Michael Jackson - Michael (2010)
Moderatorzy: DaX, Sephiroth820, MJowitek, majkelzawszespoko, LittleDevil
- Speed Demon
- Posty: 938
- Rejestracja: pn, 09 kwie 2007, 23:17
- Skąd: Otwock
No inaczej do tej płyty podejść się nie da, bo ta płyta jest połączeniem różnych stylów, epok itp i w życiu nie myślałem o tym, by rozpatrywać ją na równi z poprzednimi płytami - ani "Michael" nie miał pełnoprawnych sesji, a utwory skomponowane przez Cascio brzmią jak... no właśnie, jak nie Michael i ich nawet nie chcę rozpatrywać (mimo że "Keep your head up" bardzo mi się podoba i niesie typowo MJowe przesłanie).anialim pisze:Michael jest dla mnie trochę jak patchwork - połączenie różnych stylów, epok, producentów, pomysłów i uzupełniony różnymi wokalami. Słyszę, że te utwory w znacznej części powstały na bazie jakichś surowych dem, strzępków tekstu i melodii.
Najlepsze momenty na płycie to z pewnością "Behind the mask", czyli to co ja kocham w Michaelu - niesamowity wokal, instrumentarium itp. Ciekawe, ile jeszcze takich cudów gnieździ się w archiwach, gdzie MJ wspina się na swoje wyżyny wokalne, a cała kompozycja zwala z nóg. Bardzo podoba mi się (znane mi wcześniej z płyty "Baptism") "(I can't make it) another day" - z powodu znów świetnego wokalu MJa (aż dziw bierze, że utwór nagrany w 2001 roku) i riffu gitarowego w refrenie. Do tego dochodzi jeszcze "Much too soon" (łudząco podobne do "Tapestry" Carole King). "(I like) The way you love me" ma świetną melodię, znakomite rozwiązania akordowe. "Best of joy" - świetny klimat, harmonie wokalne, anielskie chóry, gitara w tle, lekki bit - spoko. No i mój cichy ulubieniec na płycie, mega-komercyjne "Hold my hand", które dla mnie jest takie samo jak wszystkie utwory Akona (nienawidzę jego twórczości, przyznaję) i miejscami nie odróżniam obu wokalistów, ale jednak ta melodia tak się trzyma człowieka, że już nie puszcza.
Dwa koszmary - "Monster" i "Braking news" - zawsze usuwam z tracklisty, gdyż mój przełyk nie lubi, gdy jedzenie wędruje nim ku górze. Ale im szybciej 50 Cent się skończy, tym lepiej.
1.Hold My Hand to prosta,wpadająca w ucho piosenka. Lubie. Wiem że będe lubił do czasu jak mi się znudzi.Utwór z kategori Heal the World ,You are not alone ale wole tą kategorie,niż kategorie utworów niestrawnych,niby-ambitnych.
2.Hollywood Tonight początek niezły,ale w miare upływu czasu dłuży mi się ........Dłuży się , ale i tak w porównaniu do innych utworów z Michaela wyróżnia się.Dobrze dobrane elementy. Od rozpoczynającego chóru,beat box,kwestia mówiona też pasuje.Więc w sumie niezły ,rytmiczny,nowoczesny kawałek.
3.Keep Your Head Up http://www.youtube.com/watch?v=xm94XKWJvQo
4.(I Like) The Way You Love Me dlaczego nie Fall Again?dlaczego nie Xscape? No naprawde ile można tego uuuuuu uuuuuuu uuuuuuu słuchać?;]
5.Monster (Feat: 50 Cent) http://www.youtube.com/watch?v=isYyXF81 ... re=related
6.Best Of Joy .....................zapychacz , nie mam tu dużo do napisania.Ballada jak na MJa średniawa, ale jak jest się w takim towarzystwie to ze średniawej nagle staje się utworem odkarzającym.Wszak wiadomo że kozia grypa szaleje;]
7.Breaking News http://www.youtube.com/watch?v=IWrUtSanIPY
8.(I Can't Make It) Another Day (Featuring Lenny Kravitz)Wysłuchałem Another Day po zapoznaniu się z opiniami na forum. No i uprzedzony,zdołowany zapodałem sobie ten utwór i w momencie jak wchodzi gitara to też krzyknąłem łajno,zepsuli taki przebój,jak oni mogli,gady i wyłączyłem lapka. Dopiero wieczorem w spokoju, przy zgaszonym świetle ponownie zapodałem sobie ten kawałek i pomyślałem ciekawe czy dotrwam do końca piosenki?.Nie dość że dotrwałem do końca , to wysłuchałem wtedy jej około 40 razy pod rząd. Zawładnął mną ten utwór. Przyczyny?
Zgodze się z argumentem,że ta wersją z gitarami jest mniej mroczna, mniej klimatyczna. Też mnie to raziło na początku. Uważałem że te gitary w ogóle tu nie pasują. Ale z każdym odsłuchem zdałem sobie sprawe , że jestem w błędzie. Gitary tu zajebiście pasują.Psują troche głębie kompozycji ,za to nadając jej inny charakter,inny klimat,bardziej rockowy.Sprawiają że znudzenie się tą piosenką jest niemożliwe.Użycie gitar było też potrzebne z innej przyczyny. Jak juz ktoś zauważył brakuje w tym utworze momentu kulminacyjnego do którego Michael nas przyzwycził w większości swoich kompozycji. Gitary sprawiają ,że utwór nie brzmi płasko,różnicuje go. Ale są tak użyte ,że nie przytłaczają wokalu,stanowią tło dla MJa,tak jak tło tworzy Kravitz robiąc za chórki. I tak ma być. Lenny wykonał tu kawał dobrej roboty. Najważniejsze ,że nie przekombinował.Oprócz dodania (bardzo umiejętnie) paru żywych instrumentów , nie bawił się w dodawanie np. jednej zwrotki zaśpiewanej przez siebie. To by moim zdaniem zepsuło ten utwór,zniszczyło by jego konstrukcje.Lenny chyba też tak myślał, nie miał ambicji za wszelką cene epatować sobą.Jednak co artysta to artysta.
Właściwie moge napisać , że podoba mi się wszystko w tym utworze. Początek świetny, koniec nie gorszy, wyśmienite jest też to przejście do solówki Kravitza. I ten moment po , jak wydawałoby sie że nic się nie dzieje ,że takie niewykończone, niedopieszczone.To dla mnie ma dodatkowy urok. Michael miał tendencje do szlifowania swoich nagrań do perfekcji, nakładania kolejnych warstw dzwięku,wokalu i ponownego szlifowania ,czasem jednak o ten jeden szlif za dużo. Tutaj mamy utwór jakby o jeden szlif za mało i to właśnie stanowi jego wartość dodatnią.
Poza tym co tu dużo gadać. Michael z gitarą zawsze dobrze się komponował.
Polak nie narzekający to nie polak! Ok.oK. Chciałbym ten utwór wysłuchać w oprawie rockowej , takiej z prawdziwego zdarzenia. Starczy? ;]
9.Behind The Mask instrumentarium świetne , saksofon wymiata,wokal też i podobnie jak przy HT początek jest najlepszy.I wszystko ładnie, pięknie aż do tego syntezatorowego głosu--ble...........Zastanawiałem się po przeczytaniu tylu pozytywnych opinii na temat tej piosenki,dlaczego ona mnie jakoś nie zachwyca? To , że przeładowana .Fakt. Ale to mi specjalnie nie przeszkadza,oprócz tego syntezatora ,(pyt-owska uraza) co do innych elementów,dżwięków- nie mam uwag. Doszedłem do wniosku, że ten kawałek w jakiejkolwiek innej oprawie też by mnie nie zachwycił. No nie mój klimat.Za bardzo jedzie latami osiemdziesiątymi.Wole bardziej dojrzałego MJa.
10.Much Too Soon jak już gdzieś ;] pisałem , ten kawałek to dla mnie największe zaskoczenie. Biorąc pod uwage też wszystkie przecieki. Rzecz absolutnie wyjątkowa. Piosenka przy której mając kobiete koło siebie i jej wtedy nie przytulić - to trzeba być prawdziwym bydlakiem. Piękno zepsute przez akordeon. Szkoda.
........................... Co do piosenek Malachiego, to chyba najbardziej podoba mnie się jednak Monster. Głównie dlatego , że ten utwór udowadnia , że nie sama technologia się liczy. Za zmarnowany potencjał, za to, że tylko mnie utwierdził w przekonaniu , że w szybkich,ostrych utworach MJ nie miał sobie równych. No i jak ulał pasuje w tym wypadku staropolskie powiedzenie : z gówna bata nie ukręciesz.
wykropkowane uzupełnie kiedyś ----- no i kuwa uzupełniłem!
2.Hollywood Tonight początek niezły,ale w miare upływu czasu dłuży mi się ........Dłuży się , ale i tak w porównaniu do innych utworów z Michaela wyróżnia się.Dobrze dobrane elementy. Od rozpoczynającego chóru,beat box,kwestia mówiona też pasuje.Więc w sumie niezły ,rytmiczny,nowoczesny kawałek.
