Dyskusje na temat działalności muzycznej i filmowej Michaela Jacksona, bez wnikania w życie osobiste. Od najważniejszych albumów po muzyczne nagrody i ciekawostki fonograficzne.
malakonserwa pisze:Jeśli tak, to nie tylko to Twoje dziecię jest, nie tylko Twoje...
No zazwyczaj tak jest, że matka jest tylko jedna.
Głosuję na "Off the Wall", ponieważ jest to płyta, która bardziej pasuje do Jackson 5 i The Jacksons niż do samego Michaela. Poza tym sądzę, że dzisiaj nikt nie zwróciłby na nią uwagi.
Polemizowałbym. Off The Wall sprzedał się w 20 milionach. Przez wielu uważany jest za najlepszy album Michaela. Takiej spontaniczności i r'n'b w tak ożywczym stylu Michaelowi nie udało się już osiągnąć nigdy później. Co ciekawe, sam Michael mówi, że to jego ulubiona płyta.
Za wikipedią: In 2003, the TV network VH1 named Off the Wall the thirty-sixth greatest album of all time. Rolling Stone ranked it #68 in their list of the 500 Greatest Albums of All Time. Some critics consider Off the Wall as Michael Jackson's best album of all time.
Bitter you'll be if you don't change your ways
When you hate you, you hate everyone that day
Unleash this scared child that you've grown into
You cannot run for you can't hide from you
kaem pisze:In 2003, the TV network VH1 named Off the Wall the thirty-sixth greatest album of all time. Rolling Stone ranked it #68 in their list of the 500 Greatest Albums of All Time. Some critics consider Off the Wall as Michael Jackson's best album of all time.
bo to jest prawda. obiektywna, historyczna, muzyczna, artystyczna, wokalna i bog wie jescze jaka :P
Thriller to komercyjna bomba...ale prawdziwa klase i dusze ma Off The Wall.
Poza tym sądzę, że dzisiaj nikt nie zwróciłby na nią uwagi.
haha! nic bardziej mylnego..
wspolczesne gwiazdki sceny muzycznej jako jeden ze swoich najwiekszych wplywow podaja Off The Wall wlasnie..
posluchaj Justina i tego jak spiewa, chodzi mi o styl, barwe i intonacje w glosie. zywcem wyjety z tego albumu.
Blood On The Dancefloor- HIStory in the mix
Według mnie za dużo tam remixów (których zresztą nienawidzę, dla mnie liczą się tylko oryginały, nie żadne podróbki, przeróbki czy inne badziewia ) a za mało świeżości.
5 nowych utworów to za mało, choć faktycznie Morphine to jeden z moich ulubionych kawałków Michaela.
Po prostu wymięka przy reszcie albumów.
Co do tej płyty czuję niedosyt i mam wrażenie, że raczej mi nie przejdzie choćbym Bóg wie jak bardzo się starała
Czuję po kościach, że mamy tu sporą grupkę obrońców Off the Wall. To się chwali, moi drodzy, to się chwali! Off the Wall jest, moim skromnym zdaniem, pretendentem do tytułu “Najlepszego albumu Michael’a” (przynajmniej w tym skromnym, forumowym głosowanku). Jeśli zatrudnimy odpowiednich, aczkolwiek tanich, specjalistów od PRu a nasza kampania będzie przeprowadzona sprawnie, zdecydowanie i agresywnie, możemy wysunąć kandydata na faworyta. To tak idąc logiką wyborczą (a raczej jej brakiem).
A tak poważnie – album jest majstersztykiem pod każdym względem. Wspaniale można się przy nim bawić i tańczyć. To prawdziwie genialny materiał muzyczny z odpowiednio proporcjonalną dawką przeróżnych emocji. Jestem zwolennikiem delikatnego, wzruszającego, konkretnego i uspokajającego brzmienia (aczkolwiek należę do ludzi łatwo zmieniających upodobania – vide homesic), które na tym albumie – obok iście swawolnych utworków – również trzyma świetny poziom.
