The best of Najsłabsze Ogniwo
Forumowicze w
tym wątku o albumie
BAD napisali:
thewiz wrote:I Just Can't Stop Loving You. Dla mnie przydlugi nudnawy kawalek, ktory ratuja jedynie szepty z winyla. Szepty sa bardzo naiwne, ale przynajmniej mozna pokusic sie o stwierdzenie, ze brzmia zmyslowo. Reszta piosenki ciagnie sie jak flaki z olejem.
Wogole nie przepadam za Bad, choc u mnie wszystko od tego albumu sie zaczelo. Jednak Smooth Criminal i Dirty Diana to za malo by album cieszyl sie u mnie powodzeniem. Praktycznie nie slucham.
Pank wrote:Dla mnie to również najgorsza z trzech płyt nagranych wraz z Quincym. Większość piosenek nie przeszła próby czasu i po latach brzmi archaicznie. Lubię Speed Demon, być może dlatego że nigdy nie była ona specjalnie popularna - o ile tak można nazwać utwór z albumu, którego ponad 80% piosenek to wielkie przeboje. Liberian Girl wyróżnia się szczególnie na tle innych ballad. I utwory, o których wspomniałaś. Reszta już mnie nie zachwyca.
Michael najwyraźniej nie ma największego szczęścia do duetów. Taki ze Steviem mógłby być czymś... ale nie jest. Najpierw typuję więc Just Good Friends. Chociaż czego bym nie zrobił, by obejrzeć wspólne wykonanie utworu z Sydney.
kaem wrote:I Just Can't Stop Loving You. Dla mnie to bezbarwna ballada. Gdyby nie była wydana jako pierwszy singiel pilotujący cały album, a kolejny to wątpię, by była hitem. Myślę że też zadziałał fakt, że wcześniej Michael nie miał tak romantycznego singla. Jak Pank napisał, Michael nie miał szczęścia do duetów.
Maverick wrote:Speed Demon to jest najciekawszy utwór na płycie. Quincy właśnie ten utwór podaje jako dowód ogromnej wyobraźni Michaela i to jest bardzo trafny wybór. Błędem było umieszczenie go na albumie po TWYMMF, piosence z absolutnie kilerskim bitem. Gdyby zamienić miejscami Liberian Girl z Demonem, wydaje mi się, że nie byłby tak odbierany.
O Demonie mogę pisać i pisać. Powiedzieć o nim można wiele, ale na pewno nie to, że jest nudny

ZDUMIEWA mnie taka opinia. W żadnym songu na "Bad" nie drzemie taki ukryty potencjał. Inne ze swym możliwościami się po prostu bezczelnie obnoszą ;)
Uważam "Bad" za najsłabszy album Michaela.
Speed Demon wrote:To skoro dyskutujemy, powiem tak - "Bad", w porównaniu z dwoma pozostałymi Q-albumami przegrywa na całej długości pod względem instrumentalnym. Tu na pierwszy plan wysuwa się bardziej "przebojowość" utworów, a muzyka jest tłem dla głosu MJa (np. świetna linia basowa w TWYMMF - w kółko i w kółko to samo, to samo, to samo). Pomijam takie przypadki jak solo organowe w "Bad".
Maverick wrote:Michael jest wirtuozem kompozycji bazujących zarówno na żywych instrumentach, jak i tych elektronicznych. Wątpię, żeby większość fanów się zastanawiała nad ilością i typem instrumentarium w utworach, których słuchają. Może dlatego, że ta rewolucja w muzyce, jaką było "Bad" i wszystko potem, to właśnie znak rozpoznawczy Michaela. To nie pierwsza rewolucja, jakiej dokonał, ale najbardziej spektakularna. A dla mnie najważniejsze jest to, że na "Dangerous" wraz z instrumentami nie odeszła dusza. Oczywiście, można rozmawiać o muzyce jak o fizyce kwantowej... Wtedy najtrudniejsze wzory znajdziemy na "Off The Wall" i "Thrillerze". Ale chyba nic mnie bardziej nie drażni niż ten sposób rozmowy... "Dangerous" wydaje mi się płytą mądrzejszą i głębszą niż trzy poprzednie. Ale jeszcze nie tak dobrą jak "Invincible"... zarówno brzmieniowo, jak ze względu na dojrzałość dzieła.
