Strona 17 z 91

: wt, 19 sty 2010, 21:55
autor: kaem
ula pisze:Era Ryb
Ktoś tu oglądał Zeitgeist? ;-)

Można zapomnieć, że Bóg jest wszędzie. To może być cudna świadomość, ale też niepokojąca. Jak jest czymś innym, niż sobie wyobrażamy? Jak jest czystą fizyką?
Moja religia mówi o duszach, o bytach niematerialnych. To opowiadanie zatem może być nie tylko o Bogu, ale też o zmarłych.
Pamiętam takie ćwiczenie na poczucie się we własnej męskości, by wyobrazić sobie wszystkich mężczyzn z linii mojego ojca, którzy stoją za mną. Ojciec, dziadek, pradziadek, prapradziadek, praprapra-..., itd.; że ci wszyscy mężczyźni stoją za mną i mnie wspierają. To była rozbudowana praca, nie będę jej szerzej opisywał, ale ten kawałek był dla mnie szczególnie ważny.
Czasem rozmawiam z osobami, które odeszły. Jestem ciekaw, jak patrzą na kogoś, kto od nich pochodzi albo jak widzieli mnie jeszcze za dziecka- jak mój ojciec chrzestny, który zmarł w wieku 24 lat, jak miałem 2 lata. Czasem jestem do niego porównywany, więc naturalnym się stało, iż przywołuję go w modlitwach, w medytacjach, w wolnych chwilach.

Jest i śmierć Michaela. Kiedy Michael umarł, pamiętam, jak po kilku dniach takie dialogi zacząłem ze sobą prowadzić. Jak wyobrażałem sobie, że jest obok mnie i mnie słyszy, jak odpowiada. Teraz, jak to piszę, brzmi to dla mnie absurdalnie, ale... Każdy z nas na Michaela rzutuje swoje potrzeby- nie ma inaczej, bo go nie poznaliśmy nigdy osobiście bardziej. Mnie myślę przypominał zawsze starszego brata, który zapala do cieszenia się życiem i działania. Starszego brata, w którego ten młodszy był wpatrzony; brata który trochę przeciera szlaki. Przecież jego twórczość była pełna energii, zabawy i radości, ale też przesłania- wyciągania ręki do ludzi, ponad podziałami. Rozumiał pasję- miał ją w sobie.
To dało otuchę wtedy w wakacje ub.r.- wiara że może siedzieć w moim pokoju, że widzi jak pracuję, że poznaje moją codzienność i swój udział w niej. To było dla mnie duchowe przeżycie, poczuć kogoś, z kim miałem emocjonalną więź, że jest tuż obok i mi sprzyja. A patrzy na mnie z ciekawością.

Jeżeli Bóg jest wszędzie, to też komunikuje się z nami poprzez tych, których znamy, byśmy Go lepiej rozumieli. Tak też sobie myślę i to dodaje mi wiary i pozwala radzić sobie z utratami. Nie wszystkimi, ale to już inny temat.

: czw, 21 sty 2010, 21:28
autor: ula
kaem pisze:Ktoś tu oglądał Zeitgeist?
No i wydało się. ;-) Ale na poważnie, nie kierowałam się nim pisząc posta. Tak jakoś skojarzenie z astrologią samo wpadło do pustej głowy. W końcu ryba to ja.