Pozostaje tylko pytanie – czy oceniamy kasowy sukces (wtedy faworyt jest jeden – Thriller) czy głosujemy według czysto obiektywnych kryteriów muzycznych.
Brać forumowa oceni sama i sama wie co w tej sytuacji ma czynić aby zarobić sobie u mnie na lizaka… (nie ma to jak manipulacja!)
A więc – do dzieła!
Wracając do meritum – mój głos na Blood On The Dancefloor – HIStory in the mix. Za mało na nim hitów z prawdziwego zdarzenia (słownie – dwa pierwsze kawałki; poza tym Morphine należał swego czasu do najchętniej przez mnie słuchanych utworów ale to za mało żeby wybronić album). Wierzcie lub nie ale poruszając się pewnego pięknego dnia ‘środkiem lokalnego transportu miejskiego’, mając na uszach słuchawki, z których dobywały się dźwięki 4. i 5. ścieżki z tego albumu miałem nieodparte wrażenie, że słucham jednego, niemal jedenastominutowego utworu. Superfly Sister jest natomiast utworem, z którego liryką mógłbym się bez żadnych oporów utożsamić, ale za to nigdy nie zdarzyło mi się przesłuchać go do końca (nie wiem nawet jak to wyjaśnić, bo brzmieniowo tak bardzo nie razi – pewnie to jak zwykle kosmici). O mixach nawet nie wspominam – owszem, niektóre trzymają klasę, ale – bez obrazy – takich „perełek” to ja nie chcę na nowym albumie! Jedynym racjonalnym wytłumaczenie powstania tego „albumu” jest chęć pobicia kolejnego rekordu (ale ten Michael pazerny, a fe!).
Tak więc Goodbye Yellow Blood On The Dancefloor – jakby powiedział Sir Elton John.
kaem pisze:Off The Wall sprzedał się w 20 milionach.
Owszem, ale kiedyś. To jest taki totalny styl z tamtych lat. Moim znajomym kojarzy się z Bee-Gees i nie podoba się za bardzo. Nie znaczy, że ja jako fanka nie lubię tej płyty, bo lubię. Ale mniej
homesick pisze:wspolczesne gwiazdki sceny muzycznej jako jeden ze swoich najwiekszych wplywow podaja Off The Wall wlasnie..
Ale to są tylko wpływy, mnie chodzi o płytę. Taką samą, identyczną. Nie przyjęłaby się moim zdaniem tak dobrze jak reszta płyt MJa.
Ale dobra, nie będę z wami zadzierać. Jeszcze mnie złapiecie gdzieś na ulicy i tylko kapcie po mnie zostaną
Off the wall to podwalina wszystkiego, co obecnie funkcjonuje w r&b. Bez Off the wall nie byloby ani Timberlanda i wyprodukowanego przez niego Justina Timberlake'a, ani Mariah Carey (jej ostatnia plyta naprawde mna zawladnela, a stylistyka to 100 Off the wall w Off the wall), ani calej masy gwiazdek jednego sezonu. Off the wall to album, ktory broni sie po latach dzieki melodiom. Oczywiscie uzyte instrumenty i aranzacje moga nie przekonywac mlodszych sluchaczy, ale melodie... ale melodie... Do dzis kopiowane i inspirujace tak, ze mi osobiscie zapiera dech. Pozniejszy Thriller moim zdaniem bardziej sie zestarzal. Kompletnie zestarzalo sie Bad, ze wzgledu na produkcje. Mam nadzieje, ze OTW album zajdzie daleko. Wraz z Dangerous i Vincem oczywiscie.
Moj glos BOTDF. Niestety to plyta, ktora nie moze wytrzymac konkurencji. Ja nawet tych remixow nie kojarze, bo wogole tego nie slucham. Za to BOTDF moim zdaniem winno zajac miejsce Remember the time na Dangerous, ktorego to utworu nie darze jakas szczegolna sympatia. Nawet jednak ta perla wraz z Morphine na desancie nie uratuja plyty czysto wyrachowanej przez prominentow Sony. Blood - precz