3.Keep Your Head Up http://www.youtube.com/watch?v=xm94XKWJvQo
4.(I Like) The Way You Love Me dlaczego nie Fall Again?dlaczego nie Xscape? No naprawde ile można tego uuuuuu uuuuuuu uuuuuuu słuchać?;]
5.Monster (Feat: 50 Cent) http://www.youtube.com/watch?v=isYyXF81 ... re=related
6.Best Of Joy .....................zapychacz , nie mam tu dużo do napisania.Ballada jak na MJa średniawa, ale jak jest się w takim towarzystwie to ze średniawej nagle staje się utworem odkarzającym.Wszak wiadomo że kozia grypa szaleje;]
7.Breaking News http://www.youtube.com/watch?v=IWrUtSanIPY
8.(I Can't Make It) Another Day (Featuring Lenny Kravitz)Wysłuchałem Another Day po zapoznaniu się z opiniami na forum. No i uprzedzony,zdołowany zapodałem sobie ten utwór i w momencie jak wchodzi gitara to też krzyknąłem łajno,zepsuli taki przebój,jak oni mogli,gady i wyłączyłem lapka. Dopiero wieczorem w spokoju, przy zgaszonym świetle ponownie zapodałem sobie ten kawałek i pomyślałem ciekawe czy dotrwam do końca piosenki?.Nie dość że dotrwałem do końca , to wysłuchałem wtedy jej około 40 razy pod rząd. Zawładnął mną ten utwór. Przyczyny?
Zgodze się z argumentem,że ta wersją z gitarami jest mniej mroczna, mniej klimatyczna. Też mnie to raziło na początku. Uważałem że te gitary w ogóle tu nie pasują. Ale z każdym odsłuchem zdałem sobie sprawe , że jestem w błędzie. Gitary tu zajebiście pasują.Psują troche głębie kompozycji ,za to nadając jej inny charakter,inny klimat,bardziej rockowy.Sprawiają że znudzenie się tą piosenką jest niemożliwe.Użycie gitar było też potrzebne z innej przyczyny. Jak juz ktoś zauważył brakuje w tym utworze momentu kulminacyjnego do którego Michael nas przyzwycził w większości swoich kompozycji. Gitary sprawiają ,że utwór nie brzmi płasko,różnicuje go. Ale są tak użyte ,że nie przytłaczają wokalu,stanowią tło dla MJa,tak jak tło tworzy Kravitz robiąc za chórki. I tak ma być. Lenny wykonał tu kawał dobrej roboty. Najważniejsze ,że nie przekombinował.Oprócz dodania (bardzo umiejętnie) paru żywych instrumentów , nie bawił się w dodawanie np. jednej zwrotki zaśpiewanej przez siebie. To by moim zdaniem zepsuło ten utwór,zniszczyło by jego konstrukcje.Lenny chyba też tak myślał, nie miał ambicji za wszelką cene epatować sobą.Jednak co artysta to artysta.
Właściwie moge napisać , że podoba mi się wszystko w tym utworze. Początek świetny, koniec nie gorszy, wyśmienite jest też to przejście do solówki Kravitza. I ten moment po , jak wydawałoby sie że nic się nie dzieje ,że takie niewykończone, niedopieszczone.To dla mnie ma dodatkowy urok. Michael miał tendencje do szlifowania swoich nagrań do perfekcji, nakładania kolejnych warstw dzwięku,wokalu i ponownego szlifowania ,czasem jednak o ten jeden szlif za dużo. Tutaj mamy utwór jakby o jeden szlif za mało i to właśnie stanowi jego wartość dodatnią.
Poza tym co tu dużo gadać. Michael z gitarą zawsze dobrze się komponował.
Polak nie narzekający to nie polak! Ok.oK. Chciałbym ten utwór wysłuchać w oprawie rockowej , takiej z prawdziwego zdarzenia. Starczy? ;]
9.Behind The Mask instrumentarium świetne , saksofon wymiata,wokal też i podobnie jak przy HT początek jest najlepszy.I wszystko ładnie, pięknie aż do tego syntezatorowego głosu--ble...........Zastanawiałem się po przeczytaniu tylu pozytywnych opinii na temat tej piosenki,dlaczego ona mnie jakoś nie zachwyca? To , że przeładowana .Fakt. Ale to mi specjalnie nie przeszkadza,oprócz tego syntezatora ,(pyt-owska uraza) co do innych elementów,dżwięków- nie mam uwag. Doszedłem do wniosku, że ten kawałek w jakiejkolwiek innej oprawie też by mnie nie zachwycił. No nie mój klimat.Za bardzo jedzie latami osiemdziesiątymi.Wole bardziej dojrzałego MJa.
10.Much Too Soon jak już gdzieś ;] pisałem , ten kawałek to dla mnie największe zaskoczenie. Biorąc pod uwage też wszystkie przecieki. Rzecz absolutnie wyjątkowa. Piosenka przy której mając kobiete koło siebie i jej wtedy nie przytulić - to trzeba być prawdziwym bydlakiem. Piękno zepsute przez akordeon. Szkoda.
........................... Co do piosenek Malachiego, to chyba najbardziej podoba mnie się jednak Monster. Głównie dlatego , że ten utwór udowadnia , że nie sama technologia się liczy. Za zmarnowany potencjał, za to, że tylko mnie utwierdził w przekonaniu , że w szybkich,ostrych utworach MJ nie miał sobie równych. No i jak ulał pasuje w tym wypadku staropolskie powiedzenie : z gówna bata nie ukręciesz.
wykropkowane uzupełnie kiedyś ----- no i kuwa uzupełniłem!
Czy ktoś wie gdzie Casio trzyma beee taśmy?Akon pisze:"Ja i Mike pracowaliśmy nad wieloma różnymi konceptami, zanim odszedł. 'Hold My Hand' to jedyne kompletne nagranie - reszta jest niedokończona".
"To tylko pomysły, idee, harmonie, tego typu rzeczy... Świat nie powinien ich ujrzeć, ponieważ nie są gotowe i nigdy nie będą. Zastanawiam się nad spaleniem ich, bo w przyszłości może mnie kusić, żeby się nimi zająć"...
Ostatnio zmieniony wt, 25 sty 2011, 22:19 przez Canario, łącznie zmieniany 1 raz.
M - chora z 'Miłości'.
J - Jebus z pseudo mafii.
P - zakompleksiony Psychol/og o tysiącu nickach.
T - użyteczne Tłuki.
-------------------> MJPT <-------------------
J - Jebus z pseudo mafii.
P - zakompleksiony Psychol/og o tysiącu nickach.
T - użyteczne Tłuki.
-------------------> MJPT <-------------------
Od lat 80-tych płytom M.Jacksona towarzyszył skandal - kotrowersja - rozgłos - reklama. Artysta oficjalnie nie żyje, więc co tu można wymyśleć, aby się o płycie długo mówiło ? Marketingowcy wymyślili - to nie śpiewa Michael. Świetny pomysł, brawo !
A teraz do oceny płyty. Jak każda płyta M.J. od Thrillera, mamy różnorodność na płycie. W końcu to król Popu, nie boi się, żadnego gatunku muzyki. Wydawało się, że po "śmierci" skończą się zarzuty, iż nagrał kolejną płytę w swoim stylu. Przecież do tego dąży każdy artysta, aby mieć swój styl i być rozpoznawalny w każdej piosence, która leci w radio. Trudno było oczekiwać, że M.Jackson nagra płytę heavy metalową i zacznie wyć gardłowo (jakoś mi wyleciała nazwa tej techniki "śpiewania"). A więc mamy powrót do dobrej formuły - 10 utworów z różnorodnością gatunków muzycznych. Jest to o wiele lepiej zbilansowany materiał pod kątem utworów szybkich i wolnych niż ostatni album. Szybka ocena poszczególnych utworów.
01. Hold My Hand (duet with Akon) - wieje nudą. Nie lubię Akona - a więc będę omijał ten numer szerokim łukiem.
02. Hollywood Tonight - Rytm i nogi same chodzą. Inaczej bym ten utwór zmiksował, ale pewnie powstanie kilkadziesiąt wersji tej piosenki i wybiorę sobie najlepszą.
03. Keep Your Head Up - obowiązkowy na każdej płycie utwór motywujący.
04. (I Like) The Way You Love Me - sympatyczny wypełniacz, może spokojnie lecieć w radiu, pracy, sieciach handlowych.
05. Monster (feat. 50 Cent) - ten utwór w radiu samochodowym spowoduje mandat za przekroczenie prędkości. To pewne.
06. Best Of Joy - uspokojenie i leciutka melodia. Bardzo kulturalny utwór.
07. Breaking News - utwór, który musiał się pojawić na pierwszej pośmiertnej płycie, wreszcie może sobie poużywać bezkarnie.
08. (I Can't Make It) Another Day (feat. Lenny Kravitz) - zgodnie z recepturą czas na kawałek rockowy. To co najlepsze u tych artystów mamy w jednej piosence. Majstersztyk.
09. Behind The Mask (feat. Shanice Wilson) - wydaje się, że to najlepszy utwór na tej płycie, ale ... . Szkoda, że wyłączono szum koncertu po 50 sekundach, zabrakło spójności.
10. Much Too Soon - piosenka country a'la Jackson. Rewelacja na koniec i jak dla mnie najlepsza piosenka na płycie.
To płyta, którą każdy fan MJ-a powinien posiadać. Zarzuty, że to odpady są mocno krzywdzące. To płyta z lepszymi melodiami niż były na "Invincible". Taka płyta w latach 90-tych miałaby 5 singli, w dzisiejszych czasach trudno powiedzieć, co wytwórnia będzie chciała promować. Jeśli poprzednio nie potrafili wypromować "Whatever Happens" to już mnie nic nie zaskoczy.
Nie przejmujcie się się opiniami krytycznymi, sami przesłuchajcie płyty w internecie. Jeśli wam się nie podoba wyrzućcie ją z dysku. Ale jeśli zamierzacie jej dalej słuchać, obowiązkowo ją kupcie. Od tego zależy czy i kiedy wyjdą następne "pośmiertne" albumy.
