Michael Jackson - Dangerous (1991)

Dyskusje na temat działalności muzycznej i filmowej Michaela Jacksona, bez wnikania w życie osobiste. Od najważniejszych albumów po muzyczne nagrody i ciekawostki fonograficzne.

Moderatorzy: DaX, Sephiroth820, MJowitek, majkelzawszespoko, LittleDevil

Jak oceniasz tę płytę?

1
0
Brak głosów
2
1
0%
3
1
0%
4
15
4%
5
56
16%
6
272
79%
 
Liczba głosów: 345

Awatar użytkownika
majkelzawszespoko
Posty: 1745
Rejestracja: śr, 06 gru 2006, 11:31
Skąd: Katowice

Post autor: majkelzawszespoko »

czas na analize porównawczą i małe dopowiedzenia z mojej strony ; D


Speed Demon pisze:1. Jam
Dla kogoś przywiązanego do "Off the wall", "Thrillera" i "Bad" (świętej trójcy dekady) ten utwór był szokiem. MJ zdaje się brzmieć tu dużo inaczej wokalnie. Mocniej, agresywniej. Do tego "Jam" to taka szybka mieszanka elektroniczna, z lakonicznym tekstem. Daje czas na przestawienie się z klimatu lat 80. na klimat nowej dekady, w której MJ będzie święcił kolejne triumfy.
zgodzę się w 100%, ale ogólnie brakuje mi tu chociaż paru słów pochwały dla tego utworu od Ciebie. Jest jednym z energiczniejszych na płycie, nogi porywają się do tańca, a ten refren "go with it go with it czk czk jeeeb! JAM!" to w ogóle erupcja wulkanu energii i szaleństwo. Delikatne wprowadzenie zwrotką, by eksplodować w refrenie. kocham ten utwór.

Speed Demon pisze:2. Why You Wanna Trip On Me
Można powiedzieć "zaczęło się" - wojna MJa z mediami, kiełkująca w okresie "Bad" nabiera rozpędu. Niedawno temat na forum zmusił mnie do przeanalizowania tekstu, szkoda, że brukowce tego nie robią... nie mniej jednak - gitarowe solo wprowadza nas w znakomicie zbudowaną, popową kompozycję lat 90.
tutaj nic dodać nic ująć.

Speed Demon pisze:3. In The Closet
I tu czuć bardzo mocno nowego producenta i nowy styl. Jak to ktoś kiedyś ujął utwór (wraz z teledyskiem) ocieka erotyzmem. MJ, jakiego dotąd nie znaliśmy. "Łamany" firmowy rytm T.Rileya i słynny falset MJa (znany np. ze "Speed Demona"), do utworu przekonywałem się bardzo powoli.
tak tak, bardzo ładna recenzja, a ja znowu bym wychwalał ten utwór po niebiosa, bo dla mnie jest numerem 1 na płycie.
jak dla mnie jeden z lepiej skonstruowanych technicznie i przemyślanych kawałków. duet z księżniczką jest trafiony w 10. mamy tu wszystko, od powtórzonych wersów, przez szepty, chórki, jęki i oczywiście ten cudowny falset.
o klipie już nie mówie, bo ten klip to jest cudo ówczesnych czasów.
każde pojedyncze ujęcie z tego klipu mogłoby być osobną okładką do magazynu.
najlepszym podsumowaniem będzie to, że moja mama, która ogólnie jest negatywnie nastawiona do Michaela, oszalała na punkcie tego kawałka.

Speed Demon pisze:4. She Drives Me Wild
Stylistycznie początek bardzo podobny do "In the closet", coś jakby mieszanka tegoż ze "Speed Demonem" (te odgłosy silników). Utwór dość przeciętny, miły dla ucha, choć nie słucham aż tak często jak kolejnych pozycji.
no, jeden z przeciętniaków, który po mnie totalnie spłynął. czasami nawet powiedzieć bym mógł, że drażni mnie ten podkład.
drażniący podkład w połączeniu z wrzaskiem MJa to nie jest moja ulubiona kombinacja. duży plus za refren, który już wpada w ucho i już tak nie nuży.

