Strona 69 z 91

: śr, 17 lis 2010, 0:23
autor: Maria
O matko, a gdzie się wszyscy podziali? No już zostawcie ten nowy album w spokoju i chodźcie tutaj :knuje:


To może tak skromnie zacznę na początek, ale poprzestanę póki co na ogółach ;-) Do tego tekstu można zabrać się od strony duchowej, ale też od tej takiej przyziemnej. Jednak w pewnym momencie to wszystko i tak się będzie przeplatało ze sobą, bo tak zwykle jest w życiu.

Szczęście jest skutkiem tego jak żyjesz, jak korzystasz z wiary i czy w ogóle ją posiadasz. Nie ważne w co wierzysz, lecz w jaki sposób. Na ile możesz zajrzeć do wnętrza siebie w modlitwie, w medytacji, odpoczynku, śnie... ...żeby móc się wyciszyć i opanować wszelkie emocje, które w codziennym życiu próbują tobą zawładnąć.
Tak dobrze jest odciąć się duchem od świata na chwile, uspokoić się. To takie potrzebne każdemu z nas, ale nie wszyscy zdają sobie z tego sprawę. Wyciszenie dodaje energii na kolejny dzień, na dalszą drogę życiową. Im mocniej ( więcej) zagłębiasz się w swój umysł, ćwiczysz go, relaksujesz, zdobywasz wiedzę, tym pewniej patrzysz na życie.
Wiara, umiejętność modlitwy to tak na prawdę ciągłe samokształcenie w każdej dziedzinie życia. Wierzysz, jesteś silny, nie pozwolisz, by ktoś zdobył władze nad tobą, bo ty panujesz nad wszystkim i potrafisz samodzielnie podejmować wszelkie decyzje. Stajesz się niepodległy nikomu ( nikomu tu na Ziemi). Trudno cię omamić i zmanipulować. Jeśli tylko wierzysz, jeśli tylko dbasz, by nic nie ciążyło ci na sumieniu, przetrwasz. Zaczniesz patrzeć na siebie, na świat pod innym kątem, dostrzegając więcej ciekawszych i piękniejszych detali. Docenisz to wszystko, co cię spotkało w życiu. Docenisz dom, docenisz miłość.... i co najważniejsze będziesz wiedział co z tym dalej zrobić.

: czw, 18 lis 2010, 9:57
autor: kaem
Obejrzyjcie w całości video do Owner Of A Lonely Heart, zalinkowane we wstępnym poście.

: czw, 18 lis 2010, 16:33
autor: a_gador
Ja tę piosenkę zawsze kojarzyłam z Chrissie Haydn i filmem Sublokatorka.

Podobnie jak Maria rozpatrywałabym słowa jako odnoszące się do sfery duchowej człowieka, pragnienia osiągnięcia stanu wyższej samoświadomości, o której wspominałam w poprzednim poście. Pytanie tylko, czy ten stan niepodległości, niezależności osiągamy dzięki sygnałom od jakiej wyższej istoty, co sugeruje tekst, czy też my sami jesteśmy władni to uczynić, mamy wystarczającą siłę sprawczą, nasze działania są skuteczne. Poczucie, że dostąpiliśmy wtajemniczenia od jakiejś boskiej jednostki nadaje nam pewnej wyjątkowości. A jeśli to my sami jesteśmy taką jednostką? Czy to zbyt odważne tak myśleć?
kaem pisze:State Of Independence to nie jedyny utwór Jona Andersona łączony z osobą Michaela Jacksona. Inny utwór jego autorstwa, Owner Of A Lonely Heart wykorzystał król popu w swoim wystąpieniu na 1995 MTV Video Music Awards oraz w utworze D.S. z płyty HIStory
Dziękuję za tę informację. Kiedyś pytałam o to w innym wątku. Teraz mam pewność, a ta piosenka jest w dziesiątce moich ulubionych, i ponoć jest najbardziej POPową kompozycją zespołu Yes.

