


P.S. Ja również kocham Break Of Dawn

Przyznam, że początkowo poczułam się nieco "dziwnie"



Moderatorzy: DaX, Sephiroth820, MJowitek, majkelzawszespoko, LittleDevil
Jejku, ja kocham Invincible zwłaszcza za wokal, moim zdaniem jest genijalny, to najmocniejsza strona tej płyty... Tak... jest inna niż Dangerous czy Bad, i dzięki Bogu... Uwielbiam to, ze każda płyta MJ jest zupełnie inna... Nawet jeśli MJ wyda nową płyte, to możesz być pewna, że nie będzie ona przypominała Dangerous ani żadnej innej płyty... Ja nie chcem drugiego Thrillera czy Dangerous... Invincible zaskoczyła mnie pozytywnie wlasnie dlatego, że była orginalna, zupełnie inna... MJ chcial nagrać płytę z przewagą r'n'b i soul i musimy to zaakceptować, a ze komuś się nie podoba, no trudno...MMarjory pisze:mi się jakieś takie chaotyczne, to się nie klei, nie płynie... Sam wokal pozostawia wiele do życzenia, to nie ten sam, krystaliczny głos z nutka magii, który znam z lat 80 i 90. Coś jest nie tak. Milenium moim zdaniem nie służyło Michaelowi. Może jestem zbyt surowa, ale jeśli pewnego dnia mnie nie olśnito wątpię, żebym kiedykolwiek kupiła tę płytę.
Co do Break Of Dawn to raczej nie utknęła mi szczególnie w pamięci.
Byc może powinnam się bardziej zagłębić w tę płytę, ale jakoś nie mam ochoty... OK, ale to jest tylko moje zdanie, wiem, że o gustach się nie dyskutuje. Mam nadzieję, że jeśli Michael coś w najbliższym czasie przygotuje, to to będzie coś naprawde wyjątkowego....
i tak na podsumowanie: Michael, pamiętam Ciebie z tamtych lat....
No i to właśnie stanowi o niezwykłości tej płyty, w pełni się zgadzam!Lika pisze:Hmm... SUNrise, nie chce to już pisać elaboratów na temat Invincible, bo mówiliśmy o tym setki razy. Szanuje fakt, że ktoś ma odmienne zdanie, tylko wydaje mi się, że Invincible nie można zestawiać z zadną inną płytą Michaela, bo ona jest kompletnie... zupełnie... skrajnie... całkowicie... inna, od wszystkiego, co MJ do tej pory zrobił! Nie powiem, że to najlepsza - ale na pewno najambitniejsza płyta, jaką zdarzyło mu się nagrać! I wydaje mi się, że właśnie to wielu z Was boli. Chcieliście pop, dostaliście niekomercyjny soul. Trochę taki powrót do początków kariery, do mniej popowego brzmienia z okresu Thrillera, czy jeszcze wcześniejszych nagrań z braćmi. Odbiór tej płyty zależy tak naprawdę od indywidualnego nastawienia ludzi, którzy po nią sięgną... od tego, czy pozwolą Jacksonowi być genialnym artystą-twórcą próbującym swych sił w różnych gatunkach muzycznych, czy swoje oczekiwania ograniczą tylko do tego, co sugeruje przydomek king of pop...
hmm... Właściwie to zgadzam się ze wszystkim...Mam wielu znajomych-nie fanów, którzy (pod moim wpływem, powiem nieskromnie) pokochali Vince'a i nie mogą się od tego albumu odkleić!
Ludzie nie lubią "nowego Michaela", bo go nie znają! Bo zawiodła promocja, bo mają sentyment do jego "starych" kawałków poprzez wzgląd na własne dzieciństwo i młodość, tego niestety nijak nie da się przeskoczyć... Media skutecznie "obrzydziły" społeczeństwu Jacksona. Tak, Thriller, Bad, Dangerous... to były czasy, Michael był jeszcze taaki ładny, no i nie był pedofilem.... To przykre, ale wydaje mi się, że ten mechanizm tak działa. Szczerze, materiał zawarty na Vince'u (nawet jeśli nie jest wybitny)zasługuje na trochę więcej szacunku i uwagi, niż zostało mu swego czasu poświęcone. Przynajmniej połowa tego, czym uraczają nas wspaniałe stacje radiowe i telewizyjne nie dorasta owej płycie do pięt i dobrze o tym wiecie! (macie jakieś typy na letni przebój tego roku
...??) Obawiam się mocno, że dzisiaj Michael mógłby wydać genialną album i... zostać zignorowanym (obym się myliła
) Nie jestem już taka przekonana, czy muzyka rzeczywiście ma w sobie taką siłę, by obronić się sama...
