: pt, 07 wrz 2007, 21:50
Kasiu, musze się zgodzić z Luth.
Pzreważnie muzyki słucham na słuchawkach ale moi rodzice jakimś cudem i tak "wiedzą", czego ja słucham. Tylko Michaela Jacksona.
Juz im to przeszło na szczęście, bo było męczące.
A ja własnie wtedy niemal w ogóle nie słuchałam MJ, w sumie rzadko go słucham, w słuchawkach miewałam przeróżne rzeczy. Ale oni i tak wiedzieli. Ja słucham tylko MJ.
Już tego problemu nie ma, zresztą oni byli i są dość przychylni MJowi.
Mamie się podobał z wyglądu, z ruchu i z ogólnego show, tata ma preferencje muzyczne innego rodzaju, ale zaprzeczał jak "wytykałam", że go nie lubi. Zresztą to on był głównym sponsorem. I chyba oboje mają jakąs funkcje w mózgu, żeby coś zrobić na odwrót. Zwłaszcza tata. Jeśli media lub opinia społeczna są za lub przeciw czemuś, zaczyna węszyć podstęp, wytykać niedopowiedzenia, znajdować kontrargumenty. Czasami wchodzi do mnie do pokoju z tym znajomym błyskiem w oku i z jakimś zbiorem papierów w ręce. I pyta: zgadnij co to. Przewaznie są to statystyki pokazujące, że kraje, z których najczęściej się podśmiewamy przodują w jakiejś dziedzinie, są w czymś rozwinięte o wiele lepiej nie tylko od Polski, ale tez od krajów zachodnich, itp. Jejku, ile ja już widziałam statystyk o Rumunii, Ukrainie czy innych Urugwajach.
Podobnie jest z Michaelem. Miałam nieustanne wrażenie, że podczas procesu węszył. A raczej czuwał. Jak taki krokodyl, co niepozornie leży na brzegu, a wszystko obserwuje. Nie przeszkadzałam mu w tym. Bywało, że coś powiedział. Pamiętam głównie to, że gdzieś usłyszał /jakieś nocne dyskusje kogoś z kimś, polska tv/ jakoby cała ta sprawa z MJ była nowym rodzajem show, zafundowanym Amerykanom.
Bo początek procesu zbiegł się z serią porażek rządu amerykańskiego, te ich wojny, notowania giełdowe chyba itp.
Ale większość ludzi w Stanach nigdy się nie dowiedziała, że w ich kraju coś jest nie tak i że jego pozycja słabnie, bo..wszystkie serwisy informacyjne pokazywały Michaela. A nawet jeśli nie, to Michael w kajdankach był tak szokujący, że mózg nie przyswajał już niczego więcej.
W każdym razie przez to, że media były wobec MJa głośno na nie, mój tata, mam wrażenie, był cicho na tak.
W sumie to fajna cecha u niego, ta przewrotnośc i robienie na odwrót. Mniej więcej z tego powodu trafiłam do takiej a nie innej podstawówki.
Bo były dwie do wyboru. Obeznana znajoma poiwedziała, że ta pierwsza to porządna szkoła na wysokim poziomie, a do tej drugiej to sami Cyganie chodzą. No to mnie rodzice posłali do drugiej A bardzo fajna była. Niestety Cyganów nie było. Szkoda, bo lubię.
Chyba się rozgadałam...
Miało być o tym, że ja rozumiem Luth i że rodzice bywają dziwni.
Bo przy tym wszystkim pozytywnym czasami naprawde bywają denerwujący.
Tak jak Luth napisała z tym sprzątaniem pokoju.
Człowiek wpadnie na genialny pomysł, żeby posprzątać, już już bierze tę szmatkę a tu nagle słyszy "ale byś posprzątała tutaj, naprawdę...". Uhm. Czasami mam wrażenie, że mnie nie doceniają.
Przy czym nie przeszkadza im to snuć fantastycznych planów, że zostanę baletnicą, prezesem i kosmonautą.
A jak ja chcę być weterynarzem, pisarką i poławiaczem pereł, to co? He?!
No i niepotrzebnie się tyle martwią.
Chociaż juz też powoli oklapli, zbyt ruchliwa jestem, żeby się mogli połapać o co się teraz należy martwić, a o co już nie. W każdym razie martią się w grupach własnych, tylko czasami do mnie docierają te żale.
Ale ja rozumiem, że to normalne. Jak będe mieć dzieci, też będe się martwić.
To znaczy, o ile będę mieć. Chciałabym, ale nie wiem co by z tego wyrosło
Mam wrażenie, że jakis straszny off top bez ładu tu napisałam,a le nie chcce mi sie już tego sprawdzać, co zwykle w takich przypadkach czynię, tylko to wyśle i już.