: czw, 18 lis 2010, 18:36
autor: Margareta
Temat, jak widzę, na czasie i ostatnimi czasy bliski także mnie - całe życie borykam się się z bólem wynikającym z przytłaczającej mnie nadgorliwej nadopiekuńczości mojej mamy która to zamartwia się o bliskich nieustannie, a że w domu ma mnie jedną (moje rodzeństwo mieszka oddzielnie), więc ja bezpośrednio stykam się z jej paranojami na temat tego "co to będzie jak mnie zabraknie, jak ty sobie poradzisz" bądź paranoją na temat bezpieczeństwa (ostatnio chciała szukać mnie bo nie było mnie w domu przez 3 h, wróciłam gdy zaczynało się ściemniać - po prostu przeszłam się na spacer). Obiektywnych powodów do niepokoju matka nie ma - w moim życiu przebiega wszystko tak jak powinno - jednak jej nadopiekuńczość potrafi sprawić, że moja latami wypracowywana wiara w siebie leci w dół. Na szczęście zostaje mi bunt który uskuteczniam i jednak coraz bardziej potrafię oddzielić mój obraz w jej głowie od tego co sama wiem i myślę na swój temat.
Piosenka, jak widzę po słowach i klimacie muzycznym odnosi się do człowieka który ten stan wewnętrznej niezależności, spokoju już osiągnął. Mnie jeszcze trochę do niego brakuje, nie wiem kiedy to osiągnę. To nie jest proste, często rodzi się w bólach, trzeba przejść przejść przez trudny etap walki z kompleksami, konfrontacji tego co myślą o tobie inni z tym co ty wiesz o sobie. Ciężki, wieloletni proces.
Znacie to, rozumiecie, przechodziliście przez to?
Podmiot liryczny, jak widzę, pomógł sobie wiarą w Siłę Wyższą, zwaną Bogiem, Jahwe, Allahem, w zależności od religii. Słowa te pasują także do postawy życiowej Michaela o którym jak wiemy, to człowiek uduchowiony i wierzący.
Taka postawa akurat jest mi obca, jako że jestem agnostyczką. Nie potrafię stwierdzić istnienia owej Siły Wyższej, a więc nie umiem uciec się do wsparcia duchowego z Jej strony, wolę liczyć na siebie, wygrzebać z siebie pokłady sił życiowych. Jednocześnie nie odrzucam możliwości Jej istnienia. Wierzę, że jest coś więcej ponad to co postrzegamy zmysłami. Nie umiem jednak opowiedzieć się definitywnie po żadnej stronie.
Stoję pośrodku i póki co, nie chcę skręcać w żadną stronę.

: pt, 19 lis 2010, 21:00
autor: kaem
Na forum Myslovitz jest temat- jaką piosenkę chciałbyś na swoim pogrzebie. Pomysł nie grzeszy błyskotliwością, ale jak miałbym dziś wskazać utwór, byłby to ten numer. Dlaczego? Bo taką wolnością chciałbym cieszyć się za życia, a jak nie, to przynajmniej po śmierci. Pamiętam moment, kiedy Dorota opowiadała mi, jak stała obok jednej z osób zajmujących się filozofią tybetańską. I jak było jej dobrze koło niej stać. "Krzysiek, coś w niej takiego było, że nie czułeś ciężaru, jakby jej nie było"- przywoływała tę chwilę. Bez uwikłań, bez wewnętrznych konfliktów, po prostu doświadczała w pełni to, co było wokół niej i wypuszczała dalej, bez zakłóceń. Jak fale eteru, przenikające rzeczy i płynące dalej.
O tym jest ta piosenka dla mnie. Takie doświadczenie- bez względu kim jesteś, czego doświadczasz, ile posiadasz. Czasem mam takie momenty, nie często- kiedy nieważnym są dla mnie aspiracje, braki w posiadaniu czy przeżywaniu. To bardzo energetyzujące. Nie robisz właściwie nic, a masz poczucie, że możesz przenosić góry. A nawet o to nie walczysz.
Kfm do Owner Of A Lonely Heart opowiada według mnie o preludium do tego stanu. Kiedy człowiek opętany przez sytuacje mu urągające, ale też na które traci wpływ, osłabiają go i doprowadzają na kraniec. Kiedy w pewnym momencie potrafi się zatrzymać, popatrzyć z tzw. metaperspektywy (jedni tak to nazywają, inni mówią na to trzecie oko- czyli spojrzenie na coś z dystansu, niejako obok; to umiejętność, którą się nabywa przy pomocy świadomego samodoświadczania poprzez medytację czy/i psychoterapię) i żyć z.. Problemem, zawiłościami. By z nich wyjść, odwikłać się. Zyskać właśnie stan wewnętrznej niezależności. Być ponad problemy doświadczane w życiu i po prostu je doświadczać.

