: czw, 05 mar 2009, 11:55
autor: Maverick
W "TDCAU" nie było nic antysemickiego dopóki media tego tak nie pokazały... Nawet Żydzi dopiero wtedy zaczęli do dostrzegać
: czw, 05 mar 2009, 12:26
autor: Shulamitka
Sorry ale zważywszy na mój palestyńsko-żydowski nick
muszę wtrącić (och, na polskim forum taka dyskusja to woda na młyn ;P ) że żydowska spiskowa teoria dziejów nigdy mnie nie przekonywała... Słyszałam że "Żydzi są wszędzie" ale jakoś poza słowami niewiele z tego widać ;P No cóż...
Maverick pisze:W "TDCAU" nie było nic antysemickiego dopóki media tego tak nie pokazały... Nawet Żydzi dopiero wtedy zaczęli do dostrzegać
To pokazuje, że to media rozdmuchały sprawę, a nie wszędobylscy 3mający władzę Żydzi.
Tanczacy delfin pisze:Chciałbym, aby najbliższa płyta MJ'a, jeśli takowa wyjdzie była trochę zaangażowana społecznie - może coś o Iraku, Tybecie...
Też myślę, że byłoby ciekawie gdyby MJ poszedł trochę w kierunku Bono w tym względzie... Przecież też ma dużo do powiedzenia. A słodkopierdzących piosenek na runku mnóstwo
: czw, 05 mar 2009, 12:45
autor: M.Dż.*
akaagnes pisze:poza tym nie wiem,czy wszyscy wiedzą... podobno MJ podpadł mediom sterowanym przez Żydów (a przecież połowa Hollywood ,managerowie i zarządcy to Żydzi) głównie piosenką They Dont Care About Us (prześledźcie słowa), a potem poszło dalej, jakby :drogą kropelkową:
"Jew me, Sue me
Everybody do me"
Michael zdementował plotki, o swoich "złych zamiarach" już w roku 1995 (chyba) w wywiadzie dla Diane Saywer.
Twierdził wtedy, że te słowa odnoszą się do niego, jako ofiary i nie mają żadnego podłoża rasistowskiego.
Wydaje mi się, że Michael podpadł dziennikarzom bardziej piosenką "Privacy"
Faktem jest, że media wyjątkowo mało interesuje to, co sam Michael ma do powiedzenia w zakresie własnej twórczości i osoby.
Pamiętam, kiedy w wywiadzie dla Oprah, powiedział: "Staram się naśladować Jezusa", po czym szybko i stanowczo dodał z uśmiechem: "Staram się Go
naśladować-
nie twierdzę, że Nim
jestem, OK?".
Parę dni później, tabloidy dudniły o tym, że "Michael uważa się za Jezusa"
: sob, 07 mar 2009, 1:04
autor: Freddy
"Oświadczenie na temat zdrowia Michaela - dr Thome pisze, że Michael jest w dobrej kondycji i kończy finalizowanie umowy z przedsiębiorstwem rozrywkowym i ze stacją telewizyjną o światowym tourne i serii specjalnych wystąpień." - 23.12.2008r
Moim bardzo skromnym zdaniem to właśnie w Londynie ma być ta seria specjalnych wystąpień, a tourne dopiero przed nami. Marzeniem jest żeby te słowa stały sie faktem oraz żeby majkel nie ominął 40sto milionowego kraju jakim jest Polska.
We wczorajczym wystąpieniu wspomniał że to są jego ostatnie koncerty w Londynie, no i bardzo dobrze, 10,20 koncertów im wystarczy(alboo i więcej, cholera wie
. Przecież nie można być samolubem, niech londyńczycy podzielą się nim by zagrał jescze w innych krajach
: sob, 28 mar 2009, 12:55
autor: Maverick
Leonard Rowe pisze:“For the past 30 years, I have had a great feeling of admiration for Michael and his family,” said Rowe. “We worked hard together and made history on the ‘Off the Wall Tour.’ "
Czy Leonard Rowe, następca tajemniczego Thome'a Thome'a, sprawującego obowiązki na przemian z tajemniczą Celine Aponte, po tajemniczym zniknięciu Raymone Bain, postanowił w wypowiedzi mrugnąć do wszystkim okiem określając Destiny Tour jako Off The Wall Tour, czy może umknęła nam jakaś trasa, czy może to całe zamieszanie ze spokesmanami/mankami robi się coraz bardziej podejrzane?