: czw, 21 sty 2010, 22:40
autor: GosiOla
Ja chciałabym się skoncentrować na bohaterce tej przypowieści (uważam podobnie jak a_gador, że ta bajeczka ma cechy przypowieści).
Czy to przypadek, że Bóg ukazuje się akurat małej rybce? Dlaczego nie groźnemu rekinowi albo ogromnemu wielorybowi?
Mała rybka, baby fish - dla mnie nie chodzi tu o wielkość rybki ale o to, że jest ona dzieckiem, które dopiero poznaje świat i zbiera doświadczenia, które kształtują jego osobowość. Bo tak jak dziecko z entuzjazmem, ufnością i otwartością wyrusza w głębiny aby rozwikłać zagadkę, którą powierzył jej Bóg. Dzieci uwielbiają takie zagadki, tajemnice, przygody. Nie szkodzi, że rybka kompletnie nie rozumie, po co ma mówić "chce mi się pić", bo chodzi właśnie o to aby odkryć tę tajemnicę. Ta ciekawość jest tak silna, że rybka odważnie i bez żadnych uprzedzeń podpływa kolejno do mało sympatycznych morskich stworzeń bo wierzy, że ktoś w końcu pomoże jej zrozumieć o co chodziło Bogu. Nie przeszkadza jej to, że ryby są większe, wyglądają inaczej od niej, że mają blizny na ciele albo ostre zęby. Dzieci potrafią właśnie tak bez uprzedzeń podejść do drugiego dziecka i nawet jeżeli jest ono kalekie, upośledzone czy innej nacji, powiedziec po prostu "pobaw się ze mną". Piszę to na podstawie własnych obserwacji, choć wiem oczywiście, że dzieci potrafią też być bezwzględne, okrutne, roszczeniowe itd. - ale nie tylko. Chodzi tu chyba właśnie o ich ufność, otwartość, ciekawość świata, brak uprzedzeń w stosunku do "innych", o ich niewinność. Dla dzieci inność jest normą. Któż mógł o tym lepiej wiedzieć od autora, kto jeśli nie on mówił wielokrotnie o tym aby umieć w sobie zachować taką niewinność dziecka.
Mała rybka dopiero po spotkaniu z każdą kolejną szydzącą z niej rybą boleśnie przekonuje się, że nie tak łatwo będzie wykonać zadanie powierzone przez Boga.To jej jednak nie zniechęca. I tu przypominją mi się słowa z wywiadu "nieważne ile negatywnej energii ciągnie cię w dół...itd." Rybka płynie dalej aż w końcu spotyka kogoś, kto pomoże jej zrozumieć o co chodziło Bogu.
To wspaniałe, że rybce się to udało, bo kto wie, czy gdyby nie pomoc wieloryba nie dałaby sobie w końcu spokoju zniechęcona traktowaniem innych ryb. To bardzo ważne aby znalazł sie czasem obok nas ktoś, kto wesprze, wytłumaczy, zachęci, podbuduje i przywróci wiarę w sens tego co robimy. Nawet jeżeli wierzymy w siebie bardzo mocno, to zawsze może zdarzyć się coś, co nas złamie a wtedy bez wsparcia innej osoby nie potrafimy zrobić kroku naprzód.
Mała rybka bardzo wiele nauczyła się podczas tych poszukiwań
O wielorybie juz chyba wszystko zostało napisane - podpisuję się pod tym.
Bardzo mądra bajka, tak jak jej autor, przeczytam ją mojej "małej rybce".

: ndz, 24 sty 2010, 17:10
autor: kaem
Ze względu na prace techniczne, ten tytuł bedzie tytułem tygodnia do przyszłej niedzieli.

Tekst tygodnia:

She's Out Of My Life
Album: Off The Wall (1979)
Autor tekstu: Tom Bahler

OBEJRZYJ<<


Trochę historii:

Piosenka została napisana pierwotnie w tonacji E. Podczas gdy Michael w taki sposób śpiewał, Tom Bahler, autor piosenki nie mógł w tej tonacji Michaelowi akompaniować. "Zatem Quincy nagrał mnie grającego ten utwór wedle mojego klucza i zrobiliśmy taśmę dla pianisty, który miał nagrać akompaniament na album. On wziął taśmę do domu i popracował nad grą tak, by uchwycić cokolwiek z magii, która była w moim nagraniu. Kiedy posłuchałem piosenki- Boże, brzmi jak ja"- wspomina Tom.
Tekst piosenki zainspirowany jest osobą Karen Carpenter, która zerwała z Bahlerem, kiedy odkryła, że Tom ma dziecko z inną kobietą.
Za każdym razem kiedy Michael nagrywał ten utwór, płakał. W związku z tym Quincy Jones, producent płyty, zaproponował dwutygodniową przerwę w sesji nagraniowej. Nic to nie zmieniło, zatem zostawiono ten emocjonalny koniec. Powstało 8-11 podejść do tego utworu, ale pierwsze trafiło na album.
Quincy chciał, by Michael nagrał płytę z bardziej dojrzałymi piosenkami, z pełniejszą paletą barw w jego głosie, więc zwrócił uwagę Michaela na ten utwór, mimo że pierwotnie SOOML była przeznaczona dla Franka Sinatry. Piosenkę miał w szufladzie od trzech lat i w końcu dał ją właśnie Michaelowi czując, że to czas na ten utwór.
Krótki film promujący piosenkę został wyreżyserowany przez Bruce'a Gowersa.
She's Out Of My Life to czwarty singiel z płyty, osiągnął on miejsce 3 w Wielkiej Brytanii i miejsce 10 na liście Billboardu, czyniąc z Off The Wall pierwszą płytę artysty solowego w historii, która miała cztery piosenki w top 10 po obu stronach Atlantyku. W 2009 roku piosenka wróciła na listy przebojów w Wielkiej Brytanii.
Michael Jackson pisze:Była również na płycie piosenka She's Out Of my Life. Może zbyt osobista w charakterze by puszczać ją na przyjęciu.
W każdym razi zbyt osobista dla mnie. Czasami trudno mi spojrzeć w oczy dziewczynom, z którymi się spotykam i związki z nimi nie doprowadziły jak dotąd do szczęśliwego zakończenia jakiego szukałem. Coś zawsze stawało mi na drodze. Poczucie wspólnoty, które łączy mnie z milionami ludzi, nie można dzielić z jedną tylko osobą, Dziewczyny często próbują się dowiedzieć, co mną kieruje- dlaczego żyję lub robię to co robię- i usiłują zgłębić moje myśli. Chcą ocalić mnie od samotności, ale robią to w taki sposób, że odnoszę wrażenie, iż chcą dzielić ze mną moją samotność, a tego nie życzyłbym nikomu, ponieważ uważam się za jednego z najbardziej samotnych ludzi na świecie.
W piosence She's Out Of My Life daję wyraz przekonaniu, że choć bariery oddzielające mnie od ludzi są kusząco niskie i wydają się łatwe do przeskoczenia, stoją one w miejscu, podczas to czego naprawdę pragnę znika z mojego pola widzenia. Tom Bahler skomponował piękny temat, jakby przeniesiony z broadwayowskiego musicalu. W rzeczywistości problemy tego rodzaju niełatwo jest rozwiązać i piosenka daje temu wyraz, Nie mogliśmy umieścić tego nagrania ani na początku, ani na końcu płyty, ponieważ wprowadziłaby słuchacza w stan przygnębienia.
(...) A ja sam byłem zbyt związany z piosenką She's Out Of My Life. W tym przypadku krążąca anegdota jest prawdziwa: naprawdę rozpłakałam się po zakończeniu nagrania, wzruszony treścią jej słów. Narastało to we mnie od dawna. Miałem dwadzieścia jeden lat i byłem bogaty w różne doświadczenia, ale niewiele przeżyłem chwil autentycznych radości. Czasem myślę, że suma moich życiowych doświadczeń przypomina odbicie postaci ludzkiej w trickowym zwierciadle ustawionym w gabinecie luster; jej jedna część jest przesadnie rozbudowana, druga zaś wątła, że nieomal niedostrzegalna. Obawiałem się, że piosenka She's Out Of My Life ujawni moje uczucia, ale kiedy zdaje sobie sprawę, że porusza ona pewne struny w sercach słuchaczy, czuję się mniej samotny.
Świadkami mojej emocjonalnej reakcji po nagraniu byli tylko Q i Bruce Swedien. Pamiętam, jak ukryłem twarz w dłoniach i że w studio słychać było jedynie szum aparatury i mój rozbrzmiewający echem szloch. Przeprosiłem ich później, lecz oni odparli, że jest to zbyteczne.
Demo utworu pojawiło sie na zeszłorocznej płycie towarzyszącej filmowi Michael Jackson's This Is It.
Piosenka doczekała sie wielu coverów:
* Johnny Duncan and Janie Fricke recorded a duet version, and in 1980 their version reached the top 20 of the Billboard Hot Country Singles chart.
* Shirley Bassey covered this song, retitled "He's Out of My Life", on her album All by Myself in 1982.
* Willie Nelson covered this song on his album City of New Orleans in 1984.
* Elaine Paige performed a version, retitled "He's Out of My Life", on her 1991 album Love Can Do That, which was also later released on her 1997 compilation album, From a Distance.
* 98 Degrees covered this song as acapella on their 1998 album 98 Degrees and Rising.
* Ginuwine included a cover of "She's out of My Life" as the final track on his 1999 album 100% Ginuwine.
* Josh Groban covered this song as a bonus track on his album Closer in 2003.
* Michael Pedicin Jr. covered this song in jazz mood on "City Song" album in 1987 by Optimism record.
* Asia's Soul Siren, Nina, recorded the song on her 2009 album, Renditions of the Soul.
* Scott Bruton performed the song on The X Factor (UK) during the Michael Jackson theme week in 2008.
* Joe McElderry performed the song on The X Factor (UK) during the Michael Jackson theme week in 2009.
* Patti LaBelle.

Obrazek


She's out of my life
She's out of my life
And I don't know whether to laugh or cry
I don't know whether to live or die
And it cuts like a knife
She's out of my life

It's out of my hands
It's out of my hands
To think for two years she was here
And I took her for granted I was so cavalier
Now the way that it stands
She's out of my hands

So I've learned that loves not possession
And I've learned that love won't wait
Now I've learned that love needs expression
But I've learned too late

She's out of my life
She's out of my life
Damned in decision and cursed pride
Kept my love for her locked deep inside
And it cuts like a knife
She's out of my life



Odeszła z mojego życia
tłum. Speed Demon

Odeszła z mojego życia
Odeszła z mojego życia
I nie wiem czy śmiać się, czy płakać
I nie wiem czy żyć, czy umrzeć
Boli do żywego
Odeszła z mojego życia

Wymknęło mi się z rąk
Wymknęło mi się z rąk
I pomyśleć, że dwa lata była przy mnie
Uznałem to za oczywiste, byłem taki pewny siebie
A teraz...
Wymknęła się z mych rąk

Nauczyłem się więc, miłość nie jest na własność
Nauczyłem się też, że miłość nie czeka
Nauczyłem się, że miłość trzeba wyrażać
Nauczyłem się, ale za późno

Odeszła z mojego życia
Odeszła z mojego życia
Diabli niech wezmą niezdecydowanie i fałszywą dumę
Miłość do niej miałem zamkniętą za głęboko w swym sercu
Boli do żywego
Odeszła z mojego życia


Interpetier den Text!

