Te strony nie powstały po TII tylko dużo wcześniej, a teraz dochodzą nowe informacje. Ja wierzyłam w to że Mike nie żyje, teraz jestem w zawieszeniu żyje albo nie. Poza tym ujawinić się wiarą w to że może jednak żyje jest łatwiej jak o tym otwarcie się mówi, niż ktoś jeden wyskoczy z takim tekstem a reszta na kogoś naskoczy. Nie chciałam dać się zwariować tym informacją, ale niestety stało się inaczej. Nie radzę sobie z tym wszystkim, nie ogarniam tych informacj, które podają media lub fani. Tak naprawdę nie wiadomo, kto mówi prawdę, a kto kłamie. Czas pokaże jak sytuacja się rozwinie, byle szybko. Jeśli się okaże że rzeczywiście nie żyje to wydaje mi się że większość z nas będzie nadal rozpaczać.daisy wrote:Tez sie nad tym zastanawialam i chyba kilka osob juz wyrazilo opinie, ze to jest jakis taki etap zbiorowej zaloby: wyparcie. Ale nie takie zwykle wyparcie, ale bardziej rozbudowane, z szerokim i wielowatkowym uzasadnieniem.brzoskwinka wrote:Bardzo długo mnie tutaj nie było i jakież było moje zdziwienie kiedy zobaczyłam, że temat który kiedyś sama założyłam powstał na nowo i o dziwo nadal funkcjonuje...
nie będe się tu rozpisywać o tym czy wierzę czy nie wierzę. Bo każdy kto zna mnie choć trochę wie, że wierzę w to że MJ żyje i ma się dobrze..
nie czytuje tych wszystkich "blogasków" czy innych stron typu MJ.zyje bo to żenada i do poziomu 15 nie mam zamiaru się zniżać.
Wiecie co mnie tylko zastanawia...dlaczego tak nagle tyle osób ujawniło się z tą wiarą że Michael żyje? Bo co to już nie jest wstyd w to wierzyć? Bo do świąt i nowego roku już bardzo blisko....
Zastanawialam sie, dlaczego wlasnie teraz i tyle osob i razem. Ja uwazam, ze to jest efekt filmu TII - dla wielu osob to bylo za wczesnie, u wielu osob ten film stanowil regres w dochodzeniu do (wzglednej) normalnosci po tym, co sie stalo. Z takiej rozpaczy ratuje nas nasza wlasna konstrukcja psychiczna - nasz umysl przestawia sie na inne funkcjonowanie, jakby w desperackim akcie samoobrony przed ta otchlania rozpaczy. Zaczynamy inaczej selekcjonowac informacje. Sama podczytuje sobie te strony, choc jestem przekonana, ze Michael nie zyje.
Fani o sobie - przemyślenia, syntezy i analizy ;)
Moderators: DaX, Sephiroth820, MJowitek, majkelzawszespoko, Mafia
dobre, najpierw byly kłotnie miedzy "nowymi" fanami a starymi, potem żyje a nie zyje a teraz Ci co wierzą w hoax czepiają się , że za dużo nagle zaczęlo wierzyć ;) Fantastycznie. Może weźcie pod uwagę ,że nikt tu wcześniej o tym nie pisał bo nie miało to sensu? Od tego były inne fora? od lipca siedziałam dniami i nocami na hoaxie i byłam przeciwna ,zeby tu na MJPT taki wątek powstał. Zrobiła się tylko przez to nieprzyjemna atmosfera i zaczęly się kłotnie. Dlatego większość osób , które tu się udzielały już przestały.
Impossible is nothing when it comes down to Michael. I know what I'm saying..
tak, ale wczesniej to byla zupelnie inna skala. Ja sama teraz dopiero sie tym zainteresowalam jakos bardziej - uwazalam, ze pewnych spostrzezen po prostu nie mozna ignorowac.Gusia_19 wrote:Te strony nie powstały po TII tylko dużo wcześniej, a teraz dochodzą nowe informacje.
W sumie troche rozumiem - nie wiem skad sie bierze potrzeba wysmiewania czyichs obserwacji i przekonan, obrazania i wyklocania sie.Eve_861 wrote:Zrobiła się tylko przez to nieprzyjemna atmosfera i zaczęly się kłotnie. Dlatego większość osób , które tu się udzielały już przestały.
Moze po prostu tak wiele emocji i tak intensywne.
Podpisz petycję! Zmiana kwalifikacji zarzutów na MURDER 2
http://www.petitiononline.com/justs4MJ/petition.html
http://www.petitiononline.com/justs4MJ/petition.html
daisy a co tu moje zdanie ma do rzeczy ;) ja tylko uważam, że jakakolwiek dyskusja w tym wątku jeżeli była to skończyła się po kilku stronach.
