Strona 711 z 986
: sob, 24 lip 2010, 15:07
autor: M.Dż.*
kaem pisze:W zastępstwie M.Dż.*, która pewnie głosuje na Why. A ja nie wiem dlaczemu jej tu nie ma, holly crap.
Ugh!
Przepraszam za nieobecność....
Niestety tak już jest, ze żeby jedni mogli się urlopować, inni muszą pracować za dwóch
A gadanie do komputera przez 10 godzin z małą przerwą na kawusię powoduje, że kiedy przychodzi chwila dla siebie, ostatnią rzeczą na którą mam ochotę to odpalić komputer.
Uczulenia dostałam- co poradzę?
Wolę ten czas spędzić ze swoimi "dziećmi"
Tak tak, próbuję się tłumaczyć i wziąć Was na litość- może to coś da.
I tak, wiem- tylko winny się tłumaczy. Ale czuję się winna i nic na to nie poradzę
Kaem, dzięki za podsumowanie
Miałeś nosa- "Why" uwielbiam. Pewnie również dlatego, że to słowo kołacze mi się po głowie od ponad roku z nieco większą nachalnością niż kiedykolwiek przedtem.
W tej rundzie na razie głosu nie oddam, bo dziś chodzą mi pogłowie dwie piosenki z tego zestawienia.
Ciekawe, czy zostanie mi tak do poniedziałku....
: sob, 24 lip 2010, 16:38
autor: Margareta
W głosowaniu zdaniem kaema bierze udział największe muzyczne dziadostwo. Ja czuję całą sobą, że niesłusznie poszły do kąta. Pokuszę się o stwierdzenie , że większość z nich została skrzywdzona, siadając w "oślej ławce".
No więc tak:
Ja słyszę wpływy funku - kaem nie. Widocznie innego funku słuchamy. Albo nasze uszy inaczej odbierają dźwięki. I dobrze.
Nie będę toczyła sporu o jej wyższości nad "The Girl Is Mine" gdyż obydwie wywołują u mnie różne emocje których nie da się porównać. Tę drugą lubię bo wywołuje uśmiech i jest sympatyczna, tę pierwszą - bo była jedną z pierwszych usłyszanych piosenek od których TO się zaczęło:
"GIRLFRIEND"
: sob, 24 lip 2010, 16:49
autor: kaem
Margareta pisze:W głosowaniu zdaniem kaema bierze udział największe muzyczne dziadostwo.
Eeejhej! Większe, nie największe. Chodziło o konkretną piosenkę, OMC, mianowicie. "Największe" sugerowałoby, że cała reszta jest do kosza.
Proszę mi tu nie siać fermentu ;)
: sob, 24 lip 2010, 16:53
autor: Mandey
kaem pisze:Podpucha, na które dziewczyny, Majkelzawszespoko i Mandey nabrali się, bo ckliwa i niby moment w historii Michaela miała. Plizzz. To tak, jakby uznać Coco Jumbo za ważny utwór, bo w rmfie grali, kiedy Michaela uniewinniono.
Tu nie ma nic śmiesznego.
Coco Jamboo jakby nie patrzeć to też ważny utwór jest, któremu poniekąd Michael coś zawdzięcza.
Dawno nie głosowałem...
To co? Może wreszcie teraz
One More Chance. Uzasadniałem naście stron temu :]
: sob, 24 lip 2010, 17:46
autor: littleme
One More Chance
(Uh.. huh....Alright)
(uh.. huh.... dobrze) [przekł. dirty diana: MJ Translate]
Czy każdy ma już swój typ na zwycięzcę konkurencji? Bo jest taka jedna czarna perła... Jak wygra otworzę szampana...
: sob, 24 lip 2010, 18:35
autor: lazygoldfish
nie wiem już na co głosować... niech odpadnie We Be Ballin'
można było z tym kawałkiem zrobić wiele fajnych rzeczy, wyszło jak wyszło, ale jak teraz odpaliłam sobie wszystkie te utwory po kolei to tylko do tego wróciłam jeszcze raz i jeszcze raz, i słucham po raz piąty chyba. Średni raperzy, ale dobrego wokalistę mają, i to o czym wspomniał wcześniej Moscan - podkład z fajnym beatem, który zdecydowanie wyróżnia, w pozytywnym tego słowa znaczniu, We Be Ballin' na tle tego co zostało.