: ndz, 24 sty 2010, 22:50
autor: ula
To jest przykład jak pięknie mężczyzna może napisać o utraconej kobiecie, o porażce swojej miłości. I jak ma się, na tym przykładzie opinia, że autor nigdy nie pisze o swoich przeżyciach? Według mnie tekst zawsze zawiera uczucia, które w danej chwili skłaniają twórcę do przelania ich na papier. Michael śpiewając wspaniale oddał smutek, który wyziera z każdej linijki tego tekstu. Zaśpiewał to tak przekonująco, jakby opowiadał o swoich osobistych przeżyciach. To tylko kolejne potwierdzenie jego muzycznego geniuszu, tego jak trzeba zaśpiewać aby poruszyć serce słuchacza. Aby oczami wyobraźni zobaczył on mężczyznę, który stracił kobietę swojego życia, tak naprawdę przez swoją nieodpowiedzialność pozwolił jej odejść. A teraz sam już nie wie jak ma się zachować, jak żyć bez niej, bo ból po jej stracie jest zbyt wielki. Docenia to co stracił, to że miłości tej nie pielęgnował, że nie hołubił, że myślał - niezależnie co zrobi ona będzie zawsze. Dociera do niego przekonanie, że to była ta jedyna, prawdziwa miłość choć przez to, że zamknięta za głęboko w sercu tak nie widoczna.
Paradoks, ale nie sądziłam, że mężczyzna może tak przeżywać odejście kobiety, bardziej taka melodramatyczna manifestacja kojarzyła mi się z kobietami. Jakaś sadystyczna część mnie się cieszy, że mężczyźni też cierpią, że testosteron nie każe im przechodzić do tego na porządku dziennym i że chyba tylko udają twardych i obojętnych.

: pn, 25 sty 2010, 11:03
autor: asiek
Bardzo mnie kiedyś poruszała ta piosenka, gdy byłam mniej więcej w wieku, w jakim był MJ śpiewając to.

To opis niezwykle powszechnego problemu z wyrażaniem uczuć.
Trochę jak w skeczu kabaretu Koń Polski "Marian, czy Ty mnie w ogóle jeszcze kochasz ?" ;)

A tak serio:
Odeszła. I teraz dopiero dociera do niego z całą mocą, ile dla niego znaczyła. I to, że o sprawach oczywistych też trzeba czasem porozmawiać, nie traktować ich jako pewnik, jako constans.
To jest szczególnie ważne, gdy związek trwa już jakiś czas, gdy minie pierwsza euforia i coraz częściej wkraczamy w tzn szarą rzeczywistość. Trzeba ją od czasu do czasu troszkę podrasować i podkolorować.

A historia w sumie zatacza koło. Ponad 20 lat później MJ śpiewa Speechless.
Your love is magical, that's how I feel
But in your presence I am lost for words
Words like, I love you.

: pn, 25 sty 2010, 16:59
autor: nice girl
She’s Out Of My Life - jest dla mnie opowieścią mężczyzny, który w niezwykle poruszający sposób mówi o utraconej miłości, o kobiecie bliskiej jego sercu, która postanowiła odejść. Przez tekst tego utworu przebija nie tylko wrażliwość, ale i poprzez przeżycie owego doświadczenia następuje zrozumienie pewnych niezwykle istotnych spraw. Mianowicie bardzo ważne jest, aby miłości nie mieć zamkniętej w sercu tylko nauczyć się ją wyrażać w zasadzie już od samego początku tworzenia się związku, pomimo nastręczających myśli o odrzuceniu, zignorowaniu bądź to wyśmianiu owych uczuć. Niezwykle ważne jest to, o czym zaznaczył podmiot liryczny, aby nie popaść w zbytnią pewność w siebie, warto też chyba drzemiącą fałszywą dumę schować gdzieś głęboko w kieszeni. Sprawy miłosne wydają się być na tyle delikatną sferą, otóż właśnie choćby i z tego powodu powinno się w należyty sposób o nią zadbać, co obowiązuje zresztą obie strony związku, powinno się chronić związek przed rutyną, nie kierować się stereotypem (oczywistością), że bliska sercu osoba będzie zawsze przy nas trwała, te myśli dosyć często mogą okazać się zgubne. Aby uchronić związek przed prozaiczną codziennością warto jest tę iskrę, która powstała między dwojgiem osób zapalać, pielęgnować ją oraz przede wszystkim nie dopuścić do jej zgaśnięcia.

