SUNrise pisze:
wielu ludzi spodziewało się więc co najmniej wydarzenia na skalę "Thrillera"..
Ja tam mogę Thrillera wyrzucić za okno i nie żałować. Co prawda "Bille" to dzieło sztuki muzycznej, ale na pewno nie nadaje się do częstego słuchania. Przejada się. A reszty utworów z tej płyty (powiem delikatnie) nie lubię
SUNrise pisze:
Dzięki tej płycie Michael na pewno nie zyskał sobie zbyt wielu nowych fanów o ile takowych w ogóle.
Ja tam przed wydaniem Vinca byłam pół-fanką, gotową żucić muzykę MJa, (

bo na punkcie faceta mam już takiego świra, że nic mi nie pomoże

) gdy tylko na horyzoncie miało pojawić się coś leprzego. Czyli ja będę tym nowym fanem zdobytym dzięki
tej płycie
SUNrise pisze:
Na całe szczęście jest i zawsze będzie "stary" MJ, z genialnymi płytami, które kocham wszystkie od "Off The Wall" do "Blood On the Dancefloor".
Jestem jedyną tutaj, która za "starym" Mjem nie przepada

Tego "środkowego"* już lubię
* dla mnie:
stary MJ : Off The Wall - Dangerous
środkowy MJ : History - BODF
nowy MJ : Invincilbe
SUNrise pisze:
Ale dajcie komuś do posłuchania (komuś kto nie słucha Jacksona) np. płytę Dangerous i Invincible i zobaczcie, która z nich mu się bardziej spodoba. Jestem prawie pewna, że będzie to ta pierwsza.
Próbowałam... i była ta druga
MMarjory pisze:
Jeśli chodzi o 'Invincible', przyznam bez bicia-nie mam tej płyty. Ona jest... taka inna niż wszystkie.
I chyba dlatego trudn będzie znaleźć faka, który tak samo kochałby i Thriller i 'Bad i Dangerous i HIStory i Blood on the dancefloor, jak i Invincible, zbyt duża przepaść jest między tymi płytami. One są w zupełnie innym stylu, w porównaniu z tymi pierwszymi, Vince brzmi stanowczo jak płyta nie-Michaela.
MMarjory pisze:
To nie jest ten sam Michael, to nie jest ta sama muzyka, to jest nie ten sam głos.
Coś tak myślę, że to nie miała być płyta
dla was starych, wiernych fanów, tylko
dla nas nowych, nastawionych na coś zupełnie innego.
MMarjory pisze:
Mam wrażenie, że Michael stara się tu za wszelką cenę gonić za jakąś muzyczną modą, podporządkować się trendom, to wszystko wydaje mi się jakieś takie chaotyczne, to się nie klei, nie płynie...
Jeśli nawet chciał gonić za modą to mu się to w 100%... nie udało. Tego co zrobił z żadnej strony nie można nazwać "modnym". Naprawdę nie wiem co Ci tam nie płynie.
Każda płyta MJa ma jakiś swój charakter, swój temat i za każdym razem inny. W tym przypadku wyszedł poprostu zbyt-inny

Trzeba pamiętać, że Michael to artysta, który ma swój styl. A Ci właśnie artyści mają czasami ochotę zrobić coś zypełnie nie pasującego do ich stylu i musimy takim ludziom to wybaczać
Lika pisze:nie chce to już pisać elaboratów na temat Invincible, bo mówiliśmy o tym setki razy. Szanuje fakt, że ktoś ma odmienne zdanie, tylko wydaje mi się, że Invincible nie można zestawiać z zadną inną płytą Michaela, bo ona jest kompletnie... zupełnie... skrajnie... całkowicie... inna (...) Nie powiem, że to najlepsza - ale na pewno najambitniejsza płyta, jaką zdarzyło mu się nagrać!
Reszty cytować już nie będę, ale z całym Twoim postem Lika się zgadzam
[off top]Typy na wakacje mam dwa, choć też takie od biedy

[off top]
Schmittko pisze:Przewaga ballad, więc trudno do niej tańczyć...
I dobrze mieć choć jedną płytę Mja do której dobrze się zasypia. Bo wcześniej się przyznam drzemałam do Princa i trochę mi się przejadł
Kermitek pisze:
narodzily sie dzieci jego dzieci , otrzymal cos w rodzaju namiastki wlasnej rodziny (...)W tym momencie jego muzyka Łagodnieje staje sie subtelna delikatna czula miekka (...)ja to nazwalam mianem wiekszej dojrzalosci , mniej buntu wiecej spokoju
Ciekawa teoria i szłoby się z nią zgodzić
A co do Break of Dawn, to jest to jeden z tych utworów, których słuchanie bez słuchawek poprostu nie ma sensu. I faktycznie Heaven Can Wait jest "za blisko". To co mogę wytknąć Vincowi to właśnie złe ułożenie piosenek, te podobne do siebie melodią są w kupie i komuś nie znającemu dobrze tej płyty mogę się zajączkować. I to też trochę zniechęca do wsłuchiwania się. Wiecie kiedy Billie Jean robi na mnie największe wrażenie? Kiedy słucham go razem z Medullą, Bjork. Wtedy muzyka i wokal Billie dają najbardziej się odczuć. Inaczej mówiąć gdyby "przemieszali" w Invincible, to też by się tego inaczej słuchało
SUNrise pisze:
Po trzecie. To nie jest też tak jak napisała Lika, że stary Michael jest "cacy", nowy "be" , to w ogóle nie o to chodzi.
Powiedziałabym: dla Ciebie. Dlatego, że Ty masz swój gust muzyczny, do którego Vince nie pasuje. Ale nie wszyscy takie swoje gusty mają i czasami chodzi w aśnie o to, że stary Michael jest "cacy", nowy "be" .
To by było na tyle
