Strona 754 z 986

: sob, 23 paź 2010, 19:15
autor: homesick
kaem pisze:Olodum wydaje mi się wizualnie najbardziej prowizorycznym kfm MJ z płyty (jeżeli nie w ogóle), droga homesick.
drogi Krzysztofie ;] to jest bardzo dobra rezyseria i montaz, no chyba ze prowizorka nazywasz miejsce krecenia, brak efektow specjalnych i powiedzmy "paradokumentalny" styl - wtedy tak, masz racje, ale taki mial byc efekt.

prowizorka w tym drugim to z kolei kiepskie efekty, toporne montowanie ujec, dla mnie to jak wersja robocza klipu przed koncowa obrobka i kij wie moze o to chodzilo, ale ja tego nie kupuje.

: sob, 23 paź 2010, 20:40
autor: Maverick
Trudno stwierdzić czy się śmiać czy płakać po odpadnięciu Scream. Jak już zauważyła home - stare, dobre, wkur*iające NO powróciło.

Głos ponownie na najsłabsze z całej stawki Earth Song. Uzasadnienie kiedyś.

: sob, 23 paź 2010, 20:51
autor: kaem
homesick pisze:specjalnych i powiedzmy
Oj tam, oj tam.
Maverick pisze: Uzasadnienie kiedyś.
Stara, dobra, ..yyyy.. Maverick powróciła.

__________________
ObrazekObrazekObrazek

: sob, 23 paź 2010, 21:11
autor: Maverick
:party:

Pewne przestrzenie wirtualne po pewnych wydarzeniach przestały być odpowiednie do publikowania w nich pewnych treści. Ot co.

: sob, 23 paź 2010, 21:28
autor: Talitha
Phoenix pisze:TDCAU natomiast to wyraz gniewu, jaki kipiał w Michaelu po jego przeżyciach związanych z oskarżeniem, z tą upokarzającą rewizją, z poniżaniem przez prasę.
Wasze dywagacje na temat uczuć Michaela zawsze bardzo przeżywam...
Wszystkie teksty utworów i nakręcone do nich kfmy przyporządkowane są tak starannie do jego osoby. Tak, Michael był biedny, poszkodowany, ile to musiał nacierpieć się po tych ostarżeniach, itd. Nie róbcie z niego ofiary, na świecie bywają większe tragedie. Sam Michael dogłębnie analizowany, od skóry aż po serce, przez swoich fanów być pewnie nie chciał.

Zgodzę się, jakiś upust osobistych emocji artysty w jego działach zawsze jest, to oczywiste. Ale nie we wszystkim i nie w zupełności! Michael nie był egoistą, poruszał w swojej twórczości kwestie biedy, nieszczęścia ludzi, bezmyślnego zabijania zwierząt oraz zanieczyszczania środowiska. A to że skukał się ze Spikem Lee na rzecz stworzenia TDCAU cieszy mnie jeszcze bardziej, ponieważ obu im zależało na oprotestowaniu istniejącej na świecie segregacji rasowej i wspomnianemu łamaniu praw człowieka. Powstały dwie wersje kfm, pierwsza z nich jest brutalna albo niewygodna, przez co dosięgła ją cenzura. Prowizorka? A niech i będzie jaka chce, ale za to, kaem dobrze to ujął, daje po mordzie, a ja lubię taki efekt nawet jeśli bolesny, bo przynajmniej przynosi pewne rezultaty.

Postrzegam wszystkie krótkie filmy muzyczne nie tylko jako odbicie historii Michaela, staram się patrzeć na nie także obiektywnie (w SIM brakuje mi tej dwuznaczności). Więcej, szukam we wszystkich obiektywizmu, bo nie lubię gdy kręcą się wokół Michaela, poza tym jak się naczytam interpretacji obszernie opisujących te wszystkie traumatyczne wydarzenia, to bokiem mi to zaczyna wyłazić i mam tego po prostu dość.

Dlatego też...
Uważam, że Stranger In Moscow jest uboższe od TDCAU PV, ponieważ dotyka tylko i wyłącznie osobistych uczuć podmiotu, czego nie można powiedzieć o drugim videoklipie.

