Strona 170 z 986
: ndz, 27 kwie 2008, 1:33
autor: Maverick
kaem pisze:Ciągle nie rozumiem zachwytów nad Unbreakable, przy stosunkowo dużej niechęci do This Time Around, która miała miejsce w pierwszej zabawie w tym wątku. A przecież to rodzeństwo niemal bliźniacze.
Bo ludzie się nie znają na muzyce i nie potrafią TTA docenić. Tak jak nie potrafią zauważyć, że You Are My Life, Lost Children, Don't Walk Away i Butterflies to lepsze piosenki niż Heartbreaker.
Herartbreaker
Z
bezdennej otchłani bezsilności, bez nadziei na znalezienie płaszczyzny do dialogu z powodu
kolosalnych różnic w wartościowaniu - Mav
: ndz, 27 kwie 2008, 1:47
autor: kaem
Bo ludzie się nie znają na muzyce i nie potrafią TTA docenić
eee. Bez przesady. Nie o to chodzi. Niech lubią co chcą i jak chcą. O relatywizm mi chodzi. To tak jakby kupić dwie takie same świeczki i mówić, że ta z lewej to 7 cud świata, a ta druga to średnia taka jakaś.
Bardziej przekonuje mnie wniosek Canario:
Bo to co na Vincku jest w czolowce to utwor na podobnym poziomie na History jest w ogonie stawki.
: ndz, 27 kwie 2008, 1:58
autor: Maverick
Znaczy się YANA na poziomie Whatever Happens... No fakt, obie wolne...
Wybacz rozgoryczenie i ripostę na poziomie (sorry, tu chciałam wpisac konkretnego nicka
) nowego albumu Madonny, to musi być przez tę utrate dystansu do zabawy z powodu tego właśnie pacjenta na stole operacyjnym. Po prostu oczyma wyobraźni widzę zespół początkujących chirurgów
: ndz, 27 kwie 2008, 2:09
autor: kaem
YANA zajęło przedostatnie miejsce (jak się z tego cieszyłem- obawiałem się, że hitowość utworu doprowadzi go do pierwszej trójki), Whatever Happens ma szansę na pozycję pierwszą.
Masz jednak rację. Każda "teoria" jest uproszczeniem i nie tłumaczy przez to wszystkiego bezbłędnie.
Co chcesz od nowego albumu Madonny?
: ndz, 27 kwie 2008, 2:10
autor: homesick
Maverick pisze:Znaczy się YANA na poziomie Whatever Happens... No fakt, obie wolne... sesese
nie, ale na poziomie You Are My Life owszem ;)
Bo ludzie się nie znają na muzyce i nie potrafią TTA docenić. Tak jak nie potrafią zauważyć, że You Are My Life, Lost Children, Don't Walk Away i Butterflies to lepsze piosenki niż Heartbreaker.
ej Maverick..nie dasaj sie tylko mi wytlumacz czemu sadzisz ze np YAML, Don't Walk Away...itp sa lepsze od Heartbreaker. ja jestem open minded dziecko i potrafie sie zachwycac doom metalem jak i electro popem. tylko daj mi szanse :P
: ndz, 27 kwie 2008, 3:58
autor: Maverick
"
Heartbreaker" to bardzo dobra piosenka - co nie zmienia faktu, że najsłabsza na albumie. Tak oto wygląda moje podejście do 10-milionowego flopa zwanego "
Invincible" i nie chodzi tu o sentyment, o decyzje pod wpływem chwili ani żart. No - dalej będą czytać tylko bardzo odważni
"
You Are My Life" i "
The Lost Children" to piosenki dalekie od schematów, przepisów i standardów. Mruczanki z dreszczykiem.
"
You Are My Life" jest trochę jak niektóre powieści Agathy Christie. Niepozorny początek, który nie wiadomo kiedy przeradza się w krwawą jatkę
Któż na finał kołysanki zaplanowałby wydzieranie przy współudziale orkiestry? Pisząc tekst Michael olał wszelkie reguły przyzwoitości i napisał PO PROSTU.
