Ach, czepiacie się mozaikowatości Black Or White, a dla mnie to po prostu koloryt piosenki o rasach i uprzedzeniach. Poza tym to cecha krótkich form wizualnych towarzyszących piosence, no nie?
Do tego obraz jest pełen znaczeń.
Joe Vogel pisze:Tymczasem klip muzyczny jest prawdopodobnie najważniejszym filmem nakręconym przez Jacksona.
Z uwagi na optymistyczne brzmienie i wpadający w ucho refren, słuchacze często pomijają bardziej mroczny podtekst utworu. Wielu interpretowało piosenkę jako zwyczajne wezwanie do rasowej harmonii. Chociaż bez wątpienia Jackson wierzył, że muzyka ma moc jednoczenia ludzi, „Black Or White” nie jest jedynie wyrazem przekonań naiwnego optymisty. Artysta przeczuwał, że utwór może wywoływać pustą zgodę z przesłaniem tekstu, a w konsekwencji i hipokryzję – uprzedza je, zapowiadając: „Nie mów, że się ze mną zgadzasz / Bo widziałem, że rzucasz mi piaskiem w oczy.” W mostku zaś, coraz mocniejsze wersy nagle ustępują miejsca oburzeniu: „Mam dość tego zła / Mam tego dość / Mam dość tego biznesu... / Nie boję się twojego brata / Nie boję się białych prześcieradeł / Nikogo się nie boję...”
To mocna wstawka, zwłaszcza jak na numer popowy. Słowa przypominają, że mimo wszelkich aspiracji dla równości rasowej, oburzająca niesprawiedliwość pozostaje. Jako jeden z najpotężniejszych „czarnych” głosów na świecie, „Jackson otwarcie wskazuje na prześladowanie i sprzeciwia się zastraszaniu przez białą potęgę. Kiedy mówi 'Nie boję się prześcieradeł' nie ma na myśli tylko KKK, ale chodzi też mu o bardziej subtelne, strukturalne formy rasizmu.”
W klipie muzycznym ten fragment pojawia się zaraz po obrazku, na którym widzimy dwójkę dzieci (jedno białe, drugie czarne), siedzących na kuli ziemskiej. „Nim zdążymy się nacieszyć tym słodkim widokiem, zamienia się on w apokaliptyczną wizję,” zauważa Armond White. „Jackson pojawia się w niej, przecinając płomienie... W tle widzimy obrazy wojny i nieszczęścia, ale on wciąż idzie do nas, do przodu, przecinając płonący krzyż... Scena ta przypomina obraz z 'Like A Prayer' Madonny, ale Jackson wyraża jeszcze większe oburzenie. A pojawiając się w środku filmu o idealnym świecie, taki gniewa Jacksona wywiera jeszcze silniejsze wrażenie.” I faktycznie, geniusz „Black Or White" polega częściowo na stałym napięciu między przeciwieństwami: między idealizmem a realizmem, między niewinnością a doświadczeniem, między satyrą a szczerością.
11-minutowy obraz w reżyserii Johna Landisa (który również wyreżyserował „Thrillera”) rozpoczyna się kadrem z nieba, a później obraz przybliżany jest do typowej białej dzielnicy. Ulice są tu nieskazitelnie czyste, a domy jednakowe. Jeszcze zanim wejdziemy do jednego z nich, w oczy rzuca się pustka w sąsiedztwie: to jasne, że mieszkańcy tej - na pierwszy rzut oka idyllicznej – okolicy, zamieszkałej przez klasę średnią, nie są ze sobą związani, zajęci wyłącznie własnymi sprawami. Myśl ta powraca, kiedy zaglądamy do dwupiętrowego domu – sama jego konstrukcja symbolizuje podział między światem dziecka (w tej roli Macaulay Culkin), a rzeczywistością jego rodziców. Kiedy chłopiec udaje w swoim pokoju, że gra na gitarze rockowej, na dole jego ojciec pochłonięty jest meczem baseballowym, zaś matka czyta brukowca. Muzyka jest tak głośna, że w końcu ojciec idzie na górę i krzyczy na syna („Myślałem, że już ci mówiłem, że masz przyciszyć ten hałas!”). Scena ta oddaje klasyczny podział pokoleniowy, jaki w amerykańskich rodzinach został wywołany rock’n’rollem (por. z „We’re Not Gonna Take It” Twisted Sisters). Jednakże jest to również parodia przedstawianego archetypu. Chłopiec z przedmieścia reprezentuje główną grupę docelową zespołów rockowych lat 90., a jego „rebelia” jest niemal zabawnie niewinna.
