Strona 704 z 986

: ndz, 11 lip 2010, 23:39
autor: Margareta
Powiedzmy, że Ci wierzę z tym "przepadaniem". nenene Chociaż inaczej pojmuję to słowo.
Na tamtym etapie liczyła się właśnie ta świeżość Michaela. Był już doświadczonym artystą, ale wciąż bardzo młodym, więc tamta płyta była idealnie dopasowana do jego wieku i tego co już wiedział na temat tworzenia.
Nie wiem o co pokłóciliście się z "Don't Stop...", my od pierwszych dźwięków żyjemy w bardzo dobrej komitywie. Podobnie z "Girlfriend". Nie chcesz, nie wyciągaj ręki na zgodę, chociaż ja uważam, że zgoda buduje. ;-)

: ndz, 11 lip 2010, 23:53
autor: songbird
Widzisz kaem, darzyć miłością daną płytę, nie znaczy wcale wielbić bezkrytycznie każdą z piosenek, które się na niej znajdują. Ja mam również swój prywatny ranking utworów na Off The Wall ( przyznam ,że w dużej mierze czołówka pokrywa się z Twoją) i zdaję sobie sprawę, że Girlfriend nie znajduje się w tej czołówce, powiem więcej, zamyka stawkę. Nie znaczy to jednak, że mam jej nie lubić, lubię i to bardzo. Nie przeszkadza mi zupełnie fakt, że to dzieło Paula, którego nie znoszę, nie cierpię jego głosu, nie lubię jako człowieka, ale szanuję jako artystę. Na szczęście, mogę słuchać tej piosenki w wykonaniu Michaela.
Uważam za czysto akademickie Twoje takie psychologiczno-filozoficzne rozważania z jakiego powodu piosenka ta znalazła się na albumie MJ, to wiedzą tylko sami zainteresowani. Niemniej jest i moim skromnym zdaniem nie jest taką totalną bzdurą, całkiem zgrabnie wkomponowuje się w całość. Zgadzam się, że nie jest najwyższych lotów, ale nie przesadzajmy, poza tym wybór jaki tu mamy, cóż, jest praktycznie żaden, więc wybiera się taki utwór, który darzy się sentymentem. W moim przypadku jest to akurat Girlfriend, a nie forsowane przez Ciebie Nite Line.

Powiem jeszcze, że w całej stawce jest jedna piosenka, która wyróżnia się zdecydowanie, która powinna już odpaść z gry i którą próbowałam bronić wcześniej, a mianowicie I'm in love again, ale niestety, nikt tutaj nie potrafi docenić jej wartości.

: ndz, 11 lip 2010, 23:57
autor: Margareta
Heh, na moim prywatnym niebie "Girlfriend" leci bardzo wysoko. ;-)
Za "I'm In Love Again" zabiorę się później. Lubię głos Minnie Riperton, więc głos również oddam.

: pn, 12 lip 2010, 10:22
autor: a_gador
Margareta pisze:A co do "Don't Stop", jeżeli geniusz "OTW" nie leży w tej piosence, to dlaczego Michael dostał za nią swoje pierwsze Grammy?
Ja bym tak nie przywiązywała wagi do kwestii nagród, przynajmniej z punktu widzenia fana, czy też melomana. Bo artyście to i owszem - zawsze miło gdy się zostanie docenionym i nagrodzonym przez środowisko. I Michael miał w tym względzie swoje miażdżące dla innych artystów i spektakularne sukcesy, ale i bolesne porażki. Nagroda Grammy dla Off the wall jedynie za najlepsze męskie wykonanie w kategorii R&B dla Don't stop til you get enough była dla Michaela policzkiem, z którego wyciągnął wnioski. Efektem był Thriller. Wiadomo klasa i deszcz nagród, ale potem... bywało różnie. Dla mnie jako miłośnika muzyki, filmu, czy literatury nagrody nie są aż tak ważne. Szczerze mówiąc, to nawet wyróżnienia dla MJ średnio mnie interesują, ale trudno uciec od ciągłego przytaczania całej tej wyliczanki w mediach. Jeśli mi się coś podoba, jeśli to cenię i szanuję i chętnie powracam do słuchania, oglądania, czy lektury to nie potrzebuję potwierdzenia w postaci nagród, bo ci którzy je przyznają nie zawsze kierują się jedynie walorami artystycznymi. I właśnie ta niejednoznaczność w wyborze, brak jasnych reguł mnie odstręcza od uznania ich wartości. Częściej chodzi o interesy, kunktatorstwo niż o docenienie pracy, czy talentu. Jasne, że taka etykietka "zdobywca Grammy", "zdobywca Oskara" przyciąga uwagę, przysparza laureatom popularności, co przekłada się na korzyści przede wszystkim finansowe. Ale ja nie wierzę tak w ich prestiż.