Prawie wszyscy którzy wnosili coś do tego wątku po przeczytaniu ,że powinni się wstydzić i nie mają szacunku do MJ i itp. przestali sie tu odzywać. Mamy swoje wątki na poświęconych Hoaxowi forach.
Mimo , że jestem jak to się ładnie mówi "wierząca w 100%" ;) to ten wątek mnie irytuje :D
Czasami czuje się jak głupek jak niektórzy z mojej "ekipy" podają naprawdę śmieszne argumenty, czasami zalewa mnie krew jak widzę równie żenujące riposty i z poważnej sprawy robi się zwykła pyskówa.
Na mjpt jest naprawdę dużo osób wierzących, i średnia ich wieku jest ponad 20 (nie tu jak ktoś kiedyś sugerował - poniżej 15) tylko ,że nikt tu nie piszę. To nie jest tak, że się nie odzywamy bo nie mamy argumentów czy nie wiemy co pisać, po prostu nie mamy takiej potrzeby akurat tu o tym dyskutować;) I ja pójdę w ślady tych milczących na mjpt;p Podrawiam
Prawie wszyscy którzy wnosili coś do tego wątku po przeczytaniu ,że powinni się wstydzić i nie mają szacunku do MJ i itp. przestali sie tu odzywać. Mamy swoje wątki na poświęconych Hoaxowi forach.
Mimo , że jestem jak to się ładnie mówi "wierząca w 100%" ;) to ten wątek mnie irytuje :D
Czasami czuje się jak głupek jak niektórzy z mojej "ekipy" podają naprawdę śmieszne argumenty, czasami zalewa mnie krew jak widzę równie żenujące riposty i z poważnej sprawy robi się zwykła pyskówa.
Na mjpt jest naprawdę dużo osób wierzących, i średnia ich wieku jest ponad 20 (nie tu jak ktoś kiedyś sugerował - poniżej 15) tylko ,że nikt tu nie piszę. To nie jest tak, że się nie odzywamy bo nie mamy argumentów czy nie wiemy co pisać, po prostu nie mamy takiej potrzeby akurat tu o tym dyskutować;) I ja pójdę w ślady tych milczących na mjpt;p Podrawiam
Impossible is nothing when it comes down to Michael. I know what I'm saying..
-
- Posts: 396
- Joined: Thu, 13 Mar 2008, 9:26
- Location: Rzym
Ale widzisz... Tu nie chodzi o to, żebyśmy się przkonywały do swojej racji. Tu chodzi o to, żebyśmy szukały prawdy. Ja wchodząc do wątku "MJ żyje" czy "MJ nie żyje" nie miałam z góry ustalonego swojego zdania. Nie postanowiłam sobie z góry atakować osób wierzących w to, że to hoax, ani nie postanowiłam z góry, że Mike na pewno się ukrywa. Właściwie nie miałam zdania i prowadziłam rozmowę na zasadzie - "może czegoś ciekawego się dowiem, może coś ciekawego mi przyjdzie do głowy". Z czasem zaczęło mi przychodzić do głowy wiele pytań, argumentów moim zdaniem trudnych do obalenia, których częścią podzieliłam się w tym wątku. Zamiast zrozumienia spotkałam się z poczuciem, że jestem postawiona "po tej drugiej stronie". Dla mnie nie ma "drugiej strony". Jest jedna strona - prawda. I tylko jej warto szukać, jeśli się w ogóle tego chce. Jeśli dyskusja ma polegać na tym, aby utwierdzać się w swoim przekonaniu (tak jak mam wrażenie, że dzieje się w tym wątku), to rzeczywiście nie ma to sensu.Eve_861 wrote:wcale nie chcę żeby mnie ktokolwiek przekonał ,że On nie zyje. Może to mój egoizm.. sama nie wiem
Dodam jeszcze, że zauważyłam, że w wielu wątkach tego forum dzieląc się swoim zdaniem zostaję "zagategoryzowana" do którejś z grup. Do zwolenników TINI, lub przeciwników TINI. Zwolenników hoaxu, lub przeciwników hoaxu. Zawsze mnie to dziwi, bo nigdy nie postanawiam sobie być po którejś ze stron - po prostu pytam i czytam to co napisane... A dyskusja wygląda tak, jakby chodziło o to, abyśmy się wzajemnie wspierali w naszych małych światkach i interesach, zamiast znajdywać wyjście/rozwiązanie/albo chociaż prawdę dla tego, co jest naprawdę wielkie. "Don't you black or white me", jak mawiał Mike. Nie chodzi o stronę i "kolor strony", chodzi o prawdę. W każdym razie mnie.
