Moi drodzy... To już rok...

O Michaelu rozmowy luźne.

Moderatorzy: DaX, Sephiroth820, MJowitek, majkelzawszespoko, Mafia

Who's Bad
Posty: 9
Rejestracja: wt, 22 cze 2010, 12:49

Post autor: Who's Bad »

Ja dowiedziałam się dopiero 26, czyli dla mnie dziś mija rok... Pamiętam jak zapytała mnie moja siostra: "Nigdy nie zgadniesz kto umarł." Pomyślałam sobie, że faktycznie nie mam pojęcia. A ona wtedy powiedziała " Uważaj, bo będziesz płakać... Michael Jackson." To było....jak nagły upadek z ogromnej wysokości. Pomyślałam sobie nie, to niemożliwe, nie wierzę. Zaczęłam czytać wiadomości na internecie...i nadal nie wierzyłam. Nie płakałam, po prostu pamiętam jak siedziałam osłupiała i nie wierzyłam. Michael był w moim życiu oczywistą oczywistością, chyba nigdy nie zdawałam sobie sprawy z tego, że on kiedyś może...odejść. To tak, jakby ktoś nagle mi powiedział- słuchaj, Ziemia jest płaska. I wtedy w pewnym sensie, na zawsze odeszło już moje dzieciństwo, jakby zamknął się jakiś rozdział w moim życiu, chociaż nikt nie pytał mnie o zdanie. Próbowałam potem słuchać Jego muzyki i wtedy...te piosenki wydały mi się takie strasznie...nie wiem jak to ująć...puste? osierocone? Jakby ich duch umarł. Tak, wiem że dopóki żyje muzyka i On żyje, ale ciężko jest mi wytłumaczyć inaczej jak wtedy się czułam. Dopiero w dzień moich 18 urodzin, a właściwie to w nocy z 7 na 8 lipca, tuż po tych wszystkich uroczystościach żałobnych, uświadomiłam sobie, że on odszedł, a wtedy już nie mogłam przestać płakać... Chciałabym teraz napisać coś optymistycznego, w stylu "On żyje w muzyce", czy "cały czas jest z nami", ale nie mogę... kurcze ten cały smutek wrócił...
Awatar użytkownika
asiek
Posty: 307
Rejestracja: sob, 27 cze 2009, 22:00
Skąd: Katowice

Post autor: asiek »

nie ryczałam wczoraj
ryczę dziś, czytając Was

Michael jest częścią mojego życia, dwukrotnie wprowadził w nim rewolucję. Po raz pierwszy, gdy jako nastolatka zachłysnęłam się nim jako artystą i jako człowiekiem.
Po raz drugi rok temu.
Michael to inna kategoria, inny wymiar, nieporównywalny z nikim i niczym innnym.

Mandey napisał:
dużo mu zawdzięczam. Otwarł mi ciekawość na świat muzyki... inny niż Jego. Tego mu nigdy nie zapomnę. Zresztą jak można zapomnieć człowieka, który przez całe moje życie gdy tylko pojawiał się na ekranach TV w po raz setny widzianym klipie czy wywiadzie powodował, że rzucałem bieżące zajęcie i całą moją uwagę skupiałem na nim... W takich momentach liczył, się On i to czym znów czaruje.
dokładnie tak to czuję
magia, czary, emocje, MJ
Ostatnio zmieniony sob, 26 cze 2010, 19:41 przez asiek, łącznie zmieniany 1 raz.
A żyć możesz tylko dzięki temu, za co mógłbyś umrzeć.

Obrazek
Another Part of Me
Posty: 12
Rejestracja: pt, 23 paź 2009, 19:02

Post autor: Another Part of Me »

asiek pisze:nie ryczałam wczoraj
ryczę dziś, czytając Was

Michael jest częścią mojego życia, dwukrotnie wprowadził w nim rewolucję. Po raz pierwszy, gdy jako nastolatka zachłysnęłam się nim jako jako artystą i jako człowiekiem.
Po raz drugi rok temu.
Michael to inna kategoria, inny wymiar, nieporównywalny z nikim i niczym innnym.

