Page 832 of 986
Posted: Thu, 10 Mar 2011, 22:51
by cicha
W
Style of life Michael tak 'operuje' głosem, jak robi to w
You can't win. Dla mnie smaczek.
W
Living together - żywiołowa, radosna nutka i mocno akcentowane wokale braci. Nawet przyjemnie mi się tego słucha. Żyjmy razem - przestroga przed destrukcyjną alienacją?
Ale jednak coś trzeba wybrać. Dreamer może jeszcze przetrwać oczko wyżej.
Ta trójka (Strength of One Man, Show You the Way to Go, Good Times) widzi mi się na podium, ale nie wiem jeszcze w jakiej kolejności.Chociaż nie. Już wiem
Niech będzie, że
Living Together, bo to jednak
Lika wrote:przy tej piosence... (...) krzywy wokal Michaela
wokal Michaela jest faktycznie taki eksperymentatorski w tej pieśni.
Bardzo ciężko się zaczyna robić

Posted: Fri, 11 Mar 2011, 15:05
by zu
cicha wrote:W Style of life Michael tak 'operuje' głosem, jak robi to w You can't win. Dla mnie smaczek.
Jeszcze ani razu w życiu nie odpaliłam sobie "You Can't Win". Jak Winamp da, to leci, ale jak nie...
Ale ja w ogóle mam dysfunkcję jeśli chodzi o piosenki musicalowe, również piosenki kabaretowe, piosenki aktorskie i inne takie. Iść na koncert - zgoda. Odpalić w domu - raczej nie. Nawet moja ukochana Tori Amos, zwykle dramatyczna, egzaltowana (:] fajowo) i co tam jeszcze - popełnia podśpiewywanki, piosenki zabawowe, musicalowe, kabaretowe, piosenki-zabawki. I to akurat mnie drażni i też sobie nie włączam.
Posted: Sat, 12 Mar 2011, 12:13
by Maverick
"Style Of Life" - od 2'10 do 2'14 - powód dla którego głosy na ten kawałek są nie ma miejscu.
"Keep On Dancing" to najlepsza kompozycja na albumie, o unikalnym w skali całej kariery Michaela tempie. Podobne odnajduję tylko w "Get On The Floor".
"Dreamer" to prosta piosenka, nie ma nad czym się zatrzymać, gdy mowa o kompozycji. Ale nie w tym drzemie jej moc. Nie słyszycie? - posłuchajcie.
Nudne "Living Together" po raz kolejny.
Posted: Sat, 12 Mar 2011, 17:17
by Lika
kaem wrote:Dreamer za to przynudza. Jest tym samym co It's The Falling In Love na Off The Wall. Średniakiem.
Margareta wrote:Trele morele, "It's The Falling In Love" nie jest żadnym "średniakiem"
A "Dreamer" dobrze, że jest tak wytonowanym utworem zarówno jeśli chodzi o instrumentarium jak i wykonanie bo przy większej dawce dramatyzmu mógłby stać się muzycznym melodramatem. A to gryzło by się z koncepcją płyty "The Jacksons" którą widzę jako wynik muzycznego egzaminu dojrzałości Michaela i odejście od stylistyki The Jackson 5.
Całkowicie tak nie inaczej... stonowany, ascetyczny wręcz charakter Dreamera nadaje mu ten specyficzny wysublimowany smaczek. Michael dojrzały i świadomy artysta, ale również Michael człowiek, który w ciągu swojego krótkiego przecież życia sporo przeszedł, by znaleźć się w tym właśnie miejscu. Wreszcie Michael niezmiennie wierzący w siłę sprawczą marzeń. Intensywnie go tu czuję w każdym z wcieleń. Nawet dziś - niebywale mocno. Nie, nie odrzucę piosenki, która unosi mnie swoją lekkością. Uspokaja, wycisza... Poza tym wiem doskonale (tak jak i on wiedział), że nie potrzeba pawich piór, czy orlich skrzydeł by latać. Odwrotnie wręcz. Jeśli będą zbędnym balastem - ściągną Cię w dół szybciej, niż się spodziewasz... W skromności zawrzeć siłę. Oszczędnością moc wyczarować. To jest dopiero sztuka!
Zresztą, życzyłabym sobie dzisiaj całą płytę takich "średniaków" dostać, zamiast kolejnych "kobył"
(czy może raczej kóz
) ze stajni cascio.