Last edited by Shulamitka on Fri, 18 Dec 2009, 17:23, edited 2 times in total.
...Jeśli chcesz,znajdziesz sposób.Jeśli nie, znajdziesz powód...
Michael Jackson nie żyje. Nie liczcie na wskrzeszenie.
Najpierw napiszę moją wizję MJ-a. To był wyrachowany cyniczny człowiek. Najmocniejszym dowodem niech będzie zakończenie wielkiej przyjaźni z Paulem McCartneyem. O pomniejszych nie będę pisał. Ale jest kilka przykładów szybkiego kończenia kariery muzycznej, tych, którzy nie bili mu pokłonów. Silna współpraca z tabloidami i późniejsze oburzanie się na nich jest klasyką. (Jedyny moment kiedy nad nimi nie panował to procesy sądowe, ale zastosował inne metody). Umocnienie kariery w latach 86-95 na dzieciach, zwierzętach i drzewach było cwanym posunięciem. Nie odbieram mu pozytywnych ludzkich uczuć. Ale perfekcyjnie nad nimi panował i kiedy trzeba było o nich zapominał.
A teraz do opinia do wątku. Myślę, że zrobiono nam piękną inscenizację. Ale co się dzieje dalej. Zamiast pożegnać postać jaką uśmiercono, znowu zrobił się cyrk.
Czy była jedna karetka, czy dwie? Czemu jeden fotograf, a nie cała banda? Czemu platforma z fotelami raz stoi w jednym miejscu, a później w innym? Czemu były 4 pogrzeby, a nie tylko jeden? Czemu rodzina nie rozpacza na nich? Czemu na pogrzebie medialnym nie było bliskich przyjaciół? Dlaczego tak długo badano toksykologię? Inni pytają czemu tak krótko. Gdzie jest ciało? Czemu nie ma zdjęć w trumnie? Czemu była zamknięta w trakcie „show” ? Dlaczego Joe, czemu nie Joseph? Czemu filmy, zdjęcia są w wysokiej rozdzielczości, a czemu inne w niskiej? itd...
I właśnie dlatego Michael Jackson umarł i nie powróci. Ma Was dość drodzy fanatycy. Zajmujecie się drobiazgami, a odpowiedzi szukacie w mediach. To wy napędzacie sensację. Chcecie, to macie. Dostaliście skąpe materiały i już z nich zbudowaliście mit śmierci i powrotu. Jak Wam coś nie pasuje, to sami coś dopiszecie.
Powiedzcie mi do czego ma wrócić ? W Stanach nie miał czego szukać od piętnastu lat. Był dyżurnym pedofilem w amerykańskich dowcipach. Teraz jego miejsce zajął nasz R.Polański. Pomijam obraz nienormalnego dziwaka.
Dlatego, zawsze mnie zastanawiało czemu nie zamieszkał poza USA. Z jego pieniędzmi (nie wierzę, że je stracił, raczej przeniósł), mógł sobie kupić wysepkę i mieć cały zgiełk za sobą. A może wreszcie to zrobił. Wysepki były w ostatnim czasie na sprzedaż i MJ-a wtedy widywano w tamtych okolicach. Ale czy żywy dla świata miałby spokój ? Pewnie nie.
Inscenizacje śmierci znanych ludzi zdarzają się na naszych oczach cały czas. Jedną z najciekawszych jak dla mnie była 2Pac-a. Teraz dołącza do niego MJ. Mam nadzieję, że będzie równie twórczy jak raper po „śmierci”, który wydał więcej albumów po niej niż za życia (wkrótce ma wyjść następny, widocznie lepiej mu się tworzy w zaświatach).
Michael Jackson umarł. Jego era już się dawno skończyła. Fani powinni mu dać spokój (na fanatyków nie ma rady). Chciał odejść. Zrobił to perfekcyjnie. Dla dobra swojej twórczości i życia dzieci niech nie wraca. Zasłużył na spokój.
Najpierw napiszę moją wizję MJ-a. To był wyrachowany cyniczny człowiek. Najmocniejszym dowodem niech będzie zakończenie wielkiej przyjaźni z Paulem McCartneyem. O pomniejszych nie będę pisał. Ale jest kilka przykładów szybkiego kończenia kariery muzycznej, tych, którzy nie bili mu pokłonów. Silna współpraca z tabloidami i późniejsze oburzanie się na nich jest klasyką. (Jedyny moment kiedy nad nimi nie panował to procesy sądowe, ale zastosował inne metody). Umocnienie kariery w latach 86-95 na dzieciach, zwierzętach i drzewach było cwanym posunięciem. Nie odbieram mu pozytywnych ludzkich uczuć. Ale perfekcyjnie nad nimi panował i kiedy trzeba było o nich zapominał.
