Teorie nt. kariery Michaela

O Michaelu rozmowy luźne.

Moderatorzy: DaX, Sephiroth820, MJowitek, majkelzawszespoko, Mafia

Awatar użytkownika
BadJack
Posty: 98
Rejestracja: sob, 19 mar 2005, 12:54
Skąd: Lublin

f

Post autor: BadJack »

[quote="Maverick w temacie "Trasa tancerzy z 'TII'""]No proszę. "Thriller" był zawsze najsłabszym ogniwem koncertów, z nudnym początkiem z playbacku, ogranym fragmentem teledysku, nieciekawą choreografią, znudzonym Michaelem machającym bez zaangażowania kończynami i kiepskim numerem magicznym na koniec. No i sam utwór też do dobrych nie należy. [/quote]

Co za herezje głosisz? Thriller jest akurat jednym z najlepszych popowych kawałków w historii muzyki rozrywkowej. Zgoda, że playback w kategoriach muzycznych psuje koncertowe wykonanie, ale znowu z kategorii show to jeden z najciekawszych momentów koncertów (w końcu do tego japońskiego występu wybrali Thrillera i SC nie bez powodu). Poza tym co to za argument, że ograny fragment. A wszystkie inne to nie są ograne? Nieciekawa choreografia? Przecież to jeden z najbardziej charakterystycznych układów Jacksona. Sorry, ale mieć swoją opinię to jedno ale głosić herezje...
Detox pisze:Heh.. Thriller to też jedna z tych piosenek ,które słabo lubię i uważam ,że prawie wszystkie piosenki z Thrillera są lepsze od samego Thrillera Buhahahaha Możesz się zgodzić albo nie ale na pewno nie jest to herezja.
To akurat nie jest herezja, to jest jak najbardziej opinia :). Herezją jak dla mnie jest stwierdzenie, że Thriller do dobrych utworów nie należy albo, że ma nieciekawą choreografię. :)
Canario
Posty: 688
Rejestracja: śr, 03 paź 2007, 17:55
Skąd: Aszyrdym

Post autor: Canario »

Maverick pisze:Michael umarł po dekadzie niebytu artystycznego. Jego "This Is It", a potem śmierć, nie spowodowały powrotu świadomości ludzi w temacie "Michael Jackson" do stanu z lat 90. Po śmierci wspominano jego sukcesy i talent i że w gruncie rzeczy był dobrym facetem, pokrzywdzonym przez los. Ale to jest za mało na powrót do roli superbohatera, którym był w latach 90. Do roli geniusza muzycznego i osoby o ogromnej władzy i wpływach w przemyśle muzycznym. Śmierć Michaela poruszyła te zewnętrzne warstwy jego legendy - przypomniała ludziom, że był taki i że był wart uwagi. Dzieciaki powiesiły sobie w pokojach na rok jego plakaty. Media wspominały o nim często. Ale ta fala nie dotarła do serca, do samego wnętrza problemu. Michael nie powrócił do roli króla ludzkich emocji. Sony pokazało nam denny filmik z prób do TII, a rok później wydało 10 beznadziejnych piosenek pod obrzydliwą okładką. Czy te działania miały cokolwiek wspólnego z legendą niedostępnego, perfekcyjnego, zaskakującego, nieprzewidywalnego Króla Rozrywki Popularnej? Nie, były to działania takie jakie na co dzień obserwujemy w wykonaniu pierwszych z brzegu britnejów, madonn i innych szeregowych zapiewajłów.
Wszystko to prawda szczególnie tekst o "pierwszych z brzegu madonn i innych szeregowych zapiewajłów ";].

Ale jest ważniejsze pytanie. Czy gdyby Michael nie zmarł to czy wrócił by w roli suberbohatera? Czy byłby teraz królem ludzkich emocji?

Moim zdaniem nie. No bo nic na to nie wskazywało. This Is It? chyba mało kto wierzy, że Michael dałby rade wystąpić na 50 koncertach co 2,3 dni.A gdyby nie dał, to wiadomo co by się działo w prasie,radiu i telewizji.Ale nawet gdyby dał rade ,to te koncerty niczym odkrywczym by nie były. I jeśli mam dywagować to śmierć, a następnie filmik (faktycznie denny) z prób do This Is It odegrały dużo większą role w przypomnieniu Króla,Geniusza muzycznego , niż to mógłby sprawić MJ w Londynie na powtarzaniu schematów z poprzednich tras , tylko że w zwolnionym tempie.

Płyta? No tak . Soniarskie ścierwo zrobiło taki numer o którym ja[ a mam bujną wyobrażnie] nawet bym nie pomyslał. No ale to ,że w trzech utworach zamiast Michaela śpewa Malachi to wiemy My Nieliczni. Szara masa łyknie wszystko. Więc suma sumarum dla "świata" pośmiertna płyta Michaela Jacksona , a np. płyta Jasona Malachiego pod pseudonimem J.Porte o ogólnej nazwie Michael Jackson to żadna różnica.
Dąże do tego że nic nie wskazuje na to że Michael gdyby żył nagrał by arcydzieło. Jak narazie nie wypłyneła na światło dzienne żadna, Żadna wybitna,lub chociaż bardzo dobra piosenka z lat 2003-2009. Wszystko co naprawde dobre, to odrzuty z różnych albumów. Więc nowy album Michaela (o ile kiedykolwiek by się ukazał)mógłby niestety być takim słabszym Invincible , a to moim zdaniem byłby blamaż MJa, a nie wielki powrót.
Oczywiście to wszystko tylko moje przypuszczenia , ale oparte na mocnych przesłankach.
kamiledi15 pisze:
nie wypłyneła na światło dzienne żadna, Żadna wybitna,lub chociaż bardzo dobra piosenka z lat 2003-2009
Nie zgodzę się z tym - powstała w 2004 roku Ve've had enough jest moim numerem 1 z całej twórczości Michaela.