: czw, 25 lis 2010, 13:57
autor: MJowitek
State of life, may I live, may I love
coming out the sky,
I name me a name
Jakie to odwrócone, prawda?
Nie "ide do nieba", a raczej "pochodzę z niego", nie ma uległości, poddaństwa, to ja sama sobie nadaje imię, nadaję sobie swoja postać.
To ja jestem Kreatorem, jestem swoim Stworzycielem.
Daleka mi jest idea Boga, do którego mam sie zwracać o pomoc. Daleko mi do uznania, ze to ktoś jest moim Stworzycielem, któremu mam dziękować za siebie i świat. Daleko mi do pytan "dlaczego życie tak wygląda, dlaczego to tak urządziłeś?".
Ale trudno mi jest uznać, że nie ma żadnej Siły Duchowej, że żyjemy w świecie Materii - choć czy TO nie byłby jeszcze większy cud, niż wszelka magia? Fakt, że bez tego całego "czarymary" wszystko się dalej kręci, odradza, żyje...?
a_gador pisze:Poczucie, że dostąpiliśmy wtajemniczenia od jakiejś boskiej jednostki nadaje nam pewnej wyjątkowości. A jeśli to my sami jesteśmy taką jednostką? Czy to zbyt odważne tak myśleć?
Nie wiem czy odważne czy nie, ale jak mam do wyboru ateizm albo yyy wyznanie samej siebie, to wolę to drugie. Chyba jakbym w nic nie wierzyła, to by mi wiele rzeczy wisiało. I, jakby nie było, pomimo całego mojego narwaństwa, lubię dążyć do tego stanu życia, w którym...po prostu się czuje, że się żyje. Lub sobie czasem przypomnieć, że miało się takie chwile.

treat the life as a game, if you please
Ale..jakiego rodzaju grę?
Strategiczną, logiczną, wielopoziomową (wooo, jakże duchowo sie robi znowu), czy bardziej towarzyską, w której czerpie sie radość z samego grania, i co chwilę coś zaskakuje. Pewnie wszystkie naraz, po trochu.
Mi się to zdanie kojarzy z reinkarnacją trochę - próbuj róznych strategii, nie trzymaj się schematu, wyluzuj, baw się i dąż do wygranej. Potem będzie nowa partia, skorzystasz w niej z nabytego teraz doświadczenia, zatem doświadczaj.
Obejrzałam sobie kilka dni temu film "An Education", padło tam zdanie: Działania tworza postać. Gdybyśmy niczego nie robili, bylibyśmy nikim.

W sumie mało odkrywcze i wszyscy tu zgromadzeni chyba doskonale to wiemy, ale..jakos mi pasuje do tego tekstu.
Yes, I do know how I survive
yes, I do know why I'm alive
to love and be with you
day by day by day by day
Za to tutaj się zawiesiłam. Wiedzieć po co sie żyje... Pogratulować...

: czw, 25 lis 2010, 18:58
autor: anja
Wolę wersję Jona Andersona zdecydowanie. Tam jest szaleństwo niezależności. To czuć w muzyce. Jest tam przestrzeń nieograniczona. W wersji Donny Summer tylko chórki są fajne, w tej piosence czuję jakiś mrok, niepokój, nie czuję wolności.
Teraz przypomniało mi się to co napisałeś kaem o muzyce na swój pogrzeb. Dla mnie to Albatros Feetwood Mac. Od lat unoszę się w powietrzu z nim, czuję bezmiar przestrzeni, brak jakiejkolwiek przeszłości i przyszłości. Jest tylko to co tu i teraz. To jest mój bezkres, moja wolność.
Kiedy słucham Albatrosa mam tak jak
J. Anderson pisze:Jakaż to wolność
Ze stanu medytacji
Poruszające, wierz lub nie, nazwij to magią
trzecim światem…
Dla mnie wolność to stan umysłu, świadomość, że mogę wybierać co zrobię, jakie decyzje podejmę.
Nie chodzi mi o strywializowane „róbta co chceta”, tylko o to, że wybierając jakąś dostępną mi opcję nie robię tym krzywdy innym ludziom. Może pozornie wyglądać tak, że jest to ograniczenie, ale gdy wyrządzę komuś krzywdę nie czuję się wolna.
Maria pisze: Jeśli tylko wierzysz, jeśli tylko dbasz, by nic nie ciążyło ci na sumieniu, przetrwasz.
Czasami jednak „coś” wkrada się w ten cudny świat wolności i powoduje zgrzyt.
W mój dzisiejszy świat ze skowronkami (i albatrosami) wdarła się... codzienność.
Prozaiczna rzecz - zakupy. Zrobiłam te swoje nie takie znowu wielkie, ale też nie całkiem skromne zakupy, a pan za mną kupił … jedną kiełbaskę. Europa, Polska, XXI a tu człowieka nie stać na jedzenie, ubiór skromniuteńki. Jak ja mogę wtedy odczuwać wolność? Czyli, że mam coś na sumieniu?
kaem pisze: Być ponad problemy doświadczane w życiu i po prostu je doświadczać.
No tak, doświadczyłam, wiem, że nie uratuję całego świata, to rozumiem. Nawet czasami robię coś bezinteresownie dla innych nie oczekując wdzięczności i czasami udaje mi się po tym wszystkim odzyskać poczucie wolności, ale i tak ciągle miotam się między tym stanem wolności i zniewolenia przez system (życie). Ta zakupowa sytuacja to jeden z przykładów, które ograniczają wolność.
Bo chyba jest tak jak w piosence Marka Grechuty.
Gdy widzisz ptaka w locie jak wolny jest
Jak płynie sobie, aż po nieba kres.
Wiedz - niebo bywa pełne wichrów i burz
A z lotu ptaka już nie widać róż.