: sob, 24 lip 2010, 19:25
autor: Margareta
kaem pisze:Margareta pisze:W głosowaniu zdaniem kaema bierze udział największe muzyczne dziadostwo.
Eeejhej! Większe, nie największe. Chodziło o konkretną piosenkę, OMC, mianowicie. "Największe" sugerowałoby, że cała reszta jest do kosza.
Proszę mi tu nie siać fermentu ;)
Aha, okay, rozumiem.
Patrz jakie to towarzystwo przekorne. Przed chwilą wytypowałeś "OMC" na "zwycięzcę" w kategorii "największa szmira", a tu bach! 2 głosy! :D
: sob, 24 lip 2010, 21:02
autor: songbird
Jeżeli pachnące latem zakochanie opuściło w końcu oślą ławkę, to czas na szczenięce zaloty.
Girlfriend - uzasadnienie poniżej
songbird pisze:młodzieńcza radość, takie nieopierzone, trochę nieporadne zaloty, rozbrajająca przekora, urocze droczenie się z dziewczyną, czysty, świeży, dźwięczny , uwodzicielski głos Michaela, lekkość, feeling, wdzięk. Piosenka, która od pierwszych dźwięków wywołuje uśmiech.
Co z tego, że banalna, że prosta, że naiwna, ale jak ujmująca za serce i przyjemnie pieszcząca ucho. Często w prostocie tkwi siła.
: ndz, 25 lip 2010, 0:03
autor: DirtyLily
work that body...
: ndz, 25 lip 2010, 10:28
autor: Marie
One more chance.
Lekka i przyjemna.
: ndz, 25 lip 2010, 12:26
autor: Pank
The Girl Is Mine. W końcu bestialsko rozrywają dziewicę na pół. Tam, gdzie ucho przyłożysz, tam swoje usłyszysz.
: ndz, 25 lip 2010, 12:27
autor: MJowitek
The Girl Is Mine. Bo to o ogierach.
: ndz, 25 lip 2010, 13:51
autor: Sybirra
Tak jak we wcześniejszej rundzie: The Girl Is Mine
: ndz, 25 lip 2010, 14:27
autor: agusiaa_w
Girlfriend - ponownie i mam nadzieję, że zauważalnie tym razem
: ndz, 25 lip 2010, 18:49
autor: a_gador
kaem pisze:Dla mnie One More Chance spokojnie może dostać złotą malinę. Podpucha, na które dziewczyny, Majkelzawszespoko i Mandey nabrali się, bo ckliwa i niby moment w historii Michaela miała. Plizzz. To tak, jakby uznać Coco Jumbo za ważny utwór, bo w rmfie grali, kiedy Michaela uniewinniono.
A gdyby nie zagrali Coco Jumbo w takich okolicznościach, to kaemie drogi pamiętałbyś o tym "epokowym" dziele? A tak pozostały przyjemne skojarzenia. Nie zawsze trafisz z Mozartem, Michaelem Jacksonem czy innym wirtuozem muzycznym w ważne momenty własnej lub bliskich, nie tylko w sensie rodzinnym, biografii. Mnie się na przykład pewien maj naście lat temu kojarzy nieodmiennie z piosenką
Mydełko Fa, bo kiedy ja zakuwałam do matury to mój sąsiad jej namiętnie słuchał. No obciachowe skojarzenie. A ten sam maj mojej mamie kojarzy się natomiast z piosenką
Runaway train Soul asylum, bo grali ją w Trójce, gdy wychodziłam na pierwszy egzamin z polskiego. I co? I tu już obciachu nie ma.
I choć z
One more chance nie mam skojarzeń z jakimś konkretnym, ważnym dla mnie wydarzeniem w życiu to i tak ją lubię i wielokrotnie już w NO uzasadniałam dlaczego tak jest. I dodam jeszcze, że Michaelowe OMC kojarzy mi się z
OMC by Bloc Party . Nie muzycznie, ale w warstwie tekstu i owszem.
I powtórzę: czasem trzeba napić się jabcoka, albo zjeść wyrób czekoladopodobny, by potem cieszyć swe podniebienie bardziej wyrafinowanymi smakami.
A "podpuchę" bardzo lubię. W serach.
Margareta pisze:Patrz jakie to towarzystwo przekorne. Przed chwilą wytypowałeś "OMC" na "zwycięzcę" w kategorii "największa szmira", a tu bach! 2 głosy! :D
Marie pisze:One more chance.
To głos nr 3.
I mój jako nr 4.