Ostatnio zakupione płyty - recenzje, wrażenia

Miejsce na tematy zupełnie nie związane z Michaelem Jacksonem. Tutaj możesz luźno podyskutować o czym tylko masz ochotę. Jedynie rozmowy te muszą być oczywiście kulturalne :) Zapraszam MJówki do pogawędek.
Awatar użytkownika
kaem
Posty: 4415
Rejestracja: czw, 10 mar 2005, 20:29
Lokalizacja: z miasta świętego Mikołaja

Post autor: kaem »

Szkoda, że tylko wymieniłaś.

Umiarkowanie- to słowo przychodzi mi do głowy jako wspólne dla wszystkich poniższych tytułów. Znaczy nie wleci szybko i nie wyleci drugim uchem, ale też jelit nie przetrzęsie. Nie przy pierwszych 20 odsłuchach.

Erykah Badu - New Amerykah Part One (4th World War) (The Saviors' Day)

Obrazek
myspace artystki

Kupuję i słucham jej płyt od samego początku. Kobieta wycina w pień wszystkie inne damy czarnych dźwięków- Mary J. Blige, Angie Stone czy Macy Gray, a jej nowe dokonania pozwalają zapomnieć o niecierpliwości w wyczekiwaniu na płytę Lauryn Hill czy o muzycznym staczaniu się na artystyczne dno Janet Jackson.
Kupuję więc, nie sięgam po kolejne baduizmy bardzo często, ale zawsze z miłym uczuciem odpoczynku od rocka- tego bardziej i mniej popularnego i uelektronicznionego. A tym bardziej od popu, bo Badu chyba nie mieści się w głównym nurcie. Poza tym, oprócz smacznych dźwięków, Erykah ma osobowość, choć w tym nurcie częściej spotyka się osobowość, gorzej z równą muzyką.
Ta płyta zapowiadana jako potężny eksperyment, jest nim w połowie. Słyszałem nawet porównanie, ze jej muzyka została nazwana czarnym Radiohead. Gruba przesada- neurotyczna elektronika obecna jest góra w jednym utworze z 1 połowy płyty, która jest pogmatwana, druga już w znanej estetyce neo-soulu, czyli niby staromodnie, a w wykonaniu młodzieży. Sporo też w tej muzyce psychodelii, jak psychodeliczne są rysunki z książeczki.
Zapowiadany jest sequel jeszcze w tym roku i trzecia część jako płyta koncertowa. Mówiłem, że seriale rządzą.
Brawa dla wydawcy, któy wydał płytę w polskiej cenie 32 zł, bez straty na jakości wydawnictwa- wszystko jak w normalnej, światowej edycji.
Erykah Badu wydaje pod sztandarami wytwórni Motown i zdecydowanie polecam fanom tej wytwórni.

Flykkiller - Experiments In Violent Light

Obrazek
myspace zespołu

Uwięziona w Polskim Instytucie FlyKKillera pozaziemska istota o bardzo nieskomplikowanej nazwie V stworzyła piosenki, które miały być pokojowym przesłaniem dla Ziemian. Piosenki zostały jednak przejęte przez pracowników Instytutu FlyKKillera, wydane na płycie a dochód ze sprzedaży przeznaczony jest na naukową działalność Instytutu.
Trzeba kopać w sieci, by załapać, że o to chodzi.
Nie słyszę dramatycznych różnic względem poprzedniego albumu Pati Yang. Nie ma wielkich też oczarowań. Dziwne, najbardziej w swoim czasie porwał mnie jej debiut, choć był taki naiwny. Ile to ona wtedy miała lat- 18?
W 6 numerze na Experiments... słyszę reminescencje z soundtracka do Blade Runnera, ale to parę nutek, może więc to tylko moje własne słyszy-misię. Podsumowywując- umiarkowane wrażenia, ale to dobrze rokuje- znaczy płyta szybko się nie znudzi.

