Interpretuj tekst!

Dyskusje na temat działalności muzycznej i filmowej Michaela Jacksona, bez wnikania w życie osobiste. Od najważniejszych albumów po muzyczne nagrody i ciekawostki fonograficzne.

Moderatorzy: DaX, Sephiroth820, MJowitek, majkelzawszespoko, LittleDevil

triniti
Posty: 468
Rejestracja: pt, 30 paź 2009, 14:09

Post autor: triniti »

Talitha pisze:By zachować godność, nie tylko w kwestach oddania się czemuś bez reszty, ale również zachować siebie, jako osobę o odrębnym sposobie myślenia.
Czasami najlepszą, a bywa też że jedyną, obroną jest izolacja.
Owszem może i zachowuje się godność. Z tym bywa różnie. To zależy, w który momencie, ale chyba nie można tak przez całe życie.

Wydaje mi się, że izolacja bywa nieco egoistyczna. Wiele osób chowa się w swoich skorupach, by nikt po raz kolejny nie mógł ich zranić. Oczywiście to nie przypadek, ze używamy wyrażenia "zdrowy dystans", Z pewnością dystans jest zdrowy i daje nam poczucie bezpieczeństwa. Możliwe, że będziemy dzięki temu dłużej żyć i nie potrzebne będą wizyty u lekarza, czy porady wróżek. Jednak pewnego dnia może się okazać, że nasze życie jest kompletnie jałowe. Nie wiadomo, co lepsze. Czy koniec z propofolem i zawieszone serwery informacyjne, czy bezosobowy dom starców, spokojna śmierć. krótki nekrolog (dwa skrajne przykłady).
Najbardziej mnie zaintrygowało, jak ważny był to utwór dla Michaela. Michael od wczesnych lat miał więc z tym problem - dawanie siebie i poczucie, że przez to jest wykorzystywany.

I wydaje mi się, że tego typu rozterki nie dotyczą tylko osób obdarzonych wielkim talentem. Owszem, te osoby więcej czują, są bardziej narażone i wyraźniej potrafią opowiedzieć o swoich dylematach poprzez sztukę. Jednak moim skromnym zdaniem to dotyczy nas wszystkich. Dawać, czy nie dawać. Jak uchronić siebie przed rozmienieniem się na drobne i przed tym, by ci którym się daje nie żądali wciąż więcej i więcej.
Dużo zależy od tego, co się już przeżyło i czasami, niestety, ale za przykałdem Starszych Panów trzeba wziąć ten bagaż
i walizeczkę i koc,
i latarenkę na noc.
Interesujące, co to za latarenka i koc? A może to właśnie to, o czym mówił Michael, że potrzebuje ochrony?

Ludzie doprowadzają mnie do ostateczności
Nie przyjmują odmowy
Więc potrzebuję ochrony
By zachować godność

I tej ochrony mu zabrakło? Zabrakło mu tej ochrony, i nie musielibyśmy potem dyskutować ile koroner znalazł butelek propofolu w Carolwood.
Talitha
Posty: 686
Rejestracja: ndz, 06 wrz 2009, 0:13
Skąd: inąd

Post autor: Talitha »

Nie sądzę aby wdawanie się w społeczne utarczki sprawiało, że czyjeś życie staje się mniej jałowe. Własną energię pożytkuję inaczej, jest wiele wspaniałych i pożytecznych sposobów jej eksploatacji. Pisząc o zachowaniu dystansu w poprzednim poście, nie miałam na myśli odcinania się od bliskich... ich problemy są nadal moimi, tylko ochłodzenie reakcji sprawia, że łatwiej mi na nie zaradzić. Nie miałam również na względzie odwracania się od kogoś kto potrzebuje mojej pomocy. Chodziło mi raczej o uczenie się panowania nad emocjami oraz wyciszaniu ich, tak by nie dławiły.

Przytoczone przez Ciebie przykłady triniti są skrajne, jak nadmieniłaś, dlatego postawa, którą opisałam w nich się nie odnajduje.
triniti
Posty: 468
Rejestracja: pt, 30 paź 2009, 14:09

Post autor: triniti »

Talitha pisze:Nie sądzę aby wdawanie się w społeczne utarczki sprawiało, że czyjeś życie staje się mniej jałowe. Własną energię pożytkuję inaczej, jest wiele wspaniałych i pożytecznych sposobów jej eksploatacji. Pisząc o zachowaniu dystansu w poprzednim poście, nie miałam na myśli odcinania się od bliskich... ich problemy są nadal moimi, tylko ochłodzenie reakcji sprawia, że łatwiej mi na nie zaradzić. Nie miałam również na względzie odwracania się od kogoś kto potrzebuje mojej pomocy. Chodziło mi raczej o uczenie się panowania nad emocjami oraz wyciszaniu ich, tak by nie dławiły.

