Strona 18 z 91

: wt, 26 sty 2010, 23:16
autor: nice girl
kaem pisze:Więcej pytań niż odpowiedzi, prawda?
Jasne, że prawda, bo jak nie tylko zresztą ta, ale i wiele historii miłosnych stanowi pewnego rodzaju zagadkę. Tym bardziej, że niczego nie można być pewnym, co nas czeka, w końcu na swej drodze spotykają się dwie różne osobowości. To jest też jak napisałeś zbytnio przedstawiony obrazek w kryształowej odsłonie w dzieciństwie w samych superlatywach, czy to choćby po przeżyciu już pierwszej wzajemnej fascynacji, która mija wraz z nadmiernym wyidealizowaniem może przyjść małe rozczarowanie. Jeśli zdecydujemy się być z ową osobą to przychodzi czas na zmaganie się z rzeczywistością, zaakceptowanie wad, upodobań wybranej osoby, uczenie się nawzajem. Zaczyna się praca nad związkiem czy to przeżycie wspólnej przygody życia jak to określiła asiek, na której będzie stała nie jedna przeciwność losu, bo przecież czas oraz wiele sytuacji życiowych nas zmienia, czy to rutyna dnia codziennego gubi, monotonia męczy i nie wygląda to wszystko pięknie jak się malowało. Te wszystkie aspekty mogą pretendować do odnalezienia czegoś nowego, próby szukania szczęścia gdzieś indziej czy tak po prostu oddaniu się chwili zapomnienia.
kaem pisze:W końcu ona odeszła nie bez powodu.
Niewątpliwie zdrada była dość istotnym powodem do odejścia kobiety, ale czy jedynym?
W tekście jest mowa o niezdecydowaniu, pewności siebie, że miłość należy umieć wyrażać. Czy to nie jest tak przypadkiem, że spora część mężczyzn wokół siebie stwarza barierę , chcą mieć poczucie wolności, licząc że spotkają na swej drodze jeszcze ciekawszą partnerkę zarówno pod względem fizyczności czy to intelektu. A boli, bo być może tego, co szukał było przez cały czas tuż obok niego, a teraz, gdy już stracił docenił jej wartość oraz zdaje sobie sprawę, że swym postępkiem zranił dotkliwie czyjeś uczucia. Doskonale wie, że klamka zapadła i powrotu nie ma. I ja nie potępiałabym podmiotu lirycznego, gdyż to chyba jest w naturze, że błądzić jest rzeczą ludzką, a poza tym uważam, że jeśli związek się kończy to winny nie ma tylko po jednej stronie, bo czyż prawda nie leży zawsze pośrodku, a i jakiś powód choćby i zdrady pewnie by się znalazł.

: wt, 26 sty 2010, 23:47
autor: GosiOla
Ja dziś usłyszałam piosenkę Elektrycznych Gitar, nie znam tytułu, ale w refrenie padły słowa "zapobiegać to znaczy dbać". Nie wszystkiemu w życiu da się zapobiec, bo przecież nigdy będąc w poważnym związku nie wiemy czy nie spotkamy jakiejś osoby, z którą coś tam zaiskrzy. Ale jeśli dbamy o swój związek i partnera są większe szanse, że to zauroczenie nie doprowadzi do utraty osoby na której najbardziej nam zależy. Na pewno w tym zapobieganiu nie pomaga brak wyrażania uczuć a można to robic na wiele sposobów - słowami, gestami, spojrzeniami, rozmowami nawet o błahostkach. Nie można się zamykać w swoim kokonie bo wydaje nam się, że osoba, z którą jesteśmy zna nas już dobrze i wie co czujemy i myślimy. Dla zachowania równowagi każdemu z partnerów potrzeba też trochę swobody i czasu tylko dla siebie bo taki nadmierny zalew uczuć też może stać się na dłuższą metę męczący. I chyba w tym właśnie problem - w odnalezieniu tej harmonii. Potrzeba do tego nie tylko miłości ale też doświadczenia i, chyba u większości par, trochę wpólnie przeżytych lat. A i to nie daje żadnej gwarancji na dalsze szczęśliwe życie we dwoje.
W przypadku podmiotu lirycznego w tekście wydaje się, że powrotu do tego związku już nie ma. Zostało cenne doświadczenie na przyszłość.
W wideo zrobionym do utworu Michaela otacza ciemność, noc. A w nocy wszystkie problemy, które dźwigamy na swoich barkach wydają się większe, przytłaczające, nie widzimy nadziei na ich rozwiązanie i to dobry moment aby popłakać sobie w poduszkę, w samotności.