Speed Demon pisze:5. Remember The Time
Stylistycznie zdaje się być dość odległy od niebezpiecznego i agresywnego klimatu "Dangerous", przypomina mi dużo późniejsze "Invincible" (choćby "You rock my world"). Bardzo lubię ten utwór - tutaj MJ mocno przykłada się do wokalu , w przeciwieństwie do wspomnianego "YRMW". Od niego zaczyna się ta "lepsza" część płyty.
mi z kolei pasuje idealnie do klimatu płyty, jest rytmiczny, można powiedzieć "dotrzymuje tempa" reszcie podobnym, pod tym względem, utworom na płycie.
rzadko go słucham, często zmieniam o nim zdanie, ale muzycznie jest fantastyczny.
a z tym twierdzeniem, że zaczyna się od niego "lepsza część płyty" to się nie zgodzę w ogóle.
Jam oraz In The Closet na mojej osobistej liście plasują się baaardzo wysoko : )
tak więc najlepsze kawałki na płycie rozstrzelone są na całej długości jej trwania.

Speed Demon pisze:6. Can't Let Her Get Away
Razem z "Who is it" tworzy klimatyczny duet. Przejmujący wokal MJa, który osiągnie szczyt możliwości w utworze nr 9. Pozycja obowiązkowa, odwrót od nurtu "Thrillera" i "Bad", nowy producent daje się poznać od bardzo dobrej strony.
: )

Speed Demon pisze:7. Heal The World
Utwór zapowiadający nadchodzącą katastrofę w postaci "Childhood". Najbardziej sucha, łagodna, banalna i "kobieca" barwa głosu MJa - nijak ten kawałek nie pasuje do "Dangerous". Nędzna próba dorównania muzycznie (nie mówię, że komercyjnie) "We are the world". Do dziś nie rozumiem, jak można w ten sposób zakańczać koncerty (razem z "HIStory"), po otwarciu w postaci "Jam" i "WBSS".
Michael powiedział kiedyś, że Childhood to najpiękniejsza piosenka jaką kiedykolwiek napisał, ale ja zgodzę się z Tobą w 100%, nie pierwszy raz przecież. Jesteśmy chyba jedynymi osobami, którzy podchodzą bardzo negatywnie do tego kawałka. pjona! ; D

Speed Demon pisze:8. Black Or White
King of Pop daje o sobie znać. Najbardziej odwołujący się do korzeni utwór na płycie. Gitarowy wstęp w wykonaniu Slasha (kolejny duet, który zaowocował wspaniałymi kompozycjami) i słynny riff (wzięty niejako z "Woman" Lennona) wprowadza nas do chyba najlepszego utworu na płycie. Mocny wokal MJa, mnóstwo "łiiiiihiiiiii", zapętlona partia basu i gitary i funkowo rapowy middle. Cudo! A przy "Heal the world" kiedyś traciłem nadzieję...
napisałem już, który kawałek jest moim faworytem, a BOW jest pomiędzy środkiem a szczytem. jakoś nigdy nie przekonałem się do tego utworu w 100%. Jest świetny to trzeba przyznać.
Nie mam nic na swoją obronę, po prostu.

Speed Demon pisze:9. Who Is It
Po doskonałym "Black or white" spodziewałem się równie mocnego utworu następnego. Nie zawiodłem się. "Who is it" jest perfekcyjne pod każdym tego słowa znaczeniem: doskonały rytm, wprowadzający nas w klimat utworu i przejmujący, pełen emocji wokal MJa. Nigdy nie zapauzowałem, ani nie przestałem słuchać w trakcie. Idealnie pasujący utwór do "niebezpiecznego" albumu. Falset Mike'a dopieszczony do ostatniej nuty.
dla mnie utwór numer dwa na krążku. Podobnie jak Ty, zawsze słucham od początku do końca choćby nie wiem co.
ten podkład robi wrażenie. że też takie coś Mu w głowie siedziało... niesamowita sprawa.
tylko powiedz mi, gdzie Ty tam falset słyszysz? ; D
może ja coś nie dosłysze.

Speed Demon pisze:10. Give In To Me
Slash po raz drugi, tym razem w dużo większej roli. Mieliśmy pop-rockowe "Beat it", rockowo-popową "Dianę", czas na stricte-rockową balladę. Gitarowy riff godzien najlepszych hardrockowych kapel i wokal MJa dorównujący "Dianie". Do tego znakomite solo Slasha, którego podziwiałem od zawsze. Kolejny doskonały duet MJa.
potężny wokal.
słuchasz, bolą Cię uszy, ale kawałek jest tak dobry że go nie wyłączysz.