: sob, 28 mar 2009, 13:50
autor: akaagnes
Kurcze, wiesz Mav., ja też się zastanawiałam. Niedawno poddałaś w wątpliwość istnienie niejakiego Thome Thome w mojej wypowiedzi na forum. Starałam się doszukać informacji o kolesiu, nawet pytałam znajomych z LA, w tym znajomą, która jest *w branży*, ale faktycznie nic nie znalazłam. Zwykle rzecznicy vel. managerowie gwiazd są widoczni, pokazują twarz swoją by zapewnić wiarygodnośc wypowiedzi swojemu zleceniodawcy. W karierze MJ było kilku takich (lecz nazwisk nie pamiętam). Teraz dzieje się coś dziwnego i masz rację, wzbudza podejrzenia. Że niby sam MJ jest sobie rzecznikiem i wypuszcza te newsy w prasę, a osoby jakoby kogoś innego niz on nie można sprecyzować....
Jesteśmy - jak to się mówi - wpuszczani w maliny...? już sama nie wiem co o tym myśleć. W końcu sama wyśle CV na stanowisko rzecznika prasowego MJ
: sob, 28 mar 2009, 14:08
autor: Maverick
Leonard Rowe jak najbardziej istnieje i jest o nim bardzo dużo informacji. Co nie zmienia faktu, że wokoł stanowiska rzecznika prasowego/prywatnego asystenta Michaela dzieją się jakieś dziwne rzeczy.
Dlaczego np. "promotor trasy" miałby przejąć obowiązki Thome Thome (lub kogokolwiek innego), który byl tylko spokesperson...
Od kiedy to Michael miałby mieć tylko jednego doradcę "od wszystkiego" zamiast kilku/kilkunastu specjalistów jak to zawsze bywało... Dlaczego miałby oglaszać w kolejnych oświadczeniach kto teraz kieruje jego biznesami?
I kilka innych pytań w tym stylu...
: sob, 28 mar 2009, 15:53
autor: akaagnes
Maverick pisze:Od kiedy to Michael miałby mieć tylko jednego doradcę "od wszystkiego" zamiast kilku/kilkunastu specjalistów jak to zawsze bywało... Dlaczego miałby oglaszać w kolejnych oświadczeniach kto teraz kieruje jego biznesami? Wariat
Wydaje mi się, ale podkreślam
wydaje, że obecnie Michaela naprawdę dotknął kryzys, może faktycznie ma duże problemy z kasą.
Począwszy od prozaicznych faktów zaobserwowanych przeze mnie, które nawet mogą być postrzegane jako śmieszne i bez sensu t.j:
* zawsze (kiedyś) garderoba MJ była bogata w różne stylowe ciuchy, nigdy nie pokazywał się często w tych samych outfitach, miał odjechane płaszcze, kurtki, spodnie, marynarki itd. a teraz ... w Londynie był w zasadzie chyba w jednych spodniach, w tej samej koszuli jednego i drugiego dnia (w teatrze i przy wyjeździe np.), ze zdjęć z LA widać,że płaszcz ,który nosi nie jest z najwyższej półki, upodobał sobie też jedne jedyne buty,już wszystkim znane.
* zawsze wokół niego było dużo ludzi, ochrona, jakiś menago tudzież opiekun campu, a teraz 3, 4 ochroniarzy i styknie. nawet koleżanka z Londynu wspominała w jednym poście,że przy przejściu do teatru dzieci Michaela znalazły się obok niej zupełnie bez ochrony. -to nie mają osobistych bodyguardów?
--- zapewne to dlatego,że obecnie MJ nie ma zbyt wiele kasy,by opłacić tych wszystkich ludzi dla niego pracujących, może zminimalizował ekipę do najpotrzebniejszych ludzi.. może nie chcąc jawnie powiedzieć - na razie nie mam osobistego rzecznika i oświadczenia piszę sam - wymyśla te wszystkie imiona potencjalnych spokesmanów, no nie wiem....
poszedł na układ z Edem Hardy i czasami ubiera się w jego ciuchy (niejednokrotnie zabawne),żeby napędzić mu sprzedaż, a np. on dostaje jakąś kolekcję za free.