Przytoczone przez Ciebie przykłady triniti są skrajne, jak nadmieniłaś, dlatego postawa, którą opisałam w nich się nie odnajduje.


Ja również nie miałam na myśli utarczek społecznych. Miałam raczej na myśli angażowanie się w coś, co mogłoby się okazać ryzykowne. Mogłoby być tak, że jakieś przedsięwzięcie ma bardzo niepewne podstawy, że może okazać się kompletnym fiaskiem, jednak istotniejsze jest przekonanie o słuszności tego przedsięwzięcia. Jeżeli nawet stracę w oczach jakiejś społeczności, ponieważ ostatecznie sprawa okaże się przegrana, to jednak działam zgodnie z własnym sumieniem. I jeszcze bywa tak, że mimo iż doraźny wynik jest negatywny, to w dłuższej perspektywie, po pewnym czasie dopiero okazuje się, że warto było podjąć to ryzyko. To bywa tak skomplikowane, że wyników nie widać od razu.
I nie chciałam Cię Talitho w żaden sposób urazić. Podałam skrajne przykłady, ponieważ akurat w tym czasie nie miałam czasu na rozwinięcie myśli.

Uważam również, że jest czas, kiedy należy podejmować trudne decyzje i podejmować wyzwanie, oraz czas, kiedy należy odpocząć i się kompletnie wycofać. Rodzaj amplitudy. Dlatego napisałam, że to zależy w jakim punkcie życia akurat jesteśmy.

Michael również często się wycofywał. Wyjechał do Irlandii i zapewne żyłby do dziś, gdyby tam pozostał. Natomiast uważam, że miał pewną umiejętność ufania nie odpowiednim ludziom i wystawiania się na strzał. Mimo tylu negatywnych doświadczeń wciąż był ufny. I z pewnością zabrakło mu dystansu. I za tę ufność ludzie go kochali, a inni go wykorzystali. Zabrakło czegoś, co mogłoby go uchronić. I do tej pory się głowię, co by to mogłoby być.
Talitha
Posty: 686
Rejestracja: ndz, 06 wrz 2009, 0:13
Skąd: inąd

Post autor: Talitha »

triniti pisze:Miałam raczej na myśli angażowanie się w coś, co mogłoby się okazać ryzykowne. Mogłoby być tak, że jakieś przedsięwzięcie ma bardzo niepewne podstawy, że może okazać się kompletnym fiaskiem, jednak istotniejsze jest przekonanie o słuszności tego przedsięwzięcia. Jeżeli nawet stracę w oczach jakiejś społeczności, ponieważ ostatecznie sprawa okaże się przegrana, to jednak działam zgodnie z własnym sumieniem.
To mi się podoba, choć obawiałabym się już teraz rozpocząć jakieś ryzykowne przedsięwzięcie bez odpowiedniego rozeznania. Jestem raczej skrytym obrazoburcą ;)
W ogóle wygłaszanie głośnio sprzecznych z ogólnie przyjętymi normami tez, od jakiegoś czasu wzbudza moje obawy O_O

Wiem i rozumiem, że nie zawsze można rozpoznać cel działania, czasami wydarza się w życiu coś, co nakazuje postąpić szybko i intuicyjnie, można być wówczas przekonanym o słuszności tego, co się robi, ale może się również okazać, że się mylimy (prawie jak z grą w Lotto, zawsze jestem pewna, że skreśliłam właściwe numery). Nie lubię powoływać się w decyzjach na zmysły, bywają zwodnicze. Jeśli jednak ktoś postąpił tak, a nie inaczej, biorąc pod uwagę możliwość popełnienia błędu, tylko i wyłącznie ze względu na własne przekonanie o słuszności swojego postępowania, to ja nie mam absolutnie nic przeciwko.

A podejmowanie trudnych decyzji sprawia, że stajemy się dojrzalsi, pewniejsi swoich przekonań i tego jak znajdują one swoje pokrycie w rzeczywistości.
To wspaniałe i budujące doświadczenie :)
Awatar użytkownika
kaem
Posty: 4415
Rejestracja: czw, 10 mar 2005, 20:29
Skąd: z miasta świętego Mikołaja

Post autor: kaem »

Talitha pisze:Jestem raczej skrytym obrazoburcą
Do it, girl! Be wild!