A teraz do oceny płyty. Jak każda płyta M.J. od Thrillera, mamy różnorodność na płycie. W końcu to król Popu, nie boi się, żadnego gatunku muzyki. Wydawało się, że po "śmierci" skończą się zarzuty, iż nagrał kolejną płytę w swoim stylu. Przecież do tego dąży każdy artysta, aby mieć swój styl i być rozpoznawalny w każdej piosence, która leci w radio. Trudno było oczekiwać, że M.Jackson nagra płytę heavy metalową i zacznie wyć gardłowo (jakoś mi wyleciała nazwa tej techniki "śpiewania"). A więc mamy powrót do dobrej formuły - 10 utworów z różnorodnością gatunków muzycznych. Jest to o wiele lepiej zbilansowany materiał pod kątem utworów szybkich i wolnych niż ostatni album. Szybka ocena poszczególnych utworów.
01. Hold My Hand (duet with Akon) - wieje nudą. Nie lubię Akona - a więc będę omijał ten numer szerokim łukiem.
02. Hollywood Tonight - Rytm i nogi same chodzą. Inaczej bym ten utwór zmiksował, ale pewnie powstanie kilkadziesiąt wersji tej piosenki i wybiorę sobie najlepszą.
03. Keep Your Head Up - obowiązkowy na każdej płycie utwór motywujący.
04. (I Like) The Way You Love Me - sympatyczny wypełniacz, może spokojnie lecieć w radiu, pracy, sieciach handlowych.
05. Monster (feat. 50 Cent) - ten utwór w radiu samochodowym spowoduje mandat za przekroczenie prędkości. To pewne.
06. Best Of Joy - uspokojenie i leciutka melodia. Bardzo kulturalny utwór.
07. Breaking News - utwór, który musiał się pojawić na pierwszej pośmiertnej płycie, wreszcie może sobie poużywać bezkarnie.
08. (I Can't Make It) Another Day (feat. Lenny Kravitz) - zgodnie z recepturą czas na kawałek rockowy. To co najlepsze u tych artystów mamy w jednej piosence. Majstersztyk.
09. Behind The Mask (feat. Shanice Wilson) - wydaje się, że to najlepszy utwór na tej płycie, ale ... . Szkoda, że wyłączono szum koncertu po 50 sekundach, zabrakło spójności.
10. Much Too Soon - piosenka country a'la Jackson. Rewelacja na koniec i jak dla mnie najlepsza piosenka na płycie.
To płyta, którą każdy fan MJ-a powinien posiadać. Zarzuty, że to odpady są mocno krzywdzące. To płyta z lepszymi melodiami niż były na "Invincible". Taka płyta w latach 90-tych miałaby 5 singli, w dzisiejszych czasach trudno powiedzieć, co wytwórnia będzie chciała promować. Jeśli poprzednio nie potrafili wypromować "Whatever Happens" to już mnie nic nie zaskoczy.
Nie przejmujcie się się opiniami krytycznymi, sami przesłuchajcie płyty w internecie. Jeśli wam się nie podoba wyrzućcie ją z dysku. Ale jeśli zamierzacie jej dalej słuchać, obowiązkowo ją kupcie. Od tego zależy czy i kiedy wyjdą następne "pośmiertne" albumy.
1. Hold My Hand - nudno, nudno. Utwór w stylu Akona, chciał zaszpanować chłopak, że z Jacksonem nagrywa. Jeszcze dodatkowo przeróbka $ony, gdzie co sekundę jest jakieś Aouw lub coś innego od Michaela. Trochę naciągane takie... 6/10
2. Hollywood Tonight - Nie jestem pewny czy to koza czy nie, jak nie to całkiem fajnie. Trochę się kojarzy z Who Is It, ten początek i później beatbox. 7/10
3. Keep Your Head Up - Momentami Michael, momentami koza. Całkiem fajnie, jednak po kilkunastu przesłuchaniach nudzi. 6/10
4. (I Like) The Way You Love Me - Podoba mi się to, co $ony zrobiło na początek, jednak nie jest to jakaś zachwycająca piosenka, gdyż znamy ją od lat ;) 7/10
5. Monster - Jedyna koza, która mi się podoba. Gdyby to nie była koza to 8/10, lecz że to nie MJ i wepchany nie wiadomo po co pięćdziesiąt centów to 6/10.
6. Best Of Joy - po pierwszym przesłuchaniu nie zachwyciło, jednak po jakimś czasie coś zaskoczyło. Całkiem nieźle ;) 8/10
7. Breaking News - zdecydowanie najsłabsza piosenka z płyty, nie wiem w ogóle po co się tu znalazła, jest tyle innych, np. DYNWYCA, to muszą kozę wpuścić. ;/ 4/10
8. Another Day - Kolejny duet, lecz już z Lennym, także było wiadomo, że będzie dużo lepiej. Dobrze, że $ony nad tym podpracowało, teraz mi się bardziej podoba. Bardzo dobry rockowy kawałek, przystało na MJ. 8/10
9. Behind The Mask - Zdecydowanie nr. 1 płyty, moja ulubiona piosenka tego tygodnia, chociaż zawsze ulubione piosenki trzymają mi się najwyżej 2 dni ! Naprawdę, wielbię. Nie wiem po co ta babka na koniec i wstawki z Bucharestu, ale jestem to w stanie wybaczyć. 10/10
10. Much Too Soon - Bardzo przyjemna dla ucha, tylko zdecydowanie za krótka. Bardzo mi się podoba. 9/10
No coż, dla tych kilku nie kózek chyba jednak zakupię album, wiem wiem, dam zarobić $oniakom, ale chcę mieć Behind The Mask w mojej kolekcji. Płytę oceniam na 4.
2. Hollywood Tonight - Nie jestem pewny czy to koza czy nie, jak nie to całkiem fajnie. Trochę się kojarzy z Who Is It, ten początek i później beatbox. 7/10
3. Keep Your Head Up - Momentami Michael, momentami koza. Całkiem fajnie, jednak po kilkunastu przesłuchaniach nudzi. 6/10
4. (I Like) The Way You Love Me - Podoba mi się to, co $ony zrobiło na początek, jednak nie jest to jakaś zachwycająca piosenka, gdyż znamy ją od lat ;) 7/10
5. Monster - Jedyna koza, która mi się podoba. Gdyby to nie była koza to 8/10, lecz że to nie MJ i wepchany nie wiadomo po co pięćdziesiąt centów to 6/10.
6. Best Of Joy - po pierwszym przesłuchaniu nie zachwyciło, jednak po jakimś czasie coś zaskoczyło. Całkiem nieźle ;) 8/10
7. Breaking News - zdecydowanie najsłabsza piosenka z płyty, nie wiem w ogóle po co się tu znalazła, jest tyle innych, np. DYNWYCA, to muszą kozę wpuścić. ;/ 4/10
8. Another Day - Kolejny duet, lecz już z Lennym, także było wiadomo, że będzie dużo lepiej. Dobrze, że $ony nad tym podpracowało, teraz mi się bardziej podoba. Bardzo dobry rockowy kawałek, przystało na MJ. 8/10
9. Behind The Mask - Zdecydowanie nr. 1 płyty, moja ulubiona piosenka tego tygodnia, chociaż zawsze ulubione piosenki trzymają mi się najwyżej 2 dni ! Naprawdę, wielbię. Nie wiem po co ta babka na koniec i wstawki z Bucharestu, ale jestem to w stanie wybaczyć. 10/10
10. Much Too Soon - Bardzo przyjemna dla ucha, tylko zdecydowanie za krótka. Bardzo mi się podoba. 9/10
No coż, dla tych kilku nie kózek chyba jednak zakupię album, wiem wiem, dam zarobić $oniakom, ale chcę mieć Behind The Mask w mojej kolekcji. Płytę oceniam na 4.
Ostatnio zmieniony pn, 13 gru 2010, 19:19 przez Pitrzel, łącznie zmieniany 2 razy.
'Prince...BEST?...The Gold Experience...BETTER!...In concert...perfectly FREE...On record...SLAVE...Get Wild...Come...Peace...Thank u!'
- SuperFlyB.
- Posty: 393
- Rejestracja: ndz, 11 kwie 2010, 22:03
- Skąd: z nienacka... a tak naprawdę z Warszawy
A ja mam watpliwości czy Ty w ogóle wiesz co to znaczy subiektywna opinia? ;)shamar pisze:anialim napisał:
Za to w gitarowej solówce Lenny spisał się świetnie.
Bez obrazy ale wiesz co to jest "swietna solówka" ?
_________________________________________
Oceniam względem innych albumów MJ'a
1. HMH - no, nic specjalnego, ale porywa mą duszę. Lubię tego kiczowatego Akona :) 6/10
2. Hollywood Tonight - rytmiczna, ale bez fajerwerków. Może to i lepiej? Wiem jedno, Chciałbym ją usłyszec w ostatecznej wersji Michael'a 6+/10
3. Keep Your Head Up - słysze Michaela, choc przerobinego, to jednak jego. A co ważniejsze, słyszę jego przesłanie. Największą wadę jest fakt, że On tego nie skończył 7-/10
4. The Way You Love Me - odgrzewane, wolę wersję z TUC. Jest surowa i w 100% Jego. Fajny, moznaby rzec, pościelowy utwór 5/10
5. Monster - nie wiem, coś mi przeszkadza 4/10
6. Best Of Joy - wyobrażcie sobie króla śpiewającego do publiczności "I am Your joy, your Best Of Joy"... SZAŁ! 8/10
7. Breaking News - znowu tłusty beat Teddy'ego. Gdyby nie głos... 4/10
8. Another Day - no, dobra, zgodzę się z shamar'em - to trudno nawet solówka nazwać ?_? 6/10
9. Behind The Mask - troche zbyt dużo wszystkiego. Jednak i rytm, i przesłanie daja sznse na dobry singiel 7+/10
10. Much Too Soon - <*_*> 8/10
= 3,69 dla całej płyty... dam 3
- Krzychu Redhedzio
- Posty: 114
- Rejestracja: śr, 19 paź 2005, 20:36
- Skąd: Poznań
Ja cały album przesłuchałem na stronie Sony a dziś udaje się po zakup oryginalnego wydawnictwa.