Speed Demon wrote:Ooo, nareszcie można podyskutować! Wydaje mi się, że Michael za muzyczną warstwę utworów odpowiedzialny był w mniejszym stopniu przed "Dangerous" niż na tej płycie. Grać specjalnie wybitnie na żadnym instrumencie nie potrafi, a z tego co pamiętam to sam skomponował np. bas do "Billie Jean". Reszta - czyli gitarowe pochody, solówki klawiszowe, basowe groovy czy perkusyjne rytmy (te żywe) pochodzą od świetnych muzyków sesyjnych z Gregiem na czele. Na "Bad" i epoce dalszej syntezatory były już tak na porządku dziennym, że Michael mógł spokojnie zabrać się za komponowanie odpowiednich dźwięków przy użyciu tych instrumentów, a gdy doszedł do tego New Jack Swing Teddy'ego, to pole do popisu miał już gigantyczne. Ja wychowałem się na muzyce niewątpliwie wywodzącej się spod ludzkich palców (ewentualnie nóg) - dlatego jakkolwiek "Dangerous" jest świetne, tak na pewno zawsze będzie dla mnie próg niżej od płyt poprzednich.
Lika wrote:Just Good Friends Niebanalna piosenka. Nie tak oklepana, jak co niektóre z albumu Bad. Był czas, że do mnie nie trafiała. W końcu bardzo ją polubiłam. Podoba mi się ta "surowość" wokali. Takie "ścieranie się" głosami. Genialne! Możecie się śmiać - kiedyś, będąc jeszcze nastoletnią początkującą fanką myliłam obu Panów w tym utworze... Eh, ale wiadomo przecież, że początki zwykle bywają trudne
Maverick wrote:Jeszcze a propos Speed Demona... Nie wiem z jakiego słuchacie go nośnika, ale własnie zauważyłam, że w przypadku tego utworu ma to szczególne znaczenie. Znacznie ciekawiej niż na CD 2001 brzmi on na tym z 1987... wysokie dźwieki są głębsze, nie dają tak po uszach, a basy są bardziej aksamitne. A najlepiej brzm z winyla...
Moon_Walk_Er wrote:A ja tam IJCSLY lubię...
Bardzo dobra pozycja na płycie. Moim zdaniem ona nadaje tej płycie klimat taki inny, nie ten łańcuchowo-sprzączkowy, ale taki ciekawszy, a nawet nastrojowy...Wg mnie była, jest i zawsze będzie najlepszą balladą za jaką kiedykolwiek Michael się zabrał.
kaem wrote:Maverick wrote:kaem wrote:Poza tym to trochę śmieszne, jak Michael śpiewa, że jest zły.
Zły, ale w sensie bycia Dobrym... Zagłosowałabym już teraz na "Bad", ale kocham tę przewrotność tekstu i całego pomysłu.
Noo taaak. O tym też mówi teledysk. Agresja nie udowadnia męskości czy siły człowieka, a raczej jego słabość. Jak w tekście:
So Listen Up
Don't Make A Fight,
Your Talk Is Cheap
You're Not A Man
You're Throwin' Stones
To Hide Your Hands
Podobnie w Beat It:
Showin' how funky and strong is your fight
It doesn't matter who's wrong or who's right
Tyle że
Another Part Of Me muzycznie bije na głowę
Bad. Szczególnie w wersji koncertowej, z teledysku. Tam się coś dzieje, kolejne frazy się zmieniają. Prawie jak w piosenkach Prince'a. To nie jest tak mechanicznie powtarzane, jak w wielu piosenkach- na
Dangerous choćby.
Nie wspomnę już o setymencie.
Another Part Of Me w latach 80-tych szczególnie często, obok
Dirty Diana, emitowano w tv.
Xscape wrote:Leave Me Alone Odpadła hahahaha. Jedna z moich ulubionych piosenek na płycie.
Michael w
Moonwalk napisał, że naharował się nad tym kawałkiem, co w rezultacie dało bardzo ambitny muzycznie utwór i to słychać. Ma poza tym w sobie ten nerw, co np.
Jam i dodatkowo porywającą melodię. Dla mnie to jeden z absolutów w dorobku MJ. Dodatkowo piosenka- ikona, biorąc pod uwagę klip. Jedno z najbardziej wiażących się z MJ rzeczy, jakie wg mnie ma w swoim dorobku.
Maverick wrote:"The Way You Make Me Feel" to cuda malowane charyzmą w głosie na tle zapętlonego, zabójczego bitu. Jeśli uznać w Michaelu Jacksonie Michaela za tę jego część, która odpowiada za radość w tworzeniu, za muzyczne żarty, za bycie child-like i twórczość z przymrużeniem oka, a Jacksona za poważnego artystę, geniusza kompozycji, aranżacji i wokalu, to "The Way You Make Me Feel" i "Speed Demon" to jedyne utwory na płycie, w których Michael spotyka Jacksona.