A teraz do opinia do wątku. Myślę, że zrobiono nam piękną inscenizację. Ale co się dzieje dalej. Zamiast pożegnać postać jaką uśmiercono, znowu zrobił się cyrk.
Czy była jedna karetka, czy dwie? Czemu jeden fotograf, a nie cała banda? Czemu platforma z fotelami raz stoi w jednym miejscu, a później w innym? Czemu były 4 pogrzeby, a nie tylko jeden? Czemu rodzina nie rozpacza na nich? Czemu na pogrzebie medialnym nie było bliskich przyjaciół? Dlaczego tak długo badano toksykologię? Inni pytają czemu tak krótko. Gdzie jest ciało? Czemu nie ma zdjęć w trumnie? Czemu była zamknięta w trakcie „show” ? Dlaczego Joe, czemu nie Joseph? Czemu filmy, zdjęcia są w wysokiej rozdzielczości, a czemu inne w niskiej? itd...
I właśnie dlatego Michael Jackson umarł i nie powróci. Ma Was dość drodzy fanatycy. Zajmujecie się drobiazgami, a odpowiedzi szukacie w mediach. To wy napędzacie sensację. Chcecie, to macie. Dostaliście skąpe materiały i już z nich zbudowaliście mit śmierci i powrotu. Jak Wam coś nie pasuje, to sami coś dopiszecie.
Powiedzcie mi do czego ma wrócić ? W Stanach nie miał czego szukać od piętnastu lat. Był dyżurnym pedofilem w amerykańskich dowcipach. Teraz jego miejsce zajął nasz R.Polański. Pomijam obraz nienormalnego dziwaka.
Dlatego, zawsze mnie zastanawiało czemu nie zamieszkał poza USA. Z jego pieniędzmi (nie wierzę, że je stracił, raczej przeniósł), mógł sobie kupić wysepkę i mieć cały zgiełk za sobą. A może wreszcie to zrobił. Wysepki były w ostatnim czasie na sprzedaż i MJ-a wtedy widywano w tamtych okolicach. Ale czy żywy dla świata miałby spokój ? Pewnie nie.
Inscenizacje śmierci znanych ludzi zdarzają się na naszych oczach cały czas. Jedną z najciekawszych jak dla mnie była 2Pac-a. Teraz dołącza do niego MJ. Mam nadzieję, że będzie równie twórczy jak raper po „śmierci”, który wydał więcej albumów po niej niż za życia (wkrótce ma wyjść następny, widocznie lepiej mu się tworzy w zaświatach).
Michael Jackson umarł. Jego era już się dawno skończyła. Fani powinni mu dać spokój (na fanatyków nie ma rady). Chciał odejść. Zrobił to perfekcyjnie. Dla dobra swojej twórczości i życia dzieci niech nie wraca. Zasłużył na spokój.
Hist! Mam inne zdanie, o jakieś 360 stopni ale Twój post mi się spodobał. Przeczytałam z ciekawością. Jest inny i widac, że masz swoje zdanie, to mi się podoba! Szkoda, że nie wiesz jakim człowiekiem naprawdę jest MJ. Nie sądzę, żebym była fanatyczką czy kimś w tym rodzaju. Byc może gdybyś wiedział to co ja zmieniłbyś zdanie. Opinia o Jacksonie zmieniła się teraz bardzo radykalnie, od dawien dawna nie mówiono o nim tak dobrze. Jacksomania trwa i będzie trwała jeszcze długo. Teraz jest idealny moment dla Michaela. Został oczyszczony ze wszystkiego, on właściwie jest wskrzeszony... od pół roku. A to dopiero początek:)
Zawsze mnie zastanawia co właściwie robią na forum MJPT osoby wyglądające na antyfanów, a hist1410 na takiego mi wygląda. Widzę wyraźnie, że stworzyłeś/aś sobie taką wizję MJa na podstawie pogłosek i plotek. A to porównanie do Polańskiego... dla mnie cios poniżej pasa. W przeciwieństwie do Polańskiego, jego sprawy zostały dawno zamknięte, on - oczyszczony ze wszystkich zarzutów. Sprawa Polańskiego ciągnie się od ponad 30 - tu lat, on zamiast dawno odpowiedzieć za to co zrobił. MJ nie uciekał od wymiaru sprawiedliwości. Zresztą... nie będę tłumaczyła ci swojego punktu widzenia, może kiedyś sam/a zmienisz zdanie.