'My daytime, my nighttime, my world, you are my life". Rozkłada na łopatki rezygnacja z ubierania tego co tak proste, podstawowe i dosłowne w cokolwiek innego. Zupełnie jak "Childhood" (czyli, homesick, strzeż się
). Kompozycja kołysankowa z pazurem, czyli nic innego niż miało być. /Jestem pewna, że wszelcy producenci i doradcy łazili za Michaelem i mu sugerowali jaki to fatalny pomysł "
You Are My Life" na albumie... no ale cóż oni mogą./
"
The Lost Children" - "
lost children". Tytuł równie niepokojący jak klimat kompozycji. Kojarzy mi się z "No Friend Of Mine". Chodzi mi o ten łączący je klimat czającego się, podskórnego niepokoju i mroku. Tam jest to ukryte pod agresją i bezsilnością, tutaj pod słodyczą i spokojem. Plus atmosfera nienamacalnego, ogromnego, spokojnego smutku bez krzty rozpaczy i złości. Nietypowe.
"
Don't Walk Away" - gitara plus wokal
Plus końcówka w stylu "
I love you I love you I need you I want you girl", tylko tym razem smutniej i raczej z rezygnacją "
Don't you ive now, don't you live me." Od początku piosenki czuć, że sprawa jest przegrana i nie ma nadziei. Heh, zabawne... tak wielu z Was powie to samo o jakości tej kompozycji, a nie o jej zawartości...
"
Butterflies" to twór w którym drażni mnie muzyka :P Bardzo nudno, bardzo słodko. Więc posiadam utwór nr 7 w wersji a capella na płycie, a o wokalu w tym utworze chyba nic dodawać nie muszę.
A "
Heartbreaker" jest idealnie w schemacie. Rasowa kompozycja michaelowa od a do z, w zasadzie bez grama emocji, bo piosenka eksponuje na dzień dobry wszystko co ma i później już nic do tego nie dorzuca. Przy czym nie trzyma poziomu "Unbreakable", "Invincible" czy "Threatened". Jest od tej trójki mniej ciekawa.
kaem pisze:Co chcesz od nowego albumu Madonny?
Fenomenu Madonny nie rozumiem/nigdy nie rozumiałam, ale nigdy mi nie przeszkadzała. Natomiast nowy singiel (właśnie, przepraszam, singiel, nie album, mój błąd) jest żenujący we wszystkich zakresach i mi przeszkadza. Chyba tyle tylko...
: ndz, 27 kwie 2008, 10:37
autor: malakonserwa
Maveric - przepięknie opisałaś pięć piosenek z
Invincible. Jakbyś mi w myślach czytała
Dziękuję.
Może to niektórym otworzy oczy
: ndz, 27 kwie 2008, 11:24
autor: Erna Shorter
Widzę,że ostra dyskusja trwa...
Ja nie będę sie rozpisywać, powiem tylko tyle,że "Don't walk away" w jakiś sposób do mnie przemawia i lubię ten utwór.
Głosuję na "The Lost Children", nie znoszę jej...
: ndz, 27 kwie 2008, 11:30
autor: Agnes
ponownie:Invincible
: ndz, 27 kwie 2008, 15:35
autor: Mojanbo
No to tak ;) Mój pierwszy post na forum to się troche rozpiszę x]
Płyta Invicible jest super genialna !
Jest na pewno moją ulubioną Michael'a.
Unbreakable - Utwór niesamowity, to chyba najlepsza piosenka jaką słyszałem. Dodatkowo świetny tekst, rytm który cały czas słyszę... Jak dla mnie powinno zawędrować na 1st.
Hearbreaker - Piosenka pełna energii, o równie dobrym rytmie.
Invincible - Zamyka moją wielką energiczną trójkę super energicznych nowoczesnych utworów. Razem z poprzednikami tworzy mieszankę wybuchową.
Break Of Dawn - Piosenka z bardzo bezpośrednimi, odważnymi tekstami, pod wzgledem muzycznym również miodzio.
Heaven Can Wait - Ta piosenka chodzi mi prawie cały czas po głowie. Choć nie jest cudowna w każdym calu to na pewno świetna.