Tekst wyjściowo napisany, według słów Marlona z myślą o ich matce, ale jak łatwo było nam je zidentyfikować z Michaelem. Myślę że słusznie.
Słyszeliście pewnie o syndromie Marilyn Monroe? Niech wszyscy mnie kochają. Ciągła walka o aprobatę, nieustanne odgadywanie czyichś oczekiwań, by je wyprzedzić i spełnić. By poczuć się akceptowanym, lubianym, kochanym. Ta ciągła wiara, że inni są lepsi ode mnie i mogą mi coś dać, bym i ja poczuł się jak oni. Lepszy.
The Jacksons pisze:Dlatego idę z moimi problemami do lekarza
Piszecie o odnalezieniu własnych potrzeb, do których prowadzą często wyparte uczucia, jak gniew czy smutek - na przykład. Po to pewnie jest owa izolacja, o której wspominacie. Chwilowa, może dłuższa. Czasem ciało wymusza. Słyszeliście o osobowości typu C? Za charaktery.eu: Osoba z wzorze zachowania C nie jest zdolna do zachowań agresywnych, charakteryzuje się natomiast cierpliwością, kooperatywnością, brakiem asertywności, ukrywaniem negatywnych emocji (zwłaszcza gniewu) i uległością wobec zewnętrznych autorytetów. Ten typ wzoru zachowania zwiększa ryzyko zachorowania na nowotwór. Ciało często alarmuje, gdy przestajemy dbać lub dbamy o siebie niewystarczająco dobrze. Problemy zdrowotne często skłaniają ludzi do zmiany trybu życia, zadbania o siebie.
Tytułowe To wszystko co dla was robię/W zamian zróbcie to samo dla mnie pewnie średnio sprawdza się w rzeczywistości. Skuteczne żądanie rewanżu może skończyć się poważnym rozczarowaniem. Rozdawnictwo skłania ludzi do braku szacunku do tej osoby i przyzwyczajenia innych, by żądać więcej. Jak nie, to zaczną szukać kolejnego żywiciela. Chyba że bardziej chodzi o pokazanie środkowego palca. Nie kotku, tym razem nie dostaniesz więcej. Zrób coś dla mnie albo spadaj.
The Jacksons pisze:Czy jestem wykorzystywany, potrzebuję wskazówki
Bo nie wiem, w którą stronę iść
Gdzie jest granica?
Michael umiał odmawiać, bardziej był podatny na manipulację. Gdy inni dawali mu to, czego on chciał. Zrozumienia dla jego krzywd, pragnienia bycia największym. To Stevie Wonder powiedział, że Michael nawet jak nie nagrywa numeru jeden, to tworzy dobre płyty i to powinno wystarczyć. On jednak gonił kolejne rekordy, dla uciechy widowni.
Widzieliście Zapaśnika z Mickey'em Rourke? Tam jest dokładnie pokazane, po co sława jest potrzebna. Jak wypełnia samotność i braki w relacjach z bliskimi. Michael na końcu życia zawiódł własne dzieci. Gonienie za tym, co inni pomyślą o nim, że nie może pozwolić sobie na porażkę w oczach milionów i lepiej zaharować się na śmierć, doprowadziło go do grobu. Odszedł, zostawiając trójkę dzieci w najtrudniejszym okresie - okresie dorastania. Przykre, bo też byłem po stronie oczekujących kolejnej płyty i koncertu. Tym, który kusił na rozstaju dróg - chodź tędy, nie daj się upokorzyć kiepskim come backiem. Wybierz mnie, fana. Nie dzieci i życie na emeryturze.
Nie czuję się jednak winny. Był dorosły. Miał wiedzieć, kiedy trzeba przystopować i trochę zwolnić tempo. Przykro mi, że nikt go tego nie nauczył. Jak widać, miał słabe wzorce. Zarówno matka, jak i ojciec, nauczyli go życia bez granic, pracy do upadłego, poświęcania się dla innych.

Madonnie się udało. Nikt jej wprawdzie nie oskarżył o pedofilię, ale ciągle miała prasę na ogonie i świat potrafił ją nienawidzić. Nie wiem, czy dobrze radzi sobie ze sławą, ale żyje. Może dlatego, że nie jest taka utalentowana i nie ma takiego parcia na to, by wykorzystać swój talent w pełni? Jej płyty są dalekie od ideału. Na VMA powiedziała, że zawiodła Michaela Jacksona. Następnie dodała "my". Nie odczytałem tego jako wyrzut, a bardziej jako wołanie o świadomość. Wołanie w tym utworze o równowagę i uważność na to, by innych nie wykorzystywać wydaje się ważne nie tylko w odniesieniu do innych, ale też siebie samego, by nie zamienić się w "kłębek nerwów". W końcu najbardziej odpowiadamy za siebie, czyż nie?
Bitter you'll be if you don't change your ways
When you hate you, you hate everyone that day
Unleash this scared child that you've grown into
You cannot run for you can't hide from you
triniti
Posty: 468
Rejestracja: pt, 30 paź 2009, 14:09

Post autor: triniti »

jejku, jak ja potrzebowałam takiego posta, szczególnie dzisiaj. Może założymy tutaj jakiś kącik terapeutyczny?

Posiadanie osobowości typu "c" to prawdziwi koszmar musi być..