Iowa Super Soccer - Lullabies To Keep Your Eyes Closed

Obrazek
myspace zespolu

Wyczekana polska premiera, zapowiadana dwiema epkami i koncertami- choćby na ub. Off Festivalu. Cieszę się, że wreszcie płyta ujrzała światło dzienne. Po raz pierwszy, nie licząc sytuacji okołokoncertowych, zapłaciłem bezpośrednio muzykowi za jego pracę. Nawet za pracę w 2 egzemplarzach. Duża frajda.
Pani śpiewająca ma na szczęście taki nieuczesany głos, nadaje jakiegoś nieokrzesania tej płycie, która- gdyby bardziej wygładzona, mogłaby posłużyć za polski The Walkabouts czy Lipnicka & Porter- reaktywacja.
Fajne, choć jak miałbym patrzeć na polskie fajniejsze- oryginalniejsze, to prędzej wymieniłbym Ewa Braun, Kristen czy choćby przywoływany już kiedyś tu The Band Of Endless Noise.

David Lynch & John Neff - Blue Bob

Obrazek
do posłuchania próbki z płyty

Lynch gra na perkusji i gitarze, a wokale i reszta to Neff.
Pierwsze fragmenty z tej płyty pojawiły się na muzyce z filmu Mulholland Drive- świetnego soundtracku, zresztą.
Płyta pełna dziwnodźwięków udających kąśliwy rock, ale to pozór. Tak właściwie to bardziej nieokreślony industrialny zgrzyt, zgodny z Lynchowską fascyncją przemysłowym krajobrazem. Nie do słuchania na co dzień, ale jak najbardziej od święta. Okolice Toma Waitsa, jak na moje muzyczne skojarzenia.
Duet z materiałem z płyty wystąpił na żywo raz- dołączyła do nich wtedy Beth Gibbons z Portishead.

Vox Nostra Resonet - Ensemble Gilles Binchois/Dominique Vellard

Obrazek

Chyba gmeranie w muzyce dawnej wiąże się z moją fascynacją Dead Can Dance, które z tego nurtu czerpało garściami.
Ta płyta jest nagrana wyłącznie na głosy i prezentuje łacińskie pieśni religijne. Śpiewy chorałowe, gotycka polifonia wokalna. Duch średniowiecza. Do zaprzyjaźnienia się na czas dłuższy.
Jak wszystkie wymienione tytuły.
Bitter you'll be if you don't change your ways
When you hate you, you hate everyone that day
Unleash this scared child that you've grown into
You cannot run for you can't hide from you
Mandey
Posty: 3414
Rejestracja: pt, 16 lis 2007, 20:14

Post autor: Mandey »

Karolina pisze:The Clash - London Calling
Jak się nasłuchasz tego arcydzieła to napisz co myślisz.
W swoim podsumowaniu ulubionych albumów tutaj napisałem (troszkę) co urzekło mnie w tej płycie. Jest niesamowita.

Edit... po paru godzinach.

Martyna Jakubowicz "Te 30 Urodziny"

Spacerując sobie z pieskiem przypomniałem sobie że ostatnio reklamowali w mediach płytkę okolicznościową z okazji 30-lecia na scenie muzycznej "pierwszej damy polskiego bluesa" Martyny Jakubowicz. Obczaiłem pierwszy kiosk, bo tam ta płyta miała być tylko sprzedawana... patrzę, jest! 29,99 to nie dużo. Kupiłem. Posłuchałem. Wrażenia? Jej przeboje w aranżacji różnych polskich artystów brzmią napewno inaczej ale równie ciekawie jak oryginały. Niektórzy jak Lipali czy Hurt puścili sie w troszkę ostrzejsze interpretacje ale wyszło to jak najbardziej pozytywnie. Najbardziej powala wersja szlagieru "W Domach Z Betonu Nie Ma Wolnej Miłości"*** w interpretacji zespołu Goya... bardzo miodowo zrobione. ;-) Na wydawnictwie śpiewają ponadto: Indios Bravos, Kasia Stankiewicz, Elżbieta Adamiak, Soomood, Ewa Bem, Bracia, Pogodno, Krzysztof Kiljański oraz dwie pozycje sama jubilatka. Płyta wydana bardzo ładnie, poniżej zamieszczam fotki i polecam wszystkim lubiącym klimaty pani Martyny.