Odechciało mi się dalej pisać.

: sob, 23 paź 2010, 21:38
autor: anja
thewiz pisze:Ponownie mój głos na romans MJa z wizerunkiem Chrystusa, Earth Song jest IMO NO
W kmf Earth Song nie ma wizerunku Chrystusa!
Co innego wersje koncertowe, tam jest jarmarczność, taki teatrzyk jak na akademii szkolnej „ku czci” lub "z okazji". Niestety trudno oddzielić od siebie te wersje, trudno nie patrzeć przez pryzmat wykonań koncertowych, ale ja staram się odrzucić ten mesjanizm. Zostawiam kfm.
… jak pokazać, że Ziemia się odradza? To przecież nie jest tylko artystyczna wizja, to prawdziwe siły natury. Jak wykrzyczeć rozpacz, że to co jest najpiękniejsze, czyli życie ulega zagładzie?
Tak jak Michael Jackson.
Nawet zblazowanej ekipie operatorów z Nowego Jorku opadły szczęki ze wzruszenia.

They Don't Care About Us :wersja Olodum vs więzienna.
Zastanawiam się czym u mnie wygrywa wersja brazylijska.
Więzienna wersja jest poprawna, przewidywalna jak na Michaela. Akurat, w sam raz. Odpowiednia ilość wściekłości i buntu, odpowiednia ilość goryczy i rozpaczy, że tak naprawdę, to możnych tego świata nie obchodzi niesprawiedliwość, głód, bieda itp.
Może wygrywa tym, że w brazylijskiej Michael jest wreszcie taki jakiego najbardziej chciałabym widzieć.
Jest … zwyczajny. Nie boi się ludzi, nie puszy się, nie nadyma. Ot, facet w jeansach i koszulce na biednej brazylijskiej ulicy.
I najważniejsze - jest spontaniczny. Wiem, że do tego był jakiś scenariusz, ale nie widać tego odgrywania wielkiej roli „bojownika o sprawiedliwość”, choć i tak pociąga za sobą tłumy.
Minimalizm środków, a przekaz i tak działa.
Bębny już tutaj wspominano, a taniec Michaela w ich rytm mnie hipnotyzuje. On mi się tu autentycznie podoba jako facet.
Bo mówić, że wszystkie kfm, które pozostały w rozgrywce (a nawet te, które już pożegnały się z nią) są świetne to truizm, więc to chyba to o czym napisałam powoduje oddanie głosu na They Don't Care About Us (wersja więzienna).
Talitha pisze:Uważam, że Stranger In Moscow jest uboższe od TDCAU PV, ponieważ dotyka tylko i wyłącznie osobistych uczuć podmiotu, czego nie można powiedzieć o drugim videoklipie.
A ja nie uważam, aby dramat pojedynczej osoby był mniej ważny. I nie można wyceniać czyje cierpienie jest większe.
W takich kwestiach ilość nie przechodzi w jakość.

: sob, 23 paź 2010, 21:48
autor: homesick
kaem pisze:
homesick pisze:specjalnych i powiedzmy
Oj tam, oj tam.
ja sobie wypraszam, ja protestuje !
jestem oburzona ta perfidna manipulacja, wycinaniem slow z kontekstu,
majacym na celu osmieszenie i i i.... oj tam, oj tam... no ;p
Uważam, że Stranger In Moscow jest uboższe od TDCAU PV, ponieważ dotyka tylko i wyłącznie osobistych uczuć podmiotu, czego nie można powiedzieć o drugim videoklipie.
juz drugi raz piszesz o egoizmie u artysty jakby byl zbrodnia, a to najwiekszy skarb. autorefleksja, grzebanie w najciemniejszych zakamarkach wlasnej osobowosci, wyrzucanie bebechow na wierzch, ekshibicjonizm emocjonalny, dylematy jednostki - ja tego szukam w sztuce.