Michael był podatny na manipulację, co chyba wynikało z jego łatwowierności. I owszem potrafił odmawiać, był asertywny. Jednak kiedy odmawiał, często były to decyzje nieprzemyślane, irracjonalne, wynikające z chwilowego kaprysu. Byłoby zdecydowanie lepiej, gdyby Michael umiał pokazywać środkowy palec w bardziej racjonalny sposób.

Jeżeli Michael prezentował częściowo osobowość typu c ( o ile prezentował, hmm), czy nie oznaczałoby to jednak słabości? I jak działał w jego przypadku mechanizm zdobywania wiary we własne siły. Czy wiara w siebie nie była wprost proporcjonalna do ilości włożonej pracy? Michael musiał tak ciężko pracować, łamać kolejne bariery, żeby wciąż sobie coś udowadniać? Bez tej pracy popadał w przygnębienie. Właściwie sytuacja bez wyjścia. Na końcu stał się żywicielem dla wielu jednostek. Nie udźwignął tego. Niestety, poświęcił własne dzieci. I to mnie najbardziej dziwi. Świadomość posiadania dzieci powinna była go uchronić. To jest naprawdę silny bodziec, by coś zmienić, a w przypadku Michaela - wydawałoby się, że dzieci stanowiły centrum jego świata.

A czy osobowość typu c można wymienić, np na typu d.., cokolwiek to znaczy? Podejrzewam, że każda lepsza od typu c, przynajmniej dla żywiciela.

Michael miał tylu terapeutów, doradców duchowych, i co? Nikt mu nie powiedział, chłopie przystopuj, bo masz dzieci ? Idź zaszalej, zabaw się troszeczkę..Do kitu ci terapeuci.

Myślę, że Madonna nie jest typem żywicielki, szczęściara. Być może nienawiść mediów to jest coś, co ją stymuluje. Mniejszy talent też jest rodzajem bezpiecznika.

Jeżeli mamy typ żywiciela, to na przeciwnym biegunie - podejrzewam znajduje się - typ modliszki.
W historii było wielu artystów typu modliszki i właśnie oni dożywali 100lat. Pierwszy przykład, który przychodzi mi do głowy to Pablo Picasso, który miał dziesiątki żon i kochanek (ostatnią 45 lat młodszą) i kiedy już się nasycił, porzucał je niczym znoszone ciuchy.
Tutaj artykuł "Geniusz czyli potwór" m.in. o Bertolcie Brechcie i Pablo Picassie.

No cóż, a Michael mógł przebierać jak ulęgałkach, i nic…
Awatar użytkownika
Margareta
Posty: 1017
Rejestracja: sob, 22 sie 2009, 15:54
Skąd: południe kraju nad Wisłą

Post autor: Margareta »

Sorry, trinity, ale to artykuł rodem z typowego brukowca :-/ .

Pewnie moja wypowiedź niewiele nowego wniesie, ale wydaje mi się, że tekst tej piosenki to wypowiedź kogoś kto "spala się" dla ludzi którzy go wykorzystują na różne sposoby jak tylko się da, on zdaje sobie z tego sprawę, ale nie potrafi się od nich odciąć - rzeczywiście pasuje jak ulał do życia Michaela Jacksona. Piosenka pochodzi z okresu płyty Destiny i Czarnoksiężnika czyli bardzo prawdopodobne, że już wtedy ten problem dotyczył go bezpośrednio. Wtedy natomiast jeszcze nie dotyczył go problem uzależnienia od leków przeciwbólowych czyli musiał jeszcze w pełni na trzeźwo odbierać rzeczywistość. Jaka szkoda, że nie wykorzystał tej świadomości problemu po to aby sobie pomóc. Jestem przekonana, że ten nałóg miał swoje źródło w naiwności i podatności na manipulację, bowiem to podobno stało się z winy ówczesnego osobistego lekarza.
zapraszam i polecam: http://msfeliciam.blogspot.com/
Obrazek
triniti
Posty: 468
Rejestracja: pt, 30 paź 2009, 14:09

Post autor: triniti »

Margareta pisze:Sorry, trinity, ale to artykuł rodem z typowego brukowca .
Może i brukowca. Wrzuciłam w google Picasso i kochanki - i to mi wyskoczyło. A życiorys Picassa znam i to prawda. Czerpał garściami z życia i z pewnością nie miał żadnych skrupułów.

Przepraszam, że przerwałam. Proszę kontynuować.
Awatar użytkownika
MJowitek
Posty: 2433
Rejestracja: czw, 10 mar 2005, 18:51
Skąd: Wrocław

Post autor: MJowitek »

Oho, lubię teksty, w których ktoś się na coś skarży, ale bez biadolenia, tylko z przytupem. Ten utwór brzmi do tego całkiem radośnie.

