"Push me away", choć wciąż waham się między tym a "Bless his soul". Jakoś obie ballady dla mnie są nietrafione. Choć ładne. Ale nijakie. Michael miewał lepsze miliony razy, jak choćby "Liberian Girl", no ale to przecież jest The Jacksons, a nie Michael Himself...
Jeśli dla kogoś jest to najlepsza piosenka na płycie, to ja wysiadam.
A "things i do for you" będę broniła jak niepodległości, za tę cudną ciuchcię, którą michael robi w ostatnich sekundach, już na wyciszeniu piosenki (ooo pa, yeee pa, ooo pa, oo oo!).