: pn, 25 sty 2010, 17:44
autor: kaem
A czy, wbrew słowom z tekstu:

Nauczyłem się więc, miłość nie jest na własność
Nauczyłem się też, że miłość nie czeka


a biorąc ten fakt pod uwagę:
Tekst piosenki zainspirowany jest osobą Karen Carpenter, która zerwała z Bahlerem, kiedy odkryła, że Tom ma dziecko z inną kobietą.
ten ból podmiotu lirycznego nie wynika jednak bardziej z chęci posiadania, niż prawdziwych uczuć? Boli, bo stracił. Nie bolało/nie uwierało/nie skłaniało do dbania, kiedy "miał". W końcu ona odeszła nie bez powodu.

: pn, 25 sty 2010, 18:19
autor: asiek
ja się jeszcze zastanawiam nad tą Damned indecision and cursed pride

duma i niezdecydowanie - dlaczego?
czy to było powodem odejścia dziewczyny?

czy On wciąż się wahał? nie potrafił zdecydować się czy Ona jest tą jedyną, tą najważniejszą? nie potrafił jej tego okazać (bo nie mógł się zdecydować?).
I szukał gdzie indziej (stąd dziecko z inną).

A przeklęta duma? nie chciał przyznac się do błędu i trwał w tym swoim zawieszeniu, niezdecydowaniu, unikając jednoznacznej deklaracji?

: pn, 25 sty 2010, 22:06
autor: kaem
Więcej pytań niż odpowiedzi, prawda?
Od urodzenia karmi się nas obrazem miłości jako czymś co uskrzydla, czyni lekkim, życie cudownym, a nas szczęśliwszymi. Te wszystkie romantyczne wiersze, czerwone serca i uśmiechnięte pary na zdjęciach.
Tymczasem to ciężka praca. Kiedy chcesz, by osoba, z którą jesteś i którą rozważnie uznałeś jako partnera dla siebie na życie, była z Tobą w pełnym tego słowa znaczenia, nie jest łatwo. Wiele rozmów, mnóstwo sytuacji, kiedy zaczynacie poznawać się od ciemnej strony, bo chcecie sobie ufać. I zdradzasz, bo myślisz o sobie, bo zapominasz o nim/niej, bo nie jesteś z czegoś w stanie zrezygnować, co czyni tę drugą osobę DRUGĄ.

Jest taka scena z filmu Pamiętnik, gdzie postać grana przez Ryana Gosslinga (moim zdaniem najlepszego aktora młodego pokolenia) krzyczy do swojej dziewczyny, że jest jak wrzód na d*pie, że ma ją po dziurki w nosie, ale to ją kocha i to ona jest dla niego miłością.
Chyba tak jest. W wierności, w chęci bycia, pomimo wszelkich szorstkości, ukryte są prawdziwe uczucia. One generalnie są słone, naprawdę na dziwne rzeczy ludzie się porywają i je gloryfikują.
Nie dziwić się, że można szukać drugiej kobiety, jak ma się już związek z jedną. Zaskoczenie, że tam gdzie miało być pięknie jest równocześnie trudno, wzbudza niepokój i szukanie planu B. Jak u bohatera tej piosenki. Sprowokował to odejście, zauważcie że w tekście jest:

I nie wiem czy śmiać się, czy płakać

Ulga (śmiech), ale i utrata (płacz).
I jasne że boli do żywego, kiedy uświadamiasz sobie, co wyprawiasz. Boli własna duma, okazuje się że możesz być draniem. Idealne wyobrażenie siebie pęka (co- w życiu, moim zdaniem, musi się stać). Ktoś chciał z tobą być, a ty, idąc za potrzebą chwilowego ukojenia własnego niepokoju, idziesz z inną do łóżka. I ona zachodzi w ciążę. Szukając ulgi, dołożyłeś kolejną przytłaczającą odpowiedzialność. Cholera może wziąć, prawda?
Daleki byłbym jednak od potępiania podmiotu l., nie da się osiągnąć celu, nie błądząc po drodze.
Pytania pozostają. Czy ludzie potrafią kochać tak, by odklejać się od własnego ego? Czy warto?

: pn, 25 sty 2010, 23:51
autor: a_gador
kaem pisze:Jest taka scena z filmu Pamiętnik, gdzie postać grana przez Ryana Gosslinga (moim zdaniem najlepszego aktora młodego pokolenia) krzyczy do swojej dziewczyny, że jest jak wrzód na d*pie, że ma ją po dziurki w nosie, ale to ją kocha i to ona jest dla niego miłością.
Bo sztuką jest kochać POMIMO, a nie DLATEGO, ŻE. Niełatwo zwykle przyznać, co nam w naszej miłości przeszkadza, bowiem bardzo idealizujemy samo uczucie jak i osobę, która w nas je budzi. A potem zaczyna się proza wspólnego życia, drobne utarczki zamieniają się w prawdziwe batalie na słowa i czyny. Ciekawe, że większość filmów o miłości kończy się sceną na ślubnym kobiercu i zapewnieniem żyli długo i szczęśliwie, a przecież tu właśnie zaczynałaby się najlepsza część takiego filmu. Faza pierwszego zatracenia w miłości i wzajemnej fascynacji mija, a co potem? No właśnie. Ciężka praca. A to już raczej mało widowiskowe, no chyba, że naprawdę mamy walkę na noże, jak w Wojnie państwa Rose.