Przychylam się do zdania Talithy z początku dyskusji - najlepiej robić coś dobrego dla innych nie oczekując zbyt wiele w zamian. Chyba najprostszą ku temu drogą jest po prostu robienie tego, co się lubi. Jak lubię gotować - paszcze do nakarmienia zaraz się znajdą, jak kocham przygodę - szaleńcy prędzej czy później do mnie dołączą.
Moja teoria się trochę wali w punkcie, w którym to, czego najbardziej się pragnie, to bycie podziwianym. Wtedy się szuka "na siłę" pola do błyszczenia, potrzeb do spełnienia, dolewa dokładkę i uszczęśliwia na siłę. To taka agresywna forma bycia dobrym, przed którą trudno się bronić.
W utworze aż takiej agresji się nie dopatruję, ale co u licha się stało, że autor oddał wszystko co miał? Ktoś coś tu przegiął. Zapewne w dobrych intencjach, ale jednak. Jak już nie mam melodii do tupania nóżką to ten tekst staje się przytłaczający.
Autor wyhodował wokół siebie stado pasożytów, oj tak, jak najbardziej jest w złym towarzystwie. Ale skoro zdał sobie sprawę z ich istnienia to nic, tylko mieć nadzieję na rychłą dezynfekcję. Ale...to trudne jest. Zwłaszcza, że można z rozpędu zdezynfekować nie te osoby, które trzeba.

Co do nakazu "zróbcie dla mnie to co ja robię dla Was", to najeżam się na samą myśl o takim żądaniu. Będę robić co mogę, co chcę. Okay, w idealnym świecie wszyscy obdarzamy się wzajemną miłością. Patrząc z takiej perspektywy powyższe wymaganie byłoby jak najbardziej słuszne. Ale nie żyjemy w idealnym świecie, co nie znaczy, że w złym. Jedni są dobrzy w braniu, inni w dawaniu. A takich co dają się boimy albo bierzemy za oszustów. Promocja? Pewnie przeterminowane. Prezent dla stałego klienta? Pewnie trzeba podpisać cyrograf. Gwarantowana wygrana? Nawet bez komentarza. Ale to tylko handel, to normalne, towar za równowartość pieniężną.

To wszystko co dla was robię
W zamian zróbcie to samo dla mnie

Powyższy wers tyczy się może uczuć? I weź tu miej wiarę w drugiego człowieka, w to, że chce szczerze dobrze, bo zwyczajnie ma w sobie dużo dobrej energii. Nie, o ile idea "róbmy sobie wszyscy dobrze" (...kojarzy mi się, ale to nie tak... o.O) jest mi bardzo bliska, to chcę móc dać komuś kwiatka i nie widzieć w jego oczach strachu, że to coś oznacza i pewnie ma dać mi coś w zamian. Aż strach upiec komuś ciasto, z czystej fantazji. Ucieknie gdzie pieprz rośnie, przerażony, że teraz sam będzie musiał stać w nocy przy garach. W ramach rewanżu. Ufff, całe szczęście, na świecie wciąż są egoiści, którzy po prostu biorą bez patyczkowania.

PS. Jak komuś przyszła ochota na ciasto to ja nie dam. Powyższe przykłady są fikcyjne. Mogę dać komuś wskazówki gdzie jechać w góry. I nie trzeba mi potem stamtąd wysyłać kartki. Acz miło mi będzie dostać smsa z wiadomością, że pokierowałam w naprawdę magiczne miejsce:)


****
To co pisałam powyżej, to dywagacje zwykłego śmiertelnika.

Ludzie doprowadzają mnie do ostateczności
Nie przyjmują odmowy
Więc potrzebuję ochrony
By zachować godność

Tu widzę nachalny tłum zdolny rozszarpać na części, bo kupili płytę, bo zapłacili za bilet, bo im się należy. Albo nie kupili płyty, ale nie szkodzi, i tak się należy... Ahhh, jeśli spojrzeć na utwór od takiej strony, to można by to interpretować od początku. Ło, temat rzeka...

***
Nie mogę się jeszcze powstrzymać przed uwagą, że z pewnych przyczyn ujęła mnie tu postać wróżki... :party:
triniti
Posty: 468
Rejestracja: pt, 30 paź 2009, 14:09

Post autor: triniti »

oooo to terapii ciąg dalszy…

(Kaem - nenene )

Egoiści są potrzebni, bo w przyrodzie musi być równowaga. Inaczej zagłaskalibyśmy kota na śmierć. Życie stałoby się jałowe , no i żywiciele straciliby naturalnego wroga. I potem stracilibyśmy temat do rozmów, do narzekań. A zawsze fajnie jest trochę poutyskiwać na zły los i zasmarkać komuś rękaw wylewając żale, no nie?. Cieszmy się, że mamy egoistów.

O wiele gorsi są moim zdaniem zakamuflowani dawcy. Ludzie z ustami pełnymi frazesów. Jedną ręką dają, a drugą wbijają ci nóż po rękojeść. Jak oni pięknie potrafią opowiadać o miłości.