Bo wolność - to nie cel lecz szansa by
Spełnić najpiękniejsze sny, marzenia.
Wolność nie jest celem samym w sobie. Dzięki niej mamy tak żyć, aby odczuwać szczęście, ale to się nie uda w pełni jeśli inni wokół będą zniewoleni.

Pojawił się w dyskusji wątek: wiara w boga a wolność. Mnie wiara nie ogranicza, bo według doktryny chrześcijańskiej Bóg dał człowiekowi wolność czyli prawo do stanowienia o sobie, więc ludzie mogą nawet Go odrzucić. Mój Bóg nie zmusza mnie, On pozostawia mi wybór.
Dla mnie wiara w Boga, Stwórcę, Kreatora, Demiurga czy Jakąśtamsiłęwyższą jest tym samym. To tylko nazwa lub zewnętrzna powłoka tej Siły i personifikacja, aby każdy, nawet Kowalski czy Nowak albo Smith lub Shmidt mogli się łatwiej z Nim identyfikować. Każdy człowiek i tak sobie w głowie tworzy wizerunek swojego boga niezależnie od doktryny kościelnej. Ma to też związek z kulturą z jakiej się wywodzimy.
Według Kartezjusza wolność jest dla człowieka źródłem godności, szacunku dla samego siebie, więc jeśli mam szacunek do siebie będę go mieć dla innych a inni dla mnie. Wtedy jestem wolna.
kaem pisze:Kfm do Owner Of A Lonely Heart opowiada według mnie o preludium do tego stanu. Kiedy człowiek opętany przez sytuacje mu urągające, ale też na które traci wpływ, osłabiają go i doprowadzają na kraniec. Kiedy w pewnym momencie potrafi się zatrzymać, popatrzyć z tzw. metaperspektywy (jedni tak to nazywają, inni mówią na to trzecie oko- czyli spojrzenie na coś z dystansu, niejako obok; to umiejętność, którą się nabywa przy pomocy świadomego samodoświadczania poprzez medytację czy/i psychoterapię) i żyć z.. Problemem, zawiłościami. By z nich wyjść, odwikłać się. Zyskać właśnie stan wewnętrznej niezależności.
kaem pisze:Owner Of A Lonely Heart wykorzystał król popu w swoim wystąpieniu na 1995 MTV Video Music Awards oraz w utworze D.S. z płyty HIStory.
Więc kiedy „dotarł do dna” to mógł tylko odbić się. Zrobił to, bo widocznie odnalazł wolność w sobie i nie zamknął się w swoim świecie, nie zniknął, tylko nagrał fajną płytę, ruszył w trasę koncertową, nie dał się zepchnąć w niebyt i żył, żył z problemem.

A Owner Of The Lonely Heart to … jedno z moich najpiękniejszych wspomnień lat nastoletnich:) Jak ja to pokochałam od pierwszego usłyszenia!
Ale nie powiem nic więcej, aby magia nie uciekła.
Fajnie mieć świadomość, że wtedy gdy ja się tym zachwycałam Michael też to cenił.

Tym razem miało być krótko a wyszło mi jak zwykle :-/

: pn, 06 gru 2010, 21:55
autor: Speed Demon
Tekst tygodnia:
D.S.
Album: HIStory (1995)
Autor tekstu: Michael Jackson

