Interpretuj tekst!

Dyskusje na temat działalności muzycznej i filmowej Michaela Jacksona, bez wnikania w życie osobiste. Od najważniejszych albumów po muzyczne nagrody i ciekawostki fonograficzne.

Moderatorzy: DaX, Sephiroth820, MJowitek, majkelzawszespoko, LittleDevil

moon_song
Posty: 248
Rejestracja: śr, 02 wrz 2009, 8:08
Skąd: z gór

Post autor: moon_song »

kaem pisze:Panowie raczej śpiewają o kimś z podziwem, nie o sobie.
Nie byłabym tego pewna ;-)
Z początku też szukałam tego "kogoś", ale z marnym skutkiem.
Bardziej skłaniam się ku wersji, że jednak śpiewają o sobie - Paul o Michaelu, Michael o Paulu.
Panowie są raczej świadomi swojej wartości, swoich możliwości, szanują się nawzajem, jeden docenia drugiego.
"Would you hold my hand,
If I saw You in heaven..."
Awatar użytkownika
MJowitek
Posty: 2433
Rejestracja: czw, 10 mar 2005, 18:51
Skąd: Wrocław

Post autor: MJowitek »

Jest taki człowiek, który sztukę życia opanował tak dobrze - dla mnie ta sztuka życia to umiejętność odgrywania roli społecznych, spełniania oczekiwań innych i, poniekąd, spełniania marzeń. Ale nie widze tu radości, swobody, oddechu. To pojawia się w dalszej części tekstu, póki co ten człowiek jest nieodgadniony, skryty...


As he says, something has
Happened to me
Then he laughs, he kicks
And rolls up his sleeves
I'm alive and I'm here forever
This is the man


Coś się wydarzyło, coś, co kazało mu uderzyć pięścią w stół, coś, co sprawiło, że się zaśmiał i nabrał energii do życia.
Marionetka teatru życia ożyła. Jest człowiekiem.
I`m here forever- jestem duszą.

Ta idea pojawia sie kilkakrotnie:
I'm alive and I'm here forever , This man can do anything, 'Cause the day has come for him to be free.

Oni śpiewają i o sobie, i o każdym z nas. Każdy ma prawo do wolności, do spełniania marzeń, do bycia sobą.
A to bycie sobą jest trudne. Każdy pełni jakąś role społeczną i oczekuje się od niego, że się z niej wywiąże.
A czasem czlowiek może mniej, czasem na odwrót-chce więcej.
Czasem nie wie czego chce. Wysłuchując głosów innych trudno dosłyszec swój własny.
Przeciętny człowiek potrzebuje jednak swojej rodziny, potrzebuje akceptacji społeczeństwa.

Boję się samotności.
Ten utwór zahacza według mnie o te rejony...

Dopiero co rozmawiałam z kaemem o szufladkowaniu, że tego nie lubię.
Podobno to pomaga w ogarnianiu świata, daje jakąś podstawę..
Przy tym tekście zaskoczyła mi jakaś zapadka w mózgu.
Ja się przed tym bronię, bo szufladkowanie jest dla mnie niemal synonimem osamotnienia.
Niepoznana, niezrozumiana - odgrywam sztuke zwaną życiem.
I wychodzi mi to całkiem całkiem, czasem słyszę, że zaradna jestem, odważna, otwarta na ludzi, a mi miło jest bardzo, ale wciąż czuję, że jestem gdzieś martwa.
Bo czuję, gdzies tam głęboko głeboko, że ja własnie moge wszystko. Jak Paul i Michael. I jak każdy z nas.
Cudowne i przerażające uczucie.
Potrzebuję pomocy.
Słów - spróbuj, stać Cię na to.
A czuję, że się mnie wpycha.
Dobra szuflada jest, ciepła, bezpieczna.
Jowi, czego Ty jeszcze chcesz?
Nie wychodź z szuflady.
Nie zostawiaj nas.

Czy w świecie poza szufladą też sa przyjaciele?
Czy jeśli wyjdę, będe miała dokąd wrócić?

Czy tylko ja mam takie rozterki? Nie wierzę.
Każdy chce być taki, jak on.
Wolny.

I ha-ha. Jest taki koń...

PS. Czasem wychylam się przez okno. Patrzę daleko z mojej szuflady i co widzę? Tysiące głów tak samo wychylonych jak moja. Reagują różnie, czasem się jakaś zmiesza, przyłapana, zdziwi, że i ja tutaj, ale przewaznie się cieszą, otwierają. Nabierają zaufania. Trudno go zresztą nie mieć, kiedy sie tak razem siedzi na parapecie, majtając nogami, na wysokości tysięcznego piętra.