Niech "Michael 2" będzie na poziomie "It's The Falling In Love" - to ja będę kontent
Living Together --> już mi się nawet nie chce
na zielono robić

Posted: Sat, 12 Mar 2011, 17:27
by songbird
Przyszła kolej na Living Together. Lubię tę piosenkę, ale pozostałych słucham z większą przyjemnością, budzą emocje, których nie potrafi wzbudzić LT. Na dłuższą metę staje się monotonna, taka ciut bezpłciowa. Nie zapada w pamięć, nie wyzwala chęci ponownego odtworzenia, po prostu przemija. Jak stwierdzili już poprzednicy, wokal Michaela nie jest doskonały. Być może to zamierzone działanie, ale jednak pozostawia uczucie niedosytu. Chyba za bardzo przyzwyczaił nas do perfekcyjności swoich wykonań i to już od berbecia. Nie przeszkadza mi zupełnie sposób operowania głosem w tej piosence przez Jackie'go, cóż, śpiewał na miarę swoich możliwości, ale od Michaela wymagam jednak trochę więcej.
Posted: Sat, 12 Mar 2011, 19:02
by component
Próba wyrzucenia Blues Away również i na tym etapie jest walką z wiatrakami - dlatego Style Of Life. Nie będę silił się na żadne rzeczowe uzasadnienia ni analizę konstrukcji muzycznej, gdyż w pewnym momencie jedyne, co decyduje o wyborze kolejnego utworu do usunięcia, to emocje odczuwane podczas słuchania danej piosenki. Niestety, Style Of Life dostarcza mi ich najmniej. Pomimo tego piosenka ta wciąż pozostaje arcydziełem, a jej zalety zostały szczegółowo opisane przez resztę użytkowników.
Posted: Sat, 12 Mar 2011, 20:35
by Man in the mirror
W przeciwieństwie do Blues Away Style Of Life nie ma takiej lekkości w odbiorze. Jest piosenką dobrą, lecz najgorszą ze stawki.Na tle piosenek, które zostały, nic jej nie wyróżnia. I tak jak u Tomka wywołuje u mnie mniejsze, emocje. A to ważne jest dla mnie przy słuchaniu piosenek.
Posted: Sat, 12 Mar 2011, 20:35
by a_gador
Dreamer
Rozczulający, lekki, nieśpieszny, ujmujący prostotą i szczerością (który wykonawca przyzna się w dzisiejszych czasach w piosence, że jest romantycznym, delikatnym głupcem?) pełen wdzięku. Można i zanucić i pobujać się do taktu. Jest dla mnie zauważalnym elementem płyty, ale nie tak ważnym jak pozostałe piosenki.
Posted: Sat, 12 Mar 2011, 21:04
by anja
Dzisiaj pozwolę sobie ściągnąć argumenty z innych uczestników zabawy, bo jestem wykończona i nie mam siły głowić się nad układaniem sensownych opowieści. A że niektóre uzasadnienia oddają mój pogląd na rzeczone "dzieło", to skorzystam.
Maverick wrote:Na dźwięk tytułu "Living Together" słyszę jedynie Michaela zawodzącego słowo "togeeeeeether" w refrenie.
zu wrote:Mój głos na "Living Together" - nudne, monotonne i nie pozostawiające po sobie śladu
songbird wrote:Na dłuższą metę staje się monotonna, taka ciut bezpłciowa. Nie zapada w pamięć, nie wyzwala chęci ponownego odtworzenia, po prostu przemija.
cicha wrote:Niech będzie, że Living Together
Lika wrote:Drodzy Panowie & Drogie Panie liczę, że Living Together długo z nami nie zostanie
Oby to były prorocze słowa.
Dziewczyny, to ja razem z Wami pięknie poproszę "
Living Together".
Posted: Sun, 13 Mar 2011, 13:15
by lazygoldfish
Living Together
Refren to bardzo ważny element piosenki, a LT ma ten refren strasznie durny i obciachowy.
Posted: Sun, 13 Mar 2011, 15:04
by Pank
Myślałem, że spóźniłem się... i rzeczywiście. Tylko, że Zu też. I to nie pierwszy raz - to rodzi dylematy, co w tym wypadku robić. :>
Szkoda, doprawdy szkoda
Living Together! Mam słabość do tego typu
nagrań. Albo zobaczcie tę wersję
Keep On Dancing. Mam ciary jak słucham takiego Michaela. Bardziej spontanicznego, kompletnie na żywo. Ja ufam, że w końcu ktoś pójdzie po rozum do głowy i wyda tego typu materiały w świetnej jakości.