Speed Demon pisze:11. Will You Be There
A zatem po dość smutnej dwójce utworów nadszedł czas na bardziej optymistyczną melodię, która nieco zapowie inne tego typu kompozycje (jak np. Earth song) - dość wzniosła, aczkolwiek psująca zakończenie płyty. Moim zdaniem "Will you be there" i "Keep the faith" powinny znajdować się przed "Black or white".
nono, tylko, nie męczy Cię ten dłuuuugi wstęp?
było tylko kilka przesłuchań, kiedy to go nie przewinąłem, bo nie miałem jak. Kawałek sam w sobie kojący i uspokajający skołatane nerwy. szczególnie podoba mi się pomysł z grzechotką i nałożonym na siebie wokalu, przy dodanym echu gdzieniegdzie. nadaje to poważnej, chóralnej, kościelnej atmosfery, co w tym wypadku jest trafione w dziesiątke.

Speed Demon pisze:12. Keep The Faith
No i mamy hymn optymistów. Zbudowany w sposób imitujący "Man in the mirror" - spokojny wokal MJa przy niewielkich nakładach muzycznych i głośny, donośny refren. Nic nie zapowiada tego mrocznego zakończenia jakim jest "Dangerous".
No nie zapowiada, ale ten kawałek, niezależnie od tego jak głęboką mam zapaść, zawsze nastawia mnie pozytywnie. Fajnie nazwałeś - "hymn optymistów". Z tym spokojnym wokalem to trochę przesadziłeś chyba. spokojny wokal to jest w Heal The World i Gone Too Soon, a tu pod koniec mamy przecież krzyki! ; D
Lubie bardzo ten kawałek, ale nie na tyle, żeby uplasować go na jakimś bardzo wysokim miejscu. zobaczymy jak to będzie.

Speed Demon pisze:13. Gone Too Soon
I mamy nagranie, o którym powiem "najgorszy utwór na płycie". Całkowicie nie potrzebna kompozycja, którą spokojnie możnaby zastąpić (w innym miejscu oczywiście) choćby "For all time". Drażniący, słodki wokal MJa. Nie wiem, kto odpowiadał za ostateczny rozkład utworów, ale powinnien przerzucić się na inne zajęcie...
masakra. utwór kompletnie chybiony. no coż, pewnie MJ bardzo nalegał, ze wzgędu na tego chłopca.
For all time pasowałoby bardziej. o wiele.

Speed Demon pisze:14. Dangerous
I czas na wielki finał. Na giganta płyty. Na czysty niebezpieczny utwór. Najpierw mocna perkusja i przestrojony do D bas, długie intro, łupiące wraz z bębnami syntezatory. I głos Mike'a graniczący z szeptem, nadający odpowiedni nastrój. I wreszcie wchodzi mocny, bardzo mocny wokal, tuż przed refrenem, gdzie osiąga apogeum: "Dangerous!" chce się krzyczeć wraz z Michaelem i wyobrażamy sobie tę femme fatale, o której śpiewa i mówi w utworze. Każdy dźwięk pojawia się w odpowiednim momencie, każde słowo współgra z muzyką. M-A-J-S-T-E-R-S-Z-T-Y-K.
o tak o tak o tak.
ja bym chciał usłyszeć ten refren na żywo.


tyle ode mnie.
ObrazekObrazek
Maverick
Posty: 1953
Rejestracja: śr, 20 cze 2007, 11:27

Post autor: Maverick »

majkelzawszespoko pisze: Michael powiedział kiedyś, że Childhood to najpiękniejsza piosenka jaką kiedykolwiek napisał
Jeśli myślimy o tym samym wywiadzie, to powiedział "najważniejsza" i dodał "listen to the lyrics." Uznał ją za swój manifest, a nie swoje arcydzieło muzyczne.

A jeśli nie myślimy o tym samym wywiadzie to przepraszam ;-)
Awatar użytkownika
Speed Demon
Posty: 938
Rejestracja: pn, 09 kwie 2007, 23:17
Skąd: Otwock

Post autor: Speed Demon »

Okładka to chyba najlepsze, co znalazło się na wierzchu albumu MJa. Nie ma szans oczywiście z np. beatlesowskimi arcydziełami, ale w porównaniu do poprzednich okładek, przedstawiających jedynie zdjęcie MJa, ta akurat intryguje.