Co plotek o samobójcach - jeżeli MJ żyje, tom na pewno nie odpowiada za to ich śmierć bo nikogo do samobójstwa nie podżegał. Ile prawdy w tym, że ileś osób zabiło się z jego powodu, niewiadomo - pewnie tyle ile w przeciętnej plotce czyli najwyżej ziarnko.
Co plotek o samobójcach - jeżeli MJ żyje, tom na pewno nie odpowiada za to ich śmierć bo nikogo do samobójstwa nie podżegał. Ile prawdy w tym, że ileś osób zabiło się z jego powodu, niewiadomo - pewnie tyle ile w przeciętnej plotce czyli najwyżej ziarnko.
Margareta, proszę Cię przeczytaj to jeszcze raz, tylko ze zrozumieniem.
"Powiedzcie mi do czego ma wrócić ? W Stanach nie miał czego szukać od piętnastu lat. Był dyżurnym pedofilem w amerykańskich dowcipach. Teraz jego miejsce zajął nasz R.Polański. Pomijam obraz nienormalnego dziwaka."
Nie ma znaczenia, że został uniewinniony. W dowcipach aż do swojej śmierci funkcjonował jako pedofil. Weszło im tak to do krwioobiegu, że nawet po śmierci czasem zdarzało im się włożyć w dowcip jakieś porównanie. Ale od kiedy jest nasz R.Polański, to MJ ma wreszcie spokój.
Jeśli mi nie wierzysz wpisz w google: Michael Jackson jokes i na wyszukanych stronach 80% dotyczy tej sprawy. Również programy TV. Aby dać przykład do odszukania SNL - TV Funhouse "The Michael Jackson Show". A SNL to już poważna rozrywkowa instytucja.
"Powiedzcie mi do czego ma wrócić ? W Stanach nie miał czego szukać od piętnastu lat. Był dyżurnym pedofilem w amerykańskich dowcipach. Teraz jego miejsce zajął nasz R.Polański. Pomijam obraz nienormalnego dziwaka."
Nie ma znaczenia, że został uniewinniony. W dowcipach aż do swojej śmierci funkcjonował jako pedofil. Weszło im tak to do krwioobiegu, że nawet po śmierci czasem zdarzało im się włożyć w dowcip jakieś porównanie. Ale od kiedy jest nasz R.Polański, to MJ ma wreszcie spokój.
Jeśli mi nie wierzysz wpisz w google: Michael Jackson jokes i na wyszukanych stronach 80% dotyczy tej sprawy. Również programy TV. Aby dać przykład do odszukania SNL - TV Funhouse "The Michael Jackson Show". A SNL to już poważna rozrywkowa instytucja.
hist1410 ma rację, to nie ma znaczenia, że został uniewinniony, piętno pedofila ciągnie się za nim nadal..
Wyjechał z USA dopiero po procesie, bo miał swój Neverland=dom, nie chciał go opuszczać.
Dlatego się kisił w Stanach tyle lat...
Wyjechał z USA dopiero po procesie, bo miał swój Neverland=dom, nie chciał go opuszczać.
Dlatego się kisił w Stanach tyle lat...
Ludzie młodzi sądzą, że za pieniądze wszystko można kupić, gdy już dorosną są tego pewni - Oskar Wilde
Tak jak wstępnie zapowiedziałam w temacie "Michael żyje" w HP - udało nam się z kaemem wydzielić posty, które stanowią zalążek dyskusji o zjawisku oczekiwania na powrót Michaela. Skąd to się wzięło, jakie daje korzyści, jakie niesie zagrożenia, w jakim sensie jest to komuś potrzebne...
Można o tym wszystkim tutaj spokojnie rozmawiać. Wiem, że temat nie jest łatwy i stał się już powodem wielu kłótni. Dlatego proszę szczególnie starać się tutaj wypowiadać precyzyjnie i bez negatywnych emocji. Proszę też nie obrócić tego wątku w "Michael żyje 2" - tu rozmawiamy o fanach, nie o Michaelu.
Można o tym wszystkim tutaj spokojnie rozmawiać. Wiem, że temat nie jest łatwy i stał się już powodem wielu kłótni. Dlatego proszę szczególnie starać się tutaj wypowiadać precyzyjnie i bez negatywnych emocji. Proszę też nie obrócić tego wątku w "Michael żyje 2" - tu rozmawiamy o fanach, nie o Michaelu.