You Rock My World - Ta piosenka jest po prostu dobra, a nawet może i średnia. Dziwne, że mi się nie podoba ale wydaje mi się mało innowacyjna, tak jakbym takich piosenek słyszał już wbród. Ale jest dobra. Mimo wszystko.
Butterflies - Powolna, można powiedzieć nudna, ale jest naprawdę super i ma przesłanie, co ważne.
Speechlees - Ta piosenka jest po prostu genialna, taka super cudowna ballada. Na pewno w czołówce lepszych piosenek Michael'a.
2,000 Watts - Super innowacyjna z głosem Michael'a jakiego nie znamy. Naprawdę super !
You Are My Life - Odpadło już ale jest super, są gorsze piosenki na Invicible. Ta jest świetna.
Privacy - Jedna z tych bardziej 'hardcorowych' piosenek Michael'a. Dobrze, bardzo dobrze zrobiona.
Don't Walk Away - Jak to ktoś powiedział boybendow'a, lecz ma coś w sobie przez co jest naprawdę świetna.
The Lost Children - Infantylna, z dziećmi - jednak typowa dla Michaela. Super.
Cry - Wyjątkowo średnia. Naprawdę nie znalazłem w niej dużo tego, co naprawdę lubię w Michael'u.
WH - Z Carlosem Michael odwalił kawał dobrej roboty, ta piosenka jest niesamowita.
Threatened - Jest niesamowitym zakończeniem płyty, świetną, energiczną piosenką.
Płyta Invincible ma dwie strony : energiczną, nowoczesną i balladkową, miłosną. Ogólnie wolę pierwszą część ;) Trzy pierwsze piosenki są niesamowite. Michael jest przecież niezwyciężony !
Mój głos pada na Cry
: ndz, 27 kwie 2008, 16:10
autor: homesick
Maverick to zes mi zabila cwieka ;)
Maverick pisze:"The Lost Children" - "lost children". Tytuł równie niepokojący jak klimat kompozycji.
z tym sie zgodze, zwlaszca koniec "it's so quiet in the forest...it's geting dark i think we better go home now"
ale to tylko koncowka, ja nie wiem czemu ale dzieciece chorki zwsze wydaja mi sie niepokojace...wiec moge przystac na taka interpretacje.
zostalam zmanipulowana i tak jak kaem'owi The Lost Children kojarzy sie z druga odslona Little Susie <ktore jest geniuszem>...to dla mnie to kolejny rozdzial Childhood...i lody tez zaczynaja mi sie lamac.
ale gdzie jest niepokoj w YAML??? nie widze nie slysze nie czuje
Maverick pisze:Rozkłada na łopatki rezygnacja z ubierania tego co tak proste, podstawowe i dosłowne w cokolwiek innego. Zupełnie jak "Childhood" (czyli, homesick, strzeż się)
Childhood jest wlasnie jak typowa muzyka filmowa..pobudza wyobraznie, jest magiczne...muzyka jest sliczna.
a YAML jest slabe muzycznie i teksciarsko, Childhood to wiersz, prosty < ale kurka Szymborska tez jest prosta>...a YAML to nie zadna zamierzona prostota, zeby osiagnac efekt szczerosci i bezposredniego dotarcia do sluchacza....to zwykly banal, zabojczo przewidywalny...i przesluchalam kolejny raz, by napiecia i niepokuju sie doszukac, zeby nie bylo ;)
Maverick pisze:Niepozorny początek, który nie wiadomo kiedy przeradza się w krwawą jatkę Smooth Któż na finał kołysanki zaplanowałby wydzieranie przy współudziale orkiestry?