Może to naiwnie i śmiesznie brzmi i takie podstawowe rzeczy, ale obserwując go ostatnio odnoszę właśnie takie wrażenie.
I tak pewnie sporo kasy mu poszło na wynajęcie tego domu w Bell Air ( nie kupno, tylko wynajęcie,też musi być jakiś powód), na zorganizowanie umowy z O2, konferencji-announcement, przylot do Londynu (chyba nawet prywatnym samolotem, nie?). Korzysta też z opieki lekarskiej jak wiadomo,pewnie też trochę za to mu schodzi pieniędzy...
A sporo stracił w poprzednich latach.Nie twierdze,że sprzedał dawne ciuchy czy coś, no nie wiem....
Ja tak myślę. A zarazem nie wiem co myśleć. Tylko to mi przychodzi do głowy.
: sob, 28 mar 2009, 18:53
autor: Maverick
:D
Myślę, że Michael z kasą problemów nie miał i nie ma i dowody na to bardzo łatwo znaleźć. Wynajem domu i inne takie tam to dla niego grosze, nawet gdyby przyjąć że nie korzysta z żadnych innych dochodów niż ATV (co oczywiście jest nonsensem i wygląda raczej na to, że Michael żyje z wszelkich innych dochodów a nie z tych właśnie). W każdym razie ATV to doroczne 2-3 mld dolarów przychodu. No a chyba głównym dowodem na brak problemów finansowych jest This Is It. Co to w ogóle za bzdura z tymi problemami finansowymi, ciągnie się to niemal równie długo jak historia z odpadającym nosem i jest równie kiepskim żartem... kto to wymyślił?
Moje pytanie zmierzały raczej w dokładnie przeciwnym kierunku ;) Nowej, że tak powiem, filozofii biznesowej, która naprawdę imponuje dyskrecją i tajemniczością. Czyżby lata 2000-2005 dały Michaelowi nieco materiału do przemyśleń na temat doboru współpracowników...?
Jak na moje - idzie lepsze.
: sob, 28 mar 2009, 21:19
autor: M.Dż.*
Maverick pisze:Czy Leonard Rowe, następca tajemniczego Thome'a Thome'a, sprawującego obowiązki na przemian z tajemniczą Celine Aponte, po tajemniczym zniknięciu Raymone Bain, postanowił w wypowiedzi mrugnąć do wszystkim okiem określając Destiny Tour jako Off The Wall Tour, czy może umknęła nam jakaś trasa, czy może to całe zamieszanie ze spokesmanami/mankami robi się coraz bardziej podejrzane?
Bosz.... A ja myślałam, że to już ze mną coś jest nie tak
Tak się, Dziewczyny, teraz zastanawiam....
A może roboczy tytuł tournee brzmiał "Of the Wall Tour"?
Jeśli przy nim faktycznie pracował, to mogło mu się tak w głowie zagnieździć?
Co do jednego doradcy od wszystkiego....
Choć to może dziwne, to zastanawiam się, czy nie chodzi raczej o ochronę przed zbyt wieloma osobami decyzyjnymi?
W końcu, proces wyciągnął na jaw jakieś dziwne ilości ludzi upoważnionych do reprezentowania Michael'a, w jakichś biżej nieokreślonych sytuacjach i stąd zrobił się straszny misz-masz.
Może chodzi o to, żeby jedna osoba decydowała o wszystkim? Wtedy jasno wiadomo, kto jest odpowiedzialny za sukcesy, ale i porażki?
Tak sobie filozofuję....
: pt, 10 kwie 2009, 19:18
autor: Maverick
Dochodzenia ciąg dalszy... robi sie naprawdę jak w telenoweli.
Otóż:
1. Rowe Entertaiment obwieszcza za pośrednictwem Champion Management, że
Leonard Rowe zostaje managerem Michaela.
2. Pojawiają się głosy, że Rowe to pomysł Papy Joe, który jak zwykle, przez całe życie Michaela, ma genialne pomysły na "pomaganie" mu w jego sprawach zawodowych. Michael wg "źródeł bliskich sprawie" miał propozycję wyśmiać i odrzucić.