Prewencyjnie - albo już na następną rundę - głos na
Dreamer. Powtórzę, ten utwór ma mniej do zaoferowania słuchaczowi, poza ładną melodią... i dużą ilością słodyczy. A jak jest dużo słodyczy, to nie chce się wracać przecież. Smaczków szukamy na tej płycie gdzie indziej.
Posted: Sun, 13 Mar 2011, 16:25
by component
Pank wrote:Myślałem, że spóźniłem się... i rzeczywiście. Tylko, że Zu też. I to nie pierwszy raz - to rodzi dylematy, co w tym wypadku robić. :>
5. Głosy oddane po czasie nie liczą się (nie dotyczy prowadzącego - pewnie będę głosować podsumowując, a podsumowywać po czasie).
Mnie również szkoda jest
Living Together (a uzasadnienia typu "refren strasznie durny i obciachowy" świadczą tylko o kompetencji głosujących), tym bardziej że taka lichota jak
Blues Away, drażniąco jednostajna, amatorska i przyciężka, w dalszym ciągu ma się świetnie. Naprawdę chciałbym przekonać się do tej piosenki, ale wszelkie starania okazują się bezproduktywne. W czym zatem tkwi jej wartość?
Posted: Sun, 13 Mar 2011, 17:19
by songbird
component wrote:taka lichota jak Blues Away, drażniąco jednostajna, amatorska i przyciężka
A niejaki Michael Jackson w swojej autobiografii wspomina: "
...Trudno nam było w owym czasie zachować w sekrecie dwie piosenki, z których byliśmy szczególnie dumni: 'Blues away'...była jedną z moich pierwszych kompozycji i choć nie śpiewam jej już, słucham jej bez wstydu...Jest to lekka piosenka o wychodzeniu z głębokiej depresji....w której wesoły śmiech maskuje głęboki wewnętrzny ból".
No, ale co taki Michael może wiedzieć o tworzeniu piosenek, a może jednak wie i utwór ten jest bardziej wartościowy niż sądzi krytyk muzyczny
component
W czym tkwi jej siła? W prostocie, lekkości, pięknej, swingującej melodii, ciekawej interpretacji, pełnej pasji i uczucia. Mnie uwodzi i sądzę, że nie tylko mnie:)
Posted: Sun, 13 Mar 2011, 17:33
by mariolka
Ja się jeszcze wtrącę

...
component co jest takiego przyciężkiego w
Blues Away dla Ciebie? Ja nie słyszałam bardziej lekkiej piosenki. Moim zdaniem wartość tkwi właśnie w tym, że Michael osiągnął to, o czym pisze w
Moonwalku.. Bo jak inaczej osiągnąć ten efekt? Może i jest jednostajna, ale to też pewnie miało swój cel.
Na głos już zdaje się za późno, także dziękuję.
Posted: Sun, 13 Mar 2011, 21:55
by zu
Jestem LAŁZI prowadzący, ale trudno, jak się będzie można łączyć z internetem za pomocą fal mózgowych, będzie wszystko zawsze załatwione ma czas :P
Głos ode mnie:
Living Together, jak poprzednio - uzasadnienie identyczne :], które ODPADA (uffff...)
Zatem:
Living Together - 6 głosów (Lazygoldfish: głos po czasie)
Style Of Life - 5 głosów
Dreamer - 2 głosy (Pank, nie policzyłam Cię, ale że i tak to nic nie zmienia, to mam nadzieję, że szaty będziesz miał całe ;) )
W grze pozostają:
Good Times
Blues Away
Show You the Way to Go
Strength of One Man
Dreamer
Style of Life
Głosujemy do środy do 22. Postaram się nie dać tego i owego i zrobić na czas podsumowanie ;)
Zagłosuję od razu na
Style of Life. Ładne, ale nic specjalnego nie wyróżnia tej pioseneczki na tle innych. Każda inna ma jakiś smaczek, a tu... a może po prostu byle jak słucham? Ciągle się biję z myślami, czy nie zagłosować na Dreamera, ale jakoś nie mogę, nadal.