***-video do tej wersji na YouTube

www.martynajakubowicz.com

Obrazek Obrazek Obrazek
Ostatnio zmieniony pn, 28 kwie 2008, 16:58 przez Mandey, łącznie zmieniany 3 razy.
Szukasz mnie? Znajdziesz mnie tutaj albo tutaj ;)
Awatar użytkownika
Karolina
Posty: 477
Rejestracja: czw, 25 sty 2007, 18:27
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: Karolina »

Ech... gdybym ja tylko umiała pisać tak jak Wy!
Mogę napisać tyle: klasyka. Płyta jest świetna. Zakochałam się w niej.
Zresztą mój tata też polubił tę płytę. Już planuje zakup kolejnych płyt The Clash. ;-) Dobrze, że mamy bardzo podobny gust muzyczny. Pożyczamy sobie płyty i... łatwiej go naciągnąć na nowy album. :diabel:

Btw, wczoraj namówiłam tatę (no tak...) na:
- Santana - Ultimate Santana
Tak przed koncertem. :-)

- The Rolling Stones - Shine a Light Soundtrack
Jeszcze nie wysłuchałam do końca, ale już wiem: kocham ten album. Skąd u Stonesów tyle energii? Starzy ale jarzy po prostu.
Awatar użytkownika
Stanisław Leon Kazberuk
Posty: 349
Rejestracja: wt, 01 sie 2006, 22:06
Lokalizacja: z Poznania.

Post autor: Stanisław Leon Kazberuk »

U mnie również ostatnio m.in. płyta Martyny J. - a raczej nie Martyny J., bo to w większości inne głosy. Piękne głosy - m.in. Elżbieta Adamiak, oraz inni szanowni wymienieni przez Mandey.

Płyta zaskoczyła mnie formą wydania, agorowską. A muzycznie? Bliżej i dalej do muzyki Martyny J. (sama mówi, że nie gra bluesa!). Niech więc zwą ją jak tylko chcą - a ja i tak czekam na premierowy materiał, bo [nie licząc świetnej płyty z piosenkami Dylana] od ostatniego albumu minęło parę lat.
Mandey
Posty: 3414
Rejestracja: pt, 16 lis 2007, 20:14

Post autor: Mandey »

Wracając z poczty gdzie byłem Xanderowi posłać wygraną w konkursie, postanowiłem zahaczyć o sklep muzyczny. Wchodzę tam rzadko ale jak już wchodzę to z pustą ręką nie wracam do domu. Tak było i tym razem. Co padło łupem moich zakupów? Otóż koncert DVD Justina Timberlake'a "FutureSex / LoveShow (Live At Madison Square Garden)". Gdy przyszedłem do domu pierwsze co to kawka no i "play". Napiszę szczerze że jestem bardzo niezadowolony z zakupu. To dwupłytowe wydanie z mini książeczką bardzo ładnie się prezentuje, ale sam koncert jest przeciętny i nudnawy. Myślałem że pretendent do tytułu po naszym Michaelu będzie robił lepsze show. Masa laserów, tancerzy, sexu i całej tej otoczki nie zrobiła na mnie pozytywnego wrażenia. Do tego dźwięk 5.1 brzmi jak by to było jakieś dolby zwykłe, totalna porażka. Bardzo cenię sobie Justina ale to wydawnictwo jest słabe. Może dlatego mam takie zdanie ponieważ wiele innych koncertów jakie posiadam dźwiękiem powala, no ale tamte koncerty odbywały się ładne parę lub paręnaście lat temu! Więc nie wiem dlaczego tak spartaczono tutaj dźwięk. Jakie plusy? Plus taki że Timberlake wszystko śpiewa na żywo a także gra na gitarze i pianinie, za co szacunek. Na drugiej płycie można obejrzeć przygotowania do koncertu, wywiady, oraz bonusowe video do singla "Lovestoned (Justice Re-Mix)". Wydawnictwo naprawdę dla fanów lub kolekcjonerów koncertów. Koszty 69,99 więc trzeba się zastanowić :-/
Jeśli ktoś zainteresowany to mogę porobić fotki tego wydawnictwa.
...ten koncert często leci na HBO, jakby co ;-)