Cała ta scena celowo jest wyolbrzymiona, sugeruje alienacje rodziny – od siebie wzajemnie, jak i od świata, w którym żyją. Jackson, rzecz jasna, wie, że biali Amerykanie z klasy średniej to w sporej części jego publiczność. Dlatego w swoim filmie stara się pokazać im lustro, w którym mogliby się przejrzeć, i sprowokować chwilę autorefleksji.
Domagający się uwagi chłopiec schodzi na dół z gitarą, przysuwa wielkie głośniki i dosłownie wysadza swojego ojca w powietrze - wtedy Jackson przenosi słuchacza do utworu. Co istotne – ojciec ląduje, cały i zdrowy, na polu w Afryce. To dość wymowna relokacja dla archetypu amerykańskiego rodzica. To właśnie w takiej scenerii Jackson zaczyna „reedukację” ojca, odcinając go od socjalizacji i powracając do korzeni muzyki, piosenki i tańca. „Legendarna niechęć białych Amerykanów wobec muzyki 'dzikiej' spotyka się w tym miejscu ze swoimi Afrykańskimi korzeniami,” pisze Armond White. „To właściwe rozpoczęcie utworu, a pojawienie się Jacksona właśnie tu, wśród wojowników z dzidami i tarczami z pomalowanymi twarzami, tańczących razem Watussi, utwierdza jeszcze owo pochodzenie.”
Kiedy Jackson przemieszcza się między jedną kulturą a drugą, płynnie integruje i adaptując swoje ruchy ze stylami różnych nacji: rdzennych Amerykanów, Indian, Rosjan itd. W słynnej scenie „mofrowej” różnice w tożsamości narodowej, rasowej i seksualnej są z łatwością pokonywane – to prawdziwe święto różnorodności i mieszanki rasowej. Owa zdolność do dostosowania się i przekraczania barier ma być kontrastem wobec ostrych podziałów w czarno – białym świecie, czyli tym tak dobrze znanym filmowemu ojcu. Fragment ten został bardzo zręcznie wyprodukowany - niczym wysokobudżetowa reklama.
Film mógłby spokojnie skończyć się właśnie w tym miejscu. Była to bowiem bombowa odsłona Michaela Jacksona: niesamowicie widowiskowa, z nowatorskimi efektami specjalnymi, humorystyczna, ale i społecznie zaangażowana opowieść. Jednakże artysta jeszcze nie powiedział ostatniego słowa. „Epilog pantery”, który właśnie się rozpoczyna, sprawia, że widz na nowo interpretuje wszystko to, co właśnie wydarzyło się na ekranie. „To płomienny epilog na rzecz folklorystycznej światowej zgody,” pisze krytyk kultury Margo Jefferson. To właśnie przez ten fragment „Black Or White” stał się najbardziej kontrowersyjnym filmem Jacksona w całej jego karierze – i pierwszym, który został publicznie ocenzurowanym.
Epilog rozpoczyna się w miejscu, w którym kończy się „oficjalne” wideo. W scenerii prawdziwego hollywoodzkiego planu zdjęciowego widzimy reżysera. „Doskonale,” chwali aktorkę. Kamera wycofuje się do tyłu, pokazując całą ekipę – wszyscy pochłonięci dyskusją – powoli zaczynają się pakować, zakładając – tak samo jak widzowie – że to już koniec i cała historia została opowiedziana. Wtedy kamera pokazuje zbliżenie tajemniczej pantery, która niezauważona przez filmowców, wymyka się z planu. Kiedy już wydostaje się z budynku, zwierzę schodzi po schodach; gdy już dociera na ulicę, z wdziękiem zamienia się w Michaela Jacksona, który przystaje na chwilę, rozgląda się wokoło i zakłada czarny kapelusz. Idzie sam, wchodząc w jedyny oświetlony punkt ulicy, odwraca się i patrzy wprost do kamery. Jego wzrok jest przeszywający i intrygujący. Kiedy obraz na chwilę się uspokaja, Jackson wykonuje serię szybkich ruchów tanecznych i poz. Ubrany jest w czarne mokasyny, białe skarpetki, czarne spodnie, biały podkoszulek, czarną koszulę, a na ręku ma białą opaskę. Całość tworzy uderzający kontrast.