Jak dla mnie płyta bardzo dobra i bardzo przyjemnie się jej słucha.
Na tle ostatniego wydawnictwa, które MJ wydał za życia czyli "Invincible", album "Michael" wydaje się być arcydziełem, majstersztykiem.
Nie wytypowałem jeszcze faworytów z płyty gdyż przesłuchałęm tylko dwa razy wczoraj w pracy lecz jak wspomniałem wyżej już dziś pędze do Empiku :)
Jak dla mnie płyta bardzo dobra i bardzo przyjemnie się jej słucha.
Na tle ostatniego wydawnictwa, które MJ wydał za życia czyli "Invincible", album "Michael" wydaje się być arcydziełem, majstersztykiem.
Nie wytypowałem jeszcze faworytów z płyty gdyż przesłuchałęm tylko dwa razy wczoraj w pracy lecz jak wspomniałem wyżej już dziś pędze do Empiku :)
Płyty nie mam ale mieć będę w najbliższym czasie.
Jak na wydawnictwo wydane w okolicznościach takich a nie innych nie jest tragicznie, co więcej wg mnie jest dobrze.
Albumu nie będę porównywać z żadnym albumem MJ wydanym za życia bo po prostu to się mija z celem, zupełnie inna bajka muzyczna.
Płytę cechuję brak spójności ale nie ma się co dziwić, każdy utwór pochodzi jakby z innej epoki.
Poniżej krótka moja opinia a temat utworów znajdujących się na tym wydawnictwie. Zaznaczam, że piosenki znajdującą się na albumie ,,Michael" traktuję jak śpiewane przez Michaela Jacksona i nie chcę tutaj roztrząsać wersji wokalu.
Hold My Hand- utwór przyjemny, typowy radiowy song. Lubiłam wersję pierwotną, a ta podoba mi się jeszcze bardziej. Niewymagającego słuchacza zadowoli- mnie tym bardziej ;)
Hollywood Tonight- szczerze nie rozumiem zachwytu nad tym utworem...Ciągle powtarzana ta sama fraza. To jest bardzo denerwujące( wiem, wiem utwór niedokończony) Beat ok, ale rewelacji brak, głos Michaela za bardzo zelektronizowany :P
Keep Your Head Up- dla mnie to jest coś właśnie w stylu MJ. Nie zastanawiam się nad wokalem- nie chcę. Końcówka z chórem- duży plus. Za mało trochę emocji ale generalnie mi się podoba.
(I Like) The Way You Love Me- znamy i lubimy co nie?
Monster- obrzydliwy koszmar. Fuj.Nic mi się nie podoba!!!
Best of Joy- złapałam się nad tym że kompozycja coraz bardziej zaczyna mi się podobać. Na początku w ogóle nie zwracałam na nią uwagi, ale na dzień dzisiejszy jest w moim top 5. Nie da się ukryć, że bardzo przyjemna melodia, przekaz- duży plus.
Breaking News- patrz Monster... Kojarzy mi się z piramidami, Egiptem nie wiem dlaczego...luźne skojarzenie.
Another Day- dla mnie duży zawód. Mam cały czas wrażenie niedokończenia piosenki. To niby solo czy coś?? Jak dla mnie to kawałek pseudorockowy a nie rockowy.
Behind the Mask- no i jest!! killer! wokal- cudeńko, mam wrażenie że trochę za cichy albo raczej te wszystkie inne cuda na kiju tam są zbyt głośne. Więcej wad nie znajduję.
Much to Soon- mój numer 2 na całej płycie, zaraz po Behind the mask. Michael w 100%. Nie wiem co więcej powiedzieć, dla mnie ta ballada jest tak urokliwa że naprawdę brak mi słów.Szkoda że tak krótka.
Cóź, album nie jest arcydziełem, ale ja nie czuję się zawiedziona bo nie spodziewałam się płyty która wstrząśnie rynkiem muzycznym.
Pozdrawiam
Jak na wydawnictwo wydane w okolicznościach takich a nie innych nie jest tragicznie, co więcej wg mnie jest dobrze.
Albumu nie będę porównywać z żadnym albumem MJ wydanym za życia bo po prostu to się mija z celem, zupełnie inna bajka muzyczna.
Płytę cechuję brak spójności ale nie ma się co dziwić, każdy utwór pochodzi jakby z innej epoki.
Poniżej krótka moja opinia a temat utworów znajdujących się na tym wydawnictwie. Zaznaczam, że piosenki znajdującą się na albumie ,,Michael" traktuję jak śpiewane przez Michaela Jacksona i nie chcę tutaj roztrząsać wersji wokalu.
Hold My Hand- utwór przyjemny, typowy radiowy song. Lubiłam wersję pierwotną, a ta podoba mi się jeszcze bardziej. Niewymagającego słuchacza zadowoli- mnie tym bardziej ;)
Hollywood Tonight- szczerze nie rozumiem zachwytu nad tym utworem...Ciągle powtarzana ta sama fraza. To jest bardzo denerwujące( wiem, wiem utwór niedokończony) Beat ok, ale rewelacji brak, głos Michaela za bardzo zelektronizowany :P
Keep Your Head Up- dla mnie to jest coś właśnie w stylu MJ. Nie zastanawiam się nad wokalem- nie chcę. Końcówka z chórem- duży plus. Za mało trochę emocji ale generalnie mi się podoba.
(I Like) The Way You Love Me- znamy i lubimy co nie?
Monster- obrzydliwy koszmar. Fuj.Nic mi się nie podoba!!!
Best of Joy- złapałam się nad tym że kompozycja coraz bardziej zaczyna mi się podobać. Na początku w ogóle nie zwracałam na nią uwagi, ale na dzień dzisiejszy jest w moim top 5. Nie da się ukryć, że bardzo przyjemna melodia, przekaz- duży plus.
Breaking News- patrz Monster... Kojarzy mi się z piramidami, Egiptem nie wiem dlaczego...luźne skojarzenie.
Another Day- dla mnie duży zawód. Mam cały czas wrażenie niedokończenia piosenki. To niby solo czy coś?? Jak dla mnie to kawałek pseudorockowy a nie rockowy.
Behind the Mask- no i jest!! killer! wokal- cudeńko, mam wrażenie że trochę za cichy albo raczej te wszystkie inne cuda na kiju tam są zbyt głośne. Więcej wad nie znajduję.
Much to Soon- mój numer 2 na całej płycie, zaraz po Behind the mask. Michael w 100%. Nie wiem co więcej powiedzieć, dla mnie ta ballada jest tak urokliwa że naprawdę brak mi słów.Szkoda że tak krótka.
Cóź, album nie jest arcydziełem, ale ja nie czuję się zawiedziona bo nie spodziewałam się płyty która wstrząśnie rynkiem muzycznym.
Pozdrawiam
- give_in_to_me
- Posty: 500
- Rejestracja: ndz, 17 sty 2010, 12:37
- Skąd: Wrocław
Ha, wyszłam wczoraj z roboty o 18, jadę do Media Marktu w Dominikańskiej z duszą na ramieniu, podbiegam pod półkę "Nowości" a tam same ecopacki. Nie, nie kupię Michaela w ecopacku, choć ecopacki innych artystów kupuję :) No to biegnę do półki z literką "J", ale tam nic... Spotykam tam jakiegoś pryszczatego młodzieńca, wiek gimnazjalno-licealny, dzierży w ręku ecopack i pytamy sie nawzajem, czy już nie ma tych "zwykłych wydań". Ja mówię- to może zapytajmy w Obsłudze Klienta? No to podchodzimy do lady, tam jest w MM takie specjalne miejsce gdzie się składa zamówienia na płyty itd, itp. Stoimy grzecznie w kolejce, po paru minutach nastolatek rezygnuje i idzie do kasy, mówiąc mi na odchodne, że nie ma czasu czekać i ostatecznie bierze ecopack. Za chwilę nadchodzi moja kolej, pytam się, czy ten Michael to tylko w papierku czy w plastiku też go podają, na co Pani z obsługi dosłownie rzuca we mnie zza lady normalnym wydaniem Michaela krzycząc "Ale ma pani szczęście, to ostatni!".
Chłopaku z Media Marktu!!! Dziękuję Ci, że poszedłeś z tej kolejki!!! :* Jesteś wielki!!!
Tak więc po upolowaniu zwierzyny wróciłam prosto do domku, w mężowskie ramiona i poszedł Michael w odtwarzaczu trzy razy tego wieczora, no bo po 1 przesłuchaniu nie ocenię.
]Hold My Hand- daje radę, ale nic specjalnego. Głos Akona, tak jak we wszystkich jego piosenkach, czasem mi się podoba, częściej jednak mnie drażni.