: śr, 27 sty 2010, 0:15
autor: MJowitek
nice girl pisze:A boli, bo być może tego, co szukał było przez cały czas tuż obok niego
Nie napisze tu teraz nic wzniosłego, ale obok tego zdania przejść obojętnie nie mogę. Właśnie o tym jest książka "Disneyland" Dygata i film na niej oparty.
Zbieżność tytułu z moim imieniem nie jest przypadkowa...;-)

Fragment:
http://www.youtube.com/watch?v=-6R3k3fk ... re=related

Choć do tej sceny, zwłaszcza w wersji książkowej, czuję szczególny sentyment:
http://www.youtube.com/watch?v=-PN3KlWe ... re=related

: śr, 27 sty 2010, 8:43
autor: asiek
zu pisze:
asiek pisze:wykreślając "lekkim"
Niekoniecznie. Na szczęście - niekoniecznie.
zu, chodziło mi o to, że warto się czasem trochę wysilić, napocić i nie pójść na skróty. W życiu, w związku, gdziekolwiek.

Jestem przekonana, że to partnerstwo dusz, o którym piszesz, to mozaika złożona wielu drobnych wyborów/ decyzji/ gestów, z których część pewnie nie była prosta i oczywista. Życie lubi czasem przywalić między oczy.
W tym sensie pisałam, że nie jest to lekkie.

: śr, 27 sty 2010, 12:23
autor: zu
asiek pisze:zu, chodziło mi o to, że warto się czasem trochę wysilić, napocić i nie pójść na skróty. W życiu, w związku, gdziekolwiek.
Oooo, taaak! Podpisuję pod tym wszystkimi kończynami. Tak naprawdę czasami trzeba postawić wszystko na jedną kartę, żeby odkryć swoją ścieżkę, swoje szczęście, swoją miłość.
asiek pisze:Jestem przekonana, że to partnerstwo dusz, o którym piszesz, to mozaika złożona wielu drobnych wyborów/ decyzji/ gestów
:)
asiek pisze:z których część pewnie nie była prosta i oczywista. Życie lubi czasem przywalić między oczy.
W tym sensie pisałam, że nie jest to lekkie.
Tak, tak. Zgadzam się. Jednocześnie chodzi mi o to, że męczenie się w "takim sobie związku" albo "w sumie fajnym" związku - nie daj Boże gorzej - może być wyrokiem na całe życie. Co powiemy sobie na koniec? Miałam cudowne życie, udało mi się nie rozstroić nerwowo przy xxx, udało się nie rozwieść z yyy?

Jeśli się znalazło kogoś, kto jest - bardzo często nieoczekiwanie - spełnieniem naszych marzeń (czasem nieuświadomionych) dotyczących związku, to się po prostu czuje, wie. Z taką osobą tak zwane "partnerstwo" po prostu funkcjonuje. A życie - cóż - życie swoją drogą. Tylko że z taką osobą wspólnie stawia się czoła w myśl "my contra cały świat".