Kiedy Jackson idzie pustymi ulicami, nie słychać żadnej muzyki, a jedynie dźwięk jego kroków oraz szum wiatru. Znów patrzy wprost w kamerę – tym razem owo spojrzenie trwa odrobinę dłużej – aż w końcu prezentuję wspaniałe, perkusyjne ruchy taneczne. „Tworzą one dziwne napięcie,” pisze Margo Jefferson. „Częściowo polega ono na tym, że ruchy te są grzeszne i eleganckie zarazem – jak choćby tupanie. Ale i dlatego, że co kilka taktów, jakie wybija całym swoim ciałem, chwyta się za krocze.” Częściowo właśnie do tej kwestii sprowadzały się kontrowersje wokół klipu. Ale nie chodziło tylko o to, że dotykał swojego krocza (co robił zresztą już we wcześniejszych filmach) – ale o niepokojącą agresję, kombinację bólu, przemocy i seksualności. „To bardziej mroczna wersja słynnej ‘Deszczowej Piosenki’ Gene Kelly’ego,” zauważa Armond White. „A widok Jacksona burzącego tak radosny archetyp, z pewnością w przypadku niektórych osób zaburzył pogląd na to, o co chodzi w show businessie. Ale ten epilog to prawda Michaela... Nie ma tu muzyki, ponieważ Jackson, który występuje na scenie od czasów dzieciństwa, nie przywykł do wyrażania gniewu poprzez muzykę, to balet do wewnętrznego rytmu; to, czego nie może wyrazić słowami, wyraża rykiem (nie inaczej:) czarnej pantery.”
Faktycznie, aby prawdziwie zrozumieć artystyczną śmiałość i zuchwałość tego wideoklipu, należy zredefiniować jego kontekst. Film pokazywano w stacjach telewizyjnych; w całej Ameryce (i na całym świecie), przed telewizorem zbierały się żądne rozrywki rodziny, niemal jak przed finałem Super Bowl. Ale zamiast tego, wielu z nich doznało szoku i było zdezorientowanych. W ostatniej scenie klip osiąga klimaks, kiedy Jackson zaczyna rozbijać szyby (rasistowskie napisy zostały dodane dopiero później), bez opanowania dotyka się i krzyczy. W być może najmocniejszej scenie klipu Jackson kręci się niczym tornado, a później pada na kolana w kałużę, rozdziera swoją koszulę i żałośnie zawodzi w agonii.
Kiedy już opada ten emocjonalny wybuch, Jackson jakby dochodzi do siebie; przygląda się zniszczeniu z wyrazem bólu, żalu i niepewności w oczach. Klip kończy scena, w której artysta zmienia się znów w panterę i wymyka się na ciemną, pustą ulicę. Później, co nie bez znaczenia, widz zostaje skonfrontowany z kolejnym ostrym zestawieniem: wracamy do typowego amerykańskiego domu, w którym spotykamy następnego typowego ojca (Homera Simpsona). Każe on synowi (Bartowi) wyłączyć program, który ten właśnie oglądał. W ten humorystyczny sposób zmniejszone zostaje napięcie, a sam wideoklip zatacza pełne koło i na nowo przywołuje wcześniejszą pointę.
Ostatnia klatka to raz jeszcze zbliżenie na pełną bólu twarz Jacksona oraz słowa: Prejudice is Ignorance – Uprzedzenie oznacza niewiedzę.