Obrazek
Szukasz mnie? Znajdziesz mnie tutaj albo tutaj ;)
Mandey
Posty: 3414
Rejestracja: pt, 16 lis 2007, 20:14

Post autor: Mandey »

Cholera, czy ktoś tu kupuje jeszcze płyty?
Ja ostatnio nabyłem sobie trzy u mnie w mieście...

Pierwsza przykuła moją uwagę ceną bo jakby nie patrzeć takie gwiazdy
za 30,99zł to nie lada gratka jak dla mnie. O kim mowa?
Otóż o BOYZ II MEN i ich albumie w hołdzie dla wytwórni
Motown, płyta ma tytuł "Motown: A Journey Through Hitsville USA"

Obrazek
Chłopaki coverują największe gwiazdy z tej stajni.
1. "Just My Imagination" (The Temptations)
2. "It's the Same Old Song/Reach Out I'll Be There (The Four Tops)
3. "Mercy, Mercy Me" (Marvin Gaye)
4. "The Tracks Of My Tears" (The Miracles)
5. "Money (That's What I Want)" (Barrett Strong)
6. "Easy" (The Commodores)
7. "I Was Made To Love Her" (Stevie Wonder)
8. "All This Love" (Debarge)
9. "Ribbon in the Sky" (Acapella) (Stevie Wonder)
10. "Ain't Nothing Like the Real Thing" (featuring Patti LaBelle) (Marvin Gaye & Tammi Terrell)
11. "Got To Be There" (Michael Jackson)
12. "War" (Edwin Starr)
13. "End Of The Road" (Acapella) (Boyz II Men)

Wydawnictwo bardzo wciągające, głosów chłopaków nie trzeba przedstawiać bo znamy ich z chórków w "HIStory" MIchaela.
Produkcja i aranżacja muzyczna najwyższy poziom, więc polecam. Kawałki na niebiesko to oczywiście linki do posłuchania ;-)

*

Druga sprawa to DVD zespołu BEE GEES "One Night Only"

Obrazek
Żal mi tyłek ściska że Maurice Gibb Już nie żyje :smutek:
Koncert fenomenalny, granie braciom sprawiało niesamowitą radość.
Dźwięk w DTS 5.1 najwyższa jakość, nie idzie usiedzieć oglądając to po prostu. Kto lubi dobre koncerty, polecam bo to jeden z lepszych jakie oglądałem. Tutaj możecie zobaczyć urywek z koncertu... Oni w moim ulubionym kawałku :-)

*

No i rzecz najważniejsza w tych zakupach, bo planowana i zamawiana :happy:
Obrazek
PINK FLOYD "The Dark Side OF The Moon (30Th Anniversary Edition)"
Mam to wydawnictwo na CD w zwykłym wydaniu.
Ale skusiłem się na to nowe dlatego że jest bardzo ładnie wydane.
Oczyszczony dźwięk na nowo i super książeczka zawierająca
unikatowe zdjęcia zespołu! Wydawnictwo ma już prawie 5 lat,
właśnie się zastanawiam dlaczego tak długo czekałem by kupić.
Co do płyty kiedyś opisywałem ją już tutaj w poście na dole strony.
Nie patrząc na Michaela to mój numer jeden wszechczasów!
Wydawnictwo dla fanatyków grupy ;-)
Szukasz mnie? Znajdziesz mnie tutaj albo tutaj ;)
Awatar użytkownika
Diana_95
Posty: 346
Rejestracja: sob, 05 sty 2008, 20:09
Lokalizacja: daleko.