3. Mamy w naszym dramacie też
Franka Dileo, który twierdzi, że obwieszczenie Rowe Entertainment jest fałszywe i że to on jest teraz managerem i razem z AEG mają zamiar pozwać Rowe'a.
4. AEG z kolei utrzymuje, że w sprawie koncertów kontaktują się tylko z
Dr Thome Thome i z nikim innym i że to on własnie jest managerem Michaela. Randy Phillips z AEG dodał również, że nie planuje pozwu przeciwko Rowe.
5. Ponadto Rowe, jak wiadomo, został pozwany przez R. Kelly'ego za oszustwa przy jego ostatniej trasie. Kelly proces wygrał. Podobnie miała się sprawa z Ne-Yo - jego też Rowe oszukał i przegrał sprawę z nim w sądzie.
6. Aktualnie z panem Rowe próbują skontaktować się autorzy artykułów wokół sprawy managera Michaela - na razie nikomu się to nie udało, Rowe się rozpłynął w powietrzu.
Encore: "Czy manager Michaela Jacksona mógły łaskawie wstać?" -
http://sk9.pl/779856.html
Mamy więc trzech potencjalnych managerów i dwie tajemniczo zaginione managerki.
No jaja jak berety, może to z okazji wielkanocy
: pn, 15 cze 2009, 12:11
autor: Maverick
Artykuł niczym rozdział z Taraborelliego, z tymi wszystkimi "pewnikami". linkami biznesowymi, wyssanymi z palca teoriami i efektami specjalnymi... Z tym że... czasami, tylko czasami, gdy się pójdzie dalej za jakąś taraborelliowską bzdurą, na własną rękę posprawdza fakty i mity nakreślone przez niego, to okazuje się ona całkiem prawdziwa.
Stąd ten artykuł. Lektura obowiązkowa.
To this financier, Michael Jackson is an undervalued asset
Others have tried to revive the onetime pop star's performing career. Tom Barrack is convinced he's the 'caretaker' to do it.
By Chris Lee and Harriet Ryan
May 31, 2009
Tom Barrack, a Westside financier who made billions buying and selling distressed properties, flew to Las Vegas in March 2008 to check out a troubled asset. But his target was not a struggling hotel chain or failed bank.
It was Michael Jackson. The world's bestselling male pop artist was hunkered down with his three children in a dumpy housing compound in an older section of town. At 49, he was awash in nearly $400 million of debt and so frail that he greeted visitors in a wheelchair. The rich international friends who offered him refuge after his 2005 acquittal on molestation charges had fallen away. His Santa Barbara ranch, Neverland, was about to be sold at public auction.
In Jackson, Barrack saw the sort of undervalued asset his private equity firm, Colony Capital, had succeeded with in the past. He wrote a check to save the ranch and placed a call to a friend, the conservative business magnate Philip Anschutz, whose holdings include the concert production firm AEG Live.
Fifteen months later, Jackson is living in a Bel-Air mansion and rehearsing for a series of 50 sold-out shows in London's O2 Arena. The intervention of two billionaires with more experience in the board room than the recording studio seems on course to accomplish what a parade of others over the last dozen years could not: getting Jackson back on stage.
His backers envision the London shows as an audition for a career rebirth that could ultimately encompass a three-year world tour, a new album, movies, a Graceland-like museum, musical revues in Las Vegas and Macau, even a "Thriller" casino.
"You are talking about a guy who could make $500 million a year if he puts his mind to it," Barrack said recently. "There are very few individual artists who are multibillion-dollar businesses. And he is one."
Others have tried to resurrect Jackson's career, but previous attempts have failed, associates say, because of managerial chaos, backbiting within his inner circle and the singer's legendary flakiness.
Even as Jackson's benefactors assemble an all-star team -- "High School Musical's" Kenny Ortega is directing the London concerts -- there are hints of discord. Last week, two different men identified themselves as the singer's manager and a month before, a respected accountant who had been handling Jackson's books was abruptly fired in a phone call from an assistant.
