: pn, 02 sie 2010, 8:43
Oba eksperymenty można uznać za Michaelowe żarty.
Ten pierwszy to dla mnie to co najgorsze w latach 80tych. Sztuczne plastikowe, bezpłciowe brzmienie. Tekst nie do końca poskładany. Drugi utwór ma w sobie nawiązanie do twórczości jeszcze z braćmi za którą MJ chyba poniekąd troszkę tęsknił. Work That Body fajnie buja, można tupnąć nóżką a nawet pośpiewać, no i brzmi jak utwór skończony a Trouble to tylko demo... słabe demo.
Dlatego głos oddaję na Work That Body.
Takie She Got It, którego tu brakuje to jest gniot jakich mało! Zastanawiam się dlaczego w między czasie się wybroniło i nie startuje w zawodach oślej ławki.
Ten pierwszy to dla mnie to co najgorsze w latach 80tych. Sztuczne plastikowe, bezpłciowe brzmienie. Tekst nie do końca poskładany. Drugi utwór ma w sobie nawiązanie do twórczości jeszcze z braćmi za którą MJ chyba poniekąd troszkę tęsknił. Work That Body fajnie buja, można tupnąć nóżką a nawet pośpiewać, no i brzmi jak utwór skończony a Trouble to tylko demo... słabe demo.
Dlatego głos oddaję na Work That Body.
Takie She Got It, którego tu brakuje to jest gniot jakich mało! Zastanawiam się dlaczego w między czasie się wybroniło i nie startuje w zawodach oślej ławki.