Ja!! to jest tak oczywiste...od samego poczatku wiadomo jak sie utwor skonczy, jakie bedzie rozwiniecie itp.... i to jest ten dol tej piosenki
Maverick pisze: "Don't Walk Away" Plus końcówka w stylu "I love you I love you I need you I want you girl", tylko tym razem smutniej i raczej z rezygnacją "Don't you ive now, don't you live me."
blasphemy!
wiem, ze ladna jest koncowka, ladnie recytuje i intonuje, ale to o galaktyke odlegle od "Lady in My Life"
i tobie naprawde nie przeszkadza jak tu juz pare osob pisalo boysbandowa aranzacja tych dwoch kawalkow...bo glownie to mnie tak zraza...nie same melodie czy nawet tekst, tylko to, ze one brzmia jak utwory zywcem wyjete z repertuaru JakisTamBoysow. i na to wytlumaczenia nie widze.
ale dzieki za rozwiniecie mysli, przynajmniej jeden utwor uratowalas w moich oczach :P
: pn, 28 kwie 2008, 10:35
autor: Maverick
homesick pisze:
ale gdzie jest niepokoj w YAML??? nie widze nie slysze nie czuje
homesick pisze:
i przesluchalam kolejny raz, by napiecia i niepokoju sie doszukac
W "You Are My Life" nie ma niepokoju, tam jest 100% spokoju. Napięcie przez całą pierwszą część nie rośnie, a w końcówce zaczyna się coś czego ja się nie spodziewałam. Pisząc o napięciu miałam na myśli "Lost Children", w kwestii "YAML" chodzi o to nagłe, niepoprzedzone niczym uderzenie wokalu i chóru w końcówce. W "Lost Children" coś takiego by mnie nie zaskoczyło, bo utwór jest niepokojący. To co mnie BARDZO zaskoczyło w "Lost Children" to dzecięcy chór i końcowy dialog w miejscu, gdzie spodziewałam się czegoś w stylu finału "Earth Song" lub "Cry", a to co mnie zaskoczyło w "YAML" to mocna końcówka.
A w kwestii tekstu to się trochę poupieram, bo innego sobie nie wyobrażam i wydaje mi się on zamierzony. Do koncepcji piosenki po prostu nie pasuje mi nic bardziej skomplikowanego.
W kwestii "Don't Walk Away":
homesick pisze:Ja!! to jest tak oczywiste...od samego poczatku wiadomo jak sie utwor skonczy, jakie bedzie rozwiniecie itp.... i to jest ten dol tej piosenki
A w "Lady" nie wiadomo? Niech będzie i bluźnierstwo, ale tych punktów wspólnych trochę jest.
homesick pisze:i tobie naprawde nie przeszkadza jak tu juz pare osob pisalo boysbandowa aranzacja tych dwoch kawalkow...bo glownie to mnie tak zraza...
Tak jak nie przeszkadzają mi w odbiorze oryginałów boy i girlbandowe wersje "Shout", "WBSS" czy covery innych artystów, tak jak "YANA" w moich oczach nie urosło gdy zaśpiewała ją Diana Ross, tak nie wiem co do rzeczy miałoby mieć wykorzystanie tego utworu. Piszecie - nadaje się dla boybandów. Bo została dla nich zaaranżowana, czy coś jeszcze za tym przemawia? Czy, prościej - czy gdyby coś takiego nie miało miejsca, to też pierwszym skojarzeniem by było: "nadaje się do boybandu"?
Nie będę się upierać, że jest idealna. Być może zyskałaby, gdyby była bardziej ascetyczna, tylko głos i gitara, żadnych niepotrzebnych rozpraszaczy, bez banalnej perkusji i innych atrakcji...
homesick pisze:jeden utwor uratowalas w moich oczach :P
Hmmm, o dwa za mało :P
homesick pisze:blasphemy!
Ha! A mi się udaje przed tym dopiskiem powstrzymywać. Póki co :P
To może jeszcze dwa słowa o
Speechless, bo widzę że też ma dużo głosów.
Masz rację, homesick, co do pierwszego spotkania z tym utworem, to jest bezcenne i po jakimś czasie traci ten efekt. Dlatego teraz słucham jej rzadko, bo gdy do niej wracam to atakuje z ogromną siłą. Ale nawet bez tego efektu pozostaje bardzo dobrą piosenką. Intro i outro - można kochać lub nienawidzić, ale wrażenie robi ogromne. I o ile zgadzam się, że są na "Invincible" słodziutkie kompozycje, to "Speechless" nijak do takich nie należy. W wokalu słychać rozpacz, po jakimś czasie dołącza do niego chór, który jest kontrą emocjonalną (jeszcze z dwie rundy i wydam słownik invincible'owej nowomowy...), tak jakby opowiadał inną historię. I w momencie gdy piosenka rośnie w górę, w wokalu narasta rozpacz a w chórze spokój. Plus bum! klamra kompozycyjna... "
Your love is magical..."
