Strona 869 z 986

: pt, 10 cze 2011, 16:29
autor: Noemi
Pank pisze:Co to jest w 2:35 minucie teledysku, który musi odpaść?
Sobowtór z publiczności z klipu Another Part Of Me.

: ndz, 12 cze 2011, 0:05
autor: homesick
dzień dobry, dobry wieczór...

bez zbędnych podliczeń, odpada Who Is It (us version).
wiadomo.
sama dorzucam kamyczek do tego ogródka.

wersja, która ma się tak do wersji oryginalnej jak wielebny Szymon Niemiec do katolickiego księdza;

Obrazek

wybaczcie brak błyskotliwości i świeżego powiewu, ale odbije to sobie w następnych rundach.
zrozumie mnie na pewno ten kto zmagał się z trudami pisania posta pod wpływem.

Runda II.


Głosujemy do wtorku [późnej nocy ;].

Black Or White
Obrazek

Remember The Time
Obrazek

In The Closet

Obrazek

Jam
Obrazek

Who Is It
Obrazek

Heal The World
Obrazek

Give In To Me
Obrazek

Will You Be There
Obrazek

Will You Be There (Free Willy version)
Obrazek

Gone Too Soon
Obrazek

Gone Too Soon (Vision version)

Obrazek

bawcie się :)

: ndz, 12 cze 2011, 12:19
autor: Margareta
Give In To Me, konsekwentnie. Zbyt wiele jest teledysków koncertowych, a ten nie wnosi do nich niczego nowego.

: ndz, 12 cze 2011, 12:32
autor: Ola2003
Will You Be There (Free Willy version)
Nie podoba mi się połączenie scen filmowych i wstawek koncertowych. Ni pies, ni wydra.

: ndz, 12 cze 2011, 13:37
autor: Man in the mirror
Give In To Me, konsekwentnie. Bo Will you be there kojarzy mi się z Orką pfff.

: ndz, 12 cze 2011, 14:06
autor: boskar2007
Heal the World.

: ndz, 12 cze 2011, 17:31
autor: Talitha
Will You Be There (Free Willy version)
Kocham orki! <3

: ndz, 12 cze 2011, 18:05
autor: Get_On_The_Floor
Will You Be There (Free Willy version) - dobre do promocji singla i filmu, ale słabsze niż normalna wersja.

: ndz, 12 cze 2011, 18:06
autor: Noemi
O matko, muszę walnąć mowę obronną, bo kompletnie nie rozumiem głosów na Give In To Me. W moim osobistym odczuciu to jeden z najlepszych klipów Michaela, jaki powstał, podobnie jak sam utwór, który, jak zdążyłam już zauważyć, znalazł się na drugim miejscu, zaraz po Who Is It, w głosowaniu na najlepszą piosenkę z płyty „Dangerous” w tym temacie. Uwielbiam go oglądać, wręcz kontemplować, sprawia mi to dziką przyjemność.

Owszem, klipów koncertowych powstało kilka, ale akurat Give In To Me nie jest tym, który nic nie wnosi, wręcz przeciwnie, on właśnie wybija się z nich wszystkich na czołówkę. I to video żyje, jest dynamiczne, coś się w nim dzieje, w przeciwieństwie do innych z tej edycji NO (o czym później).

Ocieka erotyzmem, ba, seksem i pożądaniem, w nienachalny, subtelny sposób. Michael w czerni i z rozpuszczonymi włosami to pierwszy zawrót głowy. Nie ma tu rwania koszuli i gołej klaty (jak np. w Dirty Diana), nie ma ruchów frykcyjnych (The Way You Make Me Feel), nie ma niemal samozaspokajania przed kamerą i zbliżeń na krocze Michaela (taniec pantery w Black or White czy Come Together), a mimo to seks spływa tu strumieniami z każdego pasma włosów na twarzy, w każdym zmarszczeniu brwi, w każdym, nawet delikatnym ruchu bioder, obrocie czy potrząśnięciu głowy w nadmuchu powietrza, że nie wspomnę o zbliżeniu otwartych ust Michaela. Nawet ten srebrny łańcuszek na szyi jest nieprzyzwoity! Mocny, błagająco-jęczący głos MJ'a („quench my desire, give in to me, give in to me...”OMG!) doprowadza do obłędu. Subtelność erotyzmu w tym klipie jest tak niesamowicie podniecająca, że mam ciarki za każdym razem, jak go oglądam i mam ochotę dorwać Michaela w ciemnym zaułku w celu wiadomym, wynikającym z tekstu tej piosenki. Głowa siwieje, dupa szaleje, jakby to powiedziała moja rodzicielka, ale ja nic nie poradzę, że ten utwór tak na mnie działa. („ I'm on fire, quench my desire!”). GITM to najbardziej erotyczny klip, z jakim się spotkałam!