-
- Posts: 62
- Joined: Sat, 25 Jul 2009, 17:41
Mam nadzieję, że ktoś zrozumie to, co teraz napiszę bo emocji jest wiele i czasami ciężko jest słowami przekazać drugiej (totalnie uprzedzonej do siebie osoby) to, co chce się powiedzieć. Osoby, tzw. "beliversi" są uznawani za niespełnych rozumu, jak mniemam, dziwi mnie to. Nie będę przytaczała nieścislości, które sprawiły, że po miesiącu żałoby, leżenia w łóżku, zawalenia obrony przez ryczenie znalazłam właśnie na tym forum linka do różnych stron tzw. dot. Hoaxu. Obejrzałam na spokojnie zdjęcia, nagrania itp. itd. Ale to wątek o fanach więc zrobię małą dygresję. Od 6 sezonów kibicuję Warszawskiej drużynie siatkówki, nie koliduje to z niczym co robię w życiu, czy jakiej muzyki słucham, chodzi o to, że wśród kibiców też jest taka moda, oceniania się, kto jest lepszym kibicem, kobiety są spychane na margines, nazywane fankami nie kibicami bo na pewno jeżdżą na mecze tylko, żeby popatrzeć na tyłek faceta, przez tych 6 sezonów poznałam na meczach mase osób, które uważały mnie za sezonową fankę, mówiły, że jeżdzę za kimś, jednak to ja nadal jestem kibicem a ich już nie ma, uważają to za dziecinadę. Do czego zmierzam, uważa się, że osoby, które wierzą, że MJ mógłby "zniknąć" to niedojrzałe, rozchwiane emocjonalnie nastolatki (nastolatkowie) - jednak w rzeczywistości okazuje się, że ponad 5% całości fanów wierzy, że MJ żyje (są to tysiące osób) z czego większość to ludzie dorośli, pracujący, kończący studia, mający własne rodziny itp. itd. i tak w dobie świąt sobie pomyślałam, że ludzie wyśmiewający się z beliversów to tacy ludzie jak z bajek, którzy śmieją się z tych, którzy wierzą w Mikołaja, albo w świat magii. MJ wierzył w świat magii, wierzył w dzieci, uczył nas, że warto marzyć. Dlaczego więc taka nagonka na osoby, które mają nadzieję, że MJ żyje, skąd tyle nienawiści i niezrozumienia? Nie zrozumiem tego zwłaszcza, że to są fani MJa, który uczył nas wzajemnego szacunku i tolerancji. Nie wiem czym ludzie wierzący w to, że żyje nie szanują go, czym go ranią? Widać MJ miał rację mówiąc swojej matce, że dla niektórych więcej wart jest martwy. Dla mnie z jakiegokolwiek powodu tego nie zrobił (o ile to zrobił) zawsze będzie więcej wart żywy i to nie są wartości pieniężne. Przez te 18 lat kiedy świadomie znam jego muzykę zawsze był przy mnie i wiem, jestem tego pewna, że cieszyłby się wiedząc, że nie dam mu umrzeć, nigdy! Uczę swoją rodzinę o MJu, uczę małe dzieci, co więcej wcielam w życie to o co tak walczył, swego czasu byłam wolontariuszką w domu dziecka, teraz z braku czasu zaangażowałam się w propagowanie etyki środowiskowej (głoszonej przez MJa w earth song). Może zamiast wzajemnych kłótni całą swoją energię zgromadzimy na czymś pozytecznym, np. pomocy potrzebujacym?
Nikt nie jest zmuszany do wchodzenia na temat mj żyje - spekulacje, jeżeli nie chce i uważa, że to uszczerbek na jego moralności, dlatego jest wydzielony, ale jeżeli już wchodzi, niech zachowuje się jak człowiek a nie jak... i obraża innych dookoła
dziękuję
z poważaniem
Luiza :)
wesołych świąt przy okazji mimo, że już się kończą :)
Nikt nie jest zmuszany do wchodzenia na temat mj żyje - spekulacje, jeżeli nie chce i uważa, że to uszczerbek na jego moralności, dlatego jest wydzielony, ale jeżeli już wchodzi, niech zachowuje się jak człowiek a nie jak... i obraża innych dookoła
dziękuję
z poważaniem
Luiza :)
wesołych świąt przy okazji mimo, że już się kończą :)
I'm humbled in Your grace....
Someone tell me why did You have to go and leave my world so cold...
Someone tell me why did You have to go and leave my world so cold...