: sob, 23 paź 2010, 21:51
autor: Talitha
anja pisze:A ja nie uważam, aby dramat pojedynczej osoby był mniej ważny. I nie można wyceniać czyje cierpienie jest większe.
W takich kwestiach ilość nie przechodzi w jakość.
Może źle się wyraziłam, chodzi mi o dwuznaczność odczytywania videoklipu i tekstu.
TDCAU można interpretować dwojako (społeczność i doświadczenia Michaela), natomiast SIM odnosi się już tylko do jednostki.
Nie świadczy to o przewadze jednego nad drugim, tylko o możliwościach interpretacji.
homesick pisze:grzebanie w najciemniejszych zakamarkach wlasnej osobowosci, wyrzucanie bebechow na wierzch, ekshibicjonizm emocjonalny
Co za dużo, to niezdrowo ;]

Edit:
Phoenix pisze:Nie sposób jest nie odnosić się do jego osobistych przeżyć, kiedy zapewne to one spowodowały, że Michael zyskał też obraz na brutalność systemu wobec jednostki.
Właśnie o to mi chodziło. To jest to obiektywne spojrzenie.
Poruszyłaś w tym jednym zdaniu zarówno kwestię osoby jak i jej stosunków z otaczającym systemem.
Wcześniej tego nie zauważyłam.

: sob, 23 paź 2010, 22:40
autor: Phoenix
Talitha pisze:Więcej, szukam we wszystkich obiektywizmu, bo nie lubię gdy kręcą się wokół Michaela, poza tym jak się naczytam interpretacji obszernie opisujących te wszystkie traumatyczne wydarzenia, to bokiem mi to zaczyna wyłazić i mam tego po prostu dość.
Po tym, co napisałaś, odnoszę wrażenie, jakby czymś strasznym było oparcie się na własnych emocjach w tworzeniu tekstu czy video. Artysta czerpie inspiracje z różnych źródeł, a jego własne przeżycia są jednym z nich. Cała płyta HIStory jest jakby naładowana tym, co działo się wokół Michaela już po okresie wydania Dangerous. Szczerze powiedziawszy, to trudno sobie jest wyobrazić, jak wyglądałaby płyta, gdyby Michaela ominęły te zdarzenia z oskarżeniami i następstwa tego. Nie sposób jest nie odnosić się do jego osobistych przeżyć, kiedy zapewne to one spowodowały, że Michael zyskał też obraz na brutalność systemu wobec jednostki.

: ndz, 24 paź 2010, 0:17
autor: ghost_ola
Konsekwentnie głosuję na SiM.
Choć po wywaleniu Scream ta zabawa już wcale mi się nie podoba :(
Zupełnie tego nie rozumiem. Byłam pewna, że znajdzie się w pierwszej trójce. Liczyłam nawet po cichu na pierwsze miejsce. A tu taka niespodzianka... Smutno.

: ndz, 24 paź 2010, 1:23
autor: Mariurzka
Talitha pisze:Uważam, że Stranger In Moscow jest uboższe od TDCAU PV, ponieważ dotyka tylko i wyłącznie osobistych uczuć podmiotu, czego nie można powiedzieć o drugim videoklipie.
homesick pisze:autorefleksja, grzebanie w najciemniejszych zakamarkach wlasnej osobowosci, wyrzucanie bebechow na wierzch, ekshibicjonizm emocjonalny, dylematy jednostki - ja tego szukam w sztuce.
W życiu nie odbierałam SIM jako opowieści o osobistych uczuciach podmiotu. Bliżej mi do opinii homesick, bo grzebanie w swoim wnętrzu jednakowoż wymaga większej odwagi, niż mówienie o uczuciach innych. Bezpieczny dystans vs. odzierający subiektywizm.

Gdy oglądam SIM tak naprawdę nie rozgrzebuję prywatnej historii Michaela Jacksona, to byłoby dla mnie zbyt oczywiste. I abstrahując od tego, jak wiele jest Moskwy w Moskwie, abstrahując od amerykanizmu tego kfm zauważam tam nie dosłowność a uniwersalność i ponadczasowość. Pomijając czarno-białą stylistykę i zwolnione tempo, mamy tam przeplecione ze sobą historie "strangerów" - ludzi różnej płci, wieku, o różnym bagażu doświadczeń. Michael jest tylko narratorem, przewodnikiem po swoim i ich świecie. Dla mnie to jest naprawdę poruszający wideoklip, bo dotyka on sedna duszy każdego człowieka - bo tak naprawdę, czy każdemu z nas choć raz w życiu nie zdarzyło się powiedzieć, że czuje to wewnętrzne, przejmujące zimno?
SIM był, jest i będzie dla mnie wideoklipem w którym pięknie współgra obraz z tekstem, w którym to się właściwie uzupełnia i równoważy.