Obejrzyj na YT

Trochę historii:
"D.S." zostało zainspirowane oskarżeniami Michaela Jacksona o molestowanie seksualne dzieci z 1993 roku, kiedy to Evan Chandler i jego syn Jordan Chandler pozwali Michaela.
Michael zgodził się na rewizję osobistą (oznaczającą obnażenie się). Rewizja osobista odbyła się z polecenia Thomasa W. Senddona Juniora, prokuratora hrabstwa Santa Barbara w stanie California. Oskarżający dokładnie opisali to, co według nich miało być genitaliami Michaela, podając również szczegóły śladów bielactwa na skórze. Michael był "badany" przez około 25 minut (aczkolwiek nie został dotknięty przez nikogo z prowadzących rewizję).
Z powodu stresu związany ze śledztwem, Michael uzależnił się od środków przeciwbólowych i antydepresantów, stracił pięć kilo i przestał jeść, w konsekwencji nie dokończył trasy koncertowej.
Śledztwo zostało umorzone z powodu braku dowodów.
Utwór "D.S." zawiera tekst na temat "zimnego drania", któremu na imię Dom S. Sheldon - śpiewane przez Michaela brzmi niczym Thomas Sneddon. Media i "sam" Sneddon twierdzą, że utwór dotyczy właśnie jego.
BBC zasugerowało, że "BSTA" brzmi bardzo podobnie do "SBDA" - "Santa Barbara District Attorney". Strona internetowa Sneddona potwierdza, że prokurator uważa, że to on jest adresatem utworu: "Jest jedynym DA (prokuratorem), który ma "swój" utwór napisany przez megagwiazdę popu Michaela Jacksona". Na temat "D.S." Sneddon powiedział: "Nie uczyniłem mu - jak by to powiedzieć - honoru i nie słuchałem tego, ale wiem, że kończy się wystrzałem broni".
Michael w swojej tworczości raz jeszcze przywołał postać Sneddona- w kfm do "Ghosts".
Abstrahując od nawiązań politycznych, Fred Shuster z "The Daily News of Los Angeles" opisał "D.S." jako "znakomity kawałek organicznego funku który zapełni wiele parkietów tanecznych tego lata". W innej recenzji, w "Entertainment Weekly" Jackson Browne muzycznie zdefiniował piosenkę jako hard rock. W piosence pojawia się Slash, którego solo poprzedza Michael wykrzykujący pseudonim artystyczny gitarzysty.

Obrazek

Thomas Sneddon urodził się w 1941 roku w Los Angeles. Za sobą ma 35 lat doświadczenia w pracy prokuratorskiej. Dorastał w Kalifornii. W 1963 roku ukończył Uniwersytet Notre Dame, gdzie był m.in. członkiem drużyny bokserskiej; w 1966 roku skończył Szkołę Prawniczą UCLA, gdzie poznał przyszłą żonę.
Między 1967 a 1969 rokiem, w czasie wojny wietnamskiej, Sneddon był członkiem U.S. Army. Między 1983 a 2010 rokiem, Sneddon był 33 prokuratorem Santa Barbara, po pięciu kadencjach przeszedł na emeryturę.
Prywatnie ojciec dziewięciorga dzieci, zajmował się problemami prawnymi związanymi z dziećmi i rodziną. Był prezesem Komitetu Praw Dziecka od 1991 roku, w 1995 roku dostał nagrodę od Kalifornijskiej Rady Wspierania Rodziny.
źródło: wikipedia


Lista płac:
* Słowa, muzyka, produkcja, aranżacja, wokale - Michael Jackson
* Aranż - Michael Jackson, Jimmy Jam, Terry Lewis i Dallas Austin.
* Instrumenty klawiszowe i syntezatory - Jimmy Jam & Terry Lewis
* Gitary - Slash


Obrazek

They wanna get my ass
Dead or alive
You know he really tried to take me
Down by surprise
I bet he missioned with the CIA
He don't do half what he say

Dom Sheldon is a cold man
Dom Sheldon is a cold man
Dom Sheldon is a cold man, now
Dom Sheldon is a cold man

He out shock in every single way
He'll stop at nothing just to get his political say
He think he bad cause he's BSTA
I bet he never had a social life anyway
You think he brother with the KKK?
I bet his mother never taught him right anyway
He want your vote just to remain D.A.
He don't do half what he say

Dom Sheldon is a cold man
Go on, boy
Dom Sheldon is a cold man
Go on, boy
Dom Sheldon is a cold man, now
Dom Sheldon is a cold man
Dom S. Sheldon is a cold man

Dom Sheldon is a cold man
Dom Sheldon is a cold man, now
Dom Sheldon is a cold man
He just, he just, go on, boy!

Slash!
(Come on babe)

Does he send letters to the FBI?
Did he say to either do it or die?

Dom Sheldon is a cold man
Go on, boy
Dom Sheldon is a cold man
Go on, boy
Dom Sheldon is a cold man, now
Dom Sheldon is a cold man
Dom S. Sheldon is a cold man

Dom Sheldon is a cold man
Dom Sheldon is a cold man, now
Dom Sheldon is a cold man
He just, he just
Dom S. Sheldon is a cold man

Dom Sheldon is a cold man
Dom Sheldon is a cold man, now
Dom Sheldon is a cold man
He just, he just, doggone
Dom S. Sheldon is a cold man


D.S.
tłum. ioreta

Chcą dorwać mój tyłek
Żywy lub martwy
Wiesz, on na serio chciał
Wziąć mnie z zaskoczenia
Założę się, że pracował dla CIA
Nie robi nawet połowy tego, co mówi