A co do "Who is it" - ok, nie ma tam falsetu, poniosło mnie. Chodziło mi o "góry"
Awatar użytkownika
Maro
Posty: 2758
Rejestracja: ndz, 23 paź 2005, 11:31
Skąd: ze Szkocji

Post autor: Maro »

Speed Demon pisze:Nie ma szans oczywiście z np. beatlesowskimi arcydziełami, ale w porównaniu do poprzednich okładek, przedstawiających jedynie zdjęcie MJa, ta akurat intryguje.
Z jakimi dokładnie?
"Don't know what I've done,everything you've got,things you've done to me are coming back to you" I'm the Blue Gangster
Awatar użytkownika
Speed Demon
Posty: 938
Rejestracja: pn, 09 kwie 2007, 23:17
Skąd: Otwock

Post autor: Speed Demon »

Z jakimi okładkami Beatlesów?

"Revolver", "Sgt.Pepper's Lonely Hearts Club Band", "Abbey Road", "A Hard Day's Night"...
Maverick
Posty: 1953
Rejestracja: śr, 20 cze 2007, 11:27

Post autor: Maverick »

Zawsze mnie fascynuje opinia o arcydziełach na okładkach The Beatles (gdybyś Speed zechciał gdzieś jakiś wykład na ten temat zrobić to chętnie się czegoś dowiem i spróbuję zobaczyć to, czego nie widzę). Przeglądam wtedy wszystkie, nie znajduję żadnej, aczkolwiek przyznaję, że kilka miłych pomysłów tam wykorzystano.

Ktoś szuka genialnych okładek? - > The Rolling Stones :]
Awatar użytkownika
homesick
Posty: 1239
Rejestracja: wt, 15 sty 2008, 14:35
Skąd: spode łba

Post autor: homesick »

Niewiele znam plyt idealnych w zasadzie znam tylko dwie, no moze trzy i nie jest to zadna plyta Jacksona, ale o ile Dangerous ma pare slabszych kawalkow, to nalezy do mojej scislej czolowki albumow, ktore uznaje za najwazniejsze dla mnie i zblizajace sie do muzycznej perfekcji.

To jedyny jego album, ktory ma jakas dziwna infekcyjna sile, uzalezniajace brzmienie, wciagajacy klimat, ktory niesamowicie pobudza wyobraznie. Nie wiem czy nie brzmi to nadwyraz dziwnie, ale ja potrafie smakowac ta plyte wrecz organoleptycznie, dziala na wszystkie moje zmysly :P

Tu nawet okladka swietnie obrazuje zawartosc, dziwaczna, uderzajaca nadmierem szczegolow i tresci, zagadkowych niezrozumialych symboli.
Tak samo jak pelen ladunek emocji, ktory znajduje sie w srodku...infantylnosci, uwodzenia i toksycznosci, polityczno spolecznych deklaracji, bolu rozstania i sentymentow. I te cuda podane w idealnie odmierzonej dawce wszystkich gatunkow muzycznych.

To juz nie jest niewinny Michael z lat 80, chocby nie wiem iloma lancuchami sie wtedy obwiesil i jak grozna mine zrobil, zawsze wydawal mi sie raczej smieszny, a jego teksty o namietnosci czy milosci wyjatkowo nieporadne i pisane raczej z perspektywy obserwatora niz uczestnika.
Tu nagle uwierzylam w kazde slowo, zlosc jest prawdziwa zloscia, pozadanie pozadaniem itp.

Nowe agresywniejsze brzmienie, nowy bardziej ochryply i seksowny wokal ... dodatkowo cala ta aura otaczajaca jego osobe w tamtym czasie, kolejna metamorfoza tym razem w postac już calkowicie androgyniczna. Pierwszy singiel i zagranie na nosie wszystkim dookola, mistrzowski zabieg, jakby nie patrzec Black or White to nie tylko manifest na rzecz tolerancji rasowej, ale tez prowokacyjny i ironiczny manewr...na zasadzie a myslcie sobie co chcecie, miejcie mnie na jezykach, to i tak ja rozdaje karty i pociagam za sznurki…heh wtedy jeszcze wszyscy wszystko byli gotowi mu wybaczyc.