Jeszcze odniose się do swojej wypowiedzi powyżej. Może zawęże okres czasu od 2006-2009 czyli tego okresu od współpracy z Williamem.Bo MJ i tak na nowy album raczej nic starszego by nie zamieścił, a napewno nie utwór znany w sieci od kilku lat.
I żeby była jasność ; chcę żeby utwory z tego okresu wypłyneły i MJ udowodnił , że cała ta moja teza to zwykły stek bzdur ;].

can
M - chora z 'Miłości'.
J - Jebus z pseudo mafii.
P - zakompleksiony Psychol/og o tysiącu nickach.
T - użyteczne Tłuki.

-------------------> MJPT <-------------------
Awatar użytkownika
kamiledi15
Posty: 753
Rejestracja: śr, 24 lut 2010, 22:07
Skąd: Koło Warszawy

Post autor: kamiledi15 »

Macie dużo racji. Na każdej kolejnej trasie było coraz mniej nowych piosenek, a coraz więcej playbacku i powtórek w nowej oprawie. Na Bad mieliśmy Jackson 5 Medley, na Dangerous J5 Medley i parę piosenek z Bad, na History to wszystko plus piosenki z Dangerous. W 2001 roku nowością było tylko You Rock My World, w This Is It - tylko Drill, Threatened i Speechless (które też zbyt nowe nie były, ale nie były wcześniej wykonane na żywo). Czemu nie wykorzystał tej trasy do promowania nowej płyty, albo chociaż Invincible, tylko po raz kolejny serwował nam to, co znamy od dawna? Chyba trochę źle rozumiał to, czego oczekiwali od niego fani. Mówił: ,,zaśpiewam piosenki, które moi fani chcą usłyszeć". To był błąd - fani chcieli czegoś nowego, a nie utworów jeszcze z lat 70-tych. W międzyczasie bardzo długa przerwa, podczas której czekaliśmy, aż wykona chociaż jakiś stary utwór, a najlepiej coś nowego. Nie doczekaliśmy się niestety.
Temat nazywa się ,,teorie", więc przedstawię swoją. Moim zdaniem cała sytuacja zaczęła przerastać Michaela - procesy, Bashir, ludzie coraz bardziej krytykujący jego wygląd, coraz bardziej absurdalne artykuły w prasie. Nie dając sobie z tym rady, zaczął coraz bardziej popadać w uzależnienie od leków po 2002 roku. Jednocześnie pracował nad nową płytą, ale z powodu uzależnienia nie był w stanie dopracować piosenek tak, jak by chciał. Znów chciał stworzyć coś wyjątkowego, coś nowego, a w dzisiejszych czasach jest to dużo trudniejsze niż kiedyś. Dążył do perfekcji, więc dopracowywał je w nieskończoność. Każda jego płyta powstawała dosyć długo, a tej nie był w stanie dokończyć, ciągle coś było nie tak. Z powodu uzależnienia podupadała też jego forma i głos, dlatego nie dawał publicznych występów, bojąc się kompromitacji. W 2006 widać, że głos mu trochę wtedy siadał. Zaczęły się na to nakładać problemy finansowe, niestetety z powodu nieodpowiedniego doboru ludzi, którzy zamiast pomagać, tylko jeszcze bardziej szkodzili, zamiast wielkiego powrotu mieliśmy śmierć. Mam wrażenie, że od 2008 roku zaczął wychodzić z uzależnienia, że było z nim coraz lepiej. Aż tu nagle wszystkie jego plany szlag trafił.
To tylko moja teoria. Może nie ma w tym ani słowa prawdy, a może wszystko jest prawdą, nie wiem tego.
Ale myślę też, że za ostro go niektórzy oceniają - nie powiedziałbym, że TII było ,,denne", albo że występ w 2006 był kompromitacją (nawiasem mówiąc, ktoś tam wcześniej pisał, że w 2006 użył playbacku - nie bardzo rozumiem, bo ja tam playbacku nie słyszę). Nie można powiedzieć, że nic nie robił w tym czasie - działał charytatywnie, odwiedzał chore dzieci i ubogie rejony świata, wygłaszał przemowy o nienawiści, wojnach i ubóstwie, udzielał wywiadów. Mimo wszystko był Królem Popu i zawsze nim będzie, choć nie był bez wad, a w ostatnim okresie z powodu wrażliwej psychiki nie mógł sprostać sytuacji.
Myślę też, że film TII spełnił swoje zadanie - pokazał wielu niedowiarkom, kim był Michael i przekonał ich do niego.

------------------------
m.
Obrazek
Setki operacji plastycznych? Nie sądzę...
ODPOWIEDZ