Dom Sheldon to zimny facet
Dom Sheldon to zimny facet
Dom Sheldon to zimny facet
Dom Sheldon to zimny facet

Szokuje w każdy możliwy sposób
Nie powstrzyma go nic, żeby wygłosić polityczną gadkę
Myśli, że jest twardy, bo należy do BSTA
Założę się, że nigdy nie miał żadnego życia towarzyskiego
Myślicie, że zbratał się z KKK?
Wiem, że matka nigdy go dobrze nie wychowała
Chce, żebyś głosował na niego, a on zostanie DA
Nie robi nawet połowy tego, co mówi

Dom Sheldon to zimny facet
Dalej, chłopie
Dom Sheldon to zimny facet
Dalej, chłopie
Dom Sheldon to zimny facet
Dom Sheldon to zimny facet
Dom S. Sheldon to zimny facet

Dom Sheldon to zimny facet
Dom Sheldon to zimny facet
Dom Sheldon to zimny facet
On po prostu, po prostu, dalej, chłopie!

Slash!
(Dalej, mała)

Czy wysyła listy do FBI?
Czy mówi im: "róbcie, co mówię lub gińcie"?

Dom Sheldon to zimny facet
Dalej, chłopie
Dom Sheldon to zimny facet
Dalej, chłopie
Dom Sheldon to zimny facet
Dom Sheldon to zimny facet
Dom S. Sheldon to zimny facet

Dom Sheldon to zimny facet
Dom Sheldon to zimny facet
Dom Sheldon to zimny facet
On po prostu, po prostu
Dom S. Sheldon to zimny facet

Dom Sheldon to zimny facet
Dom Sheldon to zimny facet
Dom Sheldon to zimny facet
On po prostu, po prostu, cholera
Dom S. Sheldon to zimny facet


Cieszę się, że dostąpiłem honoru prowadzenia jednego z moich ulubionych tematów na forum. Ach, trochę się stresuję czekającym mnie zadaniem, ale damy radę i będzie dobrze;)

Czy znajdujecie w tym, wydawałoby się, jednoznacznym w wymowie tekście jakieś głębsze sensy? Czy ktoś pokusi się na interpretację nie związaną z naszym kochanym prokuratorem? Czy podoba wam się jak niewinny Michael potrafi kąsać? Co myślicie o postaci Sneddona? Biały, czarny czy niejednoznaczny? I moim zdaniem najciekawsze - aczkolwiek nie dotyczy samego tekstu - jakie przesłanie ma nieść wystrzał?
Utwór zawiera sampel kompozycji "Owner of a Lonely Heart". Aluzja do...? Zapraszam do dyskusji.

!tsket juterpretnI

: wt, 07 gru 2010, 9:48
autor: ona
D.S… Hm. Aż dziwne, że Michael jednak postanowił umieścić ten utwór na płycie. Wiedział dobrze, że każdy od razu połączy fakty i domyśli się o kim mowa i chyba nawet zależało mu na tym. Ale po raz pierwszy chyba w twórczości Michaela pojawia się konkretna osoba. To nie jest już Michael, który narzeka na prasę, media, czyli w gruncie rzeczy na wszystkich i na nikogo. To jest Michael, który całą swoją frustrację, żal, upokorzenie przelewa na jednego człowieka. I kończy utwór dźwiękiem wystrzału. I nie dziwota, że pan prokurator się wkurzył :D
Ale może właśnie nie powinien brać tego aż tak do siebie. Fakt, Michael śpiewał o nim, ale wydaje mi się, że Sneddon robi tu trochę za kozła ofiarnego. Cały gniew Michaela skoncentrował się na nim, a jednak ja odnoszę wrażenie, że D.S jest raczej manifestem przeciwko tym wszystkim, przez których Michael tyle cierpiał. Przeciwko prasie (choć jej już i tak zostało poświęconych kilka oddzielnych piosenek ;p), przeciwko Chandlerowi i całej reszcie, która tylko marzyła o skopaniu Króla z jego tronu. Śpiewanie jednak o pojedynczym, zimnym D.S jest bardziej wymowne. Tekst piosenki tez pewnie powstał jakoś niedługo po tej rewizji. Michael przelał w niego… hm… pomieszanie wściekłości, frustracji i może jakiejś desperacji? On chyba nigdy nie potrafił zrozumieć jak to jest, że ludzie są źli. Po prostu źli i samego faktu bycia złym robią innym takie rzeczy. Michael był kontrowersyjny, to fakt. Uwielbiał przepych, lubił gdy inni go kochali, nosił maski i miał zrobiony nos. Ale jednocześnie starał się, naprawdę się starał zmieniać ten świat. Śpiewał „Heal the World”, udzielał się charytatywnie, pomagał dzieciom i szczerze je kochał. A tutaj nagle to jego świata wkracza pan Chandler, który mówi mu, że molestował (!) jego syna. Chwilę później zjawia się pan Sneddon ogłaszając rewizję, która dla niewinnego, tak chroniącego swoją prywatność Michaela jest prawdopodobnie największym upokorzeniem jego życia.
Nie umiem wyobrazić sobie tego co mógł wówczas czuć, a ilekroć próbuję, wzbiera we mnie fala nienawiści do tych wszystkich ludzi. Sądzę, że Sneddon nie tylko wykonywał swoje obowiązki, on musiał czuć jakąś satysfakcję z tego, że nagle w jego rękach znalazł się Król popu i że to nie kto inny, tylko ona ma nad nim absolutną władzę. Ludzie lubią czuć się lepsi od innych… Ale ja mam jakąś taką, może naiwną nadzieję, że kiedyś tak czy inaczej każdy zostanie osądzony ze swoich uczynków. Jeżeli Sneddon uznał, że rewizja będzie konieczna dla dobra śledztwa, to ok, cóż ja mogę. A jeśli kierowało nim coś więcej… to on się już będzie o to martwił ;)

