ja przyznam się, że kupiłam tę płytę jako pierwszą, nie wiem, dlaczego, miałam wybór, ale chciałam akurat Invincible, tę inną... Na początku, zachwyt, uwielbienie, kilka wyeliminowanych doszczętnie piosenek, a reszta niebiańskie cudo.. jednak w końcu, po długim czasie wychwalania tego krążka nadeszdł czas na pewne podsumowanie... nie jest to jego najlepsza płyta, zdanie jak, wielu innych, ale są na niej prawdziwe perełki, jak Whatever happend, YRMW, The Lost Children, 2000 watts (od poczatku mi sie podobała, ja do niej zastrzeżeń nie mam), Cry. te inne piosenki typu threatened, ubreakable, heartbreaker czy tytułowy i najbardziej zachęcający Invincible znudziły mi się... sa dla mnie takie same, i naprawdę, powiem szcezrze, że nawet teraz, gdy słuchałam ich juz dość dużo razy, to nie potrafię ich wszytskich od siebie odróznić...

!!!! Choć, nie twierdzę, ze wszytkie są złe. Po prostu słuchm pierwszych dźwieki i nie wiem, jaki to tytuł... reszta nie zbyt mnie pociąga, nie obrażając kilku nawet fajnych kawałków, ale jak dla mnie reszta jest zbyt mdła, a co do speechless, to sudowna ballada, ale nie nadająca się na płytę, bardziej mi pasuje do jakiegoś filmu... a ypu are my life, słodkie... ale zbyt.
L.O.V.E. is all what we have...