Umiarkowanie- to słowo przychodzi mi do głowy jako wspólne dla wszystkich poniższych tytułów. Znaczy nie wleci szybko i nie wyleci drugim uchem, ale też jelit nie przetrzęsie. Nie przy pierwszych 20 odsłuchach.
Erykah Badu - New Amerykah Part One (4th World War) (The Saviors' Day)

myspace artystki
Kupuję i słucham jej płyt od samego początku. Kobieta wycina w pień wszystkie inne damy czarnych dźwięków- Mary J. Blige, Angie Stone czy Macy Gray, a jej nowe dokonania pozwalają zapomnieć o niecierpliwości w wyczekiwaniu na płytę Lauryn Hill czy o muzycznym staczaniu się na artystyczne dno Janet Jackson.
Kupuję więc, nie sięgam po kolejne baduizmy bardzo często, ale zawsze z miłym uczuciem odpoczynku od rocka- tego bardziej i mniej popularnego i uelektronicznionego. A tym bardziej od popu, bo Badu chyba nie mieści się w głównym nurcie. Poza tym, oprócz smacznych dźwięków, Erykah ma osobowość, choć w tym nurcie częściej spotyka się osobowość, gorzej z równą muzyką.
Ta płyta zapowiadana jako potężny eksperyment, jest nim w połowie. Słyszałem nawet porównanie, ze jej muzyka została nazwana czarnym Radiohead. Gruba przesada- neurotyczna elektronika obecna jest góra w jednym utworze z 1 połowy płyty, która jest pogmatwana, druga już w znanej estetyce neo-soulu, czyli niby staromodnie, a w wykonaniu młodzieży. Sporo też w tej muzyce psychodelii, jak psychodeliczne są rysunki z książeczki.
Zapowiadany jest sequel jeszcze w tym roku i trzecia część jako płyta koncertowa. Mówiłem, że seriale rządzą.
Brawa dla wydawcy, któy wydał płytę w polskiej cenie 32 zł, bez straty na jakości wydawnictwa- wszystko jak w normalnej, światowej edycji.
Erykah Badu wydaje pod sztandarami wytwórni Motown i zdecydowanie polecam fanom tej wytwórni.
Flykkiller - Experiments In Violent Light

myspace zespołu
Uwięziona w Polskim Instytucie FlyKKillera pozaziemska istota o bardzo nieskomplikowanej nazwie V stworzyła piosenki, które miały być pokojowym przesłaniem dla Ziemian. Piosenki zostały jednak przejęte przez pracowników Instytutu FlyKKillera, wydane na płycie a dochód ze sprzedaży przeznaczony jest na naukową działalność Instytutu.
Trzeba kopać w sieci, by załapać, że o to chodzi.
Nie słyszę dramatycznych różnic względem poprzedniego albumu Pati Yang. Nie ma wielkich też oczarowań. Dziwne, najbardziej w swoim czasie porwał mnie jej debiut, choć był taki naiwny. Ile to ona wtedy miała lat- 18?
W 6 numerze na Experiments... słyszę reminescencje z soundtracka do Blade Runnera, ale to parę nutek, może więc to tylko moje własne słyszy-misię. Podsumowywując- umiarkowane wrażenia, ale to dobrze rokuje- znaczy płyta szybko się nie znudzi.
Iowa Super Soccer - Lullabies To Keep Your Eyes Closed

myspace zespolu
Wyczekana polska premiera, zapowiadana dwiema epkami i koncertami- choćby na ub. Off Festivalu. Cieszę się, że wreszcie płyta ujrzała światło dzienne. Po raz pierwszy, nie licząc sytuacji okołokoncertowych, zapłaciłem bezpośrednio muzykowi za jego pracę. Nawet za pracę w 2 egzemplarzach. Duża frajda.
Pani śpiewająca ma na szczęście taki nieuczesany głos, nadaje jakiegoś nieokrzesania tej płycie, która- gdyby bardziej wygładzona, mogłaby posłużyć za polski The Walkabouts czy Lipnicka & Porter- reaktywacja.
Fajne, choć jak miałbym patrzeć na polskie fajniejsze- oryginalniejsze, to prędzej wymieniłbym Ewa Braun, Kristen czy choćby przywoływany już kiedyś tu The Band Of Endless Noise.
David Lynch & John Neff - Blue Bob

do posłuchania próbki z płyty
Lynch gra na perkusji i gitarze, a wokale i reszta to Neff.
Pierwsze fragmenty z tej płyty pojawiły się na muzyce z filmu Mulholland Drive- świetnego soundtracku, zresztą.
Płyta pełna dziwnodźwięków udających kąśliwy rock, ale to pozór. Tak właściwie to bardziej nieokreślony industrialny zgrzyt, zgodny z Lynchowską fascyncją przemysłowym krajobrazem. Nie do słuchania na co dzień, ale jak najbardziej od święta. Okolice Toma Waitsa, jak na moje muzyczne skojarzenia.
Duet z materiałem z płyty wystąpił na żywo raz- dołączyła do nich wtedy Beth Gibbons z Portishead.
Vox Nostra Resonet - Ensemble Gilles Binchois/Dominique Vellard

Chyba gmeranie w muzyce dawnej wiąże się z moją fascynacją Dead Can Dance, które z tego nurtu czerpało garściami.
Ta płyta jest nagrana wyłącznie na głosy i prezentuje łacińskie pieśni religijne. Śpiewy chorałowe, gotycka polifonia wokalna. Duch średniowiecza. Do zaprzyjaźnienia się na czas dłuższy.
Jak wszystkie wymienione tytuły.