: wt, 07 gru 2010, 16:02
autor: blackvarnish
D.S to jedna z tych piosenek, które odbieram dosłownie. Nie doszukuję się w niej ‘drugiego dna’, jakiegoś innego przesłania.
Kawałek bardzo lubię, bo to, co cenię u artysty to to, że nie śpiewa o byle czym, a przelewa na papier swoje uczucie. Podkreślałam już to wiele razy.. np. TDCAU bardzo do mnie przemawia bo MJ daje upust emocjom, nie waląc pięścią w ścianę, krzycząc i niszcząc wszystko co jest pod ręką (choć to pewnie też…) ale właśnie przez to w czym jest naprawdę dobry – poprzez sztukę.

A wystrzał? No cóż. Tak naprawdę nie potrafię sobie wyobrazić jak Michael musiał się czuć po oskarżeniu. Tak emanujący dobrem i ciepłem facet, musiał się porządnie zawieść na ludziach, delikatnie mówiąc. Myślę, że taki zabieg jest tu dość oczywisty, bo – na szczęście – MJ jeśli chciał, potrafił też nieźle przygrzmocić ;-).

: wt, 07 gru 2010, 20:13
autor: Iskierka
No to może od końca.
Wystrzał myślę jest tu pewnym symbolem. Po tym jak Michael przelewając na tekst i muzykę, wyrzucił z siebie emocje, powiedział co miał do powiedzenia w tym temacie, być może uznał go za zakończony. A więc w pewnym sensie zakończenie danego etapu, podkreślone wystrzałem. Wystrzał sam w sobie ma również moc, wywołuje jakieś tam pole rażenia w zależności od samej siły wybuchu, także może ta fala uderzeniowa miała rozejść się po całym świecie, oznajmiając co się stało, ale jednocześnie mówiąc 'ten temat jest już zamknięty, wyciągnijmy wnioski i nie wracajmy do niego'. Ta fala uderzeniowa miała być przede wszystkim skierowana w określoną osobę, ale niestety jej to nie ruszyło, cóż.. jest zimna i bezwzględna, wykonuje swoją pracę bez względu na okoliczności. Może ktoś powie to jego praca, wykonał co było trzeba, tyle że wcale nie musiał, ma przecież wolną wolę, ale może pokusa była zbyt silna? Tak, pokusa, rozgłos, główne nagłówki gazet, forsa, dla niego może to było nagłym podarkiem od losu. Ale z drugiej strony Michael mógł przez tę piosenkę również zwrócić uwagę na tych wszystkich dziennikarzy i prokuratorów, którzy myślą tylko o sobie i pieniądzach, wykonują swoją pracę bez względu na konsekwencje - także są również w pewnym stopniu takimi Dom'ami Sheldon. W sumie wystrzał mógł również oznaczać symboliczne unicestwienie Thomasa S.

: wt, 07 gru 2010, 21:19
autor: Maria
w związku, że strzał jak na razie jest tu najbardziej intrygujący:
- hm w filmiku zapodanym przez Speed Demon Michael robi gest tak jakby sam sobie strzelał w głowę. Od razu miałam takie skojarzenie, wiecie: żyjecie sobie spokojnie, robicie to co do was należy a ktoś zawistny ma złe zamiary, robi wam te wszystkie złe rzeczy, zatruwa wam życie, że nic tylko strzelić sobie po prostu łeb yyyy Wycieńczenie psychiczne, ile ludzi właśnie w ten sposób "rozwiązuje" swoje problemy, albo choć pomyśli o tym. Straszne co?
Strzał ten może być również strzałem ostrzegawczym, nie wycelowanym ani w siebie, ani w inną osobę. Wystrzał w górę, dla otrzeźwienia rozjuszonego tłumu.