Najbardziej fachowo wypowiedziałby się w tym temacie jakiś psycholog albo socjolog. Nie jestem jednym ani drugim, dlatego mogę napisać tu tylko co ja uważam i jakie są moje subiektywne spostrzeżenia.
Temat o rzekomym życiu Michaela śledzę od jakiegoś czasu. Z początku próbowałam nawet podejmować jakąś polemikę z tzw. ‘believersami’, jednak szybko tego zaniechałam. Dlaczego? Dlatego, że z nimi nie ma żadnej dyskusji. Oni nie chcą dyskutować. Nie chcą, bo wręcz panicznie boją się prawdy. Boją się, że nie będą w stanie obronić swojej hipotezy, nie tyle przed osobami, które poddają w wątpliwość ich „dowody”, ale przede wszystkim sami przed własnym rozumem. Sądzę, że wszyscy, gdzieś bardzo głęboko doskonale wiedzą, że Michaela nie ma już z nami. Bardzo jednak nie chcą dopuścić tej myśli do siebie.
Dlaczego? Ponieważ Michael był w ich życiu kimś ważnym. Kimś? Chyba bardziej Czymś niż kimś. Czymś w dobrym tego słowa znaczeniu. Jakąś ideą, marzeniem, iskrą nadziei... ikoną. Czymś bardziej ze świata wiary i wartości, niż realnego świata ludzi. Stał dla nich ponad wszystkim i wszystkimi innymi. Stanowił wartość samą w sobie. I nagle? Michael umiera. Jak mógł umrzeć? To nie do zaakceptowania. To tak jakby udowodnić Katolikowi, że Chrystus nie był Bogiem. Wtedy cały świat się wali. W takiej sytuacji tego po prostu nie można dopuścić do siebie. Człowiek złapie się każdej deski ratunku tylko po to by w jego życiu nie zapanował chaos. By Idea nie spadła z piedestału.
W tym szarym świecie Michael był dla ‘bielieversów’ światłem w tunelu. Nie dziwię się, że nie chcą żeby zgasło... Chociaż sądzę, że szczęście i nadzieja budowane na prawdzie są dużo trwalsze niż takie oszukiwanie samego siebie.
„Believersi” z kolei zarzucają nam – osobom które przyjęły prawdę o śmierci Michaela – że niepotrzebnie wchodzimy na tzw. „ich temat” i pozbawiamy ich nadziei. Twierdzą, że czynimy to z czystej złośliwości. To nieprawda. Nie mogę mówić za wszystkich, powiem za siebie.
Mnie osobiście trochę boli takie stawianie Michaela na piedestale. Staram się zrozumieć osoby, które tak robią, ale gdzieś głęboko mnie to kłuje. Dla mnie najważniejsze w osobie Michaela było to, że istniał. Właśnie to, że NIE był tylko ikoną. To, że NIE był wytworem czyjejś wyobraźni. To, że NIE był postacią fikcyjną. Najważniejsze było, to że naprawdę BYŁ. To, że mogłam sobie powiedzieć, że gdzieś tam JEST człowiek, który stawia czoła ogromnym przeciwnościom losu, a mimo to się nie poddaje. Przy czym słowo „człowiek” jest tu kluczowe. Człowiek ze wszystkimi swoimi słabościami. Człowiek śmiertelny.
Michael był człowiekiem, o czym tak wiele osób zapominało. Wszyscy, którzy nazywali go monstrum... wszyscy którzy twierdzili, że się rozpada... wszelkie brukowce. Wszyscy oni zapominali o tym, że Michael nie jest kukiełką, lalką z porcelany... zapominali, że jest żywą istotą, która czuje, cierpi, przeżywa każde ich słowo.
Dla mnie, jak i sądzę dla wszystkich którzy próbują podejmować dyskusję z beliversami, człowieczeństwo Michaela było kluczowe. To, że był jednym z nas. Dlatego tak ważne jest dla mnie jego prawo do śmierci. Prawo dane każdemu człowiekowi. Prawo do tego by odejść. Tak po prostu, nie tłumacząc się nikomu. Bo jego życie było życiem wspaniałego, choć niepozbawionego wad, człowieka. To nie powieść, nie show, nie historia biblijna.
Stąd budzi się we mnie chęć protestu, gdy ktoś mitologizuje Michaela. Gdy ktoś zaczyna w niego wierzyć niczym w jakiegoś świętego. Gdy ktoś przesuwa go do świata marzeń i idei. Gdy Michael staje się dla kogoś wyimaginowanym przyjacielem (wiem, nieco za daleko posunięte porównanie, jednak w tym kierunku zmierzają „believersi”).