: pn, 12 lip 2010, 10:46
autor: Margareta
A jak owszem bo jednak nagrody przyznają ludzie którzy pojęcie o muzyce mają (choć oczywiście, bywa, że ich decyzje są szokujące i niesprawiedliwe dla niektórych). Michael był nieusatysfakcjonowany tylko jedną Grammy bo był przekonany, że zasłużył na więcej (ja również).
Co do tego braku jasnych reguł, niejednoznaczności, to się zgadzam, są krytycy którzy postępują w taki sposób. Jednak uważam też, że nagrody i dobre czy wręcz entuzjastyczne recenzje, napisane przez ludzi osłuchanych, znających się na muzyce, sztuce, są też znakiem tego, że warto na coś zwrócić uwagę. Ja np. często czytam recenzje nim wysłucham płyty, a potem weryfikuję czy się z nimi zgadzam.
Chociaż w przypadku "Don't Stop..." było tak, że najpierw zakochałam się w niej, a potem dowiedziałam, że jest wysoko ceniona również przez krytyków. ;-)

: pn, 12 lip 2010, 12:42
autor: a_gador
Margareta pisze:Ja np. często czytam recenzje nim wysłucham płyty, a potem weryfikuję czy się z nimi zgadzam.
Skłamałabym pisząc, że ja tego nie robię. Oczywiście, że czytam, ale jak piszesz, trzeba wyrobić sobie własne zdanie, niezależne od recenzentów i krytyków. Najlepiej polegać na własnej wrażliwości i intuicji. Na własnym guście. Im bardziej zagłębiamy się w jakiś temat, w czyjąś twórczość, tym więcej wiemy o twórcy, walorach jego dzieł, ale też potrafimy wskazać, że coś mu nie wyszło i stać go na więcej. Krótko mówiąc wyrabiamy u siebie refleksyjny, krytyczny odbiór sztuki, bez popadania w skrajności. Nie boimy się powiedzieć "doceniam, ale...". To my wybieramy, co nam się podoba, a co nie. Lubię Najsłabsze Ogniwo, właśnie za różnorodność: ocen, wypowiedzi, uzasadnień i gustów. Niektórzy piszą kwieciście i elokwentnie, inni krótko i dosadnie, bez ozdobników, ale KAŻDY ma jakieś zdanie rozwijające dyskusję i skłaniające do przemyśleń, czy może nie deprecjonuję lub zbyt wysoko cenię tę lub inną piosenkę. Czasami weryfikuję moje opinie i sądy, czasem jednak nie.

: pn, 12 lip 2010, 14:18
autor: Mariurzka
a_gador pisze:trzeba wyrobić sobie własne zdanie, niezależne od recenzentów i krytyków. Najlepiej polegać na własnej wrażliwości i intuicji. Na własnym guście. Im bardziej zagłębiamy się w jakiś temat, w czyjąś twórczość, tym więcej wiemy o twórcy, walorach jego dzieł, ale też potrafimy wskazać, że coś mu nie wyszło i stać go na więcej. Krótko mówiąc wyrabiamy u siebie refleksyjny, krytyczny odbiór sztuki, bez popadania w skrajności. Nie boimy się powiedzieć "doceniam, ale...". To my wybieramy, co nam się podoba, a co nie.
Też bym skłamała, pisząc, że nie czytam w ogóle recenzji. Ale czy uzależniam od nich kupno płyty, czy też mój stosunek do niej? Niekoniecznie. Zbyt wiele razy zdarzało się tak, że coś co podobało się większości - mnie nie podobało się zupełnie. Może mam "skrzywiony gust"? Nie wiem, może. Wiem natomiast, że to, co stoi na mojej półce; to, co gości w moim odtwarzaczu to wynik moich (nie krytyków) sympatii. Zresztą - już barokowi filozofowie stwierdzili, że piękno jest subiektywne, bo zależy od naszych wspomnień, związanych z danym dziełem sztuki. Coś, co mile kojarzy się jednemu - drugiemu już nie musi. Gdybyśmy wszyscy mieli takie samo zdanie jakakolwiek dyskusja byłaby piekielnie nudna, a nawet dyskusją nie dałoby się jej nazwać.
songbird pisze:Uważam za czysto akademickie Twoje takie psychologiczno-filozoficzne rozważania z jakiego powodu piosenka ta znalazła się na albumie MJ, to wiedzą tylko sami zainteresowani.
Pewnie, że najważniejszy jest sam odbiór muzyki, bez całej tej otoczki, bo to się liczy najbardziej, ale te opowieści (nie tylko kaema) zawsze czytam z ciekawością. Nie uzależniam od nich swojego głosu, czy swojej opinii, ale fajnie jest wiedzieć, jak się coś urodziło. Tu przychylam się do opinii a_gador - każdy z nas tu piszących coś wnosi, nawet jeśli z sądami, które głosi, niezbyt się zgadzamy.
songbird pisze:Powiem jeszcze, że w całej stawce jest jedna piosenka, która wyróżnia się zdecydowanie, która powinna już odpaść z gry i którą próbowałam bronić wcześniej, a mianowicie I'm in love again, ale niestety, nikt tutaj nie potrafi docenić jej wartości.
Nie jesteś sama. Ja tę kompozycję bardzo lubię i bliska jest ta chwila, w której zacznę jej bronić, tak więc bez obaw!

