Strona 829 z 986
: wt, 01 mar 2011, 20:29
autor: marcinokor
To ja coś jeszcze npiszę.
Jeśli chodzi o Keep On Dancing to (choć nie przepadam za długimi utworami) bardzo fajna kompozycja, która co prawda nie ma wielkiego przesłania, ale idealnie nadaje się do tańczenia. Jest to coś co lubię. Po prostu strasznie mi się to podoba. W dodatku bardzo fajne video (jak na tamte czasy).
http://www.youtube.com/watch?v=1BHz4N6guTw
"Living Together" ma bardziej uniwersalne przesłanie niż rzeczywiście pełne hipokryzji "2300 Jackson Street". Mówi o potrzebie bliskości z innymi ludźmi, potrzebie pokoju na świecie ("Give me peace, give me sweet, sweet peace/So I can do my thing", choć tę frazę można odczytać także jako potrzebę spokoju wewnętrznego tak aby można było skoncentrować się na tym co jest dla ciebie ważne). Michael odniósł słowa do swojej rodziny, ale tak naprawdę to tylko jedna z możliwości interpretacji tego utworu. Słowa zharmonizowane z muzyką (dynamiczną, mającą rozmach i jednocześnie spokój w sobie) sprawiają, że ten utwór przemawia do mnie, a w ich ustach brzmi szczerze. W każdym razie w ustach Michaela któremu przecież od zawsze zależało na pokoju na świecie i braterstwie między ludźmi.
I z tym się zgodzę. Living Together to moja ulubiona kompozycja po Enjoy Yourself.
Bleus Away to bardzo ładna piosenka i choć MJ w swoim życiu napisał o wiele lepsze utwory to mimo to nie zamierzam na nią głosować, aż do momentu kiedy nie zostanie nic gorszego.
: wt, 01 mar 2011, 21:05
autor: cicha
Ciężko mi uporządkować najsłabsze 'punkty' tej płytki. Ale zacznę od Enjoy yourself. Wesolutka, lekka nutka, tekstem zachęcająca do zabawy na imprezie ...ale w/g mnie pozostałe piosenki oferują więcej zarówno względem tekstu (wyjątkiem keep on dancing), jak i konstrukcją muzyczną.
: śr, 02 mar 2011, 14:58
autor: Pitrzel
Jedna z moich ulubionych płyt, nie mam pojęcia trudno wybrać.. nie będę się rozpisywał, ostatecznie Think Happy.
: śr, 02 mar 2011, 20:32
autor: anja
Uff. Trochę mi ulżyło, jak przeczytałam posty zu i cichej.
Bo już myślałam, że jestem jakimś odmieńcem i kompletnie byłam załamana tymi peanami na cześć The Jacksons. Lubię, wręcz uwielbiam niektóre piosenki, ale za płytą nie przepadam. Niby fajnie, że spójna, ale przy okazji jakaś monotonna.
Enjoy Yourself, bo takie upierdliwe to nawoływanie do zabawy aż pojawia mi się dysonans: niby śpiewa mi facet o zabawie, ale tak naprawdę nie słyszę obietnicy, że będzie fajnie, że będzie się działo, oj będzie się działo. W głosie Michaela nie słyszę zachęty do zabawy do tego stopnia, że mam ochotę odpowiedzieć jak namolnemu wielbicielowi: beat it.
: czw, 03 mar 2011, 12:03
autor: marcinokor
Eee... nie to żebym się czepiał, ale wyniki chybamiały być wczoraj wieczorem.

: czw, 03 mar 2011, 21:59
autor: zu
Pitrzel, Twój głos niestety nie będzie brany pod uwagę - brak komentarza/uzasadnienia (patrz: zasady głosowania w tej rozgrywce)
Ostatecznie pierwszym przegranym i najsłabszym ogniwem tej płyty jednocześnie jest
Think Happy - 4 (ważne) głosy. Kolejny kandydat do odstrzału to
Keep on Dancing - 3 głosy, łeb w łeb
Enjoy Yourself i
Living Together - po dwa głosy i
Blues Away 1 głos.
Think Happy - 4
Keep on Dancing - 3
Enjoy Yourself, Living Together - 2
Blues Away - 1
W grze pozostają:
Enjoy Yourself
Good Times
Keep on Dancing
Blues Away
Show You the Way to Go
Living Together
Strength of One Man
Dreamer
Style of Life
Wynik głosowania bardzo mi pasuje, ale uważam, że od "Think Happy" do paru innych męczących kandydatów jest niedaleko i jest to utwór zaledwie ciut słabszy od nich. Ale jeszcze nie głosuję, jeszcze posłucham :)
Kolejne głosowanie rozpoczęte. Bawimy się do niedzieli do 22:00. Enjoy Yourselves ;)
: czw, 03 mar 2011, 23:06
autor: Lika
zu pisze:Dla mnie zadanie jest trudne, bo... nie kocham tej płyty. Chyba z całego dorobku The Jacksons najmniej.