Już lepiej być bad, really really bad…

A ten przytup Michaela i zniecierpliwienie, kiedy wykrzykuje, dajcie mi coś w zamian - to chyba zdrowy objaw. Terapia być może częściowo się powiodła. Chociaż trochę to niepokojąco gwałtowne i spazmatyczne. Jakby wymuszone.
A na wróżkę nie zwróciłam uwagi. Ona faktycznie jest tutaj bardzo istotna. Chociaż z wróżkami trzeba uważać. Bywają zwodnicze..Są białe i czarne .

Możemy potraktować wróżkę jako symbol wyobraźni, chwilowego odlotu. Pozwolenie sobie na coś absurdalnego, głupio śmiesznego. Ta wróżka jest jak przeciwaga dla powagi chwili.

Krótka historyjka na koniec:

Małżeństwo pod siedemdziesiatkę postanowiło przestawić swoje życie do góry nogami i wyprowadzić się z całym dobytkiem na wieś. Nie taką wieś z wybrukowanymi chodnikami, ale wieś " ni nizina, ni wyżyna, …taka gmina". PRL tam zagościł na dłużej. Woda zamarza w łazience, pękają rury. Podłogę będzie trzeba po raz kolejny wymienić. Co chwlię pan domu musi łatać dziury, bo tam przecieka, tu przecieka. Stylowe rokokokoko…. Po lepszych czasach pozostały stare, klasycystyczne meble, wepchnięte jakby na siłę. No i mnóstwo książek, które stertami wypełniają każdy kąt. Jeszcze nie zdążyli się rozpakować po ponad roku. Stałym gościem jest ksiądz proboszcz z choroba maniakalno depresyjną, który zmarnował życie, i sąsiadka z za miedzy , która raczy ich nowinami w swym niekończącym się słowotoku..Cała wieś postanowiła uczynić z nich dawców, bo to dobrzy ludzie są..Nie wiem, czy cos jeszcze maja do rozdania.

Byliśmy przejęci trwogą, że nie przeżyją zimy w takich warunkach..Pojechałam tam, i nie mogłam uwierzyć. Dawno nie miałam tak cudownego popołudnia. Dawno tak się nie naśmiałam do łez..


No i gdzie tu jest przepis na szczęśliwe ( a właściwie dobre) życie? Przepis na dobre ciasto to ba - znam ;)

Tylko powiem w tajemnicy, ze ta pani mieszkając w mieście była wróżką..dosłownie… To ona opowiedziała mi o czarnych i białych wróżkach. :szepcze:
Awatar użytkownika
MJowitek
Posty: 2433
Rejestracja: czw, 10 mar 2005, 18:51
Skąd: Wrocław

Post autor: MJowitek »

Dosłowne wróżki istnieją, ta postać wywołuje pobłażliwy uśmiech. A może nie, może to tylko skrywana nadzieja, że one naprawdę istnieją?
Kim są białe i czarne wróżki?

A co do tupania i chęci dostania czegoś wzamian za swoje dary, toto też nie jest takie proste jak piszę. Też bym się nie czuła dobrze jako dajmy na to chodząca encyklopedia turystyczna, jeśli ktoś mi otwiera świat na coś nowego, też chętnie chłonę. O ile tematyka mi odpowiada ;) I też, jeśli jestem w porządku wobec innych, to w naturalny sposób oczekuję, że też będą w porządku wobec mnie. Jeśli nie są, toto przeżywam i nie wiem czy próbowac wyprostować poświęcając swoją godność, czy znajomość pogrzebać i iść tam, gdzie okazuje mi się sympatię. To pierwsze jest bardziej wzniosłe, ale jednak..daleko mi do Dalajlamy. Drugie jest zdrowsze. Jeszcze jest opcja udawania, że wszystko jest ok, ale biorąc pod uwagę, że żyjemy w epoce raka, to po co samemu się podkładać w miejsca pełne goryczy. Może o taką ochronę chodzi w utworze? Coś, co powstrzyma wzniosłą duszę przed podkładaniem się, uchroni przed wiecznym wybaczaniem innym, przed okazywaniem zrozumienia. Ciekawe, czy MJ już wtedy naprawdę miał z tym problem, z tym poczuciem bycia wykorzystanym, czy też zwyczajnie miał przeczucia odnośnie tego co się stanie. Jeśli jest się świadomym swojego charakteru i świadomym mechanimów na świecie, można sobie przepowiedzieć przyszłość i bez wróżki. Ale można, według mnie, też ją zmienić. Człowiek to jest jednak potęga, nie? :D
triniti
Posty: 468
Rejestracja: pt, 30 paź 2009, 14:09

Post autor: triniti »

MJowitek pisze:Dosłowne wróżki istnieją, ta postać wywołuje pobłażliwy uśmiech. A może nie, może to tylko skrywana nadzieja, że one naprawdę istnieją?
Kim są białe i czarne wróżki?
Następnym razem zapytam o szczegóły;) Zasięgnę informacji z pierwszej ręki, ponieważ kiepski ze mnie ekspert. Wiąże się to z czarną i białą magią, czyli tą z rzucaniem klątw i złych uroków oraz tą, która nie przynosi nikomu szkody.