: śr, 27 sty 2010, 22:41
autor: a_gador
zu pisze:Myślę, że ludzie, którzy bądź nie doświadczyli miłości będącej partnerstwem dusz (więc w nią nie wierzą, bo etap bajek mają za sobą)
Masz rację, zu. Ja właśnie nie wierzę w takie partnerskie związki, znam je jedynie z filmów. Może zbyt dużo ich obejrzałam i teraz trudno odnaleźć mi je w rzeczywistości, bo za bardzo je idealizuję. Magia srebrnego ekranu zrobiła mi niedźwiedzią przysługę.
zu pisze:bądź ci, którzy myśleli, że doświadczyli, ale zostali bardzo zranieni (bo okazało się, że w tej miłości są samotni), mogą właśnie w ten sposób odbierać szczęśliwy związek.
To też smutna prawda. Choć nie należy wybielać jednej strony, a obarczać odpowiedzialnością za niepowodzenie tylko tę drugą.

Jest taki wiersz Gałczyńskiego:
Już kocham cię tyle lat
na przemian w mroku i w śpiewie,
może to już jest osiem lat,
może dziewięć - nie wiem;

splątało się, zmierzchło - gdzie ty, a gdzie ja,
już nie wiem - i myślę w pół drogi,
żeś ty jest rewolta i klęska, i mgła,
a ja to twe rzęsy i loki.
Czy to jest obraz takiej szczęśliwej, partnerskiej miłości, gdzie wzloty i upadki się równoważą, a przeciwieństwa się przyciągają (jak w piosence Pauli Abdul) wzajemnie uzupełniają i trwają wciąż przy sobie niezależnie od okoliczności?
I znowu się rozmarzyłam.
Uciekam...

: czw, 28 sty 2010, 10:29
autor: asiek
a_gador pisze:Masz rację, zu. Ja właśnie nie wierzę w takie partnerskie związki, znam je jedynie z filmów. Może zbyt dużo ich obejrzałam i teraz trudno odnaleźć mi je w rzeczywistości, bo za bardzo je idealizuję. Magia srebrnego ekranu zrobiła mi niedźwiedzią przysługę.
a_gador, marzycielko :)
filmy to ściema ;-)
Już kocham cię tyle lat
na przemian w mroku i w śpiewie,
może to już jest osiem lat,
może dziewięć - nie wiem;

splątało się, zmierzchło - gdzie ty, a gdzie ja,
już nie wiem - i myślę w pół drogi,
żeś ty jest rewolta i klęska, i mgła,
a ja to twe rzęsy i loki.
a_gador pisze:Czy to jest obraz takiej szczęśliwej, partnerskiej miłości, gdzie wzloty i upadki się równoważą, a przeciwieństwa się przyciągają (jak w piosence Pauli Abdul) wzajemnie uzupełniają i trwają wciąż przy sobie niezależnie od okoliczności?
ten wiersz nie jest DLA MNIE obrazem partnerskiej miłości. W każdym razie nie takiej, która MNIE dawałaby spokój i stabilność. Za dużo w tym drżenia i jakiejś niepewności. Ech, poeci ...

Ja odnajduję się w tym:
Kochać to nie znaczy patrzeć na siebie nawzajem, lecz patrzeć razem w tym samym kierunku
Ale wiadomo - ilu ludzi, tyle historii, marzeń i wyobrażeń :)

: czw, 28 sty 2010, 21:56
autor: a_gador
asiek pisze:a_gador, marzycielko :)
filmy to ściema
Wiem. Tylko, że w marzeniach jakoś tak bezpieczniej. Cykor uczuciowy ze mnie. Ot co.
asiek pisze:ten wiersz nie jest DLA MNIE obrazem partnerskiej miłości. W każdym razie nie takiej, która MNIE dawałaby spokój i stabilność. Za dużo w tym drżenia i jakiejś niepewności.
... a podmiot liryczny sam przyznaje w ostatnim wersie, że stanowi piękny dodatek w tym związku, nie ma więc tu mowy o równorzędnym podziale ról. Zgadzam się asiek.