Stacje telewizyjne, w tym MTV, od razu zakazały nadawania pełnej wersji wideo, zarzucając obrazowi zbytnią przemoc i seksualność. Większość krytyków w tamtym czasie zwyczajnie wyjaśniało sens wideoklipu zabiegiem marketingowym. W tym zgiełku prawdziwe znaczenie filmu nie miało szans, by się przebić. Bo w końcu to właśnie ocenzurowany epilog czyni z „Black Or White” najważniejszy film muzyczny w karierze Jacksona. Ból i wściekłość, jakie przekazuje rozwalając samochody i witryny, to tak naprawdę zapowiedź zamieszek z Los Angeles z 1992 roku, jakie wybuchły na tle rasowym. Obywatel drugiej kategorii, zwierzę – tym jest postać Jacksona z „Black Or White”. Wszystkie emocje, które tak długi tłumił, eksplodują we wściekłym wybuchu instynktownej złości. „Chciałem zatańczyć tak, bym mógł wyrazić swoją frustrację spowodowaną niesprawiedliwością, uprzedzeniami, rasizmem i bigoterią,” wyjaśniał Jackson. „Tańcząc ogarnęła mnie złość i pozwoliłem jej się ponieść.” W jednej z niewielu naprawdę przemyślanych recenzji z tamtego okresu, krytyk filmowy Armond White nazywa obraz przełomowym. „Długo się nad tym zastanawiałem,” napisał w swoim nagrodzonym tekście z 1991 roku. „Ten klip wydaje mi się być najbardziej znaczącym osobistym gestem wykonanym przez amerykańskiego artystę od lat... [Jackson] już wcześniej oczarował świat; a w ‘Black Or White’ udowodnił, że ma odwagę nim wstrząsnąć.”
Zarówno utwór, jak i towarzyszący mu film, wywołały pytania o rasową i seksualną tożsamość Jacksona. Skoro to „nie miało znaczenia, czy ktoś jest biały czy czarny,” jak słyszymy w tekście, „dlaczego sam zmienił kolor skóry”? – pytali niektórzy. W 1991 roku nikt nie wiedział, że Jackson cierpi na bielactwo (ta informacja wypłynęła na światło dzienne dwa lata później, w jego głośnym wywiadzie z Oprah Winfrey). Dlatego wiele osób zakładało, że po prostu nie chce być czarny. Rzecz jasna sprawa operacji plastycznych tylko dolewała oliwy do ognia. Dla niektórych kwestie kosmetyczne osłabiały całe przesłanie muzyki Jacksona; ale jak zauważa Mark Anthony Neal: „Jeśli zwraca się uwagę wyłącznie na wygląd Michaela Jacksona, traci się coś dużo bardziej złożonego... Artystycznie i estetycznie Michael Jackson nigdy nie odwrócił się od swoich czarnych korzeni. Jego twórczość zawsze korespondowała z czarną kulturą i to nie tylko tą ze Stanów Zjednoczonych, ale i w globalnym sensie.”
I faktycznie, w „Black Or White” (i wielu innych klipach z „Dangerous”) Jackson wysyła wiele sygnałów, które podkreślają jego identyfikację ze swoim pochodzeniem. Kwestionuje on również tradycyjne wyznaczniki tożsamości. Zdaje się twierdzić, że kryterium rasy nie sprowadza się wyłącznie do koloru skóry („Nie zamierzam całe życie być tylko kolorem”); podobnie fakt bycia mężczyzną czy ojcem nie oznacza wyłącznie picia piwa, zasiadania w fotelu i oglądania sportu w telewizji. Jackson próbuje odwrócić tradycyjne poglądy na rasę, płeć i seksualność, które pozwalają szufladkować ludzi i przeszkadzają we wzajemnej komunikacji i zrozumieniu.
Ponowna ocena i tolerancja, o które prosi Jackson, nie dotyczą wyłącznie kwestii podziału na linii czarni i biali, ale wszystkiego tego, co znajdziemy pomiędzy – ze wszystkimi wariantami, niuansami i mieszaninami tożsamości. To przez ową wieloznaczność uważano go za dziwaka. Dzięki temu, co kryło się pod tą powierzchowną nietypową powłoką przypomina nam, że nawet tzw. dziwacy to ludzie, za którymi stoją złożone historie i wymagają czegoś więcej niż tyko plakietki: biały lub czarny.
Remember The Time też był bardzo odważny.