Mandey napisał:
dużo mu zawdzięczam. Otwarł mi ciekawość na świat muzyki... inny niż Jego. Tego mu nigdy nie zapomnę. Zresztą jak można zapomnieć człowieka, który przez całe moje życie gdy tylko pojawiał się na ekranach TV w po raz setny widzianym klipie czy wywiadzie powodował, że rzucałem bieżące zajęcie i całą moją uwagę skupiałem na nim... W takich momentach liczył, się On i to czym znów czaruje.
dokładnie tak to czuję
magia, czary, emocje, MJ

Masz rację, ja też ryczę czytając myśli które kłębią się w naszych głowach. Ryczę bo wzrusza mnie też to jak można czuć podobnie niezależnie od wieku czy miejsca na Ziemii. To piękne i wzruszające.

Jeden człowiek a znalazł tak piękna drogę aby dotrzeć do milionów serc i każdego z osobna.

Mam taka wielką nadzieję, że On tam w górze widzi i czuje nas wszystkich... i uśmiecha się tym swoim pełnym radości uśmiechem
i czuje się prawdziwie kochany i spokojny.
Jesteśmy z Tobą!
Awatar użytkownika
MJ-ka
Posty: 87
Rejestracja: śr, 08 lip 2009, 18:49
Skąd: z nibylandii ;p

Post autor: MJ-ka »

Another Part of Me pisze:Jeden człowiek a znalazł tak piękna drogę aby dotrzeć do milionów serc i każdego z osobna.
Właśnie.Nic dodać nic ująć.

Ja położyłam się spać o 5 rano.Całą noc ryczałam przy piosenkach z płyty Got to be There.Nie płakałam przez cał dzień.Byłam tylko przygnębiona.A o 23:26 coś mnie tknęło.Dokładnie taką godzinę zobaczyłam na komórce i wybuchłam płaczem.Potem włączyłam płytę i zasnęłam nad ranem.Jak udawało mi się zasnąć śnił mi się Michael w białej szacie,taki pogodny,uśmiechający się do mnie.Od razu się budziłam i po każdym przebudzeniu na nowo leciały mi łzy.
Cały dzień myślę tylko o Michaelu.Tak,jak rok temu...
"We can`t take it,
We arledy had Enough."

The legend never die...MJ 1958-2009

Obrazek Piszę poprawnie po polsku.
Awatar użytkownika
Susie.
Posty: 525
Rejestracja: pn, 17 sie 2009, 11:09
Skąd: Iława

Post autor: Susie. »

Wczoraj cały dzień jakoś było. Kłóciłam się z każdym, nie odzywałam się, byłam przygnębiona. W nocy było już gorzej. Obejrzałam kawałek koncertu, nadeszła 23.26. Bardzo dawno tak nie płakałam. Musiałam płakać w poduszkę, żeby reszty domowników nie pobudzić. Serce mi waliło jak oszalałe, miałam dreszcze na całym ciele... Zasnęłam baardzo późno, a dzisiaj wstałam w południe ; p Teraz zapaliłam świeczkę, położyłam obok kapelusz, słucham Michaela, tak że chyba wszyscy sąsiedzi to słyszą i płaczę. Ale jakoś trzeba dalej żyć. Ludzie niestety nie zmartwychwstają.... ; (
Obrazek
Michaelka111
Posty: 558
Rejestracja: śr, 17 wrz 2008, 17:58
Skąd: Warszawa / Nasielsk

Post autor: Michaelka111 »

Dobrze. Dziś mogę chyba napisać nieco więcej.

Wczorajszy dzień... Chciałam po prostu oderwać się od rzeczywistości. Rano zakończenie szkoły, potem spotkanie z niewielką garstką fanów w Warszawie. Było naprawdę bardzo miło. Ale smutno...

Michael.