Wybrałaś płytę, która nie jest Twoim faworytem? Hmm, ciekawe przyznam... ale może rzeczywiście taka taktyka pozwala uniknąć dylematów i usuwanie ogniw przychodzi łatwiej
Margareta pisze:
"Living Together" ma bardziej uniwersalne przesłanie niż rzeczywiście pełne hipokryzji "2300 Jackson Street".
Zdaję sobie z tego sprawę. Niemniej jednak coś mi zgrzyta (niestety nie jest to "piłowanie po trzewiach" - jakie się czasem zdarza, gdy utwór nokautująco "z kopyta nas poraża" ;))
Miodowo, cukierkowo, słooodko, nuuudnooo... bezpłciowo!
No i tekst jest... yyyyył.
Jak to wymownie ujęła Maverick :)
Drodzy Panowie & Drogie Panie liczę, że
Living Together długo z nami nie zostanie
A głos na Blues Away to zbrodnia! Komuś się paluszek omsknął na klawiaturze, tak...
?
kaem pisze:
P.S. Cześć Lika! Gdzie byłaś, jak Cię nie było?
Cześć kaem! W jesienno-zimowym letargu pewnie... Wiosna, wiosna, wiosna... Ach To Ty! Wiosna na 4um otwiera mi drzwi

: czw, 03 mar 2011, 23:07
autor: kaem
Lepiej głosowanie przeterminowane
niż telefon szefa nad ranem? ;)
Są dwie bardzo podobne piosenki na płycie- Good Times i Dreamer. Dreamer cieszy się dużą estymą dzięki wspomnieniu Michaela w Moonwalku. Dzięki tekstowi o marzeniu wpasowuje się pięknie w amerykańskie marzenie, którego Michael jest przykładem. Ale też w tę bajkową osłonkę osobowości Michaela- Piotruś Pan, dziecko marzące i realizujące swoje pragnienia. Dzięki marzeniom mieliśmy największą gwiazdę minionego wieku.
Nie wypada więc Dreamera eliminować- myślę i się głowię. Niech będzie Living Together. Nie ma tu żadnego sentymentu. Ludzie nie lubią i głosują już przecież. Niech odpadnie. Albo może Strength Of One Man- przecież bracia zupełnie zignorowali ten utwór przy promocji albumu, nie wykonując go nigdzie. Albo choć Enjoy Yourself- takie banalne jakieś- i co z tego, że hit.
Tylko że ja bardzo lubię Good Times. Jest o co najmniej dwa szczeble muzycznie ciekawsze od Dreamera. Ma bridge, czyli ten fragment piosenki który idzie po drugiej zwrotce i refrenie i który to jest często wisienką na torcie niemal każdej ważnej piosenki Michaela, dopełniając ją, a nawet często będąc kulminacją walącą najbardziej w trzewia. A Dreamer jest Kopciuszkiem przy księżniczce, niepotrzebnym powtórzeniem tego samego klimatu, a o wspomniane dwa szczeble gorzej. Nudzi zwyczajnie. Niech tekst nie rozstrzyga- tym bardziej że śpiewanie o czasach Motown na pierwszej płycie w Epic ma równie ważne znaczenie. Linia melodyczna w Good Times jest ciekawsza, a wokale bardziej frapująco poprowadzone. Instrumentalnie też jest bardziej przestrzennie. No i ten mostek- podoba mi się też efekt tła który zwielokrotniono w telewizyjnym show, a filmiki towarzyszące piosence z obrazkami J5 wzruszają bardziej, niż ballada o marzycielu.
Living Together ma bezbłędne bębny i płaczącą gitarę, na końcu zamieniającą utwór w klasyczny rhythm and blues, który dał początek muzyce rock. Dla mnie genialne. Enjoy Yourself ma funkową gitarę, o którą James Brown by się nie obraził. W Strength Of One Man ponownie bębny i funkująco rozpisane wokale, szczególnie w drugiej części kompozycji (Strong enough, because the road is tough śpiewałem na okrągło, jak tekst był w IT!) i wznoszące się głosy w refrenie (Can he stay on his road, and carry his load), wywołujące przyjemne dreszcze.
