pójdę do jadalni/kuhni, w której zazwyczaj przebywa mama i zastanawiam sie czy mi się przypadkiem płyta nie skończyła. Dodatkowo w jadalni gra radio. czy ja ją katuję? Wyprowadźcie z błędu, jeśli się mylę, proszę...M.Dż.* pisze:Przyznaj się, Luth, katujesz mamę Michael'em?
Całkiem trafne porównanie do efektu jaki miał miejsce w rzeczywistości... kilka razyM.Dż.* pisze:Gdybym ja tak zrobiła, podejrzewam, że ojciec zrobiłby ze mnie krwawy befsztyk