Chce być wolna i staram się dawać tę wolność też innym. Zresztą, niestety, kiedy czuję się spętana, niezrozumiana, robię się agresywna. Oddalam się sama od siebie. Nie lubię tego. Wolę nie dać się złapać. Mniejsze zło.
Awatar użytkownika
a_gador
Posty: 773
Rejestracja: ndz, 12 lip 2009, 21:03
Skąd: Śląsk

Post autor: a_gador »

Kaem, dziękuję Ci bardzo za ten tekst. Słucham tej piosenki codziennie i odbieram ją, w pewnym sensie, podobnie jak MJwitek
MJowitek pisze:Jest taki człowiek, który sztukę życia opanował tak dobrze - dla mnie ta sztuka życia to umiejętność odgrywania roli społecznych, spełniania oczekiwań innych i, poniekąd, spełniania marzeń.

Ależ mnie ten kostium społeczny uwiera, ależ mnie ta moja ciasna szufladka ogranicza, ale jakoś nie mam odwagi, żeby się z niej wyrwać, bo przecież tam bezpiecznie, ciasno ale własno. Taki konformizm i brak asertywności. I tak egzystuję, a nie żyję, spętana. Do czasu.

'Cause the day has come
For him to be free

Bo kiedy spełniam jakieś marzenie, drobne, trywialne dla innych może, to czuję się wolna i naprawdę żyję. I tu zacytuję samą siebie z rozważań nad wcześniejszym tekstem:
Jest taka rozmowa w filmie Sabrina między tytułową bohaterką (graną przez Julię Ormond), a Linusem (Harrison Ford)
Linus: Cały mój świat to praca.
Sabrina: Wiem jak pracujesz [przyp. Linus stoi na czele wielkiej rodzinnej firmy] i jesteś w tym mistrzem. Nie popełniłeś chyba błędu odkąd skończyłeś 3 lata! Ale to praca. Gdzie żyjesz?

To jest właśnie sedno sprawy. Prawdziwe życie to pasja, jej pielęgnowanie. Wtedy We stop existing and start leaving, jak Michael śpiewa w Heal the world. Najlepiej, żeby pasja i praca stanowiły jedność, szczęściarzami są ci, którzy tak mają. Nie dajmy się dopaść prozie egzystencji i odnajdźmy siebie w jakiejś pasji.
Michael i Paul byli takimi szczęściarzami właśnie. Dla nich przyszedł taki dzień, kiedy odkryli siebie i podążyli tą drogą. I'm alive and I'm here forever! Co za ironia losu w tym jednym zdaniu. Michaela już nie ma... ale przecież wciąż jest, teraz nawet chyba intensywniej czujemy jego obecność.

Ale ta piosenka jest o każdym z nas. Każdy czasem się odważy opuścić swoją szufladkę i wyjść na przeciw jakiejś przygodzie, jakiemuś marzeniu. Jedni pozostają poza nią, a inni wracają, ale jak pisze MJwitek wychylają nieśmiało głowy i obserwują innych. A po latach, być może, żałują swojego tchórzostwa, ci może bardziej refleksyjni ale i zgorzkniali i pełni pretensji do siebie. Ja, póki co, wychodzę ze swojej skorupki, by potem do niej powrócić, ale bez żalu. Bo coś mi się w życiu udało, bo przezwyciężyłam jakąś słabość. Gorzej jednak, gdy poniosę porażkę. Nie wracam spacerkiem, ale biegnę co sił w nogach... do swojego intymnego świata.
"Zbierz księżyc wiadrem z powierzchni wody. Zbieraj, aż nie będzie widać księżyca na powierzchni." Yoko Ono
www.forumgim6.cba.pl
Obrazek
moon_song
Posty: 248
Rejestracja: śr, 02 wrz 2009, 8:08
Skąd: z gór

Post autor: moon_song »

MJowitek pisze:Oni śpiewają i o sobie, i o każdym z nas
a_gador pisze: Ale ta piosenka jest o każdym z nas.
Noooo dziewczyny... znalazłyście moje brakujące ogniwo, znaczy tego 'kogoś', którego ja nie znalazłam glupija
Coś się wydarzyło, coś, co kazało mu uderzyć pięścią w stół
Tak, ale...
uderzyć pięścią w stół, aby odniosło to oczekiwany skutek, można tylko w odpowiednim czasie, odpowiednim miejscu i odpowiednich okolicznościach. Inaczej od walenia w stół można albo połamać rękę albo stół, a efektu i tak nie będzie. Trzeba wyczuć odpowiedni moment.
Człowiek, który sztukę życia opanował tak dobrze... z pewnością wie kiedy to zrobić. Wie czego chce, ma plany, marzenia, cele, rozpiera go energia.
Tak mi się nasuwa jeszcze, że Panowie jednak śpiewają o sobie, ale także nie tyle o każdym z nas, co do każdego z nas.
Być może stawiają nawet siebie za przykład. Im się udało!
Co by było gdyby Panowie w pewnym momencie nie uderzyli pięścią w stół?
Opuśćmy swoje szufladki i weźmy swój los w swoje ręce ;-)
Wydaje mi się, że Oni nas do tego zachęcają :)

