Przepraszam, że wracam do tematu, ale oglądam różne fotki i coś mi się rzuciło w oczy.
Justine1304 pisze: Z tego co pamiętam o czerwonej bransoletce z paciorkami to był prezent od jego córki Paris. Po śmierci MJ'a na jednej ze stron, do której zaglądam, połączyli jedno ze zdjęć Paris i Michael'a. Mała miała tę bransoletkę. Nie wykluczone, że to jest właśnie ta którą dała ojcu.
Jeanne pisze:Ja coś kojarzę, że Liz powiedziała Michaelowi o czerwonej bransoletce używanej wśród pewnej grupy ludzi. Miała ona przynosić im szczęście czy coś w ten deseń. Nie jestem pewna,
Niniejszym obalam twierdzenie numer 1, iż to Paris podarowała ojcu czerwoną bransoletkę. Dowód? Zdjęcie z 1999r., na którym Michael trzyma roczną Paris, a na ręku ma bransoletkę. Jedynym prezentem, jaki mogła Mu w tym wieku zrobić, to może powiedzenie słowa "tata" ;-)
(zamazałam twarze;niby to oficjalne zdjęcie,ale dla świętego spokoju...)
Przychylam się do wersji podarowania jej przez Liz. Zastanawiałam się kiedyś, czy nie miało to czegoś wspólnego z odwykiem, na którym był, i w którym Go wspierała, ale bransoletka pojawia się trochę później.
Moim zdaniem nie jest to taka zwykła ozdoba, a ma jakieś większe, ukryte znaczenie. Nie nosi się czegoś na ręku kilkanaście lat tylko dlatego, że się ot, tak podoba... wszystko się w końcu nudzi, zmienia się moda, a ozdób jest miliony do wyboru, więc dlaczego akurat uparł się na to? On jej chyba nigdy nie zdejmował, bo widać ją dosłownie na każdej fotce jeśli prześledzić ostatnie lata. Ciekawi mnie też materiał, z jakiej jest wykonana, bo trwałość ma wręcz nieziemską ;-) (no chyba, że w międzyczasie wymieniał je na identyczne, co też by wskazywało na większe znaczenie dla Niego).
Moim zdaniem nie ma co gdybać i dorabiać teorii, nie dowiemy się już, co ta bransoletka oznaczała. A może to i lepiej. Taka aura tajemniczości dodaje uroku ;)