Moje dwa umilowane numery z tej plyty;

Who is it perla i serce albumu....to jest ten typ utworu, ktory zasysa i nie pozwala sie uwolnic. Uwielbiam kawalki MJ'a bazujace u swych podstaw na jego beatboxie, tu polaczenie tego rytmu z niemalze dekadenckim, mrocznym klimatem, jego lkania i jeki sprawiaja wrazenie, ze cala piosenka jest jedna wielka skarga i placzem. kazde stekniecie i zlapanie oddechu boli. podoba mi sie tez to, ze wokal jest esencja utworu, jest w samym centrum kompozycji, jest najwazniejszym zywym instrumentem muzycznym ;)

Dangerous jakie beaty, jakie basy o mamo... jakie ostre ciecia, swietny tekst i ta recytacja z poczatku ułaaa...slowa idealnie skomponowane z kazdym dzwiekiem. jak slucham to czuje sie biczowana każdym poszczegolnym uderzeniem. zdecydowanie kawalek jest niebezpieczny, bez dwoch zdan.

i na deser..
In The Closet hehe.. tu merytoryczna nie bede o nie!..dla mnie ta piosenka nie istnieje bez klipu. w wieku gdy jeszcze srednio odrastalam od podlogi… mozna powiedziec, ze Naomi wraz z Michaelem dokonali gwaltu na mej niewinnej osobie i odkrylam dwoistosc wlasnej natury, bo jakiez bylo me zdziwienie, gdy to widok Naomi, a nie Michaela wywolywal u mnie zimne poty, slinotok i drgawki, zatem viva la In The Closet za "dripping sex from every pore" :D

no i moglabym dlugo jeszcze o Will You Be There, Remember The Time, Give in to me, Why You Wanna Trip on Me itp...ale z tego co widze, post przybral niepokojace rozmiary i forme raczej mojej osobistej sesji terapeutycznej, wiec nawet nie licze na przeczytanie, a co dopiero zrozumienie :P

i tak sobie mysle, ze zostane juz do konca fanka Michaela nieuchwytnego, prowokującego, dochodzacego swoim wizerunkiem do granicy spolecznej akceptacji, pelnego sprzecznosci. to wszytko ma w sobie ta plyta -same pytania, zero odpowiedzi.

no powiedzmy, ze mi ulzylo ;-)
'the road's gonna end on me.'
Awatar użytkownika
Szucia
Posty: 429
Rejestracja: sob, 12 kwie 2008, 17:45
Skąd: Rumia

Post autor: Szucia »

homesick- naprawdę piękna wypowiedź - i zupełnie się z nią zgadzam. Dangerous- zgranie tekstu i bitów. No i oczywiście dramatyczna Give into me czy Remember the time- cały albu, powala.
Obrazek
Awatar użytkownika
Speed Demon
Posty: 938
Rejestracja: pn, 09 kwie 2007, 23:17
Skąd: Otwock

Post autor: Speed Demon »

MJwodzu, w "Will you be there" nie ma "Ody do radości", która jest FINAŁEM IX Symfonii, w utworze występuje natomiast PRELUDIUM, co za tym idzie, tę frazę trudno byłoby odnaleźć na forum.
Awatar użytkownika
Moon_Walk_Er
Posty: 1267
Rejestracja: czw, 31 sie 2006, 11:42
Skąd: Kalisz

Post autor: Moon_Walk_Er »

Speed Demon pisze:MJwodzu, w "Will you be there" nie ma "Ody do radości", która jest FINAŁEM IX Symfonii, w utworze występuje natomiast PRELUDIUM, co za tym idzie, tę frazę trudno byłoby odnaleźć na forum.
Hehe, ubiegłeś mnie :)
Właśnie miałem to zauważyć, byłeś szybszy ;-)

Odnośnie szukania na forum, to pamiętam, że kiedyś był temat o tym, że tam "coś Beethovena" się znajduje. Ktoś gdzieś coś takiego wyczytał i chciał potwierdzić, więc pewnie to gdzieś na forum jest. Jak komuś zależy, to może poszukać, bo mi się nie chce za bardzo :)
Tak teraz się przyglądam przypisom w książeczce od Dangerous, ale nic tam odnośnie tego tematu nie widzę...
Może ktoś z Was ma jakieś konkrety na ten temat?
ObrazekObrazek
Awatar użytkownika
kaem
Posty: 4415
Rejestracja: czw, 10 mar 2005, 20:29
Skąd: z miasta świętego Mikołaja