Kocham Cię od pierwszej chwili, w której Cię zobaczyłam. Kocham Cię takim, jakim jesteś. Małym chłopcem, ale jednocześnie dojrzałym Aniołem, darem od Boga. Kiedy w przeszłości wyciągałam dłonie by dotknąć Twojej twarzy... Kiedy stawiałeś powolne kroki, by podejść jak najbliżej mojego łóżka, położyć się obok, przytulic i powiedzieć jak bardzo mi ufasz... Wtedy cały świat przestawał się liczyć. Wtedy byłeś tylko Ty. Tylko Ty i Twoje czekoladowe oczy, rozkosznie mieniące się w blasku księżyca. Nie zapomnę chwili, w której pierwszy raz rozpostarłeś skrzydła przede mną. Panie Aniele, wiele razy Cię zawiodłam. Ale nigdy, przenigdy nie przestałam o Tobie myśleć. Jesteś moją iskierką, taką najważniejszą, ze wszystkich pochodzących z tej ziemi.

* * *

Musiałam to napisać. Czułam taką potrzebę. Teraz nie mogę powstrzymać się od płaczu. Czuję w sobie nieskończoną gorycz. Nie dlatego, że odszedł "król popu". Nie dlatego, że straciliśmy wspaniałego muzyka, który zmieniał twórczością świat, ale...
Utraciliśmy po kawałku duszy. Każdy fan podarował Michaelowi jakąś część siebie. Teraz, gdy go nie ma, te cząstki także zniknęły. Ale na zawsze pozostanie w naszych sercach...
Cóż jeszcze mogę napisać? Już zawsze będzie mi go brakowało w takim samym stopniu. Już zawsze będę przeżywała jego odejście tak samo.
Zawdzięczam mu naprawdę bardzo dużo. To już piąty rok wzlotów i upadków przy jego boku.

Po prostu musiałam to tu wylać. Jak nigdy, tak od środka. Tak emocjonalnie. Tak spontanicznie.
When we meet again, I'll ask you how you're doing
And you'll say fine and ask me how I'm doing
And then I'll lie and I'll say ordinary, It's just an ordinary day.
Awatar użytkownika
kasia979
Posty: 18
Rejestracja: sob, 03 paź 2009, 13:38
Skąd: Neverland

:)

Post autor: kasia979 »

Wciąż nie mogę uwierzyć,że Michael już nie jest z nami...
Dzięki niemu tak jak i Wy zrozumiałam i pokochałam muzykę jak On...
Będę Go za to kochać...
Łzy w oczach fanów...miłość do niego i jego muzyki...On sam będzie trwać wiecznie
MJ
Another Part of Me pisze:Mam taka wielką nadzieję, że On tam w górze widzi i czuje nas wszystkich... i uśmiecha się tym swoim pełnym radości uśmiechem
i czuje się prawdziwie kochany i spokojny.
Jesteśmy z Tobą!
I'll never let your part, for you're always in my heart [*]

Obrazek
Awatar użytkownika
I'm Little Susie
Posty: 21
Rejestracja: wt, 20 paź 2009, 23:36
Skąd: Krotoszyn (Wielkopolska)

Post autor: I'm Little Susie »

Piszę dopiero dziś, bo dopiero dzisiaj mogę.

25.06, a właściwie 26.06 (bo wtedy się dowiedziałam) pamiętam sekunda po sekundzie, jakby to było dziś, jednak nie chcę teraz o tym pisać.

Gdy widziałam w kalendarzu zbliżającą się datę 25.06 byłam coraz bardziej przestraszona. Co zrobić? Jak przeżyć ten straszny dzień? Nie miałam pojęcia. Do końca nie wiedziałam, co zrobię.