Za każdym razem jestem zdumiona tym co się mieści w tym prostym przecież i krótkim utworze.
: pn, 28 kwie 2008, 11:40
autor: kaem
Maverick pisze:You Are My Life... Nie będę się upierać, że jest idealna. Być może zyskałaby, gdyby była bardziej ascetyczna, tylko głos i gitara, żadnych niepotrzebnych rozpraszaczy, bez banalnej perkusji i innych atrakcji...
BINGO!
Niedawno
Bonnie Prince Billy- bard amerykańskiej muzyki, nagrał cover R.Kelly'ego
The World's Greatest. Z przeciętniaka wykreował coś, co przemawia.
Dla porównania:
Bonnie Prince Billy - The World's Greatest
R.Kelly - The World's Greatest
Powracam ponownie do tego samego wniosku, co na poprzedniej podstronie. Płyta jest położona produkcyjnie. Szczycąc się etykietą nowoczesnej i najdroższej, zawiera takie utwory jak
Unbreakable,
Invincible czy
Threatened, które pod względem aranżacji swobodnie mogłyby się znaleźć na
Bad, albumie o 14 lat starszym. Tak samo ballady, zaaranżowane na poziomie utworów z połowy lat 90-tych, choć tyle ciekawych rzeczy od tamtego czasu się zdarzyło w r'n'b. To wtedy był czas na Will I Am.
Michael ma spóźniony, mocno spóźniony zapłon. Trudno mu się dziwić- albo siedział na sali sądowej albo zamknięty szczelnie w studio albo na zakupach w Las Vegas. Kiedy on ma czas na słuchanie czegokolwiek?
Dlatego bez dwóch zdań do odstrzału było to, co na odstrzał poszło. Jeszcze
Don't Walk Away i
Cry- i po tym mówimy o czymś, co nie jest nudne. W tym pierwszym i owszem jest gitara, ale tak poprzykrywana, że przy niedbałym odsłuchu można jej w ogóle nie usłyszeć. Kompozycja przez to brzmi banalnie. Owszem, po setnym odsłuchu, na słuchawkach w lesie, można coś usłyszeć (usłyszałem- dzięki, Maverick). Ale jest tyle świetnej muzyki, że na takie utwory zwyczajnie według mnie szkoda czasu. Lepiej nachylać się nad czymś, co trudne, a trzeba strawić, niż szukać głębi w banale. Takie moje zdanie.
To co? Bijemy Michaela grzechotką?
Żeby nie było tylko na nie... Po odsłuchu wczoraj uważnie płyty na odludziu przyznaję, że płyta
Invincible jest niedościgniona- jeżeli chodzi o wokalną interpretację. Nigdy wcześniej Michael nie różnicował tak swojego śpiewu- za to brawa. Rzekłbym nawet, że poza
Be Not Always,
She's Out Of My Life i może
Billie Jean, nie było w śpiewaniu Michaela nawet tak prostej piosenki, jak choćby
Butterflies, tyle pasji.
A. Czy czasem w utworze tytułowym, chyba między 3:10 a 3:20, nie jest zsamplowany fragment piosenki
Can't Be Stopped Janet Jackson?
: pn, 28 kwie 2008, 12:07
autor: Tiger Lilly
Butterflies - uzasadnienie takie samo jak poprzednio. Zmusiłam się po raz kolejny do wysłuchania tejże piosenki...robiący wrażenie w wersji a'capella wokal, ginie w tym słodkim aranżacyjnym koszmarze. Ponieważ oceniamy wersje albumowe, nie mam wątpliwości.
: pn, 28 kwie 2008, 14:22
autor: keep_the_faith
Don't walk away