But his backers downplay the problems. "He is very focused. He is not going to let anybody down. Not himself. Not his fans. Not his family," said Frank DiLeo, his current manager and a friend of three decades.
Jackson needs a comeback to reverse the damage done by years of excessive spending and little work. He has not toured since 1997 or released a new album since 2001, but has continued to live like a megastar.
To finance his opulent lifestyle, he borrowed heavily against his three main assets -- his ranch, his music catalog and a second catalog that includes the music of the Beatles that he co-owns with Sony Corp. By the time of his 2005 criminal trial, he was nearly $300 million in debt and, according to testimony, spending $30 million more annually than he was taking in.
Compounding his money difficulties are a revolving door of litigious advisors and hangers on. Jackson has run through 11 managers since 1990, according to DiLeo.
At least 19 people -- financial advisors, managers, lawyers, a pornography producer and even a Bahraini sheik -- have taken Jackson to court for allegedly failing to pay bills or backing out of deals. He settled many of the suits. Currently, he is facing civil claims by a former publicist, a concert promoter and the writer-director of his "Thriller" video, John Landis.
John Branca, an entertainment lawyer who represented Jackson for more than 20 years, blamed the singer's financial straits partly on his past habit of surrounding himself with "yes men." Branca advised Jackson to buy half of the Beatles catalog in 1985 for $47.5 million. The catalog is now estimated to be worth billions and the purchase is considered his smartest business decision.
"The paradox is that Michael is one of the brightest and most talented people I've ever known. At the same time, he has made some of the worst choices in advisors in the history of music," said Branca, who represents Santana, Nickelback and Aerosmith, among others. He said he split with the singer because Jackson invited into his inner circle "people who really didn't have his best interests at heart."
The singer's financial predicament reached a crisis point in March 2008 when he defaulted on a $24.5-million loan and Neverland went into foreclosure. Jackson's brother Jermaine enlisted the help of Dr. Tohme Tohme, an orthopedic surgeon-turned-businessman who had previously worked with Colony Capital.
Tohme reached out to Barrack, who said he was initially reluctant to get involved because Jackson had already sought advice from fellow billionaire and Barrack's friend Ron Burkle.
"I said, 'My God, if Ron can't figure it out, I can't figure it out,' " Barrack said.
But he was drawn to the deal. He owns a ranch five miles from Neverland, and his sons were among local children Jackson invited over for field days at the ranch. With the auction of Jackson's home and possessions just days away, Barrack made the singer a proposition.
"I sat down with him and said, 'Look . . . we can buy the note and restructure your financial empire,' " Barrack said. But, he told him, "what you need is a new caretaker. A new podium. A new engine."
Tohme, who acted as Jackson's manager until recently, recalled the urgency of the situation. "If he didn't move fast, he would have lost the ranch," Tohme said. "That would have been humiliating for Michael."
Jackson and Barrack reached an agreement within seven days. Colony paid $22.5 million and Neverland averted foreclosure.
Jackson has not spoken publicly since a March news conference and his representatives declined to make him available for an interview.
Barrack said his position outside the music industry seemed to endear him to Jackson. "He looks at me like 'the suit.' I have credibility because I don't live in that world. I'm not interested in hanging around him. I'm not interested in girls. I'm not interested in boys. I'm not interested in drugs," Barrack said.
After buying Neverland, Barrack called his friend Anschutz. Barrack said the prospect of helping Jackson, given his recent criminal case, gave Anschutz, a devout Christian, pause. (Anschutz declined to be interviewed.)
Barrack had spent significant time with Jackson and praised him as "a genius" and devoted father. Ultimately, Anschutz agreed to put Jackson in touch with Randy Phillips, the CEO of his concert subsidiary.
As the head of AEG Live, Phillips oversees a division that grossed more than $1 billion last year and has negotiated such lucrative bookings as Celine Dion's four-year, $400-million run in Las Vegas and Prince's 21 sold-out dates at the O2 Arena in 2007.
Phillips had his eye on Jackson for some time. In 2007, Phillips approached the singer with a deal for a comeback, but Jackson, who was working with different advisors, turned him down. "He wasn't ready," Phillips recalled.