: pn, 12 lip 2010, 19:03
autor: Lika
Man in the mirror pisze: PS:ciekawi mnie na kogo uradowana Lika zagłosuje... Gone too soon odpadło :D
To łatwe do przewidzenia jest... hmm, a może nie :>

W każdym razie nie mam zamiaru szarpać się z P. McCartney'em & MJem o dziewczynę. Niech sobie dwa zacietrzewione koguciki wyrywają swoją "girlfriend". Jak będzie cwana - zgodnie z powiedzeniem: gdzie dwóch się bije... zrobi unik i w tango pójdzie z trzecim piernikiem :P

Nie lubię niedomówień, wolę klarowne sytuacje. Stawiam na miłość w czystej postaci. O taką jak tutaj:

I'm In Love Again
songbird pisze: Powiem jeszcze, że w całej stawce jest jedna piosenka, która wyróżnia się zdecydowanie, która powinna już odpaść z gry i którą próbowałam bronić wcześniej, a mianowicie I'm in love again, ale niestety, nikt tutaj nie potrafi docenić jej wartości.
Jak to nikt...? Poczułam się zignorowana ;-)
Margareta pisze:
Za "I'm In Love Again" zabiorę się później. Lubię głos Minnie Riperton, więc głos również oddam.
Mariurzka pisze: Nie jesteś sama. Ja tę kompozycję bardzo lubię i bliska jest ta chwila, w której zacznę jej bronić, tak więc bez obaw!
To co dziewczyny, w jedności siła :knuje: ?

: pn, 12 lip 2010, 19:27
autor: songbird
Lika pisze:Jak to nikt...? Poczułam się zignorowana
Wybacz Lika japrosic , mea culpa, mea maxima culpa. Jak mogłam zapomnieć, że byłaś jedyną osobą, która wspierała mnie w obronie I'm In Love Again. Mogę tłumaczyć się tylko upałem i jego wpływem na pracę moich szarych komórek:-)
Widzę, że grono zwolenniczek pomalutku powiększa się, więc jest szansa, żeby w następnej rundzie wyrwać ten niezwykły utwór z oślej ławki, w tej jest to nierealne. Z niekłamaną radością znów oddam na niego swój głos :) Teraz pozostanę jednak wierna pierwszemu wyborowi bo zmienność nie leży w mojej naturze ;-)

: pn, 12 lip 2010, 22:17
autor: M.Dż.*
Man in the mirror pisze:ps:Mam nadzieje, że M.Dż* wybaczysz mi te agitacje : japrosic
Wybaczyć wybaczę- ja łatwo wybaczam.
Ale jeden głos uszczknę :diabel:
Joke taki ;-)

Aaaaale tak sobie zerkam i znów mamy "Nite Line", które się gdzieś panoszy w czołówce. Na tym etapie? Skandal! :mlotek:
To, jako naczelny mieszacz ostatnich rund w NO, powiem, że głosuję na..... hmmm.... na "the Girl is Mine" czy "You are my life"....? :knuje:
"You are my life", bo jest utworem po 25 czerwca szalenie trafiającym w moje serce.
Wogóle od początku zaintrygował mnie ten walczyk, który Michael nagrał i te słowa i to natchnienie w głosie....
Nie powiem, że to utwór, który by mnie jakoś nadzwyczajnie porywał, ale na pewno intryguje. I za to głos na niego.

....iiiii... mamy REMIS!!! :diabel2:
Po 7 głosów uzyskały "You are my life" i "Nite Line" :banan:
Głosujemy! :smiech:

: pn, 12 lip 2010, 22:22
autor: Moscan
Nite Line, ponownie...

: pn, 12 lip 2010, 22:23
autor: anialim
ponownie You Are My Life

: pn, 12 lip 2010, 22:25
autor: ona
Oj zdecydowanie You are my life. Że niby przesłodzone, patetyczne i kit? Trudno, widocznie lubie "kit" w wykonaniu Michaela :) I ma piękne słowa. I jest taka.. prawdziwa :)

: pn, 12 lip 2010, 22:26
autor: kaem
Nite Line
Bo chcę już bronić duet z Minnie. Ekipa wreszcie się zebrała.

: pn, 12 lip 2010, 22:38
autor: littleme
You Are My Life