Kiedy obudziłam się rano, pierwsze, co usłyszałam w radio to: "Dziś mija rok od śmierci nieocenionego artysty i wirtuoza, króla muzyki pop Michaela Jacksona" i potem "Beat it". A ja czułam, jak wszystko to, co czułam rok temu, z czym próbowałam walczyć przez ostatnie 365 dni, wraca do mnie ze zdwojoną siłą. Usiadłam na łóżku i zamiast szybko zbierać się na zakończenie roku, rozmyślałam. Kiedy wróciłam, cały czas przeglądałam Internet, oglądałam tv chłonąc wszelkie informacje o M., słuchając jednocześnie Jego muzyki, oglądając filmy i teledyski, czytając wywiady. Po południu szłam na ognisko klasowe. Tam byli zwykli, radośni ludzie cieszący się z zakończenia roku. A ja czułam się inna, odizolowana od nich wszystkich. Na szczęście była tam też Klaudia, która też jest MJówką, więc razem usiadłyśmy sobie z dala od wszystkich i słuchałyśmy MJa i rozmawiałyśmy o Nim. Kiedy nadeszła 23.26, godzina, której bardzo się bałam, po prostu włączyłam "You are not alone" i siedziałyśmy w milczeniu, wpatrując się w gwiazdy i księżyc, pośród których tańczy teraz Michael...

Nie uroniłam jednak ani jednej łzy. A bardzo bym chciała. Duszenie tego wszystkiego w sobie jest o wiele gorsze, powoli mnie zabija...

Nie da się wyrazić słowami, ile Michael wniósł do mojego życia, ile w nim zmienił na lepsze... Dziękuję Ci, królu...

I'll never forget You... Becouse love lives forever!
http://grono.net/chat/#michaeljacksonfoundation/forum/

Michael Jackson Fundation - dołącz do nas! Pomóż nam uzdrawiać świat!
Awatar użytkownika
Jeanny100
Posty: 2389
Rejestracja: wt, 15 mar 2005, 23:09
Skąd: z kątowni..

Post autor: Jeanny100 »

hmmm.....

Ja dowiedziałam się o tym zdarzeniu 26.06 ponieważ w przedzdzień do samego wieczora byłam w pracy.Z kolei 26.06 miałam wolne.Smacznie sobie spałam do czasu sygnału dzwonka telefonu-odruchowo wyłączyłam dzwonek będąc pewna że był to sygnał budzika.W odstępie kilku minut był dzwięk za dzwiękiem.Wzięłam ten cholerny telefon i po kolei odczytywałam smsy,pierwszy treści:MJ nie żyje.19 maja kupowałam bilety lotnicze do Londynu,o moim wyjeździe wiedzieli wszyscy moi znajomi.Pomyślałam że może ktoś sobie jaja robi bo jest zazdrosny o to że ja jadę.Kolejne smsy wyprowadzały mnie z tego błędu...
Potem były też telefony...
Spaliłam tego dnia trzy paczki fajek,siedziałam przy oknie,paliłam te szlugi odpalając jeden od drugiego i wydzwaniałam do znajomych fanów albo na zmianę odbierałam od nich telefony.Były łzy...i żal że nie udało mi się zobaczyć MJa ani razu mimo że jedną nogą już byłam na koncercie...To było moim największym marzeniem dla którego poświęciłam bardzo wiele...i odliczałam dni do tego wydarzenia...
Przykre ale prawdziwe...
Potem był 7 lipca i spotkanie w Warszawie na którym miałam kamienną twarz-mam w sobie coś takiego że publicznie nie potrafię pokazywać uczuć-załącza mi się coś w rodzaju zewnętrznej blokady.Myślę że to gorsze niż wyrzucenie tego z siebie w postaci łez...itp.....
Poznałam MJa będąc małym dzieciakiem i spędziłam większość życia na rozszyfrowywaniu Jego geniuszu.Tak jak MJ zmienił nieodwracalnie świat muzyki tak samo nieodwracalnie zmienił również moje życie...mam nadzieję na lepsze...Poznałam dzięki niemu tą stronę ,wyjeżdzałam na zloty,manifestacje i poznałam wiele fantastycznych osób.W mieście gdzie mieszkam powstał denstim.