Początek spokojny jak gra wstępna, można zamknąć oczy i powoli się unosić. Seksualne napięcie czuć od pierwszych sekund nagrania. Michael nas naprowadza spokojnymi ruchami na scenie, z każdym kolejnym dźwiękiem i śpiewanym słowem to napięcie rośnie, drażni się, na zmianę przyspiesza i zwalnia, żeby w kulminacyjnym momencie sięgnąć zenitu i dać upust w postaci orgazmicznej eksplozji nad sceną i wyładowań elektrycznych, po czym stopniowo zwalnia, uspokaja się, spływa z Michaela, jego dłoni i reszty ciała... Widzicie analogię? Poezja!

Ten klip jest genialny w swej prostocie, nagrany w ciągu 2 godzin, a efekt powala mnie na kolana za każdym razem i to od dawien dawna. Pamiętam, że był to pierwszy klip Michaela, jaki widziałam w tv i jaki zrobił na mnie wrażenie, a kompletnie nie interesowałam się w tamtym czasie jego muzyką. Podoba mi się kolorystyka w tym kfm, ten półmrok, dym, klimat (!!!), „wstawki” z aktorami (np. to oddzielenie kratą kojarzy mi się z taką tęsknotą, czymś zakazanym, nieosiągalnym, jakąś dziwną desperacją –> te splecione dłonie), fruwające włosy Michaela i Slasha, ubiór gitarzysty w tle (rewelacyjny), uśmiechy Michaela do publiczności – po prostu WSZYSTKO mi się tam podoba, a nie ma cudów na kiju jak w przypadku wysokobudżetowych i nagrywanych tygodniami teledysków. Dla mnie Give In To Me to kwintesencja Michaela Jacksona – sam erotyzm, subtelność, nieosiągalność, taka nieświadomość swojej potężnej siły i magnetyzmu (bo tak naprawdę on tam nic takiego nie robi, a ja mam ochotę po prostu zemdleć na sam jego widok). Nic tu nie jest podane na tacy, jest masę niedomówień, miejsce na domysły, sugerowanie „rzeczy”, które po prostu się czuje podczas oglądania klipu, a których oficjalnie tam nie ma, ach!... miodzio ;) To idealny przykład na to, że nie potrzeba nagości w klipie, żeby uwieść, opętać, doprowadzić do wrzenia i rzucić widza na kolana.

Kurczę, sorry za przydługi wywód i przynudzenie, ale musiałam to napisać, bo strasznie mnie ruszyło w związku z głosami na to video. W moim odczuciu są słabsze teledyski z tego albumu, dlatego ja protestuję przeciwko odrzuceniu tego klipu na tym etapie! Nie liczę na jego zwycięstwo (niestety), ale Give In To Me słabszy od takiego Gone Too Soon? To mi się kompletnie nie mieści w głowie! o_O Nie, nie, nie i jeszcze raz nie!