This time, however, Jackson was receptive. He needed the money, and he has a second, more personal reason: His children -- sons Prince Michael, 7, and Michael Joseph Jackson Jr., 12, and daughter Paris Michael Katherine, 11 -- have never seen him perform live.
"They are old enough to appreciate and understand what I do and I am still young enough to do it," Phillips quoted Jackson as saying.
Jackson stands to earn $50 million for the O2 shows, "This Is It" -- $1 million per performance not including revenue from merchandise sales and broadcast rights. Jackson is considering options including pay-per-view and a feature film. But the real money would kick in after his final curtain call in London.
AEG has proposed a three-year tour starting in Europe, then traveling to Asia and finally returning to the United States. Although Jackson has committed only to the O2 engagement thus far, Phillips estimates ticket sales for the global concerts would exceed $450 million. Such a rebound could wipe out Jackson's massive debt.
"One would hope he would end up netting around 50% of that," Phillips said.
Barrack, the man who set Jackson's comeback in motion, has seen his net worth drop with the financial crisis. Forbes estimated his wealth at $2.3 billion around the time he met Jackson, but he is now merely a multimillionaire. He said that the economic downturn makes Jackson more attractive as an investment because his value has been overlooked: In times like this, he said, "finding little pieces of information that others don't have" is more important than ever.
His company isn't exposed to any risk by working with Jackson. All the money Colony has put up is backed by the value of Neverland and related assets, he said. If Jackson regains firm financial footing, Barrack's company could be a partner in future deals. "When he looks back and says, 'Who took the risk? Who was there?' I mean, he gets it. So that's my hope," Barrack said.
It all depends on what happens July 13 when the lights go down in the O2 Arena. Doubts about Jackson's reliability are widespread because of his long concert hiatus. Those concerns were heightened earlier this month when the show's opening night was pushed back five days. Phillips and Ortega, the director, blamed production problems and said Jackson was ready to perform.
Fans demonstrated their faith in Jackson months ago when they snapped up 750,000 tickets for shows through March 2010 in less than four hours. "We could have done 200 shows if he were willing to live in London for two years," Phillips said.
In addition to the more than $20 million AEG is paying to produce the shows, the company is putting its reputation on the line for a performer with a track record of missed performances and canceled dates. "In this business, if you don't take risks, you don't achieve greatness," Phillips said.
But the problems that have bedeviled Jackson in the past -- infighting, disorganization and questionable advisors -- persist.
In an interview last week, Tohme identified himself as the singer's "manager, spokesman, everything" and spoke about the benefits of dealing with business titans Barrack and Anschutz rather than their "sleazy" predecessors. "Michael Jackson is an institution. He needs to be run like an institution," Tohme said.
The next day, however, longtime Jackson associate DiLeo claimed he was Jackson's manager and said Tohme had been fired a month and a half earlier. Tohme denied being fired but declined further comment.
In April, Jackson fired the accounting firm, Cannon & Co., that had worked for him for a year, according to an accountant who worked on his finances. In his corner office high above Century City, Barrack is sanguine about reports of disharmony. "You have the same thousand parasites that start to float back in and take advantage of the situation and that has happened a little at the edges." But, he added, he had confidence in AEG's ability to keep Jackson focused.
The concerts, Phillips acknowledged, are a do-or-die moment for Jackson. "If it doesn't happen, it would be a major problem for him career-wise in a way that it hasn't been in the past," he said.
-> temat posprzątany 26 grudnia 2009.
mav.
f
: wt, 23 lis 2010, 19:18
autor: Margareta
A ja nadal mam problem z "Hold My Hand".
Melodia po jakimś czasie wpada w ucho, Akon nawet nie wyje tak jak zazwyczaj, tzn. przesłanie jest, piosenka bardzo "radio - friendly" i zapewne będzie dużym przebojem, ale wyczuwam w tym jeden wielki koniukturalizm który zapewne miał przykryć brak weny twórczej i pomysłów na muzykę w ostatnich latach albo również brak odwagi na wyjście poza schemat tworzenia łatwych przebojów, zgodnych z najnowszymi trendami w muzyce.