Post autor: Diana_95 »

Mandey pisze:Żal mi tyłek ściska że Maurice Gibb Już nie żyje :smutek:
Oj Mandey... nie tylko tobie :smutek:
A tego właśnie Gibb'a lubię [lubiłam...] wybitnie.
Pamiętam że jak byłam mała, mój brat puszczał mi Bee Gees'ów ze swojej dosyć pokaźnej płytoteki.
I jeszcze teledyski.
A sentyment został...

Im radość sprawiało granie, a mi słuchanie efektów :-)
Come on baby, take a chance with us.
Come on baby take a chance with us.
And meet me on the back of the Blue Bus,
Doin' a blue rock.
Awatar użytkownika
Stanisław Leon Kazberuk
Posty: 349
Rejestracja: wt, 01 sie 2006, 22:06
Lokalizacja: z Poznania.

Post autor: Stanisław Leon Kazberuk »

Mandey pisze:C

Druga sprawa to DVD zespołu BEE GEES "One Night Only"
Najwspanialszy wydany koncert tego zespołu. Bee Gees to byli profesjonaliści, co też widać między innymi na tej płycie. Polecam Ci jeszcze ich pierwszy koncertowy album, "Here at last...live".
Mandey
Posty: 3414
Rejestracja: pt, 16 lis 2007, 20:14

Post autor: Mandey »

Stanisław Leon Kazberuk pisze:Polecam Ci jeszcze ich pierwszy koncertowy album, "Here at last...live".
A dobrze wiedzieć, rozglądnę się za tym wydawnictwem.
Dzięki za info. Pozdrawiam.
Szukasz mnie? Znajdziesz mnie tutaj albo tutaj ;)
Awatar użytkownika
kaem
Posty: 4415
Rejestracja: czw, 10 mar 2005, 20:29
Lokalizacja: z miasta świętego Mikołaja

Post autor: kaem »

Madonna - Hard Candy

Najgorszy album Madonny! Madonna nie dała rady! Przyćmiona przez Timberlake'a, Timbalanda, K. Westa i Pharella Williamsa stała się gwiazdą drugiego planu! Za dużo indywidualności na jednym krążku! Za mało Madonny w Madonnie!

Co za stek bzdur! Bez zbędnych ceregieli- to świetny album popowy. Po prostu świetny. Trzeci raz z rzędu Madonna nagrała płytę z tak zaraźliwymi melodiami, że na drugi dzień fajniej mi się wstawało, gdyż mogłem sobie posłuchać Hard Candy na starym poczciwym discmanie, idąc do pracy (jedyny czas w tygodniu, by móc się czymś rozerwać).

Z początku myślałem, że będzie porażka. Madona znowu dokonuje skoku stylistycznego. Erotica była oszczędna i chłodna, Bedtime Stories w połowie soulowe w połowie trip-hopowe, Evita musicalowa, Ray Of Light i Music łączyło w sobie progresywną elektronikę i masowy, popowy przekaz. American Life było wyłomem. Madonna odpuściła sobie zwyczajową erotykę i przystępność i postawiła głównie na przekaz. Album bardzo homogeniczny, niczym Homogenic Bjork. Bardzo osobiste teksty i muzyka dostosowana do napięcia w słowach piosenek. Można było być skonfundowanym. Madonna nie śpiewa o dupie maryni, a emocje są wręcz namacalne. American Life to oczywiście wciąż pop, ale dalece posunięty w kierunku progresji. Sam na początku nie kupiłem takiej fuzji. Alternatywna Madonna brzmi co najmniej jak nieprozumienie- jak śledź w dżemie. Albo śledź albo dżem. Poza tym to tylko... Madonna. A jednak.
Confessions On A Dancefloor było porywającym zakrętem. Artystka nigdy wcześniej tak bardzo housowa, pulsująca. Album był jednym z najczęściej słuchanym przeze mnie albumem z muzyką popularną w tej dekadzie.