***

A teraz przechodzę wreszcie do konkretów i oddaję swój głos. Tym razem będzie to

Gone Too Soon

na tę chwilę w „normalnej” wersji, następne do odstrzału będzie w wersji z Vision. Po prostu nie lubię piosenki, w ogóle nie słucham. Może i jest piękna, wzniosła, może i jest hołdem dla przyjaciela, i może jestem potworem, ale nie umiem się do niej przekonać. Nie pomaga tu nawet klip, z pewnością wzruszający, bo ukazujący walczącego, chorego chłopca. Jednak dla mnie to kolejny zlepek, tym razem prywatnych, nagrań video, jedynie zmontowanych w jakąś całość plus podkład muzyczny. Poziomem znacznie odbiega od innych klipów, zero wysiłku włożonego w jego tworzenie, ot, taka „pięciominutówka” dla dobrego montażysty.
Zostawiam jeszcze orkę, bo ogromnie podoba mi się Michael wykonujący ten utwór w czasie koncertu. Jego dłonie, nadgarstki, przedramiona... ach! kochaaaammmmm na niego patrzeć! (no wiem, chora jestem ;-)).
A tak poza konkursem, zastanawiam się, czy moja niechęć do Gone Too Soon nie wynika czasem z wydarzeń z 2009r., kiedy to słowa tej piosenki widziałam cytowane w odniesieniu do Michaela nieomal wszędzie. Podobną sytuację mam z utworem Smile, który autentycznie słyszałam tylko raz w życiu, bo najzwyczajniej w świecie boję się przy tym rozkleić i nie mam siły tego słuchać. No nie i już. Ten lęk we mnie pozostał po 25.06., kiedy tak trudno było słuchać o „śmianiu się, choć boli serce”... ;/ Być może w podobny sposób działa na mnie Gone Too Soon, nie wiem, nie potrafię tego na tę chwilę określić, no ale to w sumie tutaj nieistotne.

: ndz, 12 cze 2011, 18:07
autor: Gosiaczek
Will You Be There (Free Willy version) niespecjalnie mi sie podoba , taki paplatany

: ndz, 12 cze 2011, 18:14
autor: Gosiaczek
Noemi popieram Ciebie w 500 % masz racje !!!!!! Mi tez Give In To Me sie podoba i tez na mnie działa ;-)

: ndz, 12 cze 2011, 18:42
autor: spoil
Noemka....ale post....ufff....chwila...muszę ochłonąć......
Chciałoby się jeszcze coś dopisać, ale co? Wszystko już napisałaś a każde kolejne słowo byłoby tylko kopiowanie Twojej wypowiedzi. Może powinnam tylko napisać, że nie mam ochoty wciągać Go w ciemny zaułek...ot tak! i tyle... :smiech:
Mój typ:
Gone Too Soon....
Czekamy na Ciebie...M..

Niby wszystko z tym teledyskiem ok. Jednoznacznie nawiązuje do tekstu piosenki, ale mnie się nie podoba.

: ndz, 12 cze 2011, 18:45
autor: a_gador
Will you be there (Free Willy version)
Tak sobie wyobraziłam, jak Willy głosem Michaela prosi hold me - no to się jeszcze da zrobić, ale carry me - :smiech:
A jak sobie przypomnę drugie znaczenie słowa willy:diabel: - to już mi nie jest do śmiechu. Michael to miał jednak dar do ładowania się w pełne dwuznaczności sytuacje.
Wyrzućmy ten klip, co by się niebezpiecznie nie kojarzył, w obronie piosenki (nie wierzę, że to napisałam), która, moim zdaniem tu nie pasuje.

: ndz, 12 cze 2011, 20:33
autor: Margareta
Noemi pisze: Owszem, klipów koncertowych powstało kilka, ale akurat Give In To Me nie jest tym, który nic nie wnosi, wręcz przeciwnie, on właśnie wybija się z nich wszystkich na czołówkę. I to video żyje, jest dynamiczne, coś się w nim dzieje, w przeciwieństwie do innych z tej edycji NO (o czym później).

Ocieka erotyzmem, ba, seksem i pożądaniem, w nienachalny, subtelny sposób. Michael w czerni i z rozpuszczonymi włosami to pierwszy zawrót głowy.Nie ma tu rwania koszuli i gołej klaty (jak np. w Dirty Diana), nie ma ruchów frykcyjnych (The Way You Make Me Feel), nie ma niemal samozaspokajania przed kamerą i zbliżeń na krocze Michaela (taniec pantery w Black or White czy Come Together), a mimo to seks spływa tu strumieniami z każdego pasma włosów na twarzy, w każdym zmarszczeniu brwi, w każdym, nawet delikatnym ruchu bioder, obrocie czy potrząśnięciu głowy w nadmuchu powietrza, że nie wspomnę o zbliżeniu otwartych ust Michaela. Nawet ten srebrny łańcuszek na szyi jest nieprzyzwoity! Mocny, błagająco-jęczący głos MJ'a („quench my desire, give in to me, give in to me...”OMG!) doprowadza do obłędu. Subtelność erotyzmu w tym klipie jest tak niesamowicie podniecająca, że mam ciarki za każdym razem, jak go oglądam i mam ochotę dorwać Michaela w ciemnym zaułku w celu wiadomym, wynikającym z tekstu tej piosenki. Głowa siwieje, dupa szaleje, jakby to powiedziała moja rodzicielka, ale ja nic nie poradzę, że ten utwór tak na mnie działa. („ I'm on fire, quench my desire!”). GITM to najbardziej erotyczny klip, z jakim się spotkałam!