Panie i Panowie, "The Way You Make Me Feel" to JEST Michael Jackson. To jest showmańskie high-class. A spacer w centrum miasta z tym właśnie kawałkiem ryczącym do uszu sprawia, że mam ochotę poderwać jakąś pretty baby with a high heels on

Naprawdę. I sama czuję się najpiękniejsza na świecie. Naprawdę.
Speed Demon wrote:Bad - mimo ogólnej niechęci do jednego z największych MJowych szlagierów, ja go uwielbiam, bo jest dla mnie jednym z coraz rzadszych ukłonów MJa w stronę swoich kompozycji z przełomu lat 70. i 80.
Liberian Girl - w porównaniu z inną balladą na płycie, IJCSLY, Liberian Girl to rewelacja. Nie porównywany do nikogo - porywa specyficznym klimatem i czymś nowym (ale dobrym) w majkelowym brzmieniu
Man In The Mirror - nie cierpię wykonania z Grammys (tak jak każdego majkelowego playbacku), chociaż utwór bardzo lubię (z mniejszym naciskiem na początek)
Dirty Diana - Michael i rockowe kawałki to świetna sprawa, a po za "Give in to me", to właśnie "DD" jest praktycznie czysto rockowa (pomijając nieliczne elementy) z świetną pracą gitary
Smooth Criminal - bez komentarza, od początku mój nr 1
Lika wrote:Liberian Girl jest przepiękną nastrojową balladą. Szepty w języku swahili potęgują klimat. Kawałek nadaje się zarówno do tańczenia, jak i do przytulenia. Nie wiem, czy w całej dyskografii Michaela znalazłoby się choć jedno nagranie porównywalne z takim rodzajem harmonii, jaki ostatecznie został osiągnięty tutaj... To jest majstersztyk! Ewenement! Niestety wolę delektować się dźwiękiem pozbawionym wizji. Teledysk psuje ogólne wrażenie... Chciałabym zobaczyć Liberian Girl w ścisłej czołówce tego zestawienia. Pierwsza trójka.
kaem wrote:Bad. Przecież tam jest takie fajne solo na keyboard, które w klipie jest jeszcze dłuższe i jeszcze fajniejsze. I świetna linia basowa. A klip też jest świetny. Tam nawet kamera tańczy, czuć rękę Martina Scorsese. Wg mnie najlepsze ujęcia kamer w całej videografii MJ.
Liberian Girl ma najbardziej porywającą melodię na płycie, a taka giatara, jak na Dirty Diana, zdarza się na albumie MJ co najwyżej raz. Smooth Criminal jest wybitne, choć instrumentarium piosenki bardzo się już zestarzało.
Pank wrote:Może Smooth Criminal straszy poniekąd swoją sztucznością, ale idealnie ukazuje to, co najlepszego jest w kiczowatej muzyce popularnej lat osiemdziesiątych. Dirty Diana jest jeszcze bardziej niesamowite w wersji koncertowej. A Liberian Girl? Dla mnie to jedna z najlepszych ballad napisanych przez Michaela. Oglądając fragment teledysku z Yankowicem, dochodzę do wniosku że ta piosenka musiałaby nieziemsko brzmieć wyłącznie z akordeonem. Niestety, chyba nigdy nie doczekamy się MTV Unplugged od Michaela, a już szczególnie takiej wersji.
thewiz wrote:Smooth Criminal to kawalek, ktory zestarzal sie - a owszem- w swojej aranzacji lecz gdy tylko zostaje zsamplowany brzmi znow wspaniale. Wezmy na przyklad Alien Ant Farm i ich przerobke. To melodia o tak duzym potencjale, ze nawet fantastyczna Diana musi sie przed nia ugiac. Dirty Diana nie niesie ze soba takiego ladunku.
zu wrote:Och, Diana, Ty, Ty i tylko Ty jesteś królową tego albumu. A wykonanie Mike'a na żywo w Nowym Yorku sprawia, że miękną mi kolana i mam myśli, których ekspresja w żadnym wypadku nie może zaistnieć na tym Forum :)
Smooth Criminal - choć jest milion razy bardziej charakterystyczny dla Michaela, choć każdy przeciętny słuchacz zna wszystkie dźwięki tego utworu, choć muzycznie jest absolutnie
genialny i niepowtarzalny nie zasługuje na pierwsze miejsce, ponieważ nie wywołuje we mnie takich EMOCJI.
Dirty Diana niesie ze sobą taki ładunek emocjonalny, że czuję się bogatsza ilekroć słucham tej piosenki.