Nie będę owijała w bawełnę, że byli i są artyści bardziej kreatywni i odważniejsi w podążaniu własną drogą niż Michael, chociażby Marvin Gaye, Stevie Wonder, George Clinton (z obecnych wielkie nadzieje pokładam w Alicii Keys i Janelle Monae). Nie zawsze ich kreatywność miała przełożenie na sukces komercyjny (w przypadku Marvina brak promocji "Here, My Dear", albumu nie tylko moim zdaniem, wybitnego), ale fakt, że teraz ich płyty wymienia się nie tylko w różnych rankingach przez szanowane pisma muzyczne jako wybitne. Nie mówi się z kolei w ten sposób o ostatnich dokonaniach Michaela. Chyba rację ma George Michael, mówiąc, że status supergwiazdy przeszkodził mu w kreatywności.
Pewnie mnie niektórzy fani "Hold My Hand" po tym co napisałam, zjedzą na śniadanie, ale sorry - trudno mi myśleć inaczej, słuchając tego kawałka.
: wt, 23 lis 2010, 20:20
autor: SuperFlyB.
Margareta pisze:Nie będę owijała w bawełnę, że byli i są artyści bardziej kreatywni i odważniejsi w podążaniu własną drogą niż Michael, chociażby Marvin Gaye, Stevie Wonder, George Clinton (z obecnych wielkie nadzieje pokładam w Alicii Keys i Janelle Monae). Nie zawsze ich kreatywność miała przełożenie na sukces komercyjny (w przypadku Marvina brak promocji "Here, My Dear", albumu nie tylko moim zdaniem, wybitnego), ale fakt, że teraz ich płyty wymienia się nie tylko w różnych rankingach przez szanowane pisma muzyczne jako wybitne. Nie mówi się z kolei w ten sposób o ostatnich dokonaniach Michaela. Chyba rację ma George Michael, mówiąc, że status supergwiazdy przeszkodził mu w kreatywności.
Oj tak, bałem się przyznać, że tak jest/było, wielkie dzięki, że zrobiłaś to za mnie (sam widzę problem w tym, że MJ widział tylko mainstream, tak jakby mniej komercyjnych wykonawców w ogóle nie było. I w końcu inspiracji zabrakło).
Taka mała dygresja od tematu...
Uch, ach, aow! Będę miał mój pierwszy singiel Michaela!!! Może piosenka nie jakaś świetna, ale co tam. Easy - listening
: śr, 24 lis 2010, 15:12
autor: Margareta
SuperFlyB. pisze: Oj tak, bałem się przyznać, że tak jest/było, wielkie dzięki, że zrobiłaś to za mnie (sam widzę problem w tym, że MJ widział tylko mainstream, tak jakby mniej komercyjnych wykonawców w ogóle nie było. I w końcu inspiracji zabrakło).
Taka mała dygresja od tematu...
Nie ma za co
.
Cały problem w tym, że przecież Michael słuchał naprawdę wartościowej muzyki artystów co prawda, nie "alternatywnych" czy "niszowych", ale takich z których jak najbardziej można brać przykład jeśli chodzi o kreatywność. Do tego fascynacja muzyką klasyczną... Dlaczego nie wziął przykładu ze swoich idoli i nie podszedł podobnie do tworzenia nowych utworów tylko poszedł po najniższej linii oporu? "Hold My Hand" mogłaby nagrać pierwsza z brzegu gwiazdka pop - wykonanie Michaela nie jest ani porażające ani wyjątkowe.
Chyba, że tak naprawdę nie jest takim geniuszem za jakiego go mam i te wszystkie genialne utwory spod jego ręki wyszły mu tak jakoś przypadkowo? Może był to kilkurazowy wybryk, a oczekiwania co do utrzymania poziomu okazały się zbyt wysokie jak na jego faktyczne możliwości? Może "Hold My Hand" to to na co go przeciętnie stać? Jeśli tak to sorry - musiałam być wyjątkowo zaślepiona zostając ponad rok temu fanką. Jest też inna możliwość - bardzo dobre utwory nagrane w ostatnich latach to te nagrane z Will.I.Am - em których on nie chce publikować.
Mam nadzieję, że przynajmniej teledysk do "Hold My Hand" będzie się dobrze oglądało. Pytanie tylko ile w tym urzeczywistnionej wizji Michaela, a ile producentów.