Ale r'n'b? Madonna a'la Justin Timberlake? Eeeee. A jednak. Tyle że, wbrew niektórym opiniom, goście nie zdominowali głównej gwiazdy. Justina niewiele, nawet jego wokal tak jest zgrany, by był w cieniu Pani Ritchie. Najwięcej chyba słychać ręki Pharella. Rozwiązania techniczne są skromne. Właściwie od czasu Bedtime Stories Madonna nie nagrała tak oszczędnej płyty. Jak jeszcze na wcześniejszym krążku wszystkiego było i dużo i głośno, tak tu wszelkie urozmaicenia techniczne są sprowadzone do zasady: "lepiej zostawić z niedosytem, niż z przesytem".
Zabawne. W którejś recenzji przeczytałem, że album jest do bani, bo najlepsza Madonna to ta z lat 80-tych. Zabawne, gdyż ten krążek, ze wszystkich wydanych po sławetnym singlu Justify My Love z 1990 roku, najbardziej przypomina tamte stare płyty, jak First Album, Like A Virgin, True Blue, etc. Hard Candy jest tak samo nieskomplikowane, chwytliwe, naiwne i ładnie opakowane. Tyle, że jak wtedy tamte płyty były też banalne, tak ten krążek ma udawać banalny. Tak naprawdę słychać pomysł na muzykę, pomysł na słowa, które- też naiwne jak w piosenkach Kylie z XXI wieku, mają jakieś proste- ale znaczenie. I dobrze, że proste, bo adekwatne do całej reszty.

Obrazek

Naprawdę świetna płyta. Może ją przeceniam. Nie przesłuchałem w życiu ani jednej płyty Britney Spears, nie zainteresowała mnie Nelly Furtado, do której ponoć muzyka Madonny AD 2008 jest podobna, a wszelkie inne panie i panowie radiowego popu dla mas- te Kryśki, Lopezy, Martiny skupiały moje ucho góra na 5 minut (Back To Basics to wyjątek potwierdzajacy regułę). Może gdybym marnował czas na te wymienione nazwiska, ziewałbym przy tej płycie. Nie marnowałem. I dobrze. Bo poza darem Madonny do melodii i ciągłego zaskakiwania słuchacza, ma kobieta charyzmę (w przeciwieństwie do wymienionych). W muzyce to jest ważne. Rzeczona charyzma pozwala mi być ciekawym jej kolejnych dokonań. A Madonna towarzyszy mi w życiu bardzo długo. Moje najwcześniejsze wspomnienie taneczne jest z nią związane. To było Swinoujście i rok 1985. Jakiś konkurs taneczny i mała dziewczynka śpiewająca do Material Girl. Zapamiętałem. Drugie wspomnienie to Say Say Say, ale to już inna bajka.
Oczywiście jest wpadka stulecia w postaci Spanish Lesson, ale dobre krążki muszą mieć wpadkę, by umieć bardziej docenić resztę. Taką funkcje pełni wspomniany utwór- by dać chwilę oddechu po tanecznych wymiataczach, a zbudować napięcie przed zmianą nastroju- kolejne utwory są już inne.
Moje typy jak na razie to She's Not Me, Dance 2Night i Beat Goes On.