Dobra... jeśli gadam bzdury to znaczy, że już najwyższy czas iść do łóżeczka i odespać pracowita nockę.
"Would you hold my hand,
If I saw You in heaven..."
ula
Posty: 117
Rejestracja: czw, 16 lip 2009, 16:31
Skąd: świętokrzyskie

Post autor: ula »

Tak, tak. Jest taki człowiek, któremu w życiu wszystko się udaje, jest taki człowiek, który ma wszystko i jest taki człowiek, którym chcielibyśmy być. A tak naprawdę każdy z nas jest takim człowiekiem, to kwestia tylko naszego nastawienia. Może bardziej samopoczucia, bo ono ma wpływ na nasz stosunek do otaczającego świata i nas samych. Gdy jest nam w jakiś sposób źle zazdrościmy innym tego, czego jak nam się wydaje nie mamy. A tym czasem są chwile, że chce się przenosić góry i mamy o sobie jak najlepsze zdanie, jesteśmy z siebie w jakiś narcystyczny sposób dumni - przynajmniej ja tak mam, że uśmiech na twarzy rodzi się sam. Ta radość z życia gwarantuje nam zadowolenie i samospełnienie. Z zaskoczeniem przyjmuje się wtedy słowa uznania ze strony innych, bo wszystko wydaje się takie oczywiste, łatwe i proste. I chciałoby się, aby tak było już zawsze, aby słowa "Czuję, że żyję i zostanę tu na zawsze" były jak motto życia codziennego.

Jest taki człowiek
Który sztukę życia opanował tak dobrze
Och, jest taki człowiek
Jego myśli, nie odgadniesz nigdy
I wszystko idzie tak
Jak sobie to zaplanował
I nadszedł dzień
Który uczynił go wolnym


Piosenka, wokalnie i muzycznie przepiękna, niosąca optymizm. Delikatna i łagodna, dająca nadzieję każdemu smutasowi, że ma w sobie kogoś takiego, tylko musi w to uwierzyć i uwolnić go, aby mógł działać.
Awatar użytkownika
kaem
Posty: 4415
Rejestracja: czw, 10 mar 2005, 20:29
Skąd: z miasta świętego Mikołaja

Post autor: kaem »

Czas sesji i choć mnie to słowo obecnie się inaczej kojarzy już, to solidaryzuję się z tymi co gryzą książki od statystyk, rozkminiają tezy egzystencjalne Kierkegaarda, próbują ogarnąć makroekonomię i wciąż nie mogą pojąć, po co ta metodologia na studiach wyższych.
Dla Was i pozostałych też, takie opowiadanie. Od samego michaelalwayspeachy... Bo Pan Jackson nie tylko wiersze pisał. Prawie dekadę przed bajkami Madonny.

Tekst tygodnia:

The fish that was thirsty
Album: Dancing The Dream (1992)
Autor tekstu: Michael Jackson

obejrzyj z YT<<


Trochę historii:

Tomik Dancing the Dream zawiera również obrazy/ rysunki profesjonalnego artysty, Nate'a Giorgio, który znał się z Michaelem od lat 80-tych ub. wieku, kiedy Michael zwrócił na niego uwagę i polubił jego malunki. Giorgio wtedy jeszcze malował z zamiłowania, amatorsko i przesłał MJ kilka portretów muzyka, kiedy jeszcze mieszkał w Broome County w Nowym Jorku. To zaskarbiło mu w Michaelu zaufanie zarówno jako przyjaciela jak i artystę. Nate Giorgio współpracował później z Michaelem przez wiele lat, wzbogacając swoją twórczością również wydaną w ub. roku książkę, The Official Michael Jackson Opus.