: sob, 30 sty 2010, 22:28
autor: nice girl
MJowitek pisze: http://www.youtube.com/watch?v=-6R3k3fk ... re=related

Choć do tej sceny, zwłaszcza w wersji książkowej, czuję szczególny sentyment:
http://www.youtube.com/watch?v=-PN3KlWe ... re=related
Pięknie dziękuje za przypomnienie Jowity, z przyjemnością obejrzałam ponownie całość filmu, a nie tylko urywki powyżej przesłane przez Ciebie, tytułowa bohaterka posiada jeszcze jedno imię, więc tym samym jest i moją imienniczką. ;-) To chyba jeden z nielicznych filmów miłosnych nie kończący się happy end’em, choć w zasadzie na tę sprawę można spojrzeć w dwutorowym kierunku, pomimo, iż zakończenie mówi o znalezieniu się głównego bohatera w mało przyjemnym miejscu oraz oświadczeniu przez Jowitę, że wychodzi za mąż za innego, to i tak chyba jednak ma poczucie satysfakcji, że Jowita, której tak szukał była tuż obok niego.
Aby nie było, tak pesymistycznie, że związki kojarzą się tylko z ''ciężką pracą'', zdradami, odejściami, to nasuwają mi się słowa Michaela, być może to jakaś mała recepta by temu zapobiec oraz na to, aby związek miał szanse przetrwania.
Love is a funny thing to describle. It ‘s so easy to feel and yet so slippery to talk about. It’s like a bar of soap in the bathtub –you have it in your hand until you hold on too tight.
Some people spend their lives looking for love outside themselves. They thing they have to grasp it in order to have it. But love slips away like that wet bar of soap.
Holding on to love is not wrong, but you need to learn to hold it lightly, caressingly. Let it fly when it wants. When it’s allowed to be five, love is what makes life alive, joyful, and new.
Miłość to taka zabawna rzecz do opisania. Jest tak łatwa do poczucia i tak nie uchwytna do mówienia o niej. Jak mydło w wannie –możesz je utrzymać dopóki nie ściskasz zbyt mocno. Niektórzy ludzie spędzają życie szukając miłości poza sobą. Myślą, że żeby ją mieć muszą ją uchwycić. Ale miłość wyślizguje się jak kostka mydła. Trzymanie miłości nie jest złe, ale musisz nauczyć się trzymać ją delikatnie i troskliwie. Pozwolić jej lecieć, gdy chce. Kiedy jest wolna, miłość sprawia, że życie jest żywe, radosne i nowe.

ZU Niewątpliwie, wszystko wskazuje na to, że mu się nie udało stworzyć szczęśliwego związku, ale tak dokońca tego nie możemy być pewni na 100%. Zastanawiące jest,iż pomimo tak mądrej postawy życiowej nie potrafił tego wcielić w życie, pewnie na to niepowodzenie skulumowało się parę czynników oraz to co podejrzewam co masz na myśli ,że nie jest łatwo słowa przedłożyć w czynny. A skoro przekaz jest wartościowy to może jednak warto spróbować , to nikomu nie zaszkodzi , a kto wie może przyniesie korzyść. I warto też brać naukę z czyjś błędów, a nie tylko swoich.

: sob, 30 sty 2010, 22:33
autor: zu
nice girl pisze:Aby nie było, tak pesymistycznie, że związki kojarzą się tylko z ''ciężką pracą'', zdradami, odejściami, to nasuwają mi się słowa Michaela
Cóż, pomimo tak pięknych słów i tak mądrego przekazu spójrzmy prawdzie w oczy - Michael nie potrafił zbudować pięknego, silnego, partnerskiego związku z kobietą (chyba że w ukryciu trzymał takową pod łóżkiem i nawet Sneddon jej nie dorwał). Że był postawiony w sytuacji jedynej w swoim rodzaju, jeśli chodzi o "poznawanie" kobiet, to inna sprawa. Ale - wciąż. Cóż po słowach.

Edit:

Myślę, że Michael mówił o miłości ogólnie, nie tylko o miłości do wybranki życia. Michael całe życie był w ekstremalnej sytuacji i nie dziwię się, że nie zbudował dobrego związku.