Moje marzenie jeszcze się nie spełniło ale wierzę że tam po drugiej stronie zobaczę zapierające dech w persiach show z "Billie Jean" na czele.
Tymczasem staram się spełnić marzenie MJa o byciu nieśmiertelnym...

To tyle.Nie będę opisywać o tym ile płaczę i kiedy bo o tym nie lubię mówić.

Pozdrawiam wszystkich fanów ;-)
Obrazek
__________________
"W zasadzie najważniejsze jest życie.A jak już jest życie,to najważniejsza jest wolność.A potem oddaje się życie za wolność."
Awatar użytkownika
a_gador
Posty: 773
Rejestracja: ndz, 12 lip 2009, 21:03
Skąd: Śląsk

Post autor: a_gador »

Siedzę przy kompie, czytam Wasze posty, w oddali słyszę Man in the mirror emitowane na niemieckiej Vivie w ramach wspomnieniowego programu o MJ i jest mi lżej, wiedząc, że jest nas więcej - takich wrażliwców, zapaleńców, miłośników jego twórczości. Ten miniony rok był dla mnie tak zakręcony, bo smutek po odejściu MJ mieszał się u mnie z radością odkrywania dorobku muzycznego MJ z braćmi, jeszcze zanim został solową gwiazdą pierwszej wielkości. Wcześniej ignorowałam okres Motown. Twórczość żadnego artysty, żadnego zespołu nie powoduje u mnie motylków w brzuchu, takie emocje, intensywność odbioru dźwięków przeżywam tylko dzięki Michaelowi. Przeżyłam najintensywniejszy, najbogatszy muzycznie rok, poznałam ludzi z tego forum i w ogóle odważyłam się tutaj pisać.
asiek pisze:Mandey napisał:
dużo mu zawdzięczam. Otwarł mi ciekawość na świat muzyki... inny niż Jego. Tego mu nigdy nie zapomnę. Zresztą jak można zapomnieć człowieka, który przez całe moje życie gdy tylko pojawiał się na ekranach TV w po raz setny widzianym klipie czy wywiadzie powodował, że rzucałem bieżące zajęcie i całą moją uwagę skupiałem na nim... W takich momentach liczył, się On i to czym znów czaruje.
dokładnie tak to czuję
...I ja, a wydawało mi się, że takie porywy są mi już obce, bo dawno już nie jestem nastolatką. Ale cieszę się, że tak nie jest. Cieszę się, że wciąż ulegam czarom, a one sprawiają, że życie ma sens, że mam marzenia, że są cele, do których dążę, miejsca, które chcę odwiedzić i Michael też jest, bo ja nie pozwolę mu odejść z mojego życia.
"Zbierz księżyc wiadrem z powierzchni wody. Zbieraj, aż nie będzie widać księżyca na powierzchni." Yoko Ono
www.forumgim6.cba.pl
Obrazek
Awatar użytkownika
MJulia
Posty: 78
Rejestracja: ndz, 06 wrz 2009, 19:17
Skąd: Wrocław

Post autor: MJulia »

Mam straszny bałagan w głowie. pozytywne emocje mieszają mi sie z tymi smutnymi. Odszedł. Nagle Go nie ma. Jego głosu, Jego oczu, uśmiechu, dłoni.
Ale zostawił piękny ślad, który teraz My - Jego fani nosimy. Zrobimy wszystko, żeby uleczyć świat i żeby Michael Jackson byl nieśmiertelny.
//
Oglądając dzis/wczoraj MTV i VH1 cieszę się, że Go widzę, a zarazem płacze, że w takich okolicznościach.
Michael pozwala mi wierzyć, że nigdy nie nadejdzie czas w którym będzie za poźno na marzenia.
Ta rocznica wzmocniła jeszcze i jeszcze bardziej miłość.
Na Jego przykładzie wiem, że "love lives forever".

//to wszystko jest takie nieskładne. Ale nie umiem inaczej. Tak bardzo mi Go brakuje.