Poprzednią rundę ominęłam całkowicie świadomie. Szkoda mi Scream, bo to kfm z mojej prywatnej pierwszej trójki i ze zgrozą patrzyłam, jak go tutaj miażdżycie. Fakt, NO potrafi zaskakiwać, a jeszcze bardziej wprawiać w osłupienie :wtf:

W tej rundzie początkowo chciałam zagłosować na Earth Song, bo (o ironio!) zawsze chcąc, czy nie chcąc, odbieram ten kfm przez pryzmat mesjanistycznego wizerunku scenicznego MJ'a. Złapałam się na tym, że rzadko wracam do tego obrazu, że tkwi gdzieś we mnie przeświadczenie o nadmiarze patosu. A jednak, gdy dziś po dłuższym czasie obejrzałam go ponownie przyznać muszę, że to na mnie działa, że to do mnie przemawia. Że mam te ciary i gdzieś trafia obojętność wypracowaną przez dystans.

Skoro nie SIM i nie ES to pozostaje wybrać pomiędzy więzieniem a Brazylią. Pierwszy odruch - więzienie, bo Brazylia ma tę brutalną prawdę, bębny i zwyczajnego Michaela. Ale po chwili zaczyna rodzić się pytanie - jak to jest z tym obrazem jako ilustracją muzyki? Co jest lepsze - dosłowność, czy wieloznaczność? Wydaje mi się, że nie ma jednoznacznej odpowiedzi - bo zarówno dosłowność, jak i wieloznaczność w sztuce potrafią być i zaletą i przekleństwem.

Brazylijska wersja TDCAU emanuje tą kompatybilnością z przesłaniem tekstu. Mamy tam przecież tych, którzy szczerze i prawdziwie mogą zawołać They don't care about us. Do tego mamy żywiołowość, która dla mnie niekoniecznie jest brazylijsko kolorowa, ale bardziej jest swoistym pozawerbalnym przekazem głoszonych treści.

Z drugiej strony zaś - więzienie. Wydaje się, że dosłowne, że naciągane. Dla mnie staje się metaforą. Oglądając ten kfm omijam tę dosłowność, a zaczynam widzieć hamletyczne stwierdzenie o państwie, będącym więzieniem; dostrzegam poza więzienną stylizacją historię o labiryncie prawa i bezprawia (a stąd krok tylko do kafkowskich rozważań o człowieku wmanipulowanym w macki bezdusznego aparatu, zaszczutym i otoczonym przez tych, którzy mają go za nic).
I mimo całego szacunku do brazylijskich faveli - więzienny Michael Jackson przemawia do mnie bardziej.

Głos na They Don't Care About Us (Olodum).

: ndz, 24 paź 2010, 11:04
autor: Renata
Od wczoraj myślałam na co teraz zagłosować.

Earth Song jest dla mnie nie do ruszenia, bo to mój numer jeden. Żaden klip Michaela nie zrobił na mnie takiego wrażenia jak właśnie ES.
Pamiętam jak pierwszy raz go zobaczyłam to miałam ciary na plecach i łzy w oczach i tak jest do dnia dzisiejszego jak go oglądam.
Niesamowite przesłanie, obrazy których się nie zapomina i absolutnie nie widzę tu MJ'a jako Mesjasza a raczej jako zwykłego człowieka,
który usiłuje wykrzyczeć światu, że źle się dzieje i czas się opamiętać.