Post autor: kaem »

Dangerous nie jest płytą idealną, ale jest dla mnie "płytą zero". Dorastałem przy Thrillerze i Bad. Płyta Bad w latach 80 była wszechobecna i trudno było nie znać wtedy image'u Michaela, o muzyce i klipach nie wspomniawszy. Ale to Dangerous uczyniło mnie fanem- nie tylko Michaela, ale i muzyki. Skłamałbym, gdybym stwierdził, że wcześniej muzyka mnie nie ciekawiła, ale tak potężna fascynacja, jak tą płytą, przedtem w moim dziecięcym życiu miejsca nie miała. Otworzyla na radość płytami innych muzyków.
Michael jest artystą totalnym. Uderza tak wielką machiną promocyjną, że jak cię zaciekawi, nie masz innej opcji, tylko brać garściami. Barwne, musicalowe koncerty pełne fajerwerów i tańca, teledyski o budżecie nierzadko filmu pełnometrażowego, długa promocja albumu i z 9 singlami nawet. I artysta, który wzbudza pisk samym staniem na brzegu sceny przez kilka minut. Taki nieodgadniony, taki nierzeczywisty.

Żyłem tą muzyką, wydarzeniami z tego okresu. Pamiętam znakomicie premierę Black Or White, zapowiadaną w Teleexpresie; jak szczęka mi opadła, gdy obejrzałem Remember The Time. Pamiętam zaskoczenie zmianą image'u przy In The Closet. I jak zadziwiło mnie, że w tym samym miesiącu widziałem nowe teledyski do Jam i Who Is It i nie wiedziałem, co się dzieje. Przecież w czerwcu jeszcze były emitowane fragmenty koncertu w Monachium w polskiej TV i pokazywano kręcenie klipu do Give In To Me. A tu zupełnie inne piosenki i to dwie hurtem.
Pamiętam transmisję koncertu z Bukaresztu, który w telewizji polskiej szedł z poślizgiem, a na RMF-ie był na żywo. Jak biegałem od telewizji do radia, by przełożyć kasetę na drugą stronę (na którą koncert sie nagrywał) w odpowiednim czasie. A jak w innym pokoju nagrywana była kaseta VHS, by później ją zaoglądać na śmierć.
Pamiętam oglądanie wywiadu z Oprah z całą rodziną, z zapartym tchem. I jak Michael zaśpiewał Who Is It i nikt wtedy nie wiedział, że to może mieć nazwę [beatboxing].
Pamiętam kasety Taktu, które nie zawierały In The Closet i Who Is It, a inni nielegalni wydawcy pozbywali się Beethovena z Will You Be There. Pamiętam, jak biegłem do tzw. studia nagrań (czyli do gościa który w punkcie handlowym przegrywał płyty z kompaktów na kasetę i pobierał za to opłatę), by mieć całą płytę porządnie nagraną. I jak zasłuchiwałem się tą muzyką po raz dziesiąty, setny, tysięczny...
Co najmniej 2 kasety pirackie poszły do kosza z powodu zużycia, jedna wspomniana przegrywana, dwie licencyjne...

Teraz trudno mi się cieszyć tą płytą, kiedy każdy dźwięk wydaje się byc oczywisty jak Mazurek Dąbrowskiego. Dziś jednak przesłuchałem ją dwa razy na słuchawkach, jadąc do i wracając z Krakowa. I rzeczywiście. Wciąż cieszy ucho i zaskakuje świeżością. Nawet w XXI wieku. Jam jest przygważdżające. Ktoś nazwał tę piosenkę kanciastą. Uwielbiam ostre krawędzie w muzyce. Te zatrzymania, puls, te trąbki, to szaleńcze tempo. Piosenka bez precedensu w dyskografii Michaela. Bardzo lubię wysoki glos w In The Closet. Jest chyba nałożonych kilka partii wokalu- tak, że brzmi mocno, wyraźnie, bardzo melodyjnie. Zmiany tempa powodują, że o nudzie mowy nie ma. Why You Wanna trip On Me mogło spokojnie na singlu się ujawnić.
Ale trzy knock-outy Michael daje na "drugiej stronie" albumu. I to od razu na początku. Po wesołym Black Or White, Who Is It-Give In To Me-Will You Be There. Wpierw piosenka ze świetną linią basową, nie gorszą od tej z Billie Jean, a utwór tak rozpisany, że do końca jest porywający. Później orgia szorstkiego głosu i gitary. I w końcu rewelacyjny flirt z gospel... Takie natężenie napięcia dopiero jest studzone przy Keep The Faith, które dziś sprawiło mi dużo frajdy.
Ja lubię jak Michael tak nawiązuje do czarnej kultury. Robi to zdecydowanie za rzadko.
Piosenka tytułowa jest dobrym podsumowaniem całego krążka. Dobrą puentą.