//Heaven Can(t) Wait. :surrender:
Obrazek
Awatar użytkownika
blackvarnish
Posty: 223
Rejestracja: pt, 31 lip 2009, 15:59
Skąd: Paradise City

Post autor: blackvarnish »

Chyba już gdzieś o tym pisałam...dział przedstaw się(?) albo może jakieś inne forum...w każdym razie...

O śmierci Michael dowiedziałam się rankiem 26.06. Noc 25/26 była strasznie dziwna. Pamiętam, że zbierało się na burzę. Akurat wtedy nie spałam w moim pokoju(czemu tak własciwie? :wtf: ) więc nie mogłam słyszeć radia/wiadomości. Tej nocy nikt nie mógł zasnąć. Serio. Mój tata łaził cały czas po domu. Mama też wiem, że nie spała. Mój brat to w ogóle poszedł na maxa i w środku nocy zaczął robić jedzenie. Ja jakoś też nie mogłam zmrużyć oka. Rano obudziła mnie bratanica. Poszłam zrobić nam śniadanie. Kiedy mama krzyczy z góry, że Michael Jackson nie żyje. Moje pierwsze pytanie: ale jak to? co mu się stało? Mama: no nie wiem,nie żyje i tyle. Skręciło mnie w żołądku. Hmm uczucie podobne do....a właściwie do niczego nie podobne. Wiem, że to głupie, ale kiedy byłam mniejsza, zawsze myślałam: kurcze, ciekawe jak to by było gdyby jakaś znana gwiazda umarła, np Michael Jackson. W tamtej chwili mogłam się jedynie walić w serducho z myślą"no to doczekałaś się.Fajnie jest?". Przez kolejnych kilka dni praktycznie nie wyłączałam YT. Wywiady, wystpy, teledyski (z przerwami na oglądanie teledysków na MTV) na początku nawet przed mamą nie powiedziałam, jak mi go szkoda i że on jest przecież taki mega. Chyba dopiero po miesiącu puściłam TWYMMF acapella na fulla ;-) No i tak to się zaczęło. Wakacje spędziłam z Olą. Ona, podobnie jak ja teżbyła zafascynowana MJem (tyle, że mi zostało do dziś,jej nie) Byłyśmy razem w multikinie na Live in Bucharest. Uczyłyśmy się razem układy do Beat it. Ogólnie było fajnie, bo mogłam pogadać z nią o Nim/wyżalić się itp. Z końcem wakacji Ola wyjechała, jej fascynacja minęła, a ja zostałam tu sama. Więc, cobynie było nudno, zapisałam się na MJPT. Jeja, dużo się zmieniło przez ten rok...na lepsze.
This is the world we live in
And these are the hands we're given
Use them and let's start trying
To make it a place worth living in.

Last.fm
Awatar użytkownika
giovanedonore
Posty: 103
Rejestracja: śr, 11 mar 2009, 23:00

Post autor: giovanedonore »

A ja w sumie trzymam się teraz z dnia na dzień coraz gorzej. 25ego było całkiem znośnie, raz tam sobie po cichu szlochnęłam i to tyle. 26ego miałam już 2-3 napady histerii, ale bardzo szybko je opanowywałam. A dziś jest jakiś kosmos - nie wiem, co się ze mną dzieje.
I strasznie tęsknię. I nadal w momencie, gdy próbuję sobie to wszystko uświadomić, coś blokuje mój umysł.
Awatar użytkownika
Susie.
Posty: 525
Rejestracja: pn, 17 sie 2009, 11:09
Skąd: Iława