Pzreważnie muzyki słucham na słuchawkach ale moi rodzice jakimś cudem i tak "wiedzą", czego ja słucham. Tylko Michaela Jacksona.
Juz im to przeszło na szczęście, bo było męczące.
A ja własnie wtedy niemal w ogóle nie słuchałam MJ, w sumie rzadko go słucham, w słuchawkach miewałam przeróżne rzeczy. Ale oni i tak wiedzieli. Ja słucham tylko MJ.
Już tego problemu nie ma, zresztą oni byli i są dość przychylni MJowi.
Mamie się podobał z wyglądu, z ruchu i z ogólnego show, tata ma preferencje muzyczne innego rodzaju, ale zaprzeczał jak "wytykałam", że go nie lubi. Zresztą to on był głównym sponsorem. I chyba oboje mają jakąs funkcje w mózgu, żeby coś zrobić na odwrót. Zwłaszcza tata. Jeśli media lub opinia społeczna są za lub przeciw czemuś, zaczyna węszyć podstęp, wytykać niedopowiedzenia, znajdować kontrargumenty. Czasami wchodzi do mnie do pokoju z tym znajomym błyskiem w oku i z jakimś zbiorem papierów w ręce. I pyta: zgadnij co to. Przewaznie są to statystyki pokazujące, że kraje, z których najczęściej się podśmiewamy przodują w jakiejś dziedzinie, są w czymś rozwinięte o wiele lepiej nie tylko od Polski, ale tez od krajów zachodnich, itp. Jejku, ile ja już widziałam statystyk o Rumunii, Ukrainie czy innych Urugwajach.
Podobnie jest z Michaelem. Miałam nieustanne wrażenie, że podczas procesu węszył. A raczej czuwał. Jak taki krokodyl, co niepozornie leży na brzegu, a wszystko obserwuje. Nie przeszkadzałam mu w tym. Bywało, że coś powiedział. Pamiętam głównie to, że gdzieś usłyszał /jakieś nocne dyskusje kogoś z kimś, polska tv/ jakoby cała ta sprawa z MJ była nowym rodzajem show, zafundowanym Amerykanom.
Bo początek procesu zbiegł się z serią porażek rządu amerykańskiego, te ich wojny, notowania giełdowe chyba itp.
Ale większość ludzi w Stanach nigdy się nie dowiedziała, że w ich kraju coś jest nie tak i że jego pozycja słabnie, bo..wszystkie serwisy informacyjne pokazywały Michaela. A nawet jeśli nie, to Michael w kajdankach był tak szokujący, że mózg nie przyswajał już niczego więcej.
W każdym razie przez to, że media były wobec MJa głośno na nie, mój tata, mam wrażenie, był cicho na tak.
W sumie to fajna cecha u niego, ta przewrotnośc i robienie na odwrót. Mniej więcej z tego powodu trafiłam do takiej a nie innej podstawówki.
Bo były dwie do wyboru. Obeznana znajoma poiwedziała, że ta pierwsza to porządna szkoła na wysokim poziomie, a do tej drugiej to sami Cyganie chodzą. No to mnie rodzice posłali do drugiej A bardzo fajna była. Niestety Cyganów nie było. Szkoda, bo lubię.
Chyba się rozgadałam...
Miało być o tym, że ja rozumiem Luth i że rodzice bywają dziwni.
Bo przy tym wszystkim pozytywnym czasami naprawde bywają denerwujący.
Tak jak Luth napisała z tym sprzątaniem pokoju.
Człowiek wpadnie na genialny pomysł, żeby posprzątać, już już bierze tę szmatkę a tu nagle słyszy "ale byś posprzątała tutaj, naprawdę...". Uhm. Czasami mam wrażenie, że mnie nie doceniają.
Przy czym nie przeszkadza im to snuć fantastycznych planów, że zostanę baletnicą, prezesem i kosmonautą.
A jak ja chcę być weterynarzem, pisarką i poławiaczem pereł, to co? He?!
No i niepotrzebnie się tyle martwią.
Chociaż juz też powoli oklapli, zbyt ruchliwa jestem, żeby się mogli połapać o co się teraz należy martwić, a o co już nie. W każdym razie martią się w grupach własnych, tylko czasami do mnie docierają te żale.
Ale ja rozumiem, że to normalne. Jak będe mieć dzieci, też będe się martwić.
To znaczy, o ile będę mieć. Chciałabym, ale nie wiem co by z tego wyrosło
Mam wrażenie, że jakis straszny off top bez ładu tu napisałam,a le nie chcce mi sie już tego sprawdzać, co zwykle w takich przypadkach czynię, tylko to wyśle i już.