Czegoż brakuje, choćby We've Had Enough? Czy nie jest to dla Was pretendent do światowego przeboju?? Powtarzam raz jeszcze ludzie nie lubią "nowego Michaela", bo nie dano im szansy, by mogli go polubić, by potrafili się do niego przyzwyczaić, nauczyli akceptować... bo gdzieś głęboko w głowach mają zakodowane, że stary Michael jest "cacy", a nowy musi być "be" Ludzie mają taką dziwną naturę, że boją się nowości, ufają natomiast temu, co już znają...![]()
Moze sie myle ale ja mam troche inne zdanie o tym.Sama piszesz ze Mj brzmi tu innaczej jest to inna muzyka.I tu sie z toba zgadzam .Nie wiem jak wam to wyrazic ale ktoregos dnia usiadlam i posluchalam jego muzyki od "Off the wall" az po plyte "Invincible" i biorac pod uwage towszystko co dzialo sie w jego zyciu i to ze on zawsze mówi iz jego muzyka jest jakby czescia jego samego jest jego jakby biografia zaczelam sie nad tym zastanawiac i..no coz moze sie myle ale Łaczac to wszystko zauwazylam jedna zecz im bardziej ludzie byli napastliwi im bardziej ludzie obrzucali go blotem, im wiecej wokol niego plotek narastalo tym bardziej jego muzyka byla pelna buntu agresji az doszedl do momentu w ktorym sie niespodziewalam ze kiedykolwiek uslysze z jego ust przeklenstwo, mowie o scream z Janet a potem potem slyszymy cos zupelnie nowego .A powiedzcie sami co szczegolnego wydazylo sie w jego zyciu ? A mianowicie narodzily sie dzieci jego dzieci , otrzymal cos w rodzaju namiastki wlasnej rodziny i nie wazne jakim sposbem.W tym momencie jego muzyka Łagodnieje staje sie subtelna delikatna czula miekka nie wiem jak to okreslic ale ja to nazwalam mianem wiekszej dojrzalosci , mniej buntu wiecej spokoju .kocham ta plyte tak samo jak pozostale. (wyjatek dla mnie stanowia dwie plyty na ktorych mam wrazenie ze Mj' niektore piosenki pchal na sile zaznaczam niektore)Moze dla ludzi z wiekszym temperamentem jest ona poprostu zbyt spokojna za mocno tkliwa .Niestety na to mysle mial wplyw jego stosunek do zycia i zmiany jakie nastapily w jego zyciu.Poprostu stal sie wtedy bardziej delikatny i tyle.Zaznaczam moze sie myle ale tak moglo byc i moge miec tylko nadzieje ze tak jestMMarjory pisze:No to może i ja się wypowiem...
'Thriller', 'Bad', 'Dangerous' (od Heal the world wszystko się zaczęło), 'HIStory' i 'Blood on the dancefloor' to płyty, których słucham z prawdziwą przyjemnością, a zwłaszcza te trzy pierwsze. Znalazłam w nich coś niezwykłego, w żaden sposób nieprzerysowanego.
Jeśli chodzi o 'Invincible', przyznam bez bicia-nie mam tej płyty. Ona jest... taka inna niż wszystkie. Słyszałam utwory z tej płyty kilka razy, ale słuchanie żadnego z nich nie sprawiło mi prawdziwej przyjemności. To nie jest ten sam Michael, to nie jest ta sama muzyka, to jest nie ten sam głos. Mam wrażenie, że Michael stara się tu za wszelką cenę gonić za jakąś muzyczną modą, podporządkować się trendom, to wszystko wydaje mi się jakieś takie chaotyczne, to się nie klei, nie płynie... Sam wokal pozostawia wiele do życzenia, to nie ten sam, krystaliczny głos z nutka magii, który znam z lat 80 i 90. Coś jest nie tak. Milenium moim zdaniem nie służyło Michaelowi. Może jestem zbyt surowa, ale jeśli pewnego dnia mnie nie olśnito wątpię, żebym kiedykolwiek kupiła tę płytę.
Co do Break Of Dawn to raczej nie utknęła mi szczególnie w pamięci.