Początek spokojny jak gra wstępna, można zamknąć oczy i powoli się unosić. Seksualne napięcie czuć od pierwszych sekund nagrania. Michael nas naprowadza spokojnymi ruchami na scenie, z każdym kolejnym dźwiękiem i śpiewanym słowem to napięcie rośnie, drażni się, na zmianę przyspiesza i zwalnia, żeby w kulminacyjnym momencie sięgnąć zenitu i dać upust w postaci orgazmicznej eksplozji nad sceną i wyładowań elektrycznych, po czym stopniowo zwalnia, uspokaja się, spływa z Michaela, jego dłoni i reszty ciała... Widzicie analogię? Poezja!

Ten klip jest genialny w swej prostocie, nagrany w ciągu 2 godzin, a efekt powala mnie na kolana za każdym razem i to od dawien dawna. Pamiętam, że był to pierwszy klip Michaela, jaki widziałam w tv i jaki zrobił na mnie wrażenie, a kompletnie nie interesowałam się w tamtym czasie jego muzyką. Podoba mi się kolorystyka w tym kfm, ten półmrok, dym, klimat (!!!), „wstawki” z aktorami (np. to oddzielenie kratą kojarzy mi się z taką tęsknotą, czymś zakazanym, nieosiągalnym, jakąś dziwną desperacją –> te splecione dłonie), fruwające włosy Michaela i Slasha, ubiór gitarzysty w tle (rewelacyjny), uśmiechy Michaela do publiczności – po prostu WSZYSTKO mi się tam podoba, a nie ma cudów na kiju jak w przypadku wysokobudżetowych i nagrywanych tygodniami teledysków. Dla mnie Give In To Me to kwintesencja Michaela Jacksona – sam erotyzm, subtelność, nieosiągalność, taka nieświadomość swojej potężnej siły i magnetyzmu (bo tak naprawdę on tam nic takiego nie robi, a ja mam ochotę po prostu zemdleć na sam jego widok). Nic tu nie jest podane na tacy, jest masę niedomówień, miejsce na domysły, sugerowanie „rzeczy”, które po prostu się czuje podczas oglądania klipu, a których oficjalnie tam nie ma, ach!... miodzio ;) To idealny przykład na to, że nie potrzeba nagości w klipie, żeby uwieść, opętać, doprowadzić do wrzenia i rzucić widza na kolana.
"Subtelnie ocieka seksem" to brzmi jak oksymoron. ;-)
Cała fabuła klipu to Michael z zabandażowaną ręką śpiewający na koncercie w otoczeniu muzyków rockowych (Slash ma piękne włosy, trzeba przyznać), a tle facet w dosyć nachalny sposób uwodzi dziewczynę, a kilku innych ludzi rzuca jemu (?) drwiące spojrzenie ("Co z nim, nie potrafi zaciągnąć jej do łóżka?"). W końcu ona "ulega mu". Ja bym nie uległa przy dźwiękach tego utworu. To jest jeden z kilku kawałków Michaela do których nie umiem się przekonać. Ot, poprawna, raczej przeciętna rockowa piosenka jakich wiele. Bez polotu. Szczerze mówiąc, nie wiem czemu tak się ludzie zachwycają tą solówką. Moim zdaniem jest dosyć sztampowa, nie ma tego "ognia", energii która wywoływałaby ciarki po plecach. Do wykonania już się bardziej przekonałam - nieźle wyszło Michaelowi to rockowe forsowanie wokalu, ale nie chwyta mnie za serce, gardło. Mam nadzieję, że on po sesji nagraniowej nie nabawił się chrypki ;-).