;-)
Awatar użytkownika
kaem
Posty: 4415
Rejestracja: czw, 10 mar 2005, 20:29
Skąd: z miasta świętego Mikołaja

Post autor: kaem »

Things I Do For You Marlon Jackson opisał jako piosenkę o naszej Mamie, ponieważ ona zawsze robi sporo dla innych, jako że nie potrafi powiedzieć nie. A nikt w zamian nie robi czegoś dla niej, w rewanżu.
Dziś Katherine Jackson obchodzi 82. urodziny.

Tekst maja:
Mother
Album: Dancing The Dream (1992)
Autor tekstu: Michael Jackson

Obejrzyj na YT

Obrazek
Przepiękna książka (Phoenix)
Dorosły, wtedy przeszło 30-paroletni Michael, bo tyle miał lat, wydając ten zbiór wierszy i opowiadań, wyzwolił we mnie małego chłopca, przywołał go (kaem)
Marzyłam o tej książce od jakichś dwóch, może trzech lat (Strait)
Książka została pięknie i poetycko przetłumaczona. Marzenia. Miał ich dużo. Chciał zamieniać je w działania. I na swój sposób ratował świat, pomagał dzieciom, a taniec towarzyszył mu zawsze. Tańcem podkreślał wagę swoich przesłań zawartych w tekstach piosenek. Książka też traktuje o różnych sprawach. Jest w niej miejsce na zadumę nad sobą, nad pragnieniami i tęsknotami, nad naturą dziecka, nad planetą i nad relacjami z Bogiem (anja)
Moja mama, wielka fanka Michaela po przeczytaniu "Roztańczyć marzenia" była oczarowana (Fanka MJ'a)
Byłem od zawsze zakochany w Dancing The Dream, Roztańczyć Marzenia też mnie urzekła (Majkel)
Czułam się tak jakby Michael opowiadał mi o swoich przemyśleniach, o tym co dzieje się w jego głowie. To było nawet piękniejsze niż to uczucie po przeczytaniu Moonwalka. Myślę, że obie te książki są w pewnym sensie częścią Michaela, choć myślę, że Dancing The Dream jest bardziej prawdziwe (Grincz)
A czy w ,,Dancing the Dream nie ma wielu mądrych ale znanych od pradziejów, prostych prawd, o których często zapominamy. Zalecam powtórną lekturę obu książek bo jeśli chodzi o mnie to gdy tylko jest mi źle sięgam po nie i od razu jest mi lepiej (Invincible)



Trochę historii:

Wiersz po raz pierwszy pojawił się w autobiografii Katherine Jackson, My Family - The Jacksons, wydanej w 1990 roku. Poemat dwa lata później Michael umieścił w swoim zbiorze wierszy i przemyśleń, Dancing The Dream.
Siostra Michaela - La Toya stwierdziła, że mama miała jako jedyna dar przekonywania Michaela do decyzji, które on sam uważał za niesłuszne. To Ona odegrała kluczową rolę w przekonaniu Michaela do uczestniczenia wraz z braćmi w trasie Victory. Również za namową Katherine Michael poślubił Debbie Rowe, matkę dwójki swoich dzieci.
To Jej Michael dedykował każdą swoją płytę i albumy The Jacksons. Katherine zainspirowała go też do skomponowania The Way You Make Me Feel.
Katherine bała się efektów specjalnych, które zastosowano w The Wiz (odwiedziła syna na planie kręcenia filmu). Kilka lat później Michael został boleśnie poparzony od sztucznych ogni, będących efektami specjalnymi w kręconej wówczas reklamówce Pepsi, z udziałem The Jacksons.
Katherine była na każdym, poza jednym, posiedzeniu sądu podczas rozprawy toczącej się przeciwko Michaelowi, odbywającej się w Santa Barbara, w poprzedniej dekadzie. Obserwatorzy stwierdzili, że właśnie wtedy było widać, że Michael jest z Nią blisko związany.
W wywiadzie dla Oprah Michael opisał Katherine jako ideał. To jej przypisuje źródło swojego talentu do śpiewania. W swoim filmie Moonwalker dziewczynka, która ma z nim najbliższą emocjonalnie więź, ma na imię Kate.
Pani Jackson słynie z bardzo życzliwego podejścia do fanów swoich dzieci.
W wywiadzie dla Oprah Winfrey mama Michaela stwierdziła, że był on uzależniony od operacji plastycznych.
Postać matki towarzyszyła Michaelowi też w osobach Elizabeth Taylor i Diany Ross.
Katherine Jackson w ramach testamentu spisanego przez Michaela stała się prawnym opiekunem trójki jego dzieci.
Swoje dzieci Michael wychowywał bez ich rodzonej matki. Zastępowały ją opiekunki.
26. maja 1994 roku, w Dzień Matki, Michael ożenił się z Lisą-Marie Presley.