Hollywood Tonight- dobre to:) zaczyna się jak jakiś gregoriański chórek a potem jadą z bitem i fajnie też brzmi, jak ten facet tam recytuje pod koniec i ktoś gwiżdże. Podoba mi się. Przy trzecim podejściu zaczęłam tańczyć po pokoju z bokserkami męża (Michael przechodził test przy prasowaniu). A to znaczy, że się wkręciłam :) I was going Hollywood that night!
Keep Your Head Up- Keep The faith vol. 2. Tekst w przesłaniu identyczny. Pieśń mająca podnieść na duchu. Średniawo. Jak chce się zmotywować, włączę KTF. Ale są gorsze piosenki na tym albumie, więc tu daję 3.
(I Like) The Way You Love Me- to wyszło na Ultimate Collection, ale ja jej nie mam i wcześniej tego nie słuchałam. To jakaś porażka. ta piosenka nie jest dla mnie absolutnie w stylu Michaela. Melodią to mi to przypomina jakieś Ayo, Melanie Fiony i wczesną Nelly Furtado. Blee. Jak tego słucham wyobrażam sobie Michaela biegnącego polną dróżką ze słonecznikiem w ręku i durnowatym uśmiechem na twarzy. Nie takiego Michaela pragnę. Nie. Tą piosenkę przeskakuję.
Monster- W sumie mi się podoba, ale ja mam wrażenie, ze tu głos 50 centa nie brzmi jak 50 cent. Serio mam takie wrażenie. Jakoś bez polotu tam rapuje. 50 cent jest podrobiony a Wy się Jacksona czepiacie, że to nie on! No ludzie! Z 50 centem to jest dopiero skandal!!! :P
Best of Joy- Nie. Ja generalnie lirycznego (a raczej pseudolirycznego) Jacksona nie trawię. Michael ma skakać, drzeć ryja, obscenicznie tańczyć i mieć ADHD. No, ewentualnie swoimi balladami (HTW, Cry, czy WYBT) zbawiać świat. Ma się zachowywać jak facet, mimo tej peruki i makijażu. Ja nie lubię Michaela balladowego. Konsekwentnie i z całym przekonaniem, o czym nie raz tu już pisałam.
Breaking News- lubiłam BN od początku. fakt, przypomina trochę Piece Of Me Britney Spears, i tematyką, i melodią (a raczej bitem), nawet obie piosenki z okolic 2007 roku są. Ktoś sample pomylił, zamienił czy co? Nie wdaję sie dyskusję, czy to głos Jacksona czy nie. Ja chcę wierzyć, że tak. W BN pomimo przeciętnej, ale wpadającej do ucha melodii najbardziej zwracam uwagę na tekst. Chciałabym go kiedyś zinterpretować w Interpretuj Tekst. Jeśli został napisany po procesie... Tak, to byłoby to.
Another Day- Super, taki poprockowy kawałek z niezawodnym Lennym, wreszcie w całości :) I tekst... to o Bogu chyba? Lenny to pisał. Kupuję. Czasem taką modlitwę potrzeba wykrzyczeć, ja tego potrzebuję.
Behind the Mask- Chyba najlepsza piosenka z płyty. Zaczyna się taką fajną trąbką, potem te "elektroniczne pogłosy" w tle i Michael z tym swoim "iiii-i-i" :) To "iii-i-i" to miałam dziś ochotę cały dzień ww robocie śpiewać, ale nie mogę, kurka, bo telefony odbieram. Ale absolutny czad!
Much to Soon- ballada, taka w stylu Lady In My Life dla mnie. A ja już wam pisałam, ze ja ballad nie lubię. Choć ta pewnie dobra jest. No cóż, ja tego nie zauważę.
Jest jednak jedna rzecz, która mnie wkurza. Ze to tylko 10 piosenek. ile ta płyta trwa? 30 min? 40 min? Ograbiają nas., złodzieje z $ony....
A i jeszcze jedno- nie wiem, czy to jest efekt obróbki głosu, czy jak spiskowcy twierdzą, że to nie MJ, ale Michaelowi głos się obniżył, "zgrubiał". Bardziej męski jest. Nie ukrywam, że mnie to kręci Nie popiskuje już jak ta ciota (kaem, wybacz, musiałam użyć tego słowa!). Facet jest. Zawsze był, ale teraz też krtań mu zmężniała, jako ostatni narząd w ciele :)
Chłopaku z Media Marktu!!! Dziękuję Ci, że poszedłeś z tej kolejki!!! :* Jesteś wielki!!!
Tak więc po upolowaniu zwierzyny wróciłam prosto do domku, w mężowskie ramiona i poszedł Michael w odtwarzaczu trzy razy tego wieczora, no bo po 1 przesłuchaniu nie ocenię.
]Hold My Hand- daje radę, ale nic specjalnego. Głos Akona, tak jak we wszystkich jego piosenkach, czasem mi się podoba, częściej jednak mnie drażni.
Hollywood Tonight- dobre to:) zaczyna się jak jakiś gregoriański chórek a potem jadą z bitem i fajnie też brzmi, jak ten facet tam recytuje pod koniec i ktoś gwiżdże. Podoba mi się. Przy trzecim podejściu zaczęłam tańczyć po pokoju z bokserkami męża (Michael przechodził test przy prasowaniu). A to znaczy, że się wkręciłam :) I was going Hollywood that night!
Keep Your Head Up- Keep The faith vol. 2. Tekst w przesłaniu identyczny. Pieśń mająca podnieść na duchu. Średniawo. Jak chce się zmotywować, włączę KTF. Ale są gorsze piosenki na tym albumie, więc tu daję 3.
(I Like) The Way You Love Me- to wyszło na Ultimate Collection, ale ja jej nie mam i wcześniej tego nie słuchałam. To jakaś porażka. ta piosenka nie jest dla mnie absolutnie w stylu Michaela. Melodią to mi to przypomina jakieś Ayo, Melanie Fiony i wczesną Nelly Furtado. Blee. Jak tego słucham wyobrażam sobie Michaela biegnącego polną dróżką ze słonecznikiem w ręku i durnowatym uśmiechem na twarzy. Nie takiego Michaela pragnę. Nie. Tą piosenkę przeskakuję.
Monster- W sumie mi się podoba, ale ja mam wrażenie, ze tu głos 50 centa nie brzmi jak 50 cent. Serio mam takie wrażenie. Jakoś bez polotu tam rapuje. 50 cent jest podrobiony a Wy się Jacksona czepiacie, że to nie on! No ludzie! Z 50 centem to jest dopiero skandal!!! :P
Best of Joy- Nie. Ja generalnie lirycznego (a raczej pseudolirycznego) Jacksona nie trawię. Michael ma skakać, drzeć ryja, obscenicznie tańczyć i mieć ADHD. No, ewentualnie swoimi balladami (HTW, Cry, czy WYBT) zbawiać świat. Ma się zachowywać jak facet, mimo tej peruki i makijażu. Ja nie lubię Michaela balladowego. Konsekwentnie i z całym przekonaniem, o czym nie raz tu już pisałam.
Breaking News- lubiłam BN od początku. fakt, przypomina trochę Piece Of Me Britney Spears, i tematyką, i melodią (a raczej bitem), nawet obie piosenki z okolic 2007 roku są. Ktoś sample pomylił, zamienił czy co? Nie wdaję sie dyskusję, czy to głos Jacksona czy nie. Ja chcę wierzyć, że tak. W BN pomimo przeciętnej, ale wpadającej do ucha melodii najbardziej zwracam uwagę na tekst. Chciałabym go kiedyś zinterpretować w Interpretuj Tekst. Jeśli został napisany po procesie... Tak, to byłoby to.
Another Day- Super, taki poprockowy kawałek z niezawodnym Lennym, wreszcie w całości :) I tekst... to o Bogu chyba? Lenny to pisał. Kupuję. Czasem taką modlitwę potrzeba wykrzyczeć, ja tego potrzebuję.
Behind the Mask- Chyba najlepsza piosenka z płyty. Zaczyna się taką fajną trąbką, potem te "elektroniczne pogłosy" w tle i Michael z tym swoim "iiii-i-i" :) To "iii-i-i" to miałam dziś ochotę cały dzień ww robocie śpiewać, ale nie mogę, kurka, bo telefony odbieram. Ale absolutny czad!
Much to Soon- ballada, taka w stylu Lady In My Life dla mnie. A ja już wam pisałam, ze ja ballad nie lubię. Choć ta pewnie dobra jest. No cóż, ja tego nie zauważę.
Jest jednak jedna rzecz, która mnie wkurza. Ze to tylko 10 piosenek. ile ta płyta trwa? 30 min? 40 min? Ograbiają nas., złodzieje z $ony....
A i jeszcze jedno- nie wiem, czy to jest efekt obróbki głosu, czy jak spiskowcy twierdzą, że to nie MJ, ale Michaelowi głos się obniżył, "zgrubiał". Bardziej męski jest. Nie ukrywam, że mnie to kręci Nie popiskuje już jak ta ciota (kaem, wybacz, musiałam użyć tego słowa!). Facet jest. Zawsze był, ale teraz też krtań mu zmężniała, jako ostatni narząd w ciele :)
- lazygoldfish
- Posty: 152
- Rejestracja: sob, 18 lip 2009, 19:20
To ważne, że recenzenci oraz sami fani podkreślają istotę albumu Michael - płyta z piosenkami MJ'a. Bo gdyby przyszło mi postawić ten album w szeregu z poprzednimi wydawnictwami tego artysty to nie byłoby nawet czego porównywać.