: ndz, 31 sty 2010, 7:43
autor: moon_song
zu pisze:Cóż, pomimo tak pięknych słów i tak mądrego przekazu spójrzmy prawdzie w oczy - Michael nie potrafił zbudować pięknego, silnego, partnerskiego związku z kobietą
Do tanga trzeba dwojga ;-)

: ndz, 31 sty 2010, 8:00
autor: asiek
nice girl pisze:Holding on to love is not wrong, but you need to learn to hold it lightly, caressingly. Let it fly when it wants.
Bardzo silnie się z tym identyfikuję.
Z zachowaniem indywidualności w tej jedności jaką jest związek. MY to jednak dwie odrębne istoty.

Tylko tak jak napisała moon_song - to tanga trzeba dwojga. Jak dobrać długość sznurka latawca (a może smyczy ;-) ) tak, żeby latał swobodnie i wysoko, ale jednak nie wymknął się z rąk?

: ndz, 31 sty 2010, 10:09
autor: kaem
Dyskusja wre, temat nośny. Na pewno do niego wrócimy. Ale czas na nowy odcinek.
Był Paul niedawno, czas na Dianę. Wielka wokalistka. Nie dała się Philowi Philliganesowi ani ex- Beatlesowi w NO. Pank zmienił avatar. Miss Ross nie ma knebla i słusznie! Girl just want to some fun.

Tekst tygodnia:

Can I Go On?
Album: The Wiz (1978)
Autor tekstu: Quincy Jones, Nickolas Ashford, Valerie Simpson

Posłuchaj z YT<<


Trochę historii:

Ze wspomnień Quincy Jonesa:
Co za obsada! Diana Ross. Prawdziwa gwiazda. Radziła sobie ze wszystkim- śpiewaniem, tańczeniem, graniem. Diana Ross jest prawdopodobnie najciężej pracującym wykonawcą jakiego poznałem.
Sidney (reżyser) zdecydował, że potrzebujemy kilka dodatkowych piosenek dla Diany, opisujące charakter treści [film wykorzystuje kompozycje Charliego Smallsa z broadwayowskiej wersji The Wiz, Quincy wraz z 2 innymi autorami skomponowali dodatkowo dwie kompozycje i wypracowali nowe aranżacje, dostosowujące kompozycje do wersji kinowej- przyp. kaem]. Pierwsza z nich (Can I Go On?) jest równocześnie pierwszą, w której widzimy Dorotę, a która miała opowiedzieć o jej stanie umysłu, by widzowie mogli się z nią utożsamić. Druga zaś (Is This What Feeling Gets?) dotyczy dylematu moralnego, kiedy musisz zabić, by osiągnąć coś, czego chcesz.
Nigdy nie zapomnę jak Diana i Pryor przyszli do domu Valerie Simpson i Nicka Ashforda w ich dniu wolnym od pracy, by ułatwić nam zrozumienie, o co chodzi w tej drugiej piosence. Spędzili z nami cały dzień.
Sidney i ja dyskutowaliśmy bez przerwy nad muzyką. Oglądałem film dnień i noc. Z mojego doświadczenia wynika, że najlepszym sposobem, by zrobić muzykę do filmu jest, by poznać go od podszewki.

Ze wspomnień Michaela Jacksona:
Bardzo lubiłem starego Czarodzieja z Oz, ale nowy scenariusz, który różnił się od przedstawienia na Broadwayu nie tyle duchem ile zakresem tematycznym, zadawał więcej pytań, niż pierwsza wersja filmowa i w dodatku udzielał na nie odpowiedzi. Akcja starego filmu rozgrywała się w baśniowym królestwie, a jego atmosfera była nierealna i tajemnicza. W naszym filmie występowały realia, które potrafiło rozpoznać każde dziecko: podwórka szkolne, stacje metra i prawdziwe środowisko, z którego wywodziła się Dorota. Nadal lubię oglądać ten film i przypominać sobie chwile spędzone na jego realizacji. Szczególnie podoba mi się scena, w której Diana pyta: "Czego się boję? Tego że nie wiem z czego jestem zrobiona...", bo sam wielokrotnie tak się czułem, nawet w szczęśliwych momentach mojego życia. Śpiewa o tym, że trzeba pokonać strach i z podniesioną głową iść prosto przed siebie. Ona wie- i wie to też widownia- że nie zatrzyma jej lęk przed niebezpieczeństwem.