Obrazek

One night a baby fish was sleeping under some coral when God appeared to him in a dream. "I want you to go forth with a message to all the fish in the sea," God said.
"What should I tell them?" the little fish asked.
"Just tell them you're thirsty," God replied. "And see what they do." Then without another word, He disappeared.
The next morning the little fish woke up and remembered his dream. "What a strange thing God wants me to do," he thought to himself. But as soon as he saw a large tuna swimming by, the little fish piped up, "Excuse me, but I'm thirsty."
"Then you must be a fool," then tuna said. And with a disdainful flick of his tail, he swam away.
The little fish did feel rather foolish, but he had his orders. The next fish he saw was a grinning shark. Keeping a safe distance, the little fish called out, "Excuse me, sir, but I'm thirsty."
"Then you must be crazy," the shark replied. Noticing a rather hungry look in the shark's eye, the little fish swam away quickly.
All day he met cod and mackerels and swordfish and groupers, but every time he made his short speech, they turned their backs and would have nothing to do with him. Feeling hopelessly confused, the little fish sought out the wisest creature in the sea, who happened to be an old blue whale with three harpoon scars on his side.
"Excuse me, but I'm thirsty!" the little fish shouted, wondering if the old whale could even see him, he was such a tiny speck. But the wise one stopped in his tracks. "You've seen God, haven't you?" he said.
"How did you know?"
"Because I was thirsty once, too." The old whale laughed.
The little fish looked very surprised. "Please tell me what this message from God means," he implored.
"It means that we are looking for Him in the wrong places," the old whale explained. "We look high and low for God, but somehow He's not there. So we blame Him and tell ourselves that He must have forgotten us. Or else we decide that He left a long time ago, if He was ever around."
"How strange," the little fish said, "to miss what is everywhere."
"Very strange," the old whale agreed. "Doesn't it remind you of fish who say they're thirsty?"



Ryba, której chciało się pić
tłum. nat

Pewnej nocy małej, śpiącej pod koralem rybce we śnie ukazał się Bóg. "Chcę, żebyś przekazała wiadomość wszystkim rybom w morzu" - powiedział Bóg. "Co mam im powiedzieć?" - zapytała mała rybka. "Powiedz tylko, że chce ci się pić" - odparł Bóg - "I zobacz, jak będą reagować". Po chwili, nie dodając już nic więcej, Bóg zniknął.
Następnego ranka mała rybka obudziła się, pamiętając swój sen. "O jaką dziwną rzecz Bóg mnie poprosił" - pomyślała sobie. Ale gdy tylko zauważyła wielkiego tuńczyka przepływającego obok, odezwała się: "Przepraszam, ale chce mi się pić."
"Więc musisz być głupcem" - odparł tuńczyk i pogardliwie strzepnąwszy ogonem, odpłynął.
Mała rybka czuła się raczej głupio, ale cóż, otrzymała polecenie. Następna rybą, którą zobaczyła, był szczerzący zęby w uśmiechu rekin. Zachowując bezpieczną odległość, mała rybka zawołała: "Przepraszam pana, chce mi się pić".
"Więc musisz być stuknięta" - odpowiedział rekin. Zauważywszy wygłodniały wzrok rekina, mała rybka szybko odpłynęła.
W ciągu dnia spotkała jeszcze dorsza, makrele, miecznika i graniki, ale za każdym razem, gdy się odzywała, ryby się odwracały, nie chcąc mieć z nią nic wspólnego. Beznadziejnie zmieszana, mała rybka odnalazła najmądrzejsze stworzenie w morzu, którym był stary, błękitny wieloryb, mający trzy blizny po harpunie na ciele.
"Przepraszam, chce mi się pić!" - krzyknęła mała rybka, zastanawiając się, czy stary wieloryb w ogóle ją zauważy - była przy nim takim maleńkim punkcikiem. Ale mędrzec się zatrzymał. "Widziałaś Boga, czyż nie?" - zapytał.
"Skąd wiedziałeś?"
"Bo mi też kiedyś chciało się pić" - zaśmiał się stary wieloryb.
Mała rybka wyglądała na bardzo zaskoczoną. "Proszę, powiedz mi, co znaczy ta wiadomość od Boga" - błagała.
"To znaczy, że szukamy Go nie tam, gdzie trzeba" - wyjaśnił stary wieloryb. "Szukamy Boga we wszystkich możliwych miejscach, ale jakoś nigdy Go tam nie znajdujemy. Więc obwiniamy Go i mówimy sobie, że Bóg musiał o nas zapomnieć. Albo stwierdzamy, że odszedł dawno temu, o ile w ogóle był."
"Jakie to dziwne" - powiedziała mała rybka - "żeby przegapić coś, co jest wszędzie."
"Bardzo dziwne" - zgodził się stary wieloryb. "Nie przypomina ci to ryb, które mówią, że chce im się pić?"