Wracając do piosenki, uważam, że w wykonaniu F. Sinatry nie miałaby, z całym szacunkiem dla tego artysty, takiej siły jaką zyskała w interpretacji Michaela. Dlaczego? Tajemnica kryje się w wersie
And I took her for granted I was so cavalier
Sinatra był już wtedy bardzo dojrzałym mężczyzną, doświadczonym w związkach i raczej nie brzmiałoby wiarygodnie w jego ustach stwierdzenie o swojej niefrasobliwości, czy nonszalancji, no chyba, że w odniesieniu do całokształtu jego życia uczuciowego. Młody mężczyzna przyznający się do zlekceważenia miłości i osoby, wobec której to uczucie żywił... Ja mu wierzę i solidaryzuję się z nim w jego rozterkach.
Do tej pory unikałam wyrażenia obiekt miłosnych westchnień, ale czas może właśnie się tu nim posłużyć, zważywszy na przedmiotowy sposób potraktowania przez podmiot liryczny wybranki jego serca.
So I've learned that loves not possession
A o miłość trzeba dbać i ją szanować, trzeba też umieć przyznać się do błędu. Czy można go jeszcze naprawić? Tekst nie pozostawia takiej nadziei.

I jeszcze postać Karen Carpenter. Tragiczna postać, obdarzona pięknym głębokim głosem... Oj, Tomie Bahler. Piękną pan piosenkę napisał, ale warto było tę miłość poświęcić dla innej?

Co do wykonania koncertowego tej piosenki przez Michaela. Niedźwiedź we wspomnieniu o MJ napisał:
byłem rozczarowany, bo na scenie Michael trochę się powtarzał: w piosence She's out of my life płakał dokładnie tak samo jak wcześniej
Tak, najpierw I just can't stop loving you w duecie ze Siedah czy Sheryl, potem dziewczyna ginie w ciemnościach, a Michael kryje twarz w dłoniach i łka o utraconej miłości. Taka szczypta taniego może dramatyzmu i efekciarstwa, ale mnie się podoba. Choć zamiast autentycznego wzruszenia budzi we mnie raczej uśmiech. Szczery, nie z politowania. ;-)

: wt, 26 sty 2010, 9:10
autor: asiek
kaem pisze:Nie dziwić się, że można szukać drugiej kobiety, jak ma się już związek z jedną. Zaskoczenie, że tam gdzie miało być pięknie jest równocześnie trudno, wzbudza niepokój i szukanie planu B.
ja się nie dziwię
Potrafię sobie to wyobrazić, nawet we własnym wykonaniu, a i przykładów wokół jest niemało.
Ale od wyobraźni do czynów jest niezmiernie daleko, prawda?

Długoletni związek to taki ciepły gruby sweter, miękki, bezpieczny, zawsze pod ręką. Ale od czasu do czasu włożyłby człowiek coś wystrzałowego, jakieś szpilki i odlotową kieckę.
Tyle, że szpilki dość szybko stają się cholernie niewygodne, a obcisła kieca kiepsko sprawdza się na codzień.

I tu jest właśnie ta trudność, aby kolorów i emocji szukać tam, gdzie ich źródło nie jest juz tak obfite jak dawniej. Warto, na pewno warto!

A_gador ma rację, pisząc
Ciekawe, że większość filmów o miłości kończy się sceną na ślubnym kobiercu i zapewnieniem żyli długo i szczęśliwie, a przecież tu właśnie zaczynałaby się najlepsza część takiego filmu. Faza pierwszego zatracenia w miłości i wzajemnej fascynacji mija, a co potem? No właśnie. Ciężka praca
Ta pierwsza faza właściwie toczy się sama, człowiek się poddaje emocjom. POTEM (niekoniecznie akurat granicą jest ślub, powiedziałabym że raczej dziecko. Ale może to być po prostu ileś_tam_lat związku) dopiero zaczyna się tak na prawdę TWORZYĆ sobie rzeczywistość, a nie tylko dać się jej ponieść.
Tyle, że nie nazywałabym tego ciężką pracą. To mi się jakoś kojarzy tak ... pesymistycznie. A w każdym razie dodałabym tu jedno słowo - ciężka, ale satysfakcjonująca praca. A może nawet PRZYGODA, przygoda życia. Byle tylko wędrować razem i oby tego ciężkiego plecaka jakim jest życie nie taszczyła tylko jedna osoba ;-)


