Moje gratulacje Banan. Świetnie napisane! Sama nie ujęłabym tego lepiej.
Osobiście bardzo nie lubię takich porównań. Staram się ich unikać, bo nie przynoszą nic dobrego. Na pytanie Presley, czy Jackson jednoznacznej odpowiedzi po prostu nie ma! To pytanie z gatunku: "Co było pierwsze jajko, czy kura..."?
Invincible pisze:Chciałam zauważyć, że NASZ IDOL zdetronizował już dawno Elvisa.
Pojęcie względne. Pewne rzeczy przemawiają na korzyść Elvisa, w innych za pioniera należy uznać Michaela. Wiadomo, że dla większości osób wychowanych/dorastających w latach osiemdziesiątych wyznacznikiem jest Jackson. Pokolenie Presleya będzie natomiast obstawać przy nim.
Prawda jest taka, że to Ikony. Artyści zapisani w historii muzyki i świata.
Zapisani na trwałe. Tego nikt i nic nie jest w stanie podważyć!
Pochodzą z zupełnie innych epok. Elvis umocnił legendę własną śmiercią...
Obaj w swoim czasie byli wielcy, wiele dokonali / nie ma się co oszukiwać, choćby było nad podziw dobrze lata 80-te, złote lata kariery Michaela już nigdy nie wrócą... /
Obaj niewątpliwie stanowią też wytwór pop-kultury. "Produkt" przeznaczony do "masowego spożycia". Pięknie opakowany, podany i przygotowany w taki sposób, by go jak najlepiej sprzedać - oczywiście to co piszę w żaden sposób nie ujmuje im talentu / niech się fani Elvisa nie oburzają
![;-)](./images/smilies/wink.gif)
/
Marzenie o "amerykańskim śnie" było aktualne już w latach 50-tych. Należało tylko znaleźć kogoś, kto rozpaliłby do czerwoności umysły młodych ludzi. Pod bacznym okiem płukownika Toma Parkera powstał więc Elvis.
Kto sprzedał więcej płyt? Pewności nie mam, ale widziałam gdzieś statystyki. Zdaje mi się, że jednak nieżyjący już od ponad trzydziestu lat Presley. Nie jest jednak niespodzianką iż w chwili odejścia jakiegokolwiek artysty z tego świata, sprzedaż jego płyt gwałtownie wzrasta / Chciałabym zatem poznać faktyczny bilans jakieś 30-50 lat po śmierci Michaela...
![Diabełek :diabel:](./images/smilies/diabel3.gif)
Oby jak najpóźniej rzecz jasna. Muszę sporządzić niepisaną umowę z własnymi wnukami i prawnukami, kiedy tylko pojawią się na świecie. Nie ma to jak zaufany informator ;) /
Najlepiej sprzedającym się albumem jest Thriller. Wszyscy o tym wiemy.
Elvis miał chyba mocniejszy tzn. "bardziej męski" głos. Głębszą barwę.
Michael za to zdaje się mieć większy wachlarz możliwości, szerszą rozpiętość głosu i niebywałe zdolności interpretacyjne / w każdym razie nie słyszałam Elvisa śpiewającego np. wysokim tenorem, brzmiącym niemal jak falset! /
Elvis odnajdywał się w wielu gatunkach muzycznych. Rock'n'roll, rhythm and blues, pop, rock, gospel, a nawet country.
Michael to pop. Nawet jeśli czasem zabarwiony rockiem, bądź głęboko zakorzeniony w soulu, albo fuky - popem pozostanie.
Owszem były próby mierzenia się z bluesem / ubolewam, że tylko w okresie dzieciństwa niestety... /
Obaj Panowie obdarzeni zostali nieprzeciętną wrażliwością / jak to artyści :) /
Obaj popełniali w życiu błędy, za które zapłacić musieli bardzo wysoką cenę... / Michael dzięki Bogu ma chyba mocniejszą psychikę. /
Obaj byli ulubieńcami Ameryki. Obaj w końcu zostali uznani za kontrowersyjnych dziwaków i "diabelskie nasienie" siejące zgorszenie / Elvis - gorszące ruchy biodrami. MJ - chwyt za krocze /
Obaj stali się więc więźniami własnej sławy. To co Ameryka pokochała, Ameryka zniszczyła...
Michael genialnie tańczy! Elvis poza wspomnianym wyżej rzucaniem biodrami i wykopami w stylu karate, niewiele więcej był w stanie na scenie zaprezentować.
Elvis grywał w filmach / to nic, że bywały to niekiedy produkcje klasy B, lub C /
Michael ciągle nam obiecuje, że grać będzie... / ktoś mu wierzy ;P? /
Elvis wiedział o dziwo jak się obchodzić z gitarą, a mimo to - w przeciwieństwie do Michaela nie komponował piosenek, zostawiając to innym.
I tak dalej... I tak dalej... I tak dalej...
Można porównywać bez końca. Doszukiwać się podobieństw. Mniej lub bardziej realnych. Zestawiać ze sobą przeciwieństwa. Tylko po co?
Tutaj nie ma racji absolutnej! Wszelkie argumenty za i przeciw to przysłowiowe "przeciąganie liny..."
Nie lubię chamstwa. Drażni mnie ignorancja. Irytuje głupota.
Weszłam wczoraj na ich forum / Maro co Cię podkusiło, żeby dawać tu ten link
![Diabelski Śmiech :diabel2:](./images/smilies/diabel2.gif)
? / i stwierdziłam, że my MIMO WSZYSTKO jesteśmy... normalni
Pozdrawiam zatem serdecznie wszystkich "normalnych inaczej"
Dzisiaj widzę, że z kogoś jednak wylazła " złośliwa małpa" To było do przewidzenia...
![Poddaję się :surrender:](./images/smilies/surrender.gif)
Wieeelka szkoda...
Nie rozumiem po co źeście się NA ICH FORUM ładowali?!
Tolerancja to cenna rzecz! Naprawdę.
Invincible pisze: Chciałam się tam nawet zalogować i napisać kilka ciepłych słów pod adresem Elvisa (szcunek mu się należy choćby z racji tego, że facet już nie żyje)
Invincible wygrałaś u mnie lizaka :]
Ja szanuję ludzi za to jacy byli /kim byli /, kiedy żyli
![Smile :-)](./images/smilies/usmiech.gif)
Elvisa szanuję niewątpliwie.
Przypominam Ci, że Hitler, czy Stalin też już nie żyją
Tak naprawdę dobrze wiem co miałaś na myśli, jednak wyszło to dość zabawnie... ;)