Thomas Sneddon niech się tak nie cieszy, że powstała piosenka o nim. Nie ma w niej nic szczególnego, czym mógłby się poszczyć. Tekst jest ubogi, tak jak jego adresat, bo cóż Michael mógł więcej napisać o kimś takim. Może to celowy zabieg. Krótko ale dosadnie, (za to wykonane z pazurem). D.S. to zły gość, nie ufajcie mu.
Speed Demon pisze:He want your vote just to remain D.A.
He don't do half what he say
niedawno były wybory, hmm

: wt, 07 gru 2010, 21:42
autor: Speed Demon
Maria - ja myślałem zawsze tak samo, że wystrzał skierowany jest bardziej w stronę Michaela. To jest "tyle problemów, że aż się chce palnąć sobie w łeb" - w mojej interpretacji. Chociaż myślę, że cały utwór skierowany jest w stronę TS, więc to jego Michael chciał zastrzelić (tzn. miał takie uczucie, bo wątpię, żeby życzył komukolwiek śmierci).

Czyli mamy wystrzał - może chęć zastrzelenia pana prokuratora, może chęć strzelenia sobie w łeb, może strzał mający otrzeźwić tłumy, może zamknięcie pewnego etapu.

A co się tyczy samego TS? Swoją drogą - ceniony prokurator do spraw dzieci i rodziny, z wieloletnim doświadczeniem. Czemu tak uczepił się Michaela?

: wt, 07 gru 2010, 21:44
autor: ona
Maria pisze:Thomas Sneddon niech się tak nie cieszy, że powstała piosenka o nim. Nie ma w niej nic szczególnego, czym mógłby się poszczyć. Tekst jest ubogi, tak jak jego adresat, bo cóż Michael mógł więcej napisać o kimś takim.
Sneddon sądził, że nie "ucznił honoru" Michaelowi i nie posłuchał utworu,a Michael nie "uczynił honoru" Sneddonowi i nie napisał mu jakiegoś wyjatkowo górnolotnego tekstu :D I każdy czuł się w jakiś sposób lepszy od tego drugeigo :D Ajj dogadali sie panowie ;)

: wt, 07 gru 2010, 21:56
autor: @neta
Jest taki film „Fanatyk”...
http://www.filmweb.pl/Fanatyk

warto go obejrzeć nie tylko z powodu D.S.

Adolf Hitler również krótko i mgliście wspominał o rodzicach. Führer, który od swoich obywateli wymagał dostarczenia świadectwa aryjskiego pochodzenia, sam nie byłby w stanie przedstawić takiego dokumentu. Różne są opinię ale istnieje hipoteza, że w jego żyłach płynęła krew żydowska

Jest jeszcze jedna hipoteza, wyjaśniająca chorobliwa nienawiść Hitlera do żydów, aczkolwiek obie się nie wykluczają,
mianowicie na przełomie 1907/1908 próbował dostać się na akademie sztuk pięknych w Wiedniu, ze skutkiem negatywnym, komisja egzaminacyjna składała się z ...
żydów!

Tak mi się nasunęła teoria na temat T.S. czy nie jest tak że jeśli kogoś wskazujemy palcem to trzy pozostałe wskazują na nas samych? Jak to jest z mister Donem? Rasista? który chciał pokazać czarnuchowi gdzie jego miejsce bo jakim prawem czarnuch został mega gwiazdą przyjmowaną na salonach przez największych z honorami?
A może sam ma sekret który powoduje taką nadgorliwość?
bo nadgorliwość gorsza od faszyzmu?
A może to tylko polityka? Sposób na sławę zdobycie głosów biznesmenów którzy ostrzyli zęby na ziemie Newerlandu?Były też hipotezy że pod Neverlandem jest ropa. Wsadzenie za kratki mega gwiazdy daje mega sławę na wieczność?
Jestem przekonana, że Tom słuchał po kryjomu muzyki Michaela i któregoś dnia obudzi się w białej rękawiczce której nigdy nie będzie mógł ściągnąć. Taki będzie jego los.

http://www.youtube.com/watch?v=x390rVfx3Qg

http://www.youtube.com/watch?v=1jLk7eskaNU

na tą chwile tyle...bo potem znów ktoś napisze że ciężko czytać przydługi wywody
ps ale o co chodzi z YES nie kumam choć utwór uwielbiam
ps 2 a $ony nadal blokuje co się da z Michaelem.

a co do wystrzału.....Zdajesz sobie sprawę, że to oznacza wojnę?!

Obrazek