Obrazek

Eons of time I've been gestating
To take a form been hesitating
From the unmanifest this cosmic conception
On this earth a fantastic reception
And then one fateful August morn
From your being I was born
With tender love you nurtured a seed
To your own distress you paid no heed
Unmindful of any risk and danger
You decided upon this lonely stranger

Rainbows, clouds, the deep blue sky
Glittering birds that fly on high
Out of fragments you've made my whole
From the elements you fashioned my soul
Mother dear, you gave me life
Because of you, no struggle or strife
You gave me joy and position
Cared for me without condition
And if I ever change this world
It's from the emotions you've unfurl'd
Your compassion is so sweet and dear
Your finest feelings I can hear
I can sense your faintest notion
The wondrous magic of your love potion

And now that I have come so far
Met with every king and czar
Encountered every color and creed
Of every passion, every greed
I go back to that starry night
With not a fear for muscle or might
You taught me how to stand and fight
For every single wrong and right
Every day without a hold
I will treasure what you've mold
I will remember every kiss
Your sweet words I'll never miss
No matter where I go from here
You're in my heart, my mother dear

Matka
tłum. Speed Demon

Od zamierzchłych czasów nosiłem w sobie ideę
Wahałem się, czy przyjąć formę
Z tej niewyraźniej, kosmicznej idei
Czy dostąpić na tej ziemi fantastycznego przyjęcia
Aż pewnego sierpniowego poranka
Narodziłem się z twojego bytu
Z czułą miłością dbałaś o to ziarno
Nie przejmowałaś się własnym cierpieniem
Nie zważając na ryzyko i niebezpieczeństwo
Zdecydowałaś się na tego samotnego nieznajomego

Tęcze, obłoki, to błękitne nieb
Śpiewające ptaki, co wzlatują tak wysoko
Z tych cząstek złożyłaś mnie w całość
Z tych fragmentów utkałaś moją duszę
Droga matko, dałaś mi życie
To dzięki tobie, unikającej sporów i walk
Dałaś mi radość, miejsce na świecie
Dbałaś o mnie bezwarunkowo
I jeśli uda mi się kiedyś zmienić ten świat
To dzięki uczuciom, które mi przekazałaś
Twoje współczucie jest tak słodkie i drogie
Twe najwspanialsze emocje ciągle słyszę
Wyczuwam twoje najskrytsze pragnienia
Wspaniałą magię twojego eliksiru miłości

A teraz, gdy zaszedłem tak daleko
Spotkałem się z każdym królem i carem
Poznałem każdy kolor i kredo
Wszelkiej namiętności, chciwości
Wracam do tej rozgwieżdżonej nocy
Bez uczucia strachu, kiedy mogłaś
Nauczyć mnie jak stać i walczyć
O każdą najmniejszą prawdę i pomyłkę
Każdego dnia, nie będę się powstrzymywał
Od dziękowania, że uformowałaś właśnie mnie
Zapamiętam każdy pocałunek
Twoje słodkie słowa, nigdy ich nie zapomnę
Nie ważne gdzie jutro się znajdę
Zawsze będziesz w moim sercu, droga matko


Léirmhíniú an téacs!
Bitter you'll be if you don't change your ways
When you hate you, you hate everyone that day
Unleash this scared child that you've grown into
You cannot run for you can't hide from you
triniti
Posty: 468
Rejestracja: pt, 30 paź 2009, 14:09

Post autor: triniti »

Wiersz - pomnik wystawiony matce. Nie każda matka dostąpi takiego zaszczytu, a właściwie tylko bardzo nieliczne matki.


Ten wiersz czyta się nieco inaczej w oryginale, brzmi jak dziecięca rymowanka. W tłumaczeniu staje się niemalże poematem. Oczywiście treść pozostaje ta sama, tylko inne emocje w odbiorze.


Bardzo się cieszę, że Michael jednak zdecydował sie wyłonić z tego kosmicznego konceptu i zawitał na ten świat.
"Zdecydowałaś się na tego samotnego nieznajomego".
...
Talitha
Posty: 686
Rejestracja: ndz, 06 wrz 2009, 0:13
Skąd: inąd

Post autor: Talitha »

kaem pisze:26. maja 1994 roku, w Dzień Matki, Michael ożenił się z Lisą-Marie Presley.
W Stanach Zjednoczonych Dzień Matki obchodzony jest w drugą niedzielę maja :)

To takie osobiste i piękne wyrażenie szacunku i wdzięczności.
Ostatnio zmieniony śr, 12 wrz 2012, 13:44 przez Talitha, łącznie zmieniany 1 raz.
ODPOWIEDZ