Piosenka jest odpowiedzią na utwór The Feeling That We Have, który interpretowaliśmy TU<<.


Obrazek


Lose it?
Lose it?
I don't even know the first thing
About what they're feeling
What am I afraid of?
Don't know what I'm made of
Can I go on
Not knowing?

Feeling?
Feeling?
Something tells me
That it's more than I can deal with
Tho I never knew the song
Some words still catch on
Like caring and sharing
Being together no matter

Can I go on
Not knowing?
Don't know what I'm made of
Why am I afraid of feeling?
Feeling?
If I dare to take a chance
Would someone lead me?


Mogę iść dalej?
tłum. kaem

Stracić?
Stracić?
Po pierwsze nie wiem nic o tym
Co oni czują
Czego obawiam się?
Że nie wiem z czego składam się
Mogę iść dalej
Nie wiedząc?

Uczucie?
Uczucie?
Coś mi mówi
Że to ponad moje siły
Choć nigdy nie znałam tej piosenki
Niektóre słowa potrafię wyłapać
Jak opiekować się, dzielić
Być razem, bez względu na

Mogę iść dalej
Nie wiedząc?
Czego obawiam się?
Że nie wiem z czego składam się
Uczucie?
Jeśli ośmielę się spróbować
Czy ktoś mnie poprowadzi?


Exécuter le tekste!

: pn, 01 lut 2010, 12:42
autor: asiek
Tekst nie jest osadzony w konkretnym kontekście, a przez to dość uniwersalny.
(mówię tu o samym tekście, nie o filmie. Film oglądałam dawno temu i nie potrafię w tej chwili powiązać piosenki z danym momentem akcji filmu).

Dlatego też wyobrażać sobie można wiele sytuacji, do których te słowa będą pasować.
Niewątpliwie jest to moment wahania nad tym co dalej, jak postąpić. Takie stanie na rozstaju dróg i zastanawianie się, którą wybrać.
Jest dużo pytań i wątpliwości, nie ma odpowiedzi.

Jest niepewność
What am I afraid of?
Don't know what I'm made of
Can I go on
Not knowing?
jest obawa czy sobie poradzę
Something tells me
That it's more than I can deal with
Całość kojarzy mi się z wchodzeniem w dorosłość, z podejmowaniem pierwszych ważnych i trudnych dezycji, w których szalki wagi nie przechylają się na żadną ze stron. W których możemy zyskać, ale ryzykując stratę w innej materii.
Troszkę takie dziecko we mgle.

: pn, 01 lut 2010, 13:36
autor: moon_song
asiek pisze:Takie stanie na rozstaju dróg i zastanawianie się, którą wybrać.
Wczoraj pół dnia w przerwach pomiędzy zmywaniem, gotowaniem, meczem itd... myślałam głównie nad fragmentem
Czego obawiam się?
Że nie wiem z czego składam się
i doszłam do wniosku, że na każdym etapie życia składamy się z czego innego. Inaczej postrzegamy świat będąc na starcie życia, mamy inne obawy, niepokoje, inne radości i smutki i nie bardzo jeszcze do końca wiemy co chcemy dalej robić. Druga dekada życia czyli nastoletniość to przecież chaos dla większości. Jesteśmy wtedy bardzo zachłanni na poznawanie świata, a nasza życiowa droga przypomina wielkie nieoznakowane rondo z wieloma zjazdami. Mając już lat 20 czy 20-parę często nasze życiowe rondo jest już bardziej oznakowane. Ale i wtedy zdarza się zbłądzić.

Temat do kontynuacji bo właśnie wychodzę :macha:
Ale piszcie, piszcie bo coś czuję, że się rozbujamy nad tym tekstem :)