Te utwory są rewelacyjne i każdy z nich ma jeszcze coś; oferuje dodatkowy prezent- niespodziankę. Dreamer ma tylko tekst.
Głos na Dreamer. Mam gdzieś, że nie wypada tej piosenki teraz eliminować. Jest ewidentnie najsłabsza.
Blues Away i Keep On Dancing w ogóle poza konkurencją. To podium.
P.S. Cześć Lika! Gdzie byłaś, jak Cię nie było?
: pt, 04 mar 2011, 9:45
autor: Canario
Obudziłem się,przetarłem oczy i pomyślałem co tu k.... robić?
Całkowity brak pomysłu przygonił mnie przed ekran lapka.
Ogień jest,poranna kawa jest,dobrze jest ;].
Dobrze nie jest bo cholera wie na co głosnąć.
Nie wszystko znam... posłuchałem i wyselekcjonowałem
cztery kawałki spośród których wybiore najsłabszy.
Good Times
Living Together
Strength of One Man
Style of Life
póżniej
: pt, 04 mar 2011, 13:55
autor: marcinokor
Jest, Think Happy odpadło. No to może...
Style Of Life cóż trochę lepsze od Think Happy i tekst nie jest głupawy, ale to jakieś takie też dość monotonne, ale nie twierdzę, że to zły utwór, wręcz przeciwnie, tylko nie mogę znaleźć nic gorszego.
: pt, 04 mar 2011, 18:28
autor: Man in the mirror
to moje gumiaste porównanie, zmusiło do powrotu likę, w końcu to ona prowadziła tą balonową edycję
Głos, ponownie na
Keep on Dancing.
Nie rozumiem fascynacji tym utworem, dla mnie The Jacksons nagrali razem na płytach o wiele więcej ciekawych kawałków brzmiących innowacyjnie . A propo koszmarków to właśnie jest jeden z nich.Monotonne chórki, monotonne wokale, wszystko bez życia.Dlatego
Akysz!
: pt, 04 mar 2011, 22:36
autor: majkelzawszespoko
To ja może się włączę, po krótkim przypomnieniu i odkurzeniu prawie zapomnianych utworów.
Płyta nie należy do moich ukochanych, ale zalety swoje ma.
Nie zgadzam się z kaema szkiełkiem i okiem, którym to objął, zbyt moim zdaniem racjonalnie i bez romantycznego ducha, jeden z moich 3 ulubionych albumów, sygnowanych nazwiskiem Jackson.
Krążek Destiny, bo o nim mowa owszem, ma swoje płaskie schematy, czy jak tam zwałeś te słabsze momenty, ale wokal sięga szczytów geniuszu i bije na głowę te niedociągnięte i jakby od niechcenia wymemłane wersy z The Jacksons. Każdy wyśmienity wokal, potrafi płaskie brzmienie wynieść ponad - taki urok płyty. A że cała gama dźwięków, pisków, hee'hów, auu'ów, emocji góra i co najważniejsze nie ma tego denerwującego momentami chóru braci, który zagłusza to, co chciałbym słyszeć czysto.
Oczywiście jak zwykle nie wyszło to, co chciałem wyrazić, ale późno już, a mi w głowie kompleks Tołstoja tańczy walca z Fassbinderem.
Nie mniej jednak, głosuję na Enjoy Yourself. Gitara jest pierwsza klasa to prawda, ale początek utworu (nie mówię o wstępie, tylko o wejściu wokalu) jest karygodny rytmicznie i melodyjnie. Porzygać się idzie od tego, nawet nie wiem jak to nazwać. Jak to bywa w tej zabawie, że porównujemy utwory i odnosimy się do swoich doświadczeń i odczuć, tę sytuację mogę porównać do swojego pierwszego odsłuchania Dirty Diany, gdzie Michael poraża wszystkich sposobem prowadzenia wokalu, zwłaszcza tuż przed refrenem. Do tej pory pamiętam moje pozytywne zaskoczenie, ba, zachwyt. Tutaj natomiast zamiast zaskoczenia i zachwytu mam bełt i klikam next.
I to by było na tyle z obiektywnym spojrzeniem na album.