Temat o rzekomym życiu Michaela śledzę od jakiegoś czasu. Z początku próbowałam nawet podejmować jakąś polemikę z tzw. ‘believersami’, jednak szybko tego zaniechałam. Dlaczego? Dlatego, że z nimi nie ma żadnej dyskusji. Oni nie chcą dyskutować. Nie chcą, bo wręcz panicznie boją się prawdy. Boją się, że nie będą w stanie obronić swojej hipotezy, nie tyle przed osobami, które poddają w wątpliwość ich „dowody”, ale przede wszystkim sami przed własnym rozumem. Sądzę, że wszyscy, gdzieś bardzo głęboko doskonale wiedzą, że Michaela nie ma już z nami. Bardzo jednak nie chcą dopuścić tej myśli do siebie.
Dlaczego? Ponieważ Michael był w ich życiu kimś ważnym. Kimś? Chyba bardziej Czymś niż kimś. Czymś w dobrym tego słowa znaczeniu. Jakąś ideą, marzeniem, iskrą nadziei... ikoną. Czymś bardziej ze świata wiary i wartości, niż realnego świata ludzi. Stał dla nich ponad wszystkim i wszystkimi innymi. Stanowił wartość samą w sobie. I nagle? Michael umiera. Jak mógł umrzeć? To nie do zaakceptowania. To tak jakby udowodnić Katolikowi, że Chrystus nie był Bogiem. Wtedy cały świat się wali. W takiej sytuacji tego po prostu nie można dopuścić do siebie. Człowiek złapie się każdej deski ratunku tylko po to by w jego życiu nie zapanował chaos. By Idea nie spadła z piedestału.
W tym szarym świecie Michael był dla ‘bielieversów’ światłem w tunelu. Nie dziwię się, że nie chcą żeby zgasło... Chociaż sądzę, że szczęście i nadzieja budowane na prawdzie są dużo trwalsze niż takie oszukiwanie samego siebie.
„Believersi” z kolei zarzucają nam – osobom które przyjęły prawdę o śmierci Michaela – że niepotrzebnie wchodzimy na tzw. „ich temat” i pozbawiamy ich nadziei. Twierdzą, że czynimy to z czystej złośliwości. To nieprawda. Nie mogę mówić za wszystkich, powiem za siebie.
Mnie osobiście trochę boli takie stawianie Michaela na piedestale. Staram się zrozumieć osoby, które tak robią, ale gdzieś głęboko mnie to kłuje. Dla mnie najważniejsze w osobie Michaela było to, że istniał. Właśnie to, że NIE był tylko ikoną. To, że NIE był wytworem czyjejś wyobraźni. To, że NIE był postacią fikcyjną. Najważniejsze było, to że naprawdę BYŁ. To, że mogłam sobie powiedzieć, że gdzieś tam JEST człowiek, który stawia czoła ogromnym przeciwnościom losu, a mimo to się nie poddaje. Przy czym słowo „człowiek” jest tu kluczowe. Człowiek ze wszystkimi swoimi słabościami. Człowiek śmiertelny.
Michael był człowiekiem, o czym tak wiele osób zapominało. Wszyscy, którzy nazywali go monstrum... wszyscy którzy twierdzili, że się rozpada... wszelkie brukowce. Wszyscy oni zapominali o tym, że Michael nie jest kukiełką, lalką z porcelany... zapominali, że jest żywą istotą, która czuje, cierpi, przeżywa każde ich słowo.
Dla mnie, jak i sądzę dla wszystkich którzy próbują podejmować dyskusję z beliversami, człowieczeństwo Michaela było kluczowe. To, że był jednym z nas. Dlatego tak ważne jest dla mnie jego prawo do śmierci. Prawo dane każdemu człowiekowi. Prawo do tego by odejść. Tak po prostu, nie tłumacząc się nikomu. Bo jego życie było życiem wspaniałego, choć niepozbawionego wad, człowieka. To nie powieść, nie show, nie historia biblijna.
Stąd budzi się we mnie chęć protestu, gdy ktoś mitologizuje Michaela. Gdy ktoś zaczyna w niego wierzyć niczym w jakiegoś świętego. Gdy ktoś przesuwa go do świata marzeń i idei. Gdy Michael staje się dla kogoś wyimaginowanym przyjacielem (wiem, nieco za daleko posunięte porównanie, jednak w tym kierunku zmierzają „believersi”).
You're just another part of me
In this way are we learning
Or do we sit here yearning
For this world to stop turning round
It’s now or never
In this way are we learning
Or do we sit here yearning
For this world to stop turning round
It’s now or never