Construe the tekst!
Bitter you'll be if you don't change your ways
When you hate you, you hate everyone that day
Unleash this scared child that you've grown into
You cannot run for you can't hide from you
moon_song
Posty: 248
Rejestracja: śr, 02 wrz 2009, 8:08
Skąd: z gór

Post autor: moon_song »

Kiedyś bardzo lubiłam serial „Dom”. Zresztą do tej pory pozostał mi jakiś sentyment. W jednym z odcinków padły słowa o 11 przykazaniu „Nie wychylaj się”. Nie wychylaj się czyli bądź taki jak wszyscy, jak społeczność, w której żyjesz. Nie okazuj, że choćby myślami odbiegasz od reszty, bo może się to różnie skończyć – niezrozumieniem, wyobcowaniem czy wreszcie odrzuceniem. Zaczną Cię postrzegać jako dziwaka, innego, wystającego ponad ustalone już w tej społeczności schematy. Społeczność może Cię odrzucić bo do niej nie pasujesz. Dlaczego czasem jakoś podświadomie szukamy tej inności, płyniemy pod prąd...? Przecież można garściami brać to co jest!
Dlaczego bardziej pociągające jest to nieosiągalnie niż to co mamy na wyciągnięcie ręki, co jest naszym dniem codziennym? Czy zawsze najprostsze rozwiązania są najlepsze?
Dlaczego czasem w tłumie czujemy się samotni...?
Dlaczego wśród masy ludzi można nie znaleźć tej jednej osoby, która zrozumie, nadaje na tej samej częstotliwości?
Jak łatwo narazić się na dziwność będąc po prostu sobą...

Tekst jest tylko teoretycznie nieskomplikowany, ale po rozbrojeniu na części pierwsze pojawia się więcej pytań niż odpowiedzi...
"Would you hold my hand,
If I saw You in heaven..."
Awatar użytkownika
Iskierka
Posty: 159
Rejestracja: wt, 05 sty 2010, 19:22
Skąd: wlkp.

Post autor: Iskierka »

Czytam i czytam i głowię się o co Michaelowi mogło chodzić, a im więcej czytam tym mniej wiem.
Może chciał nam przekazać to, iż Bóg jest wszędzie, i przez to my nie zauważamy Go choć bez niego nie byłoby nas - zupełnie jak te rybki, żyją w wodzie i bez niej by nie istniały, lecz mimo tego czują pragnienie, gdyż zapominają o tej wodzie w której żyją i bezsensownie szukają jej. Za to ludzie szukają Boga choć jest obok nas. Wystarczy uwierzyć, by zaspokoić pragnienie, u ryb to ta woda, a u człowieka może być to pragnienie bliskość i miłość duchowej z Bogiem. Po za tym MJ zapewne chciał pokazać ogólne nie zrozumienie względem drugiej osoby, czy bezpodstawne ocenianie kogoś oraz to jak ważne jest znalezienie osoby, która skieruje nas na dobrą drogę i wyjaśni co trzeba.
Awatar użytkownika
Estrella
Posty: 163
Rejestracja: pt, 26 cze 2009, 18:43
Skąd: Radom

Post autor: Estrella »

Piękna w tym utworze jest prostota użytych słów, które mają wcale nie banalny przekaz, kiedy czytałam oryginalny tekst bardzo mnie to uderzyło, żadnych wzniosłych, niezrozumiałych, wyszukanych zwrotów czy wyrazów. Czyta się jak bajkę dla dzieci a jednocześnie dostrzega się głębszy sens, nie wiem jak inni ale ja długo po przeczytaniu nie mogłam przestać zastanawiać się nad tym przekazem.

W całą historię wplątany został Bóg i na początku patrzyłam na to pod kątem wiary. Prawdą jest, że ludzie często szukają go, chcą dojrzeć znak, ujrzeć Boga, a tak naprawdę On jest wszędzie, w człowieku, w tym co nas otacza.
Jednak czy nie jest tak z większością naszych pragnień? Bardzo często to o czym marzymy jest na wyciągnięcie ręki ale tego nie dostrzegamy bo wydaje nam się to zbyt proste i nierzeczywiste mimo, że jest tak blisko jak woda wokół spragnionej rybki. Pragniemy przyjaźni a nie dostrzegamy bratniej duszy w człowieku z którym codziennie się widujemy.
Kiedyś przeczytałam, iż każdy z nas jest Michałem Aniołem własnego życia, a Dawidem którego rzeźbimy jesteśmy my sami. Ponoć wystarczy to dostrzec...

Z drugiej strony można całość interpretować jeszcze inaczej. Rybka dostała pewną misję, powołanie i mimo upokorzenia i zwątpienia nadal robiła to czego od niej wymagano. Kompletnie nie rozumiała sensu tego co mówiła, nie wiedziała co ma to dać ale dzielnie podążała wyznaczoną jej drogą... No właśnie.. drogą.. A gdyby ten dzień, ta droga miała symbolizować życie? Niektórzy wierzą, że nasze istnienie ma głębszy sens, że mamy cel, plan do zrealizowania. To co nas spotyka często zaskakuje, jest dla nas niezrozumiałe, nieraz przykre czy bolesne, ale to wszystko dokądś nas prowadzi, jest częścią naszej życiowej drogi. Rybka szybko zrozumiała, że to co robiła i to z jakimi reakcjami się spotykała miało głębszy sens, a my mamy całe długie życie na zbieranie doświadczeń i działanie zgodnie z tym do czego jesteśmy powołani.