: pn, 13 cze 2011, 1:01
autor: Noemi
Margareta pisze:"Subtelnie ocieka seksem" to brzmi jak oksymoron.
No rzeczywiście nieszczególnie to brzmi, :P w każdym razie na myśli mam, że seks w tym teledysku nie jest wulgarny, wciskany na siłę, jest prawie niewidoczny... ale on ewidentnie jest i to się czuje w trakcie oglądania, choć tak naprawdę obraz bezpośrednio tego nie pokazuje, no bo Michael całkowicie ubrany i tak dalej (i tylko dwa razy łapie się za krocze... ;-)). Dla mnie to właśnie cała magia tego teledysku.

Osoby w tle odbieram trochę inaczej. Dla mnie tam odgrywa się scena uwodzenia, dość widoczna zresztą. Dwóch mężczyzn na „polowaniu”, obserwują otoczenie i dostrzegają dwie siedzące niedaleko kobiety. W postawach tych mężczyzn, spojrzeniach, uśmiechach widać, że one im się podobają, swoim zachowaniem zwracają uwagę tych kobiet, nie kryją się ze swym zainteresowaniem, jawnie o nich rozmawiają. Zachowanie kobiet również jednoznaczne, odwzajemniają to zainteresowanie. Te uśmiechy to swego rodzaju zgoda, przyzwolenie na flirt – krótko mówiąc, oni są na siebie napaleni ;) I, sądząc po migawkach pocałunków i innych czułości, dopięli celu. Typowy przykład flirtu na imprezie. Uwodzenie. Pożądanie. Tak to widzę. Kłócąca się para – a w rezultacie i tak wygrywa pożądanie. Cała ta piosenka i klip to potężna dawka erotyzmu. Wiadomo, że chodzi tylko o jedno, choć na pierwszy rzut oka tego nie widać.

Co do solówek, tak szczerze mówiąc nie znam się na tym na tyle, żeby oceniać. Dla mnie mógłby ten fragment grać ktokolwiek, a w moich uszach pewnie brzmiałoby to tak samo. Nie ruszają mnie „solówki”; nie robiła tego ta z Beat It i nie robi z (I Can't Make It) Another Day. Nie jestem fanką gitary elektrycznej i nie zachwycam się nią jako instrumentem. Dla mnie magia i to coś, co sprawia, że mam ciarki, tkwi w sposobie śpiewania tego utworu i (w tym przypadku to najważniejsze) przedstawieniu go w takiej formie wizualnej, a nie w gitarowej solówce.

Ja kocham ten klip, naprawdę. W założeniu teledysk ma cieszyć oko, ma być tłem dla utworu, komponować się z nim. Ja tu wszystko znajduję – Michael w takim wydaniu to prawdziwa uczta dla mojego oka (nic nie poradzę, że tak bardzo mnie kręci MJ w czerni ;)), klimat jest świetnie dopasowany do tekstu, wszystko mi tu pasuje, wszystko jest na swoim miejscu i „chodzi”, jak w szwajcarskim zegarku. W bonusie dostaję jeszcze ogromne pole dla wyobraźni, co uwielbiam (ach, ten ciemny zaułek :D). Ja bym uległa, oj , uległa... bez dwóch zdań. W sumie to do tej uległości wystarczy mi sam utwór, ale jeśli mogę sobie przy okazji popatrzeć na proszącego Michaela, to już w ogóle bajka. :P Szczerze mówiąc Give In To Me to taki mój słaby punkt, ale cicho sza ;)

Jednak pomijając już kwestię erotyzmu w tym klipie, czy mnie to osobiście kręci, czy nie (rozumiem, że facetów niekoniecznie musi, ;) jak również niektóre kobiety – każdy lubi co innego), to nie da się zaprzeczyć, że na pewno jest to video lepiej zrealizowane niż pozostałe jeszcze w tej rundzie inne teledyski, np. opisywane przeze mnie Gone Too Soon. Technicznie rzecz biorąc, jest ogromna przepaść między nimi (a np. takie Remember The Time czy Black Or White to już kompletnie nie ta bajka) i dlatego tak zszokowały mnie głosy na GITM już w pierwszej i drugiej rundzie, bo uznanie, że Who Is It (US version) jest od niego lepsze, po prostu nie mieści mi się w głowie.

Wybaczcie tę kolejną porcję prywatnych wynurzeń na temat stanu moich uczuć przy oglądaniu tego klipu ;-) Po prostu ciężko mi się pogodzić z tymi odrzucającymi głosami tak wcześnie.