Ale mamy kaema od tego ; )
: sob, 05 mar 2011, 10:53
autor: kaem
Album
The Jacksons może służyć jako odniesienie dla wszystkich artystów dream popu zafascynowanych muzyką retro, jak choćby
Broadcast na mojej ich lubionej płycie
The Noise Made By People,
Invisible Movies Slipper czy cokolwiek
Stereolab. A na naszym rynku bliższe pojęciu pop płyty Ani Dąbrowskiej. Romantyzm? Choćby utwór
Good Times z cymbałkami, ciepłymi klawiszami i piękną orkiestrą smyczkową. Ech, jak ten utwór czaruje- zupełnie rozumiem, że tym nagraniem właśnie reprezentowali płytę na Amercan Music Awards.
Dreamer burzy urok swoją komercyjną formą radio edit, bez żadnych dźwiękowych fantazyjnych rozbudowań. No ale ma to szczęście, że jest rozpoznawalny dzięki tekstowi.
To ja głosuję ponownie w tej rundzie na
Dreamera, za pozostałych 4900 nie głosujących ;). Ktoś pomoże?
Przy okazji,
wywiad z tego kresu plus występ na żywo. Gwarantuję gęsią skórkę.
: sob, 05 mar 2011, 12:36
autor: Margareta
kaem pisze:Są dwie bardzo podobne piosenki na płycie- Good Times i Dreamer.
Sądzę, że jedyne cechy wspólne "Good Times" i "Dreamer" to wolniejsze tempo od pozostałych utworów na "The Jacksons".
"Dreamer" mimo niezbyt wesołego tekstu poprzez kojące wykonanie jest zaledwo lekko rzewną piosenką o niespełnionej miłości z faktem czego podmiot liryczny zdaje się pogodzony.
Natomiast "Good Times", obok mojego ulubionego utworu na tej płycie budzi moje silne wzruszenie. Niejedna łza poleciała mi przy nim. Wstęp to jest czysta magia - instrumenty smyczkowe, pianino, dyskretne trąbki w tle, zostały pięknie użyte. Podoba mi się też stonowane wykonanie tego utworu dzięki czemu utwór ten nie jest piosenką o żalu po minionej miłości, a jedynie sentymentalnym jej wspomnieniem.
: sob, 05 mar 2011, 20:04
autor: Pank
A mnie już poprzednią rundę korciło zagłosować na
Enjoy Yourself. Teraz też. Prekursor równie niezobowiązującego
Blame It On The Boogie, tylko że nie taki lekki znowu. I na dłuższą metę raczej zahaczający o monotonię, nawet jak z miło plumkającą gitarą, basem i jeszcze małym zwrotem akcji pod koniec. Ale z drugiej strony - usunąć
Enjoy Yourself to również usunąć coś charakterystycznego, szybszego, naiwnie tanecznego i... zaraźliwego, nie? Nawet parkiet w Łodzi sprzed kilku miesięcy sobie przypomniałem. I to piosenek w średnim tempie na
The Jacksons pod dostatkiem. Rzekomo tych, które nawet ciężko rozróżnić po paru przesłuchaniach. A więc jeszcze pomoc tym, którzy nie potrafią przebrnąć teraz przez marne kilka kawałków!
Eliminacja.
Style Of Life czy
Strength of One Man jeszcze poza zasięgiem.
Living Together też można w końcu polubić. To
Dreamer czy
Good Times? Bo zdrowy rozsądek sugeruje, że głosowanie znowu na to, co kaemzawszeobiektywny to przesada, nawet jak ten dobrze kombinuje z niespodziankami. A
Dreamer ma coś, czego nie ma
Good Times i jest to zupełnie nieobiektywne, moje, własne - melodię, którą sobie czasem nucę. Tylko, tylko, tylko że...
Dreamer po dziesiątym przesłuchaniu nie ma już rzeczywiście więcej do odkrycia.
Dreamer will be
Dreamer. Na
Good Times są jeszcze smaczki. Jak ograniczenie muzyki pod koniec a wyeksponowanie głosów. Jak mniej przewidywalne wokale. I już nie piszę o bardziej wypasionych garniturach w wideoklipie.
majkelzawszespoko pisze:jakby od niechcenia wymemłane wersy z The Jacksons
Nie przesadzałbym. Zresztą, cały urok płyty w tym że wokal niedoskonały. Każde przemyślane
hee-hee jest nudne przecież. Od stu lat nie słucham przez to takiego
Bad, przez taką idealność właśnie. A na tej, właśnie tej płycie pasowałby jeszcze ten
ten kawałek! Od tego zresztą zaczęło się michaelowe
postękiwanie. I wokal taki fajnie chropowaty, niski, jeszcze bardziej niedoskonały niż na
The Jacksons. I jeszcze tli się jazz. Radość.
A
Keep On Dancing nie przepuścimy. Sorry.
Pamiętacie, co się stało z
Gangsta...