O ile prościej byłoby powiedzieć to po prostu rybce a o ile skuteczniej było dać jej to przeżyć...
But if you came to see
The truth, the purity
It's here inside a lonely heart
Awatar użytkownika
MJowitek
Posty: 2433
Rejestracja: czw, 10 mar 2005, 18:51
Skąd: Wrocław

Post autor: MJowitek »

Zajrzałam wczoraj co to za temat tu mamy, a wieczorem byłam na imprezie, której tematem przewodnim była Wigilia Czegoś. Już nie będę się rozpisywać o wartkiej dyskusji na temat heksagonalnego huraganu na Saturnie, która doprowadziła do rozbicia wszystkiego na cząsteczki pierwsze, ale równolegle toczyła się dysputa pasująca idealnie do naszego tematu.

Kilka jej punktów, dość chronologicznie, do rozwinięcia lub nie:

Wszyscy jesteśmy jednością.
Tą sama energią.
To my jesteśmy Bogiem.
Cytuję: I tylko Jezus to skumał, a wszyscy poszli za nim.

Czas nie istnieje.
Nie ma podziału na przeszłość, teraźniejszość i przyszłość.
Wszystko dzieje się w tym samym momencie.
Możemy pamiętać przyszłość, zmieniać przeszłość.
Świadomie i w snach.

Wszyscy jesteśmy tym samym.
Krzywdząc innych, krzywdzimy siebie.
Robiąc coś dobrego dla innych, robimy coś dobrego dla siebie.
My sami wiemy, co jest dla nas dobre.
Kiedyś o tym sami zadecydowaliśmy.

A ode mnie jeszcze, bardziej w temacie: ryby w dużej mierze składają się z wody.
Spragniona rybka sama jest wodą. Sama jest tym, czego szuka.
Awatar użytkownika
kaem
Posty: 4415
Rejestracja: czw, 10 mar 2005, 20:29
Skąd: z miasta świętego Mikołaja

Post autor: kaem »

Jest taki mały, poboczny wątek w tej bajce. Jak groźne były mniejsze stworzenia, a wielki, niepokojący wieloryb okazał sie oazą spokoju i bezpieczeństwa. Te mniejsze to pogardliwy tuńczyk, wymyślający rybce od głupców, szyderczo uśmiechający się rekin; dorsz, makrele, miecznik i graniki, które ignorowały rybkę i nie chciały mieć z nią nic wspólnego. Mądry i pomocny okazał się wielki, potężny wieloryb, który nawet nie jest rybą. Górował nad nią, miał nad nią przewagę. A to on okazał się pomocny.
Przypomina mi się informacja od zaprzyjaźnionej pszczelarki, że ludzie boją się najbardziej trutni, które najgłośniej buczą, a okazuje się że mają żądło w szczątkowej wersji i nawet niespecjalnie umieją latać. Ale są duże i głośne. Albo informacja od śp. mojego nauczyciela od fizyki, który mówił by nie bać się grzmotu, bo błysk jest wcześniej i to on może być niebezpieczny.

Może tak samo jest z dobrem. Już kilka razy złapałem się na tym, że dostałem najwięcej od osób, po których się spodziewałem najmniej. Albo znalazłem najwięcej tam, gdzie szukać mi się nie chciało. Jakaś ignorowana książka na półce albo zapomniana płyta. Albo niezauważany człowiek. Łatwo skusić się blaskiem gwiazdy socjometrycznej, ale ono może okazać się sztuczne. Na końcu zwycięża zwyczajność. I pokora. Ten wieloryb, pokiereszowany harpunem, musiał się jej nauczyć, będąc największym ssakiem na ziemi, a i tak mogącym przegrać z małym człowiekiem.
W dzisiejszych czasach, sprzyjających narcystycznemu samozachwytowi, pokora jest rzadką cechą. Szkoda. Myślę, że gwiazdorstwo musi być strasznie trudne, skoro tyle ludzi się o nie wykopyrtnęło. To niezwykłe, że Michael miał w sobie tyle skromności. To na końcu chyba zwyciężało w kontakcie z nim i tym Michael ujmował innych, bo na to najczęściej powołują się Jego współpracownicy w swoich wspomnieniach.
Bitter you'll be if you don't change your ways
When you hate you, you hate everyone that day
Unleash this scared child that you've grown into
You cannot run for you can't hide from you
moon_song
Posty: 248
Rejestracja: śr, 02 wrz 2009, 8:08
Skąd: z gór