Post autor: Susie. »

giovanedonore pisze:A ja w sumie trzymam się teraz z dnia na dzień coraz gorzej. 25ego było całkiem znośnie, raz tam sobie po cichu szlochnęłam i to tyle. 26ego miałam już 2-3 napady histerii, ale bardzo szybko je opanowywałam. A dziś jest jakiś kosmos - nie wiem, co się ze mną dzieje.
I strasznie tęsknię. I nadal w momencie, gdy próbuję sobie to wszystko uświadomić, coś blokuje mój umysł.
Jesteśmy z Tobą :calus:
Ja się na razie uspokoiłam. Uświadomiłam sobie, że czasu nie cofnę, a ludzie niestety nie zmartwychwstają...Mimo to jak pomyślę, co tam się musiało dziać rok temu, jak czuły się dzieci. Dalej do mnie nie dociera, że już gdzieś tam go nie ma, nikt się nie uśmiecha jak on, te piękne oczy straciły swój blask, a dzieci nie mają już swojego najlepszego przyjaciela i tatusia.
Zanim się obejrzymy, a tu minie już kolejny rok bez Michaela. :smutek:
Obrazek
Awatar użytkownika
Solange
Posty: 283
Rejestracja: ndz, 05 lip 2009, 17:59
Skąd: Hellmouth na K6

Post autor: Solange »

25 czerwca 2009 odszedł mój przyjaciel, idol, wzór. Człowiek, który nic o tym nie wiedząc, dał mi wiele wsparcia i radości. Ten dzień a raczej noc, choć ktoś może uznać to za dziwne - wryła mi się w pamięć jak żadna inna, ale nie wstydzę się tego, bo straciłam kogoś ważnego…W.A.Ż.N.E.G.O. A ta strata jest tak bolesna, jak pożegnanie kogoś bliskiego, kogo znało się osobiście, ceniło i kochało. Pamiętam dokładnie, co robiłam poprzedniego dnia a także TEGO dnia i TEJ nocy (spędzonej na przemian przy BBC i CNN) oraz dnia następnego (nigdy nie zdarzają mi się epizody tak świetnej pamięci). Za to już następne dni, z małymi wyjątkami, zlewają się w jedną szaroburą, deszczową (mimo że chyba wtedy była akurat ładna pogoda), obficie skropioną łzami całość, okazjonalnie przetykaną spotkaniami z innymi fanami i imprezami związanymi z Michael’em, po których następował brutalny powrót do rzeczywistości…rzeczywistości bez Niego. Mocno broniłam się przed tym powrotem, zapierałam rękami i nogami, szamotałam i oto nagle jestem tu i teraz już rok później. Gdzie się podział ten rok, bo zupełnie nie zauważyłam kiedy minął, jakby czas przyspieszył, ale przecież upływ czasu jest stały….
Co wydarzyło się przez ten rok? Poznałam ludzi, których nigdy bym nie poznała, bo nigdy wcześniej nie odczuwałam potrzeby zrzeszania się z podobnymi sobie. Przez ten rok usłyszałam o Nim od znajomych więcej dobrego niż przez całe moje życie. Jednak czasem zastanawiam się ile w tych wypowiedziach szczerości a na ile jest to mówienie czegoś dla tzw. świętego spokoju. Bo w końcu od ludzi, którzy mnie słabiej znają lub od tych dopiero co poznanych ciągle słyszę te same wyświechtane teksty o wybielaniu i odpadającym nosie. A więc nic się nie zmieniło? Nie, zmieniło się! Pojawiło się wielu „nawróconych” i „skruszonych” a muzyka Michael’a zaczęła docierać do jeszcze większych rzesz ludzi np. najmłodszego pokolenia, które nie znało go jako wielkiego twórcy, ale karmione było wizerunkiem stworzonym przez brukowce i ich oszczerstwa. A dla mnie prywatnie zmieniło się to, że dziś jestem na pewno silniejsza i podbudowana ilością fanów i miłośników Króla, jednak pustki po nim nikt nie wypełni, na niczyją płytę nie będę już czekać z taką niecierpliwością, nikt nie będzie już tak czarował swoją muzyką i uśmiechem czy drobnym gestem, nie będzie drugiego najlepszego we wszystkim, za co się zabiera, bo Najlepszy może być tylko jeden.
Obrazek
Fill my heart with song and let me sing for ever more. You are all I long for all I worship and adore. In other words, please be true. In other words I...
Unforgettable, that's what you are.
ODPOWIEDZ