Stranger In Moscow przenoszący do innego wymiaru...
Czarno biały w zwolnionym tempie przykuwa uwagę, aż chce się nie mrugać oczami żeby nie przegapić żadnego elementu.
Mariurzka pisze:SIM tak naprawdę nie rozgrzebuję prywatnej historii Michaela Jacksona.Michael jest tylko narratorem,
Myślę dokładnie tak samo. Ten klip nie opisuje historii Michaela, ale właśnie tych ludzi, których możemy tam zaobserwować.
Oni nie uczestniczą w "zwolnionym" świecie, oni ten świat tak postrzegają. To dla nich jest czarno biały i w zwolnionym tempie.

A więc do sedna.
Mój głos jest taki a nie inny, bo wersja brazylijska nie przemawia do mnie tak jak więzienna.
Owszem przyznam bębny to świetny pomysł ale co tam jest takiego poza nimi? No nie wiele niestety.
MJ biega sobie po uliczkach albo podskakuje wśród tłumu bębniarzy bo resztę odizolowano od niego.
Zamierzeniem było pokazanie biedoty a pokazali ludzi, którzy są niesamowicie szczęśliwi i weseli, więc gdzie to przesłanie?
Wersja więzienna o wiele lepiej odnosi się do tego co MJ chciał przekazać w tym utworze.

They Don't Care About Us (Olodum)

: ndz, 24 paź 2010, 11:33
autor: Lukas
Dla mnie TDCAU więzienie jest lepszym teledyskiem od brazylijskiego rówieśnika. Moim zdaniem wersja więzienna to przekaz nie o tym że nie dbają o nas w więzieniu ale że przez tą niedbałość (rządu) trafia się do niego. Oczywiście nie traktuje tego jako generalizację ale w myśl stwierdzenia,że łatwiej jest wyciągnąć dziecko z ulicy niż ulicę z dziecka ten przekaz trafia do mnie. Natomiast wersja brazylijska to dla mnie zwykły teledysk. Ot Michael wychodzi sobie do ludzi (coś niezwykłego) śpiewa, grają bębny(no bo do tego utworu akurat pasują) i po prostu zachwyt. Jaki to daje przekaz w kontekście tekstu? Mi niewiele,Wam może więcej. Poza tym the prison version jest kfm bardziej oryginalnym,który w przeciwieństwie do brazylijskiego odpowiednika nie chowa się wśród innych, zwykłych teledysków i bardziej zachodzi w pamięć.

Pomimo tego, w obronie TDCAU prison version głos na Stranger in Moscow,który lubię i to bardzo jednak dla więziennego teledysku zagłosuję strategicznie.

Earth song jest nie do ruszenia, super song, teledysk również. Ja tam Chrystusa nie widzę, a odwoływanie się do koncertów powoduje,że w ogólnej klasyfikacji teledysków wygra prawdopodobnie Billie Jean bo ... jego wykonanie koncertowe dla wielu osób jest najlepsze...

: ndz, 24 paź 2010, 13:03
autor: a_gador
They don't care about us. (Olodum)
Wszystkie rywalizujące na tym etapie kfm-y mają porównywalną siłę rażenia, wywołują naprawdę intensywne emocje. Nie tylko brutalność i dosadność scen w TDCAU (wersji więziennej) i w Earth Song, ale również ogrom samotności i pesymizmu atakujący odbiorcę w Stranger in Moscow.
Wszystkie, tylko nie TDCAU (wersja brazylijska). To jest taki gadżet, ale nie w sensie taniego efekciarstwa, chociaż.... , nie w sferze realizacji, bo pozbawiony jest przecież technologicznych zdobień. Ten kfm może oczarować - mieni się feerią barw, pulsuje rytmem, ma pozytywny, złagodzony wydźwięk bo fawele w Rio de Janeiro nie są takim radosnym i bezpiecznym miejscem, jak to z tego kfm-u wynika, ale oczywiście egzotyka tego miejsca może fascynować turystów i, o właśnie, Michaelowa wizja przedmieścia to taka sympatyczna kartka z podróży. Natomiast pozostałe filmy naprawdę wciskają w fotel, "uwierają" świadomość swoim realizmem.

: ndz, 24 paź 2010, 15:56
autor: Black_or_white
They don't care about us (więzienie) uzasadnienie było kilka stron wcześniej...