EDIT
kaem, piszesz
Od urodzenia karmi się nas obrazem miłości jako czymś co uskrzydla, czyni lekkim, życie cudownym, a nas szczęśliwszymi
i tak jest :)
przecież to prawda
wykreślając "lekkim"
:-)

moja mądra przyjaciółka mawia, że nic co wartościowe nie przychodzi łatwo

: wt, 26 sty 2010, 21:52
autor: MJowitek
Przez ten temat widzę teraz tekst w dwojaki sposób, wszystko co piszecie to prawda, ale dla mnie ten utwór chyba na zawsze zostanie tym, czym był pierwotnie.
Rozumiałam tytuł dosłownie, nie znałam kontekstu...

Ona jest poza moim życiem.
On jest poza moim życiem.

A co, kiedy ktoś, kogo kochamy jest poza zasięgiem?
Miłość nieodwzajemniona.
Miłość niespełniona.

W wykonaniu Michaela odbierałam to jako smutną nutę w jego barwnym życiu. Tak wiele kobiet było poza jego zasięgiem, z innego świata, oddalone. Dawno dawno, wyobrażałam to sobie w zupełnie prosty sposób: gdzieś na widowni, prawdopodobnie, była jakaś dziewczyna, która dałaby mu wszystko za czym tęsknił, zwykłe codzienne szczęście. Ale ani ona do niego, ani on do niej, tak naprawdę nie mieli dostępu. On nie mógł wszystkiego rzucić, ona by się nie odnalazła.

W wersji rozszerzonej, to podział kultur, kast, różnice majątkowe, społeczne, sposób życia.

I już bez dramatyzmu, wersja z życia, kiedy śni się o kimś wiedząc, że ten ktoś nie odwzajemnia tego snu. Jest w jakimś innym, do którego się nie ma dostępu. Ale jest ta nadzieja, głupia nadzieja, że może jednak?

And I don't know whether to laugh or cry
I don't know whether to live or die
And it cuts like a knife

Wtedy faktycznie, nie wiadomo, czy śmiać się czy płakać.
Bezsilność boli.
Czy skończyć to życie i zacząć inne? Inne, już bez tych niespełnionych marzeń?

Druga zwrotka do mojej teorii nie w pełni pasuje, zatem omijam.

Ale:
So I've learned that loves not possession
And I've learned that love won't wait
Now I've learned that love needs expression

Not possession. Akceptacja, że ktoś nie jest dla mnie. Not possession. Kiedy mimo to po cichu się kocha, chce się być chociaż Aniołem Stróżem. Not possession. Kiedy nie nienawidzi się osoby, która zaprząta myśli wybranka. Not possession. Kiedy nie rości się sobie praw do bycia jedyną ważną osobą w czyimś życiu.

Wont wait. Lekcja druga. Needs expression. I trzecia. Ale jak tu uczucia wyrażać, jeśli raz się przybrało bierna postawę? I boi się zaryzykować, żeby nie stracić posady wspomnianej dobrej duszy? Wont wait. Jak wyczuć moment? Expression. I nie mieć ochoty uciec zaraz po?

She's out of my life
She's out of my life
Damned in decision and cursed pride

Pride. Przyznać się, że się nie miało racji. Do błędu. Do słabości. Duma. Kiedy czeka się na ruch tej drugiej osoby. Niech to ona przeprosi, wyzna miłość, niech to ona narazi się na odtrącenie. Duma jest bierna. Nie pozwala powiedzieć otwarcie kocham. Kocham pomimo wszystko.

: wt, 26 sty 2010, 22:00
autor: zu
Czytam, czytam i robi mi się coraz smutniej i jestem przerażona, choć nie zdziwiona.
kaem pisze:że jest jak wrzód na d*pie, że ma ją po dziurki w nosie, ale to ją kocha i to ona jest dla niego miłością.
Chyba tak jest.
kaem pisze:Tymczasem to ciężka praca.
a_gador pisze:No właśnie. Ciężka praca. A to już raczej mało widowiskowe, no chyba, że naprawdę mamy walkę na noże
...ale na szczęście przeczytałam:
asiek pisze:A może nawet PRZYGODA, przygoda życia.

Myślę, że ludzie, którzy bądź nie doświadczyli miłości będącej partnerstwem dusz (więc w nią nie wierzą, bo etap bajek mają za sobą), bądź ci, którzy myśleli, że doświadczyli, ale zostali bardzo zranieni (bo okazało się, że w tej miłości są samotni), mogą właśnie w ten sposób odbierać szczęśliwy związek.