I na koniec taka impresja.
Jak jechałem busem, w tym samym czasie w radio śpiewał Akon. Jego głos, takie skrzyżowanie Youssou N'Dour i Tatiany Okupnik i banalna pioseneczka, w zderzeniu z płytą, która ma już 17 lat, wypada mizernie. I to współpraca z ludźmi pokroju Akona ma pokazywać, że Jackson jest wciąż na topie i że brzmi świeżo? Wolne żarty.
Bitter you'll be if you don't change your ways
When you hate you, you hate everyone that day
Unleash this scared child that you've grown into
You cannot run for you can't hide from you
Awatar użytkownika
Stitch
Posty: 7
Rejestracja: ndz, 19 paź 2008, 13:41
Skąd: brać pieniądze?

Post autor: Stitch »

Niebezpieczna płyta była punktem zwrotnym w moim postrzeganiu Michaela i stała się moim ulubieńcem. Black or White, Heal The World, Why you Wanna Trip On Me i Will You Be There będą na zawsze na pierwszych miejscach mojego "TOP 10". Już sama okładka to mistrzostwo świata a to co się pod nią kryje to rzecz nie do opisania ;]
Awatar użytkownika
kaem
Posty: 4415
Rejestracja: czw, 10 mar 2005, 20:29
Skąd: z miasta świętego Mikołaja

Post autor: kaem »

W okresie od 8 września do 18 października 2008 forumowicze w tym temacie szeregowali piosenki z albumu DANGEROUS od najsłabszej do najlepszej. Oto wyniki:

14. Can't Let Her Get Away
13. Gone Too Soon
12. Heal The World
11. She Drives Me Wild
10. Keep The Faith
9. Remember The Time
8. Why You Wanna Trip On Me
7. In The Closet
6. Jam
5. Black Or White
4. Dangerous
3. Will You Be There
2. Give In To Me
1. Who Is It


Kto skomentuje wyniki?
Bitter you'll be if you don't change your ways
When you hate you, you hate everyone that day
Unleash this scared child that you've grown into
You cannot run for you can't hide from you
Awatar użytkownika
Speed Demon
Posty: 938
Rejestracja: pn, 09 kwie 2007, 23:17
Skąd: Otwock

Post autor: Speed Demon »

Ja skomentuję. Jedyne zastrzeżenie to właściwie to, że "Can't let her get away" odpadło jako pierwsze. "Heal the world" i "Gone too soon" nie dorastają temu numerowi do pięt i po prostu powinny być nie wiem, bsideami albo niealbumowymi singlami (czy ktoś w ogóle pamięta, że może coś takiego powstać?). Z resztą się w miarę zgadzam, chociaż liczyłem na podium dla "Dangerous"
Canario
Posty: 688
Rejestracja: śr, 03 paź 2007, 17:55
Skąd: Aszyrdym

Post autor: Canario »

Ja tam sie ogranicze tylko do przedstawienia swojej klasyfikacji tej plyty.

1.Dangerous
2.Why You Wanna Trip On Me
3.In The Closet
4.Give In To Me
5.Jam
6.Will You Be There
7.Who Is It
8.Black Or White
9.She Drives Me Wild
10.Can't Let Her Get Away
11.Heal The World
12.Remember The Time
13.Keep The Faith
14.Gone Too Soon


Jak widzicie zadna pozycja z mojej listy nie odpowiada wynikom w NO.
Ba w pierwszej trojce nie ma zadnego z moich faworytow.
Wiec nie musze chyba pisac ze ostateczny wynik w NO to dla mnie spore rozczarowanie,zaskoczenie moze nie , ale pewien niesmak zostal.
ODPOWIEDZ