Byłyśmy z Izą w Ostrowiu, choć samego występu nie widziałyśmy.
Pojechałyśmy tam z nimi sie spotkać.
No cóż, relacji z występu nikt tu nie znajdzie.
Ale miałam taką fanaberię, żeby opisać spotkanie.
Voila.
Niewiele brakowało, a by nas nie było.
Aneta, Kasia i jej Dwa Ogony miały dotrzeć do Ostrowa gdzieś na 18.00, a my ostatni pociąg miałyśmy 18.45. Więc trochę bez sensu.
No chyba, chyba, że by im się udało być wcześniej.
Max do 13.40 Kasia miała dać znać czy to im się uda. Później by było za późno, bo MJowitek choć żul, na dworcu nie mieszka i musi mieć chwilę na dotarcie na miejsce.
Kasia dzwoni gdzieś o 13.30.
Czcionką normalną jest to co mówiła Kasia, kursywą i w nawiasie to, co w międzyczasie myślał MJowitek:
Kasia: Hej MJowitko, Kasia z tej strony, wiesz, my jednak będziemy wcześniej [
o, super, to ja juz lecę bo jeszcze nie zdążę] Bo mamy jeszcze tak ze sto kilometrów i... [
niezmiernie się cieszę, ale autobus] i tak myyyyślę, ze po piętnastej będziemy [
tak, super, super, to pa?] ...no chyba że przed szesnasta, ale naprawdę dobrze się jedzie i... [
kurwaaaaaa...] trasa jest naprawdę przyjemna...
Cudem udało się tę rozmowę zakończyć.
Zadzwoniłam do Izy.
Iza mało się nie zadławiła własnym obiadem, a ja wrzuciłam do torebki co tam w pobliżu leżało, wypadłam z pokoju, wpadłam na tatę, zawołałam, że jadę do Ostrowa, wleciałam na mamę, mama chciała wiedzieć do jakiego Ostrowa i czy zjem pizze jak wrócę, a ja wyleciałam drzwiami zostawiając ich w przedpokoju. Widziałam tylko jak tata wyglądał za mną przez szparę w drzwiach i się na mnie patrzył. Tylko stał. I tylko patrzył.
A potem już tylko tramwaj, dworzec, autobus i jazzzda.
Pogadałyśmy sobie z Izą na różne tematy.
Swoją drogą Iza, super się z Tobą rozmawia, zresztą chyba wiesz.
Na luzie, ciekawie, zabawnie i inteligentnie. Wszystko równocześnie. Lubię takich ludzi.
I tak nam minęła podróż do Ostrowa.
A tam, jak tylko kupiłyśmy bilety na powrót, poszłyśmy na Rynek.
W jednym z ogródków zobaczyłam głowę Anety od tyłu, nie wiem jak, ale ją rozpoznałam.
I się zaczęło.
Może transkrypt całej rozmowy sobie daruję, ale było ciekawie.
No i kupiły nam lody.
Aczkolwiek coby za słodko nie było, Aneta wzięła na spytki Izę.
Początkowo Iza grzecznie odpowiadała, ale z czasem pytania wydały się jej za bardzo banalne.
Ile można na takie cos odpowiadać?
I dlaczego osoba tak niebanalna pyta o tak nieciekawe rzeczy?
Ulubiony teledysk?
Bez jaj.
Ta rozmowa przypominała mi grę w ping-poga.
Pyk-pytanie, pyk-odpowiedź, pyk-pytanie, pyk-odpowiedź...
W tym czasie ja w myślach kibicowałam Izie, a Kasia usiłowała zrobić coś ze swoją mimiką twarzy.
Na chwilę włączyłam się do zabawy w pytania.
-
Aneta, a co u Ciebie nowego?
-
Nic. –odpowiedziało z dystansem 5w4.
Naprawdę, takie spotkanie mi było potrzebne.
Na chwilę odjechać od moich spraw we Wrocławiu i fundnąć sobie tego typu rodzaj rozrywki.
Spotkać się z Kasią, która mnie coraz bardziej ciekawi.
Mam swoją teorię na jej temat, ale do obserwacji potrzebuję spotkań na żywo, net nie wystarcza.
A Aneta... Najpierw sprawiała Pierwsze Wrażenie.
Nie, nie złe. Dobre (w potocznym tego słowa znaczeniu) też nie. Ani nie neutralne.
Potem sprawiała Drugie Wrażenie. Teraz Trzecie.
Czekam na Czwarte.
Tak jak Iza uważam, że Aneta to niebanalna osoba.
Mamy podobne spostrzeżenia zarówno co do Kasi jak i Anety.
Wymieniłyśmy się nimi w pociągu.
Iza to mądra dziewczynka, ale też świetny obserwator. Tak myślę.
I nie lubi przepytywanek.
Tak samo jak ja.
Tyle, że ja mam inną taktykę.
No cóż, jestem siódemką.
U MJowitka w stresie
linia pomiędzy fantazją i rzeczywistością gwałtownie zanika.
Jeśli ktoś
naciska z pytaniem, to albo błaznuję, albo zmyślam odpowiedź.
Mało kto się orientuje, że kłamię.
I like it.