A przecież są - SĄ! - pary, którym ze sobą lekko i pięknie. Jest ich mało, ale wierzę, że każdy z nas ma prawo do tego, żeby takiego partnera mieć. Partnera, który jest jak głęboki oddech, jak chłodna dłoń na czole. Ktoś, kto sprawia, że się śmiejesz i żyjesz pełnią życia. Ktoś, dzięki komu się zmieniasz, rozwijasz się. I wszystko to funkcjonuje obok wzajemnej miłości, podziwu, uwielbienia.

Taki związek jest jak wyprawa dookoła świata, choć można nie pojechać dalej niż do Krakowskiej Wólki. Jak pisze asiek - jak przygoda życia.


Ośmielę się wysunąć hipotezę, że ów podmiot liryczny uwikłał się w związek, który nie przynosił i nie będzie przynosił mu szczęścia - wszystko jedno, czy odzyska ową "ukochaną". Jego uczucia są prawdziwe, nie wątpię, ale zastanawiam się, czy nie są podyktowane czymś innym niż prawdziwa miłość i uwielbienie, podziw dla drugiej osoby.

Sama utrata czegoś ("czegoś", bo przecież traktował miłość jako coś, co można posiadać: So I've learned that loves not possession) zwraca na siebie uwagę. Nie chcemy niczego tracić, chcemy wciąż posiadać więcej i więcej. Ktoś od nas odchodzi, czyli dodatkowo nasze poczucie wartości się obniża.
kaem pisze:ten ból podmiotu lirycznego nie wynika jednak bardziej z chęci posiadania, niż prawdziwych uczuć? Boli, bo stracił.
Tak, tak. Jak najbardziej. Na przykład mąż latami zdradza żonę z kochanką, ale w tym samym czasie latami ją błaga, żeby nie rozwodziła się z nim. Po kiego? Oboje nieszczęśliwi, więc mają wszelkie powody do tego, żeby się rozstać.

Nie wierzę w to, że można emocjonalnie porzucić osobę, którą się podziwia, wielbi i kocha każdą komórką. Jeśli ją porzucił z jakiegoś względu, opuścił i ona poszukała pocieszenia w ramionach innego, zapewne był ku temu jakiś powód. Widocznie ona nie jest tą osobą, przy której on czuje się spełniony i zaspokojony emocjonalnie, intelektualnie, fizycznie.

Nie chcę być tu brutalna - zarówno sama jak i z innymi przeżyłam koszmary rozstań, rozwodów, zdrad. Ale zupełnie szczerze przyznaję - WARTO, WARTO szukać osoby, która będzie bryzą w Twoim życiu, nie walką ze sztormem - byle się nie roztrzaskać.
asiek pisze:wykreślając "lekkim"
Niekoniecznie. Na szczęście - niekoniecznie.

: wt, 26 sty 2010, 22:56
autor: MJdoris
kaem pisze:She's Out Of My Life
niezwykle smutny tekst.
Bardzo lubie ten utwór, wykonanie Michaela jest rewelacyjne. Na klipie tego utworu widać jak Michael bardzo przeżywa to co stara się przekazać swoim odbiorcom , zresztą podobnie przez wiele lat ,w podobny sposób przekazywał nam ten utwór na koncertach
....wielki żal, smutek, ból i rozczarowanie....ponieważ bohater tego utworu utracił swoją ukochana kobietę

" Wymknęło mi się z rąk
Wymknęło mi się z rąk
I pomyśleć, że dwa lata była przy mnie
Uznałem to za oczywiste, byłem taki pewny siebie
A teraz...
Wymknęła się z mych rąk "


jak gdyby coś mu umknęło, jak gdyby czegoś nie dopilnował w swoim związku.

" I pomyśleć, że dwa lata była przy mnie
Uznałem to za oczywiste, byłem taki pewny siebie "


Wyczuwa się tutaj ogromne pretensje ale pretensje do samego siebie. Wie doskonale ,że był blisko wielkiej milości a poprzez nieuwagę ją utracił.

Może nie poświęcał jej zbyt wiele czasu ?
Może ktoś to dostrzegł i ubiegł naszego bohatera ?
Może poprostu był nieśmiałym facetem ?

Ale uczciwie przyznaje się do tego,ma świadomość ,że coś w swoim związku zepsuł :

"Diabli niech wezmą niezdecydowanie i fałszywą dumę
Miłość do niej miałem zamkniętą za głęboko w swym sercu "


Mężczyzna dumny i niezdecydowany to żadna nowość,
natomiast mężczyzna przyznający się do takich swoich błędów to rzadkość

Przy tym to przykre dowiadczenie, ta utracona miłość czegoś nauczyła naszego bohatera:

"Nauczyłem się więc, miłość nie jest na własność
Nauczyłem się też, że miłość nie czeka
Nauczyłem się, że miłość trzeba wyrażać
Nauczyłem się, ale za późno "


To smutne ,
ale często w swoim życiu uczymy się na błędach swoich lub innych.
Abyśmy w swoim życiu nie popełniali ich zbyt dużo ,
abyśmy nie musieli przeżywać takich smutków .