Nigdy nie dowiemy się, jaki potencjał MJ dojrzał w Akonie. Piosenka Hold My Hand też nam tego nie wyjaśnia. Tymczasem Michael podobno ten utwór lubił. Jestem w stanie to uwierzyć. Jak pokazuje obecna rozgrywka Najsłabszego Ogniwa ckliwość i lukier to jedna ze słabostek Michaela. Dla mnie dawka emocji w stylu HMH i Keep Your Head Up jest jednak nie do przejścia. Słabe.
Za to romantyczne (i like) The Way You Love Me i Best of Joy aż tak bardzo nie odstrasza. Te miłe i niezobowiązujące melodie potrafią wydobyć w słuchaczu kilka iskier ciepła. Rzadko słyszy się teraz taki aranż ballad jak w Best of Joy. Kojarzy mi się to z takim typowym popowym brzmieniem z lat 90. Nie twierdzę, że jest to złe, po prostu Best of Joy jest ponoć najświeższym czasowo utworem Michaela, stąd moje zaskoczenie taką a nie inną produkcją tej piosenki. Tak chwalone Much Too Soon rzeczywiście ładne w swoje prostocie, aczkolwiek nie zostaje ze mną na dłużej niż te niespełna 3 minuty, które trwa.
Prawdziwą bolączka tej płyty są dynamiczne utwory.
Zetknięcie dwóch artystów tej rangi co MJ i Lenny powinno zaowocować czymś bardziej przekonującym. Wokalnie Michael brzmi w Another Day dobrze, ale powtarzalność motywów sprawia, że ta piosenka bardzo szybko traci impet i zmierza do nikąd. Niby mocne uderzenie, ale jak już wielu zauważyło punktu kulminacyjnego brak. Pozostaje niedosyt. Monster i Breaking News - nieciekawa melodia okraszona miażdżącą (w złym tego słowa znaczeniu) produkcją. O ile w Breaking News fragment 'mostek-refren' potrafił odwrócić na chwilę uwagę od katastrofalnych zwrotek, tak w Monster nie ma nic. Każdy fragment piosenki jest tragiczny w swej wtórności. Nieco lepiej sprawy wyglądają w Hollywood Tonight. Wokal Michaela wprawdzie trochę przytłumiony, ale zwrotki mają niezłe tempo, refren, choć słabo rozbudowany, podtrzymuje w miarę pozytywne wrażenie. Ogólnie panuje w tym kawałku dający się jakoś znieść kompozycyjny nieład.
Mam wrażenie, że tym albumem Teddy Riley ostatecznie potwierdził, iż jego czas już minął. Być może dostał najtrudniejsze (najmniej kompletne) utwory do ukończenia? Co nie zmienia faktu, że te nagrania nie wychodzą poza krąg z którego się najpewniej wywodzą, czyli po prostu nadal brzmią jak mało inspirujące odrzuty.
Na szczęście inaczej się sprawy mają z Behind the Mask. Jakościowa przepaść między tą piosenką a reszta płyty jest doprawdy przerażająca. Bardzo dobra rzecz, koncertowe ozdobniki niepotrzebne, za to Shanice(?) na końcu za mało sobie pośpiewała jak dla mnie. Fenomenalnie dziewczyna kończy ten utwór. BTM jest również najjaśniejszym punktem płyty jeśli chodzi o śpiew Michaela - emanuje z niego niesamowita energia i lekkość. O takim tanecznym brzmieniu Michaela marzyłam od dłuższego czasu. Szkoda, że otrzymałam je w takich okolicznościach. Klasyk jak dla mnie. Swoją droga ciekawe jak bardzo McClain unowocześnił ten podkład? poza saksofonem (motyw, który uwielbiam!) brak tam jakichkolwiek mocno rzucających się w oczy ejtisowskich naleciałości. Chętnie usłyszałabym wersję pierwotną przygotowaną przez Michaela. Czy brzmieniem przypominałaby oryginał YMO? A może wersję Grega? Tyle pytań, tak mało odpowiedzi ;)
Podsumowując: opinia o tej płycie to jest oczywiście wypadkowa naszych osobistych oczekiwań. Chęć usłyszenia głosu Michaela, nie jest w stanie mnie przekonać do tych piosenek. Zapominam o kontrowersjach, o okolicznościach, o Sony - muzycznie płyta Michael się nie broni. Ten album jest niechlujnie skrojony i razi przeciętnością. Gdyby był opatrzony nazwiskiem jakiegoś innego wykonawcy wyłączyłabym go już po piosence nr trzy.
ocena 2/5
Hold my hand - 2/5
Hollywood tonight - 3/5
Keep your head up - 1,5/5
(I like) the way you love me - 3,5/5
Monster - 1/5
Best of Joy - 3/5
Breaking News - 2/5
Another Say - 2,5/5
Behind the Mask - 5/5
Much too Soon - 3/5
Nigdy nie dowiemy się, jaki potencjał MJ dojrzał w Akonie. Piosenka Hold My Hand też nam tego nie wyjaśnia. Tymczasem Michael podobno ten utwór lubił. Jestem w stanie to uwierzyć. Jak pokazuje obecna rozgrywka Najsłabszego Ogniwa ckliwość i lukier to jedna ze słabostek Michaela. Dla mnie dawka emocji w stylu HMH i Keep Your Head Up jest jednak nie do przejścia. Słabe.
Za to romantyczne (i like) The Way You Love Me i Best of Joy aż tak bardzo nie odstrasza. Te miłe i niezobowiązujące melodie potrafią wydobyć w słuchaczu kilka iskier ciepła. Rzadko słyszy się teraz taki aranż ballad jak w Best of Joy. Kojarzy mi się to z takim typowym popowym brzmieniem z lat 90. Nie twierdzę, że jest to złe, po prostu Best of Joy jest ponoć najświeższym czasowo utworem Michaela, stąd moje zaskoczenie taką a nie inną produkcją tej piosenki. Tak chwalone Much Too Soon rzeczywiście ładne w swoje prostocie, aczkolwiek nie zostaje ze mną na dłużej niż te niespełna 3 minuty, które trwa.
Prawdziwą bolączka tej płyty są dynamiczne utwory.
Zetknięcie dwóch artystów tej rangi co MJ i Lenny powinno zaowocować czymś bardziej przekonującym. Wokalnie Michael brzmi w Another Day dobrze, ale powtarzalność motywów sprawia, że ta piosenka bardzo szybko traci impet i zmierza do nikąd. Niby mocne uderzenie, ale jak już wielu zauważyło punktu kulminacyjnego brak. Pozostaje niedosyt. Monster i Breaking News - nieciekawa melodia okraszona miażdżącą (w złym tego słowa znaczeniu) produkcją. O ile w Breaking News fragment 'mostek-refren' potrafił odwrócić na chwilę uwagę od katastrofalnych zwrotek, tak w Monster nie ma nic. Każdy fragment piosenki jest tragiczny w swej wtórności. Nieco lepiej sprawy wyglądają w Hollywood Tonight. Wokal Michaela wprawdzie trochę przytłumiony, ale zwrotki mają niezłe tempo, refren, choć słabo rozbudowany, podtrzymuje w miarę pozytywne wrażenie. Ogólnie panuje w tym kawałku dający się jakoś znieść kompozycyjny nieład.
Mam wrażenie, że tym albumem Teddy Riley ostatecznie potwierdził, iż jego czas już minął. Być może dostał najtrudniejsze (najmniej kompletne) utwory do ukończenia? Co nie zmienia faktu, że te nagrania nie wychodzą poza krąg z którego się najpewniej wywodzą, czyli po prostu nadal brzmią jak mało inspirujące odrzuty.
Na szczęście inaczej się sprawy mają z Behind the Mask. Jakościowa przepaść między tą piosenką a reszta płyty jest doprawdy przerażająca. Bardzo dobra rzecz, koncertowe ozdobniki niepotrzebne, za to Shanice(?) na końcu za mało sobie pośpiewała jak dla mnie. Fenomenalnie dziewczyna kończy ten utwór. BTM jest również najjaśniejszym punktem płyty jeśli chodzi o śpiew Michaela - emanuje z niego niesamowita energia i lekkość. O takim tanecznym brzmieniu Michaela marzyłam od dłuższego czasu. Szkoda, że otrzymałam je w takich okolicznościach. Klasyk jak dla mnie. Swoją droga ciekawe jak bardzo McClain unowocześnił ten podkład? poza saksofonem (motyw, który uwielbiam!) brak tam jakichkolwiek mocno rzucających się w oczy ejtisowskich naleciałości. Chętnie usłyszałabym wersję pierwotną przygotowaną przez Michaela. Czy brzmieniem przypominałaby oryginał YMO? A może wersję Grega? Tyle pytań, tak mało odpowiedzi ;)
Podsumowując: opinia o tej płycie to jest oczywiście wypadkowa naszych osobistych oczekiwań. Chęć usłyszenia głosu Michaela, nie jest w stanie mnie przekonać do tych piosenek. Zapominam o kontrowersjach, o okolicznościach, o Sony - muzycznie płyta Michael się nie broni. Ten album jest niechlujnie skrojony i razi przeciętnością. Gdyby był opatrzony nazwiskiem jakiegoś innego wykonawcy wyłączyłabym go już po piosence nr trzy.
ocena 2/5
Hold my hand - 2/5
Hollywood tonight - 3/5
Keep your head up - 1,5/5
(I like) the way you love me - 3,5/5
Monster - 1/5
Best of Joy - 3/5
Breaking News - 2/5
Another Say - 2,5/5
Behind the Mask - 5/5
Much too Soon - 3/5
A oto co ja o tym myślę
1. "Hold My Hand" (Duet with Akon)
Znany już wcześniej utwór, wyciekł w trochę innej wersji w 2008 roku. Piosenka z pierwszego oficjalnego singla promującego album "Michael". Utwór bardzo radio-friendly, dzięki czemu trafia w gusta naprawdę szerokiego grona publiczności. Niedawno powstał oficjalny teledysk do tego utworu.
Moja ocena 5/10
2. "Hollywood Tonight"
Bardzo ciekawy utwór, rytmiczny z mocnym wokalem i beatboxem MJ. genialny jest ten chór na początku i gwizd pod koniec utworu. Mówiony fragment w tym kawałku to nikt inny jak Taryll Jackson. Ogólnie jeden z moich ulubionych kawałków z tego krążka.
Moja ocena 8/10
3. "Keep Your Head Up"
Utwór, który wywołał spore zamieszanie, podobnie jak 2 inne na tym albumie. Typowa Michael'owa ballada. Utwór przypomina mi trochę "On The Line" czy "Cry". Na uwagę zasługują chóry, są świetne, szczególnie pod sam koniec utworu. Utwór zaliczyłbym jednak do jednego z słabszych na tej płycie, toteż
Moja ocena 3/10
4. "(I Like) The Way You Love Me"
Inna aranżacja znanego już nam utworu wydanego na Michael Jackson - The Ultimate Collection [5177433 / E5K 92600]. Ciekawostką jest tu początkowy fragment, gdzie Michael próbuje przez telefon przedstawić swoją wizję jak ten utwór według niego powinien brzmieć. Nie wiem, która wersja mi się bardziej podoba, czy ta z TUC czy ta z "Michael". Niby ta sama piosenka, ale dzięki innej aranżacji dostaliśmy coś trochę innego.
Moja ocena 2/10
(taka niska, bo jednak to już jest "odgrzewany kotlet" , gdyby ten utwór nie był na TUC dałbym pewnie 4/10)
5. "Monster" (Featuring 50 Cent)
Jeden z 3 kontrowersyjnych utworów na tej płycie. Dla czego kontrowersyjny, to już w Sieci każdy sobie może znaleźć ...... Według creditsów Michael eksperymentował w tej piosence i swoje niektóre wokale śpiewał przez rurkę PVC ("Michael actually recorder some of his background vocals through a PVC pipe for the song which was fun ..."). W piosence usłyszymy również rap 50 Cent'a.Utwór nie da się jednoznacznie ocenić, bo:
- pod względem rytmiki, efektów, stylu i ogólnego brzmienia jest moim zdaniem genialny. Typowy MJ'wy utwór, mocna zwrotka, delikatny refren, fajny tekst...
- z drugiej strony, piosenka ta to jedna wielka układanka, istne puzzle, dźwięków, głosów i efektów (raczej w wersji acapella nie dało by się tego słuchać)
Moja ocena 3/10
6. "Best of Joy"
Bardzo przyjemny, lajtowy kawałek. Wyobrażam sobie Michael'a siedzącego na krześle, pstrykającego palcami śpiewającego sobie tak dla relaksu .... Utwór nie porywa niczym szczególnym, ale przyjemnie się do niego wraca. Na pewno lepszy od "Keep Your Head Up" dla tego,
Moja ocena 5/10
7. "Breaking News"
Utwór, który przez cały tydzień promował na oficjalniej stronie www.michaeljackson.com nową płytę. To ostatni, trzeci kontrowersyjny kawałek na tej płycie. Podobnie jak z "Monster", piosenka chwytliwa, rytmiczna i naprawdę wpadająca w ucho. Niestety jeśli ktoś słyszał wersję acapella to wie jak ten utwór brzmi ...
Moja ocena 3/10
8. "(I Can't Make It) Another Day" (Featuring Lenny Kravitz)
Świetny outtake z sesji do "Invincible". Niektórzy narzekają, że fragment, który kiedyś wyciekł był lepszy od tego. Ja chyba się z tym nie zgodzę, póki nie usłyszę poprzedniej wersji w całości. Jak dla mnie to genialny utwór, szkoda, że taki krótki...
Moja ocena 9/10
9. "Behind the Mask"
To mój No 1 !!. To przy tej piosence dostaje ciar i włosy stają mi dęba. Wspaniały kawałek, genialny wokal MJ, świetna linia melodyjna. Utwór stylizowany na wykonanie live. W tle możemy usłyszeć okrzyki MJ z koncertów i reakcje publiczności. Nic dodać, nic ująć ....
Moja ocena 10/10 !!
10. "Much Too Soon"
Piękna ballada na zakończenie. Przeszywający głos Michael'a. Spokojnie, romantycznie i wzruszająco. Takiego MJ na pewno też chciałbym usłyszeć więcej ...
Moja ocena 9,5/10
****************
...więcej o "Michael" na blogu - jeśli się chce komuś czytać
1. "Hold My Hand" (Duet with Akon)
Znany już wcześniej utwór, wyciekł w trochę innej wersji w 2008 roku. Piosenka z pierwszego oficjalnego singla promującego album "Michael". Utwór bardzo radio-friendly, dzięki czemu trafia w gusta naprawdę szerokiego grona publiczności. Niedawno powstał oficjalny teledysk do tego utworu.
Moja ocena 5/10
2. "Hollywood Tonight"
Bardzo ciekawy utwór, rytmiczny z mocnym wokalem i beatboxem MJ. genialny jest ten chór na początku i gwizd pod koniec utworu. Mówiony fragment w tym kawałku to nikt inny jak Taryll Jackson. Ogólnie jeden z moich ulubionych kawałków z tego krążka.
Moja ocena 8/10
3. "Keep Your Head Up"
Utwór, który wywołał spore zamieszanie, podobnie jak 2 inne na tym albumie. Typowa Michael'owa ballada. Utwór przypomina mi trochę "On The Line" czy "Cry". Na uwagę zasługują chóry, są świetne, szczególnie pod sam koniec utworu. Utwór zaliczyłbym jednak do jednego z słabszych na tej płycie, toteż
Moja ocena 3/10
4. "(I Like) The Way You Love Me"
Inna aranżacja znanego już nam utworu wydanego na Michael Jackson - The Ultimate Collection [5177433 / E5K 92600]. Ciekawostką jest tu początkowy fragment, gdzie Michael próbuje przez telefon przedstawić swoją wizję jak ten utwór według niego powinien brzmieć. Nie wiem, która wersja mi się bardziej podoba, czy ta z TUC czy ta z "Michael". Niby ta sama piosenka, ale dzięki innej aranżacji dostaliśmy coś trochę innego.
Moja ocena 2/10
(taka niska, bo jednak to już jest "odgrzewany kotlet" , gdyby ten utwór nie był na TUC dałbym pewnie 4/10)
5. "Monster" (Featuring 50 Cent)
Jeden z 3 kontrowersyjnych utworów na tej płycie. Dla czego kontrowersyjny, to już w Sieci każdy sobie może znaleźć ...... Według creditsów Michael eksperymentował w tej piosence i swoje niektóre wokale śpiewał przez rurkę PVC ("Michael actually recorder some of his background vocals through a PVC pipe for the song which was fun ..."). W piosence usłyszymy również rap 50 Cent'a.Utwór nie da się jednoznacznie ocenić, bo:
- pod względem rytmiki, efektów, stylu i ogólnego brzmienia jest moim zdaniem genialny. Typowy MJ'wy utwór, mocna zwrotka, delikatny refren, fajny tekst...
- z drugiej strony, piosenka ta to jedna wielka układanka, istne puzzle, dźwięków, głosów i efektów (raczej w wersji acapella nie dało by się tego słuchać)
Moja ocena 3/10
6. "Best of Joy"
Bardzo przyjemny, lajtowy kawałek. Wyobrażam sobie Michael'a siedzącego na krześle, pstrykającego palcami śpiewającego sobie tak dla relaksu .... Utwór nie porywa niczym szczególnym, ale przyjemnie się do niego wraca. Na pewno lepszy od "Keep Your Head Up" dla tego,
Moja ocena 5/10
7. "Breaking News"
Utwór, który przez cały tydzień promował na oficjalniej stronie www.michaeljackson.com nową płytę. To ostatni, trzeci kontrowersyjny kawałek na tej płycie. Podobnie jak z "Monster", piosenka chwytliwa, rytmiczna i naprawdę wpadająca w ucho. Niestety jeśli ktoś słyszał wersję acapella to wie jak ten utwór brzmi ...
Moja ocena 3/10
8. "(I Can't Make It) Another Day" (Featuring Lenny Kravitz)
Świetny outtake z sesji do "Invincible". Niektórzy narzekają, że fragment, który kiedyś wyciekł był lepszy od tego. Ja chyba się z tym nie zgodzę, póki nie usłyszę poprzedniej wersji w całości. Jak dla mnie to genialny utwór, szkoda, że taki krótki...
Moja ocena 9/10
9. "Behind the Mask"
To mój No 1 !!. To przy tej piosence dostaje ciar i włosy stają mi dęba. Wspaniały kawałek, genialny wokal MJ, świetna linia melodyjna. Utwór stylizowany na wykonanie live. W tle możemy usłyszeć okrzyki MJ z koncertów i reakcje publiczności. Nic dodać, nic ująć ....
Moja ocena 10/10 !!
10. "Much Too Soon"
Piękna ballada na zakończenie. Przeszywający głos Michael'a. Spokojnie, romantycznie i wzruszająco. Takiego MJ na pewno też chciałbym usłyszeć więcej ...
Moja ocena 9,5/10
****************
...więcej o "Michael" na blogu - jeśli się chce komuś czytać
Podoba mi się artykuł Bartka Chacińskiego, o którym wspominała a_gador. Według Bartka Michael wydał pozostający w tyle Invincible, odrzucając świeże pomysły The Neptunes, na których potem Justin Timberlake zbudował swoją solową popularność. Michael zdał sobie sprawę, że tym pokpił rzecz i przy kolejnym krążku zależało mu na adekwatnym do czasów teamie. Szukał, nie zbijał bąków. Śmierć spotkała go w środku, nie przy końcu pracy. Był w trakcie burzy mózgów, szukał melodii i dobrych kompozycji przede wszystkim, dlatego nagrywał tylko po 1 zwrotce i refrenie, by mieć jak najwięcej pomysłów, do których mógł wrócić. Produkcja mogła rozgrywać się gdzieś obok.
Autor konkludując czuje żal, że MJ zmarł, bo mógł być na właściwej drodze.
Tyle od Bartka Chacińskiego. Ja.. Dziś jestem po. Po pracy pobiegłem do lekarza. W przychodni było dwóch- jeden o nazwisku Ryba, drugi o nazwisku Nitka. Kogo mam wybrać- zapytałem koleżankę, która chce założyć sex shop w mieście. Rybę- krzyknęła przez telefon.
Pan doktor Ryba powiedział, że jestem starym anginowcem, ale dał odpowiednią dawkę bakteriobójczych antybiotyków.
Kiedy wyszedłem, niemal tańczącym krokiem pobiegłem do sklepu z płytami. Czekałem na to cały tydzień. Całe wieki. Jeszcze apteka i już.
Pierwszy odsłuch uczyniłem ucztą. Z takimi samymi przygotowaniami, z takim samym namaszczeniem. Tym dla mnie był Michael za życia. Pure simple pleasure.
W trakcie pierwszego przesłuchania byłem na haju, serio. To dla mnie święto; to dla mnie coś, na co bardzo czekałem, właściwie od czasów HIStory. Nie oceniam tej płyty, czy dobra czy zła, ale czy mnie cieszy czy nie. Nie umiem teraz roztrząsać wszystkich szczegółów racjonalnie, w kontekście dzisiejszej popkultury, nie jestem na tym etapie. Ten kompakt cieszy mnie bardzo po prostu. To jest czas zabawy. A Michael nam to oferuje.
Garść wrażeń? Co ciekawe, najbardziej przy pierwszym odsłuchu rozbujało mnie Keep Your Head Up.
Jedynym słabym ogniwem jest Breaking News- bardzo wymuszone nagranie. I tu jedynie miałem ochotę zdjąć słuchawki i puścić płytę normalnie, by móc zająć się czymś innym.
Co do największej gwiazdy płyty, Behind The Mask, to mnie jednak zdecydowanie bardziej podoba się wersja Grega. Przy skromnych warunkach głosowych Philliganesa i wybitnych Michaela, więcej energii słyszę u tego pierwszego. Ten brak na końcu próbuje wyrównać ekspresyjny śpiew Shanice, ale wyciszyli ją jacyś źli ludzie. W wersji Michaela poza tym ewidentnie brakuje perkusji albo beatu perkusję udającego. Z jednej strony było to nie do uniknięcia, musieli uwspółcześnić, wersja z pierwszej połowy lat 80. jest zbyt archaiczna. Z drugiej jednak talerze mogły pozostać. Mimo to, nawet takie zabiegi nie mogły zepsuć tej wyśmienitej kompozycji.
Na rozpisywanie się nad szczegółami, na bardziej racjonalną krytykę przyjdzie czas. Może za 4 miesiące, może za pół roku. Tymczasem ja się naprawdę cieszę. To święto dla mnie, że się powtórzę. Bałem się nudy, a jej nie znalazłem. Nawet Hold My Hand, dzięki tym drobnym zmianom jak ładny, silny wokalny finisz i fortepian, cieszy.
Jestem daleki od tego, by cieszyć się czymś na siłę. A już w ogóle zabronić krytykować. Tylko żeby nie wylać dziecko z kąpielą i nie zabić zabawy. Trochę jak z Hard Candy, która wcale nie jest wybitną płytą Madonny, ale ani sobie tego nie rości, a po prostu są tam piosenki sprawiające frajdę. Tak jest i tu. To jest zbiór piosenek. Produkcja wcale nie jest taka patchworkowa, tylko brakuje oczywistego po 25.06- konceptu, umysłu artysty. Od początku wydania wikipedia nie wie gdzie umieścić Michaela- czy w regularnej dyskografii czy w składankach i przerzuca płytę z jednego działu do drugiego i z drugiego do pierwszego. To rzeczywiście jest składanka z singlami, bo każdy utwór, może poza króciutkim Best Of Joy, mógłby być singlem. Nie ma budowania klimatu kolejnymi numerami. No ale do tego potrzebny byłby sam artysta. To może uwierać, ale..
Po pierwsze radość.
Autor konkludując czuje żal, że MJ zmarł, bo mógł być na właściwej drodze.
Tyle od Bartka Chacińskiego. Ja.. Dziś jestem po. Po pracy pobiegłem do lekarza. W przychodni było dwóch- jeden o nazwisku Ryba, drugi o nazwisku Nitka. Kogo mam wybrać- zapytałem koleżankę, która chce założyć sex shop w mieście. Rybę- krzyknęła przez telefon.
Pan doktor Ryba powiedział, że jestem starym anginowcem, ale dał odpowiednią dawkę bakteriobójczych antybiotyków.
Kiedy wyszedłem, niemal tańczącym krokiem pobiegłem do sklepu z płytami. Czekałem na to cały tydzień. Całe wieki. Jeszcze apteka i już.
Pierwszy odsłuch uczyniłem ucztą. Z takimi samymi przygotowaniami, z takim samym namaszczeniem. Tym dla mnie był Michael za życia. Pure simple pleasure.
W trakcie pierwszego przesłuchania byłem na haju, serio. To dla mnie święto; to dla mnie coś, na co bardzo czekałem, właściwie od czasów HIStory. Nie oceniam tej płyty, czy dobra czy zła, ale czy mnie cieszy czy nie. Nie umiem teraz roztrząsać wszystkich szczegółów racjonalnie, w kontekście dzisiejszej popkultury, nie jestem na tym etapie. Ten kompakt cieszy mnie bardzo po prostu. To jest czas zabawy. A Michael nam to oferuje.
Garść wrażeń? Co ciekawe, najbardziej przy pierwszym odsłuchu rozbujało mnie Keep Your Head Up.
Jedynym słabym ogniwem jest Breaking News- bardzo wymuszone nagranie. I tu jedynie miałem ochotę zdjąć słuchawki i puścić płytę normalnie, by móc zająć się czymś innym.
Co do największej gwiazdy płyty, Behind The Mask, to mnie jednak zdecydowanie bardziej podoba się wersja Grega. Przy skromnych warunkach głosowych Philliganesa i wybitnych Michaela, więcej energii słyszę u tego pierwszego. Ten brak na końcu próbuje wyrównać ekspresyjny śpiew Shanice, ale wyciszyli ją jacyś źli ludzie. W wersji Michaela poza tym ewidentnie brakuje perkusji albo beatu perkusję udającego. Z jednej strony było to nie do uniknięcia, musieli uwspółcześnić, wersja z pierwszej połowy lat 80. jest zbyt archaiczna. Z drugiej jednak talerze mogły pozostać. Mimo to, nawet takie zabiegi nie mogły zepsuć tej wyśmienitej kompozycji.
Na rozpisywanie się nad szczegółami, na bardziej racjonalną krytykę przyjdzie czas. Może za 4 miesiące, może za pół roku. Tymczasem ja się naprawdę cieszę. To święto dla mnie, że się powtórzę. Bałem się nudy, a jej nie znalazłem. Nawet Hold My Hand, dzięki tym drobnym zmianom jak ładny, silny wokalny finisz i fortepian, cieszy.
Jestem daleki od tego, by cieszyć się czymś na siłę. A już w ogóle zabronić krytykować. Tylko żeby nie wylać dziecko z kąpielą i nie zabić zabawy. Trochę jak z Hard Candy, która wcale nie jest wybitną płytą Madonny, ale ani sobie tego nie rości, a po prostu są tam piosenki sprawiające frajdę. Tak jest i tu. To jest zbiór piosenek. Produkcja wcale nie jest taka patchworkowa, tylko brakuje oczywistego po 25.06- konceptu, umysłu artysty. Od początku wydania wikipedia nie wie gdzie umieścić Michaela- czy w regularnej dyskografii czy w składankach i przerzuca płytę z jednego działu do drugiego i z drugiego do pierwszego. To rzeczywiście jest składanka z singlami, bo każdy utwór, może poza króciutkim Best Of Joy, mógłby być singlem. Nie ma budowania klimatu kolejnymi numerami. No ale do tego potrzebny byłby sam artysta. To może uwierać, ale..
Po pierwsze radość.
Ostatnio zmieniony wt, 21 gru 2010, 20:54 przez kaem, łącznie zmieniany 1 raz.
Bitter you'll be if you don't change your ways
When you hate you, you hate everyone that day
Unleash this scared child that you've grown into
You cannot run for you can't hide from you
When you hate you, you hate everyone that day
Unleash this scared child that you've grown into
You cannot run for you can't hide from you