Dwa ALE. Jak nagrywa się tak łatwo przyswajalną płytę, ona też szybko ulatuje. Jest jak produkt do szybkiego spożycia. Zasłuchujesz ją na maksa, zagrywasz krążek na śmierć, by przez kolejne lata nie móc na niego nawet spojrzeć. ALE. Ale Madonna ma charyzmę i to ratuje album przed takimi następstwami.
Drugie ale... Przed wydaniem jeszcze, a opierając się na notkach prasowych- z kim Madonna pracuje i w jakiej estetyce będzie jej płyta zastanawiałem się, jaki koszt się ponosi za tak drastyczne zmiany w swojej muzyce. Myślę, że można zagubić swój styl, przestać być Madonną, a stać się Eroticą, Evitą, Promieniem Światła, Muzyką, Amerykańskim Życiem czy Twardym Cukierkiem.
ALE. Okazało się, że Hard Candy nie jest r'n'b. Nawet niespecjalnie jest w stylu urban, a bardziej brzmi jak takie oszczędne Confessions..., zyskujące dzięki temu na przejrzystości. Zwyczajnie nowocześnie wyprodukowany pop.
Podobnie jak Justin. Tym się chyba zarazili. Kolega też ma ciągłe pragnienie być postrzeganym jako muzyk rhythm and bluesowy, a jednak przyklejają mu etykietkę pop.

Polecam edycję japońską z bonusem Ring My Bell. Dzięki niemu płyta kończy się bardziej właściwie na moje ucho. Voices nie brzmi na koniec. Na ebayu japońskie HC wraz z opłatą pocztową jest w cenie, w jakiej zwykła edycja śmiga po polskich sklepach (paranoja, prawda?). Właśnie. Zbiera ktoś znaczki? Mam japońskie. Chętnie odstąpię.
Napisałbym jeszcze o innych płytach zakupionych w ostatnim czasie, min. o Janet Jackson, ale na razie to czas Madonny.
Bitter you'll be if you don't change your ways
When you hate you, you hate everyone that day
Unleash this scared child that you've grown into
You cannot run for you can't hide from you
Awatar użytkownika
Karolina
Posty: 477
Rejestracja: czw, 25 sty 2007, 18:27
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: Karolina »

Ja jednak do Madonny nie mogę się przekonać. Nie przemawia do mnie jej nowsza muzyka.

Obrazek
Piękne trzypłytowe wydanie. Piosenki artystów, którzy występowali w The Cavern Club. Między innymi Beatlesi, Paul, The Rolling Stones, Cilla Black... Polecam.

A drugie - nie wiem, czy można to zaliczyć do płyt, ale co mi tam...

Ringo Starr - Liverpool 8

Obrazek
Wersja albumu Liverpool 8 na USB. Noszę ją dumnie na ręce koło bransoletki z The Clash z autografem brata Pete'a Besta... Fajny gadżet.
Awatar użytkownika
kuba
Posty: 275
Rejestracja: śr, 28 gru 2005, 9:56

Post autor: kuba »

Ringo Starr
:happy: lubie go nie wiem czemu :)
Obrazek
Awatar użytkownika
Karolina
Posty: 477
Rejestracja: czw, 25 sty 2007, 18:27
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: Karolina »

lubie go nie wiem czemu :)
Bo on jest uroczy, ta cała jego charyzma i w ogóle... Jego nie da się nie kochać. Osobiście go uwielbiam. ;-)
Koniec o-t.
Awatar użytkownika
Karolina
Posty: 477
Rejestracja: czw, 25 sty 2007, 18:27
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: Karolina »

Deep Purple - Made In Japan oraz In Rock. Takie dwa klasyki. Wezmę się za słuchanie, kiedy będę już mogła. Narazie przemawia do mnie tylko merseybeat, bo nadal jestem myślami w Liverpoolu...
Awatar użytkownika
malakonserwa
Posty: 634
Rejestracja: czw, 03 kwie 2008, 16:11
Lokalizacja: się biorą dzieci?

Post autor: malakonserwa »

Moja ostatnia kupiona płyta to Miles Groove
Obrazek

Składak na trzech krążkach z najlepszymi chyba kawałkami Davisa jeszcze z lat pięćdziesiątych. Ten album po raz kolejny udowadnia, że nie było i w najbliższym czasie bodaj nie będzie takiego geniusza trąbki jak Miles.
Przepyszne, w dodatku świetnie wydane.
Polecam wszystkim fanom jazzu i... muzyki!
Obrazek
ODPOWIEDZ