Byc może powinnam się bardziej zagłębić w tę płytę, ale jakoś nie mam ochoty... OK, ale to jest tylko moje zdanie, wiem, że o gustach się nie dyskutuje. Mam nadzieję, że jeśli Michael coś w najbliższym czasie przygotuje, to to będzie coś naprawde wyjątkowego....
i tak na podsumowanie: Michael, pamiętam Ciebie z tamtych lat....
No, jak znam SUNrise, to dobra promocja pewnie jest ostatnim czynnikiem, który może sprawić, że jakikolwiek album jej się spodobaSpeechless pisze:sunrise czy jak tam Ci zapomnialas o jednym. Invincible ten album mial prawie zerową promocję i co najwazniejsze prawie ZERO wideoklipow.
Speechless pisze: swoją drogą jestem tolerancyjny ale jak czytam ze nie lubisz Break OF Dawn i ze jest to jedyny utwor ktory nie lubisz na tej plycie to jestes lekko hmm no dobra nie powiemchyba ze muzyke słuchasz na jamniku a to sorry
Ja nie wychwalam tez Mj'a pod niebiosa bo np nieznosze a wlasciwie nie trawie jego piosenek takich jak np"Morphine" wogole ta plyta "Blood on the Dance Floor "i "Dangerous"jakos nie przypadly mi do gustu co nie omieszkam wspomniec ze wiekszosc ludzi spiewa na ich czes hymny pochwalne zwlaszcza na D*.Poprostu niektore piosenki sa jak dla mnie pchane kolanem i mam wrazenie ze MJ ich za bardzo nie czuje , nie jest z nimi tak zwiazany emocjonalnie .Uwielbiam za to plyte BAD z sentymentu troche a takze dlatego ze Mj byl w niej swietny oraz HISTORY gdzie MJ byl bardzo zwiazany z nia emocjonalnie i to daje sie wyczuc , mowie tutaj o tej czesci z nowymi kawalkami no i ta "INVINCIble".Sadze ze jest to plyta troche niedoceniona , a jak mowilam jest dlatego taka bo wydazylo sie w jego zyciu wiele dobrych rzeczy ktore mialy wplyw na jego tworczosc.I wcale nie mam wam za zle ze jej niedoceniacie.Sa gusta i gusciki co u mnie widac dokladnieMMarjory pisze:SUNrise, to nam dali popalić![]()
Jeżeli kogoś uraziłam moim postem to bardzo przepraszam, nie chciałam. Mimo, że nie rozumiem waszego zachwytu nad tą płytą, to szanuje Wasze zdanie. Wydaje mi się, że jeżeli lubię Michaela Jacksona jako muzyka i jeżeli podoba mi się większość Jego płyt to wcale nie muszę wychwalać pod niebiosa tej jednej jedynej, która mi akurat nie przypadła do gustu. Chciałam tylko wyrazić swoje zdanie! Nie jestem ślepo zapatrzoną w Michaela fanatyczką, która kocha wszystko co tylko wychodzi spod jego ręki. Czy to źle, że podoba mi się ten 'cacy' Michael z okresu Bad? To jest własnie mój idol i takiego chcę mieć w sercu na zawsze. Przyznam bez bicia, wole te 'stare' kawałki, takie jak 'Just good friends', 'We are the world' czy ukochane 'Someone in the dark' niż te bardziej współczesne, w których,no, nie da rady odnaleźć juz tego Michaela. Być może przekonam się kiedyś do Invincible, ale widocznie to jeszcze nie ten czas.
Jak już co to SUNrise a nie sunrise. Jeśli chodzi o tę piosenkę to M.Dż.* bardzo dobrze to ujęła. Promocja płyty lub jej brak nie ma tu nic do rzeczy. To, że lubię np. "Beat It" to nie dlatego, że Thriller był dobrze promowany. Chodzi tu bardziej o GUSTA muzyczne. Są ludzie, którzy nie są w stanie słuchać muzyki metalowej, są tacy, którzy nie znoszą rapu, innych nudzi muzyka klasyczna... Ja wychowałam się na klimatach rockowo-metalowych i takiej też muzyki słucham na co dzień do dziś dnia. Michael Jackson jest jednym z niewielu nie rockowych artystów, których cenię i których muzyki słucham.M.Dż.* pisze:No, jak znam SUNrise, to dobra promocja pewnie jest ostatnim czynnikiem, który może sprawić, że jakikolwiek album jej się spodobaSpeechless pisze:sunrise czy jak tam Ci zapomnialas o jednym. Invincible ten album mial prawie zerową promocję i co najwazniejsze prawie ZERO wideoklipow.![]()