Post autor: moon_song »

kaem pisze:niepokojący wieloryb okazał sie oazą spokoju i bezpieczeństwa.
Wieloryb był już stary. Starość to doświadczenie życiowe i umiejętność spojrzenia na różne sprawy przez pryzmat tego doświadczenia, spojrzenia z dystansem. Wyciszenie.
kaem pisze:I pokora. Ten wieloryb, pokiereszowany harpunem, musiał się jej nauczyć, będąc największym ssakiem na ziemi, a i tak mogącym przegrać z małym człowiekiem.
A nawet z wieloma małymi ludźmi. Stare pieśni wielorybnicze dokładnie opisują polowania na wieloryby. Kilkanaście czy kilkadziesiąt łodzi, czasem kilkudziesięciu harpunników przeciw jednemu wielorybowi.
Najczęściej był osaczany, spychany na płytsze wody, gdzie praktycznie już nie miał szans. Często jednak wieloryb uchodził z życiem, a życie tracili ludzie. Sorry za wielorybniczy OT. Jednak myślę, iż nawiązuje on do tego, że oprócz tzw wielkości liczy się spryt i właśnie doświadczenie. Wieloryb, któremu raz udało się uniknąć śmierci nigdy już potem nie da się zapędzić w kozi róg. Nabiera doświadczenia. Myślę, że wątek starego wieloryba z bliznami po harpunach nie jest tu przypadkowy. Starość symbolizuje mądrość, blizny po harpunach doświadczenie, a sama wielkość wieloryba... cóż chyba nie zawsze wielkość = przewaga.
"Szukamy Boga we wszystkich możliwych miejscach, ale jakoś nigdy Go tam nie znajdujemy. Więc obwiniamy Go i mówimy sobie, że Bóg musiał o nas zapomnieć. Albo stwierdzamy, że odszedł dawno temu, o ile w ogóle był."
Estrella pisze:To co nas spotyka często zaskakuje, jest dla nas niezrozumiałe, nieraz przykre czy bolesne, ale to wszystko dokądś nas prowadzi, jest częścią naszej życiowej drogi.
Oglądając urywki w TV... wojny, głód, cierpienie, umierające dzieci...
chyba każdy co najmniej raz w życiu zadał sobie pytanie gdzie w tym momencie jest Bóg??? Pewnie:
musiał o nas zapomnieć
lub
odszedł dawno temu, o ile w ogóle był.
Każdy chyba ma chwile zwątpienia. Nawet Jezus, gdy umierając na krzyżu wołał "Boże czemuś mnie opuścił!"
Estrella pisze:Niektórzy wierzą, że nasze istnienie ma głębszy sens, że mamy cel, plan do zrealizowania.
Wszyscy jesteśmy częścią tego planu. Często potrzebujemy wskazówki, pokazania palcem właściwej drogi, jakiejś podpowiedzi (zupełnie jak mała rybka). Jest to niezwykle trudne do zrozumienia szczególnie gdy bolesne doświadczenia dotykają nas samych lub kogoś bliskiego. Zadajemy pytanie czemu akurat On? Przecież nic złego nie zrobił więc za co ta kara?
kaem pisze:To niezwykłe, że Michael miał w sobie tyle skromności.
I tej "wielorybiej" pokory ;-) Szczególnie w ostatnich latach.
Czytając niektóre teksty mam czasem wrażenie, że mają w sobie coś w rodzaju wizjonerstwa. Jakby wiedział co będzie. Nie wiem... może się mylę lub nadinterpretuję... ale niektóre odnoszą się nie tylko do teraźniejszości czy przeszłości, ale także mają odbicie w przyszłości.
"Would you hold my hand,
If I saw You in heaven..."
Awatar użytkownika
Maria
Posty: 237
Rejestracja: czw, 08 paź 2009, 18:42
Skąd: Wielkopolska

Post autor: Maria »

Ryba, której chciało się pić.

Po przeczytaniu pierwszych wersów tej przypowieści pierwsze skojarzenie moje odniosło się bezpośrednio do osoby autora, ale dotyczy to tak wielu z nas. Ryba żyjąca w wodzie, odczuwa nagle pragnienie. Absurdalne, na pozór. Człowiekowi, który otoczony jest tabunem ludzi nagle zaczyna doskwierać niebywała samotność. Często tak jest, prawda? Michael wiele razy wspominał, że czuł się samotny i to bardzo. Pomimo licznej rodziny, pomimo tylu ludzi, z którymi pracował, niestety. Ci ludzie być może mieli swoją wodę potrzebną do życia i nie pojmowali, że komuś może jej brakować. Ci ludzie są jak te rybki, które nie rozumiały, że inna ryba może odczuwać pragnienie. Jednak w tłumie zawsze można natrafić na kogoś wyrozumiałego, kogoś być może bardziej doświadczonego, kto poradzi, wytłumaczy, kto da tę wodę. Ten ktoś może spełniać wszystkie warunki dobrego przyjaciela, albo może pokazać jak szukać w tłumie tej jednej właściwej osoby. Osoby, która ugasi to pragnienie.

Przesłanie tej pięknej w swej prostocie paraboli mówi nam, że to czego szukamy, znajduje się tak blisko nas, tylko tego czasem nie zauważamy
:-)

**********
There's a place in your heart
And I know that it is love
**********
Awatar użytkownika
a_gador
Posty: 773
Rejestracja: ndz, 12 lip 2009, 21:03
Skąd: Śląsk

Post autor: a_gador »

Ten tekst, to wypisz wymaluj przypowieść. Zacytuję za słownikiem terminów literackich:
Utwór narracyjny, w którym przedstawione zdarzenia nie są ważne ze względu na swe cechy jednostkowe, lecz jako przykłady uniwersalnych prawideł ludzkiej egzystencji, postaw wobec życia i kolei losu. Świat przedstawiony stanowi zbiór sytuacyjnych wykładników jakiejś ogólnej prawdy moralnej, filozoficznej czy religijnej. [...] Właściwa jej interpretacja wymaga przejścia od jej znaczenia literalnego do ukrytego znaczenia alegorycznego lub moralnego.
Michael w swej mądrości dodatkowo ubrał jeszcze tę przypowieść w kostium bajki zwierzęcej, która jest przecież przypowieści rodzajem. Prostota przekazu, na którą zwróciliście tu uwagę to również cecha tego gatunku. Na tym polega siła Michaela. Nie trzeba wielkich słów, by mówić o czymś ważnym i trafić do odbiorcy z przekazem.

Tym razem nie pochylę się nad interpretacją samego tekstu, bo wszystko już napisaliście. Dodam tylko, że im głębiej wchodzę w twórczość Michaela, im więcej czytam nie O NIM, ale to co ON NAPISAŁ, tym bardziej go doceniam.
"Zbierz księżyc wiadrem z powierzchni wody. Zbieraj, aż nie będzie widać księżyca na powierzchni." Yoko Ono
www.forumgim6.cba.pl
Obrazek
ula
Posty: 117
Rejestracja: czw, 16 lip 2009, 16:31
Skąd: świętokrzyskie

Post autor: ula »

Co tu pisać, gdy powiedziano już prawie wszystko. Wielki szacunek moi drodzy japrosic
Nawet sami nie wiecie, ile trudności nastręczył mi ten tekst. I jak już jakaś wizja interpretacyjna zaczynała się rodzić w mojej głowie okazywało się, że już ktoś o tym napisał.
Bajka z morałem, zawierająca w swoim przesłaniu prawdy, nad którymi się nie zastanawiamy być może z natłoku zajęć, braku czasu i niechęci do rozmyślań nad czymś więcej niż własne ja. Jak szukać aby znaleźć i jak nie czuć się wyobcowanym dziwakiem pośród morza ludzi. Ryba to znak pierwszych chrześcijan, to symbol Jezusa, to także znak zodiaku i nazwa astrologicznej Ery u której schyłku jesteśmy, a która rozpoczęła się mniej więcej za pierwszych chrześcijan. Według znawców astrologicznych tajemnic era ta to „czas kiedy ludzie pogrążają się w materii, tracąc korzeń łączący nas z prawdziwym życiem i nami samymi. Następuje też zanik człowieczej indywidualności, na rzecz świadomości zbiorowej, świadomości „ stada” czy też „ławicy” – ludzie zapominają, że to oni tworzą normy i reguły społeczne za to zaczynają rozpatrywać swój byt w kategoriach dostosowania do nich. Pojawiają się jednak jednocześnie pierwsze jednostki obudzone – apostołowie, rybacy ludzi. Jest to okres niechętnych narodzin, czas wyboru pomiędzy życiem doczesnym i wiecznym.” Era Ryb to epoka konfliktów, wojen, dysharmonii, nadchodząca po niej era Wodnika (New age) ma przynieść długo oczekiwaną wszechświatową zgodę, harmonijne współistnienie człowieka z naturą. Ale tak naprawdę, kiedy nadejdzie nikt dokładnie nie wie. Wiadomo tylko, że wkrótce.
ODPOWIEDZ