Info z Onetu na o powrocie Murray'a do pracy:
Doktor Conrad Murray – lekarz, który znalazł się w centrum śledztwa związanego ze śmiercią piosenkarza Michaela Jacksona – wraca do pracy.
Murray wrócił do swego domu w Houston w Teksasie i znowu leczy pacjentów w Klinice Armstronga, gdzie prowadził praktykę lekarską, zanim w kwietniu tego roku odszedł ze szpitala i został osobistym lekarzem Jacksona.
- Odzyskuję swoje życie krok po kroku. Chciałem wrócić do domu, a to jest mój dom – powiedział ludziom zgromadzonym wczoraj w Kościele Baptystów w północno-zachodnim Houston.
- I dlatego wróciłem znowu do służby ludziom – oświadczył trzęsącym się głosem, ze wzrokiem ukrytym za okularami przeciwsłonecznymi. - To nie jest dla mnie łatwe. Na sposób mentalny jest to bardzo ciężkie – dodał.
W liście przesłanym do współpracującej z CNN telewizji KPRC w Houston, prawnik Murraya poinformował, że lekarz wraca do pracy, ponieważ jest to dla niego konieczność związana z jego sytuacją finansową.
- Ze względu na pogarszającą się sytuację finansową oraz sugestie ze strony jego wielu ukochanych pacjentów, 20 listopada 2009 roku doktor Conrad Murray wznowił swą praktykę kardiologiczną w Houston w Teksasie – napisał prawnik Ed Chernoff.
Chernoff dodał, że Murray planuje odwiedzać także swych pacjentów w Los Angeles, ale koszty ponownego otwarcie jego kliniki w tym mieście były zbyt wysokie.
Murray powiedział członkom swego kościoła, że w piątek spotkał się z 16 pacjentami, a każde spotkanie było dwa razy dłuższe niż zwykle, ponieważ pacjenci chcieli wiedzieć, jak sobie radzi.
Kiedy lekarz przemawiał, zebrani w kościele wiwatowali na stojąco. Później, lekarz wraz nimi pozował do zdjęć.
Murray nie mówił konkretnie o zmarłym Michaelu Jacksonie, ale pośrednio nawiązał kilkukrotnie do jego problemów.
- Wszyscy członkowie tego kościoła, wszyscy moi przyjaciele, wiecie na czym polega problem – powiedział w jednym momencie.
Później Murray wspomniał jeszcze: „Ja oraz moi towarzysze próbowaliśmy jedynie pomóc człowiekowi, ale okazuje się, że byłem w niewłaściwym miejscu w niewłaściwym momencie.”
Michael Jackson zmarł 25 czerwca w wynajmowanej przez siebie posiadłości w Holmby Hills. W momencie śmierci był przy nim doktor Murray, który próbował go reanimować.
Koroner z hrabstwa Los Angeles uznał śmierć gwiazdora za morderstwo, które było skutkiem połączenia różnych leków, szczególnie specyfików zwanych propofol i lorazepam.
Murray powiedział osobom prowadzącym dochodzenie, że kilka godzin przed śmiercią, podał Jacksonowi trzy leki uspokajające, aby pomóc mu zasnąć.
Murray leczył Jacksona na bezsenność od sześciu tygodni i to właśnie on był jego głównym lekarzem w momencie zgonu piosenkarza. Doktor powiedział śledczym, że co noc podawał Jacksonowi przez kroplówkę 50 miligramów propofolu, znanego w USA pod nazwą Diprivan, rozcieńczonego z anestetyczną lidokainą.
Murray przyznał też w rozmowie z policją, że martwił się tym, że Jackson uzależnił się od leku i w związku z tym próbował go odzwyczaić.
Przez dwie noce przed śmiercią gwiazdora, Murray powiedział, że połączył dwa inne leki, które skutecznie pozwoliły Jacksonowi zasnąć.
Policja z Los Angeles nie zdecydowała jeszcze, czy doktor Murray zostanie oskarżony w sprawie śmierci Jacksona.
źródło:
http://